Opony zimowe czy całoroczne?
Tyle tutaj speców siedzi, może któryś mi coś doradzi.
Sprawa wygląda tak. Zbliża się sezon zimowy i pasowałoby już rozejrzeć się za jakimiś oponami. Teraz mam dylemat bo nie wiem czy kupić opony zimowe czy zdecydować się na komplet opon całorocznych tzw. wielosezonowych. Na korzyść całorocznych przemawiają następujące czynniki:
- nie musiałbym kupować nowych opon na lato co byłoby wydatkiem - samochód nie jest luksusowy i dwa komplety opon (lato i zima) byłby wydatkiem tak mniej więcej 1/3 samochodu
- nie muszę się zastanawiać jak będzie za oknem i czy po zmianie opon zimowych na letnie nagle nie zaskoczy mnie zima i będę musiał znowu zmieniać lub zrezygnować z jazdy
- dodam też, że nie jeżdżę dużo tym samochodem. Przez dwa lata uzbierało mi się 11 tysięcy kilometrów. Niektórzy to pewnie w miesiąc tyle obrócić :P Ale jak już jadę to muszę mieć pewność, że ogumienie sobie poradzi (czytaj wyżej: wiosną zmieniam na letnie a tutaj śnieg) i że pojadę.
Nie jestem rajdowcem i nie zapierdalam po 180 km/h bez względu na warunki - preferuję ostrożną jazdę więc nie ma mowy o szarżowaniu.
I teraz nie wiem co zrobić. Dwa sezony przejeździłem na całorocznych ale poprzedni właściciel też się na nich tłukł i nie ma wyjścia - teraz muszę je wymienić koniecznie. Kiedyś każdy doradzał mi zakup opon na zimę i na lato i tak też niby planowałem zrobić ale jak teraz pojawia się temat to wszyscy krzyczą, że wielosezonowe i w tym momencie już zgłupiałem.
Jakieś rady? :)
Jeżeli jeździsz głównie po mieście i jesteś gotów zrezygnować z użycia auta przez te kilka najgorszych dni w roku, to powinieneś dać radę na całorocznych.
Bierz wielosezonówki.
Dwa komplety mają sens gdy robisz dużo kilometrów.
Przy twojej jeździe szybciej się opony zestarzeją niż je zajeździsz.
Jak jeździsz po mieście i preferujesz 'eko' jazdę to bierz NOWE DOBRE wielosezonówki i po kłopocie :) Będziesz miał z głowy problem na 5-6 lat.
Ja robię ~3000km miesięcznie i niestety nie mogę sobie pozwolić na wielosezonówki :( Do tego dochodzą w lato autostradowe prędkości więc i bezpieczeństwo by na tym mocno ucierpiało.
Dojeżdżam z mniejszej miejscowości do miasta - jakieś 25 km w jedną stronę po nowo wylanej drodze aczkolwiek w zimie czasami potrafi na "górze" zawiać. No i oczywiście sporadycznie po mieście bo wiadomo, że nie zostawiam samochodu i nie przesiadam się w autobus. Dojeżdżam głownie w weekendy gdy nie ma autobusu więc muszę mieć pewność, że dojadę. Z reguły jeżdżę tak z 4-5 razy w miesiącu.
Co do zimy - zdarzało mi się jechać w niezłe zawieje i nigdy nigdzie nie utknąłem dlatego jestem do całorocznych lepiej nastawiony.
No i tym samochodem to tyle byłoby z mojej jazdy.
Od pewnego czasu kieruję się powiedzeniem: "Co jest do wszystkiego, to jest do niczego" dotyczy to także opon. Sam niewiele jeżdżę, ale nie wyobrażam sobie jazdy w zimie, zwłaszcza takiej jaka była rok temu, na oponach całorocznych.
Wszystko też zależy od stanu dróg i ich obsługi, jeżeli są na bieżąco odśnieżane, to jeszcze jako-tako da radę, ale w innym wypadku według mnie jest to katorga.
Edit: Faktycznie przy takich przebiegach, objazd zimy na całorocznych wydaje się być realny.
Ja bym bral zimowki, sam bym sie jakos obowial jazdy na wielosezonowce, zwlaszcza ze sa dni gdy sniegu pelno, slisko , a jechac do pracy trzeba. Strach na zimowkach a co dopiero na takich by bylo jechac
a czy takie całoroczne nie zużywają się szybciej?
Zakładając, że na zimówkach jeździ się 5 miesięcy (listopad - marzec) a na letnich 7 miesięcy to średnio na jeża na komplecie opon sezonowych przejeżdżamy połowę tego co na całorocznych - czyli w teorii całoroczne powinny się zużywać szybciej (ok 2x).
Wert - oczywiście że całoroczne zużywają się szybciej. Ale przy małym przebiegu większym problemem jest starzenie się opon, nie ich zużycie.
Mi właśnie na takiej zimie jak rok temu opony się sprawdziły. W piątek zawiało a w sobotę jechałem i bez najmniejszych problemów. Wracałem też w trakcie zamieci, gdzie pod górkę wiele samochodów sobie nie radziło. Gdybym jeździł codziennie to wtedy zimówki obowiązkowo ale przy 4-5 wyjazdach w miesiącu trochę średnio mi się to kalkuluje - ja wiem, bezpieczeństwo nie ma ceny ale tutaj chodzi też o nagłe zmiany pogody - było tak, że już ładnie wiosna a na początku kwietnia śniegu najebało i jak ktoś już zmienił na letnie to może mieć problem. Ja jak jadę to nie mam wyboru - muszę dojechać, nie moge sobie odłożyć tego na inny dzień.
Przebieg jest mały - tak jak mówiłem - w dwa lata 11 tyś. km
No nie wiem czy zimówki na lato do dobry pomysł.
Ja faktycznie, w Twojej sytuacji, bym się zastanawiał nad całorocznymi - ewentualnie jak byś musiał w zimie po jakiś bezdrożach jeździć zawsze można założyć łańcuchy.
Jazda po bezdrożach nie wchodzi w grę - od podwórka do miejsc docelowych zawsze mam twardo i najczęściej odśnieżone (po południu :D ) - w jednym miejscu, gdzie droga idzie w górę a po bokach są pola to zawiewa czasami tak, że nie ma przejazdu to wtedy wszystko stoi :P ale to sytuacja raz - dwa razy w zimie i to nie w każdą.
Bierz całoroczne i nie cuduj.
Oczywiście nówki.
Ja polecam Verdsteiny quadtrack 3, trzymają się drogi jak przyklejone, natomiast na pewno są głośniejsze od typowych letnich opon.