Jest 4 w nocy, siedze w pracy, pusto, nudze sie, wiec stworze watek, moze ktos nie spi!
Pracuje w ochronie w jednym z marketow (dorabiam przed kolejnym rokiem na studiach). Ostatnio musialem wyrzucic straty na smieci. W pewnym momencie jakis starszy facet pyta sie czy moze sobie cos zabrac (a nie moze ale co mialem powiedziec "spadaj gosciu, zgin z glodu"?) zgodzilem sie wiec zaczal grzebac w tych smieciach. Tam byly przerozne rzeczy, glownie spozywcze, masa wedlin, produkty mleczne. Facet cieszyl sie jakby byla gwiazdka. Pozniej dalem mu truskawki, a on byl w szoku "oooo, nie wierze" powiedzial. Dalej musialem pozbyc sie sera mozzarella, a on sie mnie pyta "co to jest?" nigdy czegos takiego nie widzial. Nie wiedzialem co mam powiedziec.
Dawniej pewnie mialbym to gdzies ale teraz siedze i mysle, ze to bardzo przykre. Nie wiem jaki jest cel tego watku. Dziele sie z Wami moim doswiadczeniem i zachecam zeby byc bardziej wrazliwym na cierpienie innych i doceniac co mamy. ;-)
Ostatnio podbił do mnie facet, ubrany jak na warunki bezdomności dobrze - nie to że był czysty, ubrany w makowe ciuchy, ale ubrania nie były podarte ani specjalnie brudne jak się to czasem widzi. Nie było czuć od niego alkoholu. Poprosił mnie o bułkę bo od 2 dni ponoć nie jadł (wyglądał na bardzo głodnego, więc równie dobrze mogło być to więcej niż te 2 dni), nie chciał pod żadnym pozorem pieniędzy.
Jako, że była późna pora, to wielkiego wyboru nie miałem bo była jedynie żabka otwarta. Zamiast suchej buły dostał ode mnie hotdoga i wodę. Jak mu je dałem to niemal się popłakał - bo przecież prosił jedynie o bułkę a nie coś z "mięsem" i do tego na ciepło. Gdyby było trochę wcześniej to zabrałbym go na normalny obiad.
Kiedyś chowając się przed deszczem pod mostem i sącząc browarka ze znajomymi podszedł do nas facet, prosząc o fajkę dla siebie i kolegi (który był kompletnie zalany w odróżnieniu do 1, a którym pierwszy się opiekował). Opowiedział nam swoją historię życia, był raptem 2 lata bezdomny, dom stracił przez problemy z alkoholem, w które wpadł na 3 lata przed swoją emeryturą a której nie doczekał bo go wywalono bo był "za stary", wtedy już nie pił kiedy go poznaliśmy. Pracował w TESCO w piekarni. Przykre w tym wszystkim było i jest to, że ktoś kto kiedyś dawał w pewien sposób jeść innym teraz nie miał co jeść. Gdyby nie spity kolega którym się opiekował też by z nami poszedł coś zjeść, ale czuł poczucie obowiązku wobec towarzysza niedoli. Dostał zatem kurtkę przeciwdeszczową ;)
"Dawniej pewnie mialbym to gdzies ale teraz siedze i mysle, ze to bardzo przykre. Nie wiem jaki jest cel tego watku. Dziele sie z Wami moim doswiadczeniem i zachecam zeby byc bardziej wrazliwym na cierpienie innych i doceniac co mamy. ;-)"
Na GOL-u?
To można ci tylko pogratulować potencjalnie niezłego trollingu, ale się spóźniłeś, jest już obszerny watek o ubóstwie pozorowanym, benefitach, nierobach i Januszu.
To chyba u mnie jest taka biedna żabka, że ograniczają się tylko do standardowych produktów..
U mnie w żabie też nie ma hotdogów
Na jednej z większych ulic mojego miasta, jest ich wysyp. Na pętli autobusowo tramwajowej 2. A idąc dalej tą ulicą kolejne 4, w każdej bocznej ulicy też po 1.
Żabków jak mrówków.
I oto jak ciekawy wątek przerodził się w "W którym mieście jest żabka".
Szkoda ze tyle jedzenia się marnuje, pewnie w większości są to rzeczy których zjedzenie nie zaszkodzi. Jednak gdyby było inaczej i taki człowiek by się zatruł ? Biegunka , odwodnienie itp. Zatrucie pokarmowe może się róznie skączyć w szczególności gdy niema się pieniędzy na leki. Ja ostatnio zatrułem się czymś i leki kosztowały mnie 130 zł.
Kiedyś oglądałem dosyć ciekawy film dokumentalny o "wyrzucaniu jedzenia" przez sklepy. Bardzo często pozbywają się ich przed upływem terminu ważności, a jak wiemy są to tylko oznaczenia informacyjne, bo często w praktyce takie produkty są jeszcze świeże od kilku dni do nawet miesiąca. Liczby były przerażające i te "odpadki" mogłyby w znaczący sposób zniwelować pojęcie "głodu". Jednak sklepy musiałyby płacić chory podatek od darowizny i traciły na tym kolejne pieniądze. Dlatego, jeśli kierownik by się o tym dowiedział to zostałbyś zwolniony w trybie natychmiastowym, bo narażasz sklep na straty.
Tymi holenderskim, pryskanymi i nieumytymi truskawkami zabiłeś tego gościa. Jak mogłeś.
Napster92 ---- Przecież Unia płaci w chwili obecnej za niszczenie żywności. Inaczej ceny by spadły.
PATORIKKU, nie jestem freeganinem i pewnie nigdy nie będę, ale z czystej ciekawości - co to są "straty"? Produkty już po terminie, czy jeszcze nie? W jakim stanie? I jak się to wywala? Nie macie jakiegoś zamkniętego obszaru gdzie są takie śmietniki (np. za sklepem?), jeśli tak - jak ten facet się tam znalazł? Nie dziwię się mu, bo dla typowego bezdomnego / pijaczyny taki śmietnik to rarytas :) Trochę przykre, że tyle rzeczy się wywala...
Kilka razy kupiłem w biedronce kilka produktów spożywczych bezdomnemu. Zaczęło się od tego, że blisko dwa lata temu podszedł do mnie jak pakowałem zakupy do auta i zapytał czy dam mu butelkę mleka (akurat kupiłem dziecku całą zgrzewkę), dałem mu, podziękował ze łzami w oczach i poszedł za róg wypić.
Potem kilka razy do mnie podchodził, ale już nie dawałem mu tylko mleka tylko po prostu wracałem do biedry i kupowałem mu chleb, konserwy i inne takie sprawunki, które może przechować dłużej bez obawy że się zepsują. Za każdym razem był trzeźwy. Pod biedronką przesiedział te dwa lata, nie był taki by za każdym razem do mnie podchodzić, kilka razy przez dwa lata to jest w zasadzie nic. Te 15 złotych dupy nie ma a gość sobie pojadł, może nie jak w restauracji, ale lepiej jeść śmieciowe żarcie niż nic.
Teraz już ich tam nie ma (było ich kilku, ale tylko ten jeden do mnie podchodził), chyba ich przegonili albo po prostu zmienili rewir.
Pieniędzy im nie daję, jak widzę gościa przez dłuższy czas i wiem, że jest bezdomny to mogę mu pomóc.
B212
Na ogol sa to produkty po terminie, ale ze w sklepie wyrzuca sie je codziennie to jest to kwestia np. jednego dnia. Generalanie wydaje mi sie, ze zoladek spokojnie to strawi i taki czlowiek nie bedzie wybrzydzal. Czasem sa zupelnie swieze ale maja poprostu zniszczone opakowanie. Pracownik nie moze tego zabrac i ida na smietnik.
Sam rewir ze smietnikami nie jest w zaden sposob ogrodzony. Bez problemu moga tam podejsc i wybrac co chca choc tez w teorii nie moga.
Duzo rzeczy sie marnuje jak w kazdym punkcie z produktami spozywczymi.
Pewnie gdyby ktos za to placil i wszystko by szlo na jakas zbiorke zywnosci to wielu ludziom byloby lzej. Niestety nic takiego nie jest zorganizowanego.