Czemu nepotyzm jest tak krytykowany i dlaczego pomimo licznych głosów sprzeciwów ciągle słyszy się, że ktoś dostał pracę przez szwagra, ciotkę itp.? Przecież logicznym jest, że lepiej dać pracę komuś, kogo znamy, osobie, której jesteśmy świadomi wartości pracowniczej, niż osobie, która może się nie sprawdzić bądź może się nie wkomponować w klimat panujący na danym wakacie, czyż nie?
Jaka jest wasza opinia?
-----
Nie rozpatrujmy skrajnych przypadków.
Dopoki taka osoba nie ma wyraznie nizszych kwalifikacji niz inni kandydaci na stanowisko, to wg mnie nie ma w tym nic zlego.
Czym są "niższe kwalifikacje" zatem? Czy osoba spędziła za biurkiem X miesięcy więcej robiąc codziennie to samo? Pracy biurowej np. można nauczyć człowieka niekoniecznie posiadającego magistra. Systematyczności, organizacji pracy - również. Czyżby zatem zazdrość i zawiść Polaków nakręca spiralę nienawiści przeciwko nepotyzmowi?
Jesli wezmiemy pania Krysie z sekretariatu to faktycznie ciezko tu mowic o kwalifikacjach (no chyba ze kuzynka nie umie obsluzyc Worda). Myslalem raczej o specjalistach.
Sprawa wygląda dla mnie tak:
1. Firma prywatna
W tym przypadku kompletnie mnie to nie obchodzi. To sprawa przedsiębiorcy kogo zatrudnia i wg jakich kryterium. Jak dla mnie, może zatrudniać same kobiety, albo samych facetów, albo nawet zatrudnić krowę i psa, lub swojego 3letniego synka na stanowisku dyrektora ds technicznych. Nie mój interes.
Powiem więcej: nawet się cieszę, że tak zrobi, bo wtedy może jakiś świetny obiecujący pracownik przyjdzie do mnie, a on niech zatrudnia sobie swoją ciocię.
2. Instytucja publiczna
W tym przypadku mi to przeszkadza. Instytucja publiczna finansowana jest między innymi z moich pieniędzy, więc nie życzę sobie zatrudniania po znajomości, czy wg koligacji rodzinnych. Ma być ogłoszony nabór i przeprowadzona rekrutacja celem wyboru (w miarę możliwości) najlepszego kandydata na dane stanowisko. Jeśli nawet owym kandydatem będzie "synuś tatusia" to ma to wynikać z tego, że rzeczywiście jest dobry, a nie dlatego, że "wpasował się kolorytem krawata w klimat panujący na danym wakacie".
Z tym wszystkim jest jeszcze związane jedno zagadnienie: prestiż towarzyski. Jeżeli przychodzi mi jakiś chłopaczek i wiem, że dostał stanowisko bo "tatuś załatwił" to mam o tej osobie inne zdanie niż o człowieku, który w wyniku wieloletniej pracy i kwalifikacji wspiął się na szczyt. Sprawa szacunku. Ludzi szanuje się z jakiegoś powodu. Każdy ma swoje własne kryteria, to oczywiste. Ja zawsze będę bardziej szanował tych, którzy doszli do czegoś samodzielnie, niż kogoś, kto osiągnął szczyt z poziomu pleców swojej rodziny / znajomych. I nic nikomu do tego, co ja o kim prywatnie myślę.
I jeszcze jedno:
"Czyżby zatem zazdrość i zawiść Polaków nakręca spiralę nienawiści przeciwko nepotyzmowi?"
- Niezależnie od tego, co byłoby przedmiotem krytyki, zawsze można użyć tego samego sloganu: "A co, bo zazdrościsz"?
[5] - w firmach prywatnych pojęcie nepotyzmu nie istnieje. Odnosi się ono tylko do sektora publicznego.
Vader - nepotyzm w firmie prywatnej to oksymoron ;) Nepotyzm podobnie jak korupcja jest ściśle powiązany z instytucjami państwa i nie występuje bez ich udziału. Dlatego jedynym skutecznym sposobem na ograniczenie obu zjawisk jest ograniczenie ilości urzędów i urzędników, a nie socjalistyczne wymysły jak CBA czy inne instytucje kontrolne (które także można korumpować i umieszczać w nich swoich kolesi).
A zatrudnianie znajomych/członków rodziny przez pracodawców prywatnych jest rzeczą naturalną i praktykowaną od tysięcy lat - jest wiele przykładów firm, które na tym tracą, ale i sporo takich, które dzięki temu przetrwały dwie wojny światowe, zmiany systemów politycznych, itp.
Tomuslaw / nobbs --> Macie racje, może pojęcie nie odnosi się do sektora prywatnego, ale ogólnie - samo zjawisko istnieje i jest praktykowane, do czego też się odniosłem.
nobby --> W wyliczankę co jest socjalistyczne a co nie - pakować się nie zamierzam, bo takie dyskusje to totalna strata farby na klawiszach. Natomiast co do tego, że jest to "praktykowane od tysięcy lat" - oczywiście masz rację. Daleki jestem od tego by przeczyć, albo by komukolwiek zabraniać zatrudniać rodziny.
Pisałem tylko, że jako człowiek cenię bardziej samodzielność, niż wspinaczkę po plecach taty - to tyle :)
Najbardziej przeżarte nepotyzmem jest sądownictwo i wszystko pokrewne z nim związane. To prawdziwie rodzinne klany wielopokoleniowe. Człowiek z "ulicy" ma zakaz wjazdu!
Przykład pierwszy z brzegu:
"Na 28 sędziów apelacyjnych w Białymstoku 13 ma dziecko lub krewnego w sądzie, a niektórzy aż po dwie osoby"
Jeżeli chodzi o sektor prywatny, to do niego pojęcie nepotyzmu się nie odnosi, a zatrudnianie po znajomości było, jest i będzie, z tą jednak różnicą, że obecnie coraz więcej firm mówi o tym otwarcie. Przykładowo - byłem kiedyś w firmie zatrudniającej kilkaset osób (kapitał amerykański), gdzie na ścianach open space'ów wisiały plakaty z informacją w jęz. angielskim, że "być może znasz kogoś, kto świetnie by pasował do świetnej pracy". Moim zdaniem taka akcja ma więcej korzyści, niż minusów. Zatrudniając osobę z polecenia pracodawca zyskuje: a) brak kosztów rekrutacji b) zadowolonego 'starego' pracownika, który załatwił pracę np. przyjacielowi c) zmotywowanego 'nowego' pracownika, któremu jeszcze bardziej zależy by się wykazać, bo nie chce zrobić wstydu osobie, która go poleciła. Gwoli ścisłości, mówimy tu o zatrudnianiu osób z kompetencjami, a nie na podstawie tego, że jedyną kompetencją jest to, że znam Kaśkę z księgowości.
Vader dobrze gada.
A ja przytocze wam anegdotke.
Do pewnej firmy przyjeli kolesia na zasadzie "przynies/wynies/pozamiatal". Spisywal sie tak znakomicie - wszyscy go chwalili - ze wkrotce jawansowal - najpierw na etatowego pracownika, potem na szefa biura. A i tam byl tak dobry, ze wszyscy po prostu nie mogli sie go nachwalic, to po tygodniu zrobili go szefem dzialu. W nastepnym tygodniu zostal managerem w uznaniu wyjatkowych zdolnosci i kwalifikacyjnych. W nastepnym tygodniu wezwal go szef i powiedzial mu:
- Jestes tak dobry, tak cie chwala wszycy, ze uznalem, iz mozesz zostac moim zastepca. Co ty na to?
- Noo... niech bedzie.
Szef sie z lekka wpienil.
- Czlowieku, masz 20 lat! W miesiac awansowales od zera do praktycznie najwyzszego mozliwego stanowiska w tej firmie. I co, nie rusza cie to? Oczekiwalbym wiecej entuzjazmu i wdziecznosci po kims, kogo tak wyroznilem!
- No fakt... Eee.. Bardzo sie ciesze, tato!
smuggler - > w podobnym tonie:
- Dlaczego zdecydował się pan na aplikację właśnie w naszej kancelarii?
- Weź, daj spokój tato...
W poscie [6] jest napisane, ze nepotyzm w firmach prywatnych nie istnieje. Nie zgadzam sie z tym, bo z zatrudnianiem rodziny w prywatnym przedsiebiorstwie bywa roznie. Moj ojciec mial firme transportowa, gdzie moja matka pracowala jako ksiegowa. Oczywiscie, w wiekszosci firm prywatnych moze cos takiego nie istnieje, ale to wcale nie oznacza, ze nepotyzm w sektorze prywatnym nie istnieje.
#edit
[14] xD
miczek, im chodziło o to, że nepotyzm odnosi się do instytucji publicznych. Zatrudnianie rodziny/znajomych w fimrach prywatnych nie jest stricte traktowane jako nepotyzm.
Nepotyzm? Nie wiem skąd ta fobia. Chyba tylko z tego, że niektórych zawiść zżera.