Najciekawsze materiały do: Operation Wolf
,Jakie dziadostwo!!!!!!!!!!
zerkniesz na datę wydania ??
zerknąłem i dalej tak uważam a ty jestes dziwny
Średnia wieku 13 lat i wszystko jasne. Bardzo fajna gra.
typowy Celowniczek ^^
Fabula może i słaba ale gra nadrabia świętną grafiką
jak na tamteczasy to bardzo dobrze jak na dzisiejsze: śmiać się chce :P

Grywało się kiedys na 386SX 33MHz ..to były czasy. Tak, mikas, śmiać się chce że dzisiejsze gry to flaki z olejem nic nie wnoszące do kanonu.
O, grałem w to dawno, dawno temu na swoim pierwszym kompie z DOSem. Kiedyś myślałem, że jest to gra z tej samej serii co Wolf3D. Szukałem kiedyś, ale nie mogłem znaleźć, aż na stronce archive.org rzuciła mi się w oczy. Pamiętam, że był jakiś bug, który sprawiał, że byliśmy nieśmiertelni i w ten sposób można było przejść całą grę. :P


Operation Wolf to pierwsza tak spektakularna gra typu rail shooter, dlatego odniosła sukces. Gra od studia Taito została wypuszczona na automatach w 1987 roku, a w 1988 przeportowano ją na większość komputerów. Produkcja była niezwykle popularna zarówno na salonach gier i domowych komputerach. To coś więcej niż zwykła strzelanka, bo zaoferowała doskonałą grywalność, porządną grafikę na standarty gier z widokiem FPP z płynnym przesuwem ekranu na boki z lat 1987-1988, dobrą muzykę i wiele różnorodności w rozgrywce na tle poprzednich gier rail shooter. 8-bitowy komputer C-64 trzeba przyznać doczekał się rewelacyjnego portu, bo bardzo postrali się i wycisnęli maxa z możliwości tego 8-bitowca. Po bardzo udanej konwersji na C-64 konwersja na 16-bitową Amigę była również nieunikniona biorąc pod uwagę wyższość Amigi pod względem rozmiaru pamięci, procesora dźwięku i układu graficznego nad najlepszym komputerem 8-bitowym. Wszyscy spodziewali się absolutnego zabójcy. Cóż, wersja na Amigę jest najbliższa automatowej pod względem grafiki i udźwiękowienia, ale nie jest tak doskonała jak port z C-64.
Gameplay. To strzelanka z perspektywy pierwszej osoby, gdzie palec nawet przez moment nie schodzi ze spustu. To było coś więcej niż kolejna zwykła gra rail shooter. Miód wylewał się litrami z ekranu. Wcielamy się w elitarnego członka zielonych beretów Roya Adamsa. Jest tak wielu różnych wrogów, którym trzeba stawić czoła, a także czołgi, łodzie i śmigłowce. Żołnierze przewracają się z boku na bok, aby uniknąć naszych kul zanim do nas strzelą. Czołgi i łodzie strzelają do nas całym bogactwem swego arsenału, a śmigłowce latają nisko, aby po chwili próbować nas wysłać na spotkanie ze stwórcą. Po prawej stronie znajduje się wskaźnik liczby wrogich żołnierzy, których musimy zabić i typy pojazdów, które trzeba zniszczyć. Na polu bitwy są również cywile i pielęgniarki Czerwonego Krzyża, a jeśli strzelimy do nich przez pomyłkę tracimy punkt zdrowia. Fajne w grze jest to, że możemy odkryć wiele ukrytych sekretów, które są bonusami. Sterowanie jest bardzo przyjemne i responsywne prawie we wszystkich możliwych konfiguracjach. W wersje automatową gra się za pomocą zamontowanej broni w formie Uzi i sterowanie jest dość wygodne, a przede wszystkim oryginalne. Na dzieciakach w salonie gier takie coś robiło duże wrażenie, że mogą strzelać za pomocą broni. Wersje komputerową C-64 obsługuje się na Joysticku i gra się również rewelacyjnie, bo sterowanie jest tu niezwykle precyzyjne i responsywne, a sama rozgrywka bardzo płynna, a to wszystko wpływa na niesamowitą grywalność. Na Amidze grałem zarówno Joystickiem jak i myszką, bo gra obsługuje dwa wymienione kontrolery. Granie myszką ma tu swoje zalety, bo troszkę ułatwia i zwiększa precyzję poruszania celownikiem i skutecznego strzelania, a także można rzucać granatami klikając prawym przyciskiem myszy. Jeśli gramy joystickiem musimy użyć w tym celu spacji. Największą rysą wersji Amigowej jest to, że nie jest tak płynna jak oryginał z automatów i port C-64 co jest dla mnie sporą wadą tego portu przy grze, gdzie tak ważna jest precyzja. W grze jest wiele rodzajów amunicji i granatów do zebrania i użycia, a także apteczki pierwszej pomocy, aby przywrócić nam zdrowie, ale mimo tego gra potrafi dać ostro w kość. Muszę przyznać, że jak na ramy gatunku rail shooter ta jest dość wymagająca na tle większości gier tego typu, a już zwłaszcza wydanych później już w latach 90', które są dużo prostsze do ukończenia. Gra prowadzi nas przez sześć różnych poziomów, gdzie z każdym robi co raz trudniej. Po utracie wszystkich punktów zdrowia dostajemy drugą szansę, ale gra nie odnawia nam zapasów arsenału i nie daje nam zbyt wielu punktów zdrowia. Aby utrudnić nam sprawę na ostatnim szóstym poziomie musimy nie tylko zabić wszystkich wrogów w zasięgu wzroku, ale także uratować wszystkich zakładników. To jest dość trudne, bo musimy to zrobić walcząc jednocześnie z innymi żołnierzami, czołgami i śmigłowcami dookoła. Jeśli nawet jeden zakładnik nie zostanie uratowany otrzymamy niezadowalające zakończenie. Na automatach zawsze brakło mi żetonow, by przejść całość. Udało się mi ukończyć w domu wersje C-64 i i Amigową po kilka razy, bo to bardzo wciągająca i uzależniająca gra ze świetną grywalnością. Później grałem w wiele rail shooterów, ale równie duże wrażenie jak Operation Wolf zrobiły na mnie jedynie Virtua Cop 2 (1995) i The House of the Dead (1996), gdzie kochałem grać w te gry na dwóch graczy.
Grafika i udźwiękowienie. Przy wersji oryginalnej z automatów wszystkie animacje są bardzo płynne, a wrogowie są realistycznie animowani. Podoba mi się szczegółowość żołnierzy wroga, gdzie część z nich jest unikalna pod względem wyglądu, a przy bliskich celach możemy nawet zobaczyć ich wyraz twarzy. Wersja na C-64 zachowała w dużej mierze płynność oryginału oraz ma dobrą muzykę i efekty dźwiękowe autorstwa Jonathana Dunna. Wszystkie utwory muzyczne są krótkie z wyjątkiem muzyki ekranu wprowadzającego. Wersja Amigowa graficznie jest najbliższa automatowej, ale brakuje jej płynności. Zawiera również świetne efekty dźwiękowe przygotowane przez Jeana Baudlota. Wersja z Atari ST ma dość porównywalną grafikę jak wersja Amigowa, ale za to ma fatalne udźwiękowienie i jeszcze gorszą płynność co mocno wpływa na odbiór. Ten 16-bitowiec dość często odstawał od Amigi dźwiękowo i płynnością animacji.
Podsumowanie. Operation Wolf to bardzo udana gra, ale także wielki pożeracz monet w swoim czasie na salonach gier, gdzie za kontroler służył zamontowany karabin maszynowy Uzi, który robił na żywo fajne wrażenie i trzymając go w garści zwiększało ogromnie nam immersje. W salonie gier kolejka chętnych do zagrania zawsze się ustawiała. Port na C-64 jest bardzo przyzwoitą konwersją wersji arcade. Zdecydowanie najlepsza wersja 8-bitowa. Wersja Amigowa mniej doskonała, ale mocno nadrabia graficznie i dźwiękowo. Całościowo ten port jest i tak wyraźnie lepszy niż na konkurencyjnym Atari ST wśród 16-bitowców czy również 32-bitowym Pc. Po sukcesie Operation Wolf gry typu rail shooter zaczęły się co raz częściej pojawiać na czele z Operation Thunderbolt (1988), Predator 2 (1990), Terminator 2: Judgment Day (1991), Die Hard 2 (1992), Virtua Cop (1994), The House of the Dead (1996). Fajną sprawą była możliwość pogrania we dwóch jednocześnie w Operation Thunderbolt, a później Virtua Cop 1 i 2 oraz The House of the Dead 1 i 2, bo dzięki temu chciało się wracać do nich wiele razy, bo więcej zabawy we dwójkę. To też w jakiś sposób pokazuje fenomen Operation Wolf, gdzie grało się jedynie solo, a mimo tego gra miała magnes przyciagania i znał ją wtedy prawie każdy komputerowiec.
Wersja oryginalna na automaty:
https://www.youtube.com/watch?v=Ujgy2ziBF8w&ab_channel=WorldofLongplays
Wersja na komputer Amiga:
https://www.youtube.com/watch?v=EYq_V6V4QrE&ab_channel=einokeino303
Wersja na komputer C-64:
https://www.youtube.com/watch?v=KCUJawJq-Ng&ab_channel=WorldofLongplays