Elden Ring
Dobiegnij po prostu do pierwszego punktu łaski i będziesz mógł normalnie korzystać z szybkiej podróży jak zawsze.
Będziesz miał wszędzie dostęp, ale świat się oczywiście zmienia fabularnie. Dalej Stolica nie znika, ale się znacząco zmienia. Inne lokacje jak do tej pory. Skoro podpaliłeś drzewo to oczywiście widok w świecie się zmieni. Reszta to konsekwencje fabularne twojego grzechu śmiertelnego. Od ciebie zależy kiedy jesteś gotowy na ten krok fabularny. Kiedyś go musisz zrobić.
Tutaj znowu moja uwaga związana z FOMO. Jeżeli się obawiasz, że coś cię ominie, to zamiast się stresować i z czymś długo wstrzymywać, innym rozwiązaniem może być założenie, że zrobisz jedno NG+. Wtedy możesz sobie uzupełnić co cię ominęło, a przebiegnięcie świata, który już znasz i z buildem, który już masz to kilka krótkich godzin. Tu niektórzy koledzy mogą się pewnie nie zgodzić. Nie wiem też jak chcesz podejść do zakończeń. Czy cię interesują wszystkie, chcesz rozwinąć wszystkie opcje i potem przez save'y (Demonidias chyba tak robił z tego co pamiętam) czy ewentualnie kolejne przejścia.
Z ciekawości jak poszło z Olbrzymem?
Prawie 300000 ludzi ogląda półgodzinne odliczanie, przy tym jak niszowe były pierwsze Soulsy aż trudno uwierzyć.
https://youtu.be/xQplfkGF4_A?si=MtVMyiIXbdT30WUt
Prawdopodobnie reakcja każdego Zmatowienca e tej chwili. xDD
The Oscar for best voiceacting performance in videogames goes to Elden RIng, for "OoooOOOHHhhhhhHH!"
Trailer spoko. Wizualnie miazga.
Ale tym razem poskapili na voiceacting (o ironio), bo jest srednio. Albo inzynieria dzwieku skopala balans glosnosci.
Czyli to co do tej pory mi zwróciło uwagę:
- Miquella był na końcu trailera, tak?
- Ten dziwny lew to może być, choć nie musi, Serosh - lew Godfreya.
- ten czerwonowłosy gość z wężami wygląda jak dziecko Rykarsa bądź sam Rykard w prime swoich umiejętności
- ta pani na tronie jest łudząco podobna do Rennali, choć to na pewno nie będzie ona.
- trailer wizualnie miazga, lokacje jeszcze lepsze niż w podstawce. Będzie co robić
Koles z wezami nazywa sie Messmer, the Impaler I na okladce to chyba on zasiada na Eldenskim Tronie.
Miquella na koncu spogladajacy na drzewo, tak.
Ten Messmer czuje, że zanosi się na kolejny koszmar pokroju Malenii.
Miquella nie jest dziewczynka? Dałbym sobie rękę obciąć, że to były bliźniaczki.
Trailer mi leci troche Blasphemeusem
Plus juz teraz jestem pewien, ze wejście do dlc bedzie w palacu M
Miquella wg lore i teorii fanów mógł być chłopcem albo dziewczynka.
Fabularnie nie komentuję, jedna scena mnie przeraziła.
Plus to sporo nowych fajnych przeciwników i bossów pokazali. Plus ładne widoczki.
Minus samego trailera to słaba jakość głosu, nie słyszałem prawie co jest mówione, nie wiem czy to u mnie.
Trzeba obejrzeć kilka razy, aby sobie na spokojnie przeanalizować.
Czy dyskusja o Shadow of the Erdtree zostaje na razie tutaj czy w dedykowanym mu wątku?
Po co się rozkładać na oba wątki. Łatwiej jest dyskutować w tym wątku, gdzie wszystko jest fajnie podane i nie trzeba skakać po dwóch tematach.
Via Tenor
https://www.youtube.com/watch?v=qLZenOn7WUo
Wrzucam dla potomnosci.
Dawajcie swoje ulubione fragmenty. ;)
Dla mnie to 1:55. Z zaskoczenia mnie wzielo.
Myiazaki chyba jest fanem Tekkena. ;)
Na początku zwróciłem uwagę na to, co rzuca się w oczy, czyli 45 sekunda i nowa paleta kolorów.
1:09 i rzut na zamek - zakładam, że miejsce, które odwiedzimy.
2 minuta i łąka, cudo.
Messmer - zastanawiam się, czy będzie tym, kim dla Bloodborne był Orphan of Kos ;) czy też prawdziwe wyzwanie będzie leżeć gdzie indziej.
Łaka tez mocno sie kojarzy z Bloodborne. Podobny klimacik.
Ciekawy jestem czemu drzewo wyglada jakby zwisaly z niego jakies plachty, czy nici. Wyglada jak cos ala niekompletny namiot.
Moze to tez byc tylko efekt wizualny, zeby bylo bardziej cool. Wyglada troche jak mocno atrystycznie podbity efekt slonecznych "godrays".
W trailerze nie ma tez chyba ani jednej sceny w pelnym sloncu. Wyglada na to ze pozar drzewa spowodowal zaciemnienie nieba z powodu emisji popiolu do atmosfery?
Wyglada tez ma to ze potworki beda mialy ataki odziedziczone po bossach/glownych silach rozlazacych sie (w niekontrolowany sposob?) po swiecie.
Np to cos wygladajace jak mix Gaping Dragona z hipopotamem w 2:15 ma atak odziedziczony po
spoiler start
Elden Beast
spoiler stop
(i okazuje sie ze matka spala takze z jezozwierzem lol). ;)
A to nie jest przypadkiem zupełnie nowy rejon i najprawdopodobniej umysł kokona? Imho to co robimy w zwykłym świecie nie ma znaczenia dla dlc
Moja robocza hipoteza też zakłada, że to jakiś rodzaj snu, wycieczki do umysłu.
Ale równie dobrze może wyjść inaczej.
Moze to tez byc tylko efekt wizualny, zeby bylo bardziej cool. Wyglada troche jak mocno atrystycznie podbity efekt slonecznych "godrays".
Myślę że to raczej baldachim nawiązujący do komnaty Mariki, widzę tu duże podobieństwo, pewnie nieprzypadkowe.
Autoportret w koronie ze smoków i ze słojownikiem w tle.
spoiler start
Zaraz mu spuszczę łomot.
spoiler stop
Xandonie, Malenia pokonana przy pomocy naśladowcy (z bluźnierczym ostrzem). Nie walczył samodzielnie, musiałem aktywnie brać udział w starciu. Naśladowca zajmował jej uwagę, a ja wtedy korzystałem z mocy ostrza.
Z kolei ognisty olbrzym pokonany przy pomocy Aleksandra i Tiche (dzięki Rzekom Krwi). Problemem z nim był przede wszystkim fakt, że musiałem się ciągle przemieszczać na duże odległości (bo olbrzym robił olbrzymie fikołki). Na szczęście, Aleksander absorbował znaczną część uwagi olbrzyma, więc podbiegałem od tyłu i robiłem użytek z katany.
Minas, na razie składam całą mitologię "do kupy", a sama gra tego nie ułatwia.
spoiler start
Widziałem u Mohga kokon, a Lord Krwi mamrotał coś o Miquelli, więc podejrzewam, że nasze bóstwo tam się zadekowało. Malenia wciąż cierpi na zarazę, więc bliźniak pewnie został przez Mohga uwięziony.
spoiler stop
Hahah fajny autoportret.
Gratuluję, pokonałeś jednego z najcięższych bossów w historii Souls Lajków.
A w ogóle, to
spoiler start
nic dodać, nic ująć. Malenia i Miquela to dzieci Radagona i Mariki. Jedno urodziło się ze szkarłatną zgnilizną, która sama w sobie nie jest tylko zwykłą chorobą.
Drugie to wieczne dziecko - nie może dorosnąć. Miquela to genialny uczony, dzięki któremu Malenia jako tako się trzymała, za to ona chroni swego brata z całych sił. Strasznie to spłyciłem, bo tam jest dużo więcej, ale generalnie to taka smutna historia.
spoiler stop
No to pięknie i gratulacje! Fajnie też, że zdecydowałeś się pójść dalej :-)
Mimic, Tiche, Bluźniercze Ostrze, Katana Rzeki Krwi to wszystko jedne z najsilniejszych narzędzi w tej grze. Dobrze, że spróbowałeś tego arsenału. No Aleksander + Tiche + Rzeki Krwi na pewno zrobiły miazgę z Olbrzyma i tak trzymać :-) Tylko ja jestem takim masochistą, że zawsze walczę z nim 1:1 i biorę odwet na różne sposoby.
Wszystko spoko ale "similar difficulty to Elden RIng's endgame (wiec zakladam Mountaintopsy, Halightree i koncowka)/Malenia" to wlasnie jedna z rzeczy, ktorych sie obawialem. Imho troche juz przerost formy nad trescia i fanserwis w strone "gitgud" community, ktory wcale nie czyni gry lepsza.
Jesli rzeczywiscie cala mapa i kazdy boss fight bedzie tak zajebiscie zbalansowany jak koncowka Eldena, to ja to pierdole i zagram sobie na modzie co daje mobkom -50% hp (czy tam graczowi +50% hp, nie pamietam dokladnie. W kazdym badz razie najczesciej sciagany mod na nexus). Bo wtedy przynajmniej mozna sie pobawic roznymi broniami, buildami i spellami a nie zabijac bossy albo za 30 razem, albo mimiciem, albo cheesowaniem.
Chyba ze to jest wyolbrzymione (i mam taka nadzieje). Dla mnie (sztucznie wykrecany) poziom trudnosci w soulslike'ach byl zawsze w sumie denerwujacy i nie jest to "feature", ktory w moich oczach duzo im dodaje.
Jakby zrobili tak samo zajebista gre, ale z poziomem trudnosci jak inne actionRPG to tez bym dal 10/10.
Ja mam syndrom sztokholmski, więc nie powinienem się wypowiadać, ale moim zdaniem, gdyby poziom trudności był określony fajnymi i ciężkimi movesetami, to ja jestem za. Za to mniej gąbek na damage.
Więcej Malikethów, mniej Fire Giantów (jeśli idzie o HP), czy jakoś tak. Liczę przede wszystkim na ciekawy design bossów.
niektóre potrafiły zabić bossa na jednego hita
Jaka broń pod koniec gry jest w stanie "zabić bossa na jednego hita"? Broń, a nie np. Kometa Azura.
Jaką bronią "jednym hitem" zabić Malenię czy Placidusaxa? :P
Bukary - jeśli da się 1shotować bossów, to pewnie dokonał tego niejaki Bushy, który robi najdziwniejsze challenge eldenowe na świecie, wliczając w to walkę konną melee, przy użyciu łuku (sic!).
Ale nie oglądałbym żadnych materiałów, dopóki nie przejdziesz gry.
W teorii da się stackować absurdalne ilości dmg, ale często wiąże się to z dość uciążliwą fazą przygotowań.
Troszkę szkoda że DLC będzie miało endgame'owy balans, końcówki gier From Software to moim zdaniem najgorszej zbalansowany element, czy to dotyczy Mountaintops of The Giants czy Nightmare of Mensis, czy nawet Lost Izalith, sporo wrogów ma po prostu wyjechane w kosmos suwaki HP i o ile oczywiście można z nimi walczyć to jest to czasochłonne, upierdliwe i po prostu nieopłacalne. Paradoksalnie często nie dotyczy to bossów którzy mają fajnie liniowy wzrost poziomu trudności (nie licząc kilku wyjątków jak Malenia czy Darklurker).
Zawsze mam tak że początek i midgame idę jak przecinak, a w końcówce gry zaczynam skipować przeciwników bo nie widzę nic fajnego w walczeniu z oponentami którzy przeżywają 3 backstaby czy 5 "naładowanych" ciosów młotem ważącym tyle co fiat 126p.
Jest to też ten moment kiedy odczuwalny progress bardzo zwalnia, bo levele wpadają rzadziej (i często ma się już osiągnięte capy - nic nie wnoszą) a wszystkie ważne czary czy bronie ma się odblokowane od jakiegoś czasu.
Nie mówię już o tym że w takim kolosie jak ER dojechanie świeżej postaci do endgame'u (a mam już tradycję że na DLC robię nową postać) to kilkadziesiąt godzin nawet dla kogoś kto przeszedł grę kilka razy :)
No ale nie ma co narzekać, od trailera dostałem to czego chciałem - świetne nowe krajobrazy i mnóstwo nowych wrogów, sprzętu. Będzie ciorane, szkoda trochę że jeszcze kwartał czekania. Mam nadzieję że Dragon's Dogma II odciągnie uwagę na jakiś czas :)
W sumie rozpisałem się bardziej w osobnym poście, ale w skrócie to się zgadzam.
Paski HP - mało frajdy.
Chyba, że dostaniemy więcej postaci, jak Gael z DS3, czy inne epickie, ciekawe i widowiskowe starcia, wtedy spoko :)
Bukary wez w ogóle nie czytaj alexa bo on wali glupoty.
Oczywiście sa osoby, ktore dochodzą do tego jak jednym ciosem zabic np. Malekhita ale ani on ani ty yego nie zrobicie.
Trzeba rzucic na siebie chyba z 5 bufow z tarcz i np. Halabard, właściwe talizmany, zejsc z hp ponizej 20%, wprowadzic u siebie krwawienie i zatrucie, mieć jakas swietnie wyskalowana bron i jebnac umiejętnością
Ja uwazam ze on chyba placi komus za granie, zeby potem sie moc pochwalic tymi pucharkami czy innymi achivementami.
Wiekszosc jego postow (ogolnie tez ale Elden w szczegolnosci) to albo glupoty, albo wlasnie takie "widzialem na youtube to pewnie wlasnie tak to wyglada" jak teraz, albo ogolniki ktore mozna znalezc w minute nawet nie wchodzac na wiki, a w tych smiesznych stronach robionych przez "AI" co je teraz google wywala na pierwszej stronie.
Niezaleznie czy mam racje, czy nie to tak jak pisze kolega wyzej... ignorowac. JEgo posty na temat Eldena i soulslike sa tak samo przesiakniete poczuciem wyzszosci i ogolna glupota jak i cala reszta. ;)
Kurczę, skorzystam z okazji, bo temat nam zszedł na poziom trudności. Zwykle unikam tego, bo łatwo zejść na jakieś porównywanie, ale chciałbym możliwie jak najbardziej neutralnie. A piszę o tym dlatego, że mam coraz większe wrażenie, że DLC do ER nie będzie przez nas odbierany uniwersalnie jako rzeź niewiniątek, ze względu na nasze różnice. Rozwinę.
Interesują mnie też Wasze spostrzeżenia, ale tak.
Moim zdaniem, na poziom trudności bossów w ER mają:
- opóźnione ataki,
- ataki AoE
- rzadziej - walka z kamerą
- wiedza na temat mechanik i jej wykorzystanie
- to, jakim typem gracza jesteś (proaktywnym, czy reaktywnym)
- i czy to Twoja pierwsza gra tego typu.
A pytam o to, bo nie widziałem jeszcze osoby, która nie miałaby własnego, unikalnego doświadczenia.
ER był moją pierwszą grą i tak, bez kappy mógłbym napisać, że najcięższym moim bossem w grze byli:
- Dariwill (60 dętek)
- ten pierwszy kot z Katakumb (20 dętek)
- Ancient Hero of Zamor (50 dętek)
- Margit (~20)
- Black Blade Kindred (>200)
- Astel (>30)
- Maliketh (z 35)
- Malenia (nie zliczę)
- Nial (>40)
- Mogh (>20)
Widzimy tu mix różnych rzeczy. Przede wszystkim mało bossów z midgame. Na początku trudne jest niemalże wszystko, dopóki nie opanuje się mechanik. Wówczas, teoretycznie ciężsi bossowie z midgame, mogą okazać się łatwiejsi, niż ci pierwsi. Ale to oczywiste.
Druga sprawa to nauka rytmu danego bossa. Uważam, że w ER ciekawie to zbalansowali. Nie ma niemalże runbacków do bossów. Za to starcia już są bardziej wymagające. Patrząc na ekstrema: przepiękne skądinąd Demon's Souls vs ER. I teraz weźmy 5 minut naszego czasu. W tej pierwszej grze, w 5 minut dobiegnę do bardzo prościutkiego bossa, którego raaaczej pokonam. W ER, w 5 minut będę już po 5 porażkach. Nie mówię, że jakoś szczególnie bolą mnie runbacki, ale spawn pointy są ułatwieniem. Za to utrudnione są same walki - IMO, kierunek raczej ok.
Wreszcie wpływ ma typ gracza, jakim jesteś.
Bukary rozegrał ER jak klasycznego RPG i ja sam w przyszłości mam zamiar spróbować takiego runa opartego na wykorzystywaniu słabości bossów.
Ja skupiłem się na bardziej mechanicznej walce, ale nawet tutaj, ocena bossów będzie zależała od naszych tendencji - czy gramy proaktywnie, czy reaktywnie.
Ja w naturalny sposób najłatwiej sobie radzę z szybkim, agresywnym tempem i proaktywną grą, gdzie samemu narzucam bossowi tempo: np. Walka z Sister Friede z DS3, czy dokumentnie każdy boss z Bloodborne, poza Romem, ktory byl moim największym wyzwaniem (nie żartuję). Reaktywna, taktyczna walka będzie dla mnie już nieco trudniejsza. Raczej nieco gorzej poradzę sobie z opóźnionymi atakami. To wymaga już dłuższej nauki.
No i zmierzam do pytania: czy ktoś też zauważa u siebie jakieś konkretne preferencje mechaniczne? Teoretycznie w late game mamy do czynienia z najbardziej wymagającym contentem, ale moim zdaniem, trudność wcale nie jest jednorodna. Morgot, czy paru innych bossów, pokonałem z dużą łatwością. Niektórzy bossowie zatrzymali mnie na dużo dłużej poprzez swoją specyfikę. Często utykam na rzeczach, które nikomu innemu nie sprawiają trudności (Nial), a rzeczy znienawidzone pokonuję bez problemu.
Podkreślę - są bossowie, których trudność opiera się w zasadzie wyłącznie na pasku życia i uważam, że jest to tani sposob na podkręcenie trudności. Zgadzam się.
I jak wróciłem do poprzednich gier tego studia, to miałem to samo. Friede? NK z DS3? Pff. Lorian i Lothric? Demon Prince? Masakra, a przecież to obiektywnie łatwiejsi bossowie, takiego Demon Prince nikt prawie nie kojarzy. To samo w Bloodborne, to samo w ER.
Piszę to po prostu dlatego, że nawet jeśli FS zachowa "poziom bossów" na poziomie late game, to mi to dalej niewiele mówi, dopoki nie poznam, na czym konkretnie polega ich trudność.
Czy będzie to trudna, taktyczna walka, czy też szalony taniec, czy też nierówna walka z kamerą, a może duża mobilność bossa, znikanie i próby odgadnięcia skąd zaatakuje? Nie radzę sobie z naturalną swobodą i równomiernie z każdym z tych aspektów, ale dlatego tak kocham te gry, bo do tej pory, każda z nich zaoferowała mi bardzo ZRÓŻNICOWANE wyzwania :).
Liczę więc, że na dlc się nie zawiodę, a w najgorszym wypadku, jeśli te nieszczęsne suwaki HP zostaną, dostaniemy piękne widowisko na poziomie wszystkich poprzednich dodatków do ich gier.
Mnie, szczerze mówiąc, nie odpowiada poziom trudności niektórych potężnych wrogów. Uważam, że to sztuka dla sztuki. Nie znajduję przyjemności w wielogodzinnej nauce zwyczajów jakiegoś bossa. Zainteresowany jestem głównie eksploracją. Oczywiście, jakieś większe wyzwanie od czasu do czasu jest wskazane. Ale nie takie, które blokuje postępy na wiele godzin. Kilka podejść do jednej walki może jeszcze dawać radochę, ale kilkanaście... to przesada. Jeśli już wrzucamy na mapę potężnych wrogów, którzy mają dwie odmienne fazy walki, to powinna się pojawić możliwość zapisu gry w momencie rozpoczęcia drugiej części starcia.
Za dobry przykład złego bossa uważam Placidusaxa. Walka całkiem ciekawa, animacje (atak z powietrza) boskie, "anturaż" majestatyczny itd. Ale duża odległość od miejsca zapisu do pola bitwy, "lasery" w drugiej części starcia, ciągła zmiana pozycji na bardzo dużym obszarze... No nie. Pierwszą fazę walki kończyłem w miarę sprawnie, ale w drugiej musiałbym chyba spędzić kilka dni. Dlatego poszedł respec, kostur Lusata, Terra Magica, Kometa Azura, flaszeczka z ukrytą łzą i ze smoka został popiół w dwie minuty.
Jak mnie twórcy gry trollują, to nie pozostaję dłużny.
Jestem u drzwi Maliketha, więc jeszcze nie mogę wygłaszać sądów na temat całej gry, ale już mogę powiedzieć, że od pewnego czasu (kraina olbrzymów) mam wrażenie, że poziom trudności gry został źle zaprojektowany (a staram się "zwiedzić" dosłownie wszystko: każde katakumby, wszystkie wieże, ruiny itp.). Jeśli dodatek ma tak wyglądać... smuteczek.
Jesli cie to pocieszy to to samo pisalem za pierwszym razem. Teraz uwazam, że nie jest tak zle jakby sie moglo wydawac.
Kwestia buildu.
Kwestia buildu.
Owszem, jeśli wiemy, jak to wszystko działa, jakie talizmany się przydają, jakiej broni szukać, w jaką umiejętność inwestować itp., gra staje się w miarę "prosta" (choć w relacji do innych gier to hiperbola). Wystarczy np. spora żywotność, rozwinięta wiara, odpowiednie talizmany, łzy i np. bluźniercze ostrze staje się narzędziem zniszczenia. W przypadku czarodzieja np. wysoka inteligencja, odpowiedni kostru, talizmany, łzy i Nocna Kometa (na cele ruchome) + Kometa Azura (na cele nieruchliwe). I tak dalej. Fajnych buildów jest mnóstwo. Tyle że...
Gra powinna być odpowiednio zbalansowana pod pierwsze przejście, a nie drugie czy dziesiąte. Ogarniecie tego wszystkiego w sensowny sposób wydaje się mało prawdopodobne za pierwszym razem, bez żadnych poradników, wskazówek itp. Dlaczego? Bo odpowiednie składniki do "przyjemnego" buildu rozsiane są po mapie w taki sposób, że złożenie całości raczej nie będzie dziełem przypadku i "normalnego" progresu czy też zlecanej przez NPC misji (zadania w tym wypadku w ogóle nie służą pozyskiwaniu konkretnego "zestawu" przedmiotów pod jakiś konkretny build). (Albo "skompletowanie buildu" stanie się możliwe dopiero pod sam koniec gry). Nic dziwnego, że różne "solucje" i poradniki zaczynają się od biegania po całej mapie w poszukiwaniu konkretnych przedmiotów, które w ogóle pozwolą zacząć sensowną rozgrywkę. Niech podniesie rękę ten, kto po kilku godzinach zmagań nie "alt-tabował", żeby pozyskać jakieś potrzebne informacje... ;)
Jestem u drzwi Maliketha, więc jeszcze nie mogę wygłaszać sądów na temat całej gry, ale już mogę powiedzieć, że od pewnego czasu (kraina olbrzymów) mam wrażenie, że poziom trudności gry został źle zaprojektowany
Jesli chodzi o zimowa mapke i niektorych endagameowych bossow, to jest wedlug mnie to jest dosc powszechna opinia.
Poczekaj az zobaczysz finalowego. ;)
Jestem u drzwi Maliketha
To akurat jest best boss. Taniec z Malikethem to zawsze czysta przyjemnosc. ;)
Temat rzeka i dużo ciekawych wątków poruszyłeś. Kiedyś sporo o tym pisałem, bo to konik, ale nie będę odgrzebywał. Moje trzy grosze z perspektywy czasu i z kilku różnych stron.
Bossowie Elden Ring to bardzo różnorodna mieszanka. Łamią schematy i rytmy, ale wciąż pozwalają na świetny taniec = flow walki. Tak sobie myślałem co zrobiło FS w sensie ewolucyjnym (spojrzenie melee). DS1-DS3 to proste rytmy, przeważnie: mocno sygnalizowane ataki bossa, rolowanie gracza, otwarcie, atak na bossa. Na poziomie DS3 to bywają już momentami dość szybcy i trudni bossowie. Sekiro to bardzo szybka walka rytmiczna i gra rytmiczna jak Hi-Fi Rush ;-) z jednym bossem w stylu Soulsów, Demon of Hatred chyba się nazywał. W Sekiro nie ma sensu walczyć jak w Soulsach, choć teoretycznie można, tylko trzeba wyczuć i wejść agresywnie w ten szybki rytm i taniec bossów, a wtedy walka staje się łatwa i bardzo przyjemna. BB nie znam. Ale znam bardzo dobrze Lies of P ;-) Fani FS opanowali walki z tamtych gier, ale wielu innych graczy się odbiło narzekając na poziom trudności, domagając się easy mode, a gry studia uznawane były za trochę niszowe... Co zrobił Miyazaki w ER? Jak zadowolić fanów i podnieść porzeczkę? Dla nich podkręcił bossów jeszcze bardziej, ale nie tylko na zasadzie przyspieszenia prostych rytmów, bo ile można, ale ich połamania i zrobienia tej mieszanki, o której też piszesz: niesamowita szybkość połączona z przesadnymi opóźnieniami, bogaty arsenał różnorodnych ataków, w tym niektórych "niesprawiedliwych" AoE, presji na gracza, konieczności szukania bezpiecznych otwarć nie tylko do ataków ale czasem nawet leczenia, latanie po całym ekranie i poza, "nierealność" niektórych bossów, różna wielkość: od humanoidalnych po wielkie olbrzymy. Jest cała grupa takich bossów Elden Ringowych, niektórzy potrafią człowieka tak sponiewierać, że w pewnym momencie zadaje sobie pytanie: po co ja to w ogóle robię? Ale po nauczeniu dają najwięcej przyjemności. Zdarzają się też bossowie bardziej Dark Soulsowi, jest Malenia udająca "nieudolnie" bossa Sekirowego, jest Zeldowaty Elden Beast, bossowie gimmickowi jak Rennala czy Rykard itd. Generalnie nie ma jednego schematu, za każdym razem trzeba się uczyć i wyrabiać palce. A potem można jeszcze często tych samych bossów spróbować w innych wersjach i na innych arenach (otwarte, zamknięte, płaskie, z przeszkodami), co zmienia i urozmaica walkę. Dla niektórych to wada powtarzalności, dla mnie ogromna zaleta. Weźmy Godskin Duo. Najpierw można spotkać samego chudego, nauczyć się go, potem spotkać samego grubego, nauczyć się go, potem spotkać obu i ten tego... A jak się już nauczymy i pokonamy jakiegoś bossa to miło go spotkać ponownie i cieszyć się z nabytych umiejętności. To spojrzenie fana FS. Ale jak jednocześnie zadowolić i przyciągnąć casuali, lub nowych fanów, jak sprowadzić ER pod strzechy i zrobić z niej grę mainstreamową? Do tych nierealnych bossów dać całą masę narzędzi, buildów, broni, summonów, generalnie sposobów do pokonywania ich na różne sposoby. Dzięki temu każdy może się bawić jak chce, czerpiąc przyjemność z walki i satysfakcję z przejścia gry. To również pozwala na naukę małymi kroczkami. Już nie uczenie się godzinami liniowo bossa po bossie, ale jak chcemy. Dlatego równie prawdziwe jest stwierdzenie, że w sensie bossów ER to dla niektórych najtrudniejsza, a innych najłatwiejsza gra FS. Ten inteligentnie przemyślany paradoks to jedna z przyczyn ogromnego sukcesu ER imho. Najtrudniejsi bossowie bez ułatwień dla weteranów i jednocześnie wiele sposobów na ułatwienie sobie życia. Efektywnie tworzy to różne poziomy trudności, poprzez dobór narzędzi w grze, a nie przez wybór opcji z menu.
Jak to działa w praktyce? Zobaczmy na moim przykładzie doświadczenia z bossami, kolejne etapy od łatwego do trudnego, w uproszczeniu, bo mogę już dokładnie nie pamiętać. Generalnie w pierwszym przejściu zaczynałem od walki samą magią, bossowie na dystans, z użyciem najsilniejszych summonów. Potem było przejście na melee, ale to najsilniejsze, z umiejętnościami OP, w stylu Bluźniercze Ostrze, ze wspomaganiem inkantacji ofensywnych, i wciąż z summonami. Potem stopniowe przechodzenie na czystą walkę melee, różnymi broniami, spelle raczej tylko utility i stopniowa rezygnacja z summonów. Potem już dla zabawy różne buildy. Na koniec jeszcze przejście LV 1. Co to ma wspólnego z samymi bossami? Są tak trudni jak chcemy w sensie możliwej walki, nie mechaniki samego bossa.
Weźmy przykładowego bossa. Mój ulubiony Maliketh. Na początku ten boss był nierealny. Lata k* po ekranie i poza ekranem jak szalony, prawie go nie widać. Wypuszczałem summony, chowałem się za słupki, próbowałem go z dystansu ubić spellami i autentycznie myślałem kto to wymyślił. Potem szukałem najbardziej efektywnych sposobów ubicia m.in. ciężkimi młotami z Lwim Pazurem, zmuszają go do klękania już na początku. Na koniec nauczyłem się z nim walczyć "na czysto" i z użyciem tego przedmiotu dedykowanego do parowania tego konkretnego bossa czyli "Bluźnierczy Szpon". I to była ekstaza. Podobnie miałem z kilkoma innymi trudnymi bossami. W mojej Top 3 ulubionych, niekoniecznie najtrudniejszych bossów jest też Elden Beast i Ognisty Olbrzym. Każdy z tych trzech bossów jest zupełnie inny i nieporównywalny. Za typowych bossów świetnych do wyuczenia stylu ER uważam Margit/Morgott.
Co do pasków życia bossów i innych tricków, to nigdy tak o tym nie myślałem. Zawsze starałem się podchodzić do bossów upewniając się, że mam builda lub sposób na zadawanie sensownego dmg jako % paska bossa. Do tego na koniec dochodzi jeszcze cały mechanizm i dynamika NG+ w zestawieniu z levelowaniem gracza. Grając wcześniej w DS3 wiedziałem, że będę chciał dojść do NG+7 w ER. W grach FS z każdym NG+ rośnie pasek HP przeciwników i moc ich ataków, aż do NG+7 gdy osiągają swój max. Z kolei gracz równolegle leveluje swoją postać, ulepszając statystyki do swojego builda, aż do osiągnięcia softcapów lub nawet hardcapów, przy czym następuje to dużo wcześniej niż NG+7 (softcapy).
Jestem tuz przed ostatnia walka i moze Elden Beast cos by tu jeszcze namieszal ale mysle, ze moge zrobic swoja wyliczanke. Kolejnosc oprocz top3 jest losowa. Liczby prob nie pamietam. :P
-Malenia (Tutaj to w ogole uwazam, ze mialem sporo szczescia. Mechanika life steala potrafila na serio podciac momentami skrzydla)
-Mohg (Pierwszy boss po dwoch latach przerwy i powrocie do starego zapisu gry)
-Stary dobry Margit (Kto nie probowal przebic glowa muru na za niskim poziomie moze rzucac kamieniem :D)
-Tree Spirity na poczatku sprawialy mi ogromne trudnosci, walka z nimi na malej przestrzeni to byla katorga. Do tego wiekszosc byla gabkami na obrazenia.
-Burial Watchdogs bija mnie od samego poczatku az do teraz. W zimowych krainach byly 2x katakumby gdzie te kreatury wystepowaly w roli zwyklych przeciwnikow.
-Omeni w Kanalach pod stolica. Ale tutaj dla odmiany lubilem z nimi walczyc. Do tego stopnia, ze w koncu sie ich nauczylem i zabijalem 3-4 bez odnoszenia wiekszych obrazen
-Pierwszy Crucible Knight w Limgrave - najwieksze wyzwanie early game do ktorego robilem po kilka podejsc dziennie przez 3 dni, za kazdym razem wracajac troche silniejszym az w koncu cos kliknelo i sie udalo. :)
-Black Blade Kindred kolejny przyklad bossa, ktorego mozna spotkac troche za wczesnie :P probowalem dlugo ale w koncu odpuscilem i wrocilem za jakis czas
-Radhan bo balem sie do niego podejsc, kompletnie nie ogarnialem tej walki bo malo widzialem biegajac pod jego nogami. :D Probowalem dlugo az ostatecznie wiekszosc roboty odwalily duchy a ja krecilem kolka na koniu po arenie.
-Pierwsza Fallingstar Beast jaka spotkalem wytarla mna podloge dobre kilkanascie razy. Bardzo agresywny boss na malej arenie.
-Runiczne Niedzwiedzie. Szybkie jak Torrent w sprincie, masa hp, dzikie kombinacje ciosow i szarż. Ciezki orzech, dlugo rozgryzalem patent jak z nimi walczyc ale teraz juz wiem pod ktora pachą trzeba sie chowac by bylo w miare bezpiecznie.
na koniec przeciwnik, o ktorym chyba nigdy nie slyszalem zeby ktos okreslil go mianem problematycznego:
-Alabaster Lord i wszystkie jego pomniejsze kopie. Nie wiem nawet co napisac. Po prostu do samego konca ciezko mi bylo ich wyczuc. Jeden z tych przeciwnikow, ktorych ostatecznie pokonywalem podszczypujac pojedynczymi ciosami i modlac sie zeby starczylo mi leczenia. :P
i bonus:
Wszelkie przerosniete ptactwo obecne w grze oraz ich dalecy kuzyni gatunku psiego. Pierwsze zapoznanie oczywiscie w malowniczym Caelid.
Przemyslenia co do preferowanego rodzaju trudnosci mam podobne. Nie lubie bossow ze zbyt duzymi paskami zdrowia ale tak szczerze mowiac to tez nie przychodzi mi ich zbyt wielu do glowy. Ten problem raczej odczuwalem napotykajac w otwartym swiecie "silniejsze" wersje przeciwnikow z poprzednich krain. Do listy czynnikow odpowiedzialnych za trudnosc dopisalbym jeszcze liczebnosc wrogow. Ciezko mi sie walczy z podwojnymi bossami.
Rozumiem Twoje obawy bo sa uzasadnione. Ja jednak nadal zachowuje optymizm. ;) Mysle, ze chodzilo bardziej o to, ze w DLC pojawi sie wyzwanie na poziomie Malenii ale nie chce mi sie wierzyc, ze tak bedzie wygladal open world i caly dodatek. Oby nie. Lubie czasami zawiesic sie na bossie ale nie dluzej niz na godzinke i nie lubie omijac przeciwnikow w nowych lokacjach. Zawsze staram sie chociaz raz wyczyscic cala sekcje na pojedynczym odpoczynku. Nawet jezeli oznacza to zabicie czterech runicznych niedzwiedzi jeden po drugim. :/ Musze przyznac, ze zimowe biomy byly momentami wycienczajace.
Teoryjka z reddita.
Do tego wydaje mi sie ze to nowa kraina to moze byc Numen, z ktorego jak wiemy pochodzi Marika. Kolezka z trailera jest jej dzieciakiem, ktory z tego czy innego powodu zostal tam wyslany (wygnany? koles ma smocze oczy, to moglo sie niektorym nie podobac, lekko mowiac. Helm tez ma ze smoczego setu. Ma tez elementy Rykardowo-wezowe. Moze to jego klatwa jest? Musi jakas miec, tak jak Malenia i Miquella).
Teoria snu mi jakos "nie siada". Tylko to drzewo rzeczywiscie wyglada jak cos wyciagniete ze snu kurde. :/
Jeśli chodzi o poziom trudności (to odnośnie postu Sir kleska ze screenem z twittera i dyskusji pod nim), to zamiast polegać na takich skrótach z wywiadu poczynionych przez kogoś ("trudność na poziomie endgejmu/Malenii") lepiej sięgnąć do źródła i przeczytać co dokładnie powiedział sam Miyazaki. A powiedział to:
Our general approach to difficulty has of course not changed to Elden Ring. We want to create a challenging experience that tests the players and that gives them a feeling of satisfaction and accomplishment when they get through these struggles. However, we do want to stress that there's still a freedom of approach and a breadth of strategy to these encounters. And that means both how you approach them if you want to face these challenges or come back to them later and circumvent them and find another way around and come back when you're ready. This same philosophy is taken in Shadow of the Erdtree. And again, to our more hardcore players, they will find optional bosses who have been tuned in a similar way to the likes of Malenia, who I'm sure you remember from the base game, who are not crucial.
...
Yeah, you might remember her. They're not crucial to completion of the DLC, but they are an optional extra to help challenge for those who are so inclined.
That said, there may not be another boss on exactly the same level as Malenia, but we feel like this is somewhere that we've paid close attention to, this level of challenge and offering that same level of freedom. And we hope that players are able to blossom in the Land of Shadow in the same way that they were in the lands between.
Actually, I want to redress that. It's not the fact that it's only a lesser level to Malenia, but we have prepared bosses on that with that similar mindset within the DLC area, ones that will challenge the player and hopefully be as memorable as Malenia was.
Czyli w skrócie ta sama filozofia co podstawce: ma być trudno, ale jeśli ktoś sprawia ci trudności to możesz go odpuścić i wrócić później. Szczególnie trudni bossowie są opcjonalni, dla tych którzy chcą dodatkowego wyzwania. A z tego jak Miyazaki o tym mówi, to może w tym dodatku nawet nie być aż tak trudnego bossa jak Malenia. Także spokojnie :)
No świry Elden Ringowe, chwalić się buildami jakimi będziecie przemierzać Krainę Cienia? xD
Największa
Pała
W grze
Jeśli nawet wrogowie będą OP, to załatwię ich efektem psychologicznym.
Ale mówiąc całkiem serio, na bank zamierzam sprawdzić nowe bronie z dodatku, nawet jeśli to miałoby wiązać się z wieloma respecami. Zarówno dodatek do Bloodborne, jak i dodatki w DS3 wprowadziły gamę naprawdę szalonych broni.
Spodziewam się, że będzie miło.
Nowy i interesujący wywiad z Miyazakim po japońsku, przetłumaczony przy pomocy google translate przez ziomka w filmiku.
- Akcja rozszerzenia nie toczy się ani w przeszłości ani w przyszłości ale w czasie wydarzeń w głównej grze. Dowiemy się jednak więcej o przeszłości m. in. Mariki i kultury, która istniała przed złotym drzewem.
- To co napisałem wyżej o moim skojarzeniu tego co spowija drzewo w Krainie Cienia z baldachimem w komnacie Mariki wydaje się zgodne z tym co powiedział Miyazaki: jest to rzeczywiście baldachim który oddziela Krainę Cienia od Ziemi Pomiędzy, a jednym z głównych motywów gry jest przeszłość Mariki - w końcu Kraina Cienia jest też tym miejscem, w którym po raz pierwszy postawiła ona stopę
- Po dostaniu się do dodatku będziemy mogli swobodnie poruszać się między tą krainą a tą z głównej gry, ale nic co będziemy robić w dodatku nie będzie miało wpływu na główną grę. W szczególności, nie będzie nowych zakończeń w podstawowej grze.
- Co ciekawe, wygląda na to że w samym dodatku będzie dostępna nowa mechanika przypominająca coś z Sekiro, a będąca być może ułatwieniem porównywalnym do mechaniki prochów (to moja interpretacja) - porównywalna w tym sensie, że jest to opcjonalne i można z tego nie korzystać jeśli chce się większego wyzwania. Ma to być jakiś system levelowania dostępny tylko w dodatku i nieprzenoszący się na główną grę. Na ten moment ciężko powiedzieć o tym coś więcej, bo wypowiedź Miyazakiego jest dość lakoniczna, a tłumaczenie googla pozostawia sporo do życzenia.
https://www.youtube.com/watch?v=i8i0RGgMyIk
Czyli tak jak myślałem, że nie będzie to mieć nic wspólnego z zakończeniem księżyca.
Wkurza mnie tylko to, że jestem aktualnie szalony i służka mnie opuściła. Pewnie miałaby coś do powiedzenia w dlc.
Wkurza mnie tylko to, że jestem aktualnie szalony i służka mnie opuściła. Pewnie miałaby coś do powiedzenia w dlc.
Skąd ta pewność?
A propos wkurzenia, ciekawe ilu graczy zakupi DLC, a później utknie na Mohgu ^^.
Pewności brak ale zdziwie sie jesli melina nie będzie mieć tam nic do powiedzenia
Imho jedna z ciekawszych postaci w trailerze.
Ktoz to?
Linki do imgur bo mi wyskakuje blad przy uploadzie.
hmmmm.....
Oo kurcze, rzeczywiscie ciekawe. Wczesniej nie przykuwalem do niego uwagi ale drugi link daje do myslenia. A doslownie w trakcie pisania tego posta zaczalem ogladac film ktory wlasnie linkuje. Szukalem info o tym kim jest Messmer i tak teraz slucham i gosciu na poczatku porusza temat tego starca. :) Oczywiscie czyste gdybania.
https://www.youtube.com/watch?v=TGD17HZS0mo
Ja zastanawiam sie jeszcze czym jest ta abominacja ze screena [a ok, jest komunikat od GOLa ze nie mozna w tej chwili dodac pliku]. Jakis pomniejszy mini-boss czy cos wiecej? To jest nieumarly czy cos co przybylo z kosmosu jak Astel? Bardzo dziwna głowa. :P W trailerze widac go w 2:20
https://www.youtube.com/watch?v=qLZenOn7WUo
[edit]
NewGravedigger - w tym filmiku koles tez zauwaza, ze to ten sam starzec co na portrecie i zastanawia sie czy to nie jest mloda Marika ze swoim ojcem. Na koncu jednak stwierdza, ze to raczej nie oni. Ale who knows? :D
Łyżka dziegciu w beczce miodu, czyli kilka słów na temat końcówki ER.
Dotarłem do końca, zyskując 5 możliwych zakończeń. Nie wiem, dlaczego nie mam zakończenia Łajnożercy, bo wydawało mi się, że zamknąłem jego wątek, a nie mam odpowiedniej runy. Tak czy inaczej, użyłem igły na arenie, zdejmując z siebie moc płomienia, więc ostatecznie po pokonaniu bestii mogłem wybrać jedno z 4 zakończeń.
Końcówka gry to jedno wielkie (a nawet ogromne) rozczarowanie. Trzech bossów (czy nawet czterech) pod rząd? Bez żadnej przerwy, eksploracji, postępu fabularnego? A do tego w już odwiedzonych lokacjach? Żenada.
Ubij Maliketha. Potem krótka przerwa na bieganie po znajomej "pustyni", gdzie już właściwie nie ma żadnych przeciwników czy wyzwań. Ubij Ofnira. Dwa kroki dalej ubij Godfreya. Krok dalej ubij Radagona. A potem w tym samym miejscu ubij bestię. Serio?
Co więcej, Maliketh był w miarę "łatwym" przeciwnikiem, podobnie jak Radagon. Nie umywają sie np. do takiego Nialla, Mohga czy Malenii. Godfrey z kolei miał za duży pasek zdrowia, a walka nie była jakoś wizualnie fascynująca. A bestia...
Dramat. Walka z bestią to była w pewnym sensie kopią starcia z Placidusaxem. Ciągłe przemieszczanie się na duże odległości sprawiło, że utknąłem w połowie jej paska życia i miałem problemy z ubiciem potwora. Po kilkudziesięciu próbach (a za każdym razem trzeba było też "przejść" Radagona, co już samo w sobie jest masochistycznym absurdem) dałem sobie spokój, "przerzuciłem się" na czarodzieja i powaliłem bestię w minutę za pomocą spiralnych odłamków. Nie dość, że walka okazała się wkurzająca (zero radochy), to jeszcze wizualnie był to najgorszy moment w całej grze. Bestia wygląda fatalnie. Słabizna. A ostatnie wrażenie powinno być możliwie najlepsze.
Co zaś do samych zakończeń. Kolejna żenada. Tyle zachodu, starć, zmagań, a wszystko po to, żeby zobaczyć wyjątkowo krótką i nieciekawą animację, która - w zależności od wersji wybranego zakończenia - różni się tylko wyglądem runy i akcentami kolorystycznymi (wczytałem ponownie zapis, żeby sprawdzić każde zakończenie). Na szczęście, zakończenie Ranni jest przynajmniej inne, ale też krótkie i nieciekawe. Musze przyznać, że ER jest grą fatalną pod względem narracyjnym (choć genialną pod względem fabularnym) i sposób prezentacji zakończenia tylko to potwierdza. To już filmiki pomiędzy kolejnymi etapami starć z bossami były ciekawsze.
Szkoda. Przygodę zakończyłem z mieszanymi odczuciami. Do momentu wkroczenia w krainę olbrzymów byłem bardzo zadowolony (potem zaczął się nudny recykling miejsc i wrogów), teraz jestem nieco rozczarowany. Może napiszę jeszcze coś więcej i ocenię poszczególne elementy ER. Gdybym miał zestawić dwie gry RPG, które w ostatnich latach zdobyły tytuł GOTY, to BG3 wydaje się produktem lepszym jako "pakiet doświadczenia od początku do końca" niż ER. I gdybym był recenzentem i silił się na jakiś obiektywizm, oceniłbym na pewno BG3 wyżej, choć np. eksploracyjnie czy fabularnie to gra nieco słabsza (ale sposób prezentacji fabuły w BG3 o lata świetlne wyprzedza ER).
A ja gratuluję przejścia!
Czekam z wypiekami na twarzy na całościowe przemyślenia.
Jeśli chodzi o sposób podania fabuły, to fakt - Fromsoft idzie tutaj w minimalizm narracyjny, chowając wiedzę po kątach ;).
Czy mi to przeszkadza? Nie, absolutnie, po ER, DS i Bloodborne nauczyłem się już "czytać ich gry od 0". Można powiedzieć, że początkowo przywyklem, a później mi się ten format spodobał. Obecnie go lubię.
Czy te gry straciłyby na nieco bardziej otwartej narracji? Raczej nie, bo wciąż nie musiałoby się to wiązać z wyłożeniem wszystkich kart.
Czy rozumiem, że komuś się to nie podoba? Jak najbardziej.
Miałem też podobne odczucia przy zakończeniach. Prosiło się o niego większy rozmach. Pod tym względem przypominają mi one stare filmy o sztukach walki :).
Myślę, że to, co sprawia, że ludzie jednak do tych gierek wracają i ciągnie ich z powrotem (ludzie, czyli ja XD), to zachwyt nad samą podróżą, a nie celem.
Jeszcze raz gratki, poszło Ci naprawdę sprawnie.
Z ciekawości, ile godzin zaliczyłeś na liczniku?
Pod tym względem przypominają mi one stare filmy o sztukach walki :).
Mnie się przypomniało zakończenie "Conana". Taki sam krindż. ;)
Z ciekawości, ile godzin zaliczyłeś na liczniku?
Po zabiciu bestii miałem jakieś 150 godzin. I zwiedziłem dokładnie chyba każdy zakątek mapy, starając się po drodze wdawać w praktycznie wszystkie walki ze zwykłymi przeciwnikami i bossami (nie obudziłem tylko jeszcze tego wielkiego śpiącego smoka w Caelid i nie pokonałem olbrzyma, który jest ukryty ponad areną Radahna w Caelid).
Teraz jadę z modami. Bez trzymanki. Potestuję różne bronie, buildy, zrobię jakiegoś zmatowieńca na sterydach, porobię fotki itp.
Czy mi to przeszkadza? Nie, absolutnie, po ER, DS i Bloodborne nauczyłem się już "czytać ich gry od 0".
Mnie to przeszkadza z jednego powodu: ER nie wywołuje praktycznie emocji (to taka gra "ahumanistyczna"). Owszem, mamy tutaj fajną intelektualną układankę. Można czytać opisy przedmiotów i tworzyć całościowy obraz z poszarpanych fragmentów. Ale w grze kompletnie brak emocjonalnych interakcji z innymi bohaterami. NPC mają fatalne dialogi, służą tylko jako słupy antyinformacyjne, których zadaniem jest teleportować się po wymianie dwóch kwestii w inne miejsce. Trudno sobie wyobrazić, żeby np. Gowry i Millicenta przeszli pozytywnie jakąkolwiek kontrolę jakości w CDPR. ;)
ER broni się genialną eksploracją, ślicznymi lokacjami (i ich atmosferą), systemem rozwoju postaci i broni, walką oraz niektórymi zagadkami (np. w katakumbach). No i "mitologią", na której oparta jest fabuła. Ale to gra "zimna", która budzi tylko dwie emocje: zachwyt (projektem świata) i frustrację (mechaniką walk). ;) Oczywiście, upraszczam i żartuję (bo może ktoś się nieco wzruszy, słysząc minimalistyczny lament Godfreya nad pewnym ciałem). Ale coś jest na rzeczy...
Super, o to chodzi:).
Ludzie różnie oceniają ER w stosunku do poprzednich produkcji, ale jeśli jest coś, czym ta gra obiektywnie miażdży konkurencję to różnorodność buildów.
Btw. Akurat zachwyt i frustracja towarzyszyły mi całkiem długo :D.
A ponieważ Bukary zakończył etap fabularny i już się nie dygam, że mu coś zespoilujemy, mam pytanie do Kwizatza o zakończenie. Jeden z nieoczywistych plusów tej okrojonej narracji jest to, że zawsze pozostaje sporo do domysłów i tak:
spoiler start
Kwisatz - kiedyś napisałeś, że wg Ciebie, zakończenie "Szalonego Płomienia" jest najbardziej pozytywne i optymistyczne.
I ja tu czegoś nie widzę.
Z jednej strony fajnie, bo cała egzystencja ponownie łączy się do Singularity, The Great One, z drugiej strony eliminujemy całkowicie życie w Lands Between i nie dajemy mu już żadnej szansy. Coś, jak gdyby na potencjalną katastrofę klimatyczną zareagować odpaleniem atomówek i samounicestwieniem.
I teraz tak: wiemy, że Lands Between są żarte przez Deathroot. Z kolei w Caelid roznosi się Szkarłatna Zgnilizna. Natomiast nie wiem, czy są to problemy, które na bank wyeliminowałyby życie. Na ile to, w co przepoczwarzył się Godwyn jest nieodwracalne, a na ile wynika z braku runy śmierci w eldenskim kręgu?
Wątek Miqueli rozwinie się mocniej w DLC, ale ten z kolei mógłby osiągnąć pewien sukces w walce ze Zgnilizną.
Generalnie nie widzę tego, że ten świat jest i tak skazany na zagładę i gdzieś mi uciekają plusy wypalenia wszystkiego do gołej ziemi.
spoiler stop
A propos "fajności" zakończeń:
spoiler start
IMHO najlepsze jest zakończenie z runą śmierci. Takie "lewackie" (a nie "komunistyczne" - jak zakończenie z wprowadzeniem nowego porządku). Wreszcie na świecie zapanuje sprawiedliwość. Nie będzie równych i równiejszych. Wszyscy (także niegdysiejsi bogowie) muszą się pogodzić z tym, że kiedyś umrą. Omnia mors aequat. A to oznacza, że trzeba dobrze rozważyć to, jakie życie planujemy wieść. :P
A najfajniejsze jest z kolei zakończenie z wiedźmą. Przynajmniej będziemy mieć u boku atrakcyjną smerfetkę i zachwycające widoki. :P
spoiler stop
W ogóle miałem tak, że
spoiler start
Strasznie mi było żal tych nieumarlych w tej grze. Zupełne niziny społeczne, umęczone toto, często przestraszone, szukające światła drzewa i z oczywistych względów, odrzucone przez nie.
spoiler stop
Za chwilę wleci tu xandon, napisze coś w stylu "ma prawo Ci się nie podobać, ALE..." i pierdyknie litanię z milionami powodów, dzięki którym ER to gra wszechczasów. Ma ten człowiek coś z główką nie halo
A niech sobie pisze, póki nie zacznie obrażać innych. A ostatnio pod tym względem przeszedł zmianę.
Za chwilę wleci tu xandon, napisze coś w stylu "ma prawo Ci się nie podobać, ALE..."
Wiesz, mnie się gra ogólnie bardzo podoba. Miałem ogromną frajdę przez co najmniej 3/4 rozgrywki. Byłem nawet gotów wrzucić ER do mojego TOP 10 gier wszechczasów. Ale później (pod koniec) ewidentnie coś się popsuło. Otwarty świat stracił wyjątkowy charakter i zamienił się w nieciekawą przestrzeń, która służy do przemieszczania się między kolejnymi arenami. Walki z bossami zostały pozbawione dramaturgii, która wynikała wcześniej m.in. z faktu, że trzeba było odbyć drogę przez mękę, żeby się do dostać do przeciwnika znajdującego się w lokacji mocno z nim związanej fabularnie, co budowało napięcie i przygotowywało nas psychicznie na starcie. Itp. Gra przestałą być przeżyciem, a stała się "arkadówką".
Niemniej jednak dałbym ostatecznie pewnie 8.5/10 (pomimo licznych wad), bo rozgrywka jest wyjątkowo miodna, a sama eksploracja - wspaniała (lepsza niż np. w grach Bethesdy, które z tego słyną). A jeśli ktoś przymknie oko na kilku fatalnych bossów, źle (IMHO) zaprojektowany poziom trudności (który zdecydowanie powinien być "skalowalny") i problematyczność narracyjną, to jestem w stanie zrozumieć, że wystawi "Eldenowi" bardzo wysoką ocenę. Dawno otwarty świat mnie tak nie zauroczył i nie przeniósł w czasy pierwszych erpegów, w które miałem przyjemność wsiąknąć.
Ja będę adwokatem diabła
- Jeśli chodzi o recykling bossów to masz rację. To bolączka tego studia, która sięga do czasów pierwszego Dark Souls, gdzie pierwszych bossów w późniejszych etapach spotkałeś jako zwykle potwory na twojej drodze. From nigdy nie znalazło na to dobrego kompromisu, poza Blooodborne tak myślę.
- Kontynuując dalej ten wywód to wplecmy jeszcze ostatni etap, z którym się meczyles. Również bolączka From, gdzie pierwsza połowa gry jest piękna, obfituje w wyzwania i wrażenia a potem zaczyna się ta druga, która jest robiona po łebkach. Również, nie znaleźli rozwiązania albo uważają to za wygodne.
- Jeśli zaś chodzi o skalowanie poziomu trudności to będę ich bronił, bo to ich pierwsza gra w otwartym świecie co zrodziło dla nich problem jak poradzić sobie ze scallingiem w otwartym świecie. Do tej pory świetnie sobie radzili z tym, gdy światy były półotwarte jak DS1 lub liniowe jak DS3. Tutaj po prostu widać, że kompletnie eksperymentowali z formułą i niekoniecznie scalling im wyszedł dobrze.
Mimo wszystko cieszę się, że dałeś szanse tej grze. Ja też mam do niej zarzuty, ale moje bardziej opierają się na sferze sieciowej, gdzie skopali kompletnie system inwazji.
Mimo wszystko cieszę się, że dałeś szanse tej grze.
Ja też się cieszę, bo rozrywkę miałem przednią. :) I zdecydowanie czekam na dodatek.
Przede wszystkim gratulacje zakończenia i pragmatycznego spojrzenia! :-)
Ze swojej strony dziękuję też za zainteresowanie grą i wskrzeszenie jej wątku po tak długim czasie. Dzięki temu odżył i można było poznać ciekawe doświadczenia tak wielu graczy. Nawet sam podekscytowany zainstalowałem znowu grę, choć już dawno temu obiecałem sobie w nią więcej nie grać. A teraz siedzę i przez ciebie ;-) dziubię jeszcze Nokron, Haligtree i Farum Azula na LV1. Niesamowite doświadczenie!
Skoro zostałem wywołany do tablicy powyżej, to kilka nieantagonistycznych uwag, niektóre mogą zaskoczyć, że pochodzą od takiego fana ER. Mam też nadzieję nikogo nie obrażę. Widać też, że gra trochę zirytowała na koniec :-) Absolutnie rozumiem i przy takiej grze jak ER wiele rzeczy jest subiektywnych i indywidualnych, na które dwóch różnych ludzi może patrzeć dokładnie odwrotnie. Mieścisz się gdzieś w środku spektrum wyrażanych tu kiedyś obszernych krytyk i irytacji. Myślałem, że będzie gorzej ;-)
* SZUKAJĄC CO NAS ŁĄCZY na 100% w spojrzeniu na ER to na pewno: "genialna eksploracja, śliczne lokacje i ich atmosfera, system rozwoju postaci i broni, walki, niektóre zagadki np. katakumby". Rozumiem to też jako zabawę z buildami - o tak. Nie jestem do końca pewny jak odbierasz samą walkę, bo piszesz, że broni się walką, aby za chwilę dodać frustrację mechaniką walki. Tak czy inaczej u mnie buildy, możliwość przechodzenia gry na nieskończoną ilość sposobów, walka, konstrukcja świata i jego eksploracja to główne zalety. Życzę jak najwięcej frajdy w tym zakresie w kontynuacji, o której piszesz.
* KOŃCÓWKA i CIĄG BOSSÓW. Rozumiem. Taki wybór twórców. Mi się to z kolei bardzo podobało. Też trochę bardziej doceniam przy wielokrotnym przechodzeniu, gdzie np. osobiście czekam właśnie na ten ciąg ciekawych dla mnie walk i mało mnie interesuje cokolwiek pomiędzy. Natomiast przy pierwszym przejściu, zwłaszcza po 150h ta końcowa ścieżka zdrowia może się wydać nieciekawa. ER jest grą zarówno dla fanów nieskończonego rozkminiania fabuły jak i fanów sportów walki, którzy w niedzielne popołudnie chcą sobie po raz setny przebiec grę i jej głównych bossów, np. w 2-3h ;-)
* BOSSOWIE. Myślę, że zarówno atrakcyjność bossów jak i ich trudność jest całkowicie subiektywna, i każdy odbiera każdego bossa inaczej. Tutaj całe spektrum doznań. Przywołanego Maliketha można zabić dosłownie dwoma strzałami z dużego młota i wtedy człowiek nie wie o co chodzi z tą trudnością, lub tańczyć z nim jakimś zwykłym buildem i zachwycać się jego stylem, mechaniką i atmosferą walki, opanowując cały moveset. Często niektórzy mini-bossowie wydają się trudniejsi od dużych bossów. Dla niektórych Malenia jest najtrudniejszym bossem, dla niektórych staje się bardzo łatwa po nauczeniu, inni ubijają ją podobno w pierwszym podejściu, nawet był tu kiedyś ktoś taki na GOL. Cały ER. Nie ma reguły. Można się rozpisywać godzinami nad każdym bossem, w jedną i drugą stronę, o ich wadach i zaletach :-) Na yt są 3-godzinne critique o tym tylko jak bardzo bossowie ER są skopani w stosunku do wcześniejszych ideałów FS. A jednak ich lubimy, przynajmniej ja :-) I wcale nie oczekuję, że mają być bardziej podkręceni w DLC, żeby była jasność. Podoba mi się zestaw przywołanych przez ciebie przykładów.
* ELDEN BEAST. To ciekawy przypadek. Ci, którzy jej nie lubią, nazywają ją czasem amebą lub trochę wulgarniej. Niektórzy mówią, że nie pasuje do tej gry. Zwłaszcza, nie pasuje w parze z Radagonem. Do tego dużo trzeba biegać, a nie ma konia. Ogólnie wielkie rozczarowanie. Inni są zachwyceni atmosferą tej walki. Dla mnie Eleden Beast to najlepszy boss w ER i przy każdym z 20 przejść czekałem tylko, aby z nim walczyć. Walka nie jest trudna, ale boss ma bardzo ciekawy, różnorodny, unikalny moveset i powolna walka z nim n.p. ciężką bronią melee to najlepsze, co mnie spotkało w ER. Też uważam, że boss jest dość nietypowy dla FS i kojarzy mi się często z Zeldą. Może dlatego. Ale kosmiczna atmosfera tej walki, jej początek, muzyka i ostateczny hit kończący zabawę zawsze wywołują u mnie ciarki największej przyjemności :-))
* FABUŁA NARRACJA LORE MITOLOGIA ZAKOŃCZENIA. Tu cokolwiek byś nie napisał to się zgadzam. Nie dlatego, że mi to wisi w ER. Ale uważam, że tu każdy ma prawo kochać lub nienawidzić poszczególne elementy. Mi osobiście bardzo podoba się sam styl narracji, bo jak zawsze piszę, w grach szukam takiej fabuły i jej opowiedzenia, których nie da się przedstawić innym medium jak filmem czy książką. Właśnie nie interaktywny film z elementami walki i eksploracji, ale taka dziwaczna formuła akurat jest dla mnie atrakcyjna. Dlatego lubię od tej strony gry Miyazakiego, Yoko Taro i kilku innych. Lubię tą fajną układankę intelektualną, jak napisałeś, choć nie zawsze wszystko rozumiem, ale nie muszę i to też mi odpowiada. Natomiast ten brak emocji czy "ahumanistyczność" - tu mamy podobnie. Paradoksalnie sama ta układanka jest dla mnie ważniejsza od fabuły czy mitologii, które mnie zbyt nie ekscytują. Mogę przejść przez cały ten świat z zerem emocji, odkrywając układankę jak jedną wielką zagadkę, a koncentrując się na totalnej anihilacji uczestników tych mrocznych fantazji. Ta układanka interesuje mnie jednak tylko do pewnego momentu, bo potem, po oglądaniu x godzin filmów objaśniających, czasem zaczynam mieć dość różnych fabularnych dywagacji. Dlatego uwaga, w zależności w którą stronę pójdzie dodatek do ER, to jako jego wielki fan o dziwo mogę nawet w ogóle w niego nie zagrać, choć jednak na 99% zagram :-)
* ŚNIEŻNA KRAINA. To typowe. Większość ludzi nudzi się na tym etapie lub uważa, że to niepotrzebny dodatek wydłużający grę. Jest w tym trochę racji. Choć z tego co pamiętam Wojtek750 bardzo jej bronił i delektował się dokładnie już w pierwszym przejściu. Sam w pierwszym przejściu przebiegłem ją jak najszybciej do końcówki, bo już byłem trochę znużony, wydawała się pusta i dołująca, a jednocześnie chciałem jak najszybciej dotrzeć do końcowych bossów, wiedząc, że tu jeszcze wrócę przy następnych przejściach. W tym sensie Śnieżna Kraina spełnia swoje zadanie - można ją bardzo szybko przebiec :-) W speedrunach to jest winda i zaraz Olbrzym. Ale w drugim, i kilku kolejnych przejściach, trochę uważniej się jej przyjrzałem i bardzo polubiłem. W każdym razie nie wyobrażam sobie ER bez obu części ŚK, i ich klimatu, nawet jak tam jeszcze więcej zimna a mniej emocji niż w innych częściach gry.
* 150h - a nie mówiłem? ;-)
* ER vs BG3 - ciężko jest chyba porównywać tak różne gry. Podobnie z produkcjami CDPR. Zupełnie inne akcenty. Ale zawsze dobrze poznać, które gry się komu bardziej podobają.
* NAJWAŻNIEJSZA JEST DROGA, NIE SAM CEL. Czasami. Pięknie to ujął Minas Morgul. Sam też to często powtarzam. Ludzie oczekują czasem od gry jakichś spektakularnych zakończeń, cutscenek, emocjonalnych fikołków, zachwytów, bossów itp. itd. zapominając, że przebyli kilkadziesiąt godzin wspaniałej zabawy, w której każda godzina drogi była nagrodą samą w sobie. Myślę, że niektórzy twórcy celowo stosują taki zabieg umniejszając efekt końcowy samego zakończenia, a bardziej kierując myśli na to, co ono oznacza i na refleksję o samej drodze. Często tu na GOL podawałem zabawny przypadek Zeldy BotW. To nie do końca odpowiada kwestii fabularnych zakończeń ale drogi vs cel. Otóż w rzeczonej Zeldzie największym gameplayowym wyzwaniem dla gracza, robionym zwykle po zakończeniu już tylko przez największych psychofanów, jest zebranie w świecie gry 900 tzw. koroków. Kiedyś wielu kompleciarzy rzuciło się na to wyzwanie oczekując jakiejś wyjątkowej nagrody. Tymczasem nagrodą za to wyzwanie była... Złota Kupa! Z niewyartykułowanym przesłaniem - nie cel był tu ważny, ale droga którą przebyłeś i świat, który poznałeś. Od tej pory stosuje tą zasadę w grach, choć koroków nie zbierałem, tylko jakieś 300 ;-)
Czyli w sumie 10/10, bo wymienione tutaj wady to dla wiekszosci targetu i playerbase zalety. ;)
W najgorszym razie featursy.
Mowie o walkach z bossami, niewybieralnym poziomie trudnosci (ktory w sumie jest wybieralny za pomoca dostepnych itemow i buidow co zraszta sam opisujesz, a nie suwaka), oraz sposobie prezentacji fabuly.
just sayin...
Bestia wygląda fatalnie.
No coz... zdecydowanie jeden z najpiekniejszych wizualnie elementow gry. Majacy dodatkowo ciekawy aspekt dla osob zainteresowanych astronomia i kosmologicznym aspektem gry. Poniewaz wnetrze Elden Beast to zedytowany supercluster Laniakea.
Dodam jeszcze ze IMHO raczej mozesz sobie odpuscic inne gry From Soft, bo nie beda ci sie podobac. Elementow ktorych nie lubisz bedzie wiecej, tych ktore cie zachwycily mniej.
No właśnie ja daję mniej więcej podobną ocenę, bo obiektywnie każda gra od FS na czymś traci, tylko każda na czymś innym.
Subiektywnie zaś to na pewno moja ulubiona gierka od dwóch dziesięcioleci. Mimo, że za pierwszym razem zupełnie jej nie zrozumiałem.
spoiler start
spłakałem się po podpaleniu drzewa, bo myślałem, że wszedłem w jakiś bardzo negatywny scenariusz XD
spoiler stop
.
Pewnie grywałem w złe tytuły, ale straszny marazm przeżywałem, zabierając się za cokolwiek, szczególnie te wszystkie samograje i inne symulatory wciśniętego W. Przy ER poczułem się znowu, jakbym miał 14 lat. Do dziś pamiętam swój szok, jak zobaczyłem tę mapę, a tam nic, żadnych przeszkadzajek, wykrzykników, gówien, tylko wolność eksploracji i wiatr we włosach. Nigdy nie spotkałem się z tym formatem (tak, wiem, Zelda - nie grałem).
W dodatku jeśli idzie o mechaniki walki, to Souls Like stał się moim top 1, jeśli idzie o przyjemność czerpaną z potyczek.
Strasznie podobał mi się też design świata, czasami dziwnego, rodem z Beksińskiego. Te dziwne stwory, pamiątki wydarzeń. Czyli ten konkretny storytelling.
Odnośnie sposobu zaprezentowania fabuły już rozmawialiśmy i on jak najbardziej ma prawo się nie podobać, wydawać się oschły i lekko pretensjonalny, natomiast kilka rzeczy zrobiło na mnie wrażenie:
spoiler start
że od pierwszych sekund cinematica widzimy, że Marika to Radagon i że to właściwie ona rozwaliła Eldeński Krąg, a Ranni to jej dziecko. Oczywiście dociera to do nas dopiero pod sam koniec gry.
spoiler stop
Ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami, to było unikalne doświadczenie.
Zaznaczę jedno - nie przeszedłem jeszcze BG3.
Jestem też totalnie przekonany, że gameplayowo również rozwali mi system.
Ja mam troche jak ty Minas.
From Soft jest tak do przodu z designem gier video (i Nintendo oraz niektore firmy indycze, ale to temat na inna bajke), ze mam ciezko grac w inne gry. Zwlaszcza AAA.
A sam gatunek soulslike (wciagam wszystko jak amerykanski aktor z holiwudu wciaga kreski ;)) rowniez wlal nowe paliwo do mojego growego baku, bo chyba bym zostal do kona zycia grajac okazyjnie w jakiegos moda do Diablo 2 LoD, albo RPGa jak raz na 5 lat wyjdzie cos ciekawego, moze.
Inne gry, niby spoko ale czegos brakuje. A czego? To dosc nieuchwytne.
Wczorajszy trailer mial tego sporo. :)
Zaznaczę jedno - nie przeszedłem jeszcze BG3.
BG 3 fabularnie jest na poziomie innych gier Larian +1. Wyzsze stany srednie. Design swiata jest fajny bo to Dungeons and Dragons. Ale nic powodujacego chwilami wrecz czysty zachwyt (i cale litanie innych uczuc jak obrzydzenie, strach i dziwna fascynacje), jak kreacje From Soft.
Sila tej gry jest mechanika. Przede wszystkim walki, ale nie tylko. Tutaj Larian jest absolutnym mistrzem na ten moment. Zwlaszcza ze pozbyli sie swojego sredniego sysytemu na rzecz D&D i zrezygnowali z "wybuchajacych beczek" (kto gral w Divinity ten wie).
Jako ze lubisz kombinowac to napewno ci "siadzie".
Nie jestem do końca pewny jak odbierasz samą walkę, bo piszesz, że broni się walką, aby za chwilę dodać frustrację mechaniką walki.
Mam problem z kilkoma bossami. Ale sama walka (broń, animacje, inkantacje, czary, rozwój postaci, ulepszanie oręża itd.) jest znakomita. Szczerze mówiąc, najwięcej frajdy sprawiały mi etapy "pomiędzy" tymi kilkoma największymi przeciwnikami. Nie omijałem niczego i nie biegałem między wrogami, tylko starałem się właśnie niemal z każdym walczyć.
A potem pojawiał się taki boss, który wymagał kilku godzin "nauki". Pewnie bym to przebolał, gdyby nie fakt, że walki były dwufazowe i za każdym razem trzeba było powtarzać pierwszą część starcia. Do znudzenia. Często też miejsca zapisu nie były ulokowane fortunnie, co jeszcze wzmagało frustrację.
Oczywiście, nie każdy boss był zły. Pisałem wyżej o tych, którzy zdecydowanie zepsuli mój odbiór całości.
sposobie prezentacji fabuly
Nie wiem, jak to może być "ficzer". Fabuła jest bardzo ciekawa. Ale sposób jej "podania" i "przyrządzenia" woła o pomstę do nieba. ;) Np. tak źle skonstruowanych i pokazanych postaci niezależnych to nie pamiętam w grze z otwartym światem. :P
Jeśli zaś idzie o walki, to jestem w stanie zrozumieć osoby, które lubią tego rodzaju wyzwanie. Z kolei projekt bestii to już kwestia gustu. Do mnie w ogóle nie przemówił. Wytrącił mnie wręcz z immersji.
Do dziś pamiętam swój szok, jak zobaczyłem tę mapę, a tam nic, żadnych przeszkadzajek, wykrzykników, gówien, tylko wolność eksploracji i wiatr we włosach. Nigdy nie spotkałem się z tym formatem (tak, wiem, Zelda - nie grałem).
Zgadzam się w pełni. Jak pisałem, eksploracja w ER przywodzi na myśl dawne produkcje RPG sprzed 20-30 lat, w które zagrywałem się w liceum. To dla mnie chyba największy walor gry. Gdziekolwiek byśmy się nie zapuścili, zawsze znajdziemy coś wartego uwagi. Warto eksplorować każdy kąt, szukać wskazówek, ukrytych przejść itp.
Te dziwne stwory, pamiątki wydarzeń. Czyli ten konkretny storytelling.
To też mogłaby być bardzo mocna strona ER. Ale do końca nie jest. Co z tego, że jakieś miejsce ma istotne znaczenie fabularne, a architektura, wystrój wnętrz, stopień rozkładu - stanowią element jakiejś większej historii, skoro gracz nie ma o niej zielonego pojęcia, kiedy do danego miejsca trafia? (Casus niejakiego Minasa i płonącego drzewa). ;) Emocjonalny potencjał lokacji często się marnuje. Nie chodzi o to, żeby prowadzić gracza za rączkę. Chodzi o to, żeby dawać pewne wskazówki związane z mitologią miejsca czy budynku (poprzez teksty, dialogi, wykonywanie zadania itd.). Jedynie Wulkaniczny Dwór troszkę się tutaj broni w ER. Karyjska Posiadłość - pod tym względem już nie za bardzo. I, jak pisałem, w "Eldenie" dopiero po pewnym czasie (lub uruchamiając NG+) możemy poskładać wszystkie elementy układanki w całość. Intelekt się częściowo nasyci, ale na mocniejsze drgania serca - już za późno. Czuć tutaj jakaś taką oziębłość, która (być może) jest charakterystyczna dla kultury Wschodu. I dlatego jest to również gra, która chyba zyskuje pod względem fabularnym przy drugim przejściu.
Ale nic powodujacego chwilami wrecz czysty zachwyt (i cale litanie innych uczuc jak obrzydzenie, strach i dziwna fascynacje), jak kreacje From Soft.
Ja tam się często zachwycałem w BG3. :) Wiele miejsc, lokacji, widoków (klasztor, świątynia Shar, przeklęta kraina itd.) zapierało dech w piersiach. I nie przypominam sobie w ER tak wspaniałego po względem emocjonalnym momentu, jak np. pierwsze spotkanie z Pieśnią Nocy... BTW, właśnie sobie uświadomiłem, że walki z bossami w BG3 też całkiem miło wspominam. :P Ale, rzecz jasna, ER jest też pod wieloma względami lepszy od BG3.
Obie gry są na swój sposób znakomite. I obie przypominają pod wieloma względami produkcje sprzed lat. To nie przypadek. W ostatecznym rozrachunku oceniam BG3 nieco wyżej niż ER.
Bukary
Rób teraz Dark Souls 3.
Co do oceny ER. Dalem chyba 8, teraz dałbym moze to oczko wyżej jako, że lepiej rozumiem świat i mechaniki.
Pamiętaj, że gra jest robiona też pod gre online i przez to
1. Tracisz teoxhe rozrywki ktora moze wplynac na ocene
2. Czesc mechanik, ktore uznales za beznadziejne przydaja sie w starciu pvp
Rób teraz Dark Souls 3.
Moim zdaniem nie siadzie. Bez sensu pchac sie w cos, co jest wrecz sprzeczne z tym co mu sie w Eldenie podoba.
Elden to i tak jest najbardziej "normalna" gra From Soft.
Wczesniejsze stawiaja na elementy, ktore tutaj mu sie nie podobaja, a jedyna ktora ma naprawde super zrobiony swiat, i mozna ja troche porownac pod wzgledem czystej eksploracji do Eldena jest Dark Souls.
Pozostale gry FS, porownujac z Eldenem i DS1 sa wlasciwie grami liniowymi.
Grałem w te gry w takiej kolejności:
- ER
- DS1
- Bloodborne
- DS3
- Demon's Souls Remake
- teraz gram w Sekiro
Zostało mi DS2, które zacząłem i im więcej ludzie na to klną, tym bardziej chcę ukończyć :P. Coś czuję, że jestem gotów.
DS1 - istnieje remaster sprzed paru lat. Jest technicznie bardzo okej, odświeża podstawkę ładnie, nie tykając mechaniki - nawet glitche zostały skopiowane. Zobacz sobie krotki gameplay na yt, ocenisz wygląd.
Ja? Nie odbilem się, podobało się. Niektórzy się odbijali od DS1, bo ER może mocno zaburzyć ich odbiór.
Generalnie w ds1:
1. Walka będzie bardziej drewniana, masz na początku mało staminy i musisz bardziej ważyć, czy atakować.
2. Bossowie będą totalnym żartem w porównaniu do ER
3. Fabułka jest bardziej enigmatyczna i filozoficzna
4. Lokacje bywają totalnie opresyjne, ale tylko niektóre
5. Czasem masz dłuższe runbacki do bossów
6. Istnieje absolutnie genialne połączenie różnych lokacji ze sobą, którego nie odtworzyła później już żadna gra.
7. Zamiast site of graces masz ogniska. Początkowo nie możesz się do nich teleportować, tylko łazisz z nich. Po połowie gry zaczynasz mieć możliwość teleportu.
8. Bardzo wiele znajomych Ci mechanik będzie znajomych.
9. Dopiero w ER i Sekiro da się legitnie skakać.
Nie mam zielonego pojęcia, czy Ci to siądzie.
Lokacje bywają totalnie opresyjne
Lokacja w calkowitej ciemnosci, z waskimi sciezkami i przepasciami, ktora mozna rozswietlic tylko za pomoca dwoch itemow (czy tam trzech) w grze (przy tym jeden wymaga ukonczenia dlugiego quest chaina), i oczywiscie gra cie w zaden sposob nie informuje ze te itemki tam sie kiedys przydadza ani nawet ze mozesz ich teraz uzyc...
jest opresyjna?
No co ty. ;)
Istnieje absolutnie genialne połączenie różnych lokacji ze sobą, którego nie odtworzyła później już żadna gra.
Myiazaki w jakims wywiadzie kiedys powiedzial, ze on juz sie na cos takiego raczej nie pisze, i nie bedzie zmuszal map designerow do takiego poziomu zapetlenia map, i nieliniowosci gry jak w DS1.
To bylo bardzo ambitne, i ja osobiscie widzialem na reddit pare razy tematy ludzi pytajacych o gry z podobnym designem mapy. Za kazdym razem konsensus jest podobny... sa metroidvanie, ktore maja podobny design (ale nie tak wertykalny. Nie wiem czy istnieje bardziej wertykalna gra niz DS1) bo to jest niejako czesc ich tozsamosci gatunkowej (zreszta jakbym mial podac gatunek z ktorego Dark Souls 1 wzial najwiecej, oprocz RPG oczywiscie to sa to metrodvanie) ... i tyle.
Nie ma.
Szkoda.
Ale jestem w stanie zrozumiec dlaczego.
Czasem masz dłuższe runbacki do bossów
Do tego trzeba dodac ze w ER masz czasem dlugie biegi, ale za to w DS1 nie ma praktycznie czegos takiego jak ognisko przy bossie. Z paroma wyjatkami bieganie jest zawsze i zgodze sie ze wkurzajace. Jedna z lepszych zmian z ER.
Bez kitu
To
To
To
I zas*ne New Londo. Jak stamtąd wracam, to palę papierosy pod prysznicem, kuląc się w kącie.
Undead burg o dziwo okej :).
A lokacji w ciemnościach nauczyłem się w końcu na pamięć, bo się wkurzyłem.
New Londo pamietam jakie zrobilo na mnie wrazenie jak
spoiler start
po spuszczeniu wody schodzisz pierwszy raz i ogarniasz ze cala powierzchnia jest zaslana koscmi mieszkancow, po ktorych musisz chodzic. Wtedy juz wiedzialem ze zarty sie skonczyly i jak wielkie zlo opisuje historia Anor Londo.
Do tego przeciwnicy duchy, ktore sa kobietami z niemowletami na rekach. Taka rozgrzewka przed Bloodborne. ;)
brrrrr....
spoiler stop
A lokacji w ciemnościach nauczyłem się w końcu na pamięć, bo się wkurzyłem.
Ciekawym patentem jest jej przechodzenie z pomoca tych migajacych kamyczkow, ktore rzuca sie pod nogi np. w Krysztalowej jaskini (niewidzialne mosty). Klimat jest nieziemski wtedy.
Szansę zawsze warto dać.
Ja się absolutnie zakochałem w DS3, która jest moją drugą, po ER, ulubioną grą od FS. Oczywiście jest jeszcze Bloodborne, który jest tuż po tym, ale chyba tylko dlatego, że trochę bardziej wolę te klkmaty europejskiego średniowiecza, niż wiktoriańskie.
Gameplayowo te gierki to majstersztyki, ludzie grają w to masowo do dziś, tak więc ja to wypróbowałem dla samej ciekawości.
Warto? Chyba warto, zwłaszcza, jakby było na jakiejś promce. Natomiast faktycznie istnieje ryzyko, że się człowiek trochę odbije.
Dla mnie Bloodborne jest z kolei najlepsze fabularnie i settingowo, ale tylko dlatego ze mam duzo oczu (wiadomo o co chodzi, nie chce komus zepsuc piszac wprost). ;) ;)
Znalazlem przy okazji szukania czegos o nowym trailerze dodatku i mi sie spodobalo.
Mozna sobie stylowo zaznaczac co sie juz zrobilo, plus fajnie dziala jako sciagawka z lore i frakcji (kto z kim, kogo i co z tego wyszlo). ;)
Tutaj 9mb png:
https://imgur.com/50cJ5KA
https://drive.google.com/file/d/1v_6O92evkbXwXHl5WR-i7d_njPqJJ4Qs/view?usp=drive_link
Było miło, nawet można powiedzieć słodko, aby nie powiedzieć za słodko, to wsadźmy mały kijek w mrowisko ;-)
Ja uważam Bukary, że powinieneś teraz zagrać w totalnie perfekcyjne Lies of P. Ta gra zawiera wszystkie zalety gier FS, a jest absolutnie pozbawiona wszelkich wad gier FS. Tak mnie jakoś naszło myśląc jak to się kiedyś mówiło out of the box. Na pewno się spodoba. I nawet nie wpuszczam tu za bardzo trzeci raz w maliny ;-)
Co do innych gier FS. One wszystkie są świetne. Ale zauważyłem, że indywidualne preferencje zależą trochę od tego w jakiej kolejności się grało. Tu szczególną grupę stanowią osoby, które poznawały te gry przez lata w kolejności ich premier, gdzie następuje naturalna pierwsza miłość do DS1, co jest bardzo zrozumiałe. Potem to już było powtarzanie tej samej formuły w coraz lepszej formie. Z kolei równie ciekawe są doświadczenia osób które poznawały te gry dziś, mając do wyboru kilka różnych tytułów w menu. Tu mam na myśli doświadczenia Minas Morgul czy nawet siebie:
* Najpierw przez lata nie dotykałem Soulsów. Nie ze względu na osławiony poziom trudności. Jako człowiek niesłychanie wrażliwy przerażony byłem samym tym słowem Dark Souls i co się za nim kryje w grze. Dodatkowo powiedzmy sobie szczerze, wszystkie te gry to festiwal szkaradztwa owiniętego w cudowny papierek świetnego art style, udające ładny cukierek. I to działa. Ale pod przykrywką tego przecudnego stylu graficznego ile tam jest ohydy, nawet w takim ER. No właśnie. Z tego też powodu nigdy nie grałem w Bloodborne, choć wiem, że to dla wielu najlepszy soulslike, najlepsze walki, i tego absolutnie nie kwestionuję, ale jakoś nie mogę na niego patrzeć wizualnie.
* Dark Souls 3. Od tego zacząłem. Nie było jeszcze ER. Siedziałem wtedy sobie i podjąłem decyzję, ze chcę jednak wejść w tą serię. Od której części zacząć? Tu są zawsze dwie szkoły. Jedni mówią w takich sytuacjach od pierwszej części i po kolei. Ja zawsze uważam, żeby zaczynać od ostatniej, najnowszej części, nawet w mojej ulubionej serii Xenoblade Chronicles 1-3, choć to herezja. Dlaczego? Bo na ocenę czy seria się podoba nie będą miały wpływu ewentualne archaizmy, a jak się spodoba to można zawsze wrócić do wcześniejszych części, chyba, że fabularnie ma to duże znaczenie. W Dark Souls 3 się zakochałem. To jest formuła Dark Souls w najlepszej moim zdaniem dopieszczonej postaci, która dodatkowo nie zestarzała się ani trochę wizualnie. Polecam.
* Sekiro. Zagrałem od razu po 7 x DS3, również na zasadzie co tam dalej najnowszego od tego studia, i również bardzo mi się spodobała, choć to zupełnie inna gra i nie każdemu się musi spodobać.
* Elden Ring. Tak się złożyło, że po moim NG+3 w Sekiro wyszedł Elden Ring. Tu wstyd się przyznać. Nie wiedziałem o tej grze prawie nic, autentycznie nie czekałem na tą premierę. Wiedziałem tylko, że jest, fajnie się składa po DS3 i Sekiro, że otwarty świat, że koń itp. Poszedł pre-order i grane od godziny 00:00. Dalej to już historia.
* Dark Souls 1 i 2. W trakcie rocznej przygody z ER, dzięki namowom Kwisatz_Haderach (dzięki!) zainteresowałem się DS2 i DS1. Nie miałem po pierwszych godzinach najlepszego zdania, ale ostatecznie zakochałem się jak w każdej grze FS. No tu nie ma innej możliwości. DS2 polubiłem niesamowicie, choć jest tak krytykowana, bo to bardzo specyficzna "dziergana" gra praktycznie pozbawiona trudnych bossów, gdzie przyjemność tkwi w przechodzeniu każdego małego kroczku każdej lokacji. DS1 z kolei bardzo doceniłem za rozpoczęcie tej fenomenalnej serii, która w zasadzie powiela ten sam schemat w DS2 i DS3, doprowadzając go do perfekcji w DS3. Jednak DS1 nigdy nie zdobyło mojego serca, tak jak graczy, którzy od niej zaczynali. Choć jestem przekonany, że gdybym od niej zaczynał, to tak właśnie by było. DS1 przeszedłem 2 razy na XBOX i na Switchu. To też zaleta, że w tą grę świetnie się gra mobilnie na Switchu przy jakiejś wyjazdowej okazji.
Teraz zakończenie tego wywodu. Jak bym miał wybrać jedną grę do zabrania na bezludną wyspę to Zelda BotW/TotK. Jakbym miał wymazać całkowicie z pamięci jedną grę, którą chciałbym odkryć i przejść ponownie na nowo, to Elden Ring. W Elden Ring mógłbym robić sobie również kolejne chilloutowe przejścia z bossami na NG+ mając 3 godziny wolnego czasu w niedzielne popołudnia. Mając kilka dni wolnego zagrałbym jeszcze raz w DS3. Mając 2-tygodniowy nieudany urlop z deszczową pogodą mógłbym się zaszyć grając cały czas w Dark Souls 2, ale tak raz na kilka lat.
Aż tak fajne to Lies of P?
Żona kupiła mi w prezencie i na razie czekam, aż ogram wszystko od twórców gatunku ;).
Ponoć dużo naleciałości z Sekiro i BB. Chyba narracyjnie też bardziej przystępne, ale starałem się nie oglądać żadnych gameplayów, żeby odkryć to samemu :).
Napisałem małą, bardzo konkretną reckę w wątku tej gry, cały czas tam wisi na aktualnej stronie jakbyś był zainteresowany. Dla mnie 10/10. Ale u mnie to warto mówić, pisać i oceniać tylko gry 10/10 albo 9/10, o innych milczę. Tak czy inaczej, sprytni Koreańczycy się postarali, jestem pod wrażeniem. Grałem w inne gry soulslike i to zawsze były jakie wyroby FS-podobne. Lies of P z kolei moim zdaniem przeskoczył momentami mistrzów. Fabuła w moich klimatach, zachowuje tajemniczość, ale strawniej podana. Natomiast jakbym pomyślał co mi trochę przeszkadza w grach FS, to Lies of P to dokładnie adresuje. Jak wszystko - ocena subiektywna, nie wszyscy się zgodzą. I żeby nie było wątpliwości, FS nadal rządzi ;-)
Z soulslike innych firm niz From Soft milo wspominam rowniez Mortal Shell.
Chyba najlepsza oprocz Lies Of P. Tylko trzeba miec swiadomosc ze to jest indyk. Tak wiec skala i rozmach duzo mniejsze.
Sporo ludzi uwaza tez za soulslike NIOH'y, ale moim zdaniem nie maja racji. To ze jest tam respwn wrogow i "ogniska" nic nie znaczy. W Diablo 2 tez sa obie rzeczy (i to wlasnie do diablo klona maja NIOH'y najblizej).
Zas jesli komus nie przeszkadza ze gra jest w 2D to fajne sa Salt and Sanctuary/Salt and Sacrifice (czyste soulslike), oraz Blasphemous i Blasphemous 2 (tez czyste soulslike ale tutaj mamy to w TRUDNEJ grze platformowej. Tak wiec cala gra jest taka jak niektore miejscowki w DS1 naprzyklad. Niektorzy by rzekli ze to symulatory spadania w przepasc. ;)).
Ewentualnie np. Hollow Knight (elementy soulslike w sosie metroidvania. Mega fajny swiat do exploracji tutaj jest a sama gra jest PIEKNA artystycznie, z identyczna jak w soulsach tajemnoczscia, nietypowa narracja i odkrywaniem "puzzli". Gra TRUDNA jesli pojdziemy w 100%, jest sporo pobocznego/opcjonalnego kontentu jak w Eldenie i Soulsach. Lubie gry w ktorych mapa "przytlacza" i Hollow Knight wlasnie taka ma. Jedna z najwiekszych i najlepiej zaprojektowanych map w gatunku.).
10 dla lies of p to jest strzał w pysk dla innych gier typu soulslike.
OPRÓCZ ogromnej wariacji przeciwników i w miarę ciekawego lore ta gra niw oferuje nic lepszego od er. Lokacje sa nijakie i proste do bólu, walka polega na blokowaniu masywnych kombosow przeciwnikow, kotrzy po ich zadaniu często odskakuja od gracza i zaczynaja napieprzać od nowa. Rynek przedmiotów jest po prostu zepsuty.
Przepraszam - jeszcze łączenie broni jest ciekawe ale nie az tak żeby piac zachwytami.
Oczywiście, do każdej gry się można przyczepić. LoP jest np. bardzo liniowa. Ale uważam, że to prawdziwa perełka.
Moją intencją było wskazanie gry, która ma wszystkie cechy gier FS, do tego bardzo ciekawą i tajemniczą fabułę, co się Bukaremu podoba, a jednocześnie bardziej przyjazną narrację i wywołuje nawet pewne emocje, czyli coś czego Bukaremu w ER brakowało. Uważam, że skoro ER nie do końca przypasowało z wymienionych względów, to jakiekolwiek gry FS raczej też nie zaskoczą. A Lies of P może. Na pewno nie myślałem o dawaniu przy okazji innym grom w pysk. Myślałem raczej o samym Lies of P.
Z przystepbiejszych fabuł to sekiro imho jest lepsze. A z pewnością gra jest bardziej rozbudowana i ciekawsza pod kątem mechanik
No tylko ze Sekiro to ani RPG, ani soulslike. Tylko liniowy slasher (klon Tenchu. Myiazaki zawsze kochal ta serie, i chcial zrobic klona, to zrobil).
Co jest troche dziwne to to ze Fron Soft ma prawa do Tenchu, i mogli zrobic normalna czesc, ale pewnie w excelu wyszlo ze klon w polewie z chorego klimatu ala Soulsy sie lepiej sprzeda.
Fabula jest pokazana przystepniej bo gra jest liniowa, i nie ma wlasciwie zadnego "player agency", do tego dla mnie to hardcore totalny bo tu jest tylko pure skill. ;)
Napewno mu sie spodoba. ;)
https://youtu.be/mi4n6CnJf2s?si=yKKGHD55ckvyG_sA
Jakby kogoś interesowało:).
Jeszcze nie widziałem, krótki filmik, raptem 40 parę minut ^^.
Dorzuce swoje, wogole polecam caly kanal. Tona ciekawostek i swietny format filmow.
https://www.youtube.com/watch?v=TKgRv86cF6o
Drugie podejście, marne podejście. Nie wiem jak taka gra została grą roku, bo oczywiscie ma swoje zalety, cos, czego nie widywałem w innych grach, ale jednak to taki masochizm, gracze soulslike poklepują się po plecach. Mnie to wkurwia, ze nie moge zabic Margita i udaje mi się za 30 razem i straciłem półtorej godziny. Wiem, nie powinno mnie tam w tym momencie być, ale piszecie, ze dalsze walki sa jeszcze lepsze, ze trzeba mieć build z neta i perfekcyjnie wykonać wszystkie ruchy. xD
Chciałem ubić dzis Tree Sentinela dla halabardy, widzę jak na yt koleś zabija go na golasa z levelem 1, po prostu trzeba setki godzin spedzic w tej grze i ogarniac konkretne hitboxy, kazdy atak kazdego bossa, to nie dla mnie. :D
Osobiście nie czuję się, ze sie dobrze bawiłem, tylko ze straciłem czas. Nie wiem, moze to gra dla bardziej opanowanych ludzi, ja kupiłem sobie fajny monitor iiyamy i nie chcę kupować drugiego. :D
Szkoda, że nie kliknęło:).
Margit jest nieproporcjonalnie ciężki, jak na pierwszego bossa.
A tych gier trzeba się nauczyć, bo nie da się być w nie dobrym od 0 (jeśli stawia się na mechaniczną walkę):).
Margit był ciężki, podobnie jak pierwsi bossowie. Midgame już zrushowałem w zasadzie, bo to są powtarzalne rzeczy. Masz staminę, timingi i w zasadzie nauczenie się początku gry fajnie przekłada się na dalszą jej część- w większości.
Sprzedam tajemnicę - nie ma fanów Soulsów i ER, którzy sami nie chcieli czasem wywalić monitora. Każdy przeszedł przez upadek, podniósł się i wyszedł wzmocniony.
Masochizm i cierpliwość - nie powiem, że się nie zgadzam ^^.
A, nie dopisałem i ktoś sie moze czepnąć jak ubilem Margita, a Tree Sentinela nie. Margit ubity casterem, potem zacząłem pykać samurajem, bo walka wręcz jest naprawdę świetna, podbiłem parę leveli i próbowałem kataną +3 szczęścia na Tree Sentinelu.
Jeszcze niedlugo troche pogram, ale juz będę patrzył na YT gdzie chodzić mnie więcej. Póki co wiem tylko, ze w Caelid nie chodzić, stawiałem na własną eksplorację. Moze i faktycznie surowość świata jest unikalna. Jak w Gothicu 2 włazisz do górniczej doliny i masa orków, a Ty tam wlazłeś postacią na 8 levelu, jezeli ktos grał prawie 20 lat temu, to pewnie zrobił tak jak ja, grając pierwszy raz. :)
Spoko, kiedyś dla beki nauczyłem się robić tree sentinela na 1 levelu, a jak zaczynałem w to grać, to rozwalił mnie 2x ten śmieszny rycerzyk z tutoriala. Ale to jest niepraktyczne. Przeszedłem grę 3x, a jestem wciąż d* wołowa na takie challenge. Za to po jednym przejściu gry, powrót do wyzwań z early game wydaje się bardzo przyjemny :).
Na yt wszystko wygląda prosto, ale stoją za tym setki godzin.
Margit to taki filtr, który większości tych, którzy się odbili, kończy grę. Jeśli jego pokonasz to dalej w sumie nie jest jakoś wybitnie ciężej. Często łatwiej.
Gra w subtelny sposób mówi ci: "tu jeszcze nie".
Zdobyła nawet ponad 500 różnych tytułów gry roku, więc coś w sobie na pewno ma :-)
Powiem ci szczerze, że nie jestem specjalnie dobry, autentycznie, ale doszedłem prawie do końca gry walcząc jak to mówisz na golasa z levelem 1. Teraz właśnie bawię się w ten sposób z dwoma najtrudniejszymi bossami w grze: Malenią i Malikethem. Oprócz skilla wykorzystuję też różne narzędzia i mechaniki, które gra udostępnia w obfitości, do inteligentnego użycia.
Tree Sentinel to bardzo fajny mini-boss. Oczywiście, nie ma za bardzo sensu walczyć z nim od razu po wyjściu do Limgrave, on jest po prostu do ominięcia i powrotu za chwilę. Dobra zasada to upewnić się, że twoja broń zdejmuje mu ciosem np. 5-10 % PŻ a twoje PŻ chroni przed śmiercią na jednego hita. Wtedy łatwo się tego bossa nauczysz, bez frustracji. Inaczej jeżeli potrzebujesz dziesiątki ataków, aby go zabić, a boss zabija cię jednym hitem, to czysta statystyka wskazuje, że nawet najlepszy gracz może się pomylić raz na kilkadziesiąt ataków własnych. Nie to żeby cię wkurzyć, ale powiem, że w obecnym przejściu po lekkim wylevelowaniu pałki mojego golasa L1 pokonałem tego Tree Sentinela leżąc horyzontalnie na kanapie z padem w ręku, ale kiedyś tak nie było. Tacy mini-bossowie jak Tree Sentinel mają fajny moveset, sygnalizowane ataki, przyjemnie się ich uczy i bardzo szybko wchodzą w palce. Potem jest trudniej. Inna metodą, którą warto spróbować z tym bossem to walka z nim na koniu. Możesz się zdziwić, jak łatwo go wtedy pokonać. Koń to jedno z inteligentnych narzędzi w ER do użycia również w walce. Margit jest świetnym prawdziwym pierwszym bossem, bo dobrze uczy zasad i mechanik bossów w ER.
Margit ubity casterem
IMHO czarodziejom jest w tej grze nieco łatwiej. Jak sobie nie dawałem rady z jakimś bossem i byłem już mocno zirytowany, to właśnie przechodziłem w tryb "wal czarami". Niestety, dopiero pod koniec gry odkryłem, jak potężne mogą być też inkantacje (jako np. dodatek do walki orężem). Szkoda, że odpowiednie pieczęcie (które zwiększają moc konkretnych inkantacji z danej "szkoły') znajdujemy w grze dosyć późno. Bezsensowny zabieg.
Najlepsze ofensywne inkantacje to IMHO (a mam niemal wszystkie dostępne w grze; poza bodaj dwiema, które pochodzą z wizerunku boga):
*Ze szkoły smoczej:
- Mgła Borealisa
- Smoczy szpon
- Smoczy lód
- Magmowe zioniecie
- Zioniecie zgnilizną
- Błyskamienne zionięcie Smaraga
*Ze szkoły smoczego kultu:
- Włócznia błyskawic starożytnych smoków
- Uderzenie pioruna starożytnych smoków
- Zamarznięta włócznia błyskawic
*Ze szkoły ognistego olbrzyma
- Ogniu, płoń!
- Płomień okrutnego boga
- Ogniu, pochłoń ich!
*Ze szkoły mnicha ognia:
- O, płomieniu!
*Ze szkoły czarnego płomienia:
- Klinga czarnego płomienia
*Ze szkoły szaleństwa:
- Płomień szału
- Nieznośny szał
*Ze szkoły złotego porządku:
- Dysk światła
- Potrójne kręgi światła
*Ze szkoły zarazy:
- Nici szkodników
- Szkarłatna Aeonia
*Ze szkoły bestii:
- Szpon bestii
- Kamień Guaraaqa
*Ze szkoły krwi:
- Ostrze krwawego plomienia
- Szpony krwawego płomienia
- Rój much
*Ze szkoły złotego drzewa:
- Czarne ostrze
- Eldeńskie gwiazdy
- Gniew złota
- Aspekty Tygla: Ogon
Przy czym warto zaznaczyć, że
- Szkarłatna Aeonia,
- Ogniu, płoń!,
- i większość inkantacji "smoczych" (także pochodząca spoza "szkoły" inkantacja Placidusaxa)
to bomby atomowe dla przeciwników (w połączeniu z odpowiednimi pieczęciami).
Myślę, że z tych czarów pominąłes w mojej opinii najlepszy, uniwersalny i w dodatku niebezpieczny czar jak Nocna Kometa. Niby wygląda to jak zwykła strzała, ale z odpowiednim kosturem oraz talizmanami to prawdziwa kosiarka. Ale to nie to jest jej największą zaletą. Jej największym benefitem jest to, że zaden NPC oraz potwory jej nie widzą przez co nie wykonują uników.
Obczaj sobie w najbliższym czasie jeśli znalazłeś ten czar.
Myślę, że z tych czarów pominąłes w mojej opinii najlepszy, uniwersalny i w dodatku niebezpieczny czar jak Nocna Kometa.
Nie pominąłem. Na tej liście nie ma żadnego czaru. Są tylko inkantacje. Czary to jeszcze inna bajka. :)
Z Nocnej Komety i Komety Azura (to jest dopiero bomba atomowa) korzystałem już wiele razy.
Nasza forumowa legenda xandon oraz youtubowa legenda Happy Hob ( wszystkie gry FS no hit run ) - Ci dwaj Panowie powinni zostać NPC-ami w kolejnej grze japońskiego studia :)
Tutaj link do moich walk z pewnym trollem PvP w Dark Souls 2. Nie ukrywam, że byłem w ścisłej światowej czołówce [link]
Platyna, max level 838, około 20 000 !!! godzin spędzonych w grze - Dark Souls 2 to gra mojego życia
Szkoda, ze to juz koniec. :) Gz Bukary i dzieki wszystkim, ktorzy uaktywnili sie w watku bo byl to kop motywujacy do skonczenia tej epickiej przygody. Czekam na czerwiec.
Hoarah Loux kozak, jedna z fajniejszych walk. :) A Edlen Beast zdecydowanie wchodzi na moja liste najwiekszych wyzwan. :P
E, jeszcze się nie żegnaj z ER. ;)
Ja właśnie uruchomiłem dziś zapis tuż przed końcem fabuły i postanowiłem zdobyć i przetestować wszystkie dostępne w grze czary i inkantacje.
Inkantacje już mam zgromadzone. Teraz (jutro) czary. :)
Przy okazji odkryłem jeden tunel, jedne katakumby i jedno wiezienie, które jakoś wcześniej przeoczyłem.
Potem się biorę za wszystkie talizmany i wszystkie legendarne bronie. I będzie pecetowa "platynka". ;) Potem ruszam w NG+ napakowany jak przystało na władcę całego świata i cykam fotki na luzaku. ;)
Potestuje też różne buildy, bo w Sieci widziałem cuda. Połowę gry biegałem jako samuraj z bronią w obu dłoniach, a drugą połowę machnąłem bluźnierczym ostrzem. Teraz zrobię z sobie tanka, maga ognia, maga błyskawic, asasyna (cichego zabójcę), wyznawcę kultu smoków, czciciela czarnego płomienia, adepta Akademii Karyjskiej, paladyna i speca od włóczni. Najbardziej nie mogę się doczekać buildu opartego na dwóch biczach (w tym warkoczu olbrzyma). A potem się zobaczy. ;)
W tym momencie są chyba dla mnie tylko 2 gry, w których mam ochotę się tak bawić jak dziecko w piaskownicy i próbować różnych rzeczy - CP2077 i ER. Obie dają ogromną frajdę i nieograniczone wręcz możliwości, gdy idzie o walkę na różne sposoby.
Fajna przygoda. Gra ma niesamowity potencjał do replayability.
Mam jeszcze tyle buildow do ogrania, że nie mam pojęcia, kiedy w końcu WYPRÓBUJĘ castera. Może się uda do końca roku. Jedyna gra, gdzie czasem nie korzystałem z melee to Demon's Souls, ze względu na to, że tamtejsi bossowie aż się proszą o strzał z łuku między oczy.
A w ER nigdy jeszcze nie użyłem czaru :).
Ponoć setup castera wcale nie jest taki banalny, ale sam caster ma bardzo wysoki sufit, jeśli chodzi o dmg.
Osobiście strasznie mnie korci szkoła Szalonego Płomienia, tylko ja nawet nie wiem, czy to zwykle czary, czy inkantacje :D.
Bukary - daj znać, jak ocenisz wyzwania za drugim przejściem. Fajnie się wraca do tych teoretycznie przegiętych walk :).
P.s. jedna z rzeczy, jaką na bank zamierzam zrobić przed wyjściem dodatku to zagrać parry challenge, na zasadach, które wymyślił Bushy. Uwielbiam parowanie i staggery.
Sir klesk
Gratulacje! Super przygoda. Elden Beast nie jest taki trudny jak się wydaje. Wszystkie te majestatyczne ataki są do spokojnego ogarnięcia, a wtedy ta walka po prostu płynie. Mnie osobiście kiedyś najbardziej irytował jeden atak, ta "złota kula", którą cię czasem niespodziewanie łapie gdy jesteś bardzo blisko niego, zdarzyło mi się parę razy gdy miałem go już na ostatniego hita jakimś młotem czy czymś podobnym. Rzadko go odpala, przeważnie raz na walkę się zdarzy lub wcale, więc niektórzy mogli go nawet nie zobaczyć, i to gorsze było od tych goniących gwiazdek, które można uniknąć biegiem. Największym ułatwieniem do tej walki i na tą jego niepodziewaną "kulkę" jest ta silna inkantacja ochronna przed świętymi obrażeniami, nie pamiętam w tej chwili dokładnej nazwy, mam wrażenie stworzona specjalnie na potrzeby tej walki. Dla mnie to był game changer dla spokojnej zabawy z EB. Hoarah Loux o tak! :-) A jak się potem fajnie korzysta ze zdobytego z jego wizerunku popiołu wojny z tym tupnięciem HL. Miodzio.
Bukary i Minas Morgul
Fajny pomysł z tymi czarami, inkantacjami i ich różnymi szkołami. Wiele ciekawej zabawy gwarantowane. Magia w ER od początku była uznawana za OP, i to wcale nie (tylko) przez spektakularną Kometę Azura, która ma ograniczone zastosowanie i jest ostatecznie nudna. Odkryłeś coś co przeoczyłeś? ;-) Ja odkrywałem jeszcze przez kilka przejść różne miejsca, przedmioty, bronie i ciekawostki, choć wydawało się, że wszystko dokładnie przeczesane. No ale nie można przesadzać, opukując np. wszystkie ściany w katakumbach ;-) Na NG+ czeka cię przyjemny spacerek, zwłaszcza na początku. To przyjemne doznanie, gdy się wraca do tych bossów, którzy w pierwszym przejściu sprawiali trochę kłopotu, a teraz bierze się ich z biegu. Człowiek też widzi jak szybko można przejść tą grę, jak się ma już jakiś LV, wyposażenie i zna się świat. Ciekawa jest potem dynamika trudności kolejnych NG+ w zestawieniu z softcapami w buildzie gracza. Generalnie przy tak dokładnym przejściu jak zrobiłeś albo najpóźniej w NG+1/NG+2 powinieneś mieć już softcapy na najważniejszych statystykach w swoim buildzie i oczywiście wymaksowaną broń, co oznacza limit wzrostu twojej realnej siły bazowej (bez buffów z talizmanów itp.), potem można jeszcze minimalnie zwiększać dążąc do hardcapów, ale to nie ma za bardzo sensu. Z kolei siła wrogów wzrasta cały czas do NG+7. Czyli dynamika może wyglądać tak, że NG trudne, NG+1 łatwe, NG+2 jeszcze OK, potem stopniowo coraz trudniej. Ale zakładam, że tyle nie będziesz robił, w sensie ilości przejść. Choć na koniec, jak się już ma cały dostępny arsenał w grze, nie ma nic przyjemniejszego jak przebiec ją sobie kolejny raz z jakimś ulubionym buildem tak na luzie. Mi się kiedyś udało nawet tak przebiec na NG+ w 2h 17 min ;-)
A ja widzę światełko w tunelu skończenia tej gry na LV1. Przeszedłem wszystkie ważniejsze krainy i lokacje. Jestem na etapie Malenii i Maliketha. Ale dziś rano walczyłem sobie i pokonałem n.p. duo gargulców pod ziemią. O jak cudna to walka była, uwielbiam :-) Ciekawe jest to w kontekście waszej dyskusji. Człowiek zaczyna magią (u mnie), potem robi melee i dziesiątki różnych buildów, aby na koniec wrócić do golasa i pałki. Taki minimalizm. I po co te wszystkie buildy były ;-) ;-) Ach ten ER. Ta gra spełnia wszystkie przesłanki do bycia najbardziej uzależniającą używką.
Poki co przed rozpoczeciem new game+:
-wykorzystalem wszystkie chodzace mauzolea i wykupilem bronie oraz inne gadzety za wizerunki
-pomoglem kilku osobom z Elden Beast i Hoarah Louxem
-dalem sobie skopac tylek w PvP
-zrobilem respec i ulepszylem miecz Malekhita.
Po zmianie broni poczulem mocny powiew swiezosci. Swietnie mi sie nia walczy. Pewnie nie jest to najlepszy Olbrzymi Miecz z gry ale ma genialnego specjalnego skilla i skaluje sie z Wiara, a tez chcialem sobie potestowac inkantacje. New game+ poki co jest trywialnie latwe ale szczerze mowiac nie przeszkadza mi to. Wrecz przeciwnie - fajnie w koncu poczuc sie poteznym. :D Zobaczymy jak bedzie pozniej. Poki co zastanawiam sie dlaczego to sobie zrobilem i przez 200h walczylem bronia, ktora ma krotki zasieg i slabego staggera. :D Ktos wczesniej pytal o planowane buildy na DLC i ja na bank ide w giga miecz.
Milej zabawy z buildami i przy wbijaniu platyny. :) no i czekam na foty z Ziem Pomiedzy - btw. w ER i ogolnie w grach powinien byc zawsze klawisz do ukrywania interfejsu. Pewnie jest na to mod ale troche nie rozumiem dlaczego takie rozwiazanie nie jest standardem. :p
Szalony Plomien to inkantacje. Bardzo fajny build z tego co widzialem grajac w coopie z kuzynem. Mialem tez okazje przekonac sie o jego upierdliwosci w PvP :D. Sam zastanawialem sie nad tym kierunkiem ale jednak poki co ciskam na lewo i prawo czerwonymi blyskawicami starozytnych smokow. Jezeli czyta to ktos nowy - nie bojcie sie respecowac. Respec dal mi drugie zycie. xD
Na koniec low res screenshot aktualnej stylowki. :D Nowa gra - nowy ja.
I am Malenia, Blade of Miquella vs I am Hobin Rood, Bow of Sherwood
Tak na serio, to jestem już prawie na półmetku, większość głównych bossów załatwiona (został właściwie tylko Rykard i bossy endgamowe typu Malekith, Godfrey i Radagon). W każdym razie mój cap poziomowy zdobyty (150 level). I wreszcie przyszła kolej na bossa, którego się najbardziej obawiałem, bo myślałem, że tak lamerska broń jak łuk nie da sobie z nią rady...
... O rany, jak się bardzo myliłem w tej kwestii! Jak się okazało, Malenia ma bardzo słaby poise na strzały i większość udanych strzałów z łuku potrafiło jej przerwać ciąg kombosów. Pozostało mi tylko w pierwszym etapie się modlić, żeby jak najmniej używała waterfowl a najwięcej używała scarlett aeonia w drugim etapie. Ostatecznie życzenie połownicznie się spełniło i dopiero za siódmym razem udało mi się ją kropnąć, co i tak jak na ten build to dość niezły wynik.
Jestem w sumie dumny z tej walki, więc postanowiłem ją sobie nagrać, bo z drugiej strony
https://www.youtube.com/watch?v=1YSpWYIfn1I
Świetnie to wyglądało :)
Widzę, że fajnie masz obcykany ten timing uniknięcia pierwszego Waterfowl Dance. I w ogóle to gratuluję. Z jej armorem, te strzały ją ledwo smyrały, nie licząc status effectu.
Przejść przez tę walkę i otrzymać raptem ze 2-3 hity to naprawdę mocna rzecz:)
Dziękować za to że się dobrze bawiliście oglądając to, ale
Z jej armorem, te strzały ją ledwo smyrały, nie licząc status effectu
To jest właśnie problem z endgamowymi bossami, przegięty armor jak i duża ilość hp. Na szczęście statusowe strzały robią robotę, jak słusznie to zauważyłeś. Jestem ciekawy jak to z Radagonem będzie, bo słyszałem że opanował wiedźmińskie sztuczki i potrafi odbijać strzały. xD
O tym, że ta gra to arcydzieło świadczy dla mnie fakt, że wróciłem do niej pomimo, że przeszedłem ją w całości. Nie cierpię wracać do gier i zrobiłem to może kilka razy dla naprawdę cudownych pozycji.
Dla odmiany gram magiem. I nie sądziłem, że to tak przepotężny skurczybyk. Do walki z Omenem potrzebowałem trzech podejść mimo, że dla mnie to najtrudniejszy boss w całej grze. Wszyscy padają jak muchy an ilość zgonów po mojej stronie spadła o jakieś 95%.
Świeże od VaatiVidya o Shadow of the Erdtree. Chyba jeszcze nikt nie zamieszczał, albo przeoczyłem.
Przyznam się, że tak zacząłem oglądać sobie na leżąco, słuchając tego spokojnego, kołyszącego głosu VV i tak słuchałem, słuchałem i... zasnąłem. Zapamiętałem tylko, że moim pierwszym buildem w Shadow of the Erdtree na pewno będzie ta nowa klasa bronio-tarcz, czyli jak zwykle najmniej interesująca z wierzchu, a potem wiadomo ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=-q72A1eNcBg
O, tu jeszcze masz.
ER nie jest grą zimną. Romanse są ukryte lorowo, a wszystko aż od nich kipi!
https://youtube.com/shorts/-_lOovtaH_0?si=SrEzptOgFYlWV6fx
^^
Ludzie robią jakieś Malenie 1 lvl hitless, a ja dzisiaj "grałem" w Eldena godzinę, bo na tyle pozwolił mi synek.
Gra polegała na tym, że sobie wesoło patatajałem na konisiu i zaczepiałem bez celu bandytów z pobliskich obozowisk.
I w ten sposób trafiłem znowu na coś, co przegapiłem przy 3 przejściach.
Miał ktoś tak, że czasami tuptał sobie bez celu, szukajac głównie widoczków lub: "o, skała, spróbuję tam wskoczyć"?
A na deser, ciekawostka!
Jest jakiś doktor psychologii, który studiuje takie okazy jak my i okazało się, że faktycznie - pierwsze podejście do nowego bossa jest najlepsze.
Każde kolejne jest zazwyczaj gorsze, bo łapiemy paraliż i zaczynamy "myśleć".
Ten wzór zauważyłem u siebie już dawno temu. Pierwsza próba na Malenii - zbita aż do połowy pierwszej fazy. A później, żeby odtworzyć ten pierwszy "sukces", 3h grania;)).
Edit - sorki, miało być w odpowiedzi.
W becie Varre mial chyba ten dialog.
Chyba byl zbyt ofensywny, to zmienili mu na "you will die in obscurity".
Kojarzysz na pewno pierwszy obóz z żołnierzami Godricka, który spotykamy po wyjściu do Limgrave, ten przed Burzową Bramą, nazywa się to chyba Ruiny przed Burzową Bramą. Przetestowałem sobie w tej grze większość broni, czarów, inkantacji i summonów, zawsze w tym obozie, najpierw z żołnierzami i rycerzem, a potem z trollem, ewentualnie troll + 2 żołnierzy przy Odosobnionej Komnacie w Zamku przed Godrickiem. Zawsze mi to sprawiało jakąś prostą przyjemność. Dlatego jak ktoś zdezorientowany po zakupie gry czasem pyta czy ER dla niego, to nie mówię o bossach tylko: weź sobie jakąś broń, którą lubisz, katanę, miecz, młot czy co tam innego, pójdź do tego pierwszego obozu i go rozwal, a potem jeszcze trolla. Czy to sprawia ci przyjemność? Jak tak, to ER może być dla ciebie. Sam oprócz takich obozów i bossów strasznie lubię katakumby: chochliki, labirynt i łamigłówka, gdzie wajcha, otwarte drzwi, mini-boss. Ten schemat nigdy mi się nie nudzi i nie uważam go za recykling czy jak to tam czasem nazywają ;-) Proste przyjemności.
Jak ja się tego golema za pierwszym razem bałem :D
Nie rozumiałem jeszcze kompletnie tych gier. Wypadło nagle takie wielkie, przerażające bydlę.
Myślałem wtedy - nie no, boss mapy, ale czemu ma taki krótki pasek życia?
No i robił mnie jak totalnego bobika.
Z pół godziny za pierwszym razem przed nim uciekałem. A teraz mam chyba naliczone z 20 postaci, które zrobiły tam odwiedziny. Jak pokazuję znajomym ER, to obowiązkowo jest odwiedzenie obozu i tego golema, który na 1 levelu schodzi zupełnie hitless ^^
Co jak co, ale twórcy potrafią człowieka urobic psychologicznie. Prawie wszystko jest tam wielkie i straszne. Drugi wtf moment, to ten "przerażający" ognisty golem na Płaczącym Półwyspie - co strzela do Ciebie z kilometra. To się robi na autopilocie.
A tymczasem najbardziej przerażający przeciwnicy są zupełnie niepozorni, np. te słodkie małe żabki ;).
Więc tak… mag to jak gra na cheatach. Gdzie nie pójdę tam jest znacznie łatwiej niż z mieczem. Mało kto potrafi do mnie dobiec, choć znam kilka zaklęć na krzyż.
Czy gra się fajnie? Myślę, że tak. Na pewno inaczej. Nie jestem dobry w miecze, teraz mogę skupić się bardziej na eksplorowaniu.
Jak sobie skombinujesz:
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Magic-Shrouding+Cracked+Tear
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Cerulean+Hidden+Tear
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Radagon+Icon
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Magic+Scorpion+Charm
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Graven-Mass+Talisman
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Shard+Spiral
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Night+Comet
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Comet+Azur
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Lusats+Glintstone+Staff
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Staff+of+Loss
https://eldenring.wiki.fextralife.com/Azurs+Glintstone+Crown
...to możesz się już za siebie nie oglądać. ;)
Kurczę, oglądam sobie na raty filmik od Vaatiego i ciekawe rzeczy tam mówią.
W DLC ma się jakoby pojawić nowy system progresji postaci, coś jak w Sekiro. Ma to zapewne sprawić, że DLC nie da się strywializować przelevelowaniem się. I to wydaje mi się mega ciekawe. Z drugiej strony, jeszcze nie widziałem dlc od Fromsoftu, w którym dałoby się autentycznie przelevelować. Hardcapy robią swoje ;). W każdym razie mega ciekawi mnie, czy ten system będzie transferowalny do podstawki, czy też będzie aktywny wyłącznie w krainie z dodatku. Wydaje mi się, że bardziej prawdopodobne jest to drugie, bo mógłby być pewien problem z pvp.
I jeszcze jedno, nie wiem, czy akurat Vaati to dalej poruszy, ale gdzieś czytałem, że podobno nie będzie dodatkowego zakończenia związanego z DLC, czyli kolejny "age of...", związany z Miquelą. Natomiast ziomki ze Smough Town, których film zalinkowałem wcześniej wyraźnie wspominają, że jest na to spora szansa.
Smierdzi level scalingiem albo jakas jego forma, czyli rzecza ktora zabija RPGi (dla mnie). Juz zwlaszcza takie z otwartym swiatem.
Z drugiej strony do tej pory From Soft w soulslike'ach go nie uzywal.
Zastanawiam się czy po wejściu do dlc nie będziemy na lvl zero z innymi pkt doswiadczenia.
Ludzie, ktorzy obstawiaja brak nowego zakonczenia sugeruja sie wywiadami udzielonymi przez Miyazakiego. Bylo zaznaczone, ze kraina cieni jest odcieta od ziem pomiedzy. Oczywiscie nic nie jest powiedziane wprost ale aktualnie tez sklanialbym sie ku teorii, ze wydarzenia z tych miejsc nie sa w stanie na siebie nawzajem wplynac... no chyba, ze okaze sie, ze my jako gracze bedziemy mogli pomajstrowac przy tajemniczych baldachimach. ;)
Wydaje mi sie, ze ta dodatkowa mechanika wzmacniania naszych bohaterow tez sugeruje takie rozwiazanie. Moim zdaniem bedzie to system dzialajacy tylko w DLC i nie wyniesiemy tych buffow poza Shadow Realm - co byloby zgodne z teoria calkowitego rozdzielenia.
Ale szczerze mowiac to wolalbym sie mylic. :)
Poszukałem jeszcze innych informacji.
Rzekomo to ma działać bardziej w DLC i rzekomo ma nieco pomóc tym, ktorzy nie poradzą sobie z głównymi wyzwaniami za 1 razem.
Hm, może oni adresują też kwestię tego, że w ER trochę łatwiej jest się przelevelować: np. znalezienie Pumpkinheada od razu = jakieś tam wyzwanie.
Znalezienie go po Radhanie: spacerek.
Zresztą zobaczymy. Pracę nad tym będą trwać prawie 2,5 roku, gdy to wyjdzie, więc pewnie trochę głowy ktoś w to włożył. A praktyka sugeruje, że zwykle nie ma się czego obawiać.
Zobaczymy w praniu, bo naprawdę istotne będą tu wartości numeryczne.
Na razie mam przeczucie graniczące z pewnością: to będzie trudny dodatek. Zawsze tak było z ich dlc.
Edit - a co do skalowania, to skalowanie w ER istnieje w jakiejś formie. Najbardziej to widać w właśnie w endgame, natomiast nie wydaje mi się bardzo nachalne. W sensie -to nasz build ma najbardziej odczuwalny wpływ na nasz dps.
Edit - a co do skalowania, to skalowanie w ER istnieje w jakiejś formie. Najbardziej to widać w właśnie w endgame, natomiast nie wydaje mi się bardzo nachalne. W sensie -to nasz build ma najbardziej odczuwalny wpływ na nasz dps.
Jestes pewien? Bo mnie wydaje sie ze nie ma wogole zadnego skalowania. Wszystkie statystyki wrogow i itemkow sa calkowicie statyczne w obrebie danego poziomu New Game. Nawet w moim ukochanym Morrowindzie bylo wiecej sklalowania, bo byly tzw. "leveled lists". Tylko ze to dzialalo nie tak ze skalowalo dynamicznie poziomy czy liczbe HP, ale poziom postaci wchodzacej do danej lokacji odpowiadal ze to jak "leveled list" zostanie uzyta do utworzenia tej lokacji. Zas same listy zawieraly po prostu pare wariantow danego wroga (w sensie powiedzmy Wampir -> Licz - Wampir Starozytny -> Super Mega Krol Wampirow) albo itemka. Nic nie levelowalo dynamicznie albo/ani linearnie (tak jak to sie teraz robi w tych pseudoRPG, ktore wychodza - HPxlvlpostaci i zalatwione, pora na CS'a.).
Bo tego ze w NG+ wrogom rosnie level czy cos innego nie licze, bo to jest akurat logiczne.
Skalowanie boli jak jest nachalne, dynamiczne i w obrebie tego samego playthrough.
Do tej pory From Soft byl jedna z dwoch firm robiacych "po staremu" (druga jest Piranha Bytes z ich Elexami).
Zyczylbym sobie aby ten stan sie nie zmienil kurde. :/
Kwisatz - zdecydowanie się zgadzam, że LEVEL scaling trzeba bić prądem.
Pisząc o skalowaniu, miałem na myśli oczywistą rzecz - że hp wrogów i dps nieco wzrasta w miarę progresu mapy, ale nie zależy od naszego levelu. I z tego co wiem (a mogę się mylić, ten wzrost jest raczej skokowy). I mnie się to podoba. W ER po prostu tego nie czuć.
"Hm, może oni adresują też kwestię tego, że w ER trochę łatwiej jest się przelevelować: np. znalezienie Pumpkinheada od razu = jakieś tam wyzwanie.
Znalezienie go po Radhanie: spacerek."
Powiem tak - znalezienie go na początku czarodziejem to spacerek ;)
A tak na poważnie - skalowanie zniszczyłoby urok tej gry. Właśnie to, że rośniesz w siłę i dążysz do bycia jakimś półbogiem jest piękne.
No Panie, Panowie, dziad golas łajdak level 1 walczy z Eldeńską Bestią. Szczerze mówiąc - jaja jak berety.
Pokonam czy nie pokonam muszę tą przygodę opisać, ze wszystkimi drobnymi ciekawostkami dla LV1 , których się po drodze nauczyłem. Nawet coś w rodzaju krótkiego poradnika Elden Ring LV 1 dla każdego, bo uważam autentycznie, że to może być wbrew pozorom świetna i okazuje się wcale nie taka trudna zabawa dla każdego, kto ukończył ER kilka razy. Oprócz ścieżki głównej gry zrobiłem prawie wszystkie lokacje i sporo mini bossów, choć nie podchodziłem (jeszcze) do wszystkich dużych bossów opcjonalnych. Ale małe też cieszy - pokonałem np. wszystkie wersje awatarów drzewa, ulubionych gargulców w każdej możliwej postaci, strażników drzewa, trochę duchów drzewa itp. itd. Sporo ulubionych katakumb. Bo kompletowałem i sprawdzałem ponownie wszystkie przydatne łezki do eliksiru czy talizmany. Mój obecny licznik na tym profilu LV1 to 95h. Trochę to czasu zabiera, bo musiałem sobie opracować warsztat, w tym nawet dla wygody treningu niektórych bossów zrobić sobie wczoraj równoległy przebieg z boku na pierwszym NG+ z identycznym buildem tylko z LV 100, aby wszystko przebiegać na szybko, w tym pierwsze fazy kilku szefów, a trenować sobie dokładnie to, co mnie jeszcze zatrzymywało i potem robić to na głównym profilu LV1. Najważniejsze, że pomimo spędzonego czasu nie jest to wszystko jakoś wymęczane na siłę, ale sprawia masę frajdy. Przy powtórce tego wyzwania będzie już dużo szybciej. Przy okazji, dziwne uczucie jak się teraz wszystko płynne i gładkie wydaje przełączając na normalny profil z jakimś ludzkim buildem :-)
Ty jesteś nienormalny człowiek, Ciebie trzeba do Choroszczy, cholera jasna!
Zamknac w kanalach razem z Omenami i obowiazkowo 8 godzin dziennie piesni pochwalnych dla Greater Will jako reedukacja. ;)
A tak na serio, to z taka analiza i poziomem gry to zrobilby sensowny pieniadz na kanale youtube. Tylko czy jest sens pasje i przyjemnosc zamieniac w prace? hmm...
Jeden tarnished powie ze tak, drugi powie ze nie. :)
Zdecydowanie.
Mnie ciekawi, np. czy istnieje jakiś jeden popularny prep, czy też szedłeś swoją ścieżką.
Ogromny respekt, bo jeszcze dużo ćwiczeń przede mną, nim się na taki playthrough zdecyduję.
Edit - a jednak minimalnie się pochwalę. Zrobiłem na lvl1, póki co, Margita :) fakt, nie jest to jakieś osiągnięcie na tym etapie, ale dla mnie jest :D. Najgorsze jest to, że po takim czymś człowiek chce więcej, mimo, że im dalej, tym ciężej.
To prawda, u mnie wszystko pozostaje w sferze zabawy, żadnych youtubów i pracy, brrr...
Minas Morgul
Lecę po swojemu, bez jakiegoś jednego mega patentu. Ale od zawsze podglądałem sobie różnych graczy na yt, czy speedrunerów, bo od nich można się nauczyć różnych technik np. do konkretnych bossów. Tutaj jeszcze gram po długim czasie nie używania, więc przypominałem sobie po drodze różne rzeczy i eksplorowałem świat na powrót organicznie. W podsumowaniu opiszę dokładnie builda i warunki tego wyzwania. Jeden LV1 nie równy innemu LV1. Np. wśród założeń mam, aby to była normalna, legitna walka melee z każdym bossem, a nie np. 10 buffów i one shot czy podobnie, bo to byłby zupełnie inny typ wyzwania. Nie mam tego w twardych warunkach, ale z zasady przed walką zwykle używam tylko 1 buff w stylu Złotej Przysięgi najlepiej jako popiół wojny do broni zamiast np. ładować się kilkoma inkantacjami. Wolę mieć coś słabszego, ale na stałe typu talizman Siły niż łezkę / talizman Wiary + potem użycie kilku inkantacji przed walką buff buff buff. Na LV1 z Wiarą 10, bez podbicia o 5 łezką / talizmanem Wiary / Talizmanem Mariki, to w zasadzie brak jest dostępu do sensownych inkantacji, poza kilkoma słabymi, głównie ochronnymi od Corhyna. Z wiarą 15 już coś można zdziałać, ale ostatecznie nie korzystam. Cały ten proces ładowania przed walką zawsze mnie irytował, nie mam do tego cierpliwości. Zwykle eliksir + 1 buff i do przodu. Do tego żadnych cheesów. W warunkach mam też np. nie używanie wielkich run typu Godricka, który podbija wszystkie statystyki o 5. To zresztą wynika bardziej ze stresu tracenia efektu po śmierci i ograniczonej ilości użyć, czego nie lubię, więc lepiej bez. Taka runa psuje też trochę pojęcie LV1 imho. Ale talizmany i eliksir dowolnie np. Bolesna Pieczęć Radagona lub Mariki, które podbijają tylko kilka wybranych atrybutów, ale za pewną cenę, która w przebiegu realnego no-hit nie ma znaczenia. Żadnych ubranek. Główna broń do przejścia to pałka łajdaka, ale potestowałem sobie też z ciekawości kilka broni melee w podobnej klasie oraz przydatne inkantacje czy popioły wojny. Tu jest najciekawiej, to opiszę w podsumowaniu. Z jednej strony większość silnych broni czy inkantacji nie jest dostępna dla LV1 ze względu na niewystarczające atrybuty, ale kilka najprostszych broni okazuje się całkiem mocna, inkantacje tylko utility. Ujmę to w "poradniku" jak sobie można urozmaicić zabawę. W warunkach mam nie używanie Serpent Hunter, który jest często wykorzystywany w wyzwaniach LV1 i przez speedrunerów ze względu na łatwość zdobycia, brak wymagań na atrybuty, łatwe levelowanie ponurymi kamieniami, siłę ataku, mocny poise dmg i łatwy stagger wrogów. Nie lubię tej broni. Spróbowałem go przy Olbrzymie, ale padł od pałki. Itp. itd. podsumuję za kilka dni.
Zatłukłem tego Tree Sentinela. Potrzeba było odpoczynku i od-wnerwienia się, wstałem na drugi dzień i po kilku próbach poszło. Nie będzie mi taki przed (startową) chałupą łaził. :P Biegam póki co i leveluję, nie korzystam z mapek i zaglądam w kazdy kąt, porobiłem jeszcze kilka pomniejszych bossów, w tym smoczusia i klepnąłem Margita bodajze za 6-7 razem kataną +3. Co prawda z czarodziejem, ale i tak git, nie jest az taki trudny.
Pięknie, o to chodzi.
Poza tym dalej spotkasz WIELU ŁATWIEJSZYCH bossów, niż Margit.
Qverty - z mojego pierwszego przejścia pamiętam, że Margit sprawił mi najwięcej kłopotów wtedy. Nigdy potem nie poświęciłem tylu godzin i prób na jakiegokolwiek bossa. Ale to był mój pierwszy soulslike w życiu (jak na razie jedyny) i Margit był pierwszym zderzeniem z rzeczywistością.
Nadal nie mogę się nadziwić magowi. Godrick Zszywaniec padł przy drugim podejściu - a padłby przy pierwszym gdybym nie pomylił się na padzie naciskając zły klawisz. W ogóle zero problemów na Zamku. Pamiętam przejście z bronią białą - co ja się namęczyłem... Teraz ptaszyska padają od jednego, niepozornego zaklęcia, cała reszta jest bombardowana z bezpiecznej odległości kamieniami. Cud, miód. Mogę na spokojnie eksplorować rzeczy, które wcześniej pominąłem.
Co ważniejsze, mogę też sobie chodzić po Caelid i nie ginę co krok. Ba, ginę nadzwyczaj rzadko. Serio, mag to taki koks na sterydach. To się w głowie nie mieści.
A ile frajdy przy okazji :)
Ja teraz zbieram wszystkie talizmany, które jakoś przeoczyłem (jako postać z zapisu przed samym zakończeniem). No i trafiłem do jaskini w Altus (gdzie dziwnym trafem wcześniej nie zawitałem). Dotarłem do "komnaty" bossa i zacząłem się szykować do ostrej walki. Wszedłem, doskoczyłem do przeciwnika... i BACH. Padł po jednym ciosie.
Na mojej twarzy okrągła runa. ;)
Misiaty, fajnie, że wróciłeś do ER :-) Podziwiam, że to pierwszy i jedyny soulslike, a podszedłeś wtedy na początku ambitnie bronią białą. Widzę, że magia jest teraz na powrót odkrywana i... w modzie? To dobrze. Na początku było sporo graczy używających buildów magicznych, nie brakło też takich którzy ich "nie uznawali", nie wiem czemu, że trochę OP. Nie uważam, bardzo przyjemnie się tym gra, zwłaszcza za pierwszym razem. Przeważnie bezpieczna walka z dystansu. Świetny zestaw spelli na różne okazje i warunki, od najbardziej mocarnych łącznie z łatwym staggerem przeciwników, do bardzo szybkich. Wymaga tylko trochę większej inwestycji w atrybuty niż przy typowych buildach melee: więcej w podstawową statystykę Inteligencji (nie mówię o inkantacjach) niż w Str / Dex dla melee oraz więcej punktów PS do spelli oczywiście. Są jednak sytuacje z bardzo szybkimi przeciwnikami, zwykle w zamkniętych lokacjach lub na odwrót bardzo oddalonych, gdzie magia może sprawiać trudności. Ale zawsze się tam jakiegoś spella wygrzebie na daną okazję. Z czasem grania silne buildy melee załatwiają sprawę szybciej niż magia imho i też dają masę satysfakcji. Ale zaczynałem DS3 i ER od czystej magii i była to dobra decyzja.
Bukary, teraz pod koniec lub na NG+ powinieneś mieć banana na twarzy przez cały czas :-) Również z uświadomienia sobie jaki progres się zrobiło jako gracz, nie tylko dzięki levelowi postaci w grze. Plus cały zgromadzony arsenał broni, talimanów itp. od razu dostępny. Jako miła niespodzianka, od dawna, po którymś tam patchu, nie trzeba już na NG+ ponownie zbierać dzwonków do sklepu dla kamieni i konwalii ulepszeń dla broni i summonów. Zbierzesz w NG to masz w sklepie na zawsze, więc to też dobry pomysł, aby przed zakończeniem je sobie wszystkie skompletować, bo niektóre są dostępne w końcowych lokacjach. Potem jak człowiek chce zwykle posprawdzać różne buildy z różnymi broniami to ma wszystkie kamienie dostępne w sklepie i nie musi zbierać. Inna dobra praktyka, aby przed przejściem do NG+ ulepszyć sobie od razu bronie, które chce się używać w NG+ lub zakupić sobie trochę kamieni na zapas, jak jesteś przy dużej kasie, i mieć gotowe na wypadek "a może tą broń spróbuję, i jeszcze tą, i tą...".
Na Steamie dostępna jest Shadow of the Erdtree Edition, która zawiera podstawkę i dodatek. Czy ktoś już sprawdził, czy kupując to wydanie teraz można od razu grać w podstawową grę, czy całość dostępna będzie dopiero 21 czerwca?
Zmatowieńcy! Gdzie i jak znajdywało się tę damę, która potem ulepszała nam naszych przywołańców?
ja tam jeszcze nie dotarłem, tez staram się nie korzystac z wiki, ale czy chodzi o to?
https://www.dexerto.com/elden-ring/elden-ring-spirit-ash-roderikas-quest-how-to-upgrade-1781011/
Swoją drogą widziałem challenge - przejść grę z summons only, bez zadawania jakichkolwiek obrażeń swoją własną postacią ;).
Ale sam nie wiem. Chyba by mnie poskręcało, jakbym sam miał się tylko patrzeć;)
Dosłownie wczoraj oglądałem typa, ktory zrandomizowal sobie przeciwników i wyłączył ich widzialnosc. Oznaczalo to, że dosłownie na każdym kroku mogl być no. Elden beast i mógł go rozpoznać wyłącznie po zadawanych ciosach.
Ja zazdroszczę generalnie tym z Was, którzy mają dobre kompy, bo u mnie Elden wygląda jak Gothic. Żeby nacieszyć oko, gram na wersji PS5, a strasznie mnie ciągnie ku randomizerom :).
Kiedyś, jak kupię sprzęt, to z chęcią się pobawię.
Challenge z niewidzialnymi wrogami też widziałem i był jednym ze śmieszniejszych.
Chociaż chyba mój ulubiony, to ten, gdzie startujesz z nałożoną Szkarłatną Zgnilizną i dojście do pierwszego site of grace to już challenge sam w sobie.
Świat płonie, a moja zmatowieńczyni właśnie kończy przygotowania do NG+. Wszystkie dostępne w Krainach Pomiędzy talizmany, czary, inkantacje, legendarne bronie, kostury, księgi z recepturami itp. - spoczywają w sakwach. Platyna wbita.
Pora wziąć udział w polowaniu. Tym razem w roli myśliwego, a nie ofiary.
JEEEEEEEEEEEEEEEST, yes, yes, yes, przejście Elden Ring na Level 1 zakończone!
Dziad, ameba, plemnik przerośnięty, glut z wypustkami, niedorobiony dinozaur, kosmita, galaktyczny zafajdaniec, gwiazdor pieprz... czyli mój ulubiony Boss końcowy :-) Niech go jakaś kosmiczna czarna dziura pochłonie, niech nie wychyla z niej tej swojej oślizgłej zakutej pały z małym móżdżkiem i niech go strzelą w łeb te wszystkie goniące eldeńskie gwiazdeczki. Ale mnie przeorał. Chodzi o normalną walkę, a nie tam jakieś buff buff buff bam bam i koniec. Nie zliczę ile razy miałem go już na 4/5 czy nawet na hita i cyk, goniące gwiazdeczki + coś jeszcze, i bye bye Eldeński Tronie. Aby pokonać Radagona i Elden Beast golasem LV1 w normalnej walce i dać im się w pełni wykazać całym movesetem, sam musiałem wznieść się na szczyty zręczności i przebiegłości. Łajdak nie spełnia wymagań do użycia silnej inkantacji Boskie Fortyfikacje Władcy i tarczy zabezpieczających przed świętymi atakami EB w tej walce, więc musiało na koniec pójść tak. Radagon na szybko: broń Krótka Włócznia + atomowy popiół wojny Lodowa Włócznia + prochy Tarczownika - tu giną na koniec. Elden Beast: broń Gwiezdna Pięść 2H ataki ładowane + popiół Wyszczerbione Ostrze + Talizman Siły + Talizman Topora + Talizman Rytualnego Miecza + Talizman Rytualnej Tarczy + łezki w eliksirze na siłę i przełamywanie postawy + prostsza inkantacja Boskie Fortyfikacje :-)) Ha! Mam cię gadzie jeden. Teraz kilkudniowy odpoczynek. Potem pewnie przejdę w ramach relaksu NG+ LV1 Easy Mode czyli tym setupem co na Radagona i Eldeńską Bestię. Małe podsumowanie poniżej. Mistrzem nie jestem, każdy może spokojnie zrobić takie przejście gwarantuję.
WARUNKI WYZWANIA:
* WARUNEK 1: Przejść grę łajdakiem na level 1.
* WARUNEK 2: Nie wolno używać wielkich run np. Godricka, która podbija wszystkie atrybuty +5.
* WARUNEK 3: Dozwolone wszystkie talizmany i łezki do eliksiru.
* WARUNEK 4: Golas łajdak nie może używać żadnego pancerza, ubrań, masek.
* WARUNEK 5: Walka siłowa melee z Pałką lub inną bronią w podobnej klasie. Dozwolone popioły wojny.
* WARUNEK 6: Żadnych cheese czy tricków, wszystko legitne.
* WARUNEK 7: Normalna walka, boss musi przejeść przez wszystkie fazy i pokazać cały standardowy moveset.
* WARUNEK 8: Niedozwolony mimic i Tiche, inne prochy dozwolone.
STATYSTYKI POSTACI:
Podbite talizmanami, głównie Bolesna Pieczęć Radagona
10 => 15 ... Witalność
10 => 10 ... Umysł
10 => 15 ... Wytrzymałość
10 => 20 ... Siła (czasem => 30 z eliksiru)
10 => 15 ... Zręczność
10 => 10 ... Inteligencja
10 => 10 ... Wiara (czasem => 15 z talizmanu lub => 20 z eliksiru)
10 => 10 ... Mistycyzm
PŻ 414 => 522
PS 78
Energia 96 => 105
Udźwig 48 => 56
Mały ciężar
Równowaga 0
Butelki 5 PŻ | 8 PS
ZEBRANE DOŚWIADCZENIA i EKSPERYMENTY:
LEVEL 1 to LEVEL 1
Bo nie levelujemy w ogóle postaci, ale pojedyncze atrybuty można nieznacznie podbić talizmanami i eliksirem. Talizmany na pojedyncze atrybuty Siła +5, Zręczność +5, Wiara +5, i/lub Pieczęciami Radagona lub Mariki za cenę większych obrażeń, co nie ma znaczenia w przejściu praktycznie bezhitowym. Ewentualnie pojedyncze atrybuty eliksirem +10, ale oczywiście na ograniczony czas. Nie używanie wielkich run bardziej wynika ze stresu związanego z ich zużywaniem przy śmierci, nie lubię tego. Poza tym takie +5 po całości w przypadku runy Godricka stawia realny LV1 pod znakiem zapytania, ale też można jak ktoś lubi.
CZY LEVEL 1 to NO-HIT?
Czyli główne wyzwanie tego przejścia. Teoretycznie nie, ale w praktyce można powiedzieć, że tak lub bardzo blisko, zwłaszcza w przypadku bossów i mini-bossów. Można się czasem uratować z odprysku jakichś mniejszych ataków, ale to sporadycznie. Można też stosować talizmany ochronne przed różnymi obrażeniami i czasem ujść z życiem po niektórych pojedynczych, pomniejszych trafieniach. Można też użyć łezki eliksiru do negacji jednego hitu w walce, Opalizująca bańko-łza, lub buteleczki perfum Pokrzepiający Aromat o podobnym działaniu. Tarcza z 100% ochroną fizyczną bywa pomocna z mobami na pewno lub czasem nawet z mini-bossami. W przypadku Eldeńskiej Bestii można kilka małych eldeńskich gwiazdek przyjąć na klatę jak się ma bardzo dobrą ochronę. Ale myślę, że najłatwiej po prostu przełączyć się mentalnie w grze na 0 hit :-)) Tak zrobiłem i tak wyszło z bossami. I to jest główna różnica w stosunku do wszystkich przejść, które robiłem. Jak już dość dobrze znamy bossów i w miarę gładko ich przechodzimy, to teraz trzeba zrobić to samo, ale nie pozwalając się dotknąć. Czasami to bez różnicy, czasami ogromna różnica. Druga zasadnicza zmiana, to ze względu na niskie statystki własne mamy słabsze skalowanie do broni, czyli po prostu słabszą broń. Z tych wszystkich względów najtrudniejszymi bossami okazali się Olbrzym i Elden Beast, których zwykle przechodzę bez problemu, oraz całkiem sporo mini-bossów. Pozostali bossowie wymagali po prostu trochę więcej uważności.
OGÓLNE WRAŻENIA
Świetne. Dla gracza, który ma za sobą kilka przejść, to jak doświadczyć ER na nowo, jak za pierwszym razem. Mi się bardzo podobało. Da się zauważyć jeszcze więcej szczególików mechanicznych gry i bossów, bo to najczęściej konieczne do przeżycia. Na początku wszystko wydaje się trudne, ale w trakcie tak naprawdę człowiek się szybko przyzwyczaja. Pod koniec to już jakby Normal Mode dla tej gry. Powrót do zwykłych buildów jest lekko rozczarowujący ;-) Plus pomniejsze bonusy. Nie trzeba się przejmować za bardzo buteleczkami i runami. Trochę tylko potrzeba run na ulepszenie broni. Brak przepychu i porządek w ekwipunku, czyli przyjemny minimalizm. Lokacje, dungeony, mini-bossowie, wszystko jak nowe zagadki, tak samo ciekawe a czasem nawet ciekawsze niż główni bossowie. Nauka bezhitowego przebiegania różnych lokacji. Nowe spojrzenie na grę.
STYL WALKI
Grałem Siłą z nastawieniem na przełamywanie bossów, to kluczowe, głównie atakami silnymi lub ładowanymi, pod które ustawiałem builda. Czasem wyskoki, ale bez wzmacniania. Miałem w ekwipunku 2 Pałki, jeden raz tylko sprawdziłem grę na dwie ręce z wyskokami i powerstance, ale nie poszedłem w ogóle tą drogą. Najważniejsze w walce było, aby to była normalna, dłuższa walka, gdzie boss miał przejść przez wszystkie swoje fazy i wykazać się swoim standardowym zestawem ataków, a ja miałem go pokonać melee.
BROŃ
Build Str. Moją główną bronią była Pałka i jest to bardzo dobra opcja do walenia i przełamywania postawy wrogów :-) Ale równolegle eksperymentowałem co jeszcze w takim buildzie da radę użyć z najprostszych broni Str i co może mieć ciekawe zastosowanie. Przez ograniczone statystyki własne łajdak nie może używać wielu broni mających większe wymagania na atrybutach. Ale arsenał tych co może użyć jest całkiem spory - przykłady poniżej. Z reguły jednak po sprawdzeniu okazywało się, że i tak najwygodniejsza Pałka. Chyba, że w specyficznych scenariuszach z mobami lub mini-bossami. Choć teraz uważam, że najlepszą bronią na takie przejście jest Gwiezdna Pięść.
* Pałka, Gwiazda zaranna - podstawa
* Gwiezdna pięść, Żelazna kula - cudowna broń dla LV1 bo 2H daje dwie takie pięści i dmg prawie x2
* Krótka włócznia, Partyzana - cudowna broń OP Easy Mode w połączeniu z popiołami Lodowa Włócznia
* Żelazny tasak - dobra bo silna i szybka
* Wielki miecz wypędzonego rycerza - można użyć z atrybutami łajdaka, fajna
* Miecz dwuręczny - broń olbrzymia, też można sytuacyjnie z Lwim Pazurem, choć to spore ryzyko
* Łowca węży - standardowa broń przejść LV1 i speedrunnerów, nie lubię, ale spróbowałem, można, dużo zalet
* Młot Trolla - tylko 2H, nie używałem, sprawdziłem tylko na koniec, da radę, ale łatwiej mniejsze bronie
* Koło Ghizy - tylko 2H, nie używałem, sprawdziłem tylko na koniec, da radę, ale łatwiej mniejsze bronie
* Kieł wasalnego rycerza - sprawdziłem tylko eksperymentalnie, dobra opcja, trzeba przejść bardziej na Zręczność
POPIOŁY WOJNY
Do najbardziej użytecznych należą poniższe, ofensywne i wspomagające. Przy czym trzeba pamiętać, że w walce z szybkimi bossami tak naprawę podstawowe / silne / ładowane ataki mają największe zastosowanie. Użycie większości popiołów do ataku stwarza często zbyt duże ryzyko hita. Np. mój ulubiony Lwi Pazur OP, którego zwykle używam w normalnym buildzie Str z sensowną ochroną i zbroją, tu był prawie bezużyteczny.
* [Bossowie] Złota Przysięga, na pomocniczym sztylecie, podstawowy buff wzmacniający
* [Bossowie] Wyszczerbione Ostrze - główny buff na broni Str, wzmacnia atak fizyczny
* [Bossowie] Lodowa Włócznia - totalne OP, największy dmg, odkryłem na koniec i użyłem na Radagona
* Płonące Uderzenie - dobre bo super szybkie, tym ubiłem drania Krwawego Szlachcica
* Płomień Lwiej Grzywy - dobre, bo mocne też na przełamywanie postawy, ale wolniejsze od Płonącego Uderzenia
* Lwi Pazur - zwykle ulubiony, tu ograniczone zastosowanie, duże ryzyko zarobienia hita, brak możliwości wymian
* Szronowe Stąpnięcie - dystans, czasem na upierdliwych mini-bossów
* Krwawe Cięcie - dystans, można, działa, ale raczej nie na bossów
* Święte Ostrze - dystans, można, działa, ale raczej nie na bossów
* Gambit Zabójcy - stealth w niektórych lokacjach, bardzo pomocny, na pomocniczym sztylecie
* Krok Wasalnego Rycerza - do nagłej ucieczki, próbowałem tym tylko próbnie uniknąć gwiazdek Elden Beast
TALIZMANY
* Główne: Bolesna Pieczęć Radagona, Dziedzictwo Gwiezdnej Plagi (Siła +5), Talizman rytualnego miecza (wzmocnienie ataku dla pełnych PŻ), Niebieski amulet tancerki (wzmocnienie ataku dla małego ciężaru), Talizman Topora (wzmocnienie ataków ładowanych)
* Wczesne lub sytuacyjne: Łaska Złotego Drzewa, Talizman zielonego żółwia (przyspiesza wznowienie energii), Talizman rytualnej tarczy (większa ochrona przy pełnych PŻ), Odłamek Aleksandra (wzmacnia Umiejętności broni), Dziedzictwo Dwóch Palców (Wiara +5), Bolesna Pieczęć Mariki
ELIKSIR
Czyli tymczasowe efekty w walce w zależności od sytuacji i bossa:
* Kryształowa łza splotu siły (Siła +10)
* Kolczasta pęknięta łza (wzmacnia ładowane ataki)
* Kamiennołuska pęknięta łza (większe szanse na przełamanie postawy wroga)
* Kryształowa łza splotu wiary (Wiara +10)
* Modra ukryta łza (na krótko eliminuje zużycie PS, do wywołania summonów z większymi wymaganiami PS)
* Opalizująca bańko-łza (neguje znaczącą część obrażeń, ratuje przed jednym hitem)
* Szkarłatnowzorna bańko-łza (przez 15 sec zamienia otrzymane obrażenia na PŻ)
INKANTACJE
Na Wiarę do 15 lub jeden czar na Inteligencję do 10. Pieczęć palców i Kostur półludzkiej królowej. Ostatecznie prawie w ogóle nie korzystałem z inkantacji, ale można:
* [Bossowie] Ogniu, daj mi siłę + Ostrze krwawego płomienia
* Proca płomienia (atak kulą ognia)
* Ogniu, rośnij! (na mobki, atak ogniem)
* Boskie fortyfikacje (ochrona na gwiazdki Elden Beast)
* Magiczne fortyfikacje (to mi pomogło wejść do Akademii, jedno użycie w całej grze)
* Leczenie zatrucia (to akurat czasem pomocne)
* Błyskamienny pocisk (użyteczny czar na mobki)
INNE POMOCNE
* Trójkątna tarcza - na moby
* Krótki łuk, Kukri - sytuacyjne
* Pokrzepiający aromat, Aromat wrzącej krwi - potencjał
SUMMONY
Czasami używałem, najczęściej w walkach z mini-bossami w dungeonach, gdzie miałem na celu zebrać jakiś talizman czy przedmiot. Częściowo z bossami. Głównie prochy Żołnierza Godricka a potem prochy Tarczownika. Sprawdziłem też kilka wymienionych poniżej, ale miały słabsze zastosowanie. Sprawa z summonami w takim przejściu polega na tym, że często łatwiej nauczyć się bossa i go w pełni kontrolować. Gdy do walki wchodzą summony, to wcale nie jest łatwiej w zwarciu melee, bo zawsze możemy dostać przypadkowy hit zamaszystego ataku szybkiego bossa na summony lub niespodziewanego przełączenia z summonów na nas, nawet w trakcie jakiegoś combosa. W walce zwykłym buildem przypadkowy hit się szybko leczy, tutaj się ginie. I tak trzeba znać wtedy cały moveset bossa i kontrolować kilka zmiennych naraz. Dobrze to widać np. przy Beast Clergyman, Maliketh, gargulcach, Radagonie. W przypadku kilku bossów summony nie mają prawie żadnego zastosowania np. Olbrzym, Elden Beast. Dlatego to indywidualna decyzja czy uczyć się solo czy z summonami. W tym przejściu nie jest to wcale oczywiste. Sprawdziłem obie opcje. Do użycia większości summonów jest potrzebna Modra Ukryta Łza, bo łajdak ma tylko 78 PS. Mimic jest wyłączony w warunkach wyzwania, ale i tak nie da się go wywołać, bo nie za bardzo jak jest podbić bazowe 414 PŻ do 600 wymaganych przez mimica, nawet z talizmanami.
* Prochy żołnierza Godricka - świetna opcja Early-Mid game
* Prochy tarczownika - świetna opcja Late game, ogólnie najlepsze, trzymają aggro, niezniszczalne, prawie
* Prochy żołnierza z Rai Lucarii - alternatywa do żołnierza Godricka
* Bezgłowa Lhutel - silna, wytrzymała, +range, ale znikanie powoduje przenoszenie aggro bossa na gracza
* Rollo, Zabójca Omenów - agresywny, wali mocno, ale mało wytrzymały, do walki na szybkie wykończenie
* Wypędzony Rycerz Oleg - ogólnie sprawna opcja
LEVEL 1 EASY MODE
Czyli na koniec opcja OP dla każdego, kto chce przejść sobie takie wyzwanie relatywnie łatwo. Polecam przykładowy setup, który można skompletować bardzo wcześnie, własnego pomysłu, użyłem go raz na sam koniec przy Radagonie i Eldeńskiej Bestii.
* Krótka Włócznia - do zakupu za grosze w sklepie Okrągłego Stołu
* lub Partyzana - od rycerzy Godricka w ruinach przed Burzową Bramą
* Popiół wojny Lodowa Włócznia (bomba atomowa) na włóczni - trzeba zabić rycerza Czarnej Kawalerii w Liurnii
* Powyższe daje solidny dmg i dystans do wrogów
* Gwiezdna pięść jako podstawowa broń Str - główna zaleta 2H to 2 takie pięści i dmg x 2, dobre na przełamywanie
* Prochy Tarczownika - jeżeli używamy, nie do zagięcia
Gratuluję, to jest ciężki challenge i nie da się go ukończyć bez dokładnej znajomości mechanik bossów oraz movesetów, które w Eldenie, jak w ŻADNEJ innej grze od FS (za wyjątkiem Sekiro, które dopiero odpaliłem 5x, więc nie oceniam) robią kuku twojej pamięci mięśniowej ^^.
Który boss był twoim zdaniem najcięższy w tym challengu? Elden Beast?
Chcę wykonać ten challenge jeszcze w tym roku, ale najpierw muszę sobie na nowo przypomnieć, jak się gra w ER ^^.
Mam za sobą starsze gry FS (omg, ale to była cudna podróż w czasie!!!) i zauważyłem, że TRUDNIEJ mi się wraca do eldenskich bossów:). W poprzednich grach bossowie byli prości i czytelni. Jak wspomniałem, ogrywam sobie Sekiro w wolnym czasie, ale celowo go nie wymieniam, bo mam wrażenie, że Sekiro uczy jednak zupełnie innego podejścia mechanicznego, niż ER.
I chwilkę mi zajęło przestawienie się:). Początkowo miałem typowe odruchy z DS3, gdzie wrogów czytasz jak książkę.
Obecnie idziemy w wielkie młoty i ograniczamy maksymalnie opcjonalną farmę, żeby się nie przelevelować.
Myślę, że na początek będę zadowolony, jak pokonamy Malenię bez bleedów i nadmiarowego farmienia.
I ta jedna postać pokona Mohga i Malenię i sobie poczeka.
Ten mój post to taki zlepek luźnych myśli, ale chyba po pokonaniu Mohga i Malenii zamierzam się trochę pobawić nowymi postaciami i zaliczyć całe Limgrave przynajmniej kilka razy: zrobimy parę podejść do parry challenge, lvl1 aż do Godricka i takie tam. Pełna piaskownica. A po DLC zaczynamy od razu nową zawartość. Przynajmniej taki jest plan, bo ze względu na czas, króciutkie Demon's Soulsy robiłem półtora miesiąca;).
W ogóle, muszę powiedzieć, że uwielbiam w Eldenie sam początek gry. Bezcelowe szlajanie się po Limgrave... to chyba najlepiej poznana przeze mnie lokacja w całej serii, mimo, że są fajniejsze :).
Dzięki za miłe słowa.
Z pamięcią mięśniową się trochę zgadzam. Wróciłem po roku całkowitej przerwy ER. Najpierw szybkie przejście na przygotowanym NG+5 chyba, poszło gładko i do 3 prób na bossach, ale tam był silny build i przestrzeń na błędy. Natomiast w tym wyzwaniu LV1 rzeczywiście musiałem dokładnie przypomnieć sobie wszystkie mechaniki bossów, bo bez tego ani rusz.
Tak jak napisałem, najciężej wyszło zupełnie niepodziewanie z Olbrzymem i Elden Beast. Ale proponuję się tym nie sugerować. To jest o tyle dziwne, że Elden Beast to mój ulubieniec nr 1 a Olbrzym ulubieniec nr 3, i od dawna nie mam z nimi żadnego problemu. Z kolei bossowie początkowi typu Margit, Godrick, czy końcowi typu Maliketh, Radagon, czy opcjonalni typu Radahn to bez wielkiej różnicy do przejść, które robiłem wcześniej. Zasada jest mniej więcej taka. Dla każdego bossa, z którym walczysz obecnie normalnym buildem możesz stwierdzić czy go pokonujesz bez problemu i bez zarobienia hita, czy też przechodzisz go z jakimiś obrażeniami i leczeniem po drodze. W pierwszym przypadku przejście na przebieg z LV1 jest naturalne, tylko, że masz trochę słabszy build, głównie broń. W drugim przypadku trzeba wyeliminować ryzyko jakiegokolwiek oberwania. Przykłady:
*** Olbrzym. Uwielbiam walczyć w normalnych warunkach. Normalna, sprawna walka z Olbrzymem wygląda mniej więcej tak. Faza 1A bardzo prosta. 2 ładowane strzały w kostkę. Złamanie obroży. 2 ładowane strzały w kostkę. Przełamanie. 2 ładowane strzały w kostkę + 1 normalny. Przewrotka Olbrzyma i Faza 1B. Też w miarę prosta. Tu podobna taktyka. Chwila ganiania między nogami i ogniem. 1/2 paska HP bossa i Faza 2. Początek Fazy 2 - buffy i 2 ładowane strzały w dłoń. Przełamanie. Repost w oko + dodatkowy ładowany strzał. Na tym sprawni speedrunnerzy kończą zabawę z normalnie levelowaną postacią, z przygotowanym buildem i Łowcą Węży. U mnie zostaje wtedy jakieś 1/5 - 1/6 paska HP wroga i się zaczyna najtrudniejsza faza. Tu słabość Olbrzyma w rękach i tędy najkrótsza droga do zwycięstwa, ale walenie po rękach to ryzyko oberwania. Bezpieczniej ganiać koniem i walić np. z tyłu po nodze. Tylko to trwa, a im dłuższa walka to większe ryzyko przypadkowego hita. I tu pies pogrzebany. Można znać dokładnie moveset, ale zarobić przez przypadek, i powtarzać, powtarzać wszystko od początku.
*** Elden Beast. Uwielbiam walczyć w normalnych warunkach. Tutaj tymi piąstkami Gwiezdnej Pięści i buffami początek walki wygląda tak: 2 x ładowany atak 2H z przodu, przebieg na tył, 2-3 x ładowany atak z tyłu, przełamanie, przebieg na przód, 2-3 ładowane ataki przed repost, potem repost, 1 ładowany atak, jeden normalny i połowa paska HP Bestii zbita. Potem normalna walka z RNG. Aby się nie rozwodzić, tak jak opisałem, główny problem w tej walce był dla mnie z tymi atakami goniącymi gwiazdkami, które przy dłuższej walce zdarzą się min. 1-2 razy. W normalnym buildzie mam to załatwione przez Boskie Fortyfikacje Władcy i się nie przejmuję, większość takich boskich ataków, łącznie z dużą złotą kulą się spokojnie przeżywa, no problem. Tu inna spawa, dostaniesz przypadkiem, a ciężko od nich uciec i koniec. Speedrunnerzy nigdy do nich nie dopuszczają. Próbowałem różnych technik. Np. eliksir zachowany na taką okazję, który łezką neguje całkowicie jeden hit przez 3 min a drugą łezką pozwala przez 15 sec. zamieniać obrażenia na odnawianie HP. Jak się użyje eliksir dokładnie na początku tego ataku Bestii to zadziała. Ale to wymaga koordynacji i jest dostępne 1 raz na walkę. Jest też aromat o podobnym działaniu negującym. Tylko przygotowanie perfum to sporo zabawy z farmieniem. Niewygoda. Próbowałem też z Krokiem Wasalnego Rycerza, niby działa, ale też jakoś obrywałem. Ostatecznie lekki roll + zwykłe Boskie Fortyfikacje (nie Władcy) o słabszym działaniu + lekka pomoc RNG wystarczyły. Równolegle musisz zbijać HP Bestii, a sensowny dmg to tylko przy ładowanych atakach, przełamaniu bossa i repoście. Trzeba to zrobić 3 razy w trakcie tej walki.
*** Rennala. Prościutki boss. Ja się jej tam nigdy nie uczyłem. Wybicie minionków w 1-szej fazie, w drugiej do przodu i zabita. Natomiast tutaj musiałem jej się przez chwilę przyjrzeć, przypomnieć i nauczyć, bo każda pierdoła mnie zabijała, co normalnie nie grozi.
Zgadzam się w pełni co do starszych gier FS. Ja je wszystkie lubię. Jak człowiek sobie pomyśli do te Awatary Drzewa w Eldenie, które są tu łatwymi mini-bossami, to reskiny kilku głównych bossów w DS1 :-) Dlatego je lubię i nie przepuszczę żadnemu. Mów mi Recykling :-) A przy okazji Artorias z dodatku do DS1 to dla mnie boss idealny. Tak jak piszesz nawet na poziomie DS3 to są czytelni bossowie i podobne schematy. W ER to jest połamanie rytmów i schematów, oraz duża różnorodność mechanik.
Pełna zgoda co do Sekiro, inna mechanika walki. Grałem ponad 2,5 roku temu parę razy do NG+3. Widziałem 3 podejścia do walki w Sekiro. 1) Podejście bezsensowne czyli próba walczenia jak w Dark Soulsach. To podejście gwarantuje frustrację i jest mega nieskuteczne, 2) Podejście "bezpieczne" czyli opierające się na uciekaniu od bossów i szukanie otwarć do intensywnego korzystania z narzędzi Prosthetic Tool, też można jako workaround, 3) Podejście właściwe, zamyślone przez twórców, czyli agresywna walka z wejściem w rytm i parowanie bossów z przełamywaniem. Wtedy taki 4-fazowy Ishin czy inny Genichiro to czysta przyjemność. W Sekiro jest też kilka "normalnych" soulsowych bossów, Demon of Hatred przykładowo, ale to rzadkość. Mogę coś mieszać za względu na odległość czasową. Czasem porównuję Sekiro do Hi-Fi Rush, typowej gry rytmicznej, co oczywiście jest odległym porównaniem, ale chodzi o rytm. Zauważyłem u innych i u siebie, że jak się wejdzie w rytm na którym tam się opiera cała walka to idzie. Ale niektórzy w ogóle nie potrafią złapać tych rytmów, jakieś minimalne zdolności muzyczne są potrzebne ;-) A wtedy ani kroku dalej. Ja wystukiwałem te rytmy w Hi-Fi Rush do pewnego momentu, ale przy końcu mnie zacięło.
Wracając do ER. Z wielkimi młotami będziesz miał całą masę przyjemności. Gwarantuję. Tylko znowu trzeba do tego podejść sensownie. Nie tylko same wolne ruchy. Najlepiej 2H | wyskoki | Lwi Pazur | x 2 powerstance. Olbrzym i Elden Beast padają od takiego Giant Crusher jak muchy. A Maliketha przełamiesz jednym strzałem Lwiego Pazura i nie ma lepszego widoku jak ten dziad klękający przed tobą :-)
Co do wyzwań. Obserwując twoje poczynania, uważam że jesteś dużo sprawniejszy ode mnie, szczerze, i taki LV1 jest absolutnie w twoim zasięgu. Chodzi o dobre wybrane momentu na takie przejście, kiedy już się człowiek nacieszy różnymi buildami i pozna dobrze mechaniki, i oczywiście będzie miał ochotę, nic na siłę. Natomiast jeżeli uda ci się zrobić parry challenge to dodatkowa łapka w górę. Ja nigdy nie opanowałem parowania w ER, nawet puklerzem. Nie opanowałem tego zresztą w żadnych Soulsach. Sekiro to co innego. Jak opanujesz odbicia w ER to inna rozmowa z bossami. Ale ja przy skuteczności 30-50% dawałem sobie spokój, nie mam do tego cierpliwości.
W pełni rozumiem co piszesz o Limgrave. Świetna kraina początkowa. Też mam do niej sporo sympatii, jak również do kilku innych miejsc, czy wrogów, zwłaszcza powtarzalnych, i katakumb. Mów mi Recykling :-))
Wracając do ER. Z wielkimi młotami będziesz miał całą masę przyjemności. Gwarantuję. Tylko znowu trzeba do tego podejść sensownie. Nie tylko same wolne ruchy. Najlepiej 2H | wyskoki | Lwi Pazur | x 2 powerstance. Olbrzym i Elden Beast padają od takiego Giant Crusher jak muchy. A Maliketha przełamiesz jednym strzałem Lwiego Pazura i nie ma lepszego widoku jak ten dziad klękający przed tobą :-)
Dzięki za tak szczegółowe odpowiedzi :].
Idę dokładnie tym buildem i jeszcze trochę do zabrania młotka mi zostało.
Wielkie bronie to jest jednak to. Zwłaszcza, że wcześniej spróbowałem gry typowo pod dexa (w poprzednich grach) i mi się bardzo zatęskniło do solidnego rąbnięcia. Jestem uzależniony od przełamywania stance.
P.s. zestawienie Sekiro i Hifi rush cudne XD. To samo pomyślałem przy pierwszych walkach. Zostawiłem sobie tę grę na sam koniec, bo tak jak przypuszczałem, gra uczy zupełnie innych odruchów. Gram w wariancie, o którym pisałeś- całkowite parowanie wszystkiego.
Generalnie jak rozmawiamy o Sekiro i Eldenie, to ta cała szermierka wydaje mi się chyba dlatego tak miodna, że udźwiękowienie to jest master level. Dźwięki parry w Sekiro, czy Poise Breaka w ER to jest uczta dla zmysłów.
Dzięki temu świetnemu udźwiękowieniu Sekiro można przejść na sam słuch, z zawiązanymi oczami, choć to się wydaje nieprawdopodobne. Widziałem kiedyś dwa takie przejścia. Załączam przykładowe, które mi się teraz wyświetliło jako pierwsze na yt.
https://www.youtube.com/watch?v=TgKi4yD3wYc
BTW. Dopiero teraz to widziałem pierwszy raz.
Przy behold dog trochę rykłem.
https://youtu.be/FNNI_4tk9fs?si=kf8-_5ImwDwsxbJ7
Bukary
Typie
Ty powinieneś jakąś grubą kasę pociągnąć od Fromsoftware za arty.
Toż to rewelacja!
Swoją drogą bardzo klimatyczny design wrogów.
Natomiast do dziś mi trochę skóra cierpnie, jak wchodzę do Liurni i wiem, że wypada spotkać się z revenantem...
You shall not pass!
Normalna rozdzielczość tutaj:
https://twitter.com/Bukary_Tatry/status/1763674372802224236
Moja przygoda łucznika zakończona. Udało się, chociaż nie sądziłem, że będę płakał przy Radagonie tak mocno. Godfrey aka Wrestler Guy z kolei padł za pierwszym razem. Typ był wręcz nie do zdarcia, ale ostatecznie się udało. Jednakże waifu Ranni była szczęśliwa, więc było warto. xD
Anyway niech się, zaprezentują moje staty bo ostatecznie wszystko się zmieniło pod koniec rozrywki:
Witalność: 50
Umysł: 18
Wytrzymałość: 33
Siła 9
Zręczność: 65
Wiara: 25
Reszta statystyk była jak w któryms poprzednim poście. Wyposażenie też się nie zmieniło. Jestem zadowolony, że mi tak się fajnie grało łucznikiem, ale obawiam się, że będzie słaby w DLC, także postać na pewno dostanie respec. Zebrało sie sporo materiałów, których nie wykorzystałem także mam spory potencjał na ciekawe buildy.
Dziękuję wszystkim zmatowiencom za wspieranie mnie tutaj. Bez was pewnie by mi się odechciało. xD
Gratki, jak zwykle zadam standardowe pytanie - który boss był najcięższy na ten build? :)
Jeszcze raz gratulacje! Twój challenge był znacznie trudniejszy od mojego. Najważniejsze, że się fajnie grało :-)
Ironic. Poza Radagonem to będzie... Każdy dowolny npcowy boss, który ma zdolności wiecznego rollowania. Ostatecznie wtedy przesiadałem się na Łuk Radahna i baitowalem moment ataku. Mimo wszystko było to potężnie upierdliwe.
Mógłbyś mi opowiedzieć w sumie jak twoja przygoda z tym buildem wyglądała, jeśli jeszcze pamięć Ci tego nie wymazala. Jestem ciekawy. :D
Rzeczywiście, zabawa z łukiem to było 1,5-2 lata temu, więc nie opiszę dokładnie przygody, ale to co pamiętam lub co na pewno musiało być. Jednym z plusów mojego piśmiennictwa jest, że zawsze mogę sięgnąć do archiwum i tam znalazłem trochę opisów własnych do łuku. Było fajnie, ale momentami bardzo trudno.
Zacznijmy od tego, że przed Elden Ring robiłem przejście łukiem w DS3, moim pierwszym soulslike. Tam to wynikało nie z challenge'a, ale z tego, że ja się długo bałem przejść na czyste melee i zwarcie, więc szła najpierw czysta magia, a potem dla odmiany łuk, bo widziałem gdzieś na yt, że tak można przejść. Nie pamiętam już czy walczyłem samym łukiem czy w jakiejś kombinacji z dużym udziałem łuku. W Elden Ring z kolei nie interesowały mnie na początku łuki, bo tyle było innych ciekawych opcji buildów do sprawdzenia. Nie pamiętam co zachęciło mnie do takiego przejścia i czy ono było pełne jak twoje. Na pewno zrobiłem najważniejszy kawałek gry i bossów samym łukiem. Widziałem wcześniej takie wyzwanie na yt i miałem świra na sprawdzanie różnych buildów. W swojej liście Top 25 ulubionych sposobów przechodzenia ER umieściłem Łuki dopiero na pozycji 23/25 z poziomem trudności Hard jak dla mnie, z dopiskiem jakich łuków używałem: Czarny + Grad, Albinauryków + Deszcz Strzał, Lwi Wielki Łuk + Deszcz Radahna. To pamiętam dokładnie, pierwszy łuk podstawowy z szybkim gradem i dwa pozostałe sytuacyjnie, z bossami. Z kolei w jednym z dawnych wpisów o tym, jak ustawić sobie 10 różnych poziomów trudności w Elden Ring, coś tam wtedy wymyśliłem, że - Poziom 6 - summon Latenna, walczę sam, ale Latenna daje dodatkowe DPS łukiem z wybranego punktu areny. Ogólnie w swoich dawnych wpisach znalazłem taki opis builda:
Build Łucznik
- Najlepszy zestaw łuków w grze:
*** Czarny Łuk z umiejętnością Grad - umożliwia serie szybkich strzałów, eliminuje sens krótkich łuków
*** Łuk Albinautryków ze zmienioną umiejętnością na prochy Deszcz Strzał - mega mocne i szybkie efekty na bossów
*** Lwi Wielki Łuk (Radahna) z umiejętnością Deszcz Radahna i wielkimi strzałami Włócznie Radahna - jest moc
- Strzały różne i z różnymi efektami
- Talizman Żądlącej Strzały - zwiększa siłę ataku łuku
- Talizman Dalekosiężnej Strzały - zwiększa zasięg i utrzymuje siłę ataku przy odległości
- Summon - dowolne prochy duchów z łukami, np. Prochy Łuczników (trochę słabe)
- Ulubiony summon na tą okazję to łuczniczka Latenna, albinauryka
- Ogha, Rycerz Lwiej Grzywy- silny summon łucznik, ale to byłoby małe oszustwo, walczy też bronią białą
Na pewno robiłem swoje przejście na którymś NG+, nie pamiętam specjalnego prepu, który musiałby nastąpić na NG, więc miałem od początku porządny level i mogłem od razu ustawić builda. Na pewno używałem strzał z różnymi efektami, w tym np. ogniowe i trujące. Na pewno miałem sporo kasy na strzały, nie tworzyłem ich tylko zawsze kupowałem i uzupełniałem u kupców, miałem zawsze full w ekwipunku, nawet pamiętam dokładnie które gdzie :-) Na pewno w takim przejściu korzystałem z summonów przy bossach, ale tylko takich summonów, które też używały łuku. Tak się zawsze bawiłem, aby wyzwanie było spójne, więc jeżeli już summony, to tylko takie, które spełniają warunki. Na pewno build łukowy może być silny i może zaskoczyć. Na pewno tak jak pisałeś okazywało się, że trudności były niekoniecznie tam gdzie się ich spodziewałem. Potwierdzam, że ubijanie szybko rollujących NPCów, szybkich mini-bossów, lub sytuacji z grupami mobów, na których łukiem nie można było puścić jakiegoś AoE lub szerokiego machnięcia, było wyzwaniem. Często gorzej niż z samymi bossami. Na pewno pamiętam intensywne używanie Deszczu Strzał przy większych bossach. Pamiętam walkę z Malenią, ale daleko do Twojej sprawności. Twoja walka z Malenią z tego filmu to jest inny poziom, mistrzostwo. Pokonałem ją wtedy z summonem. Pamiętam swoje zachwyty nad duchem rycerzem Ogha, z którym pracowałem w tandemie nad Malenią, a ten co chwila powalał ją na ziemię strzałem z wielkiego łuku, jednym strzałem potrafił ją chyba przełamać. Z innymi bossami musiało być w miarę OK. Teraz jak o tym piszę ciekawi mnie jak pokonałem Olbrzyma, mogłem się wspomóc Latenną z jakiejś niedostępnej skały (jest chyba nawet na to jakiś cheese). Nie wiem czemu, ale pamiętam dokładnie walkę łukiem z Łowcą Dzwonków Kulistych, który jest strasznie upierdliwym mini-bossem na melee i musiał mi szczególnie zaleźć za skórę, więc się z przyjemnością zemściłem w przejściu łukiem. Nawet znalazłem swój komentarz, gdzie piszę jaka to ulga ubić go łukiem.
Na pewno kiedyś z zachwytem używałem i pisałem kilka razy o Wielkim Łuku Loretty, ale to już magia, że ma rewelacyjny dystans i siłę rażenia, ale wolno się ładuje. Tylko to było w innych przejściach, magicznych, gdzie ten łuk wykorzystywałem pomocniczo i sytuacyjnie z jakimś magicznym setupem OP typu buff buff buff Terra Magicus i j*b. Wyliczałem sobie wtedy dokładnie dmg.
O
I otworzyliście przede mną ciekawe perspektywy.
Otóż ja wykreśliłem już zupełnie ze swojej kalkulacji summony, żeby sobie "nie ułatwiać" i przez przypadek skreśliłem bardzo ciekawą mechanikę.
Oczywiście grając na xandonowy Lwi Pazur i młot, summony to byłaby ostra przesada, ale nie patrzyłem na nie w taki sposób. Dopiero teraz się dowiedziałem, że z nich potencjalnie mogą iść buffy...
xandon - ten typ ma nierówno pod sufitem. Ja rozumiem, że można bardzo lubić jakiś film, płytę muzyczną czy grę, ale on kompletnie ześwirował na punkcie ER. Te jego wpisy mające długość jakiegoś opowiadania literackiego, naszpikowane chorą ilością statystyk, nazw itd. Ogromna ilość forumowiczów ma z niego niezłą bekę, a Ci którzy wymieniają z nim poglądy pewnie nie chcą mu robić przykrości i nie mówią mu wprost o jego przesadyzmie. Wziąłby się chłop za jakąś robotę zamiast prezentować głupkowatą dziecinadę. Nigdzie jeszcze nie spotkałem typa zeschizowanego na punkcie gry tak, jak tak zwany xandon
Akurat wpisy xandona w wątku o ER z ostatniego miesiąca są ciekawe i pożyteczne. Nikogo nie obraża, nie pisze z poczuciem wyższości, daje inspirujące wskazówki. A to, że ma pozytywnego świra na punkcie jakiejś gry... bardzo dobrze! Oby więcej takich osób w wątkach o poszczególnych grach.
Zastrzegam jednak, że nie czytałem dawnych wpisów w wątku i nie wiem, czy xandon był wcześniej grzeczny. ;)
Xandon baza - build mi wymyślił i zainspirował obecny playthrough.
Cenię wszystkich, którzy się tu dopisują, inaczej gadałbym sam ze sobą w tym wątku. A zwłaszcza, jak mają wiedzę o grze.
Tu i tak udziela się udziela może z 5 osób na krzyż :), więc dobrze, że wątek się w ogóle tli.
Chciałbym mieć takiego świra na punkcie jakiejś gry i mieć tak nierówno pod sufitem.
W sumie to przyjemna odmiana. Przez ostatnie 10 lat miałem do gierek podejście bardzo "oschłe".
Raptem odsłonę temu robiliśmy jakieś parateologiczne analizy zakończeń. To dopiero było chore. A Xandon, w odróżnieniu choćby ode mnie, pisze przydatne, techniczne rzeczy ^^. Jak będę robił nowy build, to sobie scrollnę i będzie jak znalazl.
Przy okazji, przeglądając w dawnych komentarzach pod Elden Ring swoje wypociny o łuku, natrafiłem przypadkiem na ciekawą dyskusję pod datą 05.03.2022 (strona 4), czyli dokładnie dwa lata temu. Bukary pyta NewGravedigger:
Widzę, że jesteś oazą obiektywizmu w tym wątku. ;) Stąd pytanie:
Nie grałem w żadną grę "soulsową". Jak oceniasz "Elden Ring" na razie? Warto zakupić?
Do dyskusji, oprócz bezpośrednio zainteresowanych włączają się Misiaty, ktoś zanonimizowany, CzarnaKreda i moja skromna osoba. Ciekawie i przyjemnie się to dziś czyta, wpisy i osoby zadziwiająco aktualne :-)
Xandon
Właśnie cofnąłem się w czasie i podtrzymuję tamtą opinię, że warto. Ta gra to jakieś małe arcydzieło. Gram tym magiem, dzięki temu nie czuję presji i mogę wchodzić w każdy zakamarek. To niesamowite, jak ten świat jest zbudowany, ile tu niespodzianek i pięknych miejsc.
Nie znam drugiej takiej gry. Z takim klimatem, tak dopracowanej i dającej tyle możliwości. Coś pięknego!
Misiaty - to Twoje drugie przejście ER?
Swoją drogą, w Demon's Soulsach i w DS3 miałem buildy hybrydowe - siła i magia + w DES łuk na gimmick bossów. Podejrzewam, że w ER taka hybryda byłaby jeszcze fajniejsza.
Minas Morgul - po przejściu gry próbowałem grać czystej krwi Samurajem ale to było zbyt podobne doświadczenie do wcześniejszej gry. Doszedłem do 40 poziomu i na jakiś czas wyłączyłem grę. Teraz wróciłem, więc w sumie to jest drugie pełnoprawne podejście. Nie pamiętam ile godzin spędziłem za pierwszym razem ale było to coś pod 100.
No i w końcu jestem w Akademii. Jako mag znacznie bardziej doceniam to miejsce. Niestety: wrogowie nie doceniają mnie. Zamiast przyjąć mnie na nauki każdy jeden częstuje mnie magicznymi strzałami. Rudy wilczur okazał się być największym dotychczas wyzwaniem. Cholernie szybki uniemożliwiał mi ładowanie czarów więc musiałem przesiąść się na Moonveil Katana. W końcu go zmęczyłem, truchło wyparowało i teraz idę po magiczny zestaw samej… no właśnie, może to już dzisiaj?
Tak czy inaczej, jak ją pokonam i złożę w mauzoleum jej wizerunek, zamierzam zagościć na dłużej w Akademii i okolicach. Mimo że nie są zbyt gościnne to absolutne mistrzostwo w projektowaniu tej lokacji sprawia, że czuję się jak w Hogwarcie.
Czyli nie tylko ja tak mam.
Jak zwiedzałem akademię, to parę razy przeszło mi przez myśl: "kuuurde, gdyby takie moglo być Hogwart's Legacy".
Mhm, architektura, kolorystyka i ta magiczna aura robią robotę. A wnętrza ze świecami, kandelabrami, ławami szkolnymi i ambonami dla nauczycieli - cud. Aż żal rozwalać wszystko skacząc ;)
Xandon,
Mam pytanie do buildu na Giant Crusher + Lwi Pazur
Mam bardzo małą wiedzę o konkretnych przedmiotach, jako, że każdy poprzedni run odbywał się bez szerokiego testowania broni, talizmanów, opcji, tylko: "ja ork, ja gnieść na miazga. Ja kruszyć pysk wróg".
1. Jaki miałeś ostateczny rozkład statów? Próbuję sobie ustalić jakiś rozsądny cel - czyli balans pomiędzy udźwigiem, FP i siłą (tu zakładam, że siłę ciągniemy przynajmniej do progu na Crusher). Ewentualnie - jak powinienem rozsądnie zbalansować sobie staty, gdy już założę młotek?
2. Jaki pancerz? Domyślam się, że cały udźwig początkowo idzie na broń, więc pancerz raczej lekki?
3. Lubię ciągnąć quest Alexandra do końca, więc jaki talizman polecasz początkowo zamiast tego? Domyślam się, że najwieksze skalowanie będzie z umiejętności, a FP to będzie mój główny zasób?
4. Jakieś konkretne flaszki, na które powinienem zwrócić uwagę?
5. Levelowanie - greatsword z Caelid jest znany i lubiany. Da się urozmaicić grę nim w jakiś ciekawy sposób? Np. dodając jakiś ciekawy ash of war? Czy może próbować grać z nim od razu w combo z pazurem? A może porzucić greatsword na rzecz kombinacji Lwi Pazur + watchdog staff w Liurni?
Z góry dzięki :).