Zdażyło wam się otrzeć o śmierć ? Mi raz gdy miałem jakieś 11 Lat. Będąc na dachu ( umiałem się na niego dostać ) postanowiłem że zejdę przez taki dach nad altanie która była przy tym na którym byłem ja. Dach miał takie odstępy ( Ten dach był takimi belkami mocno przybitymi do siebie ) i dało się tam spokojnie przecisnąć, a przynajmnej tak myślałem. Gdy chciałem zejśc z tych belek to głowa mi się tam zaklinowała i zacząłem się dusić. Na szczęście udało mi się wydostać i miałem tylko jakieś ślady. A wam stało się coś co o mało nie skończyło się źle ?
Zjadłem kiedyś burgera z dodatkowym boczkiem :/ Mogło to się skończyć zawałem serca :|
W wieku 6 lat skoczyłem z wysokiego pomostu do jeziora Hańcza (jedno z najgłębszych w Europie). To był fart, że jakiś gość moczył akurat nogi i w ostatniej chwili dotknąłem jej. Zobaczył, że jest coś nie tak i wskoczył do wody wyławiając mnie :)
Był już taki wątek, niechce mi sie szukać.
Montera - i to o tobie napisaliby nekrolog
Kiedyś prawie utonąłem w stawie, jak miałem 11 lat bodaj. I wjechałem w drzewo na nartach - bez obrażeń. Nigdy nic sobie nie zrobiłem.
Taaak... wchodziłem na dach walącej się stacji kolejowej która cała się sypała łącznie z dachówkami. Chodziło się też po gzymsie i jak się miało szczęście to można było spaść z 1 pietra aż do piwnicy (łazienka była jakby przybudówką, była pod tym gzymsem i dach był zburzony, a w podłodze wielka dziura do piwnicy).
Może i o śmierć się nie otarłem, nie spadłem ani nic takiego, ale teraz wiem, że wystarczył jeden nieostrożny ruch i już bym tutaj nic nie pisał. Przekonałem się o tym kiedyś, gdy złapałem skraju muru i próbowałem podciągnąć się na 1 piętro. Cegła była poluzowana, spadła, ja razem z nią, walnąłem o ziemię a o moją głowę spadająca cegła.
Nie tyle ja co osoba towarzysząca którą uratowalem. Ledwo sie przeprowadzilem poznalem 2 znajomych poszlismy grac pewnego dnia w pilke i zainteresowala nas pewna brama. Oczywiscie ze wzgledu na swoj wiek nie myslelismy ze mozemy gdzies spasc ze ktos zastawil jakas pułapke itp. Przed nami sie okazalo ze jest płytami zakryty jakis stary gulik na ktore wlasnie ten moj znajomy wszedl i prawdopodobnie bylby juz martwy i pływał w za przeproszeniem gównie gdyby nie to ze zaparł sie łokciami no i oczywiscie szybko pomogłem mu sie wciagnac do gory. Najlepsze jest to ze kilka dni pozniej (jak to dzieciaki) sie poklocilismy i mu to wypomnialem a on powiedzial "podciagnalbym sie na lokciach nie potrzebowalem twojej pomocy". No coz co moje to moje on zapewne tez pamieta te zdarzenie do teraz bo to musial byc ostry szok :)
Spadłem z betonowej platformy kilka metrów w dół w morze. Opalałem się, niechcący przeturlałem się i w dół. Na szczęście odbiłem się nogą i wylądowałem w głębinie.
Ja raz tak sie upiłem, że prawie zasnełem na łące gdy był mróz. Już zamknełem oczy i prawie spałem, ale ostatkiem silnej woli jednak udało mi sie podnieść (po 8 latach dalej pamiętam co wtedy myślałem). Byłem tak zamroczony alkoholem, że mając 300 metrów do domu, szedłem na około ze 2 kilosy tylko, żeby znowu sie nie położyć i nie zasnąć na dobre.
2 razy bylem pod kołami auta, raz uskoczylem przed szybko cofajaca ciężarówka, 300kilowa paleta prawie się na mnie przewróciła ale kolega przytrzymal... coś by się jeszcze znalazło.
Zdarzyło mi się spaść z drzewa w pokrzywy od śmierci było daleko ale gdy już wiedzialem że nadlamana gałąź na pewno się urwie nie było mi do śmiechu :D
Niestety też zdarzyło mi się postąpić lekkomyślnie. Pracując na wysokości czwartego piętra uznałem że lepiej będzie zeskoczyć pół poziomu niżej niż zejść po drabinie, którą uznałem za niepewną. Przewróciłem się i niewiele brakowało, a mógłbym spaść.
trudnezycie -> Nie myślałeś o opuszczeniu forum?
Tak kilkakrotnie .3 razy motocyklem ( w 1 przypadku nigdy nie zrozumiem jakim cudem żyje) .topiłem sie w bagnie i gdyby nie pomoc kolegi nie marudził bym wam na forum. w stawie miałem przygodę ale mało pamiętam i bardzo przykra przygoda gdy zginął kolega ( kaskader ) po zdjęciach zwijaliśmy sprzed i szwendając sie po dachu (fabryka Norblina) jeden nam nagle znikł , okazała sie ze wpadł w dziurę przykrytą przez jakiegoś palanta kawałkiem papy.
myśle ze jeszcze kilka takich akcji było z których nie do końca zdaje sobie sprawę - krótko mówiąc mój anioł stróż to znakomity fachowiec i niech takim pozostanie
Parę razy zdarzyło się, szkoda że nie skończyło się na czymś więcej niż tylko 'otarciu'. Jestem cholernie ciekaw czy faktycznie życie po śmierci istnieje.
spoiler start
Na 99% nie
spoiler stop
Ja parę lat temu (byłem wtedy bodajże w trzeciej klasie gimnazjum) wpadłem pod tramwaj. Pamiętam że szedłem wtedy mocno zdenerwowany ze słuchawkami na uszach i nie rozejrzałem się przechodząc przez tory. Miałem naprawdę ogromnego farta, że tramwaj uderzył mnie bokiem i skończyło się tylko na tym, że odrzuciło mnie na parę metrów, miałem zdarty łokieć i całe życie mi przeleciało przed oczami.
trudnezycie -> Nie myślałeś o opuszczeniu forum?
Czemu? Piszę jak jest, po cholerę zakładać tysiąc takich samych wątków i śmietnik robić...Brawo mózgu.
Parę lat temu ścigaliśmy się samochodami, było bardzo blisko żebym miałbym czołówkę przy prędkości jakieś 150 km/h. Dziwna sprawa ale miałem wrażenie, że czas zwolnił i życie przeleciało mi przed oczami.
Inna sytuacja z tego roku: wielka bryła lodu spadła kilka metrów za mną, kobieta która szła obok mnie aż zrobiła się sina ze strachu. Od tamtej pory jak są roztopy po zimie to staram się chodzić środkiem uliczek.
zdarzylo mi sie wielokrotnie. np dwa lata temu spadochron probowal odciac mi reke ( i prawie mu sie udalo ).
Nechętnie, ale niestety również muszę napisać, że taki wątek już był. Lecz jego szukanie na smartfonie mija się z celem.
W ostatnią zimę ostro pijany wszedłem z kumplem metalową drabinką na dach kamienicy (4 piętro bodajże). Było pełno śniegu, bardzo ślisko i poza tym byłem bardzo bliski zgonu. Nie wiem jakim cudem wyszliśmy z tego bez szwanku.
Dawno temu wybiegłem z kumplem zza autobusu, oczywiście nie patrząc czy coś nie jedzie na drugim pasie (oczywiście jechało), ale na szczęście zdołaliśmy w ostatniej chwili uskoczyć. Opieprz niesamowity.....
Jak się jeździ po polskich drogach to się ciągle o nią ociera. Głównie przez bezmyślnych, czasem pijanych, pożal się boże kierowców.
Podczas zimy zjechałem z górki na ulicę wprost pod samochód, oponę miałem przy samej twarzy. Na szczęście kierowca nie jechał szybko.
Kiedys mialem wypadek na motorze daleko za miastem, na jakis lesnych drogach. Najlepsze jest to, ze lezalem zakrwawiony z rozj*banym motorem, a ludzie ktorzy przejezdzali obok nawet sie nie zatrzymali... to jest piekna obojetnosc Polakow. Nie zycze nikomu podobnej sytuacji.
Ja też kiedyś chwyciłem pobocze wylądowałem w rowie i nikt się nie zatrzymal :)
udzielanie pierwszej pomocy wymaga umiejętności i przede wszystkim predyspozycji ( odwagi).
to nie jest znieczulica a brak wiedzy i powiedzmy wrażliwość na krew itp .
Faktycznie, lepiej zostawic zakrwawionego goscia, niech umrze lub lezy w cierpieniu 3 dni, bo przeciez jestesmy wrazliwi na krew :)
napisałem gdzieś że lepiej ?
Ale tu nie chodzi o umiejętności, tylko PRAWNY OBOWIĄZEK udzielenia pomocy poszkodowanemu, czyt. sprawdzenie stanu zdrowia i poinformowanie odpowiednich służb. Nie muszę wspominać, że jest on uwarunkowany karą pozbawienia wolności.
Kilka wypadków za bardzo młodego na deskorolce, kilka lat później (rok temu) czołówka z drzewem w Szczyrku, obeszło się bez większych szwanków, szkoda było tylko kasku który nadawał się do śmietnika i przedniego koła z amorem..
powiem więcej samo powiadomienie odpowiednich służb robi z ciebie ratownika . niestety nie wszyscy o tym wiedzą.
ustawodawca widać zrozumiał ze nie każdego stać na zbliżenie się do osoby poszkodowanej i rozszerzył znaczenie - ratownik.
zajmowałem sie kiedyś organizowaniem szkoleń z pomocy przed medycznej dla OSP i z doświadczenie powiem ze są bardzo mało skuteczne.Nie podejrzewam junaków o brak empatii gdyż chętnie niosą pomoc ale w sytuacji z rannym niestety sie nie sprawdzali. ( piszę to jako naoczny świadek zdarzeń)
oczywiście kursy i szkolenia są potrzebne ale bez kampania społecznej jest mało skuteczna.
Co z tego że watek był? O czymkolwiek się napisze, to i tak da się na ten sam temat znaleźć mnóstwo dyskusji w necie.
trudnezycie - Dlatego, ze jesteś chamem i burakiem.
Udowodnij w którym momencie w tym wątku zachowałem się jak cham.
Gdybyś był przykładnym użytkownikiem pewnie nie zwróciłbym na Ciebie szczególnej uwagi, jednak wszędzie tam, gdzie się udzielasz, piszesz nic nie wnoszące do dyskusji komentarze, a nawet negatywnie nacechowane, o czym świadczy fakt, że większość twoich postów ozdobiona jest bladą emotką lub kciukiem w dół.
Masz chamskie odzywki w stylu ...Brawo mózgu. W kulturalnej(niechamskiej) dyskusji nikt się tak do nikogo nie zwraca.
Zaniżasz poziom Gola, dlatego zasugerowałem Ci odejście.
edit: Zapomniałem napisać, że twój zerowy level też nie świadczy o Tobie najlepiej.
ja osobiście się o śmierć nie otarłam, ale kilka osób przy spotkaniu ze mną a i owszem ;p
Kurde mam dziwne uczucie dzisiaj oglądałem Oszukać przeznaczenie i akurat dzisiaj zauważyłem ten wątek... wsiadając dzisiaj do samochodu myślałem cały czas o tym filmie aż ciarki przechodzą :D
Zapomniałem napisać, że twój zerowy level też nie świadczy o Tobie najlepiej.
Co za nerdoza. Niema to jak oceniać ludzi po lvlu.
nawet negatywnie nacechowane
Zależnie od sytuacji, raz napisze miły komentarz raz niemiły.
Masz chamskie odzywki w stylu ...Brawo mózgu
Przyczepiasz się o nic to i odpowiednio zareagowałem i odpowiedziałem.
ozdobiona jest bladą emotką lub kciukiem w dół.
To teraz będziesz miał emotkę śmiechu. Bo jak czytam te twoje wypociny to tylko się śmiać.
Taki który mi najbardziej zapadł w pamięć wynikał wyłącznie z mojej głupoty, ignorancji i młodego wieku, jako szczyl (nie wiem czy 10 lat miałem) wyjechałem bardzo szybko, bez żadnego hamowania niczego z ścieżki z każdej strony otoczonej lasem wprost na normalny zakręt po którym jeździły samochody, całe szczęście że kierowca miał łeb na karku i szybko wyhamował, pewnie 2-3 sekudny później i by placek ze mnie był, ew. gdybym miał szczęście to bym był cały połamany, szczególnie że samochód wolno nie jechał a 10 latek zbyt silnie zbudowanego ciała nie ma.
Po za tym było jeszcze kilka sytuacji, ale raczej mniej poważnych, najbardziej w pamięć zapadła mi ta którą opisałem.
Nie tylko się ocierałem o śmierć, ale nawet ginąłem. Na szczęście są autozapisy, bo gdyby nie to, pewnie zaczynałbym od początku.