Choć nie lubię pogrzebowych wątków to myślę, że warto wspomnieć o działalności tej znakomitej osoby.
(...) dr Wanda Błeńska, wielka misjonarka, Matka trędowatych w Ugandzie, znana tam, jako Dokta. Urodzona w Poznaniu w 1911 roku, tu też mieszkała i rozpoczęła swoją edukację na poziomie gimnazjum. Studia rozpoczęła na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego, co związane było z odwiecznym marzeniem dr Błeńskiej, aby pracować na misjach. Była aktywną działaczką Akademickiego Koła Misjologicznego, gdzie brała udział w zjazdach i kongresach, wygłaszała także referaty. Dostała się także do Głównego Zarządu Kół Misyjnych w Polsce, gdzie pod opieką prof. Adama Wrzoska kreowała swoją wrażliwość misyjną. Poza zdobywaniem doświadczenia na oddziałach szpitalnych zaangażowała się w pierwszym czasopiśmie misjologicznym „Annales Missiologicae”, którego była redaktorem. Po ukończeniu studiów w 1934 roku, przeniosła się do Torunia gdzie pracowała w Szpitalu Miejskim, a od roku 1939 w Państwowym Zakładzie Higieny w Toruniu. Początek wojny spędziła w Gdyni, w Szpitalu Morskim. Zaangażowała się w działania konspiracyjne, by w październiku 1942 roku wstąpić do Armii Krajowej. Znana, jako Szarotka i Grażyna dowodziła kobiecym oddziałem w obwodzie toruńskim AK. W roku 1944 osadzona została przez Niemców w gdańskim więzieniu na okres 3 miesięcy. Po zakończeniu wojny powróciła do Torunia gdzie ponownie podjęła pracę w Szpitalu Miejskim, by następnie przenieść się do Gdańska gdzie rozpoczęła prace w Państwowym Zakładzie Higieny i gdzie prowadziła zajęcia w Szkole Pielęgniarskiej. Po otrzymaniu wiadomości od brata o jego złym stanie zdrowia opuściła kraj i udała się do Niemiec. Tam też, kiedy powrót do Polski okazał się niemożliwy, wstąpiła do armii gen. Maczka i pracowała w szpitalu wojskowym. W końcu zdecydowała się wyjechać do Hamburga i w już w maju 1947r. ukończyła kurs z medycyny tropikalnej. Ponownie ruszyła w podróż, tym razem do Anglii, gdzie w Liverpoolu zdobyła dyplom absolwenta Instytutu Medycyny Tropikalnej i Higieny. Do Ugandy wyjechała 9 lutego 1950r. gdzie początkowo miała być lekarzem opiekującym się trędowatymi w Fort-Portal, w mającym powstać tu leprozorium. Ponieważ jego budowa przedłużała się dr Wanda Błeńska trafiła do Buluby, gdzie została naczelnym lekarzem sprawującym opiekę nad trędowatymi. Dzięki swojemu niebywałemu zaangażowaniu w problem trędowatych stała się wybitnym leprologiem i była systematycznie zapraszana była na różne konsultacje, proszoną ją także o pomoc dla Mali, Etiopii czy Sudanu. Prowadziła wykłady i szkolenia na miejscowym uniwersytecie. Podjęła też współpracę z ośrodkami w Amsterdamie i Londynie oraz była zaangażowana w badania naukowe. Kilkukrotnie odwiedziła o. Mariana Żelazka w Indiach, tam też spotkała Matkę Teresę z Kalkuty. Po 43 latach pracy w ośrodku przekazała kierownictwo ośrodka dr Kawumie, by w roku 1992 powróć do ojczyzny. Po roku jednak wróciła jeszcze raz do Buluby by w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II wziąć udział w nadaniu ośrodkowi jej imienia. W kraju wspiera Fundacje w jej poczynaniach dla której jest Matką, a w latach 1993-2003 prowadziła także wykłady dla misjonarzy w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.
Za swoją postawę i wieloletnią działalność została odznaczona licznymi medalami i wyróżnieniami. Najważniejsze z nich to: Medal Niepodległości, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, medal Pro Ecclesia et Pontifice, medal Bene Merenti oraz Order św. Sylwestra, jest też honorową obywatelka Ugandy a od 1994r. jest doctorem honoris causa, który nadany został jej przez Uniwersytet Medyczny w Poznaniu. (...)
To dla tych którzy nie znają działalności dr Błeńskiej.
http://gosc.pl/doc/2261241.Zmarla-Wanda-Blenska
Żyjemy dla wspomnień tych którym pomogliśmy.
Wielkość pomocy jak i serca dr Błeńskiej trudno oszacować. Kochać rodzinę i ojczyznę ponad wszystko a pomimo to ją opuścić by służyć tym którzy zostali odepchnięci przez cały świat. Gdzieś widziałem zdjęcia gdzie widać było jak sam Idi Amin jej dziękuje za poświęcenie i choć mogło być to zagraniem czysto politycznym z jego strony to można sądzić, że liczył się z nią.