Polskie restauracje? Dziękuję, nie jem w śmietniku...
Kiedy te barany, wielcy restauratorzy od siedmiu boleści w miastach i miasteczkach od morza do tatr zrozumieją, że jak nie zaczną płacić ludziom za pracę, to syf z ich restauracji zje ich, ich lokale i pogrzebie te pazerne biznesy.
Powinno się jak najwięcej ludzi informować za jakie śmieci płacą w restauracjach, jakie zlewki piją i jak są okradani od świtu do nocy.
" ...Dziewczyna mówiła o śmiesznie niskich pensjach i braku umów, które sprawiają, że obsługa "radzi sobie, jak może". Opowiadała, jak menedżerowie restauracji uczą obsługę oszukiwać:
"W pierwszej pracy powiedziano mi, że mam zlewać i wstawiać do lodówki piwa, które ludzie zostawiali na stolikach. A następnego dnia wlewało się to do świeżych piw. Na początku byłam w szoku. Obrzydliwe!".
Z opowieści barmana Pawła* wynikało, że lepiej nie zamawiać kolorowych drinków - to w nich najłatwiej oszukuje się na ilości alkoholu. Nasz rozmówca także był przekonany, że "wały" to w knajpach chleb powszedni:
"Jak ktoś dopiero przychodzi do gastronomii, to jest uczciwy. Z czasem orientuje się, jakie panują zasady. Zaczyna działać jak reszta. No i nie chce być postrzegany jako frajer, którego należy trzymać z boku, żeby nie wypaplał czegoś menedżerowi...
...Bardzo przygnębiająca była opowieść kucharza Michała*. Opowiadał on o sprzedawaniu klientom nieświeżego jedzenia, oszczędzaniu na wszystkim i trudnych warunkach pracy. Twierdził, że co drugą restaurację należy zamknąć z powodu brudu w kuchni:
"Jest tragedia, naprawdę. Warunki na kuchni bywają tragiczne. Często są to klity z najgorszej jakości sprzętem. A przecież kuchnia wymaga inwestycji: trzeba zatrudnić dobrą ekipę, szefa kuchni, kupić dobre produkty. A nie, jak to robią właściciele, zatrudnić dwóch kucharzy, dać im patelnię z Ikei - bo to przecież dobra firma - produkty ARO i stwierdzić, że sobie poradzą"."
Dzikie jedzenie :|