Pacjent zasłabł w przychodni. Co się dzieje?
Nie wiem co napisać. Przykra sprawa. Szkoda tylko, że naze pieniądze zabierane są co miesiąc na coś takiego.
A co tu pisac? Jezeli sytuacja wygladala tak jak bylo to opisane - to pomysl byl jak najbardziej uzasadniony.
Nie mieli w przychodni defibrylatora, wiec wezwali strazakow, ktorzy je maja - bardzo sluszna i przytomna decyzja.
A co sie dzieje? To 'publiczna' panstwowa sluzba zdrowia, wiec "to nie kryzys - to rezultat".
W przychodniach specjalistycznych leczy się konkretne schorzenia, nie ma tam oddziałów ratunkowych. To jest tak jak byś poszedł do piekarni i wściekał się że nie możesz tam kupić samochodu, bo przecież i to i to sklep.
PanSmok ---> Zgadzam się z tym. Nie o to mi chodziło, że przyjechała Straż. Ważne, że się udało. Chociaż na chwilę bo i tak pacjent wieczorem zmarł.
Reavek --> tak.
wysiak ---> I właśnie zgadzam się z Twoim drugim zdaniem.
Soulcatcher ---> ale są tam lekarze, pielęgniarki, którzy na Boga pomocy udzielić powinni. Nie wierzę, że przez te lata studiowania nie mieli takich zakresów nauczania. A co by było, gdyby Straż była przy swoich działaniach? Wezwali by policjantów?
Przykład z piekarnią i samochodem nie jest zbyt trafiony;)
Tak dla sprostowania:) Mi nie chodzi o to, że przyjechała Straż pomagać. Tylko o całą publiczną służbę zdrowia. Pobierają duże składki, idzie się do specjalisty a w takim przypadku i tak to psu na budę bo nikt nie potrafi pomóc w przychodni przy szpitalu.
Widzę, że trochę źle to zostało odebrane ale po części moja wina bo nie odpowiednio to zinterpretowałem.
PS. Chyba niepotrzebnie założyłem taki wątek. Tak na marginesie to nie jest nowe konto Mirencjum-a:)
ale są tam lekarze, pielęgniarki, którzy na Boga pomocy udzielić powinni. Nie wierzę, że przez te lata studiowania nie mieli takich zakresów nauczania.
I jak zwykle sprawdza się porzekadło, że wszyscy Polacy najlepiej znają się na motoryzacji i medycynie. Umiesz czytać ze zrozumieniem? Skutecznej pomocy nie dało się udzielić bez defibrylatora.
Przychodnia, przychodnią, ale nawet w warszawskim metrze jest sprzęt do defibrylacji.
Oczywiście zawiadomienie strażaków było decyzją najlepszą z możliwych skoro tamci posiadali sprzęt.
Texas-> tak, są tam pielęgniarki i lekarze, i tak, wiedzą, jak udzielić pierwszej pomocy. Ale nie mają na stanie defibrylatora. Weź to sobie zgugluj, a zrozumiesz.
Artykuł, na marginesie, beznadziejnie napisany: Pacjent jednej z poradni nagle zasłabł, a reanimacja najwyraźniej nie szła w sposób zadawalający, bo pracownicy przychodni wzywali karetkę pogotowia.
OMG, I rok filologii polskiej normalnie...
Texas84 ---> lekarze pomogli na 100%. Każdy lekarz jest 10 razy lepszy w pierwszej pomocy niż przypadkowy ratownik gdyż lekarze przechodzą dodatkowe szkolenia z pierwszej pomocy podczas specjalizacji.
Tak jak napisałem bez specjalistycznego sprzętu nie da się często uratować człowieka gołymi rękami.
Texas84
Przyczyną zasłabnięcia mężczyzny prawdopodobnie było zatrzymanie akcji serca. Choć na miejscu reanimowało go trzech lekarzy, ich starania okazywały się niewystarczające.
Przeczytaj to zdanie tak z 20 razy, może w końcu uświadomisz sobie, że lekarze podjęli próby ratownicze.
Sam pracując w szpitalu trochę lat temu miałem "przyjemność" poznawać osoby Twojego pokroju - bierni widzowie, którzy oczywiście najwięcej mieli do powiedzenia odnośnie akcji resuscytacyjnej.
Co za roznica czy szpital, czy straz ? Moge sie mylic, ale po wezwaniu pogotowia - szpital wysle specjalistow ze sprzetem.
Po prostu texas chciałby, żeby ten człowiek umarł, wtedy mógłby sobie poużywać na służbę zdrowia, na tuska, i na autostrady, bo pogotowie jechało po dziurach z daleka.
A tak to tylko się ośmiesza.