Witam czy ktoś mi wytłumaczy oferty pracy jakie pojawiają się w ogłoszeniach, bo większość ofert to
specjalista ds. sprzedaży (pozyskiwanie nowych klientów, utrzymywanie dobrych relacji itd) co to za oferta? Nie jest napisane, czy to w biurze czy to się jeździ, ale większość takich ofert to właśnie coś na zasadzie akwizytora
szukają samych specjalistów, kierowników i to wszystko dla mnie fikcyjne oferty pracy.
Czy może się mylę?
To nie mniej nie więcej jak ukryta "akwizycja".
A większość ofert to i tak pic na wodę, bo np:
- jak nie ma podanej konkretnej nazwy firmy, tylko mail w stylu: [email protected] -> wyłudzanie danych osobowych
- większość ofert "urzędowych" to tylko formalność, bo stanowisko zostało już osadzone/stworzone specjalnie dla "brata/siostry/córki/zięcia/szwagra/dziadka" osoby już tam pracującej na wyższym szczeblu i jest umieszczane tylko jako zasłona.
[1] masz absolutną rację, zdecydowana większość tych ofert to ukryte oferty dotyczące akwizycji czy telemarketingu. Może nie wszystkie ale ...
Spotkałem się również z ofertami że dana firma potrzebuje do różnych działów w tym do działu handlowego. Jak wiadomo po bliższym zaznajomieniu się z ofertą okazuje się że wszystkie działy już zajęte zostały tylko miejsca w dziale handlowym :)
Czytając oferty pracy trzeba mieć niezłe sito w oku i automatycznie odrzucać tego typu badziewia których niestety pełno
edit : tak nawiasem mówiąc bezczelność niektórych firm sięga zenitu. Gdy moja koleżanka dorwała jakąś oferte pytała kilkakrotnie czy to akwizycja na co babka odpowiadała jej że w żadnym wypadku, to typowa praca biurowa. Dopiero na miejscu okazywało się że chodzi o gnębienie ludzi jakimiś gównianymi produktami
Jakbym nie wspominał, to szukam pracy.
Rozsyłam CV, listy motywacyjne, zdjęcia, oferty, ogólnie spamuję firmy swą dzielną sylwetką. Od czasu do czasu spam trafia w skrzynkę odpowiedniej osoby, od czasu do czasu ta osoba poświęca trzy minuty na otworzenie mojego życiorysu i od czasu do czasu nie kończy na rechocie z głupiego zdjęcia tylko dochodzi do numeru mojego telefonu. Niekiedy wykręca ten numer.
Następnie w dziewięćdziesięciu procentach przypadków ta sympatyczna osoba drze mój życiorys i wrzuca do kosza, ponieważ zmieniłem numer telefonu. Zmieniłem, bo byłem nękany przez jakiegoś stalkera z banku PiKaCzu, który dowiedziawszy się, że straciłem pracę uparcie wydzwaniał zadając idiotyczne pytania kiedy zamierzam wpłacić jakąś ratę za telewizor. Wpłacę jak będę miał, jak można tak męczyć ludzi, niesmaczny typ. No więc zmieniłem numer a nowym właścicielem mojego starego numeru telefonu jest jakiś dziwny gość, który, co zaskakujące, pracy nie szuka. Nawet z nim rozmawiałem. Bardzo leniwa persona. Nic mu się nie chce, ani dzwonić do mnie i przekazywać, że ktoś o mnie pytał, ani nawet podawać pracodawcom mojego nowego właściwego numeru telefonu. No leń i tyle.
Od czasu do czasu, zdarzają się momenty prawdziwie magiczne...
Od czasu do czasu pracodawca otwiera spam wystarczająco świeży, żeby życiorys zawierał prawidłowy nowy numer i jeśli słyszę telefon, bo nie mam wyciszonego, rozładowanego, zepsutego, jeżeli aparat jest w zasięgu sieci a ja akurat nie poszedłem na moment bez telefonu wykąpać się, posiedzieć w piwnicy, wyrzucić śmieci, popatrzeć co robi garnek z borowikową - wtedy potencjalny pracodawca dodzwania się do mnie.
Jeżeli zasięg sieci jest dobry, mój rozmówca słyszy mnie, a ja jego wtedy osiągam efekt, który podczas wysyłania CV osiągnąć chciałem. Nazywam go efektem motyla, ponieważ mój sąsiad, pan Roman mawia "jak sunsiad mo tyla lat, to ni powinien w chałpie siedzić, jeno za roboto sie rozglundać". Pan Roman ma osiemdziesiąt sześć lat, jest wdowcem, rasistą i cierpi na peristerofobię. Sympatyczny facet, który nienawidzi mnie od czasu, gdy jadłem kanapkę bez talerza pod jego oknem a okruszki upadały na ziemię. Kiedyś o nim opowiem.
Zatem we wtorek wszystkie warunki zostały cudownie spełnione i odebrałem telefon. Rozmówca przedstawił się, zapytał czy nazywam się i10, ja odpowiedziałem, że tak, zapytał czy może mi zająć chwilę, ja odpowiedziałem, że oczywiście, on zapytał czy nie jestem zajęty, ja odpowiedziałem, że nie, absolutnie, zawsze budzę się koło trzeciej w nocy, najmilsza nie zaznajomiona z tematem umiarkowanie uprzejmie wtrąciła, że moi koledzy powinni się pierdolnąć w głowę, żeby dzwonić o tej porze, mój rozmówca zaproponował, że może lepiej zadzwoni jutro, przyznałem mu rację, życzyliśmy sobie dobrej nocy, rozłączyliśmy się, ja powiedziałem najmilszej, że to nie byli moi koledzy, tylko telefon w sprawie pracy, ona nie uwierzyła, bo zasnęła, dołączyłem do niej po chwili. Wcześniej porozmyślałem trochę, że dobrze byłoby znaleźć milion złotych, ale gdzie szukać, gdzie szukać?.
Więcej: http://www.joemonster.org/blog/i10/11322/Efekt_motyla
Bo po prostu sprzedawców brakuje na rynku i wszędzie gdzie się da ich rekrutują - taki trend na rynku, że firmy stawiają na działy handlowe bo to napędza biznes. To nie jest żadna akwizycja, tylko normalna praca, dość trudna i dla ludzi z predyspozycjami, za to często dobrze wynagradzana. Po prostu nie zdajecie sobie sprawy, że każdy produkt i usługę trzeba sprzedać, żebyś kupił snikersa w sklepie na dole ktoś musi go tam sprzedać, ktoś temu sprzedawcy musi sprzedać auto, ktoś musi sprzedać maszynę do serwisowania tego auta... Tak samo usługi - katering, taksówki, kurs angielskiego, SPA, consulting - to wszystko się SPRZEDAJE jeśli chcesz w ogóle obecnie istnieć na rynku. Nie jest tak, że robisz strone na wordpressie, rozrzucasz ulotki i klienci się pchają oknami.
Ja wychodzę z założenia że muszę np. kupić auto a nie że to auto musi mi zostać sprzedane ;) i raczej chciałbym sam decydować w którym momencie i jakie auto sobie kupię. Takie prawo konsumenta.
te "działy handlowe" działają na zasadzie a może przyda się panu to a może tamto, bo jeśli tak to my to mamy. Wciskanie i tyle.
Oczywiście że są autentyczne oferty pracy, gdzie szukają specjalistów, kierowników itp.
Bo ludzi z konkretnymi kwalifikacjami brakuje. Takie ogłoszenia można poznać po dokładnych wymaganiach dotyczących doświadczenia.
Bo jesli np. masz firmę która dużo produktów/usług sprzedaje i postanowisz zrobić w niej mały call center, aby ruch obsłużyć. No to potrzebujesz kogoś kto kiedyś call-center kierował, będzie to lepsze niż samemu procedury wymyślać.
I to są ogłoszenia precyzyjne.
Wisien --> So what? Świadomych konsumentów jest może 5% i na nich się nie zarabia, właśnie dlatego, że potrafią liczyć i kupują to co korzystne. Reszcie trzeba sprzedawać, bajerować, zachwalać, kolegować się itd - tak działa rynek.
Marketing obecnie stanął na głowie, zamiast realizować potrzeby klientów, próbuje się te potrzeby wywoływać. Ale taką potrzebę może próbować kreować duży koncern mający wiele pieniędzy na promocję i robiący szeroką kampanię opartą na wielu kanałach, a nie małe firemki z cwaniaczkiem na czele, które najpierw próbują znaleźć frajerów którzy będą u nich pracować, po to aby szukali kolejnych frajerów którzy coś kupią.
Oczywiście brak pensji, tylko prowizja, bo przecież trzeba się wykazać (ale za to możesz zarobić nieograniczoną kwotę!) i bardzo duży przemiał takich "handlowców". Przemiał jest duży, więc firma olewa swoich pracowników, nie dając im żadnych szkoleń, jedynie krótkie produktowe i dalej w teren! Jedyne co taki nieszczęśnik otrzyma to presję na realizację planu.
Żaden dobry handlowiec nie zatrudni się w takiej firmie, bo doskonale wie, że to firmy o niego będą się biły. A początkujący handlowiec, który dobrze poprowadzony mógłby być świetny, po prostu się zmarnuje. Bo same predyspozycje nie wystarczą: trzeba jeszcze kogoś kto pokaże jak i co robić, wyszkoli, zmotywuje, pozwoli się rozwinąć.
Firmy krzak tego nikomu nie dają... Szkoda czasu na takie prace...
erton ---> no i właśnie. trzeba ich bajerować, namawiać itd. tak działa rynek , zgoda. Jak dla mnie to jakaś forma akwizycji, tylko tyle ;)
Dodatkowo taka praca jest kijowa jak barszcz gdyż ludzie mają już dosyć natrętnego wciskania i bronią się agresją na próby kontaktu.
Efektem jest praca gdzie szefostwo ciśnie, ludzie uciekają, pensji brak, a po 2-3 miesiącach większość się poddaje :)
Wisien --> No w pewnym sensie tak, chociaż akwizycja to generalnie chodzenie po domach z jakimś dziadostwem, a czym innym jest chodzenie po firmach z produktem za kilkaset tysięcy. No i w akwizycji z definicji sprzedajesz przewartościowane dziadostwo. Ale tak czy inaczej sprzedaż to sprzedaż.
Thrud --> Hahaha słońce, woda, piasek kto by się nie skusił :D
12. Tak to jest oferta w której wiesz co będziesz robił
Ja przez prawie dwa lata pracowalem w biurze w windykacji i oferta na którą wtedy odpowiedziałem była jasna, a te większość co czytam to jest spam, chyba że widzę ślusarz, spawacz to wiadomo czego się od niego wymaga. Przerażają mnie te oferty pracy, złożyłem ostatnio może 10 CV do różnych, pisałem, dzwoniłem ale na tym się skończyło.
Tak naprawdę z tym specjalistą ds. sprzedaży to ja nie wiem czy będę dzwonił na Call Center, czy może jeździł z towarem takie oferty mało mówią.