Najciekawsze materiały do: Faery: Legends of Avalon
Faery: Legends of Avalon - ENG
demo gryrozmiar pliku: 650,6 MB
Faery: Legends of Avalon to połączenie komputerowego RPG z elementami gry przygodowej. Akcję umiejscowiono w zamieszkiwanym przez magiczne istoty świecie fantasy, a konkretniej w krainie Avalon, gdzie obok siebie żyją m.in. morskie potwory, drzewce...
Faery: Legends of Avalon - poradnik do gry
poradnik do gry18 maja 2011
Poradnik do Faery: Legends of Avalon pomoże odnaleźć optymalne, a zarazem najbardziej opłacalne rozwiązania zadań, które czekają w grze. Znaleźć w nim można również taktyki, a nawet filmy, które pomogą graczom podczas najtrudniejszych potyczek.
bo nie ma multiplayera :P
Dość sweetaśny ten RPG, raczej nie wróżę mu większego sukcesu (patrz: Venetica).
hm. napisali że zajmuje 1GB...dziwne.
Dokładnie zajmuje niecałe 800mb, gra nawet może być jeśli ktoś lubi baśniowe klimaty i walkę w turach.
Widzę że wszyscy się rozpisują na temat gry, aż nie nadążam czytać xD
a tak na poważnie może mi ktoś powiedzieć coś na temat tej gry
Niech nie zdziwi Was waga gry. 1 GB jest dlatego, bo w grze nie ma kwestii mówionych. Jest tylko słaba muzyka. Graficznie też nie przedstawia się za dobrze, w połowie normalna grafika a w połowie zastosowanie cell-shading. Słabo to wygląda. Walka jest turowa, znana z Final Fantasy. Mamy do dyspozycji atak, obronę, magie itd. Przez brak kwestii mówionych gra wydaje się bez polotu i nudna. Mnie nie zaciekawiła powiem szczerze. Sterowanie jest bardzo kiepskie, kamera daje w kość zwłaszcza jak mamy polecieć na górę. Nie polecam szczerze powiem.
Naprawdę słaba gra nie polecam fatalne i nudne questy , fatalna walka jej mechanika jest naprawdę skopana nudna i płytka , beznadziejne dialogi postaci w dodatku bez wersji dźwiękowej, historia opisana w grze tez jest słaba . Plusy to chyba tylko to że nie wszystkie dialogi są tak nędzne, grafika i i soundtrack całkiem ciekawy
Toż to jakieś gówno musi być skoro pierwsze o tym tytule słyszę,ale może nie aż takie wielkie :P
Haha kolega ogarnięty widzę. Nie słyszałeś o tym, bo widać twórców nie stać na taką akcję marketingową jak CoDa czy BFa, ale to nie znaczy że gra jest zaraz gównem. Skoro uważasz że gra jest świetna gdy trąbią o niej w telewizji to Ci bardzo współczuję.
Właśnie ukończyłem. Moje odczucia w stosunku do tej gry są takie... słodko-kwaśnie ale pozytywne. Przede wszystkim gra ma cudowną baśniową oprawę graficzną od pierwszych minut wpada w oko. Miła dla ucha muzyka i ... no i ... niestety brak dialogów mówionych... . Jest to minus ale jak dla mnie tylko przez pierwsze pół godziny bo potem świat gry tak wciąga ze człowiek się przyzwyczaja do czytania. System walki jest naprawdę OK. Oryginalne modele postaci i fajny system latania. Niestety ukończyłem grę w jeden dzień (grę mam z CD Action), nie chcę robić spoilerów ale myślę że twórcy mogli to pociągnąć jeszcze trochę i wydłużyć zabawę o 2-3 godziny a tak niestety zakończenie bardzo rozczarowuje. Mimo to gra na pozytywne TAK... warto zagrać.
Mimo iż jestem raczej fanem gier akcji to pograłem w to i według mnie ta gra jest bardzo dobra, na początku raził brak głosów postaci ale potem do tego przywyknąłem, myszka tez była za mało czuła po mimo maksymalnych ustawień, bardzo mi się podoba system walki oraz baśniowy klimacik oraz sama w sobie jest ogólnie przyjemna. Cieszyłem się ogromnie gdy po uwolnieniu 2 światów zobaczyłem, że jeszcze tyle luster dookoła i tyle czasu gry przedemną... aż tu nagle po 10 godzinach (a wcale się nie śpieszyłem) walą mi po głowie debilnym zakończeniem i to w dodatku "Ciąg dalszy nastąpi" (a że gra jakiegoś szumu nie narobiła to pewnie już nie nastąpi choć chciałbym aby było odwrotnie), serio?
spoiler start
Na 9 luster tylko 3 dali do pozwiedzania?
spoiler stop
Mało śmieszne.
Więc gra jest zdecydowanie na TAK ale uprzedzam, zakończenie ssie i praktycznie walą je od tak sobie. Na początku byłem grą oczarowany, ten stan utrzymywał się długo jak nigdy przy takich grach, po końcówce jednak jestem bardziej wkurzony.
bardzo przyjemna gra, choć czuć w niej niskobudżetówkę. brak standardowych już w tej chwili rozwiązań, które posiada każdy szanujący się RPG. mimo to, ładna grafika, oldschoolowa mechanika, przyjemna konwencja bohatera-wróżki i baśniowy świat w klimacie "Alicji w krainie czarów" sprawiają, że naprawdę warto. oczywiście w dniu premiery nie dałbym za te parę godzin 70zł, ale cieszę się, że dali ją do CDA. co do zakończenia oczywistym jest, że była to część pierwsza i zakończenia po prostu nie było. podobny motyw wystąpił np. w Divinity 2 gdzie zakończenie nadeszło w postaci DLC. bywa i tak ;)
Przyznam, że oceny "Faery" na różnych portalach czy w CDA nie zachęcały do zapoznania się z grą. Dopiero teraz postanowiłem sprawdzić z czym to się je i nie żałuję tej decyzji. Mamy tu do czynienia z grą RPG z turową walką. Wszystkie zasady panujące w świecie Avalonu są jasne i klarowne już po kilku minutach spędzonych z grą. Nikt nie powinien się czuć zagubiony i przytłoczony ogromem zadań czy skomplikowanymi zasadami panujących w świecie gry.
Wcielamy się we wróżkę albo wróża, jeśli gramy postacią męską, naszym zadaniem jest oczywiście uratować Avalon przed zagładą. Świat gry to taki miszmasz różnych legend, baśni, mitologii podlany trochę klimatem z "Alicji w Krainie Czarów". Fabuła i zadania poboczne są złożone z tych samych klocków co inne erpegi, czyli jest sztampowo do bólu. Mnie to jednak nie zniechęciło do gry. Zadania zlecane od NPCów można nieraz wykonać na kilka różnych sposobów, ale ogólnie sprowadza się to do walki lub porozmawiania i wykonania jakiejś przysługi. Dialogi są niczym z "Mass Effect", mamy więc koło dialogowe, nieraz też będziemy mieli wybór między kwestią niebieską i czerwoną. Poszczególne mapki są małe, mikroskopijne wręcz jak na standardy współczesnych erpegów. Wydają się jeszcze mniejsze, ponieważ tutaj świat zwiedzamy latając. Muszę przyznać, że to dość miła odmiana a że jest opcja "sprintu" na podróżach od osoby do osoby poświęcamy mało czasu. Po świecie nie podróżujemy sami i możemy zabrać ze sobą dwóch kompanów, bardzo pomocnych w walce. A spotkamy ich podczas tej krótkiej przygody kilkoro, każdy więc będzie mógł dobrać ekipę pod siebie.
Fajnym smaczkiem jest rozwój postaci, który ma wpływ na ostateczny wygląd naszego awatara. Nikt nie pogubi się też w ekwipunku, bo nie ma tutaj handlu a uzbrojenie jest podzielone na kilka elementów: bransolety, buty, ubranie. Co jakiś czas zdobywamy określony przedmiot danej klasy np. ognia, żelaza, leczenia. Dodatkowo premiowane jest noszenie przedmiotów tej samej klasy.
Turowa walka dobrze się sprawdza i nietrudno o syndrom jeszcze jednej walki. Jak wszystko tutaj walka też jest prosta, przy odrobinie pomyślunku nikomu nie powinna sprawić problemów. Grając na wysokim poziomie trudności nie miewałem większych kłopotów z pokonaniem przeciwników.
Oprawa wizualna jest minimalistyczna i od gustów zależy czy komuś się spodoba czy nie. Wykorzystano tutaj cel-shading nadający grze komiksowy sznyt, który ratuje nie najlepszą oprawę graficzną. Mi jednak ona nie przeszkadzała się nieźle bawić w grze.
Muzyka składa się z kilku utworów (chyba po jednym dla każdej mapy), które utrzymane są w klimacie fantasy. Niemniej po kilku minutach się już nudzą i męczą. Brak jest tutaj dubbingu, co mi szczególnie nie przeszkadzało. Grałem już w kilka modów gdzie taka sytuacja to codzienność i się już do braku jakiegokolwiek dubbingu przyzwyczaiłem.
Jak mówi przysłowie: siła tkwi w prostocie, w przypadku "Faery" to się sprawdza. Mimo, iż wszystko tutaj jest proste, jasne i klarowne, fabuła jest sztampowa a oprawa audiowizualna nie powala, jest w tej grze coś co do niej przyciąga. Jeśli ktoś ma tę grę np. z CDA to zachęcam do tego by spróbować i nie baczyć na krytyczne opinie czy oceny rzędu 4 - 6 (co dla wielu jest egzotyczną oceną skoro 8 czy 7 uznają za notę dla kaszanki). Taka niszowa gra to też miła odmiana od gier wysokobudżetowych. Zakończenie gry jasno sugeruje, że twórcy planowali drugą część, można było zachować nawet swój zapis z samej końcówki. Ciekaw jestem czy powstanie sequel, bo gra chyba nie najlepiej się przyjęła.
Instalując więc Faery: Legends: of Avalon obawiałem się rozczarowania. I początkowo wszystko na to wskazywało. Zlepek słabej jakości obrazków miał być intrem, zaś tylko i wyłącznie pojawiające się u dołu ekranu napisy uświadomiły mnie, że historię świata gry mam sobie wyczytać i nie ma co liczyć na jakikolwiek dubbing. Po chwili okazuje się że w grze nie ma jakiegokolwiek dubbingu. Wszystkie więc dialogi musicie sobie czytać. Ja wiem, dla ludzi wychowanych na starych tytułach to nie robi dużego wrażenia, ale w dzisiejszych czasach to trochę dziwnie wygląda. Na całe szczęście po kilkunastu minutach człowiek się po prostu przyzwyczaja.
Mamy więc podwójny zgrzyt: brak sensownego intro i brak głosów postaci. To pokazuje, że gra jest niskobudżetówką. Na szczęście jednak po rozpoczęciu gry zostajemy uraczeni naprawdę ładną grafiką. Lokacje są co prawda niezbyt duże, ale dopracowane w każdym szczególe: tak postacie, efekty specjalne i wszelkie pozostałe elementy świata gry prezentują się znakomicie. Grafika to pierwszy plus gry. Następnym jest muzyka, bardzo klimatyczna pasuje do świata gry, zmienia się w trakcie walki, tyle że...Cóż, jak napisałem muzyka to plus gry, sęk w tym, że to ledwie kilka w kółko powtarzających się utworów. Niektórych może to drażnić, innym pewnie nie sprawi to problemu, ja sam uważam to za niewielką wadę bo muzyka jest naprawdę dobra i przyjemnie mi się jej słuchało nawet po raz nasty z rzędu.
Ale, ale, nie napisałem nic o świecie gry ani fabule! Faery przenosi nas do baśniowego świata Avalonu, w którym mieszkają elfy trolle i inne magiczne istoty. Rządzi nimi Oberon, władca magicznych krain. Niestety, czarodziejskie światy miały się dobrze, dopóty, dopóki ludzie wierzyli w magię. Jednak kiedy odwrócili się od pogańskich wierzeń i przestali wierzyć w magię, magiczne światy zaczęły znikać, pojawiła się tajemnicza Mgła, a portale pomiędzy światami powoli przestają funkcjonować. Aby ratować królestwo Oberon budzi ze snu w czarodziejskim krysztale naszego bohatera, który musi dowiedzieć się co sprawia, że magiczne światy chylą się ku upadkowi i jak temu zapobiec. Aby to zrobić przyjdzie nam wykonać parę zadań nie tylko w Avalonie, ale i odwiedzić światy sąsiadujące: skandynawską krainę z drzewem Yggdrasil, podróżujący po morzu statek-widmo Latający Holender z marynarzami-umarlakami i Miasto Miraży, wzorowane na Księdze Tysiąca i Jednej Nocy.
Tworzymy więc bohatera lub bohaterkę, dokładniej: elfa lub elfkę. Takiego rodem z Szekspira, latającego ze skrzydełkami:) Cóż, moje wyobrażenie elfa jest inne, tolkienowskie, ale niech tam, przymknąłem na to oko.
Początkowo nie ustalamy prawie nic – tylko wygląd, płeć i imię bohatera/bohaterki. Dopiero po awansie na pierwszy poziom doświadczenia ustalamy w jakiej szkole magii będzie specjalizować się nasza postać i z każdym kolejnym poziomem dostaniemy kolejny punkt, dzięki któremu zwiększymy moc naszego herosa. Trzeba przyznać że mechanika jest naprawdę dobra. Naszą postać możemy (acz nie musimy) wyszkolić w maksymalnie jedenastu umiejętnościach – bo tyle jest kategorii, a w każdej kilka umiejętności spośród których wybieramy jedną, którą będziemy rozwijać. To pozwala na dosyć szerokie pole manewru w rozwoju postaci, choć pozwala też na bardzo wąską specjalizację. Podczas awansu nasza postać nie tylko zwiększa moc, ale też zmienia wygląd. Naszemu elfowi zmienia się wielkość i kolor skrzydeł, pojawiają się wzorki na skrzydłach, a także tatuaże.
Punkty doświadczenia otrzymujemy na dwa sposoby. Pierwszy to pokonanie wrogów. Walka to na całe szczęście kolejny atut gry. Rozgrywana jest w systemie turowym, każda postać ma w czasie tury dwa lub trzy „punkty czynności” a umiejętności zabierają – w zależności od mocy zaklęcia bądź ataku fizycznego – od jednego do trzech punktów. Możemy więc użyć przedmiotów, zaatakować wręcz czy rzucić zaklęcie. Nie możemy się poruszać, aczkolwiek to nie ma znaczenia bowiem postacie w czasie tury zawsze dosięgną oponenta. Niestety, pomimo tej (dla mnie) wspaniałej zalety jaką jest walka turowa, w zasadzie żaden pojedynek, nawet z tzw. bossami nie sprawia większego problemu. Oczywiście, część z nich jest odporna bądź nawet niewrażliwa na pewne typy ataków, trzeba odpowiednio dobierać więc towarzyszy (o tym za chwilę), ale w zasadzie każdy wróg ma też jakiś słaby punkt więc walki (raczej) nigdy nie skończą się porażką.
Krótko o towarzyszach. W czasie gry dołącza do nas w sumie sześć postaci, zaś towarzyszyć nam w podróży może maksymalnie dwóch. Cóż z tego że to całkiem fajne istoty, skoro nie mamy na nie żadnego wpływu? Ekwipunku im nie zmienimy, co jest bardzo irytujące, bowiem wszelkiej maści żelastwa znajdujemy i dostajemy całe tony. Nie mamy też żadnego wpływu na ich rozwój wraz z awansem na wyższy poziom – to jest robione automatycznie przez komputer. Istnieje też coś takiego jak system lojalnościowy znany np. z Mass Effect. Nie ma to jednak żadnego wpływu na rozgrywkę. Spodziewałem się że pod koniec gry coś się wydarzy, ktos stanie po mojej stronie, ktoś mnie zdradzi. A tu zonk.
Wróćmy do punktów doświadczenia. Drugi sposób to zadania. Po ich wykonaniu też dostajemy punkty doświadczenia, czasem jakieś przedmioty. Dzielą się oczywiście na główne i poboczne. Te pierwsze czasami można wykonać na dwa sposoby: pokojowo, np. znaleźć sposób na pozbycie się szerszeni z gniazda oraz agresywnie czyli po prostu pokonać wroga. Questy poboczne nie odbiegają zbytnio od tego co dostajemy w innych tytułach. Zazwyczaj jest o coś w rodzaju „przynieś, podaj, pozamiataj”;)
O czym jeszcze warto wspomnieć? Na pewno o dialogach. Te są wzorowane na Mass Effect, tzn. mamy dialogi „kółeczkowe”. Odpowiedź „fajna”, „niemiła”, czasem jest „neutralna”. Szkoda że podobnie jak w ww. space operze postać nie zawsze mówi to co napis na kółeczku „miał na myśli”, ale do tego też się trzeba przyzwyczaić. Nie ukrywam że taki typ dialogów kompletnie mi się nie podoba, osobiście wolę klasyczne podejście znane np. z gier Black Isle czy Bioware.
Faery: Legends of Avalon udało mi się skończyć i to z przyjemnością. Nie ukrywam że zajęło mi to niewiele więcej niż kilkanaście godzin. Zakończenie gry sugeruje jakiś „mityczny” ciąg dalszy. Osobiście jednak w to nie wierzę ze względu na niszowość produktu i przejście gry bez echa w branży.
Teraz należy sobie odpowiedzieć na pytanie. Czy warto? Wg mnie tak. Zwłaszcza że grę można mieć za niewielkie pieniądze. Tytuł ma irytujące wady, jednak ładna grafika i muzyka, bardzo dobry setting i rozbudowana mechanika przemawiają za tym by dać temu tytułowi szansę.
Średnia ta gra jeśli mam być szczery. Grafika taka sobie, do tego modele postaci prezentują się wyjątkowo słabo. Walka taktyczna na początku sprawia przyjemność, ale potem robi się zbyt łatwa i mało satysfakcjonująca, rozwój postaci ujdzie tak samo jak ekwipunek czy zadania, które czasem można wykonać na dwa sposoby. Co jeszcze? Hmm, występują w tej grze towarzysze. Niestety ich rozwój przebiega automatyczny, w jednym tylko wypadku da się wybrać jedną z dwóch dostępnych umiejętności, którą mogą się oni nauczyć. Mimo tego wszystkiego co wymieniłem powyżej ta gra ma swój czarujący urok, przez co grało mi się w nią nawet przyjemnie.
Gra lekka (baśniowy nastrój), łatwa (na wysokim poziomie trudności wymaga troszkę taktyki, ale bez przesady) i przyjemna (latanie, szczególnie na padzie to bajka).
Gra na krótkie posiedzenia. Niskie wymagania sprzętowe. Grafika nie straszy. 11 godzin na hardzie i nie było problemów większych.
Lubię wracać do starych gierek, dałem jej szansę, bo chcę poczuć klimat gier Spidersów. Myślę, że fani Gothica docenią ten tytuł. To drewno w grach Piranhi i Spidersów ma coś uroczego w sobie.
Jestem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście nie ma co oczekiwać fajerwerków, ale nie żałuję, że grałem. Solidne 7/10