W koncu wyjechalem za granice, angielski zawsze znalem na przyzwoitym poziomie (czytam ksiazki po angielsku, filmy, nie wszystkie, ale duza czesc bez napisow) i to co tutaj zastalem mnie zniszczylo.
Siedze pierwszy tydzien, ale w ogole nie potrafie gadac z Anglikami, dziwne, bo angielski szczegolnie w kontaktach z obcokrajowcami mialem zawsze calkiem niezly a tu taki klops. Nie tylko sie psychicznie blokuje, bo jednak mowie w ich jezyku i nic im nie umknie, ale sami Anglicy mowia tak, ze czesto nie mam pojecia o co im chodzi... Jakas masakra. W robocie idzie mi swietnie, ale killka osob chyba ma mnie za debila, ktory nie zna jezyka, bo gadaja mi po swojemu jakajac sie, sepleniac a ja tylko odpowiadam "yea yeah" i glupio sie usmiecham.
Ile taki stan potrwa? Jak to bylo u Was? Jest jakas opcja nauki angielskiego dla imigratow na miejscu? Znalazlem troche szkol jezykowych, ale bylem w paru polskich i kazda jedna byla do dupy, taka nauka (gramatyka, bezsensowne slowka) w ogole mi nie odpowiada.
Dla ciekawskich siedze w Derby, East Midlands. W ogole 70% ludzi tutaj to jacys cyganie i hindusi, ktorzy zyja tu po 40 lat a po angielsku mowia tak, ze to brzmi jak jakis zart... :D
Hm tak przez GOLa to trudno coś Ci poradzić ale przede wszystkim postaraj się żyć tylko w języku angielskim, używaj jak najmniej polskiego, jak będziesz mógł to wogóle, najlepiej nawet myśl po angielsku. Wszystko to kwestia treningu. Pamiętam że jak pierwszy raz wyjechałem do Ameryki to myślałem że będzie luz a tu się okazało że nie rozumiem nic co do mnie mówią mimo że w Polsce wszystko było łatwiejsze. Akcentu nie mam jeszcze super ale teraz wszystko już rozumiem i mogę rozmawiać z kim chcę. To trwało około półtora roku :)
Na razie możesz pograć i porozmawiać z anglikami w jakieś gry, tam jest to trochę łatwiejsze bo tematy są znane ale mimo to stopniowo poszerzasz swój zakres.
Niestety musisz sie "osluchac" - proces trwa ok pol roku, jest bolesny ale konieczny i nieunikniony. Masz ochote pogadac po Angielsku - Angielsku --> idz do jakiegoklwiek urzedu ( Councilu, banku itd ).
Osobiscie niedlugo bede to przerabial w Szkocji.
ciekawe to co piszesz
ja mialem blokade w porozumiewaniu sie po angielsku az wyjechalem z pracy do USA, tam mi przeszlo bo ich jezyk jest tak prosty, ze kazdy by zrozumial:)
bylem kilka razy w Londynie i tez nie mialem zadnych problemow, balem sie, ze Anglikow nie zrozumie, ale widac trafialemna takich, ktorzy nie zabijali akcentem bo z tego co slyszalem np czasme ogladajac BBC to czasami sie nie da ani slowa zrozumiec i moze Ty trafiles do takiej okolicy?
To, o czym już wielokrotnie pisałem. Dłuższy wyjazd za granicę, podczas którego jesteś zdany na siebie, weryfikuje znajomość języka. Miałem to samo, po ok. 2 miesiącach była znaczna poprawa, natomiast po pół roku mogłem się już swobodnie porozumiewać z miejsowcymi tubylcami, a po kolejnych 2-3 miechach po odezwaniu się w miejscu publicznym nie wszyscy łapali, że jestem napływowy :>
Generalnie odetnij się od polskiego, tłucz angielski w pracy, po pracy, przez sen ;-)
bylem kilka razy w Londynie i tez nie mialem zadnych problemow\
Generalnie w większych miastach na południu nie ma z tym problemu, ale na wioskach ludziska potrafią masakrować :o
Wcale nie pół roku... i ja i ludzie, któych obserwowałem odblokowywali się mniej więcej po miesiącu/miesiącu z kawałkiem, pól roku to już śnimy i myślimy w obcym języku, rozumiemy sporo slangu miejscowych
Druga kwestia - po kilku piwach rozumiemy dużo więcej i powiedzieć też można sporo niż na codzień, bez piwa :) naprawdę działa do czasu aż ten kryzysowy miesiąc minie :)
Ciężko mi sobie wyobrazić jak to możliwe, że człowiek który swobodnie czyta czy ogląda filmy po angielsku nie potrafi się komunikować z native speakerami. Przecież tu wychodzą jakieś elementarne błędy w nauczaniu. Kiedy byłem pierwszy raz w UK (w 2008 r.) angielski znałem no, średnio - o swobodnym czytaniu gazet czy oglądaniu fimów nie było mowy. Mimo to nie miałem większych problemów z komunikacją... Szokujące jest to, co tutaj wypisujecie.
Awerik - prawda jest taka że zależy od miasta, ja mieszkam w dość małym miasteczku i na prawdę ciężko jest się przestawić, porównanie - Angol umiejący średnio Polski nie umie się dogadać na Kaszubach.
Pogratulować zdolności, ale idę o stówę że jakby zadzwonił do Ciebie w tym momencie jeden z moich angielskich znajomych - nie wiedziałbyś co do Ciebie mówi :)
Do autora - najtrudniejsze jest odblokowanie się, moja żona przez pierwsze 2-3 tygodnie nie potrafiła wydusić z siebie słowa, dlatego że myślała że powie coś nie tak, teraz nawija po Angielsku sto razy lepiej niż ja (mimo że uczę się dłużej i za granicą przebywam więcej). Dobrze jest też zakumplować się z jakimś innym przyjezdnym (litwinem, łotyszem etc.) łatwiej się otworzyć na kogoś spoza Anglii.
Spróbuj też się zapisać do 'koledżu' na weekendowe lekcje, u mnie w mieście są za darmo i później masz egzamin i dokument że ukończyłeś więc i o pracę łatwiej - powodzenia.
Awerik napisal (zreszta bardzo rozsadnie):
"...Ciężko mi sobie wyobrazić jak to możliwe, że człowiek który swobodnie czyta czy ogląda filmy po angielsku nie potrafi się komunikować z native speakerami..."
na co Ogame_fan odpowiedzial zupelnie "od czapy":
"...prawda jest taka że zależy od miasta, ja mieszkam w dość małym miasteczku i na prawdę ciężko jest się przestawić..."
LoL - sorry za banal ale Ogame_fan widze ze nie rozumiesz nawet podstawowej sprawy, iz to stopien znajomosc jezyka ma wplyw na mozliwosc komunikacji w tym jezyku a nie samo otoczenie. Z pewnoscia ludzie w roznym regionie mowia roznym dialektem, niektore grupy swoim srodowiskowym slangiem - jednak znajomosc jezyka ma tu zasadniczy wplyw - chyba nie masz problemu w PL z porozumieniem sie na Kaszubach Slasku Podhalu czy Polsce Wschodniej... to tak samo powinno byc w UK jesli znasz jezyk angielski.
Pisuar -->
idz do muzeum, ktorego expozycja jestes naprawde zainteresowany i pogadaj z kustoszem (czy opiekunem wystawy) z nim normalnie na tematy w ktorych jestes biegly (on takze) tyle ze w innym jezyku - bez stresu "sie otworzysz". Wypij wieczorem piwo wino czy jablecznik wsrod znajomych Anglikow o podobnych pasjach i zainteresowaniach - na luzie z nimi bedziesz rozmawiac - nie martw sie o bledy - nikt nie bedzie Ciebie poprawiac - sam wylapiesz z czasem co nalezy poprawic.
Chyba nawzajem się nie rozumiecie. Wszelakie filmy i seriale w języku anglosasów to przede wszystkim popawna i stosunkowo wyraźna amerykańszczyzna. Możesz mieć zajebisty przebieg w takowych, wyjechać do Anglii, dogadać się bez problemu z ludźmi o lepszym wykształceniu/z większych miast/pracującymi w zawodzie publicznym (chociażby kierowca autobusu), ale potem wpadnie do pubu miejscowy rolnik spod krzaka i pozamiata cię pod dywan.
Dodam, że znajomi z Kentu (Anglicy) miewają zajebiste problemy ze zrozumieniem okolic Liverpoolu. Znaczy, że popełniono elementarne błędy w ich nauczaniu, czy jak?
Są nejtiw spikerzy i "nejtiw spikerzy".
Awerik-> a gdzie w anglii byles?
co do jezyka to jest oczywiste ze ci na poczatku bedzie sprawial problemy... i jesli dobrze pamietam to mowiles ze bez problemu sie dogadasz...
problem w tym, ze filmy po angielsku maja BARDZO limitowana ilosc slow i bardzo czysty akcent (poza typowo wyspowymi filmami).
to jest przewaznie za malo, zeby swobodnie porozmawiac... szczegolnie jesli ang miales tylko w szkole.
zreszta to ci mowiono wielokrotnie na tym forum...
... natomiast ksiazki (ktore Pisuare takze czyta bez problemu i co wiecej rozumie) nie maja juz tak limitowanego zasobu slow - prawda? -)
Nie przejmuj się - znałem gościa po filologii angielskiej i też pierwsze trzy miesiące nic nie rozumiał. Chociaż uczył się w trakcie studiów również akcentów. Każdy potrzebuje czasu, aby przyzwyczaić ucho do innego sposobu wymowy. My sami nie zdajemy sobie jak szybko potrafimy mówić po polsku. To samo jest z nimi - mówiąc łączą wyrazy, nie muszą dbać o każde zakończenie, aby zrozumieć swoje wypowiedzi - dla nas, nawet jeśli zgubimy już literkę l czy zacznimy mówić yn zamiast ing, nadal będzie sprawiał wiele trudności każdy nowy poznany tubylec. Nie ma jakiegoś określonego limitu kiedy zaczniesz rozumieć, bo wszystko zależy od percepcji. Nie wstydź się tylko powiedzieć komuś - sorry, you speak to fast, I dont understand, could you repeat? I wtedy będą mówili wolno i zrozumiale. Biegłość w zrozumieniu przyjdzie pewnie po 10 latach pobytu - taka, że będziesz rozumiał wykrzyczane w hałasie długie zdanie, gdy stoisz do rozmówcy tyłem, ale wszystko zaczyna się od pierwszego kroku.
Doskonale Cie rozumiem, bylem jakis czas temu w Krakowie i tez nie kumalem tubylcow, ciagle jakas gadka o polu
czasme ogladajac BBC to czasami sie nie da ani slowa zrozumiec i moze Ty trafiles do takiej okolicy?
BBC to akurat RP, najprostszy z mozliwych.
chociażby kierowca autobusu
po polsku oczywiscie. :)
strelnikov [ gry online level: 40 - Generał ]
... natomiast ksiazki (ktore Pisuare takze czyta bez problemu i co wiecej rozumie) nie maja juz tak limitowanego zasobu slow - prawda? -)
widocznie maja... plus akcent, plus gwara.
Angielski to akcenty. I to wieeeeele akcentów. Nawet jak przyswoisz sobie ten east midlands to zbaraniejesz jak usłyszysz szkocki, np. z Ayr. Yorkshire jest z jeszcze innej planety. A Lancashire to brzmi jak mowa ludzi po wylewie albo z porażeniem mózgowym.
Ja pracuję przez telefon i czasem jak mi zadzwoni jakis np. walijczyk to łapie tylko pojedyncze słowa. Albo nie łapię nic.
Na pocieszenie Tobie powiem że... nativi nawzajem siebie nie bardzo często rozumieją. Czasem ludzie z pobliskich miast mówią językiem nawzajem dla się niezrozumiałym. I otwarcie to przyznają. Specyfika angielskiego. A jednoczesnie jego niezaprzeczalny urok.
Akcenty mozna kolekcjonowac niemal rzadkie okazy motyli. Małe miasteczko może mieć własny akcent.
Dla humoru: dwóch szkotów z typowym glazłydżjan w windzie z voice recognition system : (ta odmiana szkockiego, obok akcentu z Ayr - jest moja ulubioną, akurat łatwo zrozumiała dla non-nativów):
http://www.youtube.com/watch?v=e0DGA2VV3cI
No i mamy w koncu. Jeden golowicz wyjechal i mamy przyklad. A tyle razy mowilem, ze to co w szkole sie uczycie to mozecie wlozyc miedzy zeby. Wyjedz i postaraj sie dogadac z obcokrajowcem w jego jezyku. Polak nauczyl sie w Poslce angielskiego i mysli, ze swiat podbije. Podawalem przyklad jednej znajomej nauczycielki angielskiego w liceum z kilkunastoletnim stazem. Przyjechala do USA i byla w szoku bo ta ksamo jak ty nie potrafila sie dogadac.
Wiec polaczki drogie schowajcie swoja gramatyke, wyciagi z ksiazek i przyklady jezykow obcych bo po prostu gownoo zyciu wiecie.
Nie mowicie ani nie bedziecie znali angielskiego lepiej niz amerykanin czy anglik. A Polak tak bardzo tego chce.
spoiler start
Nie mogle msie powstrzymac :)
spoiler stop
[18] Angielski to akcenty.
Nastepny !
Wlasnie chodzi o to zeby nie miec akcentu :)
A twoje skzockie to po prostu inne slowa - nie akcenty. Akcent ma polak, ktory przyjezdza do innego kraju i mowi w obcym jezyku.
mundrosci delstara ciag dalszy
w tym odcinku: jezyk angielski nie dzieli sie na akcenty
ogladajcie nas za tydzien, gdy bedziemy obalac teze o istnieniu francuskiego R
[18]
Delstar ---> he he he, no pewnie że inne słowa :D Nie akcenty :D :D
W Wielkiej Brytanii przecież w ogóle nie ma angielskiego. Wszysc gadaja po prostu innymi językami :)
Delstar--> sprawdz moze slownikowe znaczenie slowa akcent, zanim wiecej bzdur napiszesz
akcent moze tak samo swiadczyc o innej narodowosci, jak o innym statusie spolecznym czy regionie.
Wlasnie chodzi o to zeby nie miec akcentu :)
To chyba tylko marzenia Polonii z Greenpointu.
[23]
Zaraz sprawdze bo rzeczywiscie moge sie zdziwic. Przez ostatnia dekade tyle sie zmienilo, ze jezyk polski brzmi inaczej.
[24] Na greenpoint'cie nie ma polonii.
[22] Nie to mialem na mysli. Autor pisal o konkretnym przypadku. W tym przypadku nie chodzi o akcenty lecz o ine slowa i budowanie zdan czyli gramatyke. To co ucza was w szkole nic sie nie ma do tego co naprawde jest.
Ty byles w ogole w Anglii kiedys, slyszales jak tam ludzie rozmawiaja? Bo 'amerykanski' ma sie do tego nijak.
[27] A jak bylem to co?
Nie mieszaj amerykanskiego do tego bo nie jest o tym mowa. Mowa jest o tym czego w szkole ucza a co jest w Anglii.
Nauczanie w polskich szkolach w Polsce jezyka angielskiego ma sie nijak ani do anglii ani do ameryki. Ja nic trudnego w zrozumieniu tego nie widze.
Z uniku zamiast prostej odpowiedzi na pytanie wnioskuje, ze nie byles i nie masz pojecia o czym piszesz. Jak zwykle zreszta. Ja wiem dobrze jak w Anglii rozmawiaja, wiem tez jak rozmawiaja w Ameryce, i w paru jeszcze innych miejscach na swiecie. Brytyjski angielski jest dosc specjalny wlasnie z powodu wystepowania najrozniejszych akcentow i sposobow wymowy (szczegolnie niedbalej wymowy), a nie z powodu zadnych roznic w gramatyce. Wszedzie indziej na swiecie, wlaczajac w to wiekszosc USA, ludzie mowia po angielsku z takim zamierzeniem, by inni mogli ich zrozumiec (z prostego powodu, angielski w wiekszosci swiata to jezyk 'obcy', i tak samo amerykanski angielski, mimo paruset lat historii, to jezyk roznych grup imigrantow, muszacych sie miedzy soba dogadac) - w Anglii po prostu kazdy mowi po swojemu, i oczekuje, ze to inni sie dostosuja.
Moze tobie sie wydaje, ze trudnosci 'nie widzisz', bo byles w US of A, wybierz sie zatem kiedys na wyspe, to sie zorientujesz, ze tu trudnosci w zrozumieniu moze miec i Londynczyk, gdy uda sie do jakiejs wiochy w Szkocji czy Irlandii, i sprobuje pogadac z miejscowymi. A co dopiero zdziwienie Polaka znajacego 'posh bbc angielski', gdy spotka Angola nawijajacego w cockney (a i posh i cockney nie ma problemu napotkac w jednym Londynie).
Let them kno wagwan blud
http://www.youtube.com/watch?v=dABo_DCIdpM
http://www.youtube.com/watch?v=Jlvb5wRrkrI
Tak jak kolega pisze, zależy gdzie trafisz na kogo trafisz, początki miałem podobne, z tym ze trafiłem na ludzi którzy mówili typowym angielskim, kiedy wyprowadziłem się trafiłem na innych i tu pojawił się problem o.O "O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa cie nie boli" jedni seplenili drudzy skracali następny jakiś akcent, po czasie jakoś przywyknąłem i do tej pory czasem zdarza się ze nie wiem co do mnie mówią. Rok chodziłem do angielskiej szkoły, gdzie angielska nauczycielka prowadziła zajęcia, 6 lat temu było to darmowe, teraz płaci się chyba kolo 200 za semestr albo rok. Jeśli chcesz się podszkolić i nie szkoda ci pieniędzy to polecam lokalny "koledż"
500 za rok
po 1 teście będziesz przyporządkowany do grupy Pre-Intermediate. Intermediate, Upper-Intermediate w zależności od poziomu twojego angielskiego, jeśli to będzie Upper to będziesz miał możliwość przystąpienia do egzmainu First Certificate in English (FCE) rozpoznawanego przez większość uczelni zagranicznych
Emigranty tez ludzie. Nie rozumiem skad ta moda na pojazd po nich.
ResOOrt---> Od razu chcę rozwiać mit dotyczący first certificate.
Zachodnie uczelnie (przynajniej te ze wspólnoty brytyjskiej) wymagaja w 100 % IELTSA , a na drugim miejscu ewentalnie TOEFLA.
FCE jest strasznie w Polsce przereklamowany.
Najgorszy do zrozumienia (w mojej opinii) akcent mają Irlandczycy i RPAowcy. Najłatwiejszy jest (w moim odczuciu) - ciekawostka - Australijski bo jest bardziej amerykański. Ogólnie muszę to rzec Ausies są bardzo przyjaznym, uśmiechniętym narodem.
Dziś mnie np. koleś (na stówę nie Anglik) zapytał o paper (oczywiście akcentem mocno niezrozumiałym - pejpah). Zbaraniałem i spytałem czy chce coś do pisania, a jemu chodziło o bletki do skręcania tytoniu, heh.
Od siebie dodam, że przeglądając gumtree w poszukiwaniu lokum na trafiłem na ogłoszenie, w którym było napisane 'There is tube station nearby'. A jak głupi szukałem stacji Tube na mapie... ;). Tak czy siak, praktyka sprawia, że akcent wyostrza się w kierunku british (siłą rzeczy, mózgi mamy zatrute american english znanym z filmów). Mówię tu o tym zaciąganiu, od którego aż twarz się wyszczupla od kłapania żuchwą w doł.
Ha ha, FCE to najbardziej podstawowy certyfikat, mowi on tyle, ze mozesz zamowic jedzenie w knajpie, a ten z uczelnami wyjezdza ;D Europa plus stare kolonie brytyjskie (HK, Indie chyba tz) - IELTS, TOEFL - cala reszta. W sumie oba sa rozpoznawalne na calym swiecie, ale w zaleznosci od strefy wplywow, w jakich leza panstwa. sa delikatne preferencje.
Beka z Delstara, ktory jak zwykle nie ma pojecia. Na zajeciach jezykowych uczy sie poprawnej gramatyki i poprawego akcentu, wiec ty jestes rozumiany. Przyzwyczajenie sie do jezykow mowionych to kwestia wprawy i lekcje w szkole tego za ciebie nie zalatwia. Smiesznie, ze tak o nauce jezyka madrzy sie gosc mieszkajacy w kraju, gdzie znajomosc jezykow obcych jest przerazajaco niska.
Ogólnie muszę to rzec Ausies są bardzo przyjaznym, uśmiechniętym narodem.
Tak offtopowo, to czy są na świecie jakieś nieprzyjazne narody (nie licząc Polaków)? Bo opinie takie jak powyższa słyszałem już chyba o każdej możliwej nacji.
to malo podrozowales... ja raczej co do niektorych nacjii mam bardzo negatywny stosunek wlasnie przez ich przyjaznosc i otwartosc
Australijczycy sa tacy, bo do Europy przyjezdzaja na work and travel, a ten czas traktuja bardziej jako czas na impreze, picie, impreze i czasami popracowac...
ja przynajmniej tylko takich australijczykow i nowozelandczykow widzialem..
Huang --> IELTS tez mówi że jesteś w stanie piwo w knajpie zamówić. Zależy jaki band osiągniesz. Z tego co pamiętam (mogę sie mylić) 5.0 jest wymagane by dostac obywatelstwo australijskie.
Ale już 6.5 jest wymagane by dostac się na studia w UK. (czasem 7.0)
Natomiast 8.0 jest wymagane by robić np. doktorat w psychologii klinicznej.
IELTS to bardzo uniwersalny egzamin.
"Ciężko mi sobie wyobrazić jak to możliwe, że człowiek który swobodnie czyta czy ogląda filmy po angielsku nie potrafi się komunikować z native speakerami. Przecież tu wychodzą jakieś elementarne błędy w nauczaniu. Kiedy byłem pierwszy raz w UK (w 2008 r.) angielski znałem no, średnio - o swobodnym czytaniu gazet czy oglądaniu fimów nie było mowy. Mimo to nie miałem większych problemów z komunikacją... Szokujące jest to, co tutaj wypisujecie."
"Nie przejmuj się - znałem gościa po filologii angielskiej i też pierwsze trzy miesiące nic nie rozumiał. Chociaż uczył się w trakcie studiów również akcentów. Każdy potrzebuje czasu, aby przyzwyczaić ucho do innego sposobu wymowy. My sami nie zdajemy sobie jak szybko potrafimy mówić po polsku. To samo jest z nimi - mówiąc łączą wyrazy, nie muszą dbać o każde zakończenie, aby zrozumieć swoje wypowiedzi - dla nas, nawet jeśli zgubimy już literkę l czy zacznimy mówić yn zamiast ing, nadal będzie sprawiał wiele trudności każdy nowy poznany tubylec. Nie ma jakiegoś określonego limitu kiedy zaczniesz rozumieć, bo wszystko zależy od percepcji. Nie wstydź się tylko powiedzieć komuś - sorry, you speak to fast, I dont understand, could you repeat? I wtedy będą mówili wolno i zrozumiale. Biegłość w zrozumieniu przyjdzie pewnie po 10 latach pobytu - taka, że będziesz rozumiał wykrzyczane w hałasie długie zdanie, gdy stoisz do rozmówcy tyłem, ale wszystko zaczyna się od pierwszego kroku."
To bardzo proste. Niezależnie od znajomości języka, jest jeszcze coś takiego jak kompetencja kultorowo-lingwistyczna. Można doskonale zrozumieć autochtona w warstwie językowej, ale w znaczeniowej już można się rozminąć o milę.
Ja jestem skłonny zrozumieć te problemy z rozumieniem zacytowane w [39], sam nie mam problemu z dogadywaniem się z Amerykanami czy Kanadyjczykami, natomiast przeciętny Brytyjczyk dla mnie to prawdziwa zmora...
Ale też uważam, że ogólnie mój mózg dość kiepsko wyłapuje słowa, nawet w Polsce czasem mam problem ze zrozumieniem niektórych ludzi, którzy mówią bardzo szybko i niewyraźnie. Co ciekawe jest to tendencja typowa dla osób z tzw. niższych warstw społecznych (oczywiście jest i taki Korwin-Mikke, ale zdecydowanie rzadziej), no ale kiedy proszę ich o powtórzenie, to oni na mnie patrzą jak na idiotę, choć to raczej ich wina...
Hej lingwiści,
jeszcze postscriptum: tu : http://www.bbc.co.uk/voices/recordings/index.shtml
znalazłem przypadkiem wspaniała mapkę UK. Klikniecie na dany punkt i możecie posłuchać akcentów z danego rejonu. Można tez prześledzić jak wpływają poszczególne akcenty na sibie - np. irlandzki wpływa na szkocki w Ayrshire.