Dawno, dawno temu na odległych preriach...
Kiedy to było? No tak, daaawno ;)
Nie pamiętam czy sięgając brodą lekko ponad stół, eony temu, zaliczyłem w kinie więcej seansów Old'a Surehanda czy Nowej Nadziei i Imperium Kontratakuje jednego dnia...
...ale pamiętam, że trzytomowe wydanie Winetou i dwa tomy Surehanda (a potem skarb w srebrnym jeziorze itp.) czytałem od deski do deski częściej niż trylogię Sienkiewicza i ,,trylogię'' (wydawniczą) Tolkiena
pamiętam też, że Winetou i Old Shatterhand byli bohaterami dzisiejszych czterdziestolatków(z małym-większym hakiem) szczególnie po tej stronie żelaznej kurtyny - jeszcze zanim ich miejsce zajęła marvelowska pstrokacizna, dzisiaj święcąca tryumfy dzięki taśmowej produkcji wysokobudżetowych filmów o przygodach superbohaterów.
A co jest powodem dla którego wracam pamięcią do tych daaawnych czasów?
Zmarł filmowy Winnetou, dzielny wódz Apaczów, aktor kiedyś tak popularny jak dzisiaj Brad Pitt... niech Pierre Brice wybaczy to porównanie, bierze się chyba z tego, że w opinii płci pięknej obaj byli niebywale przystojni :)
Wielu bizonów na twej drodze w krainie wiecznych łowów Winnetou!
http://www.filmweb.pl/person/Pierre+Brice-87358
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/nie-zyje-pierre-brice-legendarny-filmowy-winnetou,549064.html
byli bohaterami znacznie wcześniej - mnie do czytania Winnetou wkręcił ojciec, i miał rację - choc tomów wiele, to czytało się jednym tchem