Ponieważ nie jestem fizykiem i mam najwidoczniej słabą wyobraźnię, oto pytanie:
Czy w przypadku przewrócenia się wieżowca - bez żadnego tąpnięcia, złamania się itp, jak stał tak się położył - powiedzmy 40 metroweg, zdołalibyśmy zbiec z jego dachu na sam dół po ścianie?
Zbiec, to raczej nie bo już w połowie zaliczyłbyś najprawdopodobniej "glebę", czyli w tym przypadku twardy beton i stracił zęby co najmniej.
I nie wiem co do tego ma niby fizyka. Raczej chyba tylko sprawność fizyczna.
Powiedzmy, że moglibyśmy zacząć biec w dół, gdy ściana wieżowca jest już pod kątem 45 stopni względem podłoża. Teraz trzeba jakimś sprytnym sposobem obliczyć, ile jeszcze budynek będzie się przewracał i porównać wynik do czasu w jakim przebiega się 40 metrów.
Mniemam, iż nie zdążyłoby się zbiec na dół przed dotknięciem przeciwnej ściany z podłożem.
Teoretycznie byłoby to możliwe. Praktycznie - nigdy :)
A więc tak, najpierw wchodzimy na youtube'a i wpisujemy building fall czy np. building collapse i oglądamy różne powiązane filmiki (sam widziałem ze 4 naprawdę dobre z przewracajacych się budynków). Kiedy już zobaczymy "doświadczalnie" że nie mamy szans możemy przejść do obliczeń. Żeby budynek chciał się przewrócić obydwa jego górne rogi (patrząc z boku) muszą znaleźć się poza podstawą, licząc że ma ona pewnie z 15m to przekątna i miejsce na którym stoimy znajduje się prawie na wysokości 43m i ściana względem ziemi jest nachylona pod kątem prawie 70 stopni. Od tego momentu czas upadania budynku wyniesie chyba prawie 3 sekundy. Można uznać że człowiek jest w stanie przebiec 40m w prawie 5s, trudno mi powiedzieć pod jakim kątem można zbiegać po takiej powierzchni bez przewrócenia się ale pewnie będzie to około 50 stopnii (czyli trzeba poczekać aż budynek przechyli się o kolejne 20 stopni przy czym z każdą chwilą upada on coraz szybciej). Biorąc pod uwagę że biegnie się z górki to jeszcze jakieś 0,5s można śmiało zabrać. I w ten oto sposób wychodzi na to że jeśli w momencie upadku będziemy w połowie drogi to osiągnęliśmy dobry wynik. Co więcej nie jestem pewien czy już w trakcie naszego sprintu ściana nie uciekłaby nam spod nóg :)
Ciekawe co zrobić w takiej sytuacji?
http://www.youtube.com/watch?v=DzHHGcEbRRo
Zbiegnięcie chynba nie wypali.
Btw. ktoś kiedyś zastanawiał się dlaczego kiedy odkręcimy dość znacznie ciepłą wodę w kranie to ma ona taką mętną, mleczną barwę która po chwili od wylądowania w zlewie znika w przeciwieństwie do wody zimnej która zawsze jest jak najbardziej przejrzysta?
Już spieszę z odpowiedzią. Otóż lekko odkręcona ciepła woda znajduje się pod względnie niskim ciśnieniem i nie różni się niczym od wody zimnej odkręconej w takim samym stopniu. Kiedy natomiast odkręcamy wodę dużo bardziej to i ciśnienie mocno wzrasta w ostatnich fazach przepływu przed wylotem z kranu. Wtedy to nastepuje "nagazowanie" się wody powietrzem, a widoczny szarawy kolor to nic innego jak uwalniające się pęcherzyki tegoż. Jako że proces ten postepuje zdecydowanie szybciej w zimnej wodzie to nie jesteśmy w stanie go zauważyć w przeciwieństwie do obserwacji wody ciepłej. Kiedy woda wyląduje już w naszym zbiorniku to w mgnieniu oka pęcherzyki powietrza (lżejsze do wody) uniosą się na powierzchnię i pękną lub też po prostu się rozpuszczą. W efekcie dając nam wodę ciepłą o takiej samej krystalicznej :) przejrzystości jak zimna.
Takie zbiegnięcie jest nie tyle z fizycznego, co z geometrycznego punktu wiedzenia niemożliwe.
Otóż jeśli budynek przewraca się (bez uszkodzeń strukturalnych) w dowolną stronę, to dół ściany leży dokładnie nad dachem, więc nie musimy nigdzie "biec", tylko zeskakiwać w dół.
Ale zakładając że czekamy z rozpoczęciem biegu do 45stopni przechyłu.
Teraz nadal nie sposób biec. Bo przy pierwszym kroku, odbijając się od ściany budynku, znajdziemy się w powietrzu i ponownie ścianę dotkniemy dopiero na ziemi :) Bo spadamy z tą samą prędkością co szczyt budynku.