Zrobił to czy nie? Andy Serkis udziela jednoznacznej odpowiedzi o losie Kino Loya
Jaki los spotkał Kino Loya w końcówce pierwszego sezonu serialu Andor? Odpowiedzi na to pytane udzielił odtwórca roli, Andy Serkis. Uwaga, treść zawiera spoilery.
Uwaga, poniższy tekst zawiera spoilery zdradzające fabułę serialu Gwiezdne wojny: Andor.
Mimo że aktor Andy Serkis zadebiutował w serialu Andor stosunkowo późno, portretowana przez niego postać Kino Loya okazała się jednym z jaśniejszych punktów produkcji Lucasfilm. Niestety uwielbiany przez fanów bohater po raz ostatni pojawił się w 10. odcinku, w którym miała miejsce ucieczka bohaterów z więzienia na Narkinie 5. Podczas gdy wszyscy wskakiwali do wody, niepotrafiący pływać Kino został na platformie.
Czy bohater skoczył? A może został schwytany przez strażników? Takie pytania zaczęły krążyć w sieci krótko po premierze wspomnianego epizodu. Do tej pory próżno było szukać konkretnych wskazówek na temat losu, jaki spotkał Loya. Na szczęście z odpowiedzią przyszedł sam Andy Serkis.
W niedawnym wywiadzie dla magazynu Empire (via The Direct) aktor dał do zrozumienia, że Kino Loy nie zdecydował się na skok do wody i pozostał na platformie.
Powiedzmy, że Narkin 5 to bardzo samotne miejsce bez innych ludzi – podpowiedział.
Nieco wcześniej w rozmowie z dziennikarzami ET Online gwiazdor zdradził, że skok do wody oznaczałby śmierć bohatera.
Gdyby skoczył, to byłby koniec jego historii... Ale nie, on żyje i opracowuje swój następny ruch – wyznał Serkis.
Przypomnijmy, że w ubiegłym miesiącu Disney oficjalnie potwierdził, że Andy Serkis powróci w 2. sezonie Andora. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać premiery kolejnych odcinków popularnej produkcji. Te najprawdopodobniej zadebiutują na platformie Disney+ dopiero pod koniec 2024 roku.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!