Kurt Cobain popełnił samobójstwo 5 kwietnia 1994 roku, prawdopodobnie osiem lat później tego samego dnia w wyniku przedawkowania heroiny i kokainy zmarł Layne Staley. Obaj w Seattle, a więc kolebce muzyki grunge z którą była kojarzona twórczość zespołów, w których ci panowie tworzyli: Nirvany oraz Alice in Chains. Większość osób, która słucha muzyki rockowej z pewnością kojarzy oba zespoły, jak i charyzmatycznych wokalistów, gitarzystów, kompozytorów i autorów tekstów. Opinie o nich są rozmaite: od chwalebnych ku najgorszym, ale niezaprzeczalny wydaje się fakt, że obaj do muzyki trochę wnieśli, a już na pewno spopularyzowali ciężkie granie i dostarczyli całej masy inspiracji różnym zespołom. Tutaj wspominamy, dyskutujemy, przedstawiamy nasze zetknięcie z tymi muzykami.
Nirvana "Serve The Servants"
http://www.youtube.com/watch?v=aztw2s3PZzY
Alice In Chains "Would?"
http://www.youtube.com/watch?v=31a6HQUrAz0
...
Ja sam miałem czas, że Nirvana mnie drażniła, ale chyba już wyrosłem z wikłania się w tego typu konflikty. Patrzę raczej w kierunku kiedy poznawałem "rockowe zespoły", bo na podwórku Nirvana była kanonem. Pewnie dlatego, bo nie były to czasy internetu tylko magnetofonów na kasety, ale nie zmienia to faktu, że znajomość twórczości tego zespołu przychodziła w jakiś naturalny sposób. Gdzieś tam po drodze to się wytracało, ale odnaleziona po latach kaseta "In Utero" przywołała wspomnienia młodości :-).
Z Alice in Chains jest inna historia, bo to jest zespół, który w mniejszym stopniu funkcjonował w mediach, ale chyba bardziej inspirował różne grupy. Zresztą Alicja istnieje do dzisiaj i nagrywa nowe utwory (w tym płytę z 2009 roku), ale mnożą się opinie, że bez Staleya brakuje tym nagraniom klimatu. Wspominany muzyk miał niesamowicie magnetyczny głos, który pierwszy raz usłyszałem w okolicach jego śmierci. Posiadam "Facelift", który wciąż brzmi naprawdę nieźle, ale też i bardzo depresyjnie.
...
Na koniec znalezisko sprzed lat. O śmierci Staleya pisano już na bieżąco na forum gry-online... mocna lektura.
http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=405052
http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=398630
Zacytuję tramera:
"Alice In Chains nie nagra już nigdy żadnej nowej płyty. Jej długoletni wokalista - Layne Stanley - został znaleziony martwy 20 kwietnia w swoim mieszkaniu w Seattle. [...]"
Aż z tej okazji jutro zapętlę sobie ulubioną płytę Nirvany - Unplugged.
Nigdy nie czułem jakiejkolwiek niechęci do Nirvany i Cobaina. I nigdy nie potrafiłem zrozumieć skąd brała i bierze się taka nienawiść do tego zespołu. Taki syndrom Ryśka Riedla, tyle że na skalę światową...
Co do Layne'a to bardziej kojarzę go ze skoku w bok, czyli z zawiązania supergrupy Mad Season. Płyta "Above" jedna z najlepszych w gatunku.
Do samej Nirvany nic nie mam, lubię całkiem sporo ich kawałków. Nie drażni mnie też sam Cobain. Denerwuje mnie jednak cały ten "kult Kurta", który powstał po jego śmierci.
Tym niemniej, zawsze znacznie bardziej lubiłem Staleya. Facet miał niezwykły głos, pisał naprawdę niegłupie teksty i był bardzo płodnym artystą. Niestety, jego największa wada, słabość do narkotyków, go wykończyła. Najsmutniejsze jest to, że on sobie zdawał sprawę, że ma problem, jednak nie potrafił z tym walczyć.
Za Nirvaną nigdy nie przepadałem, Kurt miał bardzo fajny głos ale jakoś specyfika utworów mi "nie leżała".
Inaczej sprawa ma się z AiC, Facelift z 1990 roku to jedna z moich ulubionych i najczęściej przesłuchiwanych płyt - podoba mi się z niej praktycznie każdy kawałek, czego nie mogę powiedzieć o ZDECYDOWANEJ większości albumów które znam.
Black gives way to blue to wciąż niezła płyta, ale doskonale uwydatnia przewagę Staleya nad współczesnym wokalistą.
Ech, ci panowie mieli talent - szkoda że już ich nie ma wśród nas - aż strach pomyśleć ile hiciorów nas ominęło, gdyby los potoczył się inaczej.
Obaj pozytywnie wypowiadali się o Ianie Curtisie. Jak nic, w maju powinien być temat kolejny, albowiem ów inspirował i inspiruje o wielu więcej, nic nie ujmując szanownym.
Wracając do tematu. Nirvana to pewien fenomen, który trafił w miejsce i czas, a charyzmatycznośc Cobaina tylko napedziła przemysł (znów nic nie ujmując). Po prostu byl dobry. "In Utero" bardzo lubię. Bardzo nie lubię unplugged, jak i każdego innego unplugged w dowolnym wykonaniu.
Alice... "Dirt". Jak dla mnie opus magnum zespołu, który jak i ten wyżej potrafił się sprzedać nie tracąc ducha...
Stracili wiecej, obie grupy. Nie bawi mnie mnie pisanie o pażerności wytworni i systemie zjadajacym własne dzieci nawet jesli tak prawdopodobnie było. Kilka grup cudem ocalało, kilka zniknęło, kilka zainspirowanych powstało... kręci się.
Kurde ze mną to jakoś jest tak, że dawno temu bardzo lubiłem Nirvanę ale później przyszedł okres, w którym irytowało mnie to onanizowanie wszystkich wokół. Wtedy jakoś nie potrafiłem dostrzec tego fenomenu - bo w takich kategoriach wszyscy się wypowiadali jeśli wypływał temat Cobaina. Teraz bardzo rzadko zdarza mi się słuchać jego twórczości ale jakoś jest mi ona obojętna. Tzn. nie hejtuje na każdym kroku ale też się specjalnie nie zachwycam. Ale Kurtowi trzeba oddać, że miał świetny głos.
Z Alice In Chains sprawa wygląda całkiem inaczej. Zdecydowanie później o tej grupie usłyszałem co wynika z podanego przez Ciebie faktu. Kiedyś nie miałem internetu więc możliwości poznawania nowych zespołów były bardzo ograniczone. Tym bardziej jeśli mieszkało się w małym miasteczku. Wtedy jedyną opcją było polowanie na jakieś piosenki w radiu i nagrywanie tych utworów na kasety. A później można już było wypożyczać płyty z biblioteki.
Wracając do tematu. Od pierwszego usłyszenia głosu Staleya do dziś przechodzą mnie ciary. Ten facet miał fenomenalny głos. Jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek miałem przyjemność słyszeć. Za to muzyka jaką tworzył była często mocno depresyjna i musiał mieć odpowiedni humor żeby się w nią wsłuchać. Imho po śmierci Layne'a zespół nie powinien przestać nagrywać.
Moja subiektywna opinia:
Layne Staley > Kurt Cobain
PS Staley miał tez bardzo ciekawy epizod Mad Season za to nigdy nie dowiedziałem skąd się wzięło to przypisanie dla Alice in Chains i Pearl Jamu piosenki "Alone"
I na koniec piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=KR2afySOmlc
Ja sam miałem czas, że Nirvana mnie drażniła, ale chyba już wyrosłem z wikłania się w tego typu konflikty.
Weź przestań, nawet w takich sytuacjach kłamiesz jak z nut.
Deser
Skąd u Ciebie taka niechęć do koncertów unplugged?
nirvany kiedyś słuchałem jak opętany. No, ale niestety - czas leci i ile można słuchać tych samych utworów. Czasem sobie zapuszczam jakiś dla przypomnienia:)
Kruk - nie wierzę w szczerość intencji takich przedsięwzięć. Gdyby to był całkowiecie nowy materiał to mogą grać nawet na ukulele, nie będę marudził. Sprzedawanie dwa razy tego samego, nawet przearanżowanego uważam albo za naciski skądinąd, albo brak nowych pomysłów albo... spotkanie artystów głową ze scianą tudzież nadmierne spożywanie. To samo z orkiestrami.
Ale to prywatna fanaberia :)
edit: literówki
Deser
Hehe, wymieniłeś kilka tych wariantów. Ciekawe który pasuje do Nirvany i Alice in Chains? Ja mam nieco inne zdanie, bo lubię wydawnictwa koncertowe, a aranżacja akustyczna czasami może odświeżyć starsze numery. Tyle, że u mnie znajduje to pokrycie tylko w przypadku zespołów, których twórczość mnie w jakiś sposób zafascynowała... tym samym do tej pory nie mam żadnego unplugged w swojej płytotece :>.
Ciekawostka. Wiecie kim jest pan z prawej?
Layne Staley jak i Kurt Cobain to świetni wokaliści, którzy odeszli z tego świata. Szkoda, że tak się stało, ale takie jest życie. Lubię czasem posłuchać sobie Nirvany jak i Alice in Chains, ponieważ są w moim typie.
Jesli chodzi o nowego wokaliste Alice in Chains, napisze tylko tyle - moze on czyscic buty Layne'owi.
jak dla mnie Layne był dużo lepszym wokalistą niż Kurt :P
@Kruk - pan po prawej to Krist Novoselic