hej mam problem nie moge przejsc 1 zadania moodego pomocy
Najgorsza części. Tak naprawdę cała seria Harry Potter to przeciętniaki. Ta to już beznadzieja. Nudna, brzydka, te tarcze na chama wciśnięte by powiększyć żywotności. Wręcz unikać tego CRAPA.
Całkowicie odmienna gra od poprzedników .
Jest fajna ale lepiej mi się grało w poprzednie części ;D
Ujdzie, ale zdecydowanie bardziej wolalem kamere TPP. Mozna sie rozejrzec, podziwiac widoki, a tu juz nie bardzo. IA Hermiony i Rona stoja na niskim poziomie, ciezko z nimi wspolpracowac. Gra jest neidopracowana, chyba robili ja na szybkiego. Jeszcze niedawno uwazalem ja za najgorsza czesc, dzis twierdze, ze najgorszy jest Zakon Feniksa.
z trudem przyznaje ze wiezien bardziej mi sie podobal byl tam otwarty swiat w ghogwarcie a to czara ognia to rundy i tam nawet nie jest sie w hogwarcie to znaczy w srodku
Mi się gra bardzo podobała,tylko szkoda,że jest krótka,a sztuczna inteligencja kompanów jest na minimum.Zawsze,gdy dwójka pracuje,trzecia osoba sobie stoi.Nie wiem dlaczego niektórzy się czepiają kamery i sterowania.Te fragmenty wykonano bardzo dobrze.
Ocena 9/10
Mam pytanie Nie umiem w poziomie "Łazienka Prefektów' dostać się do tarczy Turnieju która jest tuż nad wodą. Tam trzeba się nauczyć Herbivicus czy co [a tak przy okazji jak mam zrobić Herbivicus]
Pamiętam... Nigdy nie umiałem Przejść Tego Śmiesznego Smoka i nie dostałem złotego medalu. Niezłe Czasy. :)
Najfajniejszy to był głos Voldemorta na końcu :D Nigdy nie zapomnę go i za to ta gra ma u mnie +.Gdy ten głos usłyszałem 1 raz zaliczyłem ziemię. U mnie gra zasłużyła na 7/10.
jak przejść labirynt w tym momencie gdy już go skońcy gonić żywopłot i jak zabić sklątki?
i jak uwolnić cedrika? pomóżcie
Oluś- sklątki zabijasz tak, że stań chwilę koło ściany (nie pamiętam dokładnie),a one będą szarżować w twoim kierunku.Uskocz w ostatniej chwili,a one się uderzą i będą oszołomione. Wtedy atakuj je zaklęciami,ale tylko w odwłok. Trzeba to powtórzyć parę razy,a kiedy je zniszczysz, uruchomi się filmik i będziesz walczył w Voldkiem.
poda mi ktos link do cracka (ale nie na rapidshare)
przecie na psp też jest !!!!
gdzie jest wersja na PSP !!!!!!
a można tam używać zaklęć niewybaczalnych jak w filmie
Jak dla mnie gra w sumie nie jest zła moja ocena 7,9\10,0
hej a czy w ta gre mozna grac na dwóch jak sie ma klawiaturke i gamepada co????? tak z gory dziekuje ale odpiszcie palease (prosze)
Szukałem w internecie, ale zapytam też tutaj, może zna ktoś jakiś sposób by zwiększyć rozdzielczość? Niskie jej ustawienia zabijają w sumie niezłą grafikę.
kurde jak przejść tą wode powiedzcie mi na gg moje gg to 23933290 dawid cichewicz zapoznamy się
po przejściu gry (w jakieś 5 godzin) mam do twórców jedno pytanie : WTF? a mogłem wydać lepiej te 50 zł...
Bardzo fajna gra,a wy czyli dupażelek,Grajcz i olo jak się wam nie podoba to nie grajcie.Za trudna?Ocena gry 7/10
Harry Potter and the Goblet of Fire to kolejna częśc , która zrobiła na mnie ogromne wrażenie , gdyż oprócz dobrej grafiki , świetnego udzwiękowienia oraz ciekawej fabuły gra ma wiele nowych elementów i funkcji . Posiadam tą grę w języku polskim ( z Dubbingiem ) i muszę powiedziec , że dubbing jest niezły . Grę polecam każdemu , mój czas przejścia gry to około 6 godzin :) .
GRA dostępna na stronie: TANIO!!! POLECAM!!!
W sumie moja pierwsza pełnoprawna gra na GBA... bardzo dobra gra. Wciągająca, z bardzo dobrą muzyką, dobrą grafiką i ciekawie pomyślanymi planszami. Jedyny jej w zasadzie mankament to długość, a właściwie jej brak. Ledwo zacząłem grać, a tu koniec. Niezależnie od tego, 8/10 ode mnie.
W czasach, kiedy mogliśmy pomarzyć o zdobywaniu gier tak łatwym sposobem jak dziś, kiedy ceny gier były zabójcze, a ich lokalizacja najczęściej niemal żadna, zagranie w pierwszą część przygód małego czarodzieja było dla mnie jakimś tam rarytasem. Nigdy nie polubiłem filmu, podobnie jak następnych paru części (z wyjątkiem „Harry Potter i Książę Półkrwi”, która wyróżniała się na tle reszty mrocznym klimatem i świetnymi efektami specjalnymi), ale gry to co innego. Zawsze lubiłem gry oparte na silniku z „Unreal Tournament” – jednym z najlepszych w historii gier. Silnik ten sprawdza się nie tylko w przypadku gier FPP, ale jak widać także w platformówkach 3D. Tak więc część po części przechodziłem trzy pierwsze gry, z niemałą radością przyglądając się postępowi technologicznemu. Niesamowite, jak bardzo różne graficznie są te trzy gry, pomimo iż łączy je ten sam silnik 3D! Przyszła pora na część czwartą – kompletnie inną i moje uczucia były mieszane. Miałem nawet zamiar zaprzestać zabawy dosyć szybko po jej rozpoczęciu, ale o tym za chwilę.
Po wstępie, który wygląda bardziej jak trailer niż intro, zacząłem przeglądać menu i zorientowałem się, że jedyną opcją było wyłączenie napisów. Szukałem też w folderze z grą jakiegoś pliku do zmiany rozdzielczości itp., ale nic z tego. No trudno. Zacząłem przeglądać następne opcje. Jeden slot z trzech do zapisu gry (wcześniej bywało ich znacznie więcej) i im dalej w menu, tym bardziej przekonywałem się, że to gra stworzona, aby działać najlepiej na konsolach. Kolejny raz uzbroiłem się w analogowego pada Logitech i zacząłem grę. Zresztą w przeciwieństwie do poprzednich gier, gdzie nie zawsze sprawdzał się pad, tutaj gra bez niego nie ma większego sensu.
Intro zostało podobne, czyli przed rozpoczęciem poziomu możemy obejrzeć jakby rusunki z książki i całkiem dobry dubbing. Dla kogoś, kto nie grał w demo, szokiem może okazać się wszystko co nowe, a nowe jest tu wszystko. Tym razem postać widzimy bardziej z góry niż zza pleców, co zmusza nas do grania w zupełnie inny sposób niż poprzednio. Niestety nie możemy poruszać kamerą, co czasami utrudnia rozgrywkę. Świetne jest wykorzystanie minimalnej ilości przycisków na padzie, więc wiele nie musimy się uczyć. Tylko początki wydają się nieco skomplikowane, ale po jednym poziomie wszystko mamy już „obcykane” i możemy cieszyć się rozgrywką. Podobnie jak cała branża gier, która idzie w efekciarstwo i tutaj mamy do czynienia z minimalną ilością zręczności, a maksymalną ilością efektów – takie odniosłem wrażenie. Przypomina mi to nieco trzecią część „Władcy Pierścieni”, gdzie gra wyglądała jak film. Kapitalna jest grawitacja, która umożliwia nam podnoszenie i rzucanie przedmiotami, rozwalanie murów i nie tylko – grawitacja w silniku graficznym to chyba największy plus gry.
Mając ściągniętą solucję, grało mi się przyjemnie, bowiem nie musiałem się męczyć z szukaniem ukrytych kart i tarcz, dlatego nie zakończyłem grać, dopóki nie ukończyłem całej gry. Tym razem, aby ukończyć grę, nie wystarczy dojść z punktu „A” do punktu „B”. Nadal zbieranie fasolek jest przydatne, ale tym razem karty, które za nie kupujemy, mają praktyczne zastosowanie. Przed każdą misją, wybierając swoją postać (Harry, Ron i Hermiona – to także nowość, że możemy wybierać postać), jesteśmy w stanie przypisywać jej i reszcie zakupione karty, które zmieniają silne strony postaci, dając im nowe możliwości. Umiejętne wybieranie kart lub losowy traf mogą nam bardzo pomóc w trudniejszych zadaniach. Specjalne karty to tzw. „znikające karty”, a te w większości znalazłem dzięki świetnej slolucji. One także podobno dają jakieś możliwości. W każdym razie, znacznie łatwiej jej skolekcjonować wszystkie, niż było to w poprzednich częściach gry. Czekoladowe żaby są naszymi życiami, co podoba mi się bardziej niż w poprzednich grach, gdzie żaby dawały nam jedynie pełną energię. Dzięki temu nie musimy zawsze zaczynać od początku.
Ciekawostką jest też niemożliwość skakania. Rzadko spotykamy się z taką grą, ale tutaj spisuje się to świetnie – szczególnie, że w trzech poprzednich częściach naskakaliśmy się już na całe życie. Tym razem bardziej niż zręczność liczy się strategia walki, dobierania czarów i zwykła logika na niskim poziomie (osobiście nie lubię się głowić nad jednym poziomem cały dzień, więc mi to pasuje).
Czytałem nieco komentarzy na temat gry i są one negatywne, także ze względu na grafikę. Odniosłem wrażenie, że grafika zmieniała się w zależności od wersji gry, którą miałem. Osobiście stierdzam, że wersja dwupłytowa była dla mnie świetna i naprawdę pomimo niewielkiej rozdzielczości, świat wyglądał zdumiewająco. Głębia tła, piękne oświetlenie, efekty specjalne jak z PlayStation 2 – to wszystko zrobiło na mnie spore wrażenie, bo rzadko gram w nowsze gry. Gra nigdy się nie „cięła”, chodziła płynnie i muzyka także była dobra, nawet bez opcji dźwięku grało się świetnie, bo wszystko było dobrze stonowane. Niestety nie mamy do czynienia z tak dobrą muzyką jak w pierwszej części, ale Patrick Doyle to nie John Williams i musi nam wystarczyć. Dodatkowo polski głos Voldemorta był żałosny, brzmiał jak syntezator mowy, no ale trudno.
Jak się gra w czwartą część? Misje nie są trudne, co jest przyjemne, bo możemy się skoncentrować na szukania potrzebnych nam tarcz, zamiast na ciągłym skakaniu. Wyjątkiem jest poziom z ciągle atakującymi nas owadami, które są irytujące. Poziom trudności jest źle wyważony, ale mi to nie przeszkadza. Mam na myśli to, że gdy zwykle chodzi o to, aby w grze było od „łatwiej” do „trudniej”, tu tego nie ma. Poziomy są specyficzne, przypominają mi dawne gry na podstawie filmów, gdy każda plansza była jakby kompletnie inną grą. Tutaj zaczynamy od środka akcji, następnie wchodzimy do szkoły na trening, później znowu na misję i następnie mamy specjalne zadania z umiejętności, którze przydają się nam w grze. Następnie znowu poziom gry i kolejne zadanie – ucieczka przed smokiem (coś jak latanie w poprzednich grach). Następnie znowu jakiś poziom i po nim pływanie (nieco słabe, ale daje radę). Na koniec mamy jeszcze poziom labiryntu i walkę końcową, która według mnie jest efektowna i pomysłowa, choć poza wspomnianym nijakim dubbingiem Voldemorta, znalazłem wpadkę, gdy jego czar potrzebny mi do zniszczenia rzucanego we mnie posągu, utknął i nie dało się już wygrać poziomu. Zakończenie gry nie jest dobre, ale jak wspomniałem – nie lubię tych filmów o Potterze, więc fabuła mało mnie obchodziła.
Najważniejszą różnicą pomiędzy poprzednimi częściami jest sposób podejścia do kończenia poziomów. Podczas gdy w poprzednich częściach wystarczyło coś zebrać i wyjść, a przy okazji można było kolekcjonować karty, tutaj do odblokowania kolejnych lokacji potrzeba zebrać odpowiednią ilość tarcz, a te nie zawsze od razu są dla nas dostępne. Trzeba więc wchodzić na te same poziomy parę razy, używając nowopoznanych czarów, torować sobie drogę do pominiętych wcześniej tarcz. Na początku bałem się, że będzie mnie to irytować, ale z czasem dałem się grze oswoić, bo zamiast dziko się wkurzać, powracałem do poziomów i cieszyłem się, że w końcu mogę dotrzeć w nowe miejsca (solucja była nie bez znaczenia), poza tym te stare lokacje często dostępne były ze znacznie lepszych checkpointów niż oryginalnie, a zwykle też nie miałem do pokonania ogromnej hordy potworów jak na początku, co przyspieszyło rozgrywkę. Także minimalna ilość rodzajów wrogów nie przeszkadzała mi za bardzo. Były całkiem pomysłowe i nie drażniły mnie, poza tym, że chciałem je zabijać – ale taka ich rola, żeby ginąć w dużych ilościach.
Podsumowując wypociny – rozumiem przeciwników gry. Jednak z perspektywy gracza, który zaczął grać w tę serię od samego początku, widzę dobry kierunek i zachęca mnie to do zagrania w następne części. Gra jest krótka, efektowna, wciągnęła mnie i jako anty-fan „Harry’ego Pottera” jestem z niej zadowolony. Nie zapłaciłbym jednak ceny w trakcie jej premiery, bowiem gry na podstawie filmów zwykle cierpią na tę samą chorobę, którą można nazwać „deadline” oraz wysoka cena. Choć twórcom niemal udało się uniknąć „bugów”, to jednak wiem, że kiedy fan filmu płaci za grę, przy której chciałby spędzić maksymalną ilość czasu, srogo się przy „Harrym Potterze i Czarze Ognia” zawiedzie. Gra kończy się szybciej niż taka osoba zdąży wypowiedzieć zaklęcie: „Wingardium Leviosa!”.
pomószcię mi przejśc labirynt w HP czara ognia
Beznadziejna, jakaś taka dziecinna. Nie może się równać z Zakonem Feniksa (i to wcale nie dlatego, że tamta jest nowsza).
szkoda mi xboxa ze nie ma dystybucji polskiej dam mu 8,5 i wszystkie gry po angielsku
gc jest do dupy lepsze ps2 i xbx 1,5/10