Witam, byłem dzisiaj w jednym z lokali McD w sprawie zatrudnienia. Pracowniczka jedyne co mi powiedziała to wskazała mi ulotki-formularze do wypełnienia i do późniejszego zostawienia.
Mam parę pytań odnośnie zatrudnienia w McD. Czy dając ten formularz muszę jednocześnie dać CV? Czy daję tylko ten formularz i czekam na ich odpowiedź?
Druga sprawa to kwestia książeczki sanepidu. Jutro jadę ją sobie wyrabiać. Czy nadal mogę złożyć formularz w McD i ewentualnie ugadać z ludźmi od tej rekrutacji że książeczka się wyrabia i można kontynuować "proces" po tym jak będę miał ją wyrobioną?
Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
Czy nadal mogę złożyć formularz w McD i ewentualnie ugadać z ludźmi od tej rekrutacji że książeczka się wyrabia i można kontynuować "proces" po tym jak będę miał ją wyrobioną?
Afaik McD sponsoruje książeczkę, jeżeli jej nie posiadasz, a przejdziesz rozmowę kwalifikacyjną. Jeżeli jesteś w trakcie jej wyrabiania, to nie sądzę, żeby mieli problem z zatrudnieniem Ciebie - po prostu jeżeli przejdziesz rozmowę kwalifikacyjną, to umowę dostaniesz (nie prędzej niż) w dniu wyrobienia książeczki.
Ulotka wystarczy, ale Cv jak dorzucisz to się nic nie stanie. I powiedz im, że wyrabiasz oni cie skierują na badania. Jak będziesz miał wszystko to wracasz do nich. Miłego klepania czisów.
EDIT
[2] Sponsorują badania, ale nie książeczkę.
Mam wrażenie, że fucha clowna jest o wiele przyjemniejsza. Nie trzeba badań robić, w sumie tylko siedzisz na powietrzu, czasem jakieś miłe niespodzianki się pojawią. Przemyśl sprawę.
Dzięki za ofertę Kruk, ale jestem nadpobudliwy psycho-ruchowo i jest kinestetykiem, więc jakbym miał siedzieć cały dzień na tyłku to oprócz hemoroidów dostał bym ataku nudy. :)
A co do wypowiedzi innych. Dzięki wielkie, teraz już wiem co i jak robić. Pozdrawiam.
P.S @Milka. No dzięki, postaram się aby wyglądały tak samo jak na reklamach ;).
Uwierz mi - nie będą :)
A i pamiętaj, żeby nie wyrzucać niczego przeterminowanego tylko przeklejać metki :)
No tam niestety wyrzucają wszystko, nawet żarcie które można byłoby przeznaczyć na posiłki dla pracowników. Wiem wiem brzmi abstrakcyjnie i bezsensu bo to śmieciowe żarcie, ale jednak żarcie. ;)
@Milka - zobaczymy. Pracy ogólnie się nie boję. Już miałem pare razy okazję pracować bardziej siłowo niż umysłowo (na budowie raz, i później w spedycji ładowanie itd..więc myślę, że i tu się przyzwyczaje)
@inquis - to zależy od miejscowości. W większych miastach ponoć płacą więcej, a że mieszkam w Radomiu Europy (czyt. Warszawa) to stawka godzinowa jakaś najgorsza nie będzie. Ponoć na okres próbny jest taka sama jak normalnie, z drugiej strony też czytałem że teraz najmniejsza stawka w McDonaldzie w Warszawie to bodajże 10-12 zł za godzinę brutto więc najgorzej nie jest. Rodziny na utrzymaniu nie mam. Chcę zarobić na konkretną rzecz, więc mam nadzieję, że w te 3 (ew. 2,5...) miesiąca uda mi się zebrać wystarczającą ilość kasy.
A co do godzin, to niby ustalasz sobie sam. Że to ma być elastyczny grafik i to nie ty przystosowujesz się do grafiku ale inni ;) Mi mówiono że na okres próbny (sam początek) nie mogę wziąć pełnego etatu. Max 3/4 etatu, więc całkiem ciekawa sprawa, bowiem mam sporo czasu teraz wolnego i chciałbym wyrobić tyle ile na cały etat, a bodajże cały etat to jest 160 godzin, czyli musiałbym zaznaczyć 5 dni po 8 godzin (czyli powiedzmy 5 dni w tygodniu od 8 do 16) i weekendy wolne, choć z drugiej strony słyszałem że ten "pełny etat" to już 4 dni. No i mam teraz dylemat, czy na formularzu zaznaczyć te 4 dni i czasem popracować dłużej (zwłaszcza w godzinach nocnych, gdzie podobno więcej się zarabia np. od 18-20 do 4-6 rano) czy 5 dni. Jak będzie ostatecznie, zobaczymy.
Jak macie rady, to dzielcie się z nimi. Chętnie poczytam. Pozdrawiam :)
Cwana zagrywka :). Jeszcze jest tam jakaś stawka 25 czy 50 groszy za godzinę od stroju? Coś z tym związane, że samemu się go pierze? Nie wiem jak to jest dokładnie, ale też o tym słyszałem.
EDIT: Koleżanka mi mówiła, że jak pracowała na 3/4 etatu to netto dostawała ciut ponad 1100.
Ostatnie pytanie w kwestii sanepidu.
Czy swoje ekskrementy /musze/ dostarczać pojedynczo przez 3 dni, czy moge 3 probówki zostawić tego samego dnia?
Nie widzi mi się wymuszanie klina przez 3 dni..:/
W sumie to bez sensu. Z dnia na dzień salmonelli nabawić się nie można, a i jak się już ową ma to raczej nie jest tak, że jedna kupa "zdrowa" a druga nie..Chyba że coś ominąłem? :/
Trzy dni z rzędu. Strasznie upierdliwe, szczególnie jak się ma wolniejszą przemianę materii :P
No, w moim przypadku na moje szczęście (albo i nie szczęście) przemianę materii mam dobrą. Można wręcz rzec aż za dobrą, bo nie ważne jakie ilości jedzenia bym nie wchłaniał to na masie nic nie zyskuje. Dodam, że to nie są wafle ryżowe :)
jak dobrze opogadasz i (wczesniej) w sanepidzie to zanosisz 3 pojemniczki na raz.Mnie sie tak udalo .Inna sprawa ze juz dawno nie wygladam na 18 lat i mozna bylo uwierzyc w kity ktore wciskalem.
No i jak zwykle zawsze coś musi się stać. Najpierw dowiaduję się, że przenoszą jedne ośrodek gdzie indziej, więc jadę do tego przeniesionego, a tam mi każą jechać jeszcze dalej...Nosz kurwa jego mać....No i oczywiście za badania (i te 3 próbki) liczą sobie 111zł. Oprócz tego ile kosztuje sama książeczka? Bo chyba mi do pracy w McD będzie wystarczyło to badanie kału i książeczka. Pozdrawiam.
Książeczka to jakieś ~80zł.
@down
Każdy wie o co chodzi, chciałeś zabłysnąć - przykro mi, nawet nie zaiskrzyłeś.
Książeczka to jakieś ~80zł.
Że co? Przecież ta książeczka kosztuje 5zł w papierniczym.
Książeczka to groszowa sprawa, kwestia kosztu podbicia stempelka. No co za kraj...Ja pierdziele.
Jak nieco ponad dwa lata temu wyrabiałem swoją książeczkę w Gdańsku to za badanie płaciłem o ile mnie pamięć nie myli 60zł + 5zł za książeczkę i tyle. Dlatego trochę dziwią mnie podawane przez was kwoty, z których wynika że za badanie z wpisem do książeczki trzeba dać niemal 2 stówy. Jak widać co miasto, to obyczaj.
No niestety, mnie odesłali do punktu, które za badanie sobie liczy 111 zł, oprócz tego książeczka (kilka-kilkanaście złoty) i przybicie lekarza medycyny pracy...
P.S Ale skoro to pracodawca "sponsoruje" badania to znaczy że on pokrywa koszty badania tego kału jeżeli bym dostał od niego skierowanie i wtedy ja tylko zajmuje się kupnem książeczki i zapłaceniem za podbicie?
Pojechałem do McD złożyć ten świstek, który jest formularzem. Menadżerka wydaje się być miła (ale nie ona jedyna tam pracuje jako Mgr :P) ale też powiedziała, że jeżeli w przeciągu 7 dni nie zadzwonią to znaczy że nie zatrudniają..Domyślam się co to z góry może oznaczać, no ale nic..Jutro będe musiał przejechać się do WSSE i w końcu zapłacić za to badanie gówna.
ja pracowalem dawno i nie bylo w ogole pelnego etatu. Max 3/4 +, studiujacy dostawali 1/2 ale wszyscy i tak wyrabiali godzin jak na 3/4. Zalezy jak sie uagadasz. Pelny etat jedynie dla managerow, nawet instruktorzy byli na 3/4
Sory że odkopuję temat, ale dzisiaj dostałem telefon od innej osoby, praca w tzw. call center (siedzi się i dzwoni), miejsce pracy nie daleko mojego miejsca zamieszkania, w poniedziałek mam rozmowę odnośnie owej pracy.
Czy wogóle jest sens porównywać pracę w McDonalds (lub innym fast-foodzie) z telemarketingiem (czy jak to się nazywa)? Jakieś Wasze opinie? Osobiście wolę to drugie.
Pozdrawiam.
telemarkter, tam przynajmniej cos sie nauczysz.
w MC nic sie nie nauczysz
Pracowałem kiedyś w call center jednego z banków - w sumie fajna sprawa pod warunkiem, że ma się płaconą podstawę + prowizje od sprzedaży. Jeśli zaoferują Ci samą prowizje to ładnie podziękuj.
Jak byś miał fart i załapał się na rozmowy przychodzące to już w ogóle pełnia szczęścia. Jest też druga strona medalu - jest to praca dość monotonna, w kółko gada się praktycznie to samo...no ale na pewno lepiej niż w macu.
[30] - myślę, że i to i to ma swoje dobre i słabe strony, ale jak narazie Telemarketer przynajmniej dla mnie jest bardziej interesujący. Nie żebym był leniem albo miał wstręt do pracy fizycznej, wręcz przeciwnie, po prostu po usłyszeniu paru opinii nt. McDonalda i tego, że nadwyżki są wyrzucane...m.in nie chcę patrzeć na takie marnowanie żarcia :).
@31,32. Racja, poinformowano mnie, że szkolenia są 4-5 dni po kilka godzin, więc czegoś tam się dowiem no i wyuczę sie skryptów, z których pewnie będe musiał korzystać podczas rozmowy c:. A co do finansów - babka przez telefon powiedziała mi że w poniedziałek wszystkiego dokładniej się dowiem podczas rozmowy. W ogłoszeniu była podana podstawa, całkiem niezła i prowizja od 1 do 5 zł od telefonu (od sprzedanego towaru!).
@AyenoKanno - Pan pracował w Warszawie?
EDIT: Tam gdzie mi oferują - 12zł/h. Brutto oczywiście. Nie liczę na fortunę, bo mi głownie chodzi o to, żeby zarobić na nowy komputer, który będzie mi nie tylko potrzebny do grania, ale i na studia, bo to z czego teraz korzystam to śmiech na sali i klekoczące jaja.
telemarketer to spoko praca na studia, duza jednak rotacja, malo ludzi wytrzymuje.
na duza ilosc sprzedanych produktow bym nie liczyl, ale przynajmniej nauczysz sie rozmawiania z ludzmi i wciskania im kitu.
ale spodziewaj sie duzo obrazania i chamstwa, ale to tez moze cie uodpornic na przyszlosc
[34] Czy fajna to bym nie powiedział. Lepiej szukać innych alternatyw.
+1 dla Desslocha.
Sory autorze wątku, ale co ma praca w McD do wyrzucania resztek? Boli Cię to?
Nie boli mnie zależność między pracą w McD a wyrzucaniem, jak to ująłeś resztek. Boli mnie sam fakt marnowania przydatnego do spożycia jedzenia, nawet jeżeli to fast-food. Jedzenie to jedzenie, jeżeli masz go trochę nadmiar to czemu wyrzucać? Myślę, że można lepiej to wykorzystać.
To prawda ze frytki robia z masy ziemniaczanej dostarczanej w blokach i siup do maszynki?
Nie boli mnie zależność między pracą w McD a wyrzucaniem, jak to ująłeś resztek. Boli mnie sam fakt marnowania przydatnego do spożycia jedzenia, nawet jeżeli to fast-food. Jedzenie to jedzenie, jeżeli masz go trochę nadmiar to czemu wyrzucać? Myślę, że można lepiej to wykorzystać.
To nie polecam pracy w żadnej poważnej gastronomii. Można się przerazić skalą wyrzucania dobrego żarcia.
[37]
To, ze nie bedziesz tam pracowal nie oznacza, ze tego nie beda wyrzucac. Swoja droga jak napisal Zenzibar to nic nowego w sklepach czy lokalach. Kurde niczym czesc wegetarian ktorzy mysla, ze nie jedzeniem mieska ocala zwierzatka. Ale skorzana kurtke lub torebke ot juz spoko.
Nie jestem wegetarianinem, ani nie uważam tak, że jak nie będe czegoś jadł lub coś wyrzucał to ocalę coś z czego ta rzecz została zrobiona. Jedno wyklucza drugie :) Po prostu kiedyś nie wiedziałem że takie zabiegi są stosowane.
Jak coś mi się podaje do zjedzenia to zjem, bo nie chcę, żeby zostało zmarnowane.
Zresztą ktoś bardziej doświadczony może powie czemu wyrzucają żarcie?
Wyrzucają, to wyrzucają. Na ch*j drążyć temat?
Z Twojej kieszeni nie idzie, więc olej to.
CV do roboty przy przewracaniu kotletów? Po co?
To jeszcze raz ja, i jeszcze raz odkopię wątek.
Jutro jadę na spotkanie w sprawie pracy, ale nie jako klepacz mięsa na cheeseburgery czy konsultant ale jako magazynier. W magazynie tym są ciuchy, czyli najciężej ponoć nie będzie (z tego co dowiedziałem się przez telefon).
11 zł/h brutto, umowa zlecenie. I nurtuje mnie teraz ta umowa zlecenie. Mam mniej niż 26 lat - czy w tym przypadku obejmuje mnie umowa zlecenie dla osób poniżej 26 roku życia?
Praca 10-12 godzin dziennie, bardzo blisko od mojego miejsca zamieszkania. Jeszcze jedno pytanie do doświadczonych/starszych - czy na magazynach pracuje się też w weekendy? Czy ew. jest taka możliwość?
Pozdrawiam.
Skoro jedziesz na spotkanie, to będziesz miał jedyną w swoim rodzaju okazję zapytać się, czy magazynierzy pracują w weekendy.
A czym się różni umowa zlecenia dla osoby powyżej 26 roku życia i poniżej?
Do jej zawarcia potrzebna jest zdolność do czynności prawnych, którą uzyskałeś w wieku 18 lat. Dalej się nie różnicuje.
(Inna sprawa, na ile to będzie umowa zlecenia, a nie po prostu inaczej nazwana umowa o pracę.)
Nie, nie pracowałem w Warszawie ale specyfika pracy raczej taka sama jest wszędzie. Co prawda w Warszawie zapewne lepsze stawki.