Persona 5: The Royal
Liczyłem na remake wzbogacony o nową zawartość, ale poprawa warstwy wizualnej i tak jest ... góra przyzwoita (bazując na dostępnych informacjach). Jeśli będzie pre-order to możliwe, że po raz pierwszy się skuszę. Podstawka zapewniła mi ponad 90 godzin świetnej zabawy. Póki co nie widziałem takiej informacji (w sumie jeszcze bardzo wcześnie), ale byłoby miło, gdyby gra pozwoliła wykorzystać zapis z podstawki i zacząć od razu NG+, zamiast rozwijać postać całkiem od nowa. Zapewne nowy semestr, postać, itp. wprowadzają sporo komplikacji, ale wątpię by było to niemożliwe do wykonania.
To będzie to samo co w zwykłej Personie 5 i dodatkowa zawartość? Czy coś totalnie innego? Bo nie wiem czy kupić teraz Persone 5 a w przyszłym roku Persone 5 Royal czy czekać i kupić tylko Royal w przyszłym roku.
Czy to oznacza, że gracze muszą za to zapłacić jeszcze raz, nawet jak mają już Persona 5 na PS4? To bez sensu. Niech to udostępnią w formie DLC za niższa cena, a nie pełna cena za podstawa i dodatkowe zawartości.
@Oziem -> Po co remake, kiedy ta gra przecież nie jest aż tak stara i ma taki styl graficzny?
Nikomu nie przeszkadzało jak P4G wyszło za pełną cenę. W dodatku tylko na Vitę. Nie przeszkadzał również fakt wydania dwóch kolejnych edycji P3, jedna na PSP z dwoma protago, druga na PS2 z rozszerzoną zawartością. Fakt, ze FES miał drugą płytę z bonusami nie zmienia faktu, ze grę musiałeś kupić ponownie.
Nie udostępnią jako DLC, to jest Atlus. Wolę taki deal niż p2w w nowych grach.
Czyli muszę wstrzymać od zakupu Persona 5: Ultimate Edition za 99 zł w czasie promocji i wolę poczekać na ostateczna wersja The Royal. Nie jestem bogaty i nie widzę sensu jest wydać dwa razy więcej.
Dziękuję za odpowiedź.
skąd takie info? Nie będzie można kontynuować gry na starych savach? Przeszedłem grę i chętnie ograłbym nowy content ale zupełnie nie chce mi się przechodził całej gry od nowa, pierwsze podejście zajęlo mi jakoś 100h, przecież to pojebane kazać graczom przechodzić znowu to samo dla nowego contentu.
3 tygodnie temu Atlus wydał oświadczenie, że w Royal nie będzie możliwości wczytania stanu zapisu z piątki i kontynuowania gry z social linkami/statami/itp. Za zapis z piątki otrzymamy jedynie kilka bonusów w postaci kilku itemków i 50.000 yenów. Argumentują to faktem, że Royal jest pełne nowego contentu (xD).
https://altema.jp/persona5r/hikitsugi#01 - wrzuć w byle jaki translator
Ja tam mam już uszykowaną kwotę na Phantom Thieves Edition (aka kolekcjonerka). Wiem, że będzie warto. Ten artbook i steelbook są po prostu prześliczne.
Jak myślicie, czy techland wyda ją w pudełkach po tym jak zrezygnowali z wydawania pudełkowych wersji third-party?
Osobiście jestem zniesmaczony gdy widzę polskie pudełka.
Szczególnie jeśli są to pudełka, które zawierają polską wersję (z której nigdy nie skorzystam) i na pół okładki jest napis POLSKA WERSJA.
Już wolę dopłacić kilka złotówek i kupić z amazonu niż patrzeć na takie okładki.
Czy dobrze rozumiem? To będzie ta sama historia od początku tylko z nową postacią i niewielkimi zmianami? Ja myślałem że to jakiś spin-off, poboczna historia jakaś.
Czemu nagle by miały być?
Jak jest tylko po japońsku i angielsku i nie ma gry nawet w bardziej znanych językach typu niemiecki francuski więc czemu się spodziewasz że będzie po polsku?
Zresztą aż strach myśleć co by zrobili podczas tłumaczenia.
Dokładnie. Patrząc na to co robią polscy wydawcy mangi z mangami, to nic tylko dziękować, że większość japońskich gier nie jest tłumaczona, bo byłoby o wiele gorzej niż nawet w przypadku zachodnich wydań gier Nintendo.
PS. Są głosy do wyboru tylko (oryginalne japońskie i gównodub), napisów nie ustawisz japońskich.
Zgadzam się z wyjątkiem tego że twierdzisz dubbing jest gównem... Samo tłumaczenie ma rzeczywiście zmienną jakość ale dubbing jest akurat świetny i dorównujący trójce i czwórce.
A jak twierdzisz inaczej to najwidoczniej nie słyszałeś horrorów typu chaos wars i calling.
Dla mnie każdy dubbing jest gównem. Nie ważne jak jest odegrany, jest to tak głęboka ingerencja w każde dzieło, że nie wystarczy tutaj miejsca, żebym był w stanie opisać jaka jest to destrukcja.
A w przypadku Persony 5 to już w ogóle nie ma o czym gadać, bo w oryginalnej obsadzie występują sami najlepsi aktorzy głosowi obecnych czasów. A oryginalna ekipa aktorów głosowych jest zawsze starannie dobierana przez twórców, więc brzmi, odgrywa swoje role i wpasowuje się w konkretne typy osobowości zawsze tak jak sobie twórcy to wyobrazili.
Zresztą... mówimy o grze, której miejsce akcji to stolica Japonii a bohaterami są japońscy uczniowie szkoły średniej.
Dubbing to w zasadzie całkowita zmiana bohaterów i ich osobowości.
Ktoś kiedyś na pewnym forum dał dobre porównanie - jak idzie się na koncert, to wybiera się koncert oryginalnego zespołu, nie cover bandu w tanim barze.
Akurat samo tłumaczenie Persony 5 jest jednym z lepszych jakie widziałem. Niestety 95% japońskich gier jest traktowana okropnie (głównie przez Amerykanów i ich ignorancję).
I tak, nie słyszałem tych dubbingów, o których wspominasz, bo nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby ogrywać jakąkolwiek grę (bądź oglądać coś) w innym języku niż zostało oryginalnie coś nagrane.
Ludzie co oceniają tą grę negatywnie bo "remake" i czemu to oni mają kupować 2 razy "tą samą grę" powinni mieć zablokowaną możliwość wystawiania ocen...
Persona 5 Royal to nie jest Persona 5 z dodatkami. Dostajemy prawie całkowicie nową fabułę, nowe postacie, nowe ost, cały dodatkowy semestr (w poprzedniej części były 3, tutaj będą 4), całkowicie nowe miasto, od groma nowych przedmiotów i mechanik w walce, zmian w balansie oraz całkowicie nowy sposób rozgrywki (widoczny na zwiastunach). Jest tego oczywiście o wiele więcej, ale to są te największe zmiany.
Tak więc przed daniem negatywnej opinii polecam się poszukać przynajmniej te 5/10 minut informacji o grze, którą chcecie oceniać ??
W poprzednich odsłonach były 2 semestry, tutaj dostajesz wypełnienie między grudniem a lutym.
Nie "całkowicie nowa fabuła" a ósmy pałac. Całe 3 nowe postaci, nie miasto a dzielnicę.
Chyba największą nowością paradoksalnie jest system cech demonów- które umożliwiają jeszcze większe ułatwianie gry poprzez np. spamowanie instant killami za darmo.
Prawda jest taka, że to jest persona 5 z dodatkiem, nie remake ani zupełnie nowa gra. 90% czasu spędzisz na przechodzeniu podstawki ponownie.
Ludzie co oceniają tą grę negatywnie bo "remake" i czemu to oni mają kupować 2 razy "tą samą grę" powinni mieć zablokowaną możliwość wystawiania ocen...
Persona 5 Royal to nie jest Persona 5 z dodatkami. Dostajemy prawie całkowicie nową fabułę, nowe postacie, nowe ost, cały dodatkowy semestr (w poprzedniej części były 3, tutaj będą 4), całkowicie nowe miasto, od groma nowych przedmiotów i mechanik w walce, zmian w balansie oraz całkowicie nowy sposób rozgrywki (widoczny na zwiastunach). Jest tego oczywiście o wiele więcej, ale to są te największe zmiany.
Tak więc przed daniem negatywnej opinii polecam się poszukać przynajmniej te 5/10 minut informacji o grze, którą chcecie oceniać ??
Znowu ta sama sytuacja ...
ludzie (gracze PC) będą podawali z tyłka argument, że to niby "remake" i dlatego niby polecą noty 0 i 1 (nie, że to exclusive, nie, nie) tymczasem od samych recenzentów gra ma najwyższą ocenę ze wszystkich gier roku 2020.
Co za różnica czy to remake, remaster, dlc, dodatek, czy co innego. Efekt końcowy najwyraźniej jest lepszy niż wszyscy się spodziewali. To już jutro <3
Oj ci źli gracze PC, zawsze polują na takie perełki, jak dobrze, że jesteś ty dzielny obrońco :)
No jak to tak ze graczom moze sie jakas gra nie spodobac xD skoro to ex na PS4 to powinien dostawac same 10/10, a jesli ci sie nie podoba to musisz byc nienawistnym PCtowcem, nie ma innej opcji xD
Dobrze, ze lm888 rozgryzl ten spisek! go nie oszukasz! On wie ze to PCtowcy wystawiaja zanizone oceny xD A to ze fanboje wystawiaja 10 nawet jak nie zagrali to juz problemem nie bedzie xD
Uważaj bo jajko zniesiesz.
Ja nie gram w ogóle na PC w nic poza FM, mam PS4 Pro ale wątpię by ta gra mi się spodobała. Nie każdy lubi anime, nie każdy lubi gry turowe. Nic dziwnego, że taka gra może komuś się nie podobać, znając życie to pewnie nie sprzeda się dobrze poza Japonią. Poza tym słyszałem, że to jakiś dziwny symulator randkowania połączony z jrpg.
znając życie to pewnie nie sprzeda się dobrze poza Japonią
Zaskoczę Ciebie, bo Sega liczyła na większe zarobki. Co nie znaczy, że źle się sprzedała.
jakiś dziwny symulator randkowania połączony z jrpg.
Co czyni właśnie tę grę wyjątkową.
Ale jeśli gra jest wyjątkowa to nie znaczy w ogóle, że każdemu się spodoba.
No nie. Jedni wolą pomarańcze, a drudzy pomarańcze ;)
Launch Edition już do mnie dotarła. Muszę teraz czekać do jutra na aktywację kodu.
O jaki kod chodzi? Moja jest w doręczeniu, do 13 powinien kurier przyjechać.
Jazdaaaaaa!
Są moje cudowności <3 to teraz czas oczekiwania na gre generacji mam zapełniony przez Persone. Do 29 maja powinno się dużo mniej dluzyc :)
Miałem włączyć tylko na chwilę bo chce najpierw skończyć Fist of the North Star od tworcow Yakuzy. No juz dwie godziny próbuje wyłączyć. Chyba się już poddam i przejdę całość :D
Niby co jest tą grą generacji? TLoU? Nie rób pan sobie żartów :)
Szkoda ze skończyłem podstawową persone 5 tydzień temu bez wiedzy że wychodzi Royal :/. Miałem ta grę w pamięci i skusiłem się jak była na promocji w ps store. Szkoda ze nie ma możliwości grania na save z podstawki bo jednak nie jest to gra na jeden dzień tylko 100h I przechodzić to samo dla dodatkowego semestru jakoś mi się nie uśmiecha.
Royal to nie tylko jeden semester więcej. Co prawda podstawową wersję ukończyłem z 2 lata temu (i to na PS3), ale widzę tutaj sporo zmian. Dużo subtelnych, ale miłych. Polecam wrócić do tego tytułu po roku. Ustawiając oczywiście oryginalne głosy, nie gównodub.
jakie zmiany masz na myśli? Ogólnie juz chicałem zamwaiać ale obejrzałem jakieś 2-3h walkthrough i zmian nie widzę za wiele. Jasne, jest co jakiś czas jakąś dodatkowa cutscenka (bo i nowa postać), możesz pograć w karty i jakieś inne pierdoły... Widzę też lekko odświeżony interfejs. Walka się nie zmieniła (może czegoś nie zauważłem), opiera się wciaż na dosłownie tej samej mechanice, fabuła dokładnie ta sama, mechanika rozgrywki też. Brak zmian w ogólnej rozgrywce, wciąż te same postacie, te same dialogi, ten sam grind, maxujesz te same punkty w dokładnie ten sam sposób.
Przynajmniej na tyle na ile widziałem po walkthrough. Troche mało jak na ponad 200zł ceny i konieczność przechodzenia tego samego jeszcze raz, szczególnie że jak kolega zauważył to jednak ponad 100h. Nie widzę powodów dla których Royal nie mógł się pojawić jako płatne rozszerzenie do podstawowej wersji gry i zaoferować możliwość dalszej gry od poprzedniego sejwa.
Pierwsze 2-3h to praktycznie czytanie dialogów i nic więcej. Jestem po 6h i kilka miłych zmian już za mną. Nowe potwory, nowy sprzęt, nowe mechaniki ;)
Persona nigdy nie miała płatnych dlc z nowym contentem, więc żadnego zdziwienia nie powinno być dla fana serii. Oczywiście nie mówię tu o pakietach person za $5.
No i gra nie jest na 100h, a tak na 80-90. Howlongtobeat podaje że zmaksowanie trwa krócej niż pierwowzór co jest dziwne.
Jak pierwszy raz ogrywałem Personę 5 to wyszło mi 120h.
Oczywiście nie pomijałem żadnych dialogów, ale z drugiej strony w zasadzie WCALE nie grindowałem i nie przesadzałem w eksploracji czy zabawie z fuzją różnych person (o achievementach nie wspominam, bo mam je kompletnie w 4 literach od zawsze). Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, żeby bez pomijania dialogów (co ogólnie jest zbyt mądre, szczególnie w jrpg) mieć poniżej 100h. A tutaj jest jednak jeden dodatkowy semestr, więc kilka kolejnych godzin jak nic.
więc odpowiedz proszę na moje pytanie, jakie nowe mechaniki? To na ile gra starcza godzin pozostawiam bez komentarza bo serio 10% w tę czy w tamtą nie jest warte dyskusji. Po prostu gra jest bardzo długa i trzeba poświęcić jej dużo czasu po raz drugi, co nie jest podyktowane nową treścią a dziwną polityką Atlus.
Nie są to jakieś nie wiadomo jakie rozbudowane mechaniki, bardziej są to smaczki. Jest hak jak w Batmanie umożliwiajacy dostanie się do niedostępnych pomieszczeń, jest nowy ficzer thieves den, nowa dzielnica z nowymi formami spędzania wolnego czasu, nowe formy person naszego zespołu, mementos został przebudowany i ma sklep, można w nim zbierać jakieś pieczątki, które odblokowują bonusy, są nowe formy wrogów, Velvet room oferuje specjalne walki z nagrodami i pogoda ma wpływ ma ewentualny boost w fuzji person (ukradli z P4 Golden). Zmian jest naprawdę sporo choć nie są one widoczne na pierwszy rzut oka.
Nie ma nic co byłoby jakimś wielkim gamechangerem, ale jak ktoś pamięta P5 to już na początku zauważy małe zmiany w postaci nowych cutscenek i dialogów. Btw Takemi od confidanta śmierci ma nowy voice acting.
Za 1 razem jak grałem miałem coś około 105 godzin, a nie splatynowalem gry, a trochę grindowałem exp i pieniądze. Howlongtobeat zatem nie ma za bardzo prawidłowych info, raczej niemożliwe jest zmaksowanie Royal w czasie krótszym niż pierwowzór.
To nie wiem, może się zestarzała albo coś, bo inaczej brzmi :P
Na pewno ma więcej kwestii dialogowych nagranych, ale aktorka jest ta sama i dokładnie tak samo odgrywa swoją rolę.
https://youtu.be/Tx8qZYkNsEA?t=3992
https://youtu.be/GM12fZ5VFmM?t=1761
No chyba, że mówisz o eng dubie, to pytań nie mam, bo osobiście nigdy bym tej gry nie sprofanował żadnym dubem.
Tu się głównie rozchodzi o to, czy planowałeś w ogóle przechodzić jeszcze raz P5 wcześniej. Dla mnie np P5 to jest 3 miejsce na moim podium gier wszech czasów. Grało mi się tak przyjemnie i wszystko było dla mnie tak dobre, że nawet bez Royal bym na pewno wrócił do tej gry. Dodatkowy content i drobne zmiany po prostu zachęcają mnie jeszcze bardziej (w zasadzie zachęciły, bo od piątku gram). I tutaj o to chodzi, a nie o zmuszanie się do przechodzenia żeby zobaczyć te zmiany. To jest po prostu fajny bonus.
Jak japońskie gry to tylko japońskie głosy. Oddałbym nerkę za jap dub w Dragon Queście XI, ale na rynek Eu/US gra po prostu go nie ma.
ale ten fajny bonus kosztuje więcej niż większość pełnoprawnych gier ;d Z tego co widzę, większość osób jarajacych sie PS5R jara się po prostu samą Personą 5 i z chęcią podejdzie do tej gry jeszcze i 10 razy zdając się nie widzieć, że za każdym razem płaci za tę samą produkcję. To znaczy, nie zrozum mnie źle, to Wasze pieniądze i czas i macie do tego pełne prawo, ale to wciąż troche nie fair. Może kiedyś wezmę w jakiejś promce i zweryfikuje moje zdanie a tymczasem zycze dobrej zabawy bo sama gra to faktycznie jedna z lepszych produkcji jakie powstały, więc powodzonka!
Persona 4 Golden miała lepszą historię, mniej przewidywalną moim zdaniem. Historia w trójce też jest dobra, ale tam mam sporo do zrobienia jeszcze. W Rojalu podobno jest jakiś mega plot twist na linii Morgana-Nowa bohaterka-nasz bohater i mam nadzieję, że naprawdę będzie to coś dobrego/lepszego niż Akechi i końcówka w piątce. Anyway są dwa nowe zakończenia i liczę, że będę się bawić jeszcze lepiej.
Większośc gier obecnie dostaje mnóstwo płatnych DLC, które nierzadko przewyższają dwukrotnie koszt podstawowej gry. Wiele z tych DLC nie wnosi absolutnie nic oprócz pojedynczych strojów bądź jednego bossa do pokonania na pewnym etapie, ewentualnie jakieś krótkiej side story.
Persona 5 i Persona 5 Royal to 2 osobne doświadczenia. Podobnie jak P4 i P4 Golden.
Zmian jest mnóstwo, z tym, że większość osób pewnie nawet ich nie zauważy, a wpływają one na rozgrywkę i ogólny odbiór.
I wiesz co, zdecydowanie wolę osobną grę niż DLC.
W takiej formie jak coś mi się nie spodoba i uznam, że jest nie warte moich pieniędzy (i przede wszystkim czasu) zawsze mogę to odsprzedać z minimalną stratą (co w tym przypadku absolutnie nie będzie miało miejsca).
I nie, to nie jest ta sama produkcja. Twórcy włożyli mnóstwo czasu na te zmiany. Sporo dialogów też zostało nagranych nowych (koszt aktorów głosowych w Japonii jest ogromny z racji tego, ze są to ludzie po szkołach kształcących dokładnie w tym kierunku, no ale dzięki temu zawsze mamy genialnie dopasowanych aktorów głosowych - w przypadku Persony 5 mówimy o totalnie gwiazdorskiej obsadzie, prawie cała śmietanka najlepszych seiyuu jest zaangażowana w tę grę https://imgur.com/JtBEH1E ), oraz sporo zostało uzupełnionych (w sekcjach gdzie były same napisy).
Tak, zgadzam się, pełna cena jest trochę zbyt wysoka, mimo wszystko wolę wydać 200zł na coś takiego, niż kupować kolejny gniot od EA czy Ubisoftu, który znudzi mnie po 30 minutach gry.
Myślę, że to kwestia wybranego poziomu trudności (przynajmniej w wersji royal, nie grałem w vanille). Ja grałem na normalu (3ci z 5ciu) i platynę wbiłem w 150h. Może jestem powolny ale starałem się wyczerpywać dialogi, próbować różnych person itd. Nie była to też moja pierwsza gra z serii, którą przeszedłem więc to nie jest kwestia tego, że musiałem się wszystkiego uczyć.
Świetna produkcja.
Gdyby takie gry się robiło zamiast kolejnych gniotów Ubisoftu albo (O mój Boże) EA to miałbym większy szacunek dla dzisiejszej branży i może bym szedł szybciej w kolejne generacje zamiast nadal siedzieć na PS2.
Oczywiście gra nie jest najlepsza ba jest najsłabszą neo personą ale kurde gdyby takie gry się robiło częściej może bym był szczęśliwszy z tego świata.
chociaż Royal ma dziwny balans między byciem na tyle innym gdzie nie wiem jakby import zapisów miałby działać ale nadal nie dodaje wystarczająco dużo żeby było to warte pełnej ceny. Dla nowicjuszy to idealna okazja by zagrać w tą wspaniałą grę ale dla tych co zagrali polecam poczekać jak spadnie cena i razem z tym zapomni się trochę o grze.
A i trzeba zignorować wyżej podaną ocena która jest zaniżona przez zazdrosnych pecetowców i debili którzy nie akceptują japońskich gier.
Logging out.
No cóż, nie licz na to, że zachodni developerzy odważyli by się zrobić grę choćby w połowie tak unikatową jak Persona 5 czy ogólnie 90% japońskich gier. Zachodni twórcy celują przede wszystkim w kompletnych casuali, którzy nie potrafią otworzyć nawet na milimetr sowich umysłów i wyobraźni i to się raczej nigdy nie zmieni.
50 godzin za mną. Drugie tyle przede mną. Jest lepiej niż było.
Nie wiem jak oni to zrobili ale ile tutaj nowosci i ile poprawili w i tak mogloby sie wydawac fantastycznej 10/10 grze :o
Caly nowy dystrykt Tokyo do zwiedzania, masa nowej muzyki, nowe minigierki, czy nawet lokacje w pałacach, nowe znajdzki, persony, czy mechaniki podczas walk z bosami. Ilosc nowych dialogow czy aktywnosic podczas powiekszania social linkow.
A nawet nie liznalem dobrze calosci i jestem raptem po drugim palacu :p
Z tymi pałacami to bym nie przesadzał. Rework jest tylko ze względu na hak, a i tak nie są to jakieś gigantyczne zmiany.
Sa na tyle fajne ze warto o nich wspomniec zwlaszcza ze wcale haka nie musieli dawac, a tak mogli zawsze dac troche wiecej palacow do eksploracji i szukania nowych znajdziek. Oczywiscie ze to na plus.
Zwlaszcza ze hak mial sie pierwotnie pojawic tylko w nowym palacu, a ze im sie chcialo przerabiac reeszte i dodawac nowe pomieszczenia do eksploracji IMO zasluguje na duzy plus.
Wiadomo ja juz chce Persone 6 ale cos czuje ze prace nad nia sa mocno zaawansowane :P bo nad samym Royal masa osob z Pteam nie pracowala.
Prace nad P6 podobno już trwają, gdzieś w jakimś magazynie Atlus się przyznał do tego, ale nie spodziewałbym się gry wcześniej niż w 2022. Prędzej jeszcze musi wyjść SMT V, które celuję na marzec 2021.
Chciałbym powrotu do klimatu z P1 lub P2 i żeby gra była po prostu bardziej mroczna bez żadnych gadających kotów i misiów :P nie żeby Morgana i Teddie byli źli, to były super role, ale no :P
Do 5 najdluzej im zeszlo z silnikiem wiec tez bym obstawial 6 okolo 2022-2023 roku bo silnik maja gotowy.
Chciałbym powrotu do klimatu z P1 lub P2 i żeby gra była po prostu bardziej mroczna bez żadnych gadających kotów i misiów
No albo chociaz do trojki, przyzywanie Person strzalem w glowe mialo swoj klimat i z tych trzech najwiekszych odslon to trojka byla najbardziej mroczna.
W trójkę grałem jakiś czas, ale zatrzymałem się w pewnym momencie w tartarusie, nawet nie pamiętam dlaczego. Skończę rojala i może wrócę do niej.
Ja wlasnie ogrywa trojke na zmiane z piatka, lgralem ja tylko raz cala, zwykla wersje na PS2. Teraz ogrywam FES. Musze powiedziec ze bawie sie wybornie i jest tak swietna ze ciezko mi wybrac ktora czesc (3, 4 czy 5) jest najlepsza. Kazda ma w sobie to cos i kazda jest na swoj sposob wyjatkowa.
Ja bym powiedział, że:
1) P4G
2) P5R
3) P3
Koniec gry. Platyna wbita, czas 120 godzin.
Czuję niesamowitą pustkę teraz, bowiem tak jak to było po przejściu P5 dwa lata temu tak samo teraz będzie mi trudno zagrać w cokolwiek innego. Mimo że fabuła w Royal nie jest jakaś super i niektóre momenty gry po prostu ssą (
spoiler start
backstory Kasumi mogłoby być lepsze, drugi boss koncowy i walka, która jest oskryptowana, nie czuć, że Maruki jest potężnym przeciwnikiem i w porównaniu z Yaldabaothem jest po prostu słaby
spoiler stop
) to i tak jest to nadal jedna z najlepszych gier ever.
Czy było warto wydać niespełna 250 złotych na zaledwie 20 godzin zupełnie nowego contentu plus masę mniejszych lub większych nowości? Tak, było warto i gorąco polecam.
spoiler start
Izanagi no Okami Picaro z Myriad Truths i odnawianiem SP/HP po każdej walce pozwala przejść grę solo na najtrudniejszym poziomie trudności.
spoiler stop
Teraz tylko czekać na SMT V, które jeśli się uda to będzie bez wątpienia grą, która wyznaczy nowe trendy.
Przecież oryginalny boss finałowy jest i był mega łatwy :)
A sama Kasumi
spoiler start
w sumie to Sumire
spoiler stop
jest świetna choćby ze względu na aktorkę głosową. Amamiya Sora jest genialna w jej roli.
Ostatni pałac był jednym z najciekawszych dla mnie :)
Bardziej chodzi mi o to, że
spoiler start
Maruki
spoiler stop
z Royal jest słabszy niż Yaldabaoth.
Pałac finałowy sam w sobie jest świetny, ale moim zdaniem zajmuje trzecie miejsce w TOP 3 pałaców. 1 jest Niijima, 2 zaś Okumura.
Zamiast wydawać rozszerzoną wersję gry, która i tak ma już dużo contentu, mogliby się zająć remasterem pierwszych części. Wersje na PSP to za mało.
Przeszedłem podstawową P5 i jakoś mnie nie ciągnie do Royal. Po prostu cena jest zbyt wysoka, za kilka godzin nowej zawartości nie chce mi się wydawać tyle samo pieniędzy jak za nową, pełnoprawną grę AAA. I potem przechodzić w 70% tą samą grę.
Dobrzy ludzie, przychodzę do Was po poradę. Z racji wyprzedaży na PS Storze, Persona 5 kosztuje ok 70zł. Czy mogę kupić tą starszą wersję i i tak będę się dobrze bawił, czy lepiej wydać te dwie stówki więcej i kupić Royal? Dylematy dylematy... Z góry dzięki za doradzenie ;-)
Dopłacić. Zmiany w Royal są genialne i znacznie uprzyjemniają rozgrywkę.
To zalezy jak nie grywasz w japonszczyzne i nie jestes pewien tej gry to lepiej kupic taniej.
Ja tak to widze ze swojej perspektywy, kiedys sie przejechałem na Yakuzie, ktora byla dla mnie strasznie nudna, ale mialem wersje pudelkowa i udalo mi sie ja w miare fajnie cenowo sprzedac wiec nie wiele stracilem
lepiej kupic taniej
W tym przypadku lepiej dopłacić, bo jak mu się spodoba to zapłaci 70 zł więcej. Royal nie ma w postaci aktualizacji do podstawki. A jak się nie spodoba to zawsze znajdzie kogoś i sprzeda.
Uff skończyłem.
Persona 5 była grą wybitną i bez zawahania wystawiłem jej 10/10, Royal jest gra jeszcze lepszą ale już nie da się wystawić wyższej oceny, jak dla mnie jest to gra generacji. Pomimo spędzenia przy niej niemal 150 godzin czuję niedosyt, ciężko było się żegnać z przyjaciółmi z którymi spędziło się rok w Tokio. Gra ma oczywiście swoje wady, ale czy istnieje gra pod każdym względem idealnia? Nie. Persona 5 Royal jest jednakże grą która ten ideał ma w zasięgu wzroku.
Ale co ma być? Fani dają 8-10, antyfani 0.
Normictwo zaczęło oceniać. Ewentualnie PCMASTERRACE z bólem 4 liter, że kolejna genialna gra nie została wypuczona na PeCe.
może jednak nie wszystkim się podobało na tyle, żeby 3 razy przechodzić tę samą grę.
Może dlatego, że Atlus chce sprzedać drugi raz to samo za 2x większą cenę zamiast wrzucić to jako dodatek za 1/3 ceny? To jest plucie na tych, co kupili P5 i teraz muszą zapłacić znowu.
4 własnie świeżo skończona. 5 poszła z miesiąc temu. Czekam na jakiś remake starszych części, oj czekam..
Wersja na PC i Xbox ma być dziś zapowiedziana na Xbox & Bethesda Showcase
Nie ma być, a podobno będzie.
Gra od której zaczałem przygode z seria. Produkcja w która po prostu trzeba zagrać. Najlepsza rekomendacja bedzie moja żona ktora nie cierpi gier jRPG oraz grindu, a jednak nie mogła się oderwać od Persony 5, ba nawet nadrobiła 3 i 4 część(Persona 3 i 4 stały się jej top 1). Świetna fabuła, wybitna muzyka i stylistyka, przyjemny system walki, a dodatkowo wszystko to wymieszane z nawiazaniami do ludzkiej psychiki.
O warstwie audiowizualnej mogę jedynie napisać 11/10 ponieważ po tym względem miałem absolutny opad szczeki :)
Dlaczego więc "tylko" 9? Cóż mimo całego zachwytu to pod kilkoma względami jest to niestety krok w tył względem poprzedniczek. Przegadane dialogi oraz dużo płytsze i słabo rozwijajace się postacie(oczywiscie wszystko wzgledem poprzenich odslon), reszta to czysta poezja :)
Coś was mocno pokopało prądem zanim usieliście do oceny. Odstajecie od rynku i ogólnej opinii na tyle, że widać że wasza osobista opinia przebija jakikolwiek poziom profesjonalizmu który powinniście mieć. To tylko pokazuje że nie warto się kierować waszą opinią
Przecież Gol nawet nie recenzował P5R.
Gra chodzi świetnie, ale niestety tekstury są bardzo kiepskiej jakości. Widać, że to gra która działała na PS3. Nowe dodatki bardzo fajne. Myślałem, że będę się nudził bo już przeszedłem podstawkę, ale tak nie jest. Jedyna wada, to mogli podrasować grafikę, ale cóż nie można mieć wszystkiego.
No ma rację. Popatrz na ocenę tutaj a na oceny na całym świecie. IGN 10/10 Steam 10/10 Metacritic 95% a na gry online 6.4
Coś jest nie tak z systemem ocen tutaj.
Dobra, ale o co tu chodzi z systemem sejwów? Tę grę można zapisywać tylko raz na 3 godziny? Nie ma tu nawet autosejwów??
Grałem w ciągu dnia z doskoku po paręnaście minut czekając aż pojawi się ikona zapisu, ale czekałem tak długo aż w końcu gra się zawiesiła i straciłem postęp z całego dnia.
Swoją drogą, czy ta gra się rozkręca po jakimś czasie czy wygląda mniej więcej tak samo co pierwsze godziny? Bo byłem pełny nadziei czytając opinie o "grze generacji", ale póki co jakoś mnie nie porwało. Trzeba się mocno jarać japońszczyzną żeby docenić Personę?
Grę można zapisać na koniec każdego "dnia" w grze. I rozkręca się po około dwóch godzinach, ale mniej więcej jest taka jak wstęp.
Gra, chyba rozkręca się po jakiś 8-10 h, wcześniej są prawie sama dialogi. Zapisywanie jest faktycznie irytujące, sytuację ratuje w moim przypadku Quick resume na xboxie, więc mogę wyłączyć grę beż seva. Jestem obecnie na walce z 1 bosem, zobaczymy co dalej będzie. Mimo, że nie raz czułem się znużony biegając po zamku, to już dawno nie miałem gry, która potrafiły by mnie na tak długo przyciągnąć do ekranu.
Na początku, rzeczywiście nie ma częstych save'ów. Dość szybko jednak dojdziesz do miejsca w którym możesz zapisywać stan gry co chwilę. Tylko w pałacach musisz dojść do pewnego punktu w którym możesz zapisać. Śmierć = od save'a, większość mini-bossów jak i bossów ma opcję restartu walki, więc raczej rzadko się powtarza segment z powodu śmierci.
Persona 5 Royal to najlepsze jRPG od czasu Chrono trigger 1995 i Final Fantasy VII 1997.
Ma wyjątkową historię, zabawną rozgrywkę, niesamowite żywe postacie pełne osobowości i cudowną muzykę.
Persona 5 jest jedną z najbardziej ekspansywnych i prowokujących do myślenia gier w jakie kiedykolwiek grałem. Porównałbym ją nawet pod tym względem do głębokich arcydzieł RPG Ultima IV 1985, Ultima V 1988, Ultima VI 1990, Ultima VII 1992, Planescape Torment 1999, Deus Ex 2000 itd.
Gra, która zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.
Polecam gorąco, ale uważaj jednak przyjacielu/przyjaciółko, bo zanim obejrzysz się ta gra zabierze ci z życia 100+ godzin :)
Niestety, ale muszę się z Tobą nie zgodzić. Nie nazwę nigdy Persony 5 arcydziełem. Grałem w podstawową wersję, a nie Royal, ale raczej jakiś gruntownych zmian tam nie było (o nowych postaciach, semestrze nie zamierzam mówić bo ich zwyczajnie nie znam) dlatego:
Ma wyjątkową historię, [...] niesamowite żywe postacie pełne osobowości
Fabuła jest w porządku, ale jak dla mnie nie jakaś wyjątkowa. Persona 2 bije ją na głowę. Postacie to w większości klisze anime, a żeby jakkolwiek się rozwinęły musimy z nimi spędzać czas w pobocznych aktywnościach, które są jedyną sensowną rzeczą jaką możemy robić, bo dają skille(może w Royal się coś z tym zmieniło) Poza tym czasem denerwowały mnie rzeczy z nimi związane, np:
spoiler start
Ann nie chce, by ludzie patrzyli na jej ciało, dlatego w grze mamy pełno momentów, gdzie ludzie ją seksualizują (Yusuke chcący malować ją nago, scena w promie na basenie)
spoiler stop
spoiler start
W szkole jest gruba imba, gdyż nauczyciel publicznie się przyznał do wykorzystywania i znęcania się nad uczniami. Nasza wychowawczyni nie widzi więc żadnego problemu by niedługo potem można mieć opcję romansowania z jej uczniem.
spoiler stop
zabawną rozgrywkę
Tu się akurat zgodzę. Persona 5 ma bardzo dobry gameplay i przede wszystkim jest on bardzo przystępny dla kogoś kto dopiero się zaznajamia z gatunkiem. Jak bardzo wielbię dwójkę, tak ona ma tragiczny gameplay (nawet żmudny Mementos z podstawowej P5 jest lepszy). Także tak, Persona 5 ma najlepszy gameplay z całego cyklu Persona (ale takie gry z uniwersum jak SMTIV mają gameplay jeszcze lepszy)
cudowną muzykę.
I tu też pełna zgoda. W podstawce byłem oczarowany niektórymi trackami. Wydaje mi się, jednak, że Meguro trochę się zachłysnął jej sukcesem i nowe utwory dla Royal i Strikers są szyte no nie wiem.. na jedną modłę, są takie same.
I ja broń Boże nie mówię, że P5 to zła gra. Jak dla mnie to najlepsza możliwa opcja dla zapoznania się z gatunkiem jRPG. Ja sam zawdzięczam jej wprowadzenie mnie do całego uniwersum Megaten. Nie wspomniałeś o fantastycznej stylistyce, te wszystkie menusy itp. to majstersztyk. Aż chce się oglądać te przejścia podczas nawigowania menusów. Design(wizualny) postaci, czy dungeony są świetne.
Wiem, że moja opinia może nie mieć wysokiej wartości bo grałem tylko w podstawową wersję. Dlatego nie zamierzam wystawiać tu żadnej noty. Chciałem się tylko podzielić swoimi przemyśleniami. Może ja po prostu nie rozumiem tej gry. Może jak kiedyś mnie najdzie ochota na Royal to mi się zmieni zdanie. c:
Pozdro.
Persona 5 jest przystępna i dobra dla kogoś na start z zapoznaniem się z jRPG.
Musisz jednak wziąć pod uwagę pewną kluczową kwestię, gdy mowa o arcydziełach czyli głównie sztuce przełomowej.
Przełomowe gry to głównie domena tych z lat 1962-2007. A zwłaszcza wyjątkowa jest pod tym względem cała dekada lat 80' i 90' oraz początek XXI wieku, gdy było duże zainteresowanie grami, bo o wiele większe niż w latach 70'. Później nie było łatwo o rewolucje, bo powstało zbyt dużo gier. W moim przypadku, gdy poznałem tysiące gier z lat 80', 90' i tego wieku też ciężko zaskoczyć czymkolwiek w ostatnich kilkunastu latach. Właśnie z tego powodu, że przeszedłem blisko 6 tys. gier.
W kinie jest jeszcze gorzej, bo apogeum to lata 50', 60', 70' i wysyp arcydzieł w Europie, a w Hollywood w latach 70', gdy próbowali kopiować styl europejski z cięższą formą. Aczkolwiek nieprzypadkowo złotą erą Hollywood nazywa się pierwszą połowę XX wieku. Jedynie kino rozrywkowe miało peak później, bo w latach 80' i 90' w Hollywood. I znów ta sama sytuacja. Tyle filmów powstało od 1886 do 1980, że było niezwykle trudno nakręcić coś całkiem świeżego później więc malutki procent filmów z lat 80' i 90' był czymś nowym, a w XXI wieku ogranicza się to do poniżej 1% więc mam wieczne deja vu przy obejrzanych 15 tys. filmach.
Reasumując warto jednak być otwartym również na nowości, bo czasem coś może nas zaskoczyć czymś wyjątkowym mimo małego prawdopodobieństwa. Ja uwielbiam cały cykl Persona.
Persona 5 Royal to gra JRPG z elementami symulatoru życia. Pomimo tego, że jest na switchu, ta gra działa dobrze (Nie spotkałem żadnych błędów) i wygląda bardzo dobrze jak na taką konsolkę jak nintendo switch. Gorąco polecam.
Szansę na to, by na świeżo zrecenzować każdą grę ma się tylko raz, a sprawa jest niebagatelna, gdy chodzi o tytuł tak niesamowity jak „Persona 5 Royal”, więc podejdę do tego na poważnie.
Dlaczego gramy w gry wideo? Ale tak naprawdę? Dlaczego obcujemy z popkulturą? Więcej nawet – dlaczego ją tworzymy? Dlaczego w naturę człowieka wpisana jest ta fundamentalna kulturotwórcza zdolność, która zdaje się go wyróżniać z wszystkich innych istot żyjących na Ziemi, która czyni go tak unikalnie ludzkim? Mogłoby się wydawać, że postawienie tak fundamentalnych pytań to zbyt śmiały ruch jak na początek komentarza na temat gry wideo, mam jednak nadzieję, że czytelnik wybaczy mi ten śmiały ruch i moje niekryte wzruszenie. Łatwo je pewnie będzie zbagatelizować jako zupełnie subiektywne uczucie, które prowadzi do nieuprawnionej egzaltacji; należy jednak mimo to zrozumieć, że nie co dzień kończy się grać w dzieło, które tak głęboko rezonuje z czyjąś duszą i tak mocno pobudza do przemyśleń.
Słowo, którego należałoby tutaj użyć to „katharsis”; starogrecka ta kategoria estetyczna w masowej świadomości pojawia się w szkolnych lekcjach o kulturze antycznej, po czym natychmiast z niej znika. Niby wiemy, czym jest, a tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zastosować jej do naszego własnego życia i do przeżyć, które doznajemy. Fakt faktem, współczesna popkultura, przesycona do granic możliwości, rzadko daje nam katharsis doświadczyć, ale czyż nie na tym polega istota tego fenomenu, że jest on z definicji czymś rzadkim, doświadczanym ledwie parę razy w życiu, co pod żadnym pozorem nigdy nie może nam spowszednieć?
Ja sam doświadczyłem takiego oczyszczającego popkulturowego katharsis (niektórzy nazywają go również popkulturową nirwaną) zaledwie parę razy w życiu. „To the Moon” te wszystkie lata temu, a wcześniej jeszcze „Seria niefortunnych zdarzeń”. Później „Avatar: Legenda Aanga”. Być może znalazłby by się jeszcze ze dwa przykłady, ale nie więcej. No więc „Persona 5 Royal”, przy której spędziłem ostatnio niemalże równo sto godzin, bez wątpienia również doprowadziła mnie do tego głębokiego stanu, który nie ma jedynie charakteru emocjonalnego (co jest to niezwykle ważne), ale również duchowy. I z perspektywy tego stanu, który wciąż mnie trzyma, a który niewątpliwie wkrótce przerodzi się w ten przykry ból separacji związany z tym, że ta przygoda się już skończyła, a moi przyjaciele ze świata gry nigdy już nie powiedzą czegoś, czego jeszcze nie słyszałem – właśnie z tego miejsca przyszło mi pisać niniejszą nietypową recenzję.
Dlaczego zacząłem grać w tę grę? Bo słyszałem o niej dużo dobrego. Bo zachwalano mi jej niewiarygodny styl, tak podkreślany w zwiastunach. Bo byłem ciekawy. I tak przez wiele lat byłem jednym z tych fanów „Persony”, z którym nigdy nie wolno zadzierać – tym, który nigdy nie grał w „Personę”. Ale się to zmieniło wraz z postanowieniem tej wspaniałej, natchnionej grupy aniołów, których decyzja doprowadziła do przeportowania tej i pozostałych gier z serii na PC (OK, w tym zdaniu mogłem rzeczywiście przesadzić z egzaltacją...). I tak przyszedłem po to, żeby zagrać w grę, w której walczy się ze złem i zwiedza lochy w umysłach złoczyńców. Dla tych chwil, w których toczy się „prawdziwa akcja”. Zostałem zaś dla postaci, które poznałem. Dla zwykłej prozy dnia codziennego. Dla wszystkich tych chwil spędzonych w kawiarni „Leblanc”. Dla wzruszającej pierwszej nastoletniej miłości.
Uwielbiam „Psychonauts”. To jedna z najlepszych gier, w jakie w życiu grałem. Kontynuację połknąłem w całości w parę chwil po tym, jak ukazała się na rynku. Czymże jest zaś „Persona 5”, jeśli nie rozbuchanym go granic możliwości i stylu „Psychonauts” toczącym się dla niepoznaki w Japonii, a nie w Stanach Zjednoczonych? I jak mógłbym zatem nie uwielbiać „Persony”?
Rozważmy zupełnie na poważnie porównanie tych dwóch gier, choćby dlatego, że, jak mi się wydaje, tkwi w nim wiele elementów które tłumaczą, dlaczego najnowsza „Persona” tak mi się spodobała. Elementy te to podobieństwa, choć różnic też jest sporo. Po pierwsze i najważniejsze – w obu tych grach wcielamy się w postać młodego buntownika obdarzonego niezwykłymi zdolnościami, który eksploruje umysły dorosłych, stanowiące przecudnie kreatywne poziomy ukazane w pięknej grafice w kreskówkowym stylu, po to, żeby rozwiązać problemy wspomnianych dorosłych, a przy okazji, być może, uratować świat. W obu grach towarzyszy nam cała galeria barwnych, łatwych do polubienia towarzyszy, z którymi wchodzimy w interesujące interakcje. W obu grach kluczową rolę odgrywa wytworzenie specyficznego klimatu, który co prawda nawiązuje pod pewnymi względami do licznych innych dzieł popkultury, ale jest mimo to na swój sposób unikalny, niepodrabialny. W obu grach walczymy z wytworami wykrzywionych wyobraźni, rozwiązujemy proste zagadki, eksplorujemy mentalne światy i wraz z postępem fabuły zyskujemy dostęp do nowych, potężnych mocy. No, i obie mają spektakularną ścieżkę muzyczną. Fakt, rozgrywka jest zgoła odmienna – jedna gra to platformówkowy collectathon, druga to jRPG zmieszany z life simem – ale w duchu są do siebie niezwykle podobne. Mam przeto wrażenie, że gdyby Raz mógł się spotkać w jakimś przedziwnym crossoverze z Jokerem, obaj od razu nawiązaliby między sobą nić porozumienia mimo różnicy wiekowej. Ich przeżycia są do siebie po prostu zbyt podobne.
I tak właśnie jako fan „Psychonauts” wsiąknąłem w „Personę 5”. Nie przypominam sobie, bym spędził podobną liczbę godzin przy jakimkolwiek innym tytule, który nie byłby przeogromną ubigrą z otwartym światem. Dla mnie, zachodniego odbiorcy, który co prawda z japońszczyzną miał tu i ówdzie do czynienia (przede wszystkim „Final Fantasy VII” i „XV”, nieco anime), ale w żadnym razie nie jest od niej ekspertem ten nietypowy model rozgrywki, który Atlus jak się zdaje opanował tu do perfekcji początkowo był konfundujący, ale gdy już się w nim odnalazłem, to osiadłem na dobre.
Wiele osób mówi, że nie lubi w grach presji czasu i tego, jak gra idzie do przodu bez ich decyzji, swoim tempem, ograniczając im dostęp do niektórych aktywności i blokując je, jeśli nie zostały wykonane we wskazanym czasie. Ja też przez dłuższy czas myślałem podobnie, ale potem, niespodziewanie, moja opinia się zmieniła, natrafiłem bowiem na grę, która pozostanie ze mną już na zawsze, która wyryła głębokie koleiny w moim sercu. Grę, która zrealizowała upływ czasu do perfekcji i która nauczyła mnie, że tak naprawdę wcale nic nie mam do presji czasu w grach komputerowych – po prostu do tej pory grałem w gry, które źle wykonywały tę mechanikę (na Ciebie patrzę, pierwszy „Falloucie”! Chrzanić ciebie i ten twój czip do wody!). A tą wspaniałą grą, która nauczyła mnie, jak doskonały może być upływ czasu w grach było... „Pathologic”. Cudowne arcydzieło. A wracając do „Persony”...
„Persona 5” robi z upływem czasu coś podobnego, tzn. rozumie, jak uczynić z niego sensowną, ciekawą mechanikę, która zmusi gracza do podejmowania decyzji, ale nie wywoła w nim nieodpartego uczucie stresu i tego, że coś gdzieś tam nas omija. My po prostu decydujemy, jak spędzić dany nam w tym świecie czas. (OK, właśnie zacytowałem Gandalfa. Poziom pretensjonalności tego komentarza wyleciał w kosmos, już i tak nic go nie obniży, więc mogę dalej pisać, co chcę).
Swoją drogą, myślę, że to właśnie ten mechanizm – to, że decydujemy, z kim spędzimy czas i którą z relacji rozwiniemy – czyni z „Persony 5” ten rodzaj opowieści, której nie da się w pełni przekazać w żadnym innym medium. Owszem, z głównej osi fabuły dałoby się bez problemu zrobić anime albo nawet nowelizację, i zapewne zachowałby one znaczną część uroku tej opowieści, ale nie wszystko. Nie wszystko. Relacje w świecie tej gry to inwestycja naszego czasu, i to nie tylko czasu naszej postaci, ale również nas, graczy. To my sami decydujemy, kogo polubiliśmy bardziej, a kogo mniej i czyją historię chcielibyśmy rozwinąć w pełni. Jest to zabieg, który by zupełnie nie wypalił, gdyby cała praca scenarzystów poszła w napisanie trzech czy czterech dobrych postaci, a reszta robiłaby za opcjonalne tło, ale tutaj tak nie jest i nawet zupełnie poboczne postaci potrafią nas zauroczyć swoim charakterem. Bez problemu mogę sobie wyobrazić sytuację, w której dwóch różnych graczy będzie miało pod koniec gry dwa zupełnie odmienne zapisy z innymi towarzyszami jako tymi najlepiej poznanymi. Ja np., jak się okazało już po przejściu gry, olałem nieco relacje z postaciami niezbędnymi do odblokowania dodatkowego dużego wątku fabularnego, który gracze sobie ponoć chwalą. No i nie jestem zły, bo wiem teraz, że jest jeszcze coś w tej grze, co zostało mi do odkrycia. Kiedyś będę miał wobec tego pretekst, aby do tego tytułu wrócić, chociaż myślę, że będę musiał odczekać ładnych parę lat, żeby nieco ochłonąć i móc do tego powrócić na chłodno. Naprawdę chciałbym jeszcze kiedyś odwiedzić moich dawnych przyjaciół z Tokio, którzy tak mile dali się poznać w tej historii.
A ponieważ „Persona 5” to w swej istocie gra o relacjach międzyludzkich (a tak naprawdę to o intensywnej, naiwnej, obezwładniającej wierze w nie), parę słów o owych przyjaciołach, z czego część można zapewne uznać za spoilery, ale co mi tam. Od czasów Gygaxa i Arnesona, a właściwie to od czasów Tolkiena drużyna jest podstawową jednostką przygody, tak, jak rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa. Istnienie wiele, wiele gier, które pozwalają nam zebrać drużynę (oczywiście przed wyruszeniem w drogę), i niektóre z nich radzą sobie z tym całkiem przyzwoicie, ale chyba żadna w którą grałem nie podeszła do tego tematu tak dobrze, jak piąta „Persona”, może poza piętnastym „Final Fantasy” (waham się też nad „Pyre”). Narracja ma tu niesamowicie wyważone tempo, w którym kolejne postacie są stopniowo dodawane do drużyny, a ta rozbudowywana od początkowych czterech członków do końcowych ośmiu (plus dwie, które grywalne są tylko przez chwilę). Morgana jest być może typową kociopodobną antropomorficzną maskotką dla drużyny, ale raz, że ma ciekawą przeszłość, którą aż chce się odkryć, a dwa, że nieustannie towarzyszy naszej postaci, stając się niejako naszym Gadającym Świerszczem (możliwe, że ta analogia nasunęła mi się, bo obejrzałem niedawno nową animowaną produkcję del Toro; niebyt mi się podobała, muszę przyznać). Nie jest jednak irytujący, jak takie postacie potrafią być, przeciwnie, szybko staje się wszechobecnym elementem tła, którego nie zauważamy, oczywiście dopóki go nie zabraknie. Ryuji może i jest chodzącym stereotypem przyjaciela głównego bohatera i przypomina Rona Weasley’a we wszystkim poza kolorem włosów, ale tak to już jest, że takie postacie są niezbędne dla dynamiki interakcji z bardziej stonowanymi głównymi bohaterami. No i dobrze równoważy go Yusuke, ekscentryczny artysta bez grosza przy duszy. Z początku wydał mi się irytujący, ale później zdałem sobie sprawę, że problem nie leży w nim, a we mnie – wcale nie był konkurentem dla głównego bohatera, którego się spodziewałem, ten nadszedł dopiero później i, swoją drogą, nieźle namieszał. Ann jest niepotrzebnie przeseksualizowana, ale to chyba akurat nieodłączny element tradycji jRPG’ów. Osobiście shipowałem ją z Ryujim, ale widzę, co może się w niej podobać niektórym graczom. Historia Futaby była dla mnie chyba najbardziej wzruszająca z tych przedstawionych – jej początkowa nieśmiałość i stopniowe dawanie się poznać jako ktoś o dużej pasji i wewnętrznej energii było pięknym arkiem, który na długo zapadnie mi w pamięć. Bardzo trafną obserwacją jest, że dla głównego bohatera jest ona niemal jak młodsza siostra (coś o tym wiem, sam mam młodszą siostrę). Haru, jako ostatni członek drużyny, ma chyba najmniej czasu antenowego, na co widziałem, że ktoś narzekał w internecie, i w pełni się z tym zgadzam. Gdybym miał wskazać najsłabsze ogniwo w tej drużynie, byłaby nim niestety ona, ale może to kwestia moich osobistych preferencji. A może po prostu za słabo ją poznałem? Dla mnie pozostaje taką uroczą, wrażliwą duszą, która jednak nie ma za bardzo nic od siebie do dodania. No i jest jeszcze Makoto. Moja słodka, droga Makoto.
Na przestrzeni lat wiele już zostało powiedziane o miłości do postaci fikcyjnych i choć to nie do końca jest ten sam temat, to pozwolę się go nieco powiązać, bo „Persona 5” skłoniła mnie do rozmyślań również o tym. Nie jest zbyt kontrowersyjną decyzją z mojej strony, że los mojej postaci związałem właśnie z Makoto. Z tego, co czytałem w internecie, pani przewodnicząca szkolnego samorządu jest bardzo popularnym wyborem, co jest dla mnie w sumie pewnym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że więcej ludzi będzie preferować Takemi albo może Futabę. Ale ma to sens, bo Makoto to wspaniała postać i osobiście bardzo ją polubiłem, tak samo jak relację, którą wytwarza ona z postacią gracza. Więc tak, Makoto best waifu. Co to jednak tak właściwie znaczy?
Rozważmy może, dlaczego tak wielu postać Makoto się tak podoba. A raczej, rzućmy okiem, co ja w niej polubiłem, bo być może moje powody są podobne do powodów wszystkich pozostałych. Otóż muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka byłem wobec niej nieco sceptyczny. Raz, że po prologu byłem przekonany, że grze będzie zależeć na związaniu mnie z Kasumi (i częściowo się nie myliłem), dwa że starsza o rok o Jokera dziewczyna wydała się w pierwszej kolejności kimś z jednej strony oziębłym, z drugiej zaś podatnym na wpływy złych dorosłych. Myślałem, że nawiązanie z nią nici porozumienia będzie jeszcze trudniejsze niż z Yusukem, który pierwotnie zapierał się rękami i nogami przed dołączeniem do Fantomowych Złodziei. Oczywiście taki był zamysł twórców i już niedługo później Makoto dała się poznać od tej lepszej strony – jako zdecydowany i umiejętny strateg. No i osoba wrażliwa.
Moment, w którym zdałem sobie sprawę, że może jednak warto byłoby związać Jokera z Makoto nastąpił nieco później, gdy zobaczyłem ją przestraszoną w domu Futaby, jak chwyciła Jokera za rękę ze strachu. Ujawniło to dla mnie bardzo wrażliwą duszę kryjącą się za fasadą surowości i jestem przekonany, że to właśnie ten dualizm tak przyciąga graczy do tej postaci. Pozostałe dziewczyny w grze, choć charakterologicznie niemniej złożone, już z początku dają się poznać od tej atrakcyjnej strony (może poza Futabą). Ann jest seksowana od pierwszej sceny, w której ją widzimy, a łagodna natura Haru też nie jest zbyt ukryta. SMSy od Takemi są dosyć prowokacyjne w zasadzie od startu, Chihaya też nie kryje się ze swoim urokiem osobistym. Hifumi jest nieśmiała aż do przesady. Ohya jest pod tym względem bardziej złożona, ale mi wydawała się zupełnie nieatrakcyjna. W Makoto tę jej unikalną wrażliwość trzeba dopiero odkryć i dlatego właśnie jest to, moim zdaniem, tak satysfakcjonujące doświadczenie.
Uzewnętrznię się trochę – dla niezwiązanego z nikim dwudziestoparoletniego mężczyzny powoli godzącego się z faktem, że w dzisiejszym świecie relacja romantyczna jest najzwyczajniej w świecie niezbyt racjonalnym celem przeżycie w grze takiego naśladownictwa nastoletniej miłości było doświadczeniem mile głaskającym moją wewnętrzną potrzebę intymności, chociaż niczym więcej. Ja akurat nie mam z tym problemu, moje życie jest pod tym względem bardzo ułożone, natomiast wyobrażam sobie, że wielu młodszych ode mnie chłopaków mających poważne problemy z nawiązaniem kontaktu z dziewczynami mogłoby się znacznie bardziej zafiksować na tym punkcie. Waifu to dla wielu zjawisko ironiczne bądź postironiczne, dla mnie zresztą też (nawet rozważałem zakup ironicznej daikamury z Makoto, byle w miarę przyzwoitej, żeby mieć się z czego pośmiać ze znajomymi). Niemniej jest coś intrygującego w fakcie, że zakochujemy się czasem w postaciach fikcyjnych (fani anime pewnie częściej niż inni). I nie jest to powód do wstydu, oczywiście jak długo zachowamy do tego faktu zdrowe nastawienie. Natomiast zdaje się to ujawniać jakby coś na temat nas samych, odsłaniać jakiś aspekt naszej natury, naszej relacji z popkulturą, tego, dlaczego wchodzimy w takie relacje. Hmm...
Nie ma tu zresztą zbytniego znaczenia, że wybrałem akurat Makoto. To mogłaby być którakolwiek z pozostałych dziewczyn. Albo nawet nie dziewczyn – można by tu napisać o rodzicielskiej relacji z Sojiro, o przyjaźni z Mishimą itp. Każda z tych postaci odkrywa przed graczem jakieś drugie dno, z każdą warto się zaprzyjaźnić. Jest w tym pewna lekcja na temat naszych własnych relacji z ludźmi, którzy nas otaczają – jeśli zainwestujemy w nie nasz czas i przyłożymy się do tego, by być dla nich dobrzy, członkowie naszej rodziny, nasi koledzy z pracy i ze szkoły, a nawet sprzedawcy w sklepach otworzą przed nami swoje człowieczeństwo. A przynajmniej tak to powinno wyglądać.
Jak widać, rozpisałem się tu o miłości do fikcyjnej dziewczyny i o przyjaźni z grupą towarzyszy zamiast pisać o lochach, poziomach, potworach, broniach, specjalnych atakach, strategiach i rosnących w górę liczbach. Dlaczego? Bo choć bardzo przyjemnie się te poziomy przechodzi, z potworami walczy, a bronie zbiera, i choć wpisuje się to w wartościowy główny wątek fabularny, to nie te elementy „Persony” ze mną zostaną. Zastanawiam się, ile czasu minie, nim zapomnę imiona postaci z tej drużyny, przeciążony milionem innych, nowszych gier. Ile czasu minie, nim zapomnę imię Makoto. Być może stanie się to szybciej, niż bym chciał, ale na pewno nie szybciej niż to, kiedy zapomnę o tym, który z odblokowanych przeze mnie ataków głównego bohatera był moim ulubionym (wybrałbym chyba tytanomachię, ale ja generalnie lubię zadawać obrażenia).
Idealną egzemplifikacją tego faktu jest moim zdaniem mój stosunek do zakończenia tej gry i jej epilogu. Fakt, ostatni akt głównej fabuły ma kosmiczną skalę. Fakt, jest bardzo emocjonujący. Fakt, walka z ostatnim bossem podnosi ciśnienie i jest akurat tak trudna, jak być powinna. Fakt, pokonanie go sprawia całą masę przyjemności. Tylko że mi i tak się najbardziej podobało, co się dzieje potem. Oczywiście nie zdradzę tutaj żadnych szczegółów, natomiast trzeba zwrócić uwagę na fakt, że „Persona 5” ma jeden z najbardziej rozwleczonych epilogów, z jakim w życiu miałem do czynienia, bijąc na głowę pod względem długości chyba nawet ten z dobrego zakończenia „Wiedźmina 3”, choć nie jestem pewien. I jest to epilog, który sprawił mi chyba najwięcej radości w całej tej grze. Choć cała treść „Persony 5” aż przesiąknięta jest naiwnym optymizmem, niezachwianą wiarą w siłę miłości i przyjaźni, przez cały czas bałem się, że na końcu czeka nas jeden z tych cynicznych twistów, który ujawnia, że nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Widziałem to w moim życiu nie raz. I zbliżając się do tego epilogu miałem w głowie tylko jedną myśl: „niech się dzieje, co chce, naprawdę, ale proszę, proszę – niech nic ich nie rozdzieli, niech oni pozostaną przyjaciółmi już do końca życia”. I ta ostatnia cutscenka, ten moment ostatecznego pożegnania – on właśnie był dla mnie jak obietnica, że tak właśnie się stało. I niech nigdy, przenigdy nie dane mi będzie w to zwątpić.
Dlaczego zatem gramy w gry wideo? Dlaczego obcujemy z popkulturą? Dlaczego ją tworzymy? Odpowiedzi może być bardzo wiele – by przeżywać emocje, by studiować naszą psychikę, by interpretować symbole, by opowiadać opowieści, które nadają sens światu wokół nas. A być może też po prostu dla rozrywki. To wszystko prawda. Jednakże po spędzeniu stu godzin w świecie „Persony 5” i po doświadczeniu wspaniałego, ulotnego katharsis które dało mi jej przejście jestem przekonany, że kryje się za tym coś więcej. Że zarówno za tworzeniem tych historii, jak i ich odbieraniem stoi ten sam powód, jakim jest to, że w człowieku jest coś więcej niż tylko ten świat, jakaś boska cząstka, element transcendencji. Istnieje w nas głęboka tęsknota za światem, w którym sprawiedliwość tryumfuje, w którym można jeszcze walczyć ze złem i w którym, przede wszystkim, dane nam jest nawiązywać relacje z innymi tak czyste i piękne, jak to tylko możliwe, w którym miłość, ta pierwsza, świeża, młodzieńcza, jest na wyciągnięcie ręki.
Ten świat, w którym żyjemy, to nie jest taki świat. Tamten jest gdzie indziej. Być może, jak chcą wierzyć niektórzy, czeka nas on po śmierci. Piękna to wizja! Być może jednak jest on tylko wytworem naszej duszy. Być może nigdy go nie osiągniemy. Ale to nie zmienia faktu, że za nim tęsknimy. A „Persona 5” jest jednym z najwspanialszych wyrazów takiej tęsknoty, jaki w życiu widziałem.
...poza walką Okumurą. Walka z Okumurą ssie pałę i jest do dupy. Dziękuję za uwagę, do widzenia.
P5R skończone, na koncie 112h.
Gra, która pozostawia mnie z wieloma różnymi odczuciami ??
Wziąłem się za nią kierowany głównie bardzo pozytywnymi recenzjami i opiniami, a także bardzo dobrymi wspomnieniami z ogrywania P4G, która była niezmiernie miły zaskoczeniem i przy której świetnie się bawiłem przez wiele godzin. P5R pod wieloma względami absolutnie góruje nad P4G – grafika, projekt lokacji, oprawa dźwiękowa, gameplay, usprawnienia QoL, narracja czy naprawdę dobry voice acting. Daleki jestem jednak od stawiania jakichś maksymalnych not, bo P5R moim zdaniem aż tak wyjątkową grą nie jest. To niezła gra, która ma jednak jednego ogromnego minusa – jest zbyt długa, źle zbalansowana i przeciągnięta wręcz do bólu. Są momenty, że fabuła naprawdę śmiga, intryguje, jest tak ciekawie, że czeka się na kolejny dzień i zastanawia KURDE CO TERAZ!... tylko po to by potem przez 10-20-30 nawet dni tak nudzić, że zaczyna się przy niej przysypiać. Coraz więcej zbędnych leveli w kolejnych poziomach w Mementos, coraz większe i na siłę rozbudowywane Pałace, coraz bardziej rozwleczeni bossowie których musisz pokonywać w coraz dłuższych i kilkukrotnych pojedynkach (pada, wstaje, pada, wstaje itd), coraz większe przerwy między wydarzeniami (w Royal w dodatkowej części gry wręcz absurdalne, że coś robisz/z kimś rozmawiasz i gra każe Ci czekać 7 dni by znowu coś móc zrobić, a jak zrobisz dowiadujesz się, że masz czekać kolejne 30 dni, kiedy legalnie nie ma już co robić, bo brakuje contentu, a Ty jesteś na max. levelu i praktycznie wszyscy towarzysze i wszystko inne wymaksowane). Szkoda też, że romans z Kasumi rozpoczyna się na chwilę przed końcem gry, dosłownie kilka scen, raptem 2 eventy, duże rozczarowanie. Jeśli chodzi o samą fabułę była niezła, szczególnie gdzieś tak do połowy gry, a momentami nawet bardzo dobra (wydarzenia, które obserwujemy z perspektywy pokoju przesłuchań) ale potem, gdy nagle weszły standardowe wątki ratowania świata, wszystkiego i wszystkich, zaczęła tracić na swojej atrakcyjności. Chyba bardziej podobały mi się personalne, bardziej skondensowane wątki z dodatkowego semestru i finał był całkiem dobry (poza wątkiem Kasumi - żadnego pożegnania pomimo romansu, "take care", WTF?!). Z towarzyszami jak to zwykle bywa – jedni byli fajni, inni nie, jedni ciekawi, a jeszcze inni bardzo irytujący. Na plus Makoto, Kasumi, Goro Akechi, Futaba, Morgana, Sae i Dr Maruki. Całościowo fabularnie wolałem chyba jednak P4G, fabuła była o wiele bardziej kameralna i ciekawsza, motyw z ciągłym ratowaniem świata z lekka mnie już nuży ?? Ogólnie dobra gra, ale wymagająca bardzo wiele cierpliwości. Małe spostrzeżenie - w przeciwieństwie do Trailsów czy Xenoblade które niedawno ograłem, ukończenie P5R nie wywołało u mnie zbyt wielu emocji.
Co to jest za ocena? Od razu widać, że nasi rodacy wolą proste samograje niż coś bardziej złożonego. Dla mnie to jedna z najlepszych gier jakie grałem w życiu. Niestety dalej takie tytuły pozostaną niszą, bo to nie ubi-gra gdzie jesteś prowadzony za rączkę aby czasem się nie zgubić i nie musieć o zgrozo myśleć. Serio latanie od nudnego znacznika do kolejnego jest takie super? Ja tam lubię dobre gry, które nie traktują gracza jak kompletnego tłuka i wymagają od siebie jakiegoś zaangażowania.
Nie wiem, czy ta gra tak się zmieniła od recenzji, ale ocena przeciętna to z pewnością za mało. Jeżeli masz masz cięższy okres w życiu to gorąco polecam, to tylko gra, a naprawdę potrafi podnieść na duchu. No i nie ma co się przejmować wyborami, bo możesz przejść ją wiele razy, a na początku masz sporo dodatkowych przedmiotów, które potrafią bardzo ułatwić życie.
Persona 5 Royal to praktycznie pod każdym względem lepsza gra niż Persona 4 Golden. Lepsza fabuła, lepsze postaci, lepsze dungeony, trochę ulepszony system walki, lepszy klimat, lepszy setting, lepsza poboczna zawartość, lepsza oprawa audio-wizualna. Jednak gra ma także podobne bolączki jak poprzedniczka, szczególnie w drugiej połowie gry mamy dosyć sporo nudzenia. W momencie gdy mamy postać już rozwiniętą na maksa, większość relacji z najciekawszymi postaciami skończone to po prostu nie ma zbytnio co robić między fabularnymi etapami. To są najgorsze momenty w grze. Skończenie jednego "pałacu" i oczekiwanie aż fabuła łaskawie pójdzie do przodu a my będziemy szukać kolejnego celu. To samo co było w P4G, sama struktura gry gdzie spędzamy prawie cały rok chodząc do szkoły jest ułomna i po prostu przy takiej długiej grze staje się to nudne i monotonne. Tym bardziej, że niekiedy fabuła przez 3 tygodnie w grze stoi w miejscu, a my po prostu czekamy aż coś się wydarzy. Gdyby gra była na 50 czy nawet 80 godzin, nie byłoby to wielkim problemem. Ale gra jest na 150 godzin. I na te 150 godzin przypada niebezpiecznie dużo fragmentów gry, w których nic się kompletnie nie dzieje. Tutaj trzeba to porównać do mojej ulubionej serii jRPG czyli The Legend of Heroes, tam niektóre odsłony też są na 150 godzin ale tam kompletnie nie ma żadnego nudzenia, cały czas jest ekscytująco i coś się dzieje? Dlaczego? Bo tamta seria nie marnuje naszego czasu. Tam mamy kilka dni fabularnej i nieco luźniejszej akcji a potem skaczemy kilka tygodni do przodu i znowu mamy akcję. Cały etap nudzenia z Persony tam po prostu nie występuje. Persona jest zakładnikiem swojej formuły, która sprawia że gra przez sporą swoją część jest po prostu do pominięcia. Nie było tutaj z tym aż tak źle jak w P4G gdzie pod koniec gry dosłownie zasypiałem z padem w ręku ale nadal było to odczuwalne i negatywnie wpływało na odbiór gry. Gra sama w sobie jest dobra, mechanicznie wszystko jest ok ale do najlepszych jRPG trochę brakuje...
Port na PC raczej wątpliwej jakości. Jeżeli trzeba w menadżerze zadań ustawiać dla gry wysoki priorytet aby normalnie chodziła (i nikt tego problemu od premiery nie naprawił) to chyba coś jest nie tak...
Ja nie korzystałem z menadżera zadań, bo o dziwo dobrze działała u mnie a nawet jak ustawiłem wysoki priorytet to nie było widać różnicy praktycznie żadnej w działaniu z włączonymi FPS. A jak po premierze sprawdzałem to bardzo mało ludzi miało ten problem a reddity i forum Steama prawie, że puste i bardzo mała garstka osób miało ten problem.
Gra fajna, wciągnęła mnie na ok 120 godzin. Historia, bohaterowie, klimat - dlaczego jest dobra można przeczytać w wielu miejscach więc może napisze co mi się nie podobało:
- jestem nowy w tej serii, nie przeczytałem przed graniem jakie są wymagania do odblokowania zawartości w Royal, jak się o tym dowiedziałem było już za późno, nie miałem wystarczająco starego zapisu, a nawet jakbym miał to nie chciało by mi się cofać kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) godzin
spoiler start
postaci związane z nowym semestrem jakoś mnie nie interesowały a trzeba je wymasować przed określonym terminem. Myślałem, że i tak nie będę miał czasu na dobrą znajomość z nimi więc sobie je odpuściłem, czego potem żałowałem, bo okazało się, że nowa historia jest naprawdę ciekawa
spoiler stop
- zarządzanie czasem jest ok, ale ponownie jak nie wiesz zupełnie niczego o grze, możesz podjąć kilka bardzo złych decyzji - patrz punkt wyżej.
- turowa walka, gdzie decyzje podjęte kilka godzin wcześniej mogą przesadzić o wygranej, lub przegranej.
- punkty relacji za konkretne opcje dialogowe. Nie wiem czy to wina tłumaczenia, ale miałem wrażenie, że wybieram losowo. W końcu zacząłem korzystać z poradnika. Dialogi do zdobycia persony to w ogóle jakaś masakra.
- szkoła, pytania totalnie nie związane z grą, ponownie siedziałem z poradnikiem.
Pomimo powyższych bawiłem się spoko, wcześniej odbiłem się od P5 na PlayStation. W połowie dlatego, że forma mobilna dużo lepiej pasuje do tej gry niż siedzenie przed tv. Drugim powodem dlaczego wcześniej odpadłem była walka turowa, ale tym razem grałem na łatwym i dla mnie był to strzał w dziesiątkę.