Witam
... bez instruktora/egzaminatora
W związku z tym, że dzisiaj zdałem prawko na b, ciekawi mnie jaki był wasz pierwszy wypad samochodem bez instruktora ? Trzęsiawka rąk, nóg ;D ? Strach ? Czy może zupełnie na odwrót ?
Sam odbieram za 2 tygodnie i nie wiem czy od razu ruszać na miasto. Niby udowodniłem, że umiem jeździć po mieście i poruszać się w ruchu drogowym, ale takie jednak obawy są dziwne :D Bo tak samemu 1 raz.
Odrazu po odebraniu plastiku ojciec wsadził mnie za kierownicę i sam wracałem ze starostwa :P A pierwszy raz sam tak całkowicie sam to do szkoły pojechałem(20 km), zero stresu...Raczej ulga...
Bardziej się stresowałem jak miałem obok siebie instruktora który mógł mnie opiee*olić jak coś źle zrobiłem. A jak jade sam to i bardziej się skupiam i jednocześnie jestem bardziej rozluźniony, do tej pory nienawidze jeździć z ojcem obok który ciągle mnie poprawia :p
Pierwszy wypad bez nikogo to były wypad z soboty na niedzielę koło 22:30-23:00 wieczorem by światła i cały ruch działał jak należy jeszcze ale by samochodów było jak na lekarstwo. Pojeździłem po rondach, po trasach szybkiego ruchu, większych skrzyżowaniach i jakoś poszło.
W moim przypadku był lekki stresik, ale bez żadnych objawów typu trzęsienie rąk/nóg. Stres głównie wywołany tym, że auto było rodziców, więc nie chciałem uszkodzić. Dobrze jest, żeby przez te "pierwsze (kilka) razy" towarzyszył Ci ktoś doświadczony na fotelu pasażera. Jasne, że to nie "L-ka" z dodatkowymi pedałami, więc tak na dobrą sprawę nic nie będzie mógł zrobić w razie czego, ale chodzi o sam aspekt psychologiczny.
Lekki stres był i to nie tylko za pierwszym razem... ale jak fajnie było pojechać do szkoły samochodem
po odebraniu prawa jazdy wracalem z matką i troche spaliłem sprzęgło na górce oraz przy skrecaniu w prawo na zielonej awaryjnej strzalce zapomnialem ze ludzie tez maja zielone i to te gł.
niedlugo pozniej autobus hamowal dosc ostro zeby mi nie wjechac w bok....
i zakladaj wątki w ktorych tytul od razu mowi ocb.
O wiele lepiej mi sie jechalo, mniej stresu, wogole zajebiscie bylo :)
Czy może zupełnie na odwrót ?
Właśnie tak,ja bardzo nie lubię jak ktoś mi "patrzy na ręce" i większego stresa miałem z instruktorem niż bez ;)
No cóż... zdający na uprawnienia na motocykl już na pierwszej jeździe kursu są bez instruktora. Niby jedzie w aucie za jednośladem, ale w sumie to tak jakby go nie było, bo kontroli nad kursantem nie ma żadnej
Ja też nie lubię jak ktoś patrzy mi na ręce. Czy miałem stresa? Nie, ponieważ zawsze lubiłem samochody i jazdę nimi. W sumie dostrzegłem tylko jedną większą różnicę. Kierowcy całkiem inaczej traktują "elkę", a inaczej auto bez "elki".
Rodzice z początku zawsze chcieli siedzieć na miejscu pasażera, ale po 2 tygodniach od odebrania plastiku już sobie ich urobiłem. Bo z nimi w charakterze instruktora to niestety dalej czuć było presje. Chociaż nie powiem, że powinny być na dotarcie się takie jeżdżenie z kimś bardziej doświadczonym, który utemperuje zapał świeżaka.
A pierwszy, pierwszy raz to był żaden stres, wręcz ulga.. Koniec z bezwzględnym przestrzeganiem ograniczeń prędkości i trzymania się pomiędzy liniami, koniec stresu, że ktoś patrzy ci na ręce... Nareszcie można było poczuć smak tej "wolności", które daje auto.
Przyznam ze jazda w miescie jest duzo bardziej stresujaca niz poza nim. Musisz miec szczegolnie wytezony wzrok i byc bardzo skupionym. W miescie wiecej ruchu, a wiec trudniej sie jezdzi.
Pierwszy kurs zrobiłem z tatą do wsi o kilkanaście kilometrów oddaloną od domu. Zapoznałem się z autem i potem jeździłem już sam, zaraz potem jeździłem do Krakowa by nie zakiełkowała we mnie obawa przed większymi miastami.
1 raz po odebraniu prawka jezdzilem jeszcze z ojcem i wysluchiwalem kolejnych dobrych rad :P. A jesli chodzi o sama jazde sam na sam to byla to przejazdka do dziewczyny 40km. O dziwo poszlo mi sprawnie w "obcym" miescie po ktorym nigdy nie poruszalem sie autem.
a jesli chodzi o pierwszy raz o jazde Tirem sam na sam. To po po wojsku pojechalem ze znajomymi do Francji busem. Wyjazd byl bardziej informacyjny dla mnie gdyz mialem juz prawko c+e a nawet nigdy nie bylem na autostradzie itp:> Los chcial ze kupili kilka skladow i padlo ze musze wracac wielkim Renault Magnum z naczepa chlodnia z zaladowanymi 2 osobowkami w srodku (Mercedes klas E) Stres byl na poczatku wielki bo i auto wielkie a to pierwsza jaza po kursie skonczonym rok wczesniej... bez mapy bez niczego jechalem za nimi i recznik ktory obok mnie lezal byl caly mokry ;) Po dotarciu do granicy pierwszy przejazd.. okazanie paszportu i dokumentow i ... odrazu kontrola gdyz ja mlody szczur a prowadzilem sklad dopiero co kupiony i w dodatku z takimi osobowkami w srodku.. ogolnie wszystko bylo ok. zrobilem za pierwszym razem 1650km a pozniej sie juz jakos potoczylo.. zmiany firmy nabranie troszke doswiadczenia i teraz robie po 12000km w miesiacu.. ale tu juz nie ma sie czym chwalic...
Morbus - mógłbyś książkę wydać :)
Ja się chyba nie stresowałem, natomiast przez pierwsze dni (może nawet tygodnie) cały czas miałem wrażenie, że każdy samochód dojeżdżający do ulicy z podporządkowanej, wymusi mi pierwszeństwo i zajedzie mi drogę :)
ja po odebraniu prawka cisnąłem do domu z ojcem ale dopiero przesiadlem sie na miejsce kierowcy po wyjechaniu z centrum. A samodzielna jazda to jakis miesiac pozniej do szkoly
Mi się jeździ lepiej, bo nikt mi nigdy nic nie gada do ucha. Choć trochę oszukuję, bo 90% czasu jeżdżę z ojcem(jego samochód, robię za szofera żeby sobie pojeździć) i mimo iż nie instruuje mnie, to zdarza się że podpowiada mi przy ciasnych parkowaniach i wyjazdach(samochód to Passat kombi, więc dość długi).
Dam znać za jakieś 2 tygodnie, jak mi we wtorek uda się zdać : )
Fett --> Mam to, podczas jazd z instruktorem ciągle miałem takie wrażenie. I z pieszymi podobnie, jak idą szybkim krokiem w stronę pasów i zatrzymują się na krawężniku. Na szczęście już się przyzwyczajam powoli.
Jamkonorek -> no to powodzenia chłopie ;) Uda ci się na pewno
A gdzie zdajesz ?
I tak btw:
zdawał ktoś w Płocku z tego forum ? ;)
EDIT
Mi się udało za 4. Zdawałem w Płocku. Pierwsze 3 egzaminy spaprałem z nerwów i nacisków otoczenia by jak najszybciej zdać. Ale za 4 razem tak się skupiłem i powiedziałem sobie w duszy, że tylko będę widział jezdnię i wszystko dookoła, i nie będę myślał o reszcie. I się udało ;) Z własnego doświadczenia wiem, że nie warto się denerwować. Najlepiej przejechać jak się umie na luzie i żyć tylko teraźniejszością ( czytaj: przebiegiem egzaminu )
Cóż, mam nadzieję że się uda : ) Miło by było za pierwszym razem, ale zobaczymy jak to będzie.
Zdaję w Łodzi, jeżdżę po Retkini.
A Ty gdzie zdawałeś ? Za pierwszym ?
Ja po zdaniu prawka jeździłem jeszcze z ojcem, nie chciał mi dać samemu jeździć, w końcu po, ja wiem, 2-3 tygodniach spytałem czy mogę podjechać do kolegi, to się zgodził, ma odchodne powiedział mi "tylko nie wróć na lawecie" :D Nie powiem, spięty byłem dość mocno, radio wyłączone, szyba lekko uchylona by było słychać to, co się dzieje poza autem, ale było ok :) Przez pierwsze kilka razy robiłem jeszcze takie drobne błędy w stylu jadąc wolno wrzucałem jedynkę w momencie, gdy spokojnie na dwójce by można było jechać i było szarpnięcie i wycie silnika, bo za duże obroty ;)
A ja mam 20 lat i jeszcze nie mam prawka, chyba jaz czas o tym pomyslec.
Po pierwsze gratulacje:P dla mnie egzamin na prawo jazdy był najbardziej stresującym momentem w życiu, a jak zdałem to ciężko opisać moją radość:P
pierwszy raz jechałem zaraz po odebraniu prawka, i stresa lekkiego miałem, pamietam że zaparkować nie mogłem równo:P, co prawda wczesniej zdarzyło mi sie raz jechać bez prawka samemu, ale to było jakies 6 km po wiejskich drogach;)
Ja tez zdawałem w łodzi na retkini ;) za 1szym razem. Jedyne co moge powiedziec, to ze nauka jazdy zaczyna sie po odebraniu prawka.
Pierwszy raz jechałem w zime 2009, całe ulice zawalone śniegiem a samochód - strupiały ford eskort kumpla. W dodatku ciemno (jechaliśmy na dyskotekę), ale żadnego strachu nie miałem, zawsze miałem 'dryg' do jazdy ;).
Ciężarówką (zestaw, na naczepie 15 ton makulatury) bez elki tydzień temu przejechałem się 100km po autostradzie, w sumie to jeszcze nie do końca legalnie ;). Po ogarnięciu biegów było bardzo fajnie, śmiem twierdzić że jeździ się spokojniej niż osobówka ;)
zero stresów
Po odebraniu prawa jazdy jeździłem od razu sam. Pamiętam że przez kilka pierwszych dni, byłem niezbyt pewny siebie, nie wiedziałem gdzie zaparkować, przegapiałem skrzyżowania, gdy chciałem zjechać z podporządkowanej to czekałem aż przejadą samochody odległe na kilkaset metrów itp. Po parkowaniu sprawdzałem kilka razy czy auto stoi dobrze, czy nie wystaje na jezdnie, ogólnie trochę stresu. Raz nawet, nieomal dostałem mandat za to, że zaparkowałem za blisko skrzyżowania.
Po kilku jazdach po mieście zyskało się trochę pewności siebie, jazda idzie ogólnie lepiej i nie tak ślamazarnie.
Proste jest że gdy samemu siadasz za kółko jesteś spokojniejszy, masz pełen luz z tego względu że nie jedziesz z jakimś mamrotnym i znużonym gościem. Jedziesz jak chcesz, oczywiście zgodnie z przepisami ;) Nie obawiasz się że egzaminator powie ci że robisz coś źle... Pierwsza samodzielna jazda to rzecz nie zapomniana na długo :) I oczywiście dobra rada, zalej auto do pełna bo jak zaczniesz śmigać to będziesz spał w tym aucie ;)
Pierwszy raz sam jechałem w moje 18 urodziny. Od razu po godzinie 0 w dzień (w sumie to w noc) osiemnastki zabrałem kluczyki od fury mojemu ojcu i zebrałem ekipę najbliższych mi ziomków. Jeździliśmy do 5 rano, oni sobie pili, ja tylko dwa piwka wypiłem i później wróciłem grzecznie do domu. I nigdy tej osiemnastki nie zapomnę.
No to panowie, możecie śmiało trzymać kciuki, za 3h i 25 minut zaczynam egzamin. Czuję się w miarę pewnie, zobaczymy jak to będzie.
Tymczasem kończę śniadanie, dopijam kawkę i lecę na dwie ostatnie godziny jazd, by się rozbudzić.
ja zrobiłam prawko 6 lat temu (za trzecim podejściem), a że nie ma nikt z najbliższej rodziny samochodu to jeździłam tylko od czasu do czasu samochodem dziadka, podwoziłam jego i rodziców do sklepu itp (średnio raz na miesiąc). I takie okazjonalne jeżdżenie było przez pierwsze 2 lata. Sama nie planowałam kupować samochodu, bo w Gdańsku wygodniej, szybciej, taniej i zdrowiej można dojechać w wiele miejsc rowerem.
No i takie jeżdżenie z rodziną dosyć stresujące było, a też żadnych rad albo pomocy czy robię coś źle nie usłyszałam.
Dopiero jak w 2010roku pojechałam do Anglii na parę miesięcy to tam za grosze kupiłam jakieś autko, tak żeby móc dojechać do pracy (tam raczej każdy ma swój samochód i ciężko się gdziekolwiek dostać bez niego). No i tak wiele razy jeździłam z osobami, które mają prawko i jakoś to szło, ale stres też zawsze był. A jeszcze większy jak jeździłam sama. Chociaż na drodze, po której jechałam średnio 1-2 razy dziennie już tego stresu nie było, można było się nieźle rozpędzić (80mil/h z tego co pamiętam) i był mały ruch, więc było fajnie.
Po powrocie jeszcze ani razu nie wsiadłam za kółko. Mimo że w Anglii dużo jeździłam (nie było prawie dni, w których bym tego nie robiła) to tam to było zupełnie inaczej, bo i kultura kierowców zupełnie inna i drogi lepsze i nie było wielkich skrzyżowań (tam za to często ronda można spotkać), ich boję się najbardziej. Nie było też tramwajów. No i sumie jeździłam głównie poza miastem. Ogólnie boję się w sumie jeździć, szczególnie w mieście. Boję się, że mam za małe doświadczenie i że będą jakieś sytuacje, w których nie będę wiedziała jak sobie poradzić albo nie zadziałam z odpowiednią szybkością.
A teraz czekam aż brat zrobi prawko, prawdopodobnie w tym roku się w końcu za to zabierze, może też kupi autko i wtedy z nim być może w końcu uda mi się douczyć i nie bać się już samej jeździć.
Ja pierwszą jazde po mieście bez instruktora miałem po drugim niezdanym razie :) Póki nie odpaliłem silnika to bałem sie brać bez pytania auto i to bez prawka, ale jak zaczełem jechać to pomyślałem sobie "jestem w domu". Jechało sie tak samo jak elką - samochód to samochód.
ja mam 18 lat i dopiero we wrzesniu sobie zaczne, przez wakacje sobie kasy zarobie zeby miec za co zdawac :)
No cóż... zdający na uprawnienia na motocykl już na pierwszej jeździe kursu są bez instruktora. Niby jedzie w aucie za jednośladem, ale w sumie to tak jakby go nie było, bo kontroli nad kursantem nie ma żadnej
No niestety, mnostwo (95%)jest takich pseudo szkolek.
Jest tez na szczescie kilka dobrych, gdzie instruktor jedzie z kursantem na motorze.
Ja już po prawko jechałem autem.. Czułem się jak pan i władca dróg, do momentu aż omyłkowo przeleciałem przez skrzyżowanie na pełnej kurwicy, będąc na podporządkowanej.. to mnie trochę sprowadziło na ziemię i czułem większy respekt do auta i jazdy samemu.
ja jeszcze nie zdałem, ale tak jak sobie pomyślę to najbardziej boję się jakiś ciasnych miejsc wymagających precyzji, bo nie mam jeszcze tak dobrze wyczutej wielkości samochodu... pewnie kwestia obycia, za 5 lat będę jak ken block :)
Właśnie na odwrót, pierwszy raz mogłem poczuć się swobodnie, ech... wypad na orlik do sąsiedniego miasta jeśli dobrze pamiętam kilka dni po zdaniu i kilka przed odebraniem prawka
edit. Dobrze jest, żeby przez te "pierwsze (kilka) razy" towarzyszył Ci ktoś doświadczony
No nie wiem, ojciec przy pierwszych jazdach ze mną tylko coś poprawiał, coś krzyczał, to źle tamto nie dobrze, i jak zawsze on ma racje. A wiadomo, że każdy jeździ inaczej, a źle nic nie robiłem...
Miałem się pochwalić i zapomniałem. Zdałem końcem końców za drugim razem, w piątek.
Za pierwszym razem zostałem uwalony, bo podobno(moim zdaniem nie koniecznie) wymusiłem pierwszeństwo podczas zmiany pasa ruchu. Po wpisaniu nazwiska p. egzaminator z Łodzi wyskoczyło mi, że u niej zdaje aż 13% kursantów. (http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/386226,niektorzy-egzaminatorzy-word-oblewaja-prawie-90-procent,id,t.html). Jeździłem wtedy 25 minut, bez stresu, bez błędów, zostało mi chyba zwracanie i parkowanie czyli z 10minut.
Za drugim razem była masakra. To było moje 40 najgorszych minut w życiu. Nie wiem czemu, ale jak na pierwszym egzaminie podszedłem do sprawy skupiony ale nie zestresowany, to na drugim była masakra. Wszystko co mogłem z*ebać to z*ebałem. Na górce nie spuściłem ręcznego do końca, nie zapaliłem świateł wyjeżdżając z WORD'u, podczas zawracania otarłem się o krawężnik, no i zgasł mi... To brzmi wręcz śmiesznie, ale zdałem. Po egzaminie przez następne 2 godziny chciało mi się wymiotować.
Tak więc, polecam podchodzić do egzaminu naprawdę zrelaksowanym a nie zestresowanym. Po egzaminie aż się złapałem za głowę, bo przed egzaminem miałem jazdy i nie robiłem takich idiotycznych błędów.
A dziś sobie już pierwszy raz jeździłem, co prawda z 10km, ale fajnie było, lekki stres, bo auto kumpla, on jechał przede mną, bo pojechaliśmy po drugie auto. Ale tak to bez problemów, teraz tylko czekam na plastik : )
@Jamkonorek A dziś sobie już pierwszy raz jeździłem, co prawda z 10km, ale fajnie było, lekki stres, bo auto kumpla, on jechał przede mną, bo pojechaliśmy po drugie auto. Ale tak to bez problemów, teraz tylko czekam na plastik : ) -> czyli mozna jezdzic po zdaniu egzaminu, ale jeszcze bez dokumentu? Jesli tak, w przypadku ewentualnej kontroli, jak potwierdzic, ze zdalo sie egzamin? Dostaje sie jakis tymczasowy papierek?
dostaje sie 500zl mandatu za brak uprawnien + ewentualna odroczke
nie zapaliłem świateł wyjeżdżając z WORD'u
I zdałeś? LOL...łagodny egzaminator...bardzo łagodny.
Miczkus-->pewności nie mam ale miało wejść coś takiego, że po zaliczonym egzaminie dostajesz kwit z WORDU, taki tymczasowy dowód zdania który zastępuje prawo jazdy i możesz sobie teoretycznie już sprzed WORDU samochodem odjechać...Może w 2012 weszło...
Ja zdalem za pirwszym razem ale do dzis mam podejrzenia ze tylko dlatego, iz bylem ostatnim w 10osobowej grupie, a wszyscy przede mna oblali. Wiec po prostu mnie puscil zeby nie bylo, iz scial na egzaminie wszystkich. :)
A pierwsza jazde samodzielna to pamietam glownie z tego, ze po wyjsciu dosclownie moglem wykrecic koszule z potu, tak sie zestresowalem. :)
Miczkus --> Niestety nie można, ale sytuacja akurat wymagała tego, bo laweta po auta przyjeżdżała, taty kumpla nie było więc nie było 2 kierowcy to kawałek przejechałem.
Limbo92---> Jak popełni się dwa razy ten sam błąd(no nie mówię tu o wymuszeniu, czy przejechaniu staruszki) to dopiero się nie zdaje. Nie wiem, po prostu nie wiem, taki stres miałem, że głowa mała. Za pierwszym razem w ogóle inna sprawa.
(2012-04-12 09:15:19) Prawo Jazdy: Przyjęto wniosek - trwa postępowanie administracyjne.
Ile się +/- czeka od przyjęcia wniosku, orientuje się ktoś?
Od zdania? Szybko, ja zdałem 6.04, no ale wniosek przyjęto dopiero 12.04, więc już minął tydzień.
Tydzień (mniej więcej) trzeba poczekać odkąd pojawia się info, że przyjęto wniosek do realizacji.
Maluchem jechalem - jakies 7 km, droga prosta, pelne lato, okna otwarte - za dwa dni przeziebienie ale bylo warto. Na liczniku ponad 100 km/h :D
poniedziałek , 16.04 - egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii B. Nie ma co ukrywać , im bliżej do poniedziałku , tym bardziej mam " pełne majtki " ..
Miejsce egazminu - Bydgoszcz.
Ja egzamin mam 25 kwietnia. Ależ by było pięknie go zdać przed maturą. Podniosło by to mnie na duchu :D
Rok 1998, samochód miałem na tydzień przed odebraniem prawka, jak odebrałem to pojechałem nim na wykłady (2 km) - wysiedziałem godzinę i się zerwałem, pojechałem do powsina i jeździłem po okolicach. Obecnie tyle frajdy co wtedy daje mi jedynie jazda na motorze, bo akurat robię prawko :)
A ja nadal czekam..
Aż chyba jutro zadzwonię do nich, zobaczyć co i jak, bo nie mogę się doczekać..