OBCY - w oczekiwaniu na kolejne starcie - CZĘŚĆ 175
Tak jakoś wyszło, że wątek o zapowiedzi Obcego 5 (i jednak długo się nie doczekamy) przeciągnął nam się w dłuższą dyskusję na temat OBCYCH, kina SF i filmów w ogóle, a zatem nie widzę przeciwwskazań, aby kontynuować dalej ...
Witamy wszystkich "obcych" kinomaniaków i zachęcam do stosowania nowej, międzygalaktycznej skali ocen recenzowanych filmów !!!
Najnowszy system OCEN FILMÓW powstał po długotrwałych medytacjach z moim alter ego oraz Waszymi obcymi umysłami, burzliwych konsultacjach ze specjalistami od cywilizacji pozaziemskich, po wysłaniu niezliczonych sond kosmicznych, przerażających podróżach w czasie oraz przestrzeni, a ostatecznie przy akceptacji wszechpotężnego mózgu pozytronowego, a także samego Króla ! Aby nie komplikować zbytnio życia, proszę o korzystanie z narzędzia "twoja ocena", które udostępnił niedawno GOL !
10 – Perfekcja (Absolutna rewelacja)
9 – Bliski ideału (Świetne kino)
8-7 – Bardzo dobry (Solidne filmidło)
6-5 – Przyzwoity (Wart obejrzenia z kilku powodów)
4-3 – Przeciętniak (Nic specjalnego, można obejrzeć jeśli nie ma nic lepszego pod ręką)
2-0 – Beznadzieja (Szkoda czasu)
Poprzednia część wątku:
https://www.gry-online.pl/forum/obcy-w-oczekiwaniu-na-kolejne-starcie-czesc-174/zbfbd4c8?N=1
Jak masz abonament, to może zmień tytuł wątku, bo Obcego w końcu się doczekaliśmy :P
Wchodzę w podwieszony wątek, chcę dodać wpis, a tu zablokowane. Pomyślałem sobie, że bana dostałem, a to tylko Iselor zamknął drzwi bez uprzedzenia.
kurde, zamknąłeś akurat jak odpowiadałem Devilowi. XD
wlasnie, zapomniałem o zblizeniach.
są już od samego początku, najczęściej potęgowane wyostrzonym dźwiękiem i nawet pomimo tego, że dotyczą błahych czynności to są mocno body horrorowe, bo ludzie potrafią być absolutnie obrzydliwi.
i też przez chwilę pomyślałem o osobach z epilepsją, w momencie pierwszej aktywacji. ogólnie wydaje mi się, że filmowe życie osób z tą chorobą jest mocno utrudnione, bo gry ostrzegają przed tym dużo lepiej. byłem mocno w szoku nadrabiając ostatnio Aliena, bo tam końcówka to był mocny hardkor, przypomniały mi się weekendy w Sfinie.
co do zakończenia:
spoiler start
spodziewałem się, że będzie druga aktywacja, bo tak jak mówiłem, to wszystko było podkreślane wiele razy i nawet podobał mi się motyw z rozpadającą się Sue, a potem narodziny Elisasue, ale zgadzam się, że już po jej narodzinach było to trochę przeciągnięte. scena z sikaniem krwią i mocnym podkładem była bardzo dobra, przez tę czerwień przypomniał mi się Climax, ale wszystko przed i po było trochę za długie.
spoiler stop
No, przyszedł, zamknął wątek i zadowolony, kiedy mogła rozwinąć się fajna dyskusja.
Tak, końcówka już była mocno naciągana, ale mi się podobała. Jeszcze bardziej podkreślała wyśmiewczy charakter filmu.
jedna rzecz mnie trochę zaskoczyła, bo chyba się tego spodziewałem.
spoiler start
myślałem, że będzie jakakolwiek forma zemsty na producencie albo akcjonariuszach. nie było i chyba się cieszę, może to byłoby zbyt tanie.
spoiler stop
ale ogólnie to no, sceny
spoiler start
szykowania na randkę i cała sekwencja gotowania.
spoiler stop
absolutny masterclass Demi Moore.
a najbardziej realnie obrzydzila mnie chyba scena
spoiler start
wyciągania sobie pałki z kurczaka.
spoiler stop
spoiler start
Zamsta miałaby sens, gdyby na końcu Elisabeth wkroczyła do studia, a tutaj mieliśmy Elisasue, której jedynym celem była chęć afiszowania się swoją brzydotą lub też próba pozyskania akceptacji wśród ludzi po tym, jak sama zaakceptowała swój wygląd.
spoiler stop
Ja czułem srogie zniesmaczenie, gdy
spoiler start
Elisa musiała sobie wyłamać kolano, żeby wstać z fotela
spoiler stop
wydaje mi się, że takie rzeczy są mocno osobiste. dla każdego coś bodyhorrorowego. :D
mnie zawsze w filmach obrzydza grzebanie w czymś, ale znam też ludzi, którzy na sam dźwięk strzelania kości dostają ciarek, więc domyślam się, że ich ta scena też by dotknęła bardziej.
tak samo do paznokci i oczu mam słabość. mogą w filmie obdzierac kogoś ze skóry, ale jak coś mu wbijają w paznokcie albo oczy to i'm done.
Przerzucam z poprzedniego wątku...
Jest Substancja! Jest Impreza!
Rewelacyjne Demi i Margaret. Tutaj będą nominacje do Oscarów. Demi faktycznie chyba zagrała rolę swojego życia. Nominacja musi być. Margaret też powinna dostać. Ależ ona ma piękne ciało. Wjechałbym na pełnym gazie :P Efekty specjalne pierwsza klasa i patrząc na to, jak marny jest ten rok, to i tutaj może nawet wpaść statuetka. Porównania do Muchy Cronenberga nie były na wyrost. Jest krwawo i obrzydliwie, choć jak już zaznaczyły
Fenomenalne udźwiękowienie, obraz jak żyleta, teledyskowa forma filmu i jego kolorystyka aż walą po oczach. Przywodzi to na myśl teledysk "Call on Me" Erica Prydza. Perfekcyjne kadrowania, zbliżenia, praca kamer. No po prostu wszystko w tym filmie działa jak należy.
Nie będzie jednak ode mnie 10/10, bo końcówka trochę mnie rozczarowała. Powinno było skończyć się w momencie, gdy wszystko się zjebało. A tak, wyszło aż za bardzo karykaturalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że to na dzień dzisiejszy najlepszy film, jaki miałem okazję w tym roku oglądać. Trzyma w napięciu, odrobinę śmieszy, brutalnie obrzydza i zdecydowanie nie dla ludzi chorujących na padaczkę. U mnie na sali jedna dziewczyna dostała ataku od natłoku mrugających świateł.
Podsumowując. Marsz do kina! Bo do końca roku już nic lepszego nie dostaniemy. To będzie film A.D 2024!
Detroit: Become Human + M3GAN
Megan Fox już wygląda, jakby ją AI stworzyło. Za jakieś 30 lat będzie mogła zagrać w The Substance 2 :D
to ma normalnie kinową dystrybucję czy prosto na streaming?
offtop, ale napisze tutaj, zeby nie tworzyc nowego postu dla takiej glupotki. wczoraj przed The Substance mialem zwiastun drugiego Smile i to byl absolutnie beznadziejny zwiastun, jeden z najgorszych jaki ostatnio widzialem, bo pokazał CAŁĄ fabulę. beznadzieja, zwłaszcza jak ma się w pamięci dość tajemniczy zwiastun The Substance...
Prime Video
Pozostając przy klimatach AI. Bardzo ciekawy i przede wszystkim dobrze napisany kameralny obraz w trzech aktach o sztucznej inteligencji i ludziach. Delikatnie zmuszający do rozmyślań nad naszą przyszłością, nad tym co czyni nas ludźmi i co nas motywuje. Tym razem coś innego niż mordercze roboty i systemy operacyjne próbujące zawładnąć światem. Także sztuczna inteligencja przedstawiona została w zupełnie innym świetle, niż to można było obserwować w ostatnich filmach. Ode mnie "ósemeczka". Niezły twist, dosyć świeże podejście do tematu i świetne zakończenie.
Chylę czoła przed Lancem Henriksenem, że jeszcze daje radę grać, choć widać, że gość gaśnie w oczach. Bo trudno mi uwierzyć, że akurat scenariusz wymagał takiej charakteryzacji. No i rewelacyjna Tatum Matthews w roli AI, za którą została nagrodzona.
Przyjemny psychologiczny thriller Sci-Fi. Trzech astronautów na misji o statusie One Way Ticket i narastającą psychozą. Zgrabnie nakręcony z naprawdę fajnymi twistami pod koniec. W sumie nawet teraz nie wiem, jak rozumieć zakończenie. Obejrzałem do kotleta i nie żałuję.
Oglądaliście polskie fantasy sajfaj "Supersiostry"? Ja sobie właśnie obejrzałem i wbrew bardzo słabym ocenom przyznam, że aż taki gniot to nie był.
Chyba wkręciłem się w kino zdefiniowane inaczej. Właśnie skończyłem oglądać The Neon Demon i dosłownie kopara mi opadła. Rewelacyjny film. Obraz idealnie komponujący się z muzyką. Prześlicznie wystylizowany ekspresjonizm cielesny i umysłowy. Po Titane, Raw i The Substance chcę więcej! Znacie coś podobnego?
Gaspar Noe? Climax, Irreversible, Enter the Void?
inne filmy Refna, Only God Forgives?
może Blue Ruin?
dużo też słyszałem, naprawdę skrajnych recenzji, o "Bestii" z Leą Seydoux, ale tego jeszcze nie widziałem.
Climax oraz Irreversible widziałem. Topka filmów pojebanych.
Enter the Void oraz Only God Forgives wyglądają ciekawie. Będę miał co oglądać jutro.
Blue Ruin mam na liście od bardzo dawna. Chyba w końcu czas obejrzeć.
Bestię widziałem dosłownie wczoraj. Wynudziłem się strasznie.
Climax widziałem przedpremierowo w kinie i ciężko mi z czystym sumieniem powiedziec, że to jeden z moich ulubionych filmów, ale było to na pewno jedno z najlepszych kinowych doświadczeń. czułem się brudny.
https://youtu.be/7XMpqVmaQpg?si=TRqc2S79WPK2iate
spoiler start
dodatkowo film w niektórych momentach bardzo skutecznie uruchamiał u mnie "placebo", jakiś pstryczek w mózgu, który przypominał mi to jak ja się czułem po takim ponczu. ;)
spoiler stop
Po Climaxie dragi stwierdziły, że nie chcą mieć ze mną nic wspólnego :P
To nie film, a doświadczenie.
a, i polski Monument polecam!
to trochę inny film niż wymienione, ale też zrobił na mnie wrażenie. jeżeli obejrzysz to możemy sobie o nim pogadać, oglądałem go po prelekcji z reżyserką i chętnie się podzielę tym co mówiła.
bo ja się z nią nie zgadzałem. :P
Ja osobiście nie przepadam za polskim kinem, choć czasem robię wyjątki. Ostatnio udało mi się obejrzeć obie części W lesie dziś nie zaśnie nikt oraz Ostatnia Wieczerza i Bokser. Jak znajdę gdzieś ten Monument, to obejrzę, bo z opisu zapowiada się bardzo ciekawie.
A przed chwilą YT zaproponował mi coś takiego.
[link]
ten nowy film Kowalskiego gdzieś mi mignął i w sumie czekam, bo "W lesie..." mi się nawet podobało, a przynajmniej jedynka. w dwójce doceniam odpiete wrotki, ale to tyle. :D
ostatni film, też trochę polski:
https://www.filmweb.pl/film/Zwierz%C4%99ta-2017-778240
tego akurat też nie oglądałem, tylko dużo słyszałem i właśnie sobie o nim przypomniałem. może Ciebie tez zainteresuje.
Blink Twice. Ale się rozczarowałem. I to nawet nie, że jest to jakiś zły film. Po prostu obiecuje zbyt wiele w stosunku do tego, co ostatecznie otrzymujemy. Cała ta pierwsza połowa, z tymi wszystkim przebitkami montażowymi, mruganiem do widza, sugerowaniem, że "patrzcie, to jest coś zupełnie innego niż myślicie, tu będą zaraz takie twisty, że się zupełnie nie spodziewacie".... Po czym okazuje się, że to jest dokładnie to czego się spodziewamy. Jedyne co mnie naprawdę zaskoczyło, że cała historia była dla mnie AŻ TAK oczywista i w zasadzie dosyć banalna. Do końca czekałem, że może jednak nie, że coś tam może pod koniec wymyślą, co będzie miało uzasadnienie tej niby wielkiej tajemnicy, która sugerowana jest od początku. Ale nie, nic takiego się nie wydarza. No, może wybór głównej bohaterki na końcu może być troche nieoczywisty, ale to generalnie słabe pocieszenie.
Miałbym z tym filmem dużo mniejszy problem, gdyby od początku był po prostu kolejnym, krwawym thrillerem i nikt nie sugerował czegoś innego. Tu od pierwszego zwiastuna sprzedawano go jako film - zagadkę, który na końcu wszystkich zaskoczy, a ostatecznie poczułem się zrobiony w konia, bo nic takiego się nie wydarzyło.
Szkoda, bo to ostatecznie nie jest wcale zły film. Gdyby od początku nie próbowano tam sugerować nie wiadomo czego, moje końcowe wrażenie byłoby na pewno lepsze.
Powiem wam szczerze, że gdyby FROZEN miało otrzymać wersję aktorską z takim castingiem, to chyba byłby to pierwszy raz, gdybym powiedział shut up and take my money :D
Zobaczyłem, że wester. Pomyślałem, że zobaczę. Ale to taki trochę inny wester, bo już są motocykle a'la ścigacze i samochody, takie nawet na wypasie, więc dla mnie to już nie western. To było bardzo słabe, co zobaczyłem. Nawet Peter Dinklage nie uratował tego szajsu. Była jeszcze Juliette Lewis, jednak za każdym razem gdy się pojawiała, to niemiłosiernie wkurwiała. Sam film, to zlepek marnie posklejanych scen ze słabymi dialogami i mizernie zagranymi postaciami. Przez to zimno panujące na planie chyba nikomu nie chciało sie grać :D
Obejrzałem za was, więc wy możecie sobie darować :P
The Substance 2
ten tydzień tak. NIGDY nie oglądałem Interstellar, bo zawsze byłem zły, że ominęło mnie w kinie. niestety, przez memy znam zakończenie...
a jak tam u Was? jest coś w kalendarzu, na coś czekacie?
No i jestem po seansie Never Let Go. Niestety nadzieja matką głupich i spełniły się moje największe obawy co do tego filmu. Bardzo słabiutko to wszystko wyglądało. Halle Berry, która przecież ma już Oscara na swoim koncie i potrafi zagrać, tym razem została zdeklasowana przez dwóch dzieciaków, którzy mimo wielkich chęci, to z racji małego doświadczenia nie dali rady udźwignąć scenariusza. Ale naprawdę sie starali. Sam film był nie wiadomo czym. Chciał być horrorem i filmem psychologicznym w jednym, ale żaden z tych elementów nie został mądrze poprowadzony. Nawet pojawia się element symboliki czy tam symbolizmu albo religii, ale też tak po łebkach.
Ech, nawet nie chce mi sie dalej pisać :)
Słabo zrealizowane, słabo zagrane. Są twisty na końcu, ale przez brak jakiegoś wytłumaczenia dlaczego nasze trio żyje tak, a nie inaczej i dlaczego muszą zachowywać się tak, a nie inaczej, straciły całkowicie na sile i znaczeniu. Można się pewnych rzeczy domyślać, ale nawet to nie sprawia żadnej satysfakcji. No i jeżeli ktoś widział Lazareth z Ashley Judd, to tym bardziej zakończenie nie zaskoczy niczym nowym.
STRANGE DARLING
zajebiste, naprawdę.
wszystko co mógłbym zarzucić samej treści nadrabia stylem i bawiłem się NIESAMOWICIE. muzyka, światło, kadry - pod względem technicznym gra tutaj wszystko.
dwie godziny wcześniej oglądałem "Interstellar" i to było lepsze. :P
jezeli komuś podobał się styl grania głównego złego to polecam "Dinner in America" z nim, bardzo specyficzny feel good movie.
spoiler start
Willa też była świetna, jezu. na studiach oglądałem serial "Scream" z nią i w sumie założyłem wtedy, że zawsze będzie trochę drewniana aktorka z mniejszych seriali, ale geez, byłem w ogromnym błędzie.
ostatnia scena może trochę przeszarzowana, chociaż bardzo mi się podobała, ale wszystko co było wcześniej, jej wybuchy i tiki, SUPER.
spoiler stop
KOCHAM KINO. (i taśmy 35 mm)
BASTARDEN - THE PROMISED LAND
nie mogę przestać wygrywać w ten weekend.
Mads Mikkelsen walczy o swoje prawo do sadzenia warzyw na duńskim wrzosowisku.
polecam szczególnie fanom filmów w historycznych klimatach, kostiumowych i może trochę westernów.
z tego co widzę to w Polsce jest na Playerze, ale nie wiem jak tam działa subskrypcja.
BTW. do tych trzech osób czytających wątek, nie zwracajcie uwagi na moje liczbowe oceny, bo w sumie to daję je bardziej dla zasady i czuję się z nimi trochę niekomfortowo.
filmy odbieram dość emocjonalnie, więc na przykład wczoraj chwilę po "Strange Darling" mógłbym dać mu 10, tak samo teraz "Bękartowi", i obniżam tylko dlatego, że maksymalne oceny wyglądałyby głupio.
przy czym dyszka nie oznacza, że nie widzę w filmie wad, bo zawsze jakieś widzę i zawsze chętnie je przedyskutuję, ale taka dziesiątka oznaczałaby raczej, że film wzbudził we mnie ogromne emocje - jakiekolwiek.
bo ostatecznie to chyba o to chodzi, nie? i dopóki nie jesteśmy profesjonalnymi krytykami to możemy się skupić na emocjach właśnie.
Ja też żadnym profesjonalnym krytykiem nie jestem, ale tak naprawdę po czym poznać prawdziwego krytyka? Filmami interesuję się już ponad 25 lat. Jak czytam czasami krytyków przez duże K w serwisach filmowych, to odnoszę wrażenie, że większość minęła się z powołaniem i my byśmy im jeszcze sporo pokazali :D
Co zaś się tyczy ocen, to u mnie są one wyznacznikiem dobrej zabawy i swoistym barometrem czerpanej przyjemności podczas oglądania filmu aniżeli analizy samego obrazu. Film może mieć sporo wad, jednak jeżeli oglądanie go sprawiło mi mimo wszystko sporo radochy, to jestem gotowy wystawić wyższą ocenę niż wynikałoby to z treści tekstu. I odwrotnie. Jeżeli film technicznie jest bardzo dobry, ale oglądanie sprawiało mi mentalne cierpienie, to ocena będzie niższa.
Bękarta nie oglądałem. Gdzieś tam chyba jest na liście do oglądania, ale mocno przywalony kurzem :D
ja też długo się zabierałem, a zwłaszcza, że z opisu brzmiało trochę jak slowburn i czekałem na dobry moment, bo z takimi filmami to trzeba mieć odpowiedni nastrój.
okazało się, że to dużo żwawszy film niż myślałem.
przypomina mi bardziej oldschoolowe kino - czyli filmy, które nie są przeładowane akcją, nie mają bombastycznej fabuły, ale są zrobione na tyle sprawnie, że dwie godziny mijają i nawet nie wiesz kiedy. więcej tu treści niż formy, ale oczywiście jest sporo ładnych ujęć na wrzosowiska i ogólnie niektóre kadry wyglądają jak z RDR2. :D
MaXXXine. Podobała mi się sama stylówa tego filmu. Ejtisy, neony, Judas Priest i wszechobecny kicz. Lubię takie campowe nawiązania i trzeba przyznać, że udało się to mocno. Fabularnie jest niby spoko, ale finał sprawia wrażenie jakby zatrzymali się w pół drogi, albo bali się całkiem odpiąć wrotki, bo jakoś tak automatycznie oczekiwałem czegoś "bardziej". Nie jest to zła historia, ale zakończenie nie dorównuje reszcie filmu.
Wahałem się między 6,5, a 7, ale niech będzie. Ogólnie jest słabiej niż w "Pearl", ale lepiej niż w imo mocno przeciętnym "X".
Swoją drogą, jest taki dosyć niszowy horrorek p.t. "Starry Eyes" i przez cały czas miałem potężne deja vu związane właśnie z tym filmem. Tam co prawda historia jest współczesna, a całość idzie bardziej w stronę satanistycznego body horroru, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu jakby Ti West bardzo mocno się tą produkcją inspirował.
Dla zainteresowanych "prequel"(?) do The Substance. Być może i Fargeat w jakimś stopniu oparła swoje dzieło o zarys fabularny z tego filmu. Jak na rok produkcji 1988, to całkiem niezły body horror, choć do takich perełek, jak The Thing z 1982, Grom Beyond z 1986 lub nawet rok młodszego Bad Taste nie ma podjazdu.
Wolfs - Z Bradem Pittem i Clooneyem od Appla. Oj takie to bardzo srednie to bylo :/ Poza zdjeciami, to niewiele plusow ten film ma do zaoferowania.
Obejrzec mozna ale nastepnego dnia sie zapomni.
Nie oglądałem starego Soku z żuka. Nie mam porównania. Ten jednak mi się podobał, świetnie się bawiłem. Wspaniała obsada, widać że Michael Keaton lubi swoją postać :) Ja tam polecam a co gadają inni to mi zwisa :)
Premiera na początku przyszlego roku: https://www.youtube.com/watch?v=yLTSV-AK84Y
Czekam bardzo, bo Viking tego reżysera był genialny.
tez czekam.
The Northman akurat nie widzialem, ale VVitch i Lighthouse bardzo mi sie podobaly.
myslalem, ze to wychodzi pod koniec tego roku i faktycznie, u mnie niby 2 stycznia juz, wiec moze beda jakies pokazy w grudniu.
Nie rozumiem, po co zabierać się za materiał który był już przerabiany (na upartego) trzy razy. I ta premiera, kto normalny chodzi do kina na horrory 25 grudnia.
Podobno w Polsce premiera w okolicy 21 lutego.
Nie rozumiem, po co zabierać się za materiał który był już przerabiany (na upartego) trzy razy.
To jest remake horroru niemego z lat 20, także nie wiem gdzie ty miałeś temat przerabiany. Dracula to troche inna bajka.
W Polsce premiera (według filmwebu) odbędzie się 24 stycznia, a w USA 25 grudnia. I jak dobrze wiemy to amerykanie mają zwrócić koszty produkcji, a nie reszta świata.
Jak patrzę na ten zwiastun to styl w jaki ten film jest nakręcony przypomina mi Dracule Coppoli. I choćby Eggers stawał na głowie to nie jest w stanie przeskoczyć Draculi z 1992 od strony audio wizualnej. Nosferatu doczekał się już remaku w 1979 roku. I mamy jeszcze film Cień Wampira, który opowiada fikcyjną historię o tym jak kręcono oryginalnego Nosferatu. Dlatego napisałem na upartego trzy razy.
najbliższy czas tak.
Transformersy, bo Wy polecaliscie.
Wild Robot, bo zbiera super recenzje.
Joker, bo każdy będzie o tym mówił.
na koniec zostawilem najlepsze - "festiwal". to po prostu jeden dzień, w którym będą 4 przedpremierowe filmy z tegorocznych filmowych festiwali.
3 z nich bardzo chciałem obejrzeć, więc trochę się jaram - "The Outrun" z Saoirse Ronan, "Emilia Perez" z Seleną Gomez i Zoe Saldana, a na koniec zwycięzca festiwalu w Cannes "Anora" z tą młodą ze Scream, Mikey Madison.
czwarty to natomiast polityczny bubel niestety, film o Donaldzie Trumpie i tutaj pójdzie drzemka chyba.
Transformers One jest bardzo fajny.
Wild Robot jakoś mnie nie zauroczył i kompletnie nie podzielam zachwytu nad tym filmem. Nie jest zły, ale nie ma w nim nic, czego już nie widzieliśmy w innych filmach. Na duży plus zasługuje natomiast oprawa wizualna, bo jest prześliczna. Fajny film dla młodzików, bo jest trochę haha i hihi, i można też uronić łezkę, ale w sumie to tyle. Dla dorosłego widza raczej bez szału.
Widziałem też już Megalopolis. Nie polecam i nie nie polecam, bo to jest na tyle dziwny film, że raczej należy pójść na niego z własnego przekonania. Mocno inspirowany filmem Metropolis. Mnie osobiście bardzo się podobał, mimo że jest bardzo dziwnie nakręcony. Od strony reżyserskiej i scenariuszowej Coppola odleciał na całego. Od strony wizualnej i dźwiękowej elegancja!
Jokera też na pewno zaliczę w tym tygodniu. Miałem czekać aż pojawią się opinie, ale koledzy namawiają i idę w piątek.
No i jeszcze Horizon mam na oku, ale to już tak bardzo bardzo awaryjnie.
Via Tenor
Deadpool & Wolverine
Nie nastawiałem się bo pierwsze 2 części podobały mi się umiarkowanie. Trochę nie moje poczucie humoru. Ale 3ka ogólnie mi się podobała, zwłaszcza gdzieś do połowy potem było już za dużo słabszych żartów, nawalanek dla samych nawalanek i końcówka bez szału. Film był zrobiony dla ostrego fan serwisu, więc dla mnie mogli go upchać jeszcze więcej.
Choć
spoiler start
powrót Elektry, Blade'a i Gambit Tatuma
spoiler stop
tak średnio raczej wypadł. Wolverine może też mógł być lepiej wykorzystany. Mimo wad i tak dobrze się bawiłem :)
As Bestas. Bardzo dobry film o sąsiedzkim konflikcie, który eskaluje do aż do przemocy.
Sama jego konstrukcja jest ciekawa, bo o ile pierwsze półtorej godziny powoli podnosi napięcie (potęgowane tu przez świetną muzykę), tak kulminacja wcale nie następuje pod koniec filmu. Ostatnia godzina to w zasadzie inny film, kładący nacisk na zupełnie inne akcenty i ogólnie trochę o czym innym.
Natomiast w ogóle nie przeszkadzało mi to w odbiorze, bo całość jest dobrze wyreżyserowana, zagrana przez świetnych, bardzo naturalnych aktorów i ma jedne z najlepiej napisanych dialogów jakie widziałem od dawna.
Nie jest to film, który trafi do miłośników wartkiej akcji, ale ogólnie polecam, dla mnie był sporą niespodzianką.
Znacie jakieś fajne rosyjskie filmy, które warto obejrzeć? Raczej z tych nakręconych w miarę współcześnie. Wczoraj widziałem fajny Horror/Sci-Fi Superdeep i jeszcze bym coś zobaczył.
Te filmy już widziałem:
- Mira
- Superdeep (Kolskaya Sverhglubokaya)
- Sputnik
- Coma (Koma)
- Night Watch (Nochnoy Dozor)
- Day Watch (Dnevnoy Dozor)
Ktoś tutaj jeszcze w ogóle ogląda filmy?
U mnie tydzień był bardzo napakowany filmowo, więc ograniczę się tylko do króciutkiej listy.
JOKER: Folie a Deux 4/10 - moje osobiste rozczarowanie roku
V/H/S Beyond 3.5/10 - to zawsze było gówniane
The Platform 2 4.5/10 - nikomu niepotrzebny sequel/prequel
Salem's Lot 4/10 - już lepiej przeczytać ponownie powieść lub obejrzeć ekranizację z 1979
It's What's Inside 7/10 - spore zaskoczenie, bardzo lubię takie mind-fuckowe produkcje
House of Spoils 5/10 - kiepski film z dobrym materiałem wyjściowym
Hold Your Breath 5/10 - powielanie znanych motywów w bardzo słabym wykonaniu
Apartament 7A 3/10 - nie, nie i jeszcze raz nie, Dziecko Rosemary jest tylko jedno
Violett 5/10 - dobrze ukazany obraz osoby psychicznie chorej w niestety słabym filmie
Last Straw 4/10 - mogło się udać, ale przewidywalność tego filmu zabiła jego klimat w ułamku sekundy
Bad Fish 1.5/10 - o ja pierdolę, omijać :D
Out Come the Wolves 4/10 - dobry setting, gówniana realizacja, beznadziejny scenariusz
I kolejne filmy zaliczone :)
The Front Room5/10 - słabiutki thriller z lekko horrorowym vibem i wkurwiającą babcią
Azrael5.5/10 - kolejny horror z lasu ze zmarnowanym potencjałem
The Killer's Game6.5/10 - solidny akcyjniak ze średnimi scenami walk i marnym CGI
Oglądamy, ale mamy też pracę, żonę i dzieci, więc czasu trochę słabo...
No ja rozumiem, rozumiem. Też mam żonę i dzieciaki, więc wiem, że z organizacją czasu bywa różnie :)
U mnie jednak jest o tyle łatwiej z oglądaniem filmów, bo razem z moją połówką jesteśmy filmowymi maniakami, więc wolny czas współdzielimy na oglądaniu filmów, a dodatkowo żona pracuje w kinie, a to bardzo ułatwia bycie na bieżąco z nowościami, przedpremierowymi pokazami i festiwalami filmowymi.
A tak w ogóle, jak zapatrujecie się na zbliżającego się Terrifier 3? Ja do dzisiaj tylko znałem z nazwy, ale nadrobiłem zaległości i obejrzałem wszystko, co na tę chwilę z tej franczyzy jest dostępne. Nie będę ukrywał, że zainteresowałem się tematem wyłącznie ze względu na kontrowersje związane z tym filmem oraz rzekomymi omdleniami i masowymi wyjściami widzów z sali kinowej w trakcie pierwszej sceny lub zaraz po niej. Ja wiem, że to najzwyklejsza zagrywka marketingowa, bo w przypadku pierwszego Paranormal Activity było dosłownie tak samo, a film wiadomo jaki wyszedł. Mimo wszystko zostałem mocno zaciekawiony. Obejrzałem sobie kilka recenzji zaufanych krytyków i może nie potwierdzili żadnych dantejskich scen w trakcie seansów, ale podobno jest grubo.
dla mnie dwie pierwsze trochę przehajpowane. żadna z nich to nie jest moja pierwsza myśl, kiedy ktoś mówi "poleć jakiś horror".
pierwsza jeszcze okej jako trochę bardziej "grounded" slasher, a druga już konkretnie odleciała i chyba nie jestem fanem tego kierunku. ale to też przez to, że wydawała mi się dość nudna, mimo liczby rzeczy dziejacych się na ekranie.
natomiast jeżeli chodzi o brutalność to, przynajmniej z mainstreamu, faktycznie nie kojarzę nic brutalniejszego, szczególnie jeżeli chodzi o dwójkę.
i mimo poprzednich akapitów to na trójkę jednak trochę czekam, jestem ciekawy jak bardzo Leone odjechał teraz.
Oddity 6/10 - mocno wyczuwalny niepokój i gęsty klimat, i gdyby tylko historia chciała być ciekawsza, ale nie było źle
Beezel 4/10 - mogło się udać gdyby nie podział na trzy historie i utrzymanie filmu w klimatach quasi found footage, które powoli już mi się przejadają
The Thicket 5/10 - słaby western ze słabą grą aktorską i denerwującymi postaciami z Juliette Lewis na czele
Handling the Undead 7/10 - film o próbach radzenia sobie z utratą kogoś bliskiego i wypieraniu rzeczy niemożliwych w procesie trawienia żałoby, smutny i obrzydliwie przygnębiający
Via Tenor
A ja sobie obejrzałem całego Władcę Pierścieni po paru latach. Nic nie stracił a nawet oświetlenie wygląda na Amazonie lepiej niż Pierścienie Władzy, nie wiem dlaczego. Tak czy siak świetne filmy, każdy jeden bez wyjątku.
Jakiś czas temu, co prawda na DVD, kupiłem sobie wersję reżyserską wszystkich trzech części. Musze w końcu obejrzeć.
Jakoś w Covidzie zrobiłem sobie maraton wersji reżyserskiej i po skończonym seansie czułem się jakby skończyła się jakaś niesamowita przygoda. Chociaż oglądam te filmy, albo chociaż fragmenty regularnie :D
edit: a dobra. Na Amazonie jest dostępna wersja kinowa, ale można kupić wersję rozszerzoną po 40zł za część
Hehehe :D Terrifier 3 zbanowany we Francji dla widzów poniżej 18 roku życia. A to oznacza, że nie będzie bydła na sali kinowej. Niezmiernie mnie to cieszy.
Spoilery! Ale nie wrzucam w klamry, żeby nie zaburzać tekstu.
Według mnie Hellboy nigdy nie miał szczęścia do ekranizacji. Dwa filmy z Ronem Perlmanem, mimo że były całkiem udane, nie okazały się wielkimi dziełami kinematografii. Wersja z Davidem Harbourem, to już był jakiś niesmaczny żart. Natomiast to co się wydarzyło w Hellboy: The Croocked Man, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Trailer zapowiadał marny film, ale żeby aż tak!? Abominacja! Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem tak słaby film, pomijając oczywiście perełki, jak Borderlands i The Crow. W tym filmie nie ma dosłownie ani jednego elementu składowego, który zostałby porządnie wykonany.
Już pierwsze pięć minut daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z totalnym gównem. Słabe efekty wizualne, niepasująca muzyka, chaotyczny montaż, słabe dialogi i dziwnie skadrowane zdjęcia. Nic do siebie nie pasuje, nie współgra ze sobą. A im dalej w las i to dosłownie dalej w las, jest tylko gorzej. Otrzymujemy jakiś scenariuszowy bełkot, który kompletnie nie trzyma się kupy. Przez pierwszą połowę filmu wędrujemy wspólnie z naszymi bohaterami gdzieś i w sumie nie wiadomo gdzie. Co prawda początkowa scena informuje nas, że naszej podróży przyświeca konkretny cel, jednak w wyniku pewnych wydarzeń priorytety muszą zostać całkowicie przeorganizowane, a tym samym rodzi się pretekst do opowiedzenia tej jakże mało angażującej historii. Tytułowy Croocked Man zostaje na krótką chwilę wspomniany, aby później szybko o nim zapomnieć, aż do momentu gdy faktycznie się pojawi. Do tego czasu jesteśmy skazani na beznadziejną grę aktorską i musimy słuchać idiotycznych dialogów. I gdy nam się wydaje, że już gorzej być nie może, pojawia się pewna urocza blond czarownica Effie i okazuje się, że jednak może. Tej pani należy się Oscar za najgorszą grę aktorską. I na nieszczęście oglądających ten festiwal żenady, w obiektywie kamery niestety jeszcze parę razy się pojawia. Poza nią jest jeszcze czarnowłosa niewiasta imieniem Cora, która wypada odrobinę lepiej niż Effie i która stara się być creepy przez sposób w jak mówi, ale jedynie co udaje jej się zrobić, to wywołać uśmiech na twarzy.
I skoro już jesteśmy przy rozśmieszaniu, to nie sposób nie wspomnieć o bitwie w kościele, która chyba miała obrazować mroczną walkę z siłami zła. Jednak to, co w tej przydługiej scenie się odpierdziela, to przysłowiowy śmiech na sali. Ja rozumiem, a raczej staram się zrozumieć zamysł reżysera, którym się kierował i chciałoby się powiedzieć, że być może zabrakło mu warsztatu, ale film wyreżyserował nie kto inny, jak sam Brian Taylor. Człowiek odpowiedzialny za Adrenalinę ze Stathamem, Ghost Rider 2 z Cagem lub Gamera z Butlerem. Nie są to wybitne produkcje, co trzeba przyznać, ale jakiś tam poziom trzymały, prawda? Wracając do sceny w kościele, w końcu mamy możliwość bliżej poznać naszego tytułowego antagonistę i jego zamiary, ale niestety jego postać wzbudza jedynie politowanie. Równie mocno, jak zgraja czarownic mu towarzyszących i wijących się w konwulsjach przy ogrodzeniu. Scena, która w założeniach miała prawdopodobnie być bardzo mroczną, poprzez słabe wykonanie zupełnie straciła na wydźwięku.
W drugiej połowie filmu nie jest lepiej. Trafiamy do jakiegoś starego opuszczonego domu bez klimatu, w którym ukryło się zło i z którym oczywiście zmierzyć musi się nasz diabełek. Szkoda tylko, że ta wersja rogacza, to jakaś parodia Hellboy'a z komiksów. Ta postać jest tak bardzo bez wyrazu i tak słabo napisana oraz zagrana, że równie dobrze mogło by jej nie być. Cała finałowa scena bez naszego czerwonego wysłannika piekieł poradziłaby sobie zdecydowanie lepiej. Na szczęście jest jeszcze jego towarzyszka, Jo, która jako jedyna pamięta, po co w ogóle znaleźli się w tym miejscu. I przyznam, że to jest najjaśniejszy punkt tego filmu. Adeline Rudolph, która wcieliła się w tę rolę, chyba jako jedyna ma wystarczające umiejętności żeby grać, bo jej postać na tle całej reszty wypadła najbardziej autentycznie.
Przez cały czas trwania filmu odnosiłem wrażenie, że oglądam jakiś fanfik z cosplayerami, który miał wylądować na YouTube, a całość została nakręcona przez dosłownie jedną osobę, biegającą z telefonem za aktorami. Żenada! Wizja Guillermo del Toro mimo swoich wad jest zdecydowanie najlepszą, jaką do tej pory widziałem i przy Hellboy: The Croocked Man urasta wręcz do miana arcydzieła.
https://x.com/DiscussingFilm/status/1843668579067273393
horror na jednym ujęciu, chociaż pewnie oszukanym.
może się to w tym gatunku sprawdzić, bo budzi bardzo mocne skojarzenia z koszmarem albo jakimś bad tripem.
Szczerze, to nie wyobrażam sobie produkcji filmu na prawdziwie jednym ujęciu. Przecież produkcyjnie by to pochłonęło horrendalne pieniadze, nie mówiąc już o problemach logistycznych całego przedsięwzięcia.
kilka było, ale z takich bardziej znanych to do głowy przychodzi mi tylko "Russian Ark" i "Boiling Point". reszta tych filmów wygląda trochę jak "all style, no substance".
no i tak, większość filmów, które chcą udawać jedno ujęcie robi po prostu cięcia na ciemnych scenach, ale ja to rozumiem, bo ostatecznie dla widza nie ma to większego znaczenia, a koszty są ogromne - te materialne i niematerialne.
Przecież produkcyjnie by to pochłonęło horrendalne pieniadze, nie mówiąc już o problemach logistycznych całego przedsięwzięcia
No i najważniejsze, to trzeba to tak zrobic, żeby się dobrze oglądało. Jest taki urugwajski horror - "La Casa Muda" (ma też zresztą amerykański rimejk), który jest tak posklejany, że wygląda jak jedno, długie ujęcie. I o ile sam klimat tego filmu jest kapitalny, tak właśnie ten zabieg z ujęciem był dla mnie jednak dosyć męczący.
Tu zwiastun wygląda ciekawie, ale sam pomysł może się okazać średnio trafiony.
no to jest też ciekawe ile z tego kapitalnego klimatu było tak naprawdę stworzone właśnie przez "jedno" ujęcie.
sam tego filmu nie widziałem, ale wydaje mi się, że są filmy, w których bardzo pomaga to budować klimat napięcia, zaszczucia i własnie wzbudzać, celowo, dyskomfort u widza.
myślę, że jedno ujęcie pasowałoby do filmów takich jak "Uncut Gems", który już sam w sobie może być męczącym seansem.
Terrifier 3 5/10 - nikt w kinie nie zemdlał i nikt nie wychodził z seansu, ale jestem w stanie zrozumieć, że jeśli ktoś trafi na ten film z przypadku i nie siedzi w takich klimatach, to może poczuć się nieswojo. Art nie bierze jeńców i wali naprawdę z grubej rury. Dzieci też nie mogą czuć się bezpiecznie. Jeżeli ktoś z uśmiechem na twarzy przetrawił scenę w sypialni z Terrifier 2, to poczuje się jak ryba w wodzie. Rewelacyjne efekty praktyczne i mocno zdawkowa fabuła, która chyba utknęła w miejscu. Raczej forma zniżkowa względem poprzedniej części. Na duży plus role klauna i Sienny, reszta do zapomnienia. Osobiście szoku nie doznałem, ale mimo to cierpliwie czekam na kolejną część.
Spin the Bottle 3/10 - It Follows, Tarot i Ouija w jednym, szmira
His Three Daughters 7/10 - piękny kameralny dramat chwytający mocny za serducho, znakomite trio Olsen/Coon/Lyonne, aktorstwo na najwyższym poziomie *POLECAM*
MELK 5/10 - dosyć specyficzny film o walce z traumą młodej niedoszłej matki po urodzeniu martwego dziecka, który może się spodobać, jeśli lubi się kino europejskie
WOW! Jestem w pełni ukontentowany. Mmmhmmmm! Chyba już bardzo mi brakowało takiego filmu. Miałem pójść spać, a włączyłem Caddo Lake i nie żałuję, bo siedziałem na sofie, jak na szpilkach. Uwielbiam takie kino. Pierwsze 25 minut trochę się cięgnie, mimo że pojawiają się już zalążki ciekawej intrygi, ale później jest już tylko "crčme de la crčme", więc sugeruję wytrzymać. Trailer w ogóle nie zdradza o czym jest film, więc tutaj propsy za utrzymanie tego w tajemnicy. Ja też nie napiszę do czego to jest podobne, bo nie chcę wam psuć zabawy. Fajnie zrealizowane i bez logicznych dziur, co nie często zdarza się w ostatnich produkcjach. A przynajmniej ja żadnych nieścisłości nie wyłapałem, bo na samym końcu wszystko było oczywiste. No i piękne zdjęcia. Będę musiał wybrać się kiedyś do Luizjany.
Curse of the Sin Eater 4/10 - trochę sie rozczarowałem, bo fajny pomysł został słabo wykonany, a dodatkowo mizerna gra aktorska nie pomagała i tak od połowy wkradła się nuda
Bagman 3/10 - straszny paździerz na modłę tych wszystkich Babadoocków i Boogeymanów, całkowicie wyprany z klimatu i w sumie tylko końcówkę można uznać za udaną, bo film kończy się dosyć niekonwencjonalnie, jak na filmy tego typu
IMDb określa ten film w kategoriach Drama, Thriller oraz Mystery i jest to jak najbardziej trafione. Wszystkiego jest po trochu z przewagą Mystery. Mógłbym napisać do jakich filmów lub seriali to jest podobne, ale popsuję całą zabawę i nie pozbawię elementu zaskoczenia.
No właśnie lubie oglądać filmy, o których nic nie wiem :D A że nie miałem nic wybranego na wieczór to sobie zarzucę. Z tym, że Ty często horrory i slashery oceniasz, za ktorymi nie przepadam wiec wolałem sie upewnic :D
Nie tylko horrory i slasher. Inne filmy tez oceniam :)
Wyżej parę tytułów się znalazło :P
tez obejrzałem.
pomysł fajny, lokalizacja super i poszedłbym na kajaczki, ale wykonanie jest według mnie takie sobie - super płaskie charaktery i dialogi, ujęcia zerowe poza tymi, które dotyczą natury, wszystko co robi Paris, bo cały jego wątek był dla mnie nudny, etc. myślę też, że Ellie zagrała dużo lepiej od niego.
miałem wrażenie, że jedyne cechy charakteru bohaterów to to, że na siebie krzyczą albo są smutni.
jakbym miał ocenić to 6-7.
spoiler start
muszę wrócić do Dark.
spoiler stop
spoiler start
dla mnie jest kilka rzeczy, na które trzeba przymknąć oko i zaakceptować takimi jakie są, np. fakt, że nie ma żadnych informacji o tym jak Anna zaakceptowała to, że jest z przyszłości, czy w ogóle komukolwiek próbowała powiedzieć, etc. trochę nierealne mi się wydaje, że prawie 10 letnia dziewczynka po prostu akceptuje, że nagle żyje 70 lat wcześniej.
nie rozumiem też do końca co się stało po tym jak Ellie znalazła Anne z zębem i wróciły razem do domu. albo było to bardzo średnio pokazane, albo czegos nie skumałem.
spoiler stop
EDIT.
spoiler start
ominęło mnie też to skąd wbity kołek/drewno w ciele Anny, kiedy znajduje ja Paris? nie wyglądało jakby po prostu na to upadła albo coś takiego.
spoiler stop
Proszę bardzo. Fajnie, że się spodobało :)
spoiler start
Brak informacji na temat tego, jak Anna radziła sobie te 70 lat temu i czy komukolwiek powiedziała skąd jest, tłumaczę tym, że po wypadku, którego doznała na mokradłach (wątek kołka wbitego w plecy), mogła ulec traumie i doznać zaniku pamięci. Naciągane, ale nie niemożliwe.
Kwestia z zębem jest natomiast taka, że Ellie spotkała Anne sprzed 30 dni i gdy zawiozła ja do domu, trafiliśmy na scenę z potłuczonymi talerzami. O tym wydarzeniu wspomina mama Ellie zaraz na pierwszym spotkaniu rodzinnym, mówiąc że muszą jeść z papierowych talerzy, bo nie mają innych. A także po kłótni, gdy Ellie szukała aktu zgonu ojca, mama poprosiła ją, żeby tym razem niczego nie rozwalała. Ellie z pomocą dzwoniącego telefonu wraca do swojej linii czasowej, gdzie nadal trwają poszukiwania. Bierze linę z łodzi i podążając za ćmami wybiera się do linii czasowej jej ojca i tu mamy scenę szarpaniny pod supermarketem, o które słyszała od matki, a po której matka sądziła, że Paris ją zostawił dla innej kobiety. A tak naprawdę jest to już jakiś czas po jego zaginięciu, bo Ellie już się urodziła.
spoiler stop
Mam i ja :)
Caddo Lake oceniam dość wysoko, potrzebowałam takich mózgotrzepów. Nie jest to wybitnie skomplikowana historia, ale oglądało się bardzo przyjemnie.
spoiler start
Dobrze, że nie zechciałeś z niczym porównać, odebrałoby to dużo uroku, bo przecież wystarczyło napisać Dark, i cała zagadka rozwikłana ;)
spoiler stop
IMHO w tym filmie chodzi o emocje
spoiler start
też dostrzegam sporo niedomówień, niewyjaśnień, kilka pułapek logicznych, ale na końcu jest scena, która mocno mnie poruszyła - jak Ellie mówi, że "oni nie zginęli, oni próbowali wrócić.."
spoiler stop
Ode mnie solidne 7,5/10.
Always Be My Maybe. Obejrzane trochę z przypadku, ale ostatecznie nie żałuję.
Komedyjka, raczej z tych romantycznych, ale wątek romantyczny nie jest ckliwy czy przesadzony. Dominuje humor, mocno ironiczny, z nieźle napisanymi dialogami. Sporo podśmiechujek z hollywoodzkiego nadęcia, czego zwieńczeniem jest przezabawny wątek z Keanu Reevesem.
Na plus też bohaterowie, którzy dla odmiany nie są skończonymi debilami i od początku łatwo ich polubić.
Jest to co prawda ten gatunek filmów, które szybko się zapomina, ale w swojej niszy, jako takie właśnie "feelgood movie" się sprawdza. Dobre jako odskocznia od poważniejszych produkcji.
Przyjemne, lekkie kino.
Chyba znalazłem duet reżyserski, który będę śledził z ogromną uwagą, bo odnoszę wrażenie, że z każdym następnym filmem będzie coraz lepiej. Jakiś czas temu obejrzałem z żoną Ich seh, ich seh w reżyserii Severina Fiala i Veroniki Franz, bo koniecznie chciała zobaczyć i bardzo nam się spodobało. I idąc za ciosem kilka dni temu obejrzeliśmy The Lodge, które również okazało się bardzo fajnym filmem. A dzisiaj wpadło Des Teufels Bad i ależ to było dobre.
Mam nadzieję, że ta dwójka utrzyma solidny poziom i nadal będzie dostarczała takie nietuzinkowe kino, jak wspomniany chociażby Des Teufels Bad. Rewelacyjny historyczny dramat psychologiczny zahaczający lekko o folk horror. Nie ma tutaj tak mocnej symboliki religijnej, jak przykładowo w te VVitch, ale wiara odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Dodatkowo umiejscowienie wydarzeń w XVIII wiecznej Austrii spowitej ubóstwem, brudem, napiętnowaniem i religijnym fanatyzmem tylko dodaje smaczku. Fenomenalne zdjęcia i bardzo dobra oprawa dźwiękowa.
No i scenariusz oparty jest na faktach. Można sobie o tym poczytać, a wtedy to, co zobaczyło się w tym filmie nabiera jeszcze mocniejszego wydźwięku. Jedna z osób na Filmweb zatytułowała swój wpis na forum "Lepiej zamordować niż popełnić samobójstwo" i myślę, że jest to idealne motto dla tego filmu.
Ostrzegam jednak, że to naprawdę nie jest film dla każdego. Nie ma flaków, nie ma duchów i zjawisk paranormalnych, ale podczas oglądania na pewno będzie towarzyszył niepokój, poczucie grozy i zniesmaczenia. A to czasem oddziałuje na widza bardziej niż najbardziej wymyślny gore.
a "The Outrun" bardzo dobry i bardzo ładny, ale dopuszczam do siebie możliwość, że jak ktoś się nie utożsami w jakiś sposób z bohaterką to będzie to dla niego nuda raczej. chociaż nuda w bardzo ładnych krajobrazach, bo rzecz się dzieje na szkockich wyspach.
a Saoirse Ronan jest przegenialna.
spoiler start
1. Arrival
3. Civil War
5. Django Unchained
6. Diuna
7. Mad Max: Fury Road
8. Furiosa
9. Interstellar
11. Kill Bill
14. Szybcy i wściekli
16. The Batman
17. Big Lebowski
19. Skazani na Shawshank
20. Lśnienie
22. SW Epizod IV
spoiler stop
spoiler start
10. The Intouchables
spoiler stop
Kadry są kiepskiej jakości, a twoje fotki jeszcze bardziej pogarszają jakość :P
kinowe światło nie pomaga, ale na przykład #18 nawet na żywo wygląda tak samo beznadziejnie.
nie, nie oddam im tego i nie jestem nawet pewien czy jest coś do wygrania.
dla zabawy wrzuciłem, trzeba robić ruch na forum.
ale się wkurwiłem.
miałem dzisiaj ten festiwal - The Outrun, Emilia Perez, The Apprentice i Anora.
no i wracam już do domu, bo nie sprawdziłem i Emilia Perez jest całkowicie po hiszpańsku, a napisy są tylko holenderskie.
The Apprentice mnie totalnie nie interesował, ale jeden film bym wytrzymał, a teraz to już mi się nie będzie chciało tam wracać na Anore na 20.
oczywiście bardziej moja wina niż ich, ale mogłaby być jakaś adnotacja. głupi nie sprawdziłem, bo założyłem, że jak grają tam jednak topowe aktorki to będzie po angielsku.
obejrzałem za to pierwsze kilkanaście minut i zapowiada się super, ale to musical, więc nie dla każdego.
Oj znam ten ból. Już parę razy się zdarzyło, że wszedłem do sali, wygodnie się rozsiadłem w fotelu, a z głośników wybrzmiał język francuski :D Od tamtej pory sprawdzam dwa razy, żeby film miał oryginalne udźwiękowienie.
Czyli co, dzisiaj z całego festiwalu obejrzałeś tylko jeden film?
tak, tylko The Outrun.
gdyby najpierw była Anora a potem Apprentice to bym się pokręcił po mieście, a tak to mi się nie chciało i wracać tez mi się tam nie chce.
o tyle dobrze, że tutaj Anora wchodzi regularnie do kin już 31 października, więc tylko dwa tygodnie.
szkoda też, bo Emilia Perez po tych 15 minutach zapowiadała się super, na pewno nietypowo. muszę czekać na streaming. :D
Wielu się z tą opinią nie zgodzi (ale jak to mówią opinia jest jak d, więc mam to w d). Substancja jest filmem (i tu na jednym głębokim wydechu) nudnym. Mimo wszystkich swoich zagrywek to film nudny, przewidywalny i nic nie wnosi. Ale powiecie a ostatnie 30 minut. To ja wam powiem, że przez cały ten czas czułem zażenowanie i współczucie dla wszystkich uczestników tej groteski. I ciągle temu wszystkiemu towarzyszyła myśl skończy się to wreszcie.
Coralie Fargeat to reżyserka tzw. one-trick pony. Od czasu Zemsty jej warsztat filmowy się nie poszerzył w jakiś zauważalnym stopniu. Nie pomaga je też to że film w sumie dzieje się w trzech miejscach. I pani reżyser nie jest w stanie, albo nie potrafi wyciągnąć z tych miejsc efektu monotonii i znużenia.
Nie pojmuje jak ten film mógł dostać nagrodę za najlepszy scenariusz. Nie ma w nim żadnych dialogów zapadających w pamięć ani scen (które nie opierają się na efektach specjalnych). A historia no właśnie. O czym właściwie jest ten film.
O tym że aktorki po przekroczeniu pewnego wieku są odstawiane na boczny tor. Wybaczcie ale to temat znany i wałkowany od czasów Bulwaru zachodzącego słońca. A tych filmów obok siebie na półce bym nigdy nie postawił.
O show-biznesie, też nie. Tyle tam o nim co kot napłakał. A to co o nim powiedziano powiedział i sparodiował każdy (nawet my Polacy).
O eliksirze młodości. Pomijając jego sposób działania na odwrócenie efektu starości to też nie ma się czym ekscytować i zachwycać. Zresztą i w tym przypadku wielu już poruszyło ten temat i zrobiło to lepiej. Choćby film z postu numer 20. Tak The Rejuvenator jest filmem lepszym niż ten zaprezentowany w Cannes. Ja bym od siebie dodał jeszcze całkiem niezłą czarną komedie Ze śmiercią jej do twarzy.
Na to wszystko można by było przymknąć oko (ciężko by było, ale by się dało) gdyby nie popełniono tu kardynalnego błędu ostatnich czasów. Czyli dano nam postacie płaskie jedno wymiarowe, o których nic nie możemy powiedzieć. A co za tym idzie, kogo obchodzi co się z nimi stanie. Gdyby nie wyciągnięto z aktorskiej emerytury Demi Moore to pies z kulawą nogą o tym "dziele" by nie wspomniał.
Polecam panom i paniom z Cannes by oglądali więcej innych gatunków filmowych. W tedy uniknęliby kompromitacji jaką było przyznanie nagrody lepiej wyglądającemu odcinkowi Opowieści z krypty.
Mimo że u mnie wylądował dosyć wysoko i będzie w topce tegorocznych filmów, to w pełni rozumiem i szanuję twoją ocenę. Spotkałem się z wieloma opiniami na temat The Substance, które pokrywają się z twoim odbioremi. I to mi się podoba, że jeden film potrafi wzbudzić skrajne emocje, bo świadczy to o tym, jak dobry/zły jest ten film.
Uch, ach, perełka! Nefarious, to dobre inteligentne kino poruszające ciekawe i dosyć delikatne tematy, które z pewnością ubodną niejednego widza. Perfekcyjnie zagrane dialogiem. W sumie nic się nie dzieje, bo prawie przez cały film oglądamy dwie osoby na ekranie, ale czuć gęsty klimat. Performance Flanery'ego, to majstersztyk. Ależ gość fenomenalnie zagrał. Zacytuję jeden z komentarzy z Filmweb, bo świetnie opisuje ten film.
Po wielu nieprzychylnych słowach krytyków, co do tego że jest to "chrześcijański horror" z początku sam miałem takie wrażenie. Było ono zdecydowanie mylne. Wykorzystano tu bardzo dobre techniki manipulacyjne mające na celu wywołać u widza zastanowienie nad rzeczywistym istnieniem piekła i demonów. Myślę że ktoś bardziej podatny na historie o zjawiskach nadprzyrodzonych mógł faktycznie w nie uwierzyć. Film nie zachęca w żadnym stopniu do nawrócenia. Chce sprawić że będziemy się bać, trochę ambitniej niż typowe amerykańskie horrory. Mnie tym kupił. Nie widziałem jeszcze horroru, który oprócz paru straszaków połączonych z głośną muzyką, mógł naprawdę zaszczepić w kimś dozę niepewności i dłuższy lęk niż na parę sekund. Zostanie na długo w mojej pamięci.
kacpersuchy10
To może być najlepszy film o wilkołakach od czasu Dog Soldiers.
[link]
O, widzę, że mi pojechali po rankingu, bo moje linki się nie wyświetlają. K***a, co to za forum :D
https://www.rottentomatoes.com/m/mads
dzis premiera, więc wieczorem seans, bo jestem ciekawy jak im to wyszło.
to ten horror z jednym ujęciem jak coś.
No ja już obejrzałem.
Na pewno nie jest to jedno ujęcie i realizacja całościowo też jakoś super się nie prezentuje. Straszny chaos na ekranie. Oglądanie bardziej mnie denerwowało, niż sprawiało przyjemność. I za dużo stękania, charczenia oraz pociągania nosem. O kurwa, jak ja tego nienawidzę. To się sprawdza w krótkich sekwencjach, ale jak mam oglądać kogoś takiego przez kilka minut, to dostaję białej gorączki. Fabularnie w ogóle nie zostałem zaangażowany i po prawie 90 minutach byłem mocno zmęczony tym, co zobaczyłem. Według mnie straszny paździerz.
BeatleJuice 2 - Strasznie nudno i slabo. Przedewszystkim gowniana fabula a w zasadzie jej brak. Jedynie Keaton cos tam probowal wycisnac ale i tak malo cu mu wychodzilo. Reszta gwiazd upchana na sile.
Alien: Romulus - Noooo kurde Panowie, to jest kino! Siadlo mega, czuc stary vibe lat 80/90, fajna glowna bohaterka, adrenalina i akcja nie opuszcza do ostatniej sekundy.
Wincyj takich filmow, tak realizowanych! Wincyj!
Jak do tej pory najlepszy film jaki widzialem w tym roku.
Alien: Romulus. Chyba ludzie byli naprawdę spragnieni nowego Obcego stąd tak dobry odbiór tego filmidła. Ich pozytywna energia zaraził i mnie do tego stopnia, że odświeżyłem sobie dwie pierwsze części. I kupiłem znowu Alien: Isolation. To był błąd, Romulus (swoją drogą, czemu to się tak nazywa) nie dorasta im do pięt.
spoiler start
Początek mimo nawiązani do 3 i 4 części był całkiem niezły. Przedstawiono całkiem niezłe postacie (no może po za jedną), które według prawideł sztuki filmowej im dalej to powinny nabierać coraz więcej charakteru. Dano im też dobry powód do opuszczenia tej zapadłej dziury (szkoda że ta kolonia nie przypominała tej z filmu Outland).
Niestety w momencie gdy „wskrzeszono” aktora, który gryzie ziemie od dobrych paru lat film zaczął pikować w dół. Naprawdę brak słów na niesmak jaki ta scena wywołała. Potem już było tylko gorzej, bo zaczęła się karuzela głupich decyzji. Postacie do których można było czuć jakieś przywiązanie, albo chociaż kibicować by przeżyły. Przekreśliły to swoimi decyzjami. Czy ci filmowcy nie rozumieją, że musi być zachowany balans. Widz ma rozumieć czemu dany bohater robi to co robi. Np. gdy Ripley idzie uratować Newt, gdy wszystko się wali do o koła. Na pierwszy rzut oka to mało rozsądna decyzja, ale to co nam pokazano wcześniej uzasadnia ją.
Film mógł mieć też twist przypominający ten z pierwszej części. Ale oczywiście uznano widzów za debili i wytłumaczono wszystko jak krowie na rozdrożu, a potem olali ten pomysł.
O zakończeniu nawet nie ma co mówić, bo jest to zbieranina wszystkiego co już było (i wiedziałem o tym). O czym nie wiedziałem, to wygląd tego co przyszło na końcu. Kto na to spojrzał i powiedział, jest dobrze.
spoiler stop
Nie rozumiem jak można było podjąć takie głupie decyzje (ale to w końcu reżyser Evil Dead to nie mam się czego dziwić). Są ludzie którzy okrzyknęli Alien: Romulus najlepszym trzecim filmem z serii, a ja na to powiem że najlepszym trzecim filmem jest Pitch Black.
influencerzy widzieli już Gladiatora 2.
doslownie influencerzy, nawet nie krytycy.
wyczuwam potężne gówno.
Strange Darling. Dobre nisko budżetowe kino. Ta otwierająca scena pościgu przykuwa nas do ekranu i chcemy wiedzieć co będzie dalej. Dobrze zrobili że opowiadając tą historię w sposób niechronologiczny. Bo jak by nie patrzeć jest ona prosta. Ale tego dowiadujemy się dopiero po odkryciu kart, przed tym momentem fabuła mogła powędrować w każdym nieprawdopodobnym kierunku. Szkoda że od tej chwili film trochę przystopował. Kropka nad i nie wszystkim może przypaść do gustu, mnie się podobała nawet śmiechłem.
Czemu tak ocena, bo nie ma 6.8. A tak poważnie, bo mimo fabularnych zalet to nie ma tu nic co by ten film wybijało ponad przeciętną. Ani ujęć, ani muzyki, aktorzy choć dobrzy to jednak z niższej półki. Nie obejrzałbym tego powtórnie w telewizji, bo nie ma po co.
Świeżutki MadS zainspirował mnie do tego, by obejrzeć sobie tzw. jednostrzałowce i sprawdzić, który film tak naprawdę zasługuję na to miano z prawdziwego zdarzenia i poradził sobie z tym najlepiej. Nawet zrobiłem sobie risercz takich produkcji.
Już wiem, że MadS się nie nadaje. Wczoraj obejrzałem Soft & Quiet i tutaj muszę zrobić rewatch, bo opowiedziana historia tak mnie pochłonęła, że jeśli jakieś sztuczki magiczki były zastosowane, to ich nie wyłapałem. Sam film pierwsza klasa, brutalnie grający na emocjach. Polecam, jeśli ktoś nie widział. A dosłownie przed chwilą skończyłem oglądać urugwajski La Casa Muda, który jest zachwalany za niby jedno ujęcie, no i właśnie to niby jest tutaj bardzo widoczne. Więc też się nie nadaje. Może amerykański rimejk to zmieni?
Lista filmów do obejrzenia całkiem ciekawa, więc w najbliższym czasie nie będę się nudził :)
- Silent House
- Son of Saul (Saul Fia)
- Utoya: July 22
- Victoria
- 1917
- Beyond the Infinite Two Minutes
- Invasion (Hojoom)
- Blind Spot (Blindsone)
- Birdman
- Russian Ark (Russkiy Kovcheg)
Birdman robi dokładnie to samo co MadS, czyli cięcia w momentach, kiedy coś jest bardzo blisko obiektywu lub jest po prostu czarno. nie pamiętam już jak bardzo jest to zauważalne, ale jest.
Russian Ark to prawdziwy one shot, bez sztuczek. przynajmniej do tej pory nikt takich nie odkrył, może będziesz pierwszy. :D
i nie wiem czy to ma znaczenie dla Twojej listy, ale co do 1917 to Mendes nie ukrywał, że film nie jest prawdziwym one shotem i on te stylizacje traktował raczej jako środek narracyjny. najbardziej zależało mu na tym, żeby stworzyć wrażenie, że akcja dzieje się w czasie rzeczywistym.
O Russian Ark właśnie sporo czytałem, że to faktycznie one-shot, więc pójdzie na pierwszy ogień. Co do Birdman i 1917, tutaj wyczytałem, że są "cięcia", jednak jestem ciekawy co do realizacji :) W przypadku 1917 podobno są to przejścia między porami dnia/nocy. Z tych kilka filmów, które do tej pory zobaczyłem, to tylko w przypadku Soft & Quiet nie jestem pewny co gdzie jak i czy w ogóle, dlatego planuję rewatch na dniach :)
Jak tam wrażenia po MadS?
Ja za 15 minut wbijam na SMILE 2 :D
Via Tenor
The Substance - Nie bylem w kinie ale domyslam sie ze 90% ludzi wyszlo z kina w ostatnich 30 minutach filmu ->
Pozostale 10% ktore pozostalo to ogladalac powinien zbadac psychiatra. Sa pewne granice :/
Ocena 3 tylko za zdjecia i naglosneinie bo faktycznie zyleta.
MadS
odpisze tutaj, żeby nie zaśmiecać Twojej nitki.
dla mnie, niestety, też zawód, ale nie aż tak, że straszny paździerz.
po pierwsze, mam wrażenie, że dużo lepiej sprawdzałby się w jakiejś antologii w stylu VHS, bo nie było tam treści na 1.5h.
po drugie, miałem nadzieję, że będzie to DUŻO bardziej psychodeliczna i DUŻO bardziej dynamiczna przejażdżka, że to będzie faktycznie coś co wejdzie Ci do głowy i od początku do końca będzie podkręcać tempo. myślałem, że taki był powód dla którego zdecydowali się na udawane jedno ujęcie i miałem nadzieję, że to będzie jeden długi bad trip. tak, byłoby to męczące, ale bad tripy są męczące i nie każdy film musi być przyjemnością, niektóre to doświadczenie. były całkiem okej fragmenty, ale dużo więcej bylo takich, które były w chuj zmarnowane, np. motyw z maską, która jest chyba nawet na okładce. (edit: nie jest)
po trzecie, fabuła była pretekstowa i nie miałbym nic przeciwko, jeżeli, tak jak wyżej, byłaby to narkotykowa przejażdżka od początku do końca, a największy błąd tej fabuły to według mnie
spoiler start
fakt, że głowni bohaterowie zamieniają się w zombie. to sprawia, że tak naprawdę napięcie spada bardzo mocno, bo dlaczego mamy im kibicować, dlaczego mamy się stresować ich losem? jeszcze gdyby film bardziej bawił się tym czy to efekt narkotyków, czy jednak prawda, ale myślę, że jest to dość oczywiste od początku i film nie podsuwa nam niczego, co pozwalaloby sądzić inaczej.
spoiler stop
po czwarte, wiem, że nie powinno się tak mówić, ale wybaczyłbym filmowi dużo więcej, jeżeli to byłby amatorski projekt grupy znajomych, bo tak wyglądał. nie jest nim.
z rzeczy, które mi się nawet podobały to
spoiler start
zmiany bohaterów.
spoiler stop
ale powinny nastepowac szybciej, z powodu opisanego wyżej.
a na zdjęciu jedyny dobry MadS jakiego znam.
Zacząłem oglądać nowego Aliena i aż zrobiłem sobie przerwę, żeby napisać: KURNA, W KOŃCU JAKIŚ WSPÓŁCZESNY FILM, KTÓRY JEST PORZĄDNIE OŚWIETLONY! Alleluja!
oglądałem w weekend "State of Grace" i az zatesknilem za czasami, kiedy niebieskawe światło udawało noc.
niestety, wielu twórców poszło w naturalność światła i kiedy ma być ciemno to jest ciemno, więc oglądanie wielu rzeczy w dzień jest czasem mocno utrudnione + według mnie dużo traci się na stylu.
Nie wiem czy to akurat pójście w naturalność. Raczej pewnie pójście w oszczędności. Jak przyoszczędzą na lampach na planie, to więcej będzie można dać na marketing.
Oczywiście, jak by nie było, decyzja błędna i mocno psuje seans.
watpie czy Lubezki podczas kręcenia Zjawy szedł w oszczednosci.
zreszta, oszczednosci na tych kilku lampach w skali calego budzetu nie maja zadnego znaczenia. to jest decyzja czysto stylistyczna, jest teraz trend na naturalne oswietlenie i tyle.
jezeli chcesz to mozesz o tym poczytac - polecam wygooglowac "motivated and unmotivated lighting".
EDIT: pomijam tu horrory i filmy akcji z duza iloscia CGI, one faktycznie sa ciemne, zeby ciac koszty - ale nie na lampach, tylko na slabych efektach specjalnych.
Nie wiem, czy mają znaczenie czy nie. Mnie się wydaje, że ilość energii jaką muszą pochłaniać takie lampy jednak trochę kosztuje. Ale mniejsza z tym, jakkolwiek by nie było, te wszechobecne ciemności mi się nie podobają ani trochę i cieszę się, że jednak wciąż są filmy, które nie idą w ten trend.
Obejrzałem wczoraj tego Romulusa i naprawdę mi się podobał.
Przede wszystkim, kapitalną to ma scenografię. Cały projekt tych statków, mocne nawiązania do stylu pierwszych Alienów, świetnie wyszło.
Bardzo fajnie, że postawili też na młodych, nieopatrzonych jeszcze aktorów. Opłaciło się.
Fabularnie też jest ok. Postacie może są schematyczne (ale ogólnie w tej serii zawsze były), ale całkiem wiarygodne. Motywacje bohaterów, wbrew temu co niektórzy pisali, były dla mnie zrozumiałe, a cała historia się klei. Jest tu parę kontrowersyjnych pomysłów, ale to raczej kontrowersje na zasadzie "bo w poprzednich częściach tego nie było".
Za to jest parę zgrzytów jeśli chodzi o efekty specjalne. Ogólnie większość jest na wysokim poziomie, ale zdarzają się momenty widocznie słabsze. Zmartwychwstanie Iana Holma, mimo, że w założeniu było fajnym pomysłem, wyszło dosyć pokracznie. Również animacja samych alienów, jak i końcowego monstrum trochę odstaje od reszty.
No i ponownie wspomne o oświetleniu, bo naprawdę miło mnie to zaskoczyło. Spodziewałem się, że film pójdzie w popularny trend i znowu będzie ciemno jak w dupie, a tu niespodzianka i wszystko pięknie widać. Szacun, że wciąż tak można.
Ogólnie bardzo dobra odsłona serii. Warto zobaczyć, zwłaszcza, że - ponownie - wbrew trendowi udało się to zamknąć w dwóch godzinach.
Jest grubo! Przyznaję otwarcie, że ten film, to bardzo dobry film. Ten film, to bardzo dobry horror. Zanim poszedłem do kina, poczytałem/obejrzałem sobie trochę recenzji, tych pozytywnych i tych negatywnych, i ja w pełni zgadzam się z tymi pozytywnymi. Negatywne recenzje, to raczej są z tych, gdzie ktoś ma problem, że czarne jest czarne. Dla przykładu, jest scena
spoiler start
z grupowym omamem, która wyśmiewana jest za to, że wyszła przekomicznie, że to błazenada, w ogóle nie pasująca do filmu. Ja uważam jednak, że na tym etapie psychozy, na którym znajduje się w tym momencie główna bohaterka, to już jest wszystko możliwe i wypada bardzo przekonywująco.
spoiler stop
W ogóle to, jak została w tym filmie przedstawiona postępująca choroba psychiczna, to chyba jedna z lepszych, jak nie najlepsza w ostatnim czasie. Oczywiście nadal dosyć mocno przejaskrawiona, bo w końcu mamy do czynienia z bliżej nieokreśloną formą opętania, ale świetnie pokazuje degradacyjny wpływa na główną postać. I tutaj muszę pochwalić Naomi Scott, ze FENOMENALNĄ rolę. Pod koniec filmu jest kilka scen, w których można by było uwierzyć, że aktorka naprawdę sfiksowała. Osobiście chciałbym żeby otrzymała nominację do Oscara, bo tu widać włożone ogromne serce. Patrząc na nią, co chwilę miałem w głowie rewelacyjną Demi Moore w The Substance. Panie mogłyby sobie podać ręce, bo pokazały aktorstwo na najwyższym poziomie.
Fabularnie film lekko nawiązuje do części pierwszej i jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo przez to historia w SMILE 2 wypada zdecydowanie lepiej. Jest zgoła odmienna i przez to bardzo świeża. Całość ogląda się na jednym wdechu i mimo że to aż dwie godziny, to nie czuć znużenia. Są momenty, w których tempo mocno zwalnia, ale następujące później sceny szału nadrabiają z nawiązką i im bliżej końca, tym intensywniej i brutalniej. O tak, ten film jest brutalny. Nie jest to Terrifier, ale kilka scen jest świetnie zrealizowanych. I tu kolejne pochwały za zdjęcia i oświetlenie. Obraz żyleta. Świetna zabawa kolorami. No i super ścieżka dźwiękowa włącznie z kilkoma piosenkami, śpiewanymi przez Naomi. Jest git!
Ten film, to także dobry film psychologiczny. Bardzo mocno uwypuklona jest relacja córki i matki, gdzie to ta druga odgrywa dosłownie rolę oprawcy. Matki, która poświeciła wszystko dla kariery swojej córki, zamykając ją w złotej klatce i uniemożliwiając jej podejmowanie własnych decyzji, co pośrednio wpływa na stan psychiczny dziewczyny. Dla tych bardziej lubiących się w analizach filmowych, matka z pewnością będzie idealnym tematem do dyskusji na temat brutalnego działania korporacyjnego, uprzedmiotawiającego ludzi i nieszanującego ludzkiej godności.
Szczerze przyznam, że nawet nie mam do czego tak naprawdę się przyczepić. Może jedynie do samej końcówki, która raz że dosłownie podważa to, co przez cały czas oglądało się przez dwie godziny, a dwa, że wybrzmiewa równie kuriozalnie, jak zakończenie części pierwszej i wydaje mi się, że można było rozegrać to inaczej.
I żeby już nie lać wody, to ode mnie mocne 7.5/10, a że tutaj nie ma połóweczek, to będzie 7.0 :)
Jedyneczka u mnie to obecnie 6-7/10 z bliżej do 7. Trudno mi się jednak zdecydować. Pamiętam, że coś mi w tym filmie nie grało. Musiałbym chyba zrobić rewatch.
a to wyzej niz myslalem. pamietalem, ze ktos tu bardzo na ten film narzekal.
mi sie nawet podobal, ale nie jestem pewien czy dobrze pamietam zakonczenie i nie myle go z innym filmem. jezeli dobrze pamietam to zakonczenie mi sie nie podobalo, bo bylo z czapy, nie pasowalo do reszty filmu.
EDIT: w ogóle, co to za trend w tym roku z piosenkarkami/koncertami w horrorach? mielismy Trap, a teraz to.
No i jeszcze JOKER 2. A nie, czekaj, to nie horror. Choć w sumie i horror :D
Ja trendu nie widzę, bo to zaledwie dwa filmy. Niemniej SMILE 2 wypada lepiej, bo tutaj powiedzmy, że mamy pokazane bycie gwiazdą od kuchni.
obejrzałem!
film dla mnie dużo ciekawszy niż pierwsza część. próbuje zrobić coś więcej formą i samą fabułą, chociaz ponownie nie jestem fanem samego zakończenia - chociaż traktuje je dużo mniej dosłownie niz w pierwszej części, nie wiem czy tam też tak to było zaakcentowane.
przez 1/4 filmu zastanawiałem się o co Ci chodzi z rola głównej bohaterki, w 2/4 zaczynałem rozumiec, a potem już całkowicie ją kupiłem.
spoiler start
o jakim grupowym omamie mówisz? o scenie w jej apartamencie? przecież to było ultrazajebiste nawiązanie do choreografii z treningu. czasem mam wrażenie, że ludzie nie potrafią się wczuwać w filmy do końca i bardzo dużo scen z horrorów odbierają komicznie albo "głupie to".
spoiler stop
nie tu.
EDIT: a w sumie wykorzystam.
najbliższy czas tak. nie załapałem się niestety na przedpremierowy pokaz Anory.
Heretic to nie mam pojęcia co to jest, ale Hugh Grant mnie przekonał, podoba mi się jego kariera w ostatnich latach.
Heretic i Venom też mam na liście. Co prawda rezerwowej, ale że już z głównej zobaczyłem wszystko co chciałem, to na pewno zawitam do kina na te dwie produkcje. Od Heretic oczekuje gęstego klimatu, żeby można było go ciąć nożem. Od Venoma natomiast bezkompromisowej mózgosieczki z super efektami. Ostatnia część w serii, więc liczę na dobre kino.
jo, od Venoma mam takie same oczekiwania. wiem, że ludziom się nie podoba, że poszli w bardziej "deadpoolową" wersję Venoma pod względem poczucia humoru, etc. ale mi to pasuje. i wbrew temu co mówią "fani" postaci, w komiksach był bardzo podobny.
no i Tom Hardy, bo zawsze dobrze go widzieć, a mam wrażenie, że jakoś mniej się udziela aktorsko w ostatnich latach.
I nie będzie Blade'a :( Szkoda że Wesley Snipes ma już swoje lata bo by mógł na dłużej wrócić do uniwersum :(
Caddo Lake. Nieźle zagrane. Podobały mi się też zdjęcia, bardzo naturalne, bliskie filmom dokumentalnym.
Natomiast sama historia jest średnio wciągająca. Brakuje tu jakiejś ciekawej intrygi. Ostatecznie całość sprowadza się do
spoiler start
odkrycia powiązań rodzinnych pomiędzy bohaterami
spoiler stop
, a to trochę mało.
Solidne kino, ale bez rewelacji.
Seans minął sympatycznie, bo reszta widowni dopisała. Tak samo z resztą, jak przy poprzednich filmach. Skandowali, kibicowali, klaskali, śmiali się, a nawet niektórzy uronili łezkę. W przypadku takich filmów lubię taką atmosferę, bo wtedy czuję się, jakbym siedział z najlepszymi kumplami na sofie. Niestety sam film jest słabiutki. Domyślam się czego dotyczyć miała monumentalność i epickość filmu, ale w niczym to nie pomogło. Film długi nie jest, a niestety przez większość czasu jest nudno. Rozkręca się dopiero pod koniec, staje się widowiskowy, ale szybciutko się kończy. Czuję mocny niedosyt. Czegoś mi w tym filmie zabrakło. Jak na zwieńczenie trylogii, spodziewałem się mocnego jebnięcia. A nic takiego nie było :(
Hardy słabo zagrał. To cały czas ten sam zgryźliwy Edi, ale wyraźnie było widać, że chyba już mu się nie chciało. Także wymiana zdań z Venomem jakoś tak bez wyrazu wybrzmiewała. Sam Venom, to wciąż dobry Venom, ale że to CGI, to w sumie nie było co schrzanić. A główny antagonista, tak hucznie zapowiadany, którego kompletnie nie kojarzę, wypadł bardzo mizernie. Nie wiem kto to i po co :P
Według mnie najsłabszy film w trylogii. Przyjemnie się oglądało, jednak niczym szczególnym nie porwał. Pomijając finałową rozpierduchę, która nawet się udała.
[link] to również sposób na oszczędność czasu i pieniędzy.
Dzięki szerokiej ofercie dostępnych filmów i seriali, nie musisz kupować drogich biletów do kina ani subskrybować wielu różnych serwisów streamingowych.
Sieoglada.pl pozwala na znalezienie interesujących produkcji w jednym miejscu, co sprawia, że Twoja rozrywka staje się bardziej dostępna i ekonomiczna.
Wybierając sieoglada.pl, oszczędzasz na kosztach, nie tracąc przy tym na jakości.
Longlegs. Chyba znowu padłem ofiarą nadmiernych oczekiwań. Raz, że marketing kreował ten film na nie wiadomo jak straszny, a dwa, że "February" to jeden z moich ulubionych horrorów ostatniej dekady, więc też sporo się spodziewałem po tym reżyserze.
No i niestety, okazało się, że tak różowo to nie jest. Ogólnie dobrze się to ogląda, ale to co mi robiło robotę w tym filmie to głównie mroczny (ale właśnie, bardziej mroczny niż straszny) klimat i nawiedzony Nicolas Cage. Reszta już wyszła różnie.
Główna bohaterka to znowu jakiś autystyk i ogólnie postacie są tu budowane bardziej na aktorstwie niż charakterach.
Technicznie nierówno, bo pod względem kreowania złowieszczej atmosfery jest pierwszorzędnie, ale jednocześnie sporo tu efekciarstwa i artystycznego nadęcia, na które jestem już jednak trochę za stary.
Samo zakończenie dla mnie też dosyć rozczarowujące. Jako horror klei się to słabo, jako thriller - w zasadzie w ogóle.
Ogólnie mam wrażenie, że to trochę taki film pod krytyków, żeby mogli się ścigać kto napisze bardziej mądrą recenzję. Dla mnie, jako prostego fana horrorów, wyszło po prostu ok.
No i jednej rzeczy trochę nie skumałem. Albo tego nie wyjaśnili, albo ja nie zwróciłem uwagi (a oglądałem bardzo późno w nocy, więc mogło tak być),
spoiler start
czym dokładnie były te kule, ukryte wewnątrz lalek? Jest tam mowa, że Longlegs włożył w nie "cząstkę siebie" i sugeruje, że to one miały główny wpływ na działanie lalek, ale nie zauważyłem, żeby dokładnie było to wytłumaczone. Jeśli ktoś przypadkiem oglądał ten film i wyłapał tu więcej niż ja, to uprzejmie proszę, żeby mi wytłumaczyć.
spoiler stop
spoiler start
Na temat kulek wiesz tyle, ile w filmie jest wyjaśnione czyli tyle co nic. Wewnątrz znajduje się diabelska energia.
spoiler stop
Sam film, to takie mocno średnie meh.
spoiler start
też tego nie zrozumiałem i ogólnie to całe rozwiązanie "zagadki" to dla mnie najgorsza część filmu, bo
a) niczego nie wyjaśnia. nie wiadomo co dało rozbicie lalki przez mamę, jeżeli dalej musi "zabijać", jeżeli główna bohaterka dalej jest autystyczna, etc. co miał symbolizować ten czarny dym?
b) cały film jest raczej powolny, a zakończenie bardzo przyspiesza. wygląda to tak jakby Perkins miał pomysł na większość fabuły, oprócz zakończenia,
c) film mocno skręca w fantastyczne rejony i to nie byłby zarzut, jeżeli nie punkty "a" i "b". jeżeli mieli problem z jasnym wytłumaczeniem o co w ogóle chodziło to wolałbym, żeby trzymali się przyziemnych rozwiązań.
spoiler stop
z filmów z podobnym tropem polecam japońskie Cure.
https://m.imdb.com/title/tt0123948/
dla mnie bardzo dobry.
spoiler start
Wewnątrz znajduje się diabelska energia
No dokładnie tak to odebrałem. Ale jest to dosyć słabe wyjaśnienie, więc pomyślałem, że może coś przegapiłem.
spoiler stop
spoiler start
cały film jest raczej powolny, a zakończenie bardzo przyspiesza
Też tak uważam. Cały ten środkowy segment był w zasadzie trochę po nic (np. wątek dziewczyny, która skończyła w psychiatryku), bo ostatecznie do niczego nie prowadził i nawet nie musiał, bo na końcu matka i tak opowiada całą historię.
film mocno skręca w fantastyczne rejony i to nie byłby zarzut, jeżeli nie punkty "a" i "b". jeżeli mieli problem z jasnym wytłumaczeniem o co w ogóle chodziło to wolałbym, żeby trzymali się przyziemnych rozwiązań
Nawet próbowałem podejść do tego bardziej jak do thrillera niż horroru i znaleźć bardziej logiczne rozwiązanie. Jest tam taki moment gdy matka Lee mówi, że przez ileś tam lat była pielęgniarką, a potem Lee znajduje w jej mieszkaniu jakieś podejrzane leki. Więc pomyślałem, że może tworzyła na bazie tych leków jakieś halucynogenne substancje, które wywoływały by w ludziach rządzę mordu. Ale ogólnie jest to naciągane mocno, a sam film ostatecznie niczego takiego nie sugeruje, więc wyjaśnienie, że Longlegs faktycznie był jakimś demonicznym posłańcem, a lalki działały na zasadzie "mrocznej magii" wydaje mi się jedynym sensownym.
spoiler stop
z filmów z podobnym tropem polecam japońskie Cure
Dzięki, obejrzę jak będzie kiedyś okazja.
spoiler start
sorry, trochę źle się wyraziłem. jest tak jak obaj mówicie, te kulki miały symbolizować diabelska energię, ale chodziło mi o to, że nic więcej nie jest wyjaśnione, mamy zaakceptować to takie jakie jest i tyle.
tak jak mówisz, raczej nie ma żadnego logicznego wyjaśnienia. Longlegs jest wyslancem diabla i tyle. potwierdzają to też cameo samego diabła w różnych momentach, czasem pojawia się gdzieś w tle.
a co do sceny w psychiatryku... generalnie dużo scen w tym filmie było tylko po to, żeby wyglądać i robić klimat, miały zerową wartość fabularna.
spoiler stop
Taka ciekawostka. Vera Ann Farmiga, aktorka znana ze swoich ról w filmach z serii Obecność czy Zakonnica próbuje swoich sił w metalowym przemyśle muzycznym. Świetny utwór i zaskakująco zjawiskowy głos. Słucham na zapętleniu już prawie godzinę :D
[link]
ANORA
powiem szczerze - przez 1/4 nie byłem przekonany i zastanawiałem się o chuj właściwie chodzi.
nie kupowała mnie główna bohaterka, nie kupował główny bohater, nie rozumiałem ich motywacji i trochę się bałem, że cały film będzie to kontynuował, a ja wyjdę z kina zawiedziony, bo oczekiwania miałem spore.
ale potem fabuła skręciła w zupełnie inne rejony, a przy okazji poznaliśmy bliżej bohaterkę i kurde, chwyciło. śmiałem się, wzruszałem, a na ostatniej scenie, po jej przetrawieniu, nawet zakręciła mi się łezka.
nie chcę zdradzać za dużo, ale jeżeli ktoś tak jak ja będzie na początku zdezorientowany to jednak polecam poczekać jak to się rozwinie, raczej nie będziecie zawiedzeni.
Mikey Madison jest w tym filmie cudowna, pod każdym względem, a reszta obsady przeważnie dotrzymuje jej kroku - chociaż bardzo mocne akcenty powodują czasem dziwne uczucie jakbyśmy oglądali film z dwoma różnymi ścieżkami dzwiekowymi.
EDIT: zaznaczam, że nie widziałem żadnego trailera, więc absolutnie wszystko było dla mnie zaskoczeniem.
To jakiś lekkostrawny film, który zaskakuje formą czy bardziej ambitniejsze kino? Z twojego opisu wynika, że może mi się spodobać.
raczej lekkostrawny, żadnej symboliki ani wielkich przemyśleń, ale da się samemu przestudiować główną bohaterkę i wtedy wiele rzeczy spina się dużo lepiej - pod tym względem kojarzył mi się trochę z Challengers.
jest też momentami naprawdę zabawny i ma wysokie tempo.
a, w początkowej części filmu, właśnie w tych 1/4, jest też BARDZO dużo seksu.
EDIT: kurdeee, im więcej myślę o zakończeniu tym więcej z niego wyciągam. nie wiem czy widziałeś Challengers, ale serio, zakończenie jest bardzo podobne pod tym względem, że praktycznie nic Ci nie mówią i wszystko wyczytujesz z emocji bohaterów i kontekstu całego filmu.
Challengers widziałem, ale mnie zbytnio nie porwało. Od pewnego czasu planuję zobaczyć ponownie, bo już jest w streamingu, ale lista filmów do obejrzenia jest tak długa, że może to w ogóle nie nastąpić.
HERETIC
tutaj odwrotnie niż w "Aurorze", ostatnie 1/4 filmu było dla mnie dość mocno rozczarowujące.
nie chcę pisać za dużo, bo chyba cokolwiek bym nie napisał to może zepsuć komuś seans, więc powiem tylko, że Hugh jest ŚWIETNY, ale młode aktorki niewiele mu ustępują - szczególnie Sophie Thatcher, chociaz akurat w jej przypadku mam trochę niedosyt, bo jej gra aktorska wskazywałaby na o wiele głębszą postać niż dostaliśmy.
polecam zobaczyć. wydaje mi się, że szczególnie
film był teraz wyświetlany na AFF w Polsce i widzę, że wszyscy znajomi mają podobne odczucia jak ja, a z żadnym z nich o tym nie gadałem.
3/4 filmu są naprawdę zajebiste, ale ostatni akt mocno psuje całość.
Wyciskacz łez o ładnym piesku do przytulania. Sama historia jest luźno oparta na prawdziwym piesku z Japonii. Tutaj akcję przeniesiono do USA i kilkadziesiąt lat do przodu, ale nie szkodzi. Przyjemny film na weekendowe popołudnie, ale przez sporą część trochę taki....o niczym. Warto jednak obejrzeć. Dla pieska.
Chwilę mnie nie było i widzę, że sporo mam do nadrobienia. Można na was polegać.
Kino skandynawskie. Dramat psychologiczny zachęcający do refleksji, okraszony psychiczną i cielesną brutalnością. W głównych rolach dzieci, więc flaków nie ma, ale od samiutkiego początku klimat jest tak gęsty, że można kroić siekierą. Mnie i żonie zryło bańki, a dzieciaki stwierdziły dzisiaj, że dziwnie się na nie patrzymy. Ale po tym filmie, to chyba jeszcze przez kilka dni będę unikał kontaktu wzrokowego z nimi. Nigdy nic nie wiadomo ;)
Genialny film w swojej prostocie i mocny w przekazie. Wolniutki, lekko senny, jakby oniryczny. Urzeczywistniający najstraszniejsze scenariusze naszych koszmarów. Po scenie z kotkiem żona lekko wymiękała, a pozniej pożałowała, że obejrzała do końca. Mała blondyneczka ze swoim przerażająco niepokojącym uśmiechem będzie nawiedzała ją w snach :D
Ależ to jest świetnie nakręcone! Baskonia roku pańskiego 1609. Polowanie na czarownice. Bród, ubóstwo, ciemnota i religijne dogmaty zderzają się z niewinnością i nieskażonym dziewczęcym pięknem. Fenomenalna w swojej roli Amaia Aberasturi. Piękne zdjęcia z iście magicznym zakończeniem na czele. Kolejny film, ktory pokazuje środkowy palec hollywoodzkiej papce.
Jak każdy film superbohaterski, ma swoje bzdury, ale fajnie wieńczy trylogię i wprowadza mega Złola do uniwersum, przy którym Thanos to cienki bolek. Fabularnie i jako całość lepszy od dwójki, tak na poziomie jedynki chyba, ale ma swoje dłużyzny. Jestem jednak zadowolony.
I kto by pomyslal, że po 17 latach przyjdzie mi znowu zobaczyć Saoirse Ronan, opowiadającą swoją historię z offu. Bardzo lubię taką formę narracji. The Outrun, to rewelacyjny i bardzo autentyczny film. Dla mnie tym bardziej autentyczny, gdyż miałem w swoim otoczeniu osobę, walczącą z uzależnieniem. Czuję w kościach, że będzie nominacja do statuetki. Jak nie za ten film, to może za drugoplanową rolę w Blitz. Świetna aktorka. Film taki do poduchy, do obejrzenia z drugą połówką pod ciepłą kołderką i nomen omen lampką wina w dłoni :) Raczej morza łez na nim się nie wyleje.
spoiler start
W rudych włosach wygląda zjawiskowo.
spoiler stop
mi też się podobał, może dałbym nawet oczko wyżej. ja akurat trochę łezkę uroniłem, chociaż raczej ze szczęścia? chociaż możliwe, że w pewnym momencie tez z bezsilności bohaterki, chyba w okolicach
spoiler start
sceny w przyczepie ojca, kiedy zresetowała licznik.
spoiler stop
jedyne co mi się średnio podobało to retrospekcje dotyczące jej związku, bo nie czułem tam żadnej chemii.
krajobrazy i Saoirse zjawiskowe.
film na faktach autentycznych.
EDIT: bardzo mi się podobało też to w jaki sposób wpleciono w to wszystko naturę.
Też szukałem i nawet na nielegalach nie ma. Już myślałem, że może film nie został wypuszczony, ale na IMDb jest rating na poziomie 7.2 z 89 głosów. Tylko czy to jest jakiś wyznacznik? Metacritic milczy na ten temat, a Rotten Tomatoes ma tylko 4 recenzje i brak oceny. WTF!? :/
A ja CHCĘ to zobaczyć!
film jest tutaj, ale po włosku i z napisami, trzeba też VPN. :D
https://www.playsuisse.ch/detail/3208160?locale=de
a z tego co widzę to na razie jeździ sobie po festiwalach i pewnie czeka aż ktoś go kupi do szerszej dystrybucji...
The Crow. Niepopularna opinia, ale dla mnie nie był nawet w połowie tak kiczowaty i nadęty jak ten z 1994 roku. Problematyczna jest pierwsza część, która nakreśla relację Erica i Shelly. No słabe to po prostu jest. Dwie alternatywki bez historii, które uciekają razem z jakiegoś dziwnego więzienia dla narkomanów, po czym mamy tiktokowy teledysk, który ma pokazywać jaka to niby wielka miłość ich połączyła. Nie jest to ani fajne, ani wiarygodne, a chemii między bohaterami nie ma żadnej. Gdyby cały film był w tym tonie, to byłaby szmira przeokrutna.
Na szczęście po tym jak główny bohater umiera robi się znacznie lepiej. Nie rewelacyjnie, ale po prostu solidnie. Jest zaskakująco krwawo, zaskakująco dobrze nakręcone, z ładnymi kadrami i montażem. Głównemu złolowi poświęcono trochę za mało czasu, ale też nie jest pod tym względem jakoś tragicznie źle. Niby można narzekać, że to już bardziej John Wick niż Kruk, ale ja w sumie wolę Johna Wicka niż gotyckie smuty w deszczu, więc mi to nie przeszkadzało.
Przyzwoita robota, gdyby nie słaby pierwszy akt dałbym więcej.
Arcydzieło prosto z Indii - Bramayugam. Piękne wizualnie, fenomenalne udźwiękowione i z gęstą niepokojącą atmosferą. Przez dwie godziny ogląda się w sumie tylko trzech aktorów, ale to w zupełności wystarczyło, żeby dostarczyć kawał bardzo dobrego kina. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Sztos!
Film skategoryzowany jest min. jako horror, ale to bardziej dramat z bardzo lekkim folk-horrorowym zacięciem. I jest trudny w odbiorze. Ten specyficzny rodzaj filmów trzeba po prostu uwielbiać. W przeciwnym razie odpadnie się już po 20 minutach.
Hehehe. Hohoho. Hahahaha! Ale kuuuuuuupa! :D
Tak sobie teraz siedzę i zastanawiam się czy ja dzisiaj oglądałem innego Gladiatora 2 niż ci wszyscy krytycy :D Gęba mi się śmieje, bo najwyraźniej tak było.
Hmmm, nie wiem w sumie od czego tutaj zacząć. Może od aktorów? Miło było zobaczyć stare znajome twarze. Maximus nic się nie zestarzał ;) ale za to Lucyna ostro oberwała zębem czasu. Fajny Denzel, jednak niczym szczególnym się nie wykazał. Cesarskie rodzeństwo było żałosne perspektywy kreacji ich postaci, jak i równie żałośnie zagrane. A San Pedro jak to Pedro, w każdym filmie ma ten sam wyraz gęby i to samo miałkie bezpłciowe pozbawione emocji granie. Nasz główny bohater starał się, jak mógł i faktycznie jako jedyny zasługuje na uznanie. Może nie dostanie Złotej Maliny :D
Cały film czekałem na te zapierające dech w piersiach sceny batalistyczne. No i jeśli to miały być te dwie, dosłownie dwie, które są w filmie, to kuźwa, ale już stary Lord of the Rings miał lepsze sceny. Wszystko wyglądało tak sztucznie, że aż infantylnie. Podczas bitwy z początku filmu spodziewałem się jakichś fajnych starć między żołnierzami, ale to była tylko bieganina z jednej strony na drugą :D A walki gladiatorów nie dorastają do pięt tym, które oglądaliśmy prawie ćwierć wieku temu. Małpy w CGI beznadziejne. Ujeżdżanie nosorożca? O szit! :D Zabrakło słoni i dinozaurów.
Bitwa morska w zalanym Koloseum, to też taki pierd, że mogli sobie darować. Nie znam szczegółów historycznych na temat organizowania tego typu atrakcji w tamtym czasie, ale patrząc na to, jak płytko było to Koloseum zalane, to oni chyba tam z tymi wielgachnymi statkami po mieliźnie pływali albo mieli zamontowane napędy gąsienicowe. A nie zapominajmy, że jeszcze rekiny były. Te to chyba już w ogóle pływały dwa metry pod dnem :D
Słabe zdjęcia i montaż. Wszystko zrobione w CGI, więc w sumie nie ma czego oczekiwać. Nie jest to też najpiękniejszy film roku 2024 czy nawet dekady. Kilkukrotnie złapałem się też na przysłowiowym WTF, bo ludki się teleportują. Ale to oczywiście wynika w gównianego montażu. Przykład: Denzel każe przyprowadzić do siebie naszego aspirującego gladiatora. I odchodzi. Następne ujęcie pokazuje Denzela, który wchodzi do swojej komnaty czy cholera tam wie, jak to nazwać. No i skoro wchodzi, to na chłopski rozum jest to kontynuacji jego marszu zainicjowanego chwilę wcześniej, gdy rozkazał przyprowadzić do siebie Luciusa. Sęk w tym, że Lucius już na niego czeka. WHAT!? :D Takich kwiatków jest jeszcze sporo. Dużo jest też scen, które jakimś sposobem zostały przeoczone podczas montażu. Scena z małpką wchodzącą Denzelowi na głowę, jest idealnym tego przykładem. Poza tym w niektórych scenach jest w ciul ciemno. Oświetlenie w nich jest beznadziejne, a przecież to blockbuster za grube miliony i to w dodatku od Scotta.
Chciałem wystawić 4.0, bo w sumie na tyle ten film zasługuje. Kolejny sequel o którego nikt nie prosił. Daję jednak oczko wyżej, bo
spoiler start
Lucius ubiera zbroję Maximusa i walczy jego mieczem oraz na samym końcu jest kilkanaście sekund We Are Free.
spoiler stop
Szalom, Szalom! :)
A mogłem pójść na Heretic :/
Ja od siebie dodam dwie sceny, na których nieźle się uśmiałem. Pierwsza, to walka z małpami na arenie. Po prostu Lucius to niezły motherfucker, a CGI porażało swoim nieudolnym wykonaniem. Druga scena była jeszcze bardziej zabawna. Stoi Lucius (Mescal) przed Macrinusem (Washington) i Macrinus pyta - "Jaki język jest twoim ojczystym? Bo ja potrafię mówić wszystkimi. Chwila ciszy. Nie odpowiadasz mi bo nie potrafisz czy nie chcesz?". I w tym momencie jest pokazana twarz Luciusa, na której rysuje się konsternacja, na zasadzie - "I co ja mam mu kurwa odpowiedzieć?". Lucius nie może powiedziec, że mówi np. w języku łacińskim/włoskim czy tam innym śródziemnomorskim, bo w filmie mówi w języku angielskim. No i nie może powiedzieć, że mówi po angielsku, bo według scenariusza jest rzymianinem. Kuriozalna sytuacja. Tak, wiem, czepiam się :D
Słabe filmidło. 4.0, to trochę za nisko, bo film mimo wszystko jest estetycznie wykonany, więc 5.0 jest w sam raz. Ale skoro naciągamy, to niech bedzie 6.0 z tych samych powodów, które ty wymieniłeś.
Za to ja bawiłem się całkiem nieźle, siedząc na dupie w domu na kanapie. Odpaliłem Amazon i Apokalipsę Z: początek końca . W ogóle nie skojarzyłem że to przecież te uznane książki z przed ponad dekady. Film nie jest (poza końcówką) akcyjnakiem jak np. world war z. Fajnie zaczyna się przed pandemią, w trakcie i potem cała podróż. Nie jest też to wybitny twór, ale z uwagi na w sumie nudy w tych tematach (chociaż ostatnio był znośny S2 daryl dixon) można obejrzeć. Wygląda ok, szybkie zombie są, fabularnie do przeżycia.
"Emilia Perez" dziś trafiło do amerykańskiego Netflixa, a u nas w kinach dopiero w lutym. :D
obejrzę wieczorem, bo pewnie pojawi się w dobrej jakości w kilku źródłach.
Poszedłem dzisiaj na Heretic, żeby zrekompensować sobie wczorajszy seans drugiego Gladiatora, ale Hugh też jakoś specjalnie mnie nie porwał. Tak, jak lubię, a nawet bardzo lubię filmy, które poruszają tematykę religii oraz wiary, tak tutaj chyba zostało to aż nadto przegadane. Fajnie słuchało się tego wszystkiego do pewnego momentu, a później zaczęło nudzić, a nawet denerwować. Hugh gadał i gadał i gadał, a dziewuchy kontrargumentowały bardzo zdawkowo. Ogólnie bardzo się rozczarowałem. Skoro 3/4 filmu było paplaniną, niech będzie, że nawet całkiem angażującą, to mogli to tak zostawić i pociągnąć do samego końca, ale gdy już akcja przeszła piętro niżej, to już opadłęm w fotelu. Ten film nie był jakoś skomplikowany, a i tak po wyjściu z kina, nie wiedziałem w sumie o co w nim chodziło :/ Ogólnikowo, że religia/wiara jest kontrolą albo kontrola staje się religią? WTF!
Aj tink, aj nid en eksplenejszyn.
to, że religia istnieje tylko po to, żeby kontrolować ludzi to było to co Grant próbował swoją grą udowodnić, bo myślę też, że to co mówil o swojej historii z poszukiwaniem "prawdy" to była, nomen omen, prawda i sam doszedł do takiego wniosku. wszystko co mówił i robił miało na celu osiągnięcie kontroli i pozbawienie dziewczyn bezpodstawnej, według niego, wiary, ale
spoiler start
pod koniec okazało się, że jednak nie miał racji i wiara naprawdę czyni cuda - przez modlitwę tej bardziej wierzącej dziewczyny Sophie zmartwychwstała i jej pomogła, a potem pojawił się jeszcze motylek.
ogólnie dla mnie też ostatni akt był słaby, film skręcił w całkowicie generyczne klimaty i cała tajemnica wyparowała. liczyłem też na to, że dom będzie bardziej rozbudowany, z większą liczbą dziwnych przejść i ukrytych pokoi.
spoiler stop
zgadzam się też, że dziewczyny kontrargumentowały zbyt mało, że głównie Hugh gadał, a często wyglądało to tak jakby Sophie miała jednak do powiedzenia dużo więcej i jakby ogólnie miała bardziej rozbudowane backstory niż nam pokazali.
Transformers One. Pozytywne zaskoczenie. Zwiastuny i obsada sprzedają ten film, jako głupkowata komedia ala najgorsze filmy Marvela. A tu się okazuje, że mamy całkiem niezłe kino przygodowe dla dzieci. Krótkie (godzina czterdzieści). Zwięzła bez zbędnych przerywników i zbędnego gadania historia. Sceny akcji które coś znaczą, a nie są tylko zapchaj dziurą, by wypełnić braki w scenariuszu. Humor nie jest najwyższych lotów, ale jest tak rozproszony po całym filmie że nie przeszkadza. I jest umieszczony w odpowiednich miejscach a nie np. gdy bohater umiera. Aktorzy stonowali typowe dla siebie nawyki i dzięki temu mamy przyzwoicie zagrane postacie. Postacie proste jak konstrukcja cepa i wyglądające jak zabawki, ale w tym wypadku to zaleta. Jakbym się miał do czegoś przyczepić to byłaby to mdła muzyka, pewna postać zmieniła swój charakter tak z ni z gruchy ni z pietruchy i brak pazura, który pozbawiłby ten film etykiety do lat 12. Mimo to (nie mogę w to uwierzyć) jest to drugi najlepszy film jaki widziałem w tym roku.
Nie pomyliło mi się nic. Emilia Pérez nie jest filmem który podnosi na duch tylko potwierdza, że pewne miejsca na Ziemi nigdy się nie zmienią. Nie chcę szerzej uzasadniać tej buźki, bo lepiej obejrzeć ten film zupełnie w ciemno. Historia nie jest nad wyraz skomplikowana to jak napiszę coś więcej to mogę zepsuć komuś zabawę.
okejokej, w ten sposób.
bardzo czekałem na ten film, ale nie miałem jeszcze czasu nadrobić. cieszę się, że tak bardzo Ci się podobał.
Ja z tym filmem mialem osobiście mały problem. Opowiedziana historia, to jest sztos! Tutaj to jest dla mnie nawet 10/10, ale niestety elementy musicalowe bardzo mnie raziły. Piosenki i choreografie sprawiały wrażenie bardzo pustych, płaskich i bez emocji. W połowie filmu już sobie życzyłem, żeby więcej nie śpiewali.
Moja żona natomiast uważa, że sekwencje musicalowe były rewelacyjne. Że wlasnie to, iż nie odbiegały od scen ich poprzedzających, że płynnie przechodziły z jednej sceny w drugą, sprawiało, że film od samego początku do samego końca stanowił idealną całość.
Mimo to film petarda. Bedzie Oscar! Czuję w kościach.
dołączam się do poleceń, jutro napiszę więcej jak będę w biurze. dałbym więcej, ale coś mi nie zagrało w końcówce.
tak na szybko to zgadzam się, że musicalowa część może wielu osobom się nie spodobać, bo to nie są takie typowe musicalowe kawałki, które potem sobie wrzucasz do playlisty - wiele z nich przypomina bardziej piosenkę aktorską, czyli zdania (czesto pojedyncze) recytowane w rytm muzyki, do tego z bardzo oszczędną choreografią. mi akurat ta muzyka siadła bardzo, a scena na bankiecie to jest kino absolutne, "Papa" chyba też będzie słuchane.
Gladiator II tak samo zajebisty jak Veilguard -> recenzenci jak zwykle umierali a wyszedł film który w najmniejszym stopniu nie dorównał części pierwszej. Maksymalnie 5/10.
Gladiator 2 to gigantyczny zawód. Jest to bardzo marna kopia (i to dosłownie bo scenariusz to niemal kalka 1:1 z oryginałem) jedynki, z fatalnymi dialogami i mizernym aktorstwem. Główny bohater został zatrudniony chyba tylko ze względu na niski głos, żadnej charyzmy czy umiejętności. Pedro Pascal nie ma kompletnie nic do grania, wygląda na zmęczonego serwowaniem naprawdę marnych tekstów, tak samo Connie Nielsen. Najlepiej chyba bawił się tam Denzel ale jego rola to taka mało poważna jest i jednak zbyt duże puszczanie oka do widza.
Same sceny walk są niewiele lepsze (jeśli w ogóle) od tych sprzed 24 lat (szczerze, to dużo bardziej podobała mi się otwierająca film bitwa w jedynce niż dwójce) a część wyglądała bardziej jak antyczny Mad Max a nie kino historyczne. Zresztą cała historia to oczywiście czysta fantastyka, jak to w "historycznych" filmach Ridleya. Nie polecam nawet największym fanom pierwszego Gladiatora.
Same sceny walk są niewiele lepsze (jeśli w ogóle) od tych sprzed 24 lat
Nie są lepsze, są gorsze tak o 2 klasy od tego co udało się wykreować 24 lata temu.
Pierwsza potyczka Maximusa na łańcuchach z Jubą >>>>> wszystko co się dzieje na arenie w GII.
Scott totalnie stracił zapał i zdolność do robienia ciekawie zainscenizowanych akcyjek, które były akcentowane przemocą. Tutaj wszystko zrobiono w nieciekawy, serialowy sposób. Najgorsze jest to, że chyba wszystkie te walki w Koloseum trwają sumarycznie krócej od walki z rydwanami w jedynce. A może to efekt tego, że montaż, tempo i dynamika tych scen w GII jest tragiczna i usypiająca.
Potężne rozczarowanie jak dla mnie. Typowy, wymęczony blockbuster, żerujący na poprzedniku. To ja już bym wolał, aby w 100% fabuła skupiła się na wątku politycznym i wywracaniu władzy. Z Lucjusza mogli zrobić jakiegoś Prefetka, którego chce ubić sadystyczny Karakala zabijający jego matkę i przy okazji jakieś 20 tysięcy cywilów (jak w historii). Niby byłby rimejk, ale przynajmniej bardziej uwierzyłbym w taką zemstę wykręconą przez politykę niż to co wysmarował Scott.
Tak z ciekawości włączyłem sobie początek Gladiatora i bitwa z barbarzyńcami w lesie klimatem, wykonaniem, muzyką i aktorstwem Russela kładzie na łopatki w sumie całego GII.
Tak, zgodzę się, że tak naprawdę żadna scena walki nie była lepsza od tych w oryginale a część była wręcz komiczna (zombie małpy, nosorożec czy zalane koloseum). Z ciekawostek dowiedziałem się, że Scott tego nosorożca już bardzo chciał mieć w GI ale wtedy było to za drogie i na szczęście z tego zrezygnowano.
ciekawe, bo nie spodziewałem się tak wysokich ocen - przeciwnie, myślałem, że będzie kupsztal od krytyków.
https://www.metacritic.com/movie/wicked/
ale myślę, że się nie zwróci, ten film miał jakiś chory budżet. chociaz nie wiem jak silny jest fanbase Ariany.
Subservience. Kolejny film o złej AI. I znowu lalka, choć tym razem taka, którą możesz sobie puknąć po tym jak ci posprząta chatę. Całość niestety słabiutka. O ile takie M3gan było schematyczne, ale świetnie wyprodukowane i dobrze się to oglądało, tak tu też jest schematycznie, ale do tego nudno. Nie ma tu kompletnie żadnej energii, czy dynamiki, ciągnie się to wszystko strasznie.
Beznadziejny jest też główny bohater. Nie dość, że bardzo słaby aktorsko, to jeszcze mówi jakoś tak dziwnie, jakby ktoś mu podkładał głos.
Mały plusik za Megan Fox. Zatrudnienie jej do roli robota ma jakiś autoironiczny posmak.
Mały plusik za Megan Fox. Zatrudnienie jej do roli robota ma jakiś autoironiczny posmak.
Dosłownie to samo pomyślałem, jak zobaczyłem grafikę promocyjną. Przyoszczędzili na charakteryzacji :D
Film oparty na prawdziwej historii trójki przestępców/kulturystów/debili. Scenariusz może i ciekawy, ale wykonanie....Film momentami śmieszny, ale zazwyczaj po prostu strasznie głupi i zboczony. Zdumiewają mnie oceny rzędu 8, 9 czy 10 na filmwebie dla tego "cuda".
The Wicked Witch is dead!
Tak, to jest prawdziwy, klasyczny i mógłbym nawet napisać, że (prawie) perfekcyjny musical! Film wygląda bajecznie. Jest kolorowo, słodziutko, przytulaśnie. Musiałem swoje wysiedzieć, bo film trwa trzy godziny, ale ani przez moment nie czułem zmęczenia i nudy. Dosłownie od samego początku fabuła mocno angażuje, trzyma równe tempo, bawi, wzrusza i szokuje. Duet Erivo-Grande wypadł fenomenalnie, wyraźnie z przewagą na korzyść tej pierwszej damy. Obie bardzo naturalnie i autentycznie zagrały swoje role, i prześlicznie śpiewały. Miałem mały problem z Arianą przy okazji kilku pierwszych piosenek, bo strasznie wyła i było to nie do zniesienia, ale na szczęście później już było wyśmienicie.
Od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić. Scenografia i kostiumy wyglądają rewelacyjnie. Efekty specjalne również. Oprawa dźwiękowa wraz z kompozycjami i piosenkami, pierwsza klasa. Pod względem wykonania Wicked zjada drugiego Gladiatora na śniadanie.
Gdy tylko będziecie mieli okazję obejrzeć, nie wahajcie się. Marsz do kina! Gorąco polecam.
Kolejne Listy do M stoją na całkiem niezłym poziomie (były części ciut lepsze, były ciut gorsze), Adamczyk i Dygant trochę się już mogą nudzić ale jeszcze dają radę, podobnie Karolak, ALE Janusz Chabior to jest Mistrz i ciągnie ten film mocno w górę. Romę Gąsiorowską uwielbiam ale na ekranie (podobnie jak Stuhr) była może minutę i wątek jej i jej rodziny był w sumie nijaki, najsłabszy, mogłoby go w sumie nie być. Malajkat, czyli filmowy Wojciech Kamiński jest rewelacyjny jak zawsze mimo że gra smutnego, zmęczonego życiem faceta po bardzo ciężkich przejściach. Jednak go lubię bo to inteligent z potężną biblioteczką w domu i ogromną wiedzą :)
Dobrze się bawiłem, a i sensownych filmów świątecznych chyba się już nie tworzy.
O mamo! Wiedz, że gdy widzowie opuszczają salę kinową 40 minut przed końcem seansu, to coś jest nie tak z filmem. Kompletnie bezpłciowa choć bardzo dobrze wykonana animacja, w której żadna ze scen i piosenek nie zapadają w pamięci. Nuuuuuuuuuuuuuuda! Ależ potwornie się wynudziłem.
Biorę w ciemno, bo jest ATJ! A już za sam trailer daję 8/10!
https://www.youtube.com/watch?v=wa0gbbcQkls
Niestety, lepiej niech nie produkują kolejnych starć z Obcym. Zupełnie niepotrzebny film,.nic nie wnoszący, odcinania kuponów ciąg dalszy.
Takie Alien Resurrection bieda edyszyn z dzieciakami na dodatek, marną podróbką Ripley i przewidywalne do bólu.
Strange Darling. Fajne kino-tarantino. Ja już dziś co prawda trochę mniej lubię te wszystkie zabawy z formą, niechronologicznie prowadzone akcje itd, ale tu jest to naprawdę spoko. Historia jest prosta, taka typowo pulpowa i ma to sens w tym kontekście, dobrze koresponduje z całą otoczką wizualną, zdjęciami i resztą.
Niestety
spoiler start
nie dałem się nabrać na główny twist. I nawet nie dlatego, że twórcy się nie starali, bo jest to rozegrane dosyć sensownie, ale po prostu jak się widziało ileś tam filmów, to już się pewne schematy zapamiętuje i potem trudno o zaskoczenie. Już przy tej czytanej przez lektora notce na początku sobie pomyślałem, że pewnie okaże się, że to jednak dziewczyna jest tą złą i faktycznie tak było.
spoiler stop
Ale to w sumie nie szkodzi, bo to i tak solidne, campowe kino i zwyczajnie dobrze się ogląda.
A, i zagrane też jest nieźle, ciekawe ile razy powtarzali tę ostatnią scenę.
W październiku wrzuciłem tutaj trailer Werewolves, pisząc przy okazji, że być może w końcu dostaniemy porządny film o wilkołakach. No i nie dostaniemy :/ Wiązałem z tym filmem spore nadzieje, bo tak naprawdę od czasu Dog Soldiers nie dostaliśmy żadnego dobrego filmu z nimi w roli głównej. Dog Soldiers może spać spokojnie. Ten stan rzeczy chyba jeszcze długo się nie zmieni.
Ja nie wiem, co to właściwie było. Nieudolna mieszanka Civil War z The Purge i pokraczne Home Invasion z wilkołakami w tle? Ruki opadają. Źle się ogląda film, w którym to, co powinno być najważniejsze, zostaje zepchnięte na drugi plan. A gdy już się pojawia w centrum uwagi, to jest tego tyle, co kot napłakał albo prezentuje się pokracznie :( Bardzo się rozczarowałem tym filmem. Pierwsze minuty zapowiadały całkiem ciekawą historię i zabawę konwencją, jednak jak się później okazało, były to tylko pozory. Przegadane, przechodzone i przestane.
Wilkołaki też dobrego wrażenia na mnie nie zrobiły. Pamiętacie znakomitą transformację Lykan w serii Underworld, mimo że to było CGI? Tutaj możecie zapomnieć o czymś takim. Wszystko pokazane bardzo zdawkowo, króciutko i mizernie wykonane. A przecież przy obecnych możliwościach technologicznych można było puścić wodzę fantazji i zrobić to z przysłowiowym pierdolnięciem. Zostawiając jednak już tę nieszczęsną przemianę w spokoju, to cieszy fakt, że same wilkołaki to efekty praktyczne i bardzo fajnie wykonane kostiumy. Tylko że i tu musiano oczywiście coś spierdolić. A mianowicie ich pyski. Gdy bestie tylko warczą i marszczą nosy, to jest elegancja Francja, ale gdy rozdziawiają mordy i zaczynają ryczeć, to ja prdl, śmiech na sali i żenua. Wygląda to wtedy przekomicznie i kiczowato. A propos odgłosów, to wycie, warczenie i ryczenie stworów są najlepiej zrealizowanymi elementami filmu. Pierwsza liga.
Werewolves, to film zmarnowanych i słabo zrealizowanych pomysłów i pełen nieszczęsnych błędów kontynuacyjnych, których ostatnio w kinowych filmach jest zatrzęsienie. Nawet Frank Grillo nie bardzo ratuje sytuację, choć jako jedyny wykazuje chęć woli walki z marnym scenariuszem i potworami :) Film oczywiście ma momenty, które mogą się spodobać i w których widz może pomyśleć, że o w końcu zaczyna się coś dziać, ale to bardzo mylne wyobrażenie.
Czekajcie cierpliwie na streaming, bo pójście do kina, to raczej zmarnowany pieniądz. Chyba że tak, jak ja, jesteście spragnieni wilkołaków i jest wam wszystko jedno, co zobaczycie. Miejcie jednak na uwadze, że ostrzegałem :)
Zapowiada się niezły Bad Trip. I man nadzieję, że tym razem Osgood dowiezie na 100%.
https://youtu.be/Dkb-1ygt5nw?si=SmcMRlHk3-Q4Pyka
To już w kinach jest? Byłem ostatnio na dwóch filmach i nawet trailerów przed seansami nie puszczali. W sumie chyba nawet nie widziałem plakatów.
Z całego SCU najbardziej podobał mi się trzeci Venom i...Morbius. kraven nie nalezy do moich ulubionych postaci, więc musiałoby z tego wyjść coś wybitnego żebym poszedł do kina ale po ocenach i opiniach widzę że szkoda tracić kasę....
Smile 2. Kurde, ale to było dobre. Zupełnie się nie spodziewałem, że po prostu fajnej jedynce dwójka będzie aż tak dużo lepsza.
Bardzo mi się podobało, że film odchodzi od typowej dla horrorów skali "micro" i zamiast znowu skupiać się na jakiejś małomiasteczkowej rodzinie mamy tu wjazd w świat celebrytów i supergwiazd muzyki. Osobiście jeszcze bardziej bym to wykorzystał, bo pomimo tego historia wciąż jest dosyć kameralna i dotyczy w zasadzie jednej osoby, a skala świadomości tego co się dzieje poza nią jest w zasadzie zerowa.
Fajnie też rozłożyli akcenty. Inaczej niż w jedynce, która była jednak dosyć "typowym" horrorem, tu jest zdecydowanie więcej psychologicznego dramatu. I to działa. Duża w tym zasługa Naomi Scott, która kapitalnie zagrała tę rolę. Nawet nie kojarzyłem wcześniej tej aktorki, teraz uważam, że powinna zgarnąć przynajmniej nominacje do jakichś nagród.
No i zakończenie - wbrew temu, co tam można poczytać na necie - jest mega. Totalnie mnie zauroczyła ta ostatnia scena, chciałbym tego więcej w filmach.
Na minus parę niepotrzebnych jumpscarów i jedna logiczna nieścisłość zaraz na początku.
Ogólnie dla mnie największa tegoroczna niespodzianka i jeden z moich ulubionych filmów 2024.
Hmmm, minęły dwa dni od seansu, poczytałem i pooglądałem sobie recenzje, i podzielam zdanie, że znakomita Amy, którą jakoś niesmacznie ostatnimi czasy się ogląda, zagrała w dziwnym i mało angażującym filmie. Czarna komedia ze szczyptą body horroru zaprawiona dramatem. Misz masz, który niestety męczy. Można olać. Film raczej dla osób, które znają książkę i czekały na ewentualną ekranizację.
Venom 3
Kravena pewnie kiedyś obejrzę ale ostatni Venom, jak na bardzo słabą serie, oglądało się całkiem znośnie a już od ostatniego aktu nawet bardzo. Efekty w porządku, dużo Venomów. Nie było tragedii. Tylko Hardy mi trochę przeszkadza, minę ma cały czas jakby go sraka cisnęła.
Byłem ciekawy czy origin story Mufasy okaże się dobrym materialem na poszerzenie świata i historii Króla Lwa, i według mnie wyszło tak sobie. Przez cały film siedziałem z prawie zerowym zaangażowaniem. Ładnie to wszystko wyglądało, choć odniosłem wrażenie, że poprzedni film prezentował lepsze wykonanie. Piosenki takie nijakie, coś jak w Vaianie. Żadna nie zapadła w pamięci. Kuriozalne okazało się też to, że bardziej mnie interesowało, kiedy i jak "narodzi" się Skaza niż to, co działo się z Mufasą. Kupony odcięte, film swoje zarobi, dzieci i bardziej wrażliwi widzowie uronią nawet łezki. Mnie jednak kompletnie nie ruszyło.
Wujek Foliarz - MalcolmXD i genialny Woronowicz w tytułowej roli, to chyba musi się udać
https://www.youtube.com/watch?v=40B7VPxvUnI
jestem fanem Fanatyka i po zwiastunie wychodzi na to, że Foliarza też chyba polubię
Our Little Secret. Chciałem sobie zobaczyć jakąś lekką komedię świąteczną, ale obecnie to chyba wybór pomiędzy familjniakami dla dzieci, a nudnymi romansami z netfliksa. Obejrzałem se to, bo zwiastun sugerował, że może być przynajmniej minimalnie zabawne, ale to jest właśnie typowy nudny romans z netfliksa. Raczej nieśmieszny, tam gdzie był potencjał na jakiś dobry żart, to od razu wjeżdża typowe dla współczesnych platform streamingowych ugrzecznienie i kończy temat.
W dodatku całość jest oparta na jakimś problemie zupełnie z dupy. Bohaterowie ukrywają przed swoimi obecnymi partnerami, że kiedyś byli razem, bo... no kurde, nie wiem czemu. Nie ma to żadnego sensu.
Ogólnie więc raczej się nudziłem. Fajnie, że Lindsay Lohan wyszła na prostą, ale szkoda, że póki co ląduje w jakichś pseudo komediach romantycznych z generatora.
Edit: ale Iana Hardinga to bym widział jako kandydata na Bonda. Dużo bardziej mi tam pasuje niż ten chłopczyk, co go ponoć maja wziąć.
a kto się teraz wylosował jako potencjalny Bond?
bo ostatni kogo pamiętam to Aaron Taylor-Johnson.
Właśnie mi mignęło na FB, że ten gość ma być Dżamesem Bondem - Josh O'Connor. Chyba już ATJ był ciekawszy.
dopóki nikt nie będzie klepnięty to bym się nawet nie pochylał nad plotkami, bo już miala być kobieta, czarna kobieta, Regé-Jean Page, Idris Elba, ATJ, Sam Heughan, znowu Craig, etc.
dopóki nikt nie będzie klepnięty to bym się nawet nie pochylał nad plotkami, bo już miala być kobieta, czarna kobieta
Dlaczego zrobiłeś rozróżnienie na "kobietę" i "czarną kobietę"? Masz jakieś ukryte uprzedzenia rasowe?
Są jeszcze żółte, brązowe, jasne, ciemne, a może nawet purpurowe.
Ja p#$^&^^! Weź człowieku nie doszukuj się uprzedzeń tam, gdzie ich nie ma.
To nie jest doszukiwanie się uprzedzeń, ale próba zrozumienia. Zabrzmiało to jak sugerowanie, że kobieta domyślnie oznacza osobę białą, a czarna kobieta jest jakimś odrębnym przypadkiem. Trochę to pachnie rasizmem.
Via Tenor
Idź stąd. Ja cię proszę.
gdybys chcial zrozumiec to wystarczylo pomyslec, ale Ty wolisz szukac zaczepki.
wymienilem osobno, bo chcialem podkreslic, ze to byly osobne plotki. gdyby byly przy nich podane nazwiska to bym je podal tak jak w przypadku reszty aktorow, ale nie bylo.
EDIT: dodalem ostatnie zdanie z powrotem, bo i tak juz zdazyles odpowiedziec, ale w sumie to nie jestem pewien czy pojawiały się jakieś konkretne nazwiska kobiet.
Strasznie to głupie, płytkie, nieśmieszne, nudne, Zegler wkurwia, ale fajnie było zobaczyć Freda "Mothrfucker" Dursta, ruszającego do akcji w legendarnym czerwonym capi przy akompaniamencie Break Stuff. Limp Bizkit zawsze na propsie. Nie ważne gdzie i jak.
Mordeczki potrzebuje pomocy w namierzeniu tytułu :D film CHYBA jeszcze nie miał premiery, ale na pewno był już zwiastun. Jakiemus typkowi krzywdzą rodzinę (porywają albo mordują córkę) i postanawia zinfiltrować te organziacje przestępczą dla prywatnego śledztwa albo vendetty. Kojarzę że akcja dzieje się raczej w jakiejś pustynnej scenerii a'la Teksas albo jakas Nevada. Chyba chodziło o gang motocyklowy albo jakiś nazioli. Może kojarzycie?
Ani po tagach, ani po premierach l, ani po zwiastunach ani przez chatGPT-2. Nie mogę znaleźć :/
Robert Eggers powiedział jakiś czas temu, że jego Nosferatu będzie tak bardzo gotycki, jak tylko to możliwe. No i jest, ale tylko do pewnego momentu. Film jako horror sprawdza się wyśmienicie, ale z tą gotyckością jednak bym uważał.
Odświeżanie ponad stuletnich klasyków na pewno nie jest łatwe. A chociażby z takiego powodu, że współczesny oglądacz filmów lubi być wybredny i żeby go zadowolić, trzeba grać półśrodkami. A ci, którzy znają i uwielbiają oryginały, będą patrzyli przez pryzmat porównań. Tak więc mamy teoretycznie dwie grupy widzów, które trzeba zadowolić. I chwała Eggersowi, że miał to w dupie i stworzył film po swojemu. Taki, który prawdopodobnie nie stanie się kultowym, ale z godnością może nosić miano filmu wyjątkowego. W końcu to Eggers.
Fabularnie jest tak sobie, bym powiedział. Stwierdziłbym nawet, że momentami jest bardzo nudno. Ale obraz nadrabia nieziemskim klimatem, który jest tak gęsty, że gdyby był zupą, to łyżka by stała i można by ją było kroić. Fenomenalne zdjęcia wspomagane bardzo dobrym CGI i piękną ścieżką dźwiękową. Jedno z drugim robi robotę. Tylko ta gotyckość, o której wspomniałem wyżej. Tak naprawdę czuć ją tylko w momencie odwiedzin w zamku Orloka, a że nie ma tego za dużo, to i czar szybko pryska. I pozostajemy z klimatycznym horrorem umiejscowionym w przyportowym mieście.
Sam hrabia Orlok może być nieco rozczarowujący. I nie przez to, że otrzymujemy wizję reżysera, znacząco odbiegająca od pierwowzoru, a dlatego, że te wszystkie ochy i achy nad kunsztem aktorskim Skarsgarda, że wyniósł tę postać na wyżyny, nie mają jakiegokolwiek uzasadnienia w filmie. Jest go na tyle mało i na tyle nic nie widać, że trudno tu cokolwiek oceniać. Po prostu jest ok. Chyba żeby ocenić sposób w jaki Nosferatu przemawia, ale jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, że to głos Billa.
To już bardziej na pochwałę zasługuje Lily-Rose Depp, która w momentach opętania wyglądała fantastycznie i też jako jedyna w filmie grała emocjami. Reszta ferajny zagrała tylko poprawnie. Nawet Dafoe, który przecież przyzwyczaił nas do tego, że potrafi każdą rolę zamienić w złoto, tym razem nie zrobił większego wrażenia. A Houl oraz Taylor-Johnson po prostu odhaczyli swoje role w ich dorobkach i to jeszcze u nie byle kogo.
I mogłoby się wydawać, że skoro film taki sobie, to ocena powinna być niższa. Pewnie tak. Ale klimat, klimat i jeszcze raz klimat sprawia, że film ogląda się z ogromnym zaangażowaniem i dwie godziny w kinie mijają bardzo szybko. Całościowo robi piorunujące wrażenie. Dopiero po seansie gdy emocje opadają, powoli dochodzi się do powyższych wniosków, że tamto sramto i owamto mogło być lepsze, ciekawsze lub bardziej pieczołowicie wykonane. Jak chociażby mocno rozczarowująca końcówka. Gdyby tylko była o jakieś pięć minut dłuższa i miała większą głębię, domknięcie tej tragicznej love story miałoby lepszy efekt. No i gdyby film był czarno-biały? A, dobra, już nie będę teraz wymyślał :)
Polecam wybrać się do kina, bo to naprawdę klimatyczne dzieło, warte poświęcenia wolnego czasu. Kto nie mieszka w Polsce, może już dźwigać swoje cztery litery.
dużo mówią w innych językach niż angielski i czy miałoby to dla Ciebie znaczenie, jeżeli nie rozumiałbys tych fragmentow?
bo nie wiem czy iść do kina, czy poczekać na streaming.
Film jest w pełni po angielsku. Jest moment, w którym mieszkańcy wioski mówią trochę w swoim języku, ale są wtedy wyświetlane napisy. No i Nosferatu też bełkocze jedno czy dwa zdania w jakimś dziwnym dialekcie, ale też są napisy.
ale zgaduje, że napisy miałeś wtedy w języku kraju, w którym jesteś? bo jak u mnie będą po holendersku to mnie za bardzo nie poratuje.
czy są "forced", tzn. nałożone na obraz?
ale nieważne, nawet jeżeli są tylko holenderskie, ale jest ich tak malo jak mówisz to idę pierwszego stycznia!
Napisy pojawiły się w j. angielskim. Ale nie pytaj mnie czy były z filmu, czy wstawione przez dystrybutora. Nie zwróciłem na to w ogóle uwagi. Scena w wiosce jest krótka. Ja już teraz nie pamiętam, ale chyba istotnych rzeczy o Orloku, to główny bohater dowiaduję się łamaną angielszczyzną. Albo nie? :D
Teraz to mi zrobiłeś zagadkę i nie zasnę.
Tak w ramach sprostowania zielele ;) Co do streamingu: napisy forced to są napisy "wymuszone" i nie są naklejone na obraz a są oddzielnym plikiem (można je wyłączyć). Napisy wklejone w obraz to hardsubbed, których nie wyłączysz.
nie pisalem o streamingu, tylko o kinie.
no i rozne zrodla maja rozne zdanie na ten temat. :D
Klimat faktycznie robi robotę. Tego całego Orloka w kilku momentach dobrze widać, pod koniec nawet całkiem wyraźnie, ale zgodzę się, że ta wersja mocno rozczarowuje. W oryginale od pierwszej chwili wiadomo, że obcujemy z kreaturą, a tutaj wyglądem przypominał mi Mendeza z RE4 przed transformacją. Ogólnie film dobrze się ogląda mimo nudnych momentów. Do oryginału nie ma podjazdu, ale Eggers stworzył całkiem solidną wersję, której nie będzie musiał się wstydzić i na te kilka filmów, które wyreżyserował, to jest jednym z nielicznych reżyserów, którzy trzymają równy poziom.
Z tego co wiem od znajomych, kwestie nie anglojęzyczne są tłumaczone na język kraju, w którym film jest wyświetlany.
Zamierzam dziś podjąć się trudnego wyzwania filmowego i obejrzeć Titanica po raz pierwszy w życiu. Nawet nie wiedziałem, że to taka kolumbryna na ponad 3 godziny.
Trzymajcie za mnie kciuki.
Jak na pierwszy raz to chyba nie jest taki zły ale to było dawno temu. Najlepiej to sobie dawkować "przyjemność". Rozbić np. na 2 seanse
Tylko nie płacz na końcu, odwieczne memiarskie przykazania mówią, że faceci nigdy nie płaczą na Titanicu.
U mnie się to udało bez problemu, bo miałem zbyt dużą podjarkę efektami, które nic a nic nie chcą się zestarzeć, żeby aż tak wczuć się w ten legendarny melodramatyczny wątek.
No, obejrzałem. Wersja na netliksie ma 3h:15m, więc nie było łatwo, ale jakoś udało się ogarnąć całość za jednym posiedzeniem ;)
Zgadzam się z wami, że to film, który spodoba się bardziej kobietom. Mimo, że ta "katastroficzna" część wciąż robi wrażenie, to jednak całość jest dla mnie zbyt melodramatyczna. Zwłaszcza końcówka jest przesłodzona mocno. Ciężko się tam nawet wzruszyć, bo poziom lukru jest już taki, że robi się nieznośnie.
Natomiast powiem, że mimo wszystko cieszę się, że w końcu się zmusiłem do obejrzenia, bo jednak jest coś w tym filmie, czego mi brakuje we współczesnym kinie. Jakaś magia, która kiedyś była powszechna, a teraz coraz trudniej ją znaleźć. Niby wciąż powstają fajne filmy, ale nie ma tam już tej immersji, wrażenia uczestnictwa w czymś wyjątkowym, coś przepadło.
Wiem, że teraz same kamery i systemy zapisu są jakieś inne (nie znam się na tym kompletnie, więc nie wiem czy ktoś załapie o co mi dokładnie chodzi) i dla mnie od samej strony technicznej współczesne filmy, mimo niby rozwoju technologicznego wyglądają gorzej niż jeszcze te 15 lat temu. Gorsze są zdjęcia, oświetlenie, ogólnie mam wrażenie, że jest coraz mniej "filmowo".
Dlatego z samego sentymentu za tamtym kinem daję Titanicowi 7/10, choć jest całkiem możliwe, że już nigdy do niego nie wrócę.
Jakaś magia, która kiedyś była powszechna, a teraz coraz trudniej ją znaleźć.
Mysle ze magia uleciala glownie przez CGI i greenscreeny. Filmy w latach 80/90 opieraly sie jeszcze o scenografie, dobranie odpowiedniego oswietlenia, aktorzy byli w srodku tego specjalnie przygotowanego planu. Jak pojawialy sie jakies efekty komputerowy to doslownie trwaly max kilka sekund i stanowily wisienke na torcie.
Filmy w latach 80/90 opieraly sie jeszcze o scenografie, dobranie odpowiedniego oswietlenia, aktorzy byli w srodku tego specjalnie przygotowanego planu
To też, ale mnie chodzi o coś innego. Nie wiem jak to wyjaśnić bez konkretnej wiedzy, ale żeby to zobrazować jakimś przykładem, to zobacz sobie "Everything Everywhere All at Once". Tam zdjęcia, sam obraz, wyglądają zupełnie inaczej niż we współczesnych produkcjach. Właśnie jak coś, kręcone powiedzmy te 25 lat temu. Nie wiem czy to kwestia kamer, taśmy filmowej, czy po prostu jakichś filtrów, ale jest po prostu inaczej. Lepiej, bardziej "filmowo". Serio, nie mam pojęcia jak to ubrać w słowa, ale mam nadzieję, że ktoś załapie o co mi chodzi.
Tarantino po dziś dzień kręci filmy na tradycyjnych starych kamerach i jego twory rzeczywiście wyglądają "inaczej", więc jest w tym jakaś racja, że zależy to od kamery. Obraz z cyfrowej wygląda wyraźniej, dokładniej, a to nie pomaga w generowaniu klimatu.
Na pewno gościu z Na gałęzi wiedział by jak to nazwać, albo gość z kanału Język Filmu, rzadko kiedy nagrywa, ale on często lubi opowiadać o filmach od tej kameralnej (hehe) strony, zresztą sam jest operatorem.
W Titanicu też było mnóstwo green screenów :D
Tu chyba chodzi o wykorzystanie obiektywów anamorficznych, które dają specyficzny obrazek. Wszystko w sensie naraz było nagrywane cyfrowymi kamerami i to w dodatku "tanimi" (jak na branżę) ale właśnie z wykorzystaniem anamorfikow (też tanich :D). To daje właśnie taki specyficzny obraz, o którym myślę że piszesz. Ale już np. w Shogunie mi te obiektywu przeszkadzały, bo moim zdaniem średnio się nadają do telewizyjnych produkcji gdzie jest więcej ciasnych kadrów. Wieczorem mogę bardziej temat rozpisać jak Cię to interesuje
Wieczorem mogę bardziej temat rozpisać jak Cię to interesuje
Pewnie, wal śmiało.
Ah, myślałem że jednak Cię to nie interesuje i to wcale nie tak, że miałem przygotowany tekst XD
Ogólnie chodzi o to, że tradycyjne obiektywy mają kształt sferyczny, natomiast obiektywy anamorficzne mają kształt walca. Zastosowanie walca a nie sfery powoduje, że obraz jest "ściśnięty" w poziomie podczas nagrywania. A wszystko po to, żeby na standardowej klatce filmowej zmieścić znacznie szersze pole widzenia. Czyli po prostu widzimy więcej na boki. To ściskanie obrazu jest później "rozciągane" w postprodukcji, aby przywrócić prawidłowe proporcje. Efektem tego procesu jest szeroki, kinowy format obrazu. I ten kinowy obraz to nie klasyczne 16x9 jak mamy w standardowych monitorach tylko 2.39:1 (cineamscope). Czyli często jak oglądamy filmy na ekranie telewizora to na dole i górze zostają czarne pasy (kaszety)
Użycie sferycznych obiektywów szerokokątnych w przypadku produkcji kinowych dawałoby efekt rybiego oka na krawędziach obrazu stąd właśnie potrzeba stworzenia anarmofików.
No i tak. Przez specyficzną fizykę takich obiektywów, to jak one nagrywają i następnie rozciągnięcie tego obrazi w poziomie powoduje kilka ciekawych efektów wizualnych
- ważenie epickości, zwłaszcza przy szerokich ujęciach plenerowych
- flary świetlne - J. J. Abrams lubi to
- owalne rozmycie tła (bokeh)
- kompresja przestrzenii co powoduje, że obiekty które są daleko wydają się bliżej co daje taką specyficzną "kinową" perspektywę i głębię
- lepsza jakość obrazu bo wykorzystana jest cała matryca kamery, bez cropa
Takich efektów nie da się zastosować w obróbce cyfrowej stąd ten charakterystyczny wygląd. W przypadku dużej liczby efektów specjalnych czy nagrywaniu na greenscreenach/virtual ledach cięzko później nanosić efekty w postprodukcji stąd tutaj częstsze wykorzystanie obiektów sferycznych, które nie dają takiego filmowego looku
Obiektywy anarmoficzne są ogólnie drogie i troche cięzsze w użyciu stąd częsciej wykorzystuje się je w drogich i bardziej profesjonalnych produkcjach. Chociaż taki "Wszystko wszedzie naraz" było nagrywane na Orionach a set tych obiektywów obecnie kosztuje "ledwo" około 55 000zł więc jak na warunki filmowe to całkiem mało.
Z minunsów, ale to moja subiektywna opinia to, że takie Netflixy zaczynają korzystać z takich obiektywów przy produkcjach seriali, które z racji przeznaczenia są trochę inaczej kadrowane (do tv robi się więcej ciasnych kadrów, większe zbliżenia - z uwagfi na mniejszy ekran) no i do TV idzie 16x9. No i np. w takim Shogunie anamorfiki mnie wkurwiały bo powodowały że obraz był pokrzywiony, a rozmazane tło miale jakieś dziwne szlaczki i momentami obraz wyglądał jakby był niewyraźny. Irytowały mnie jeszcze w netflixowej Sabrinie. Chociaż akuruat tutaj twórcy specjalnie wykorzystali takie obiektywy dla osiągniecia określonego efektu artystycznego - no ale mi się nie podoba :D
Nie bez znaczenia jest tez wykorzystanie konretnych kamer. Różne kamery mają różny kształt i rozmiar matrycy co też przekłada się na końcowy obrazek. Ale to juz inna opowieść ;) Ale ogólnie zasada jest podobna jak w przypadku wyboru obiektywów. Inny kształt matrycy to inny efekt końcowy. Stąd w filmach kinowych używa się dużo większych kamer z dużymi matrycami. Taki ARRI Alexa 65 ma matryce 54,12 x 25,59 mm a Canon C79 o połowe mniejszą. Mniejsza matryca oznacza między innymi większą głębię ostrości co będzie punktowało w mniejszych produkjach, ale Arri Alexa ma za to dużo większej informacji zapisanych na pojedybczej kaltce co da lepsze rezultaty na wielkim ekranie. także to nie tak, że im większa kamera tym lepiej, ale też trzeba ją dostosować do konkrenych celów.
Dzięki. Ja się kompletnie nie znam na sprzęcie do nagrywania obrazu, ale te różnice między starszymi produkcjami a współczesnymi mi się mocno rzucają w oczy i zdecydowanie preferuję obraz w tych starszych.
Wspomniane Everything Everywhere All at Once mi się bardzo podobało właśnie pod kątem technicznym (bo sam film był już dla mnie dosyć męczący) i chciałbym, żeby większość filmów szła właśnie w tym kierunku.
Gladiator 2.
Jaka kupa. Film z ewidentnie wycięta zawartością, motywacja postaci, decyzje czy charakterystyka wynika ze sceny z offscreenu. Przykładem jest chociażby glowny bohater ktory w jednej scenie mowi, że jako syn L jest martwy, by w kolejnej matkę przytulać.
A i żołnierze walczący dla posejdona w rzymskim koloseum.
WIND RIVER
aj, spodziewałem się zwykłego kryminału, ale jest w tym filmie coś, co wycisnęło ze mnie kilka łez. i to nie tylko scena zbrodni, chociaż też była dla mnie mocno poruszająca.
zdecydowanie polecam - zupełnie nie słyszałem o tym filmie, a ląduje w mojej gatunkowej topce, obok Labiryntu.
no i jaki kontrakt podpisał Taylor Sheridan z diabłem, że jest tak płodny i wszystko na conajmniej przyzwoitym poziomie?!
Heh, też go wczoraj oglądałem, aczkolwiek ocenę dałem mu o jedno oczko niższą. Jak na niego wpadłeś?
nie pamietam. :D
chyba po prostu mialem ochote na jakies mystery/crime i wpisalem "BEST BLABLABLA", potem sprawdzilem oceny. chyba najbardziej zniechecil mnie Renner w obsadzie, ale bylo lepiej niz myslalem! a w Twoim przypadku?
jakby ktos mial jeszcze jakies polecajki w gatunku to tez chetnie poslucham. chyba najlepiej mniej znane albo nieanglojezyczne, bo jest duza szansa, ze anglojezyczne znam.
A jakiś typek na jakimś Facebookowym peju polecał ostatnio, ale ogólnie w ostatnich dniach że dwa razy dziennie widzę że ktoś oglądał Wild River i polecał i zastanawiam się skąd się to bierze :D
Jakiś czas temu polecałem tu Mizantropa. Może sobie to sprawdź
żyjemy w symulacji. :D
kiedyś znajoma opowiadała, że jak pracowała w naleśnikarni to były takie momenty, że nagle wiele różnych, i obcych sobie, osób zamawialo tego samego naleśnika - chyba w jej przykładzie to był jakiś z camembertem, więc nie super popularny.
dzięki, Mizantropa nie znałem, obejrzę.
Ziomeczki a macie swoje profile na filwmebie żebym sobie mógł stalkowac polecajki?
BETTER MAN
Robbie Williams jako on, ale jako małpa.
nie znam jego historii ani postaci, oprócz muzyki oczywiście, więc nie wiem na ile historie ubarwil albo na ile się wybielił (chociaż i tak pokazuje, że był mocno zagubiony), ale bardzo polecam, bo to chyba najlepszy muzyczny biopic jaki widziałem z tych nowych, tj. od Rocketmana w górę. (nie widziałem jeszcze A Complete Unknown)
na początku trochę ciężko mi się było przestawić na ten zabieg z czlekoksztaltnym, ale jak już siadło to siadło. Robbie jest tutaj też narratorem, film ma wysokie tempo i, pomimo małpy CGI, całkiem ładnie wygląda.
na razie bez oceny, bo film wzbudził we mnie sporo emocji i mógłbym zawyżyć!
inspirowany rankingami z wątku Xboxowego.
jesteście w stanie wskazać swoje TOP5 filmów z 2024 roku?
i osobno TOP5 filmów obejrzanych w 2024 roku, niezależnie od ich daty premiery.
TOP5 filmów na plus z 2024:
5. Strange Darling
4. Anora
3. Transformers One
2. Rebel Ridge
1. Emilia Pérez
i TOP5 filmów na minus:
5. Longlegs
4. The Substance
3. Borderlands
2. Alien: Romulus
1. Argylle
w 2024 oglądnąłem strasznie mało filmów, ale postram sie :D
Top filmów z 2024
1. Diuna cz. 2 7/10
2. Civil War 7/10
3. Ministerstwo Niebezpiecznych Drani 6/10
4. Mad Max - Furiosa 6/10
5. Caddo Lake - 6/10
Top 5 oglądniętych w 2024
1. Diuna cz2
2. Rodzinny interes (1989)
3. Boys kills world
4. Sicario 2
5. Civil War
dramat XD
Jakoś po Wind River przypadkowo zostałem w klimatach quasi-westernowych i wpadł Bękart dostępny na Amazon Prime. Ogólnie tak jak mam w głowie osoby gatunek "filmy ze Stathanem" gdzie każdy film z nim jest taki sam, to podobnie mam z Mikkelsenem, gdzie każdy film z MIkkelsenem jest taki sam. Ale te akurat zazwyczaj są dobre, a Bękart jest bardzo dobry :D Film o rolniku, ale mega dobry. W sumie nie mam do napisania nic odkrywczego w tym temacie.
Ogólnie plot jest taki, że chłop se postanowił zostać rolnikiem bo zamarzył mu się tytuł szlachecki a poźniej okazało się, że jego sprytny plan jednak nie był do końca przemyślany.
https://www.filmweb.pl/film/B%C4%99kart-2023-10013944
Nie wiem czemu ludzie mówiąc o Bękarcie wspominają słowo western. To znaczy domyślam się z czego wynikać może to porównanie, ale ja oglądając ten film miałem skojarzenia z Harlekinem. Wystarczyłoby wymienić umęczonego Mikkelsena na jakiegoś dzisiejszego Fabio i mamy romans pełną gębą.
Co do reszty, to siłą tego filmu jest miejsce akcji (Dania XVIII w.) i nieznana historia (dla nas Polaków). Bo jakby przenieść ten scenariusz na nasze podwórko to zostałaby z tego mało wyróżniająca się sztampa.
no nie wiem, ja nie uważam, że historia była sztampowa. jasne, była tak naprawdę prosta, ale ile teraz się robi takich "prostych" filmów o ludziach, trochę w starym stylu?
jeżeli natomiast za sztampę uznajemy motyw człowieka, który próbuje osiągnać swój cel mimo przeciwności losu, motyw zemsty, etc. to za sztampę można uznać lekką ręką 80% filmów, bo wiele z nich opiera się na kilku podobnych schematach i wszystkie da się maksymalnie uprościć. przy czym to nie zawsze jest wada sama w sobie, bo zawsze jest jeszcze realizacja pomysłu i inne, równie ważne, aspekty - bohaterowie, aktorstwo czy wlasnie miejsce akcji albo historia. tak samo jak uważam, że samo bycie niesztampowym to nie jest zaleta.
dla mnie to wygladalo jak kolejna ekranizacja jakiejs francuskiej klasyki w stylu Hrabiego Monte Cristo.
no i uwazam tez, ze blizej temu jednak do westernu niz romansu. samotny i oschly bohater, ktorego na poczatku niby nic nie obchodzi, ale od razu widac, ze ma miekkie serduszko i ostatecznie walczy o sprawiedliwosc, silowanie sie z czyms duzo wiekszym od niego samego, czy nawet samo otoczenie - proba zalozenia "cywilizacji" na dzikiej ziemi niczyjej i kontakt z "rdzenna ludnoscia".
Sztuczna Kidman nawet się trzyma i nie straszy w scenach nagości + całkiem przekonująca gra aktorska. Nie wiem ile jest prawdy w tych rzekomych orgazmach na planie filmowym, ale wyglądało to całkiem sugestywnie. Szkoda tylko, że dobrali jej takiego dupowatego partnera. Tematyka z pogranicza fetyszu Master & Slave aż się prosi o kogoś bardziej charakternego i atrakcyjniejszego. Sam film mocno średni. Do klasyki gatunku, jak Dziewięć i Pół Tygodnia, Sliver czy Sidła Miłości nie ma podjazdu.
Via Tenor
NIE OGLĄDAJCIE FINALNEGO TRAILERA Z FILMU COMPANION, KTÓRY WLECIAŁ NA YT. ZDRADZA PLOT TWIST!
Ja niestety obejrzałem.
japierdole, kto robi zwiastuny w taki sposób? teraz albo znasz plot twist, albo wiesz, że będzie drugi plot twist.
ale widzę, że Sophie tam będzie, dodaje do listy!
No niestety. A akurat to, co pokazuje trailer, dla nieświadomych widzów będzie ogromnym zaskoczeniem, wiedząc jak budowane były teasery. Chyba że będzie tak, jak piszesz i wrzucą jeszcze jeden plot twist.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem premiera jest ustalona na Styczeń, co oznacza że film na 99% jest szmirą.
premiera jest ustalona na Styczeń, co oznacza że film na 99% jest szmirą.
No to muszę koniecznie wydrukować plakaty i rozwiesić je w mieście, żeby wszystkich ostrzec. Szkoda kasy, paaaanie. Liczyłem na oscarowy film :(
Dzięki za ostrzeżenie. Będę omijał szerokim łukiem. Choć z tego co już widziałem, niektóre kanały filmowe na YouTube umieszczają całkiem wymowną miniaturkę.
Nawet nie słyszałem o tym filmie, teraz przez Was nie będę się mógł oprzeć żeby sprawdzić i zobaczyć zwiastun
Mad Max, Resident Evil i któreś tam Żywe Trupy podlane green screenem i After Effects, kupione na AliExpress :D Wiecznie młoda królowa bezemocjonalnej gry aktorskiej Mila Dżovović znowu w akcji. Wyczuwam hicior na miarę Rebel Moon. Przynajmniej muza dobra.
https://youtu.be/KpfM-dd4aiQ?si=REPj5JSfLTWVg8X-
Uwielbiam chodzić do kina na tzw. Mystery Nights. Ogląda się wtedy w ciemno trzy filmy różne gatunkowo. No i ostatnio jednym z filmów był mocno wyczekiwany przeze mnie Abruptio w reżyserii Evana Marlowe'a. I przyznam, że dałem się cholernie zaskoczyć. To jeden z tych filmów, które albo się lubi, albo nienawidzi. Na pewno nie jest to horror, ale z pewnością jeden z ciekawszych obrazów absurdologicznych czy też abstradelicznych, jakie w ostatnim czasie oglądałem. Ciekawa zabawa konwencją animatroniki kukiełkowej, która w połączeniu z prawdziwą grą aktorską robiła mega sugestywne wrażenie. Fabularnie też nie było źle, choć tutaj można było trochę bardziej przyłożyć sie do scenariusza. Efekt końcowy był jednak na tyle satysfakcjonujący, że z kina wyszedłem bardzo ukontentowany. Na pewno obejrzę ten film jeszcze kilka razy, bo założę się, że jest tutaj sporo smaczków do wyłapania, bo temat uległości pod wpływem presji otoczenia, podatności na sugestię czy kontroli jednostki jest zawsze na czasie.
Po tym jak
dla mnie pierwszy sezon warto, ale drugi już nie, więc ogólnie to daj jeszcze szanse na jeden/dwa odcinki i jak nie siadzie to olej.
BTW. dobrze pamiętam, że byłeś kiedyś w jednym odcinku W11 czy to był Sir.klesk?
Sprawdziłem na filmwebie i zarejestrowałem, że jest na Prime Video. Kilka dni później wpisałem ten tytuł na prime, wywaliło mi "Dzicz" ale po opisie się zgadzało (rozbija się samolot w dziczy i laski starają się przeżyć) więc założyłem, że z tłumaczeniem polecieli. Straszny paździerz, ale za Twoją namową oglądnąłem już 3 odcinki, wkręciłem się, bo stosują bezczelne cliffhangery na końcu odcinków więc już nie mam wyjścia i musze w to brnąć :P
widzę, że obsada brzydsza i bez Sophie. :P
i to faktycznie wygląda jak głównie teen drama, ale w dziczy. :D Yellowjackets ma trochę teen dramy, ale głównie w przeszłości i po to, żeby wyjaśnić jakieś zachowania bohaterek - już w samym lesie raczej bez takich elementów, jeżeli dobrze pamiętam.
SATURDAY NIGHT
film o ostatnich 1.5h przed emisja pierwszego w historii odcinka Saturday Night Live. nigdy nie oglądałem żadnego epizodu i nie interesowałem się samym powstawaniem, więc nie wiem na ile historia jest ubarwiona.
na pewno jest chaos, jest dużo papierosów i narkotyków, jest sporo humoru, bo w końcu zebrali tam wielu późniejszych komediowych klasyków na początku ich karier (Chevy Chase, John Belushi, Dan Aykroyd) i jest wyczuwalny klimat lat 70.
czego nie ma? nie wiem, może trochę ciężaru? przez to, że wszystko dzieje się tak szybko to nie buduje się żadnego napięcia, lecimy od problemu do problemu i każdy się jakoś rozwiązuje, czasem sam z siebie. może taki był też zamiar, bo w końcu ten odcinek był wyemitowany, więc znamy zakończenie?
humor też nie zawsze mi siada, ale to sobie tłumaczę po prostu różnicą generacyjną i ogólnie tym, że amerykański humor nie jest moim ulubionym.
trzeba też mieć odporność na filmy, w których ludzie się, prawie nieustannie, przekrzykują.
ogólnie to raczej polecam zobaczyć, chociażby z ciekawości jak się robiło telewizję, bo film trwa też około 1.5h (ale nie wiem czy 1 minuta w filmie = minuta czasu rzeczywistego) i przez tempo mija bardzo szybko. po prostu nie jest to film, który zostawi was z szczęką na podłodze i motylkami w brzuchu.
MIZANTROP
bardzo fajna policyjna drama, ale o ile sama sprawa jest "ciekawsza" (z braku lepszego słowa) to jednak "Wind River" przemówił do mnie bardziej przez dużo większy ładunek emocjonalny i tych wszystkich silnych facetów, którzy mają miękkie serca. realizacyjnie też był dla mnie lepszy i zrobiony bardziej starannie - chociaż na to mogła też mieć wpływ nietypowa sceneria.
ale ponownie, to nie znaczy, że to zły film. sama scena otwierająca jest bardzo dobra, a potem jest jeszcze bardzo dobra scena w sklepie i ogólnie Ben Mendelsohn szarzuje tu aktorsko tak bardzo, że ciężko go nie polubić.
jest tam też coś więcej niż sprawa do rozwiązania, bo nasza policjantka ma problemy psychiczne, które pozwalają jej lepiej rozumieć poszukiwanego. uważam jednak, że ten temat eksplorowany jest trochę zbyt płytko.
Barbie. Pamiętam, że było o tym filmie dosyć głośno, więc sobie w końcu obejrzałem, ale niestety niezbyt mi się podobało. Nawet lubię Gretę Gerwig i jej specyficzny humor, więc nie wiem co tu się wydarzyło, że wyszła z tego taka tandetna korpo-bajka.
Nie jest to ani dobra satyra, ani przyjemna komedia. W zasadzie było może parę sytuacji gdzie udało mi się uśmiechnąć słysząc jakiś fajny tekst, czy trafny dialog, ale to kropla w morzu nieśmieszności i niewykorzystanego potencjału (bo umówmy się: pomysł, że przenieść lalkę Barbie do realnego świata miał potencjał).
Podobnie całe przesłanie tego filmu, że być po prostu sobą jest ok, że nie wiedzieć kim się jest też jest ok... to wszystko było tak płytkie i łopatologiczne, że nie wiem do kogo miałoby trafić. Chyba tylko do redaktorek jakichś portali kobiecych i to wyłącznie tych, które przespały ostatnie 20 lat i nigdy nie słyszały podobnych rzeczy w lepszym wykonaniu.
W sumie szkoda, bo pomysł był fajny, ale zamiast satyry na wyidealizowany korpo-świat wyszedł film siermiężny, banalny i pełen wkurwiających piosenek.
A, i Gosling za rolę podstarzałego Kena (serio nie było nikogo choćby o dekadę młodszego?) powinien zgarnąć jakąś złotą malinę czy coś. Takiego aktorstwa nie da się wytłumaczyc żadną autoironią ;p
Dwie godziny siedzenia w fotelu, jak na szpilkach ze spoconymi dłońmi zaciśniętymi na oparciach i wargami zagryzionymi aż do krwi. Tak się robi porządne kino akcji. Pomysłowe, świeże w założeniach i bezprecedensowe. Idziesz do kina i dosłownie dostajesz w mordę.
Żartowałem :D
Nudne niczym flaki z olejem, zajeżdżające przepalonym kotletem na głębokim tłuszczu. Bez klimatu, energii i pomysłu. Gadają, planują, gadają, nic nie robią, znowu gadają, planują, przeprowadzają akcję, konie. Przez dosłownie półtorej godziny kompletnie nic się nie dzieje. W pierwszej części, która jest jednym z moich ulubionych filmów w gatunku heist, wszystko zagrało perfekcyjnie. Planowanie napadu, rewelacyjna sekwencja kradzieży, finałowa akcja, cała ta okołofabularna otoczka "dobrzy vs źli". Wybijająca się ponad wszystkich kreacja Pablo Schreibera, to moim zdaniem jego najlepsza rola w ogóle. Dwójeczkę niestety położyła przewidywalność, miałkość, brak jaj i nieudolność scenariuszowa. Zero wyrazistych postaci. Nawet zmęczonemu Butlerowi czy wiecznie wystraszonemu Juniorowi nawet nie chce się kibicować. Nie to co złodziejaszki z jedyneczki, za których trzymało się kciuki, żeby im się udało.
Widziałem oceny na Filmweb, IMDb oraz RT i u mnie w kinie chyba inny film puszczają.
czasem mam ochotę iść do kina, kupić kubeł popcornu i obejrzeć coś głupiego, więc trochę myślałem o tym filmie, ale z tego co mówisz to niestety popełnia największy grzech - jest nudny. wiele mogę filmom wybaczyć, ale nie nudę.
odpuszczam i czekam na Wolf Man. :(
widzę, że polscy dystrybutorzy dalej w formie. Nosferatu trafi do VOD na miesiąc przed premierą w polskich kinach.
https://x.com/EggersFilms/status/1878890415711236488
From Dusk Till Dawn 3 < From Dusk Till Dawn <<< From Dusk Till Dawn 2
Wszystkie te filmy to kiepskie podróbki Evil Dead. Wszystkie mają problem z nakręceniem dobrych scen eksterminacji. Przez co cały wysiłek ludzi od efektów specjalnych i charakteryzacji idzie się j…ć. I wszystkie jak zaczyna się jatka zapominają o tym co było ważne do tej pory w filmie i kończą się od czapy. Najlepiej z tymi bolączkami poradziła sobie część trzecia. A dodatkowo mamy najlepszych bohaterów pierwszo i drugo planowych. Fabuła też nie jest tylko zapchaj dziurą, by nas dopchać do burdelu na pustyni. A jak tam docieramy to dzieje się w nim odrobinę więcej niż lapdance dla Quentin Tarantino. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że ta część jak i dwójka miały budżet filmów skierowanych prosto na DVD i to niestety widać w każdym aspekcie. Można było z tego zrobić serial, a nie z jedynki.
Wszystkie te filmy to kiepskie podróbki Evil Dead.
Yyyyy, w ogóle.
Poza tym część pierwsza, to już klasyka wampirycznych slaherów. Zdecydowanie pod każdym względem przewyższa kolejne części, które są zwyczajnie w świecie głownianie.
Nie wiedziałem że powstały kontynuacje ale jedynka to przecież klasyka, rzecz kultowa, mega klimat, mega dialogi.
Widziałem tylko jedynkę i zawsze uważałem, że film jest świetny... do momentu w którym pojawiają się wampiry. Wszystko co się dzieje po tym jak Salma przestaje tańczyć jest dla mnie dużo słabsze niż pierwsza połowa.
Oczywiście że From Dusk Till Dawn 1,2,3 to nie są wypisz wymaluj filmy Raimi-ego, ale ich duch się tam unosi i mówię tu o momentach w których zaczyna się sieczka. Zwłaszcza że Robert Kurtzman, który pracował przy Evil Dead II i Army of Darkness był odpowiedzialny za efekty specjalne i wymyślił From Dusk Till Dawn. A reżyser dwójki czyli Scott Spiegel (współautor Evil Dead II i nie tylko) strasznie się przy niej silił na styl Raimi-ego i jego zamiłowanie do dziwnych ujęć kamery.
A to że coś jest klasykiem nie oznacza, że z automatu należy przed tym czapkować. Ja wiem że From Dusk Till Dawn 3 jest zrobiony za garść fasoli, ale uważam podobnie jak Wrzesień. Gdy w jedynce zostaje przekroczona granica z Meksykiem film leci w dół. I nic na to nie poradzę, że historia i bohaterowie trójki są dla mnie ciekawsi od perypetii braci Gecko i eks-pastora z rodziną.
Leciało wczoraj w TV to pomyślałem: a obejrzę sobie.
Sam pomysł spoko, chociaż oklepany. Może się podobać gra aktorska, ale to....tyle. Mamy więc liceum, a w nim klasę złożoną z patusów, debili i innych tępych dzid (od razu wskoczyło mi do głowy pytanie: jakim cudem dostali się do liceum i jakim cudem zdają z klasy do klasy?). Nauczyciele się ich boją i uciekają. Na ratunek przychodzi polonista Jan Sienkiewicz, wyluzowany i rapujący....Poważnie? Poza tym: cała fabuła jest skupiona na tym że są tumanami i nic nie czytają. Nie ma jednak słowa o innych przedmiotach, jak im idzie i jak zdają z matmy, angielskiego itd. Ta klasa ma jeden przedmiot: język polski. Absurd.
Fabuła od początku do końca przewidywalna, zwłaszcza że mamy taki sam wachlarz postaci: oprócz nauczyciela - ziomala są dresiarze jarający zioło, wśród nich koleś, który ma poprawczak i kuratora i też jest łobuzem, ale, tadam! po kryjomu czyta Mickiewicza i pisze wiersze. Są wytapetowane laski (tępe dzidy), ale i one okazują się ostatecznie spoko, no i jest też kujonka "z problemami", której nikt nie lubi. Są też gangsterzy, którzy sprawiają problemy. Ale ostatecznie wszystko dobrze się kończy, tępe dzidy przestają być tępe, dresiarze dalej są dresiarzami ale recytują Szekspira i wszyscy się kochają a gangusy trafiają do pierdla. Ogólnie: film pozbawiony logiki i przewidywalny.
Aż dziw bierze że za chwilę w kinach kontynuacja.
Coś jak nowe wzorce i radosna przyszłość społeczeństwa...
Taka nakręcona polska wersja liceum w stylu Idiokracja 2006
https://www.filmweb.pl/film/Idiokracja-2006-139428
Nieudolna podróbka niemieckiego "Fack ju Göhte", który jest naprawdę fajnym filmem.
Te polskie filmy "młodzieżowe" to zawsze był mocny cringe. Pamiętam, że jak chodziłem do szkoły to zorganizowali nam wyjście do kina na taki popularny wtedy film (którego tytułu już dziś nie pomnę), który był chyba reklamowany jako "prawdziwy, odważny film o współczesnej młodzieży". Odwaga sprowadzała się do tego, że były tam sceny seksu, ale poza tym to była jakaś dziwaczna próba przeniesienia amerykańskich stereotypowych produkcji na polskie realia. Chyba żaden z bohaterów nie wyglądał na nastolatka i ogólnie nijak to się miało do polskiej młodzieży z tamtych czasów. Mieliśmy wszyscy niezłą bekę z tego filmu i przypuszczam, że dzisiejsi nastolatkowie z tym całym "Mickiewiczem" mają tak samo.
W sumie mogli to jeszcze bardziej spieprzyć, polskie młodzieżowe filmy przyzwyczaiły nas do słabego efektu, tutaj lecące w tle rapsy chociaż sprawiają wrażenie, że akcja rzeczywiście dzieje się we współczesnej szkole.
Ale wątków jest za dużo i żaden z nich nie jest rozbudowany. Był potencjał na tą produkcję, ale tradycyjnie nic z tego nie wyszło.
Ogrodnik urodził się w złym kraju, bo teraz będzie spełniał zadanie ratowania słabych filmów.
Zawsze się zastanawiam skąd w Polsce biorą się tak gówniane filmy i dlaczego głównie gówniane. Czy to są słabi reżyserzy? Czy beznadziejne scenariusze? Czy może osoby trzymające łapsko na kasie wymuszają zmiany w tych scenariuszach i wpływają na prace reżyserów? A może wszystko to naraz? No kur... nie wierze, że po filmówkach ludzie świadomie decydują się na realizacje takiego gówna, a wiem że w Polsce jest naprawde dużo utalentowanych osób we wszystkich pionach produkcyjnych. Najbardziej prawdopdoobne jest jednak to, że budżet z PISFu idzie na filmy znajomych
Kraven
kisnę z tego jak nijaki i niepotrzebny jest ten film. Fabuła słaba, efekty śmieszne. No i Rhino z tym malutkim plecaczkiem wygląda komicznie.
Lekko przynudzający dramat, dobrze nakręcony, kontrowersyjny z mocnymi scenami i fenomenalną rolą Craiga. Obraz dla wąskiego grona odbiorców. Można obejrzeć z ciekawości.
:(
do mnie nie zawsze trafiał bezpośrednio, ale wpływ na popkulturę miał niesamowity.
Chciałoby się napisać, że o taki film o wilkołakach nic nie robiłem, ale... w sumie nic więcej nie będę pisał, bo jak na film o tak specyficznej tematyce, to przyznaję, że reżyser i scenarzyści zrealizowali bardzo ciekawy pomysł i nie chcę psuć zabawy. Świeże i naprawdę fajne widowisko. Za to otrzymują 5+. Kolejny plusik za pewien ficzerek związany z postrzeganiem świata przez głównego bohatera. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Super to wyglądało. Udźwiękowienie również bardzo dobre. Gdybym kiedyś miał stanąć twarzą w psyk z Lykanem, to życzyłbym sobie, żeby właśnie tak brzmiał. Jest mięsiście i baaaaardzo zwierzęco. I krwawo.
Niestety sama przemiana dupy nie urywa, a dodatkowo rozłożona jest w czasie, co wynika z fabuły i przez to nie robi takiego wrażenia, jakiego oczekiwałem. Transformacja z An American Werewolf In London (1981) nadal piastuje pozycję The Best Ever. Osobiście uważam też, że nigdy nie doczekamy się czegoś lepszego.
Film ma trochę ospałe tempo, ale kilka momentów podnosi skutecznie poziom adrenaliny i raczej nie można mówić o znudzeniu. Niemniej film może oberwać za dosyć nowatorskie wykonanie, bo nie jest to klasyczny film o wilkołakach. Od strony gry aktorskiej jest tylko dobrze. Abbott się stara, ale szału nie robi, a Garner po prostu asystuje :P Efekty specjalne i prostetyka stoją na zadowalającym poziomie.
Ogólnie, fajny seansik. Szybciutki, bo to ledwo półtorej godzinki. Za dwa, trzy tygodnie już nic nie będę z filmu pamiętał. Mimo to zostawiam 7.5 oczka, i tu się powtórzę, bo to jednak coś innego niż klasyczne wilcze ARRGRH! :D
Muszę teraz nadrobić zeszłoroczne The Beast Within, bo jakimś cudem umknął mojej uwadze.
fajnie, ide jutro rano!
nie ogladalem zadnych zwiastunow, widzialem tylko jeden screen i jedyna rzecz, ktora tam srednio wygladala to "potwor" bardziej przypominal czlowieka z zebami wilka niz wilkolaka. ale nie wiem na jakim etapie przemiany to bylo.
dla mnie bardziej 6 albo 6.5.
film nie jest zły, ale jest nijaki. zdecydowanie ratuje go metraż i elementy, o których wspomniałeś. ani chwili się nie nudziłem, ale też ani przez chwilę nie myślałem, że OBOŻE, MUSZĘ TO POLECIĆ WSZYSTKIM ZNAJOMYM.
spoiler start
bardzo fajny pomysł z jego perspektywa, która za każdym razem coraz mniej przypominała "normalną", a twarze Charlotte i ich córki w ostatnim POV były mega przerażające, jak w koszmarach.
spoiler stop
aktorstwo, a może bardziej postaci, też oceniłbym niżej niż Ty. Charlotte dosłownie asystuje, mam wrażenie, że ich córka była bystrzejsza od niej. Abbott w ludzkiej postaci też był irytujący, taka ciepła klucha bez charakteru.
Obejrzałem wczoraj Alien: Romulus. Ale się wynudziłem :D w zasadzie cała akcja siadła jak się pojawiły obce i film się stał akcyjniakiem. Jedyny plus tego filmu to retrofuturystyzm. Mniej więcej w okolicy 3/4 filmu to już była walka o każda minutę bo nie lubię nie kończyć filmów. Szkoooda bo niby chcieli zrobić coś fajnego a wyszła generyczna kalka pierwszej części z cała masa fanservice (nigdy nie byłem fanem obcego)
Wiem, że nowy rok dopiero się rozpoczął, ale nie przypuszczałem, że szybko doświadczę tak ogromnego rozczarowania wśród filmów z mojej listy obowiązkowych do obejrzenia. Trailery mocno mnie zaintrygowały, zapowiadając całkiem ciekawe widowisko, bo nie przypominam sobie, żebym wcześniej widział coś podobnego. Historia opowiedziana/pokazana z dosłownej perspektywy ducha miała potencjał. I niestety na tym się skończyło.
Od razu zaznaczę jedno, bo to istotne przy odbiorze filmu. To nie jest horror, ani horror psychologiczny, mimo że mamy tutaj do czynienia z obecnością czegoś paranormalnego. To dramat, psychologiczny bym powiedział, posiadający lekkie zabarwienie thrillerem, slow burner wierny gatunkowi tak bardzo, że przez cały film odczuwa się męczące wręcz znużenie. Znużenie tak mocne, że ludzie opuszczali sale kinową po około 40 minutach trwania seansu, gdzie film trwa lekko ponad 80 minut.
Film słaby pod wieloma względami. Jako horror, jeżeli już ktoś faktycznie tak go sklasyfikuje. Słaby jako dramat, bo gra aktorska jest pozbawiona emocji i autentyczności. Nie czuć chemii między członkami rodziny, która w tym przypadku wydawałaby się kluczową, biorąc pod uwagę to, jak skrojony jest film. A przez to historia staje sie mało angażująca. Nie pomagają też bardzo częste blackouty, które chyba miały symulować upływający czas. Sprawiają one, że całość wygląda niczym zlepek przypadkowych scen, które nie są ze sobą w żaden sposób połączone.
Ogląda się to, jak szkolny eksperyment na zaliczenie roku. A przecież jest to film Soderbergh'a, mającego w dorobku sporo udanych produkcji. Tym razem nie udało się dowieźć interesującego obrazu. Widziałem rozstrzał w ocenach od 1 do 10, ja postawię się gdzieś po środku. Odradzam wizytę w kinie, chyba że ktoś jest ogromnym miłośnikiem filmów dziwnych, chybionych i źle zrealizowanych pomysłów i nie boi się mocnych rozczarowań. Bardziej rozsądnym będzie poczekanie na streaming.
Następny w kolejce Companion, względem którego mam spore oczekiwania i który już stracił plakietkę horroru na rzecz thrillera, co bardzo mnie cieszy.
Fiu, fiu... byłoby fajnie gdyby film zgarnął złotą statuetkę. Jednak hype na Emilia Pérez jest tak duży, że ciężko będzie. Ale film potrafi szarpnąć porządnie emocjami. Trudny temat został pokazany dosyć wymownie i dla niektórych zapewne też brutalnie. Piękne zdjęcia, rzemieślniczo wykonane aktorstwo i subtelna przytłaczająca muzyka. Szczególnie jeden motyw mocno potęguje już nadto sugestywny odbiór produkcji. Czuć smród potu, stęchlizny i wilgotnego błota. Wszystko to składa się na bardzo mocny obraz. Ktoś napisał, że to solidnie przegięte misery porn dla fanów nihilistycznego arthouse’u i ja się z tym zgadzam. Dzisiaj takich filmów ze świecą szukać.
Film na pewno trafi w gusta osób, którym spodobał się Devil's Bath.
Piękny, nieprzewidywalny może trochę naciągany film, ale ludzie za kamerą i przed kamerą niwelują wszelkie jego mankamenty.
Werewolves. To jest jeden z tych filmów, które są tak złe, że aż fajne. Samo połączenie Resident Evil i The Purge z wilkołakami brzmi tyleż spoko, co zwyczajnie głupio i taka to w sumie jest produkcja. Efekty specjalne są tandetne (choć głównie praktyczne, co ma swój urok), historia bzdurna, aktorzy grają jakby mieli kij w dupie... wszystko tu krzyczy "robimy typowe kino klasy B".
I jako takie mi się nawet podobało. Nie wiem czy to dlatego, że film wydaje się być świadomy tego czym ma być, czy po prostu dlatego, że dawno nie oglądałem czegoś, co by mi tak przypominało erę VHSów i tych wszystkich głupot, które się wtedy oglądało. Faktem jest, że całkiem przyjemnie spędziłem czas i miło było się tak odmóżdżyć przy taniej rozwałce z wilkołakami.
Polecam, jak ktoś czuje się znudzony oglądaniem dobrych/ambitnych/wysokobudżetowych filmów ;)
Ten film, to wyzwanie. Raz, że trzeba poświęcić aż 3,5 godziny i dwa, że jest to tak bardzo złożona historia, że po półtorej godziny może zniechęcić. Ale to jest piękny film, prawdziwy, szczery i namacalny. To kolejna produkcja z tych, których się nie ogląda, tylko doświadcza. Historia imigranta, który zostaje architektem, później znów imigrantem, by na koniec stać się ponownie architektem lecz tym razem przez duże A. Posypią się Oscary, tak coś czuję. Fenomenalny Adrien Brody i znakomity Guy Pearce.
bardzo czekam od dawna, ale na ten film będę musial wytrwać do VOD, bo raz, że zaraz wyjeżdżam na ponad miesiąc, a dwa, że kina dają u mnie ostrzeżenie, że dużo mówią po węgiersku i te kwestie tłumaczone są tylko na holenderski...
Węgierskiego trochę w tym filmie jest, ale nie są to jakieś znaczące kwestie. Mimo wszystko przetłumaczony na holenderski, to już mieszanka wybuchowa. Nic też nie stracisz, oglądając na VOD. Ten film nie ma jakiegoś rozmachu wizjonerskiego, żeby koniecznym było oglądanie go na dużym ekranie. Ładny, schludnie skrojony, świetnie zmontowany, a i na TV niczego mu nie będzie brakowało.
Świeżutki plakat z ALIEN Earth, a lada godzina wleci pierwszy trailer. Ja już zacieram rączki.
No i Companion zaliczony. Bawiłem się świetnie, mimo że już wiedziałem co mnie czeka. Naprawdę zazdroszczę osobom, które pójdą na ten film w ciemno. A ja od dzisiaj nie będę oglądał trailerów.
Fabularnie film lekko, bo lekko, ale jednak zahacza o dosyć ciekawe tematy, które obecnie brylują w Internetach. To bardzo dobry thriller z nawet angażującą niegłupią historyjką. Oczywiście nie siedzę teraz na tarasie z Whisky w ręce i nie rozkminiam o ludzkiej egzystencji, ale jednak po wyjściu z kina uśmiechnąłem się pod nosem, bo pewnych rzeczy z filmu być może kiedyś doświadczę. Nie w takim wymiarze, jak w filmie, ale jednak.
I tak jak pisałem wcześniej, że nawet gdyby film okazał się słaby, to Sophie Thatcher pokaże klasę. Nic, a nic się nie myliłem. Ta dziewczyna jest fenomenalna! Ilość emocji i ekspresji jakie potrafi wyrażać, jest obłędna. To był jej film. Kradła każdą jedną scenę, w której się pojawiała.
spoiler start
Scena z policjantem w jej wykonaniu była rewelacyjna.
spoiler stop
I jest śliczna :D Jedno ujęcie, gdy uśmiecha się, siedząc przy stole, będzie mi się śniło po nocach :P
Ogólnie film jest na takie 6.0 lub 6.5, ale ja daję 7.0, bo doświadczyłem bardzo udanego seansu. Trochę się pośmiałem, a momentami nawet zacisnąłem wargi i w ogóle się nie nudziłem. Film bardzo szybciutko przechodzi do meritum i trzyma równe tempo oraz poziom do samiutkiego końca.
Jak to mówił Jareczek z "Chłopaki do wzięcia", jest tak super i tak legancko, no!
A wracając jeszcze do Sophie, po tym filmie jest zdecydowanie w mojej osobistej topce aktorek obecnego młodego pokolenia. Ogląda się ją z ogromną przyjemnością.
Ej, miałem pytać już jakiś czas temu i wyleciało mi z głowy. Nie chciałbyś założyć kanału filmowego na YT? Przyznam, że wolałbym dla odmiany ciebie posłuchać niż takiego Ponarzekajmy o Filmach czy Brodatego z Kosmosu. Ten pierwszy ostatni jedzie po bandzie z swoimi przemyśleniami. Nawet to co tutaj czasem napiszesz, trafia do mnie bardziej. A pytam, bo widziałem kiedyś baner filmowy na twoim YouTube. Poza tym jesteś często kilka dni do przodu od innych i działałoby to na twoją korzyść. Jakbyś tak jeszcze spiknął się z
Jeszcze nie tak dawno był pomysł, żeby ruszyć ze swoim kanałem. Wciąż gdzieś z tyłu głowy to siedzi, ale sporo rzeczy przetasowało się w życiu prywatnym i jak na razie kanał świeci pustkami. Może w najbliższym czasie jeszcze raz nad tym usiądę. Co do kolaboracji z drugą osobą, nawet jeśli kanał by powstał, to wolałbym ograniczyć współpracę do minimum lub znaleźć odpowiedni kącik do przeprowadzania ewentualnych konfrontacji. Ale tego pełno już w sieci, więc w sumie dla kogo miałoby to być?
Myślę, że z czasem znalazłbyś odbiorców. Teraz na topie są fitnessy, reakcje na różnego rodzaju gówna i właśnie recenzje. Nie ukrywam, że fajnie by było posłuchać kogoś nowego.
Brody z Kosmosu, to chyba obecnie oczywista oczywistość. Oglądam jednak tylko recenzje filmów, które sam oglądałem. Ponarzekajmy o Filmach ma gadane, ale nie trafia do mnie za bardzo, bo często daje ponieść się emocjom i błędnie odbiera filmy. Jego wyśmiewaczy materiał o Wolfman jest tego idealnym przykładem. Mimo wszystko można polecić. Na Gałęzi jest super! Spojrzenie na kinematografię od trochę innej strony. Kinomaniak, Artur Pietras, to już właściwie człowiek legenda. Że też przez tyle lat pozostał wierny szklance mleka. Szacun! Kolejna legenda, Tomasz Raczek i jego Ekran też wydają się być wartym oglądania. Odwiedzam go w przypadku wielkich filmów. Może spodobać się Galeria Horroru, ale chłopak ma tak ubogi zasób słownictwa, że czasem odnoszę wrażenie, że w każdej recenzji mówi to samo, a tylko zmienia tytuły filmów. Dlatego rozsądniejszym wyborem będzie OhMyBlood (OMB!). No i perełka, Aleksandra Sieczka, śliczna i mądra dziewczyna, która ma bardzo dużo ciekawego do powiedzenia w kwestii filmów. Uwielbiam oglądać jej analizy. Minus tylko taki, że bardzo nieregularnie wrzuca materiały. Tyle ode mnie.
Ej, Sieczkę to i ja oglądam. Z polskiego YT, to mam suba tylko na Na Gałęzi. No i zaczęła pojawiać mi się Heavy Angel. Ogarnięte dziewczę z treściwym kontentem. Ogólnie ja to siedzę w zagranicznych kanałach.
https://www.youtube.com/@HaveyAngel
Obejrzałem sobie recenzję na Galerii Horrorów i mów co chcesz, ale albo ty to on, albo on czytał twój post, albo wasz odbiór tego filmu aż tak bardzo się pokrywa. Słuchałem go i miałem dosłownie przed oczami twój tekst. To już nie pierwszy raz i nie tylko na tym kanale. Brodatego i PoF też już wielokrotnie uprzedziłeś, a później ich opinia pokrywała się z twoją. Zakładaj swój kanał na YT. Ja ci mówię. Szybciutko znajdziesz widzów.
Nie, to na pewno nie jestem ja. Ten chłopak mógłby być moim synem, gdybym się postarał. Jeśli chodzi o zbieżność w opiniach, to świadczy tylko o tym, że film spełnił swoje zadanie. A z tym kanałem na YT, to nie jest takie hop siup. Nie mówię nie, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
Zafascynowany pięknym Flow, obejrzałem sobie jego inny wcześniejszy tytuł tego reżysera - Away - i ponownie mnie oczarował. Pomijając już próbę zrozumienia o co chodzi, to warto obejrzeć chociażby ze względu na walory artystyczne. Szczegółowość animacji jest sporo uboższa od Flow, przypominająca trochę oprawę graficzną z gry Another World, ale mimo to prezentuje się przepięknie. To, jak wygląda rozdział Mirror Lake, sprawia, że kopara opada. I jeszcze ta przenikliwa, eteryczna, hipnotyzująca i zarazem mocno poruszająca muzyka. Majstersztyk! Takie animacje mógłbym oglądać codziennie.
Pierwszą część obejrzałem z czystej ciekawości po aferze, jaka wywiązała się w związku z wątpliwym wyglądem jeża. I mimo że film był taki sobie, to nawet miło wspominam. Cześć drugą wyłączyłem chyba już po 30 minutach. Jim Carey był na tyle nie do zniesienia, że psuł mi odbiór filmu. Szanuję go za jego jedyny w rodzaju komizm, ale co za dużo Ace Ventury i Maski, to nie zdrowo. No i włączając część trzecią, spodziewałem się czegoś równie beznadziejnego, a nawet dałem się zaskoczyć. Carey nadal irytujący, jednak sam film okazał się najlepszym z serii. Wzorowy Elba i całkiem poprawny Reeves. SONIC 3, to nic nadzwyczajnego, do obiadu w niedzielę nadaje się całkiem dobrze. Obejrzeć, zapomnieć i czekać na odcinanie kuponów :D
Dobry motyw z wątpliwym wyglądem jeża był w animacji Chip i Dale z 2022. Ogólnie polecam
https://www.filmweb.pl/film/Chip+i+Dale%3A+Brygada+RR-2022-705328
Via Tenor
dobra, nie było teamtu XD
ASH. Wygląda przekozacko. Czuć w powietrzu Event Horizon i Pandorum. Byle do marca.
https://youtu.be/X__vuE86boM?si=fYEXa1vA1TSjd_1E
Rzeczywiście podobnie zmontowane. Nie widziałem tego Blood Machines, więc ląduje na liście do obejrzenia.
Nightbitch. Film o babie, która tak się nudzi siedząc w domu z dzieckiem, że aż zostaje psem. Przynajmniej tak się wydawało na początku.
A początek jest spoko. Ma fajny pomysł, dobre dialogi, kilka razy szczerze się uśmiechnąłem. Do tego wydaje się, że fabuła pójdzie w jakieś zupełnie odjechane rejony.
Tylko, że nie. Im dalej, tym robi się nudniej, w drugiej połowie już zwyczajnie chce się ziewać. Zamiast obiecanego dziwactwa robi się dość konwencjonalny film o wypracowaniu swojego work-life balnce (przewrotny o tyle, że bohaterce brakuje pracy, a nie życia).
Finał dla mnie już całkiem banalny. Niby tam zostawia jakąś puentę na temat macierzyństwa, czy ogólnie kobiecości, ale raczej z tych, które każdy, niezależnie od płci, już słyszał wiele razy wcześniej.
Z perspektywy czasu - można sobie podarować.
Umarłem na raka, podczas seansu. Za tworzenie takich filmów powinni wrzucać do lochu. To nawet nie jest poziom szkolnego filmiku, kręconego na zaliczenie semestru. Przy tym gównie, bo tak trzeba nazwać to coś, filmy z Kubusiem Puchatkiem, to wiekopomne dzieła kinematografii.
Nie ma co ukrywać. Ten film jest wyłączenie dla koneserów. Osobiście lubię oglądać niszowe i beznadziejne filmy, ale są pewne granice, których przekraczania nawet ja nie pojmuję :D
Gdy człowiek myśli, że już gorzej być nie może, to wjeżdża Prosiaczek i rozwala system. Otwierająca scena jest tak durnowata, że głowa mała. Krew z After Effect i to w dodatku cały czas używany jest jeden i ten sam efekt. Nie ważne jak kto ginie, krew bryzga tak samo, a raczej pojawia się jeden i ten sam kleks. Gra aktorska, to poziom grzyba w dupie trupa.
Kubuś Puchatek i Piotruś Pan wraz z Myszką Miki pokazali, że przejście do domeny publicznej jest złym pomysłem. A przecież jeszcze czekają nas Popeye, Bambi, Steamboat Massacre, I Heart Willie czy Pinokio.
Miałem wczoraj okazję zobaczyć "film" Cornucopia, będącym zapisem koncertu Björk, który miał miejsce w Lizbonie, w Altice Arena. Powiem wam, że w życiu nie widziałem bardziej magicznego koncertu, jak ten, a w swoim życiu odwiedziłem ogromną ich masę. Na dużym ekranie w odpowiednio przygotowanej sali miałem wrażenie, że koncert odbywał się na żywo. Coś pięknego! Mam nadzieję, że Björk jeszcze długo będzie śpiewała.
Będzie oglądane :D Martwi mnie trochę fakt, że robocik wydoroślał odrobinę, ale jeśli wierzyć opiniom z pokazów testowych, to dostaniemy zupełnie inny film niż część pierwsza, więc może będzie to jakoś sensownie ogarnięte. Można śmiało obejrzeć, bo to tylko teaser.
https://youtu.be/8mhQ6TRDnuE?si=oD-EAWkCfuhQHYLm
Film niby szaleje w Box Office, a ja po seansie zastanawiam się dlaczego? Mocno średni, głupkowaty, nieśmieszny. Ze smutnymi momentami, coby złapać za serducho, ale w ogóle nie wyzwala jakichkolwiek emocji. Bardzo dziwna animacja z mocno pstrokatymi kolorami, którą źle się ogląda. Taka byle jaka historyjka o gościu co ma psa, a potem pies ma kota.
Wleciał trailer do nowego Parku Jurajskiego. Nie znam się na dinozaurach, ale teraz to już chyba krzyżówki z kosmitami robili.
https://youtu.be/jan5CFWs9ic?si=JLeqXOMTq8daMn2x