Witajcie
Mam nadzieje, ze w tytule watku juz wyjasnilem jak sprawa wyglada. Znam marke, model, nr rejestracyjny i szukam wlasciciela jednego pojazdu. Sprawa jest na serio bardzo pilna, takze nie przyjmuje do wiadomosci, ze "nie da sie", bo da sie wszystko jak sie czlowiek postara, a rzeczony samochod nie jest uzytkowany - z zeznan swiadkow stoi ponad rok nieruszany, wiec chce byc szybszy niz SITA. Krotko mowiac w obecnych nam czasach to jest moja jedyna okazja, innej nie bedzie, jak trzeba bedzie jezdzic do roznych urzedow - bede jezdzil. Pytanie tylko od czego zaczac ?
pierwsze co przychodzi mi do głowy to:
policja
urząd komunikacji
Oficjalnie nic tam nie zdziała. Niby z jakiego powodu mieliby udostępnić te dane?
Pozostają kanały nieoficjalne. Popytaj znajomych, czy nie mają znajomych/rodziny w w/w instytucjach. Może za "flaszkę" uda się coś załatwić.
Chyba bede musial tak sprobowac, ewentualnie rozbije tam namiot i bede "zasiadywal"
Z ciekawości, co za marka? W policji można ustalić jak się ma znajomych.
Podejrzewam, że chodzi o akcję, że gdzieś stoi auto a ty może chcesz je kupić? albo coś w tym stylu?
Jeżeli zgadłem, to mi pomogło w takiej sytuacji zostawienie kartki z prośbą o kontakt / popytanie sąsiadów kogo to auto.
no legalnie raczej się nie da - jest ustawa o ochronie danych osobych, nikt ci nie poda danych właściciela w urzędzie, jedynie po znajomości nielegalnie, albo prywatnie, od sąsiada na przykład - nie ma zakazu parkowania auta przez rok czy więcej w jednym miejscu...
straż miejska zwykle wywozi zalegające graty, ale stojące od lat i podniszczone mocno, na zlecenie danej spółdzielni mieszkaniowej czy coś w tym rodzaju
Z ciekawości - co za różnica czy masz VIN czy nie? Pojazdy są zarejestrowane w bazach i po VIN i po numerze rejestracyjnym, ale trzeba mieć do nich dostęp nie?
Do głowy mi przychodzi agent ubezpieczeniowy. Oni coś tam mogą sprawdzić, jest ich od cholery więc może masz znajomego albo znajomego znajomego. Łatwiej tak niż wyciągać dane z urzędu czy policji.
Samochod - Polski Fiat 125p, produkcja 1968-1971 (biegi w kierownicy), ma czarne tablice rejestracyjne, VIN jest pod maska, a samochod jest zamkniety
CheshireDog - ale to jest Warszawa i nowe osiedle, tu nikt nikogo nie zna i nic nie wie, poza tym skoro nie byl ruszany rok, to kartka wiele nie pomoze ...
Jak stał nieruszany przez rok to może lepiej nie ruszać, bo się rozsypie. Korozja już go ładnie musiała zeżreć.
Jak na czarnych blachach i stoi od roku, to właściciel pewnie już sztywny.
Chcesz go kupić jako jakiś egzemplarz kolekcjonerski czy coś?
Doprowadzenie takiego samochodu do stanu używalności to robota na parę miesięcy. Przede wszystkim trzeba się w pierwszej kolejności dowiedzieć, czemu został porzucony na zgnicie. Często jest tak, że po prostu został unieruchomiony przez jakąś większą awarię. Zatem nie radzę się napalać :). O ile uda się w ogóle znaleźć właściciela, który będzie chciał swojego złoma sprzedać.
Najpewniej już kilku handlarzy o tego złoma walczyło, a i szymon już go widzi na allegro "KLASYK pierwsza seria, 1 właściciel 100% oryginał KOLEKCJONERSKI ZOBACZ"
O proszę - http://allegro.pl/fiat-125-p-i4474495466.html
90% części jest nowych pozostałe 10% zostało gruntownie odrestaurowanych
...
Karoseria w doskonałej kondycji -wszystkie elementy z ogniskami korozji zostały wymienione
Można powiedzieć ,że karoseria została zbudowana z nowych części
Stary pozostał jedynie dach ,.ściana grodziowa i połowa podłogi
Faktycznie klasyk :D.
Na żółte tablice się nie załapał...
Nie zamierzam auta sprzedawac, a i ilosc pracy mnie nie zraza. Wlasnie przez takie chore ceny balem sie, ze w zyciu nie zrealizuje mojego planu, ktorym bylo kupno takiego samochodu (gdybym urodzil sie zaledwie 7-8 lat wczesniej, to mialbym taki samochod za mniej niz 1000 zlotych, a i za butelke przezroczystego plynu dalo rade dorwac). Pradziadek jezdzil takim autem, niestety juz niezyje, a samochod dawno zmienil wlasciciela.
O samochodzie malo kto wie, bo jest w wyjatkowo trudno dostepnym miejscu - da sie wjechac tylko od jednej strony i parkuja tam tylko auta ludzi z osiedla obok. Gdyby stal przy jakiejs glownej ulicy, to fakt, juz dawno by go nie bylo.
A co zamierzam z nim zrobic ? Wlasnie wykonac wszelkie niezbedne prace, zeby jezdzil, a potem wozic nim na sluby okazjonalnie. Poza tym nie zamierzam go dawac na handel - niektorzy chca miec w garazu Ferrari, a ja akurat zakochalem sie w 125p. Gdybym go sprzedal, to juz bym w zyciu nie kupil identycznego, jest na to za pozno. Mam juz jednego, ktorym jezdze codziennie i zrobilem nim niedawno prawie 2500 km - bez powaznych awarii, jesli nie liczyc chinskiego wentylatorka, ktory kupilem przed podroza. Jest to 125p, ale jest to koncowka produkcji, rocznik 1990, z bebechami od Poloneza. Gdziekolwiek nie jestem w zasadzie slysze ze fajne auto, ze pamietaja, niektorzy mieli takiego itd itp, ale oczywiscie jezdzic nadal to nie ma komu, tylko mnie jeszcze na ulicach da sie zobaczyc u mnie w miescie.
Dlatego wlasnie powiedzialem sobie, ze nie odpuszcze tym razem i zrobie co sie da, bo za pare lat nawet 100 000 moze nie starczyc i nie spelnie marzenia
Na otomoto i allegro jest parę egzemplarzy z lat siedemdziesiątych za mniej niż 8 tysięcy złotych. Nie ma co przesadzać, te samochody nigdy nie będą osiągać zawrotnych cen.
8 tysiecy to jest jednak duzo dla mnie, przynajmniej obecnie, a i samochodu szkoda. No nic, ide do jednego agenta, sprobuje z nim pogadac
To sobie lepiej policz, ile kosztuje doprowadzenie do stanu używalności samochodu, który przez dłuższy czas stał nieużywany pod chmurą :).
Ogladalem go, progi sa zdrowe, a to rzecz ktora idzie najszybciej w Fiacie. Na pewno trzeba liczyc nowy akumulator, olej, troche benzyny na rozruch, ewentualnie swiece
Poza tym wlasnie dlatego, ze "trzeba robic" licze na niska cene pojazdu. Inaczej bym sie tym w ogole nie interesowal, no chyba ze GOL zrobi zrzutke na Fiata dla mnie, wowczas odstapie razno od tego pomyslu.
Plus cały układ hamulcowy do przejrzenia/naprawy, plus przewody paliwowe i pompa paliwa, plus układ chłodzenia, plus gaźnik naprawdopodobniej do rozebrania i przeczyszczenia, plus inne możliwe usterki albo awarie, które sprawiły, że samochód stoi, a nie jeździ. Karoseria jest w tym momencie najmniejszym zmartwieniem;).
Zenzibar, nie wiem czy mieszkasz w Warszawie, czy jakims innym duzym miescie czy tez nie, ale uwierz mi - bardzo czesto widzialem samochody, ktore tak naprawde z dnia na dzien zostawaly porzucane po parkingach. Moze faktycznie wlasciciel odszedl w niepamiec, a moze nie. Tak czy siak, predzej uwierze w to, ze taki Fiat odpali po roku stania, niz jakies wspolczesne auto. Na dobra sprawe, to jest proste konstrukcyjnie, do zalatwienia o wiele szybciej, bo nie ma zadnych komputerow i innych tego typu bajerow. Moj kolega jadac raz WSK 200 km do domu zatrzymal sie w polowie bo padl mu kondensator - wsadzil na jego miejsce ziemniaka i pojechal dalej
Życzę powodzenia, ja wtedy biegałem za tym cudem (akurat nie na własność, ale do ślubu) i się udało :)
sorry za fachowy photoshop
Mam wiecej informacji
Po pierwsze przyjrzalem sie samochodowi bardziej z bliska. Okazalo sie, ze nie jest wcale zamkniety, tylko drzwi sie zassaly. Ale na szczescie wiekszosc lokalnej ludnosci nie zwraca uwagi, bo czesci z srodka nie pokradzione (glownie z tego powodu zostawilem je na miejscu). Do srodka weszla wilgoc, przez co niestety wszystko zatechlo. Zajrzalem pod maske, gdzie czekal piekny 1300, dzieki temu mam tez numer VIN, ale to chyba dalej za malo, bo trzeba miec jeszcze date pierwszej rejestracji. Samochod jest z roku 1971. W bagazniku oprocz wielu czesci zauwazylem starannie nalozona szara farbe - samochod byl robiony, blotnik w srodku owiniety kocem tez wskazuje na to, ze czesci byly gromadzone "na zapas". Fiacior blacharsko jest w stanie tip top.
Ale nie to jest najwazniejsze. Natrafilem na powazny trop - faceta ktory widzial jak samochod jezdzi - podobno w marcu widzial go ostatni raz jezdzacego, a na miejsce dojechal o wlasnych silach, co oznacza ni mniej ni wiecej, ze przyczyna pozostawienia go w tamtym miejscu nie wynikala raczej z jakiejs usterki. Trudno powiedziec co dokladnie, ale rozmawialem juz z czlowiekiem, ma sie dowiedziec czegos wiecej. Byc moze wkrotce zmieni wlasciciela, a byc moze historia potoczy sie zupelnie inaczej, kto to wie. Tak czy siak jak sie chce to sie zrobi.
Szymon --> Dobrze kombinujesz. Osobiście w takiej sytuacji pytał bym sąsiadów, ciecia, może dzielnicowego - kartka z prośba o kontakt tez może zadziałać.