2 lata po spektakularnej porażce The Marvels reżyserka jednej z największych klap box office w historii MCU za niepo...
To by się akurat zgadzało, bo Disney jest znany z wpierdzielania się w wizję artystyczną filmowców i prób sprawowania ścisłej kontroli nad projektem, co zazwyczaj osiąga efekt odwrotny do zamierzonego.
Jon Favreau ponoć był bliski porzucenia Mandaloriania, bo miał dosyć Kathleen Kennedy narzucającej mu zmiany w scenariuszu (to ona ma być rzekomo odpowiedzialna za powrót Grogu, bo po jego odejściu, sprzedaż zabawek spadła...). Wiadomo, że dla nich to jest po prostu biznes i muszą dbać o swoje interesy, ale posuwają się zbyt daleko i przez to, paradoksalnie, sami sobie szkodzą.
Woke film, kierowany do miłośników woke, obejrzeli miłośnicy woke. A, że miłośnicy woke to niewielki % społeczeństwa, więc film zarobił tyle, a nie inaczej. Przy następnym filmie woke, na pewno będzie inaczej... ;)
Woke nie ma wpływu na wyniki finansowe, ani pozytywnego, ani negatywnego. Poza tym co jest woke w tym filmie? Kobiety?
Wytłumaczenie jest dużo prostsze, film był słaby, bo został kiepsko napisany, a ty szukasz związków przyczynowo-skutkowych tam, gdzie ich zwyczajnie nie ma. Elementy progresywne w dosłownie KAŻDYM dziele kultury - grze, filmie czy książce - są tak dobre (lub tak złe), jak dobra (lub zła) jest cała warstwa pisarska danego dzieła. Innymi słowy, jeżeli do napisania scenariusza zatrudnisz kogoś, kto ma do tego smykałkę i zna się na swojej robocie, to dostaniesz materiał na dobry film czy grę, bez względu na to, czy będzie to opowieść o ratowaniu świata przed inwazją z kosmosu, czy zmagania niebinarnego małżeństwa z robotniczej dzielnicy Wientian z uzależnieniem od mediów społecznościowych. Za każdym razem jest tak, że albo całość jest napisana dobrze (np. Baldurs Gate 3), albo leży (Veilguard). Nigdy natomiast nie występuje sytuacja, że wszystko jest dobre, tylko wątki progresywne słabe, albo odwrotnie, wątki progresywne są poprowadzone bardzo dobrze, ale reszta już nie. Jeżeli ktoś umie pisać, to napisze cokolwiek zechcesz. Jeżeli nie umie, to nie będzie w stanie napisać niczego i wszystko spartoli. Nawet więc gdyby Marvels było filmem o białych, spoconych hetero koksach świecących klatą i łysą glacą (tak jak lubicie), to z takimi scenarzystami nadal nic dobrego by z tego nie wyszło. Kwestia obsadzenia kobiet w rolach głównych, ani ich ilości, nie ma tu nic do rzeczy.
Takie filmy to taśmowo robiona papka z poprawnością polityczną to niedziwne że ponoszą porażkę za porażką.
To wcale nie wina Feministek, Ona/Ono i innych przebierańców. To wina firmy. Tak!
„niewystarczający nadzór ze strony producentów wykonawczych”
A ja myślę, że zbyt duży nadzór jest niedobry.
A co tu nadzorować jak to wykracza poza wszelkie granice dobrego gustu, stylu, zachowania, kultury, poszanowania drugiej osoby... Masz pokaż co potrafisz... Dobrze robią.
Kupiłem Disneya żeby obejrzeć te filmy (brakuje obecnie Spidermana ?). Załuję zmarnowanego czasu a i tak i to było na przewijaniu. Lepiej jakby się skupiali na samych Avengers i robili konkretne filmy gdzie postacie poboczne mają swoje 5 min i starczy. Jedynie poziom trzymały Kapitan Ameryka,Thor,Iron Man oraz serial Loki. Strażników pomijam bo tam jest wielu bohaterów. Na siłe tasiemce stworzone żeby maks wydoić z IP. Mnie się i tak nie klei postać Kapitan Marvel - mogła spokojnie Thanosa rozwalić i większość złoli na Ziemi - niezrozumiałe wprowadzenie najsilniejszej postaci. Jeszcze jakby biegała za Kangiem po wymiarach - to ok.
Bidulka obudziła się z ręką w hollywoodzkim nocniku. Fabryka Snów jest w fazie depresji w cyklu koniunkturalnym - mamy wysyp chałtur z powodu konkurencji gier video (w poprzednim cyklu depresję wywołała konkurencja telewizji, ale wtedy Hollywood uratowało kino Nowej Fali). Jeśli Nia chce łączyć wolność artystyczną z wymarzonym budżetem to musi albo przeczekać trudny okres (choć jako Afroamerykanka będzie laleczką producentów dla udawania progresywności), albo ocalić artystyczną duszę wracając do kina niezależnego