Cieszę, że Assassin's Creed Mirage wraca do korzeni, bo Valhalla była męcząca
Jakiś czas temu zakończyła się efektowna prezentacja Ubisoftu dotycząca przyszłości serii Assassin’s Creed. Wiemy już, że w pierwszej kolejności dostaniemy jej bliskowschodnią odsłonę, która pod wieloma względami ma być powrotem do korzeni.
Jeśli ktoś poprosiłby mnie o podsumowanie zapowiedzi gry Assassin’s Creed: Mirage tylko jednym słowem, powiedziałbym: niespodzianka. Ubisoft od lat okopuje się na bezpiecznych pozycjach i częściej ogranicza się do ostrożnych usprawnień sprawdzonej w boju formuły, niż decyduje na radykalne zmiany. Oczywiście Origins wprowadziło do serii całkiem sporo nowości i trudno temu zaprzeczyć, ale ta odsłona potwierdziła również, że po tym szalonym – jak na Ubisoft – eksperymencie musi nastąpić kilkuletni okres stabilizacji. Zarówno Odyssey, jak i Valhalla okazały się grami bliźniaczo podobnymi do egipskiego pierwowzoru, zbudowanymi na tym samym fundamencie.
Tymczasem zapowiadany na przyszły rok Mirage zaserwuje kolejny poważny reset. Na boczny tor odstawione zostaną rzeczy zaimplementowane we wspomnianym Origins, a do łask powróci bardziej liniowa struktura gry, dobrze znana z lubianej trylogii Ezia Auditore.
Ubisoft często podkreśla, że Mirage ma stanowić swoisty powrót do korzeni serii i faktycznie, czuć to na każdym kroku. Wrażenie wyraźnego zwrotu w stronę „jedynki” wywołuje nie tylko bliskowschodni setting, ale i podobne szaty głównego bohatera czy bardzo mocno zaakcentowana obecność bractwa Ukrytych, które rezyduje w monumentalnej twierdzy w Masja… tfu, w Alamut.
Z „dwójki” Mirage zamierza nie tylko zapożyczyć liniową rozgrywkę, z misjami wykonywanymi jedna po drugiej, lepiej zazębiającymi się fabularnie, ale też formułę „od zera do bohatera”. Basim na początku ma być niewyróżniającym się z tłumu cywilem, złodziejem, który nieznanym jeszcze zrządzeniem losu zwróci na siebie uwagę członków bractwa i trafi w jego szeregi. Gra zaprezentuje całą karierę Araba w zakonie skrytobójców, od ucznia do wielkiego mistrza, więc zapewne fabuła zostanie mocno rozciągnięta w czasie. Nietrudno przewidzieć, że szykuje się powrót do znanych z wcześniejszych tytułów sekwencji, czyli modelu całkowicie porzuconego w ostatniej trylogii.
Powrót tego, co było, zauważymy także na mapie, gdyż wszystko wskazuje na to, że zamiast ogromnego otwartego świata Mirage zaoferuje do eksploracji jedno duże miasto. W nowej grze Bagdad będzie miejscówką stosunkową młodą, bo istniejącą dopiero od 99 lat, ale już bardzo znaczącą w regionie. Dzisiejsza stolica Iraku również kilkakrotnie bywała w tamtych czasach stolicą, tyle że kalifatu abbasydzkiego. Wiemy już, że losy Basima będziemy śledzić od roku 861, a więc tuż przed kolejnym przeniesieniem ośrodka władzy z Samarry do Bagdadu. Wstąpienie bohatera do zakonu zbiegnie się zatem ze złotą erą w historii tego miasta i wczesne materiały wskazują, że odczujemy to podczas gry, podziwiając ogromny przepych w bogatszych dzielnicach metropolii.
Deweloperzy podkreślają, że stworzenie wirtualnego Bagdadu nie było prostą sprawą. Tradycyjnie już musieli mocno kombinować, bo miasto zostało kompletnie zniszczone w drugiej połowie XIII wieku przez Mongołów. W odtworzeniu charakterystycznej zabudowy stolicy kalifatu z pewnością pomogły zachowane materiały, ale i tak nie obeszło bez różnych zapożyczeń. Twórcy gry Assassin’s Creed: Mirage wzorowali się m.in. na dobrze zachowanych zabytkach w Samarrze, która dziś również znajduje się w administracyjnych granicach Iraku. Przez pewien czas Samarra pełniła nawet funkcję siedziby kalifatu, ale kiedy stolicę ponownie przeniesiono do Bagdadu w 892 roku, miasto wyraźnie podupadło.
Choć główną areną działań Basima będzie wspomniane miasto, nie oznacza to, że w grze nie pojawią się tereny je otaczające. Z pewnością otrzymamy też w jakiejś formie możliwość podróżowania między lokacjami, na wzór tej z „jedynki” lub „dwójki”, bo jest już potwierdzone, że w Mirage’u odwiedzimy też twierdzę Alamut, znajdującą się około 660 kilometrów w linii prostej od Bagdadu. Lokacja ta wystąpi w serii Assassin’s Creed po raz pierwszy, co z pewnością można uznać za spore wydarzenie.
To tam w rzeczywistości siedzibę mieli nizaryccy izmailici, którzy zwani byli potocznie... asasynami. Zarówno twierdzy, jak i rezydującej w niej sekcie Vladimir Bartol poświęcił w 1938 roku powieść zatytułowaną Alamut i to właśnie ona była głównym źródłem inspiracji dla Patrice’a Desilets podczas prac nad pierwszą grą z 2007 roku. Dość powiedzieć, że z książki tej zaczerpnięto doskonale znane fanom hasło: „Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone”. Znów mamy więc tutaj interesujące odwołanie do korzeni serii i nie ukrywam, że wiążę z nim spore nadzieje.
Deweloperzy podkreślili, iż w Mirage’u większy nacisk położony zostanie na działania w ukryciu, co będzie miłą odmianą po nastawionych na rąbankę Odyssey i Valhalli. Z racji tego, że będziemy operować głównie w dużym mieście, być może zmodyfikowany zostanie także parkour. Możliwość włażenia wszędzie była dla mnie jedną z największych bolączek już w Origins, bo decyzja ta całkowicie wyeliminowała konieczność kombinowania podczas wspinaczki i dlatego chciałbym powrotu ograniczeń z nią związanych. Wiadomo też, że w grze Basimowi na pewno będzie towarzyszyć orzeł, co jest już od dawna normą. Różnica polegać ma na tym, że tym razem pojawią się łucznicy zdolni naszego towarzysza zestrzelić. Brzmi ciekawie, choć zakładam, że i tak nie będzie to jakąś wielką przeszkodą podczas gry.
Dużo obiecuję sobie też po samym Basimie, który w serii nie jest oczywiście postacią nową, bo dość mocno zaznaczył już swoją obecność w fabule gry Assassin’s Creed: Valhalla. Z racji odgrywanej tam roli (był głównym antagonistą) nie jest to bohater specjalnie lubiany przez społeczność, ale to może się zmienić właśnie w Mirage’u, gdy prześledzimy całą jego drogę od złodzieja do skrytobójcy. Na tę chwilę wydaje się, że charakterem Basim będzie bardziej przypominać Altaira ibn-La'Ahada niż Ezia Auditore, ale są to luźne przypuszczenia, nie poparte żadnymi dowodami. Wiadomo natomiast, że przyszłego mentora zakonu będą trapić jakieś koszmarne wizje (jest to nawet zaznaczone w udostępnionym zwiastunie), jednak na szczegóły musimy poczekać do momentu, w którym Ubisoft zdecyduje się udzielić więcej informacji na temat Mirage’u.
Bo na razie, powiedzmy to sobie szczerze, deweloperzy zdradzili bardzo niewiele. Owszem, znany jest zarówno setting, jak i bohater gry, w miarę wyraźnie nakreślono też to, w jakim ten produkt zmierza kierunku, ale wciąż nie ujrzeliśmy choćby fragmentu rozgrywki. Jest to dość zaskakujące, o ile liczymy na rychłą premierę tej odsłony serii, która według plotek mogłaby nastąpić już wiosną 2023 roku. Mam wrażenie, że na wizytę w Bagdadzie poczekamy znacznie dłużej i gra zostanie wydana dopiero jesienią, co tłumaczyłoby zarówno brak gameplayu, jak i niezbyt pokaźną dawkę informacji. Tak naprawdę ogólny obraz tego tytułu rysuje się za sprawą wspomnianych już przecieków, które w jakiejś części zostały na pokazie Ubisoftu potwierdzone. Tylko w części, bo żaden z deweloperów nie powiedział jeszcze wprost, że Mirage będzie pozbawiony znanych z ostatniej trylogii elementów RPG, czyli systemu rozwoju postaci w oparciu o poziomy doświadczenia i skille, a także możliwości wyboru kwestii dialogowych. Osobiście jestem przekonany, że tak właśnie się stanie, ale na prezentacji dla dziennikarzy w ogóle nie poruszono tej kwestii.
Sama gra, przynajmniej na papierze, prezentuje się na razie rewelacyjnie. Wykonanie kroku wstecz może tej serii bardzo pomóc, bo choć opinie fanów o ostatniej trylogii są w większości pozytywne, to jednak słychać głosy, że obecna formuła okazała się na dłuższą metę męcząca. Winę za to ponosi sam Ubisoft, który ewidentnie przesadził z rozmachem już w Odyssey, a w Valhalli przeszedł samego siebie. Z jednej strony powinniśmy się cieszyć, że jeden produkt był tak mocno wspierany po premierze zarówno darmową, jak i płatną zawartością, ale często słychać głosy, że ostatecznie nie wyszło to nordyckiej odsłonie cyklu na dobre. Wypada mi się tylko z tymi utyskiwaniami zgodzić, bo sam jestem podobnego zdania. Gra mniejsza, bardziej skondensowana i mocniej skupiająca się na fabule byłaby miłą odmianą od tych olbrzymów i wszystko wskazuje na to, że Mirage taką grą właśnie będzie.
Wyprawa do Bagdadu na pewno nastąpi w 2023 roku, kiedy konkretnie – jeszcze nie wiadomo. Pewne jest z kolei to, że nie będzie ona w pełni next-genowa. Choć „nowym” konsolom stukną w tym roku dwa lata, starsze platformy (PlayStation 4, Xbox One) również otrzymają dedykowane im edycje. Poszkodowani, podobnie jak w przypadku Valhalli, będą wyłącznie użytkownicy Steama. Na pecetach Mirage zagości na Epicu, w sklepie Ubisoftu i w serwisie Amazon Luna. Posunięcie dziwne, ale najwyraźniej się opłaca.