Mam pytanie - po jakim czasie nauki angielskiego od podstaw można go poznać na tyle, że np. będę mógł rozmawiać w tym języku albo oglądać filmy po angielsku?
Opanowanie gramatyki i poszczególnych czasów to kwestia tygodni. Natomiast słówka i odpowiednie słownictwo będziesz musiał uczyć się przez kilka ładnych lat.
ale takie podstawowe słownictwo?
w kilka tygodni, a gdy np pomozesz sobie jakims specjalnym programem do nauki, z dbrze opracowanym wciskaniem slowek, to zeby sie walilo, palilo, nauczysz sie w kilka tyg/miesiecy
A z czego masz zamiar się uczyć? Z podręczników, poradników internetowych czy na prywatnych zajęciach? Od tego bardzo dużo zależy. Na pewno prywatny nauczyciel nauczy Cię przez tydzień tyle, czego sam nie nauczyłbyś się przez miesiąc.
Bardzo przyjemną formą nauki języka jest grywanie w przygodówki, strategie, erpegi po angielsku czy nawet oglądanie filmów bez lektora, ewentualnie z napisami.
Trelis - mam zamiar kupić sobie samouczek (o którym czytałem i słyszałem wiele dobrego, supermemo - słyszałeś o tym?), poza tym logiczne, ze szkoła.
ja z supermemo (podrecznik + program na cd - same mp3 nie dzialaja na mnie, za latwo sie zniechecam) nauczylem sie hiszpanskiego w ciagu kilku miesiecy - polecam
no to jak widać, chyba warto kupować...
ale też jak dobrze umiesz ten hiszpański?
znaczy sie tak, jako ze mialem dosc sporo nauki na studiach, to mozna powiedziec zawalilem pewną czesc materialu, ale go nadrabiam. sadze ze bez większych problemow dogadalbym sie z hiszpanami (rozumiem np. co mowia w hiszpanskich filmach, czyli nie jest zle)
angielski nie jest trudny, łatwiej go usłyszeć i zrozumieć niż hiszpański, powiem tak: ja nie żałuję tych 49złotych :D
---
jesli mimo wszystko przysiadziesz do angielskiego, ze nie zapomnisz jednego dnia zrobic cwiczen (i poswiecisz dajmy na to jakies 20 minut na to by przemyslec szczegoly w ksiazce, zrobic kilka zadan z ksiazki - sa takie same jak w programie, dobre na utrwalenie) to osiagniesz efekty.
ja nawet nauczylem sie hiszpana poprzez zwykle wciskanie entera, bez zatrzymywania sie na myslenie, same nagrania lektorow wchodzą do głowy, co tez pomaga
Uczyłem się angielskiego w zerówce(specjalny elitarny kurs :p), przez 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum i teraz w liceum uczę się w stopniu rozszerzonym i spokojnie rozgadam się w Anglii w sklepie, zapytam się o drogę, zagram w crpg po angielsku zrozumiawszy ogólny zarys fabularny a i film po angielsku obejrzę zrozumiawszy większość. Czyli wychodzi że uczyłem sie <liczy> do tej pory 12 lat...
np. będę mógł rozmawiać w tym języku
To zalezy o czym rozmawiać. Jak o pogodzie to spoko ale jakbym miał rozmawiac o fizyce kwantowej, rózniczkowaniu, procesie fotosyntezy czy zaawansowanej mechanice samochodowej to no chance...
jak chcesz naprawde coś poznać angielskiego to idz na kursy angielskiego z native spikerem. i najlepiej indywidualne. Albo poznaj jakąś laske przez skype z innego kraju. Albo na fejsbooku.
Albo gdziekolwiek tylko nie w polsce:>
Zeby rozmawiac swobodnie po angielsku, to musisz sie uczyc od 4 do 6 lat. Najlepiej jak masz kase to zapisz sie na jakis kurs i jak powoli bedziesz sie uczyl, to efekty beda same przychodzic.
Angielski to bardzo prosty jezyk z powodu mocno ulatwionej gramatyki, praktycznego braku odmian i rodzajnikow w "polskim" i nie tylko stylu.
Slowka same sie narzucaja i kojarza nawet z piosenek i tv, wiele trudnych slow to zbitek latwych, jedynie czasy wydaja sie byc trudne, ale to nie problem - nie trzeba ich opanowywac na wstepie, z wyjatkiem kilku postawowych (past simple, present simple, future simple), choc jest i kilka prostych i lubianych przez uczniow np. present continous.
Rycie slowek na poziomie Angola to kwestia od 2 do 5 lat, natomiast opanowanie jezyka do poziomu w miare komfortowej rozmowy to kilka tygodni PLUS cale zycie szlifowania wymowy.
PS. Nie czytaj bzdur, ze musisz sie uczyc angielskiego 6 lat, zeby mowic swobodnie. Mozna mowic swobodnie opierajac sie na prostych strukturach gramatycznych. Nie mowie, ze bedzie to super poziom, ale bedzie swobodnie.
PS 2. j-bobo, w hiszpanskim nie jest przypadkiem tak, ze kazdy rzeczownik ma rodzaj i to czesto inny, niz w jezyku polskim (hipotetczny przyklad - TEN ksiazek, TA drzwi)? Jesli tak, to dopiecie hiszpana na jakis konkretny poziom to troche zabawy jest.
przez 1 rok wielu ludzi z UAM nawala tak, ze niejeden Brytol mowi (wow, ale masz swietny brytyjski akcent), wiec nie wiem o co chodzi ludziom od szesciu lat. przez szesc lat to mozna sie stac ekspertem od cisco albo c++ a nie mowic swobodnie po angielsku.
przez 1 rok wielu ludzi z UAM nawala tak, ze niejeden Brytol mowi
chyba cie allah opuścił i pomyliles angielski z góralskim
capicho, brytole to takie stworzenia, ze beda ci zawsze mowic mile rzeczy, taka nacja, nie ma to zadnego zwiazku ze stanem faktycznym ;)
Co do nauki, najlepiej wyjechac i pracowac w mieszanym towarzystwie.
capicho, nie. Wiem jak ludzie nawet z tytulem dr mowia np. po UW i wiem jak mowia po roku na UAM - naprawde na UAM jesli chodzi o fonetyke w rok robi sie wiecej (a przynajmniej efekty sa lepsze), niz przez cale studia gdzie indziej :)
Nie mowie z mowia plynnym brytyjskim po roku nauki, bo zeby dostac sie na UAM trzeba najpierw zdac mature rozszerzona na ok. 90%, ustna tak samo. Ida tam ludzie z konkretna znajomoscia jezyka, chodzilo mi o szlify fonetyczne. A znam kilku, ktorzy naprawde miataja tak po 1-2 roku, ze nie slyszalem lepszego ang w wykonaniu Polaka.
@wygnany za nic
dokładnie, plus do tego mieszające się tryby rozkazujące (najgorsza bolączka) plus czasy (poznałem kilka, ale jak mówiłem z powodu natłoku obowiązków uczelnianych zawaliłem i teraz odświeżam sobie pamięć)
jakbym miał rozmawiac o fizyce kwantowej, rózniczkowaniu, procesie fotosyntezy czy zaawansowanej mechanice samochodowej to no chance...
A po polsku byś porozmawiał?
Na poziomie FCE znasz podstawową gramatykę i zagadnienia dotyczące podstawowych rozmów.
poziom FCE to jest tzw. poziom gimnazjalny i jest to już komunikatywny angielski. Jeśli ma ktoś w planach zaliczenie tego poziomu to swojego czasu w SpeakUpie mieli dobry kurs przygotowawczy. Jestem tego idealnym przykładem :)
[2] -> Eee, gadanie, o ile poznawanie słownictwa wymaga trochę czasu, tak same czasy.. Tydzień, może dwa co by płynnie nimi operować. Chociaż tutaj zależy od poświęconego czasu oczywiście.
Zdecydowanie najlepszą formą nauki i to każdego języka, jest poznanie osoby, która posługuje się tym językiem. Próba klejenia zdań, rozmowy, w razie błędu ta osoba będzie w stanie cię poprawić. Znajoma poznała faceta w Izraelu. Może kilka tygodni minęło, a po hebrajsku całkiem nieźle jej idzie. Także szukaj anglojęzycznych dziewczyn, a samo pójdzie :)
gejm - poziom FCE to nie jest poziom gimnazjalny, wystarczyłoby pomyśleć ilu gimnazjalistów by zdało FCE - myślę, że ludzie po LO w większości mieliby duże wyzwanie. Teoretycznie, matura to poziom między FCE, a CAE, praktycznie koniec LO, człowiek na samych lekcjach szkolnych z przeciętnym nauczycielem nie wyjdzie wysoko ponad próg FCE.
A żeby płynnie mówić i rozumieć angielski mówiony, trzeba to ćwiczyć, uczyć się idiomów, a to zajmuje masę czasu - nie chodzi o to żeby wkuć wszystkie konstrukcje - chodzi o kolokacje słów itd. które same z książek nie wchodzą. Nauczysz się albo w dobrej szkole angielskiego prywatnej (kolokacje z języka codziennego) albo samemu oglądając np seriale (polecam, naprawdę, nawet jeśli na początku nie rozumiesz połowy).
A, nie ma najmniejszego znaczenia ile kto się uczy lat angielskiego (każdy mówi - 12 lat, 8 lat). Widziałem ludzi którzy na anglistyce nie umieli sklecić bardziej złożonego zdania, ale tłumaczyli się, że przecież oni się uczą już KILKANAŚCIE lat angielskiego. W praktyce bardzo dużo zależy od nauczyciela - mówiłem o dobrej szkole języka - jestem w jednej od roku i nauczyłem się więcej idiomów, niż przez całą wcześniejszą edukację (gimnazjum prywatne z angielskim na poziomie upper intermediate - teraz kurs do CAE). Do tego na kursie ciągle oglądamy jakieś angielskie filmiki i uczymy się z nich idiomów, i faktycznie potem słyszę je w serialach (banan na twarzy).
Tak przy okazji widział/słyszał/czytał ktoś o tej książce bo na allegro to jest hit masa ludzi to kupuje
jeżeli chcesz szybko zacząć cokolwiek w ogóle rozumieć to polecam metodę 1000 słów, czyli, że uczysz się na samym początku tylko 1000 najczęściej używanych słów angielskich, to dużo daje na początku, potem można dalej się uczyć i jest o wiele łatwiej, ale ten 1000 wraz z wymową daje na taką fajną podstawę, tak jak tu jest napisane na przykład - http://ortografia-dla-dzieci.blogspot.com/2013/02/jak-szybko-nauczyc-sie-angielskiego.html
zależy jak się przyłożysz, pewnie parę lat, ja np. uczyłem się niemieckiego 6 lat i nic nie umiem nadal (ale od paru lat też nie drążyłem tematu) - trochę szkoda, bo znienawidziłem ten język, ale mimo wszystko by mi się trochę teraz przydał :(
eee niemca kompletnie nie trawie :D i z resztą niepotrzebny mi jest więc nie muszę go znać :]
przez 1 rok wielu ludzi z UAM nawala tak, ze niejeden Brytol mowi (wow, ale masz swietny brytyjski akcent)
Jeden mój znajomy Angol mieszkający w Polsce ma nieziemską pompę z Polaków próbujących mówić ze 'świetnym brytyjskim akcentem'.
A żeby płynnie mówić i rozumieć angielski mówiony, trzeba to ćwiczyć, uczyć się idiomów, a to zajmuje masę czasu - nie chodzi o to żeby wkuć wszystkie konstrukcje - chodzi o kolokacje słów itd. które same z książek nie wchodzą.
A ja głupi czytam te książki i czerpię z nich garściami...
eee niemca kompletnie nie trawie :D i z resztą niepotrzebny mi jest więc nie muszę go znać :]
Pewnie, znajomość niemieckiego to jak kula u nogi.
Ja się angielskiego uczę praktycznie od 6 roku życia, ale dopiero oglądanie filmów bez napisów i czytanie po angielsku ze słownikiem w ręku cokolwiek mi dało. Myślę, że jest to kwestia kilku tygodni na opanowanie podstaw, czyli kilku najpopularniejszych czasów itd, ale jedyna rzecz, która nauczy cię języka to obcowanie z nim. Nie ma innej drogi, niestety.
Cześć!
Polecam do nauki języków LingLing - ponad 1.000.000 osób na całym świecie używa tej aplikacji autorstwa Polaków. Można uczyć się prawie 1000 nowych słów miesięcznie z języka niemieckiego,
angielskiego, francuskiego, chińskiego, hiszpańskiego i tajskiego.
Można pobrać za darmo na androida tutaj:
play.google.com/store/apps/developer?id=Hepilabs&hl=pl
Program jest też polecany przez Samsunga:
samsungmedia.pl/pr/240866/naucz-sie-jezyka-z-samsung-galaxy-tab-2
Właśnie ruszyła wspólna akcja samsunga i Lingling - przy zakupie talbetów Galaxy tab 2.0 - masz aplikację do angielskiego za darmo!
Jedna z dobrych metod to uczyc sie piosenek ulubionych na pamiec ( im dluzej bedziesz sluchal tym bardziej sie wsluchasz ) przetlumaczenie kazdego slowa i calych txtow. Nie dosc, ze wyciagniesz slowka to jeszcze nauczysz sie popularnych zdan poprawnie i poprawnej wymowy. Zadna szkola czy podreczniki czy tez polaczki, ktore mysla, ze znaja angielski lepiej od kogos urodzonego w anglojezycznym kraju nie dadza ci tego co zywy txt od amerykanina czy anglika.
najważniejsze to słówka. jeżeli zależy Ci na rozumieniu go na tyle aby swobodnie oglądać filmy/seriale to oprócz nauki staraj się je oglądać właśnie w oryginalnym języku, ew. z napisami ale również po angielsku. człowiek łatwo się osłuchuje z językiem :)
Żeby szybko móc porozumiewać się w języku angielskim wystarczy tydzień!!! Naprawdę, mówie tu o kursie fast languages, który jest organizowany przez Mateusz Grzesiaka. Własnie jestem po takim kursie i chcę się podzielic swoimi doświadczeniami. Tylko trzeba sobie uświadomić, że jest to nauka wstępna, same podstawy, bez gramatyki (chyba nikt w tydzień nie wymagałby nauczenia sie gramatyki a już bardziej akcentu) ale po tym kursie można już w podstawowych sytuacjach naprawde sobie poradzić: zamówić piwo w restauracji, kupić bilety na samolot czy prowadzić proste rozmowy po angielsku. Nie jest to żadna cudowna metoda. Polega na tym, że przez cały dzień podczas pięciodniowego kursu człowiek zanurza sie jakby w angielskim, rozmowy są prowadzone w angielskim, albo przeplata się słowa polskie i angielskie dla zrozumienia kontekstu. Aranżuje sie specjalne sytuacje, jakie mogą wydarzyć się w rzeczywistym życiu, nakleja mnóstwo naklejek z nazwami angielskimi na różne sprzęty, wszystko po to by metodą skojarzeń móc czerpać angielski. Po kursie dostaje sie do domu materiały, żeby ćwiczyć dalej w domu, bo niestety tak już jest, że naukę trzeba kontynuować. Dalej w domu należy tak jak już pisaliście, słuchać angielsich piosenek, angielskie gry, filmy nie dubbingowane.. itd. ale naprawdę swietne podstawę daje ten kurs.
potem tacy fluenci w angielskim daja takie popisy:
I was walked street and these guy ask for cigarette. I say him I am no cigarette .....
może i będzie to smieszne ale sie dogadam... ważne żeby nie bać się mówić, a z czasem umiejętności będą większe
Więc tak - jest kompletną bzdurą twierdzenie, że opanowanie gramatyki jęz. angielskiego i czasów to parę tygodni. Tak twierdzą ludzie, którzy albo sami nie rozumieją w jak nikłym stopniu znają angielski (pełno jest takich kretynów [trudno inaczej nazwać osobę, która się przechwala mając właściwie zerową wiedzę], którzy myślą np. że w angielskim są jakieś 3 okresy warunkowe, ale będą się rozwodzić jaki to łatwy język), albo zapomnieli ile zajęło im przyswojenie tego na jakimś poziomie, albo są geniuszami językowymi.
Ja czytam angielską prasę i literaturę, oglądam filmy, telewizję, a uważam, że mam bardzo jeszcze słabą znajomość tego języka. Nawet bierną. Bo czynnej nie praktykuję niemal wcale (szczególnie w mowie, bo pisywać pisuję).
Na pytanie z tematu wątku nie ma odpowiedzi. Żeby czuć się komfortowo? Lata (jak w każdym z łatwiejszych języków; w tych trudniejszych to jest kwestia naprawdę grubych lat). Chyba, że masz wyjątkowy talent do języków.
Prawda jest okrutna - tylko wyjątki dochodzą do perfekcji w choćby jednym obcym języku.
A żeby jako tako się dogadać? Nawiązuję tu do wypowiedzi aguniny. Żeby jakoś się dogadać kolego czy koleżanko na poziomie kupna piwa, to mi wystarczą ręce, a jak jeszcze będę miał patyk i metr kwadratowy piasku, to będę nawet w stanie prowadzić jakąś dyskusję. Praktykowano to przez wieki. Tutaj mowa o znajomości języka, a nie zdolności przekazania prostych myśli.
Przeczytaj sobie to (żeby sobie uświadomić ile znaczy inteligentnie stosowany gest, pojedyncze słowo itp.):
Dogadać się dogadam... no jasne. Jak nie trafisz na kogoś przejaranego ostro trawą, to zakup piwa się uda i przy takiej płynnej znajomości języka:
Beer... one... brown... no, no! left... no, more left... yes, yes... no!... too much... one right... yes, yes, ok... thank you, thank you
dobra znajomosc jezyka angielskiego to swobodne wyrazanie mysli
B. dobra znajomosc jezyka to zdolnosc kreatywnego wypowiadania sie
W Anglii natomiast kazdy Polak po ukonczonym ESOLu uwaza sie za fluent in english i pisza takie bzdety matolki w CV a kiedy ida na rozmowe kwalifikacyjna to nie potrafia dobrze wydukac prostej odpowiedzi na zadane pytanie, no ale sa fluent i rodzinka w Polsce ma szacun calej dzielni.
Mnie ciekawi na jakim poziomie angielskiego oecniaja siebie forumowicze bo czesto widze wypowiedzi jaki to on czy ona uzdolnieni jezykowo.
Osobiscie siedze w tym UK juz szmat czasu i teoretycznie jestem 100% fluent i jakby nie akcent to moglbym nawet byc native ale tak na dobra sprawe uwazam ze znam angielski jako jezyk nie wiecej niz na poziomie 40%. Oczywiscie mowie i pisze lepiej po angielsku niz rodowite obszczymurki czy 15 letnie mamuski ale czuje ze tak naprawde jest jeszcze ogrom materialu ktorego pewnie w zyciu nie ogarne.
Dokładnie. Ja mam szczególną nieumiejętność w użyciu czynnym. Ale chociaż biernie używam języka dosyć zręcznie już od lat, to bardziej literacko napisana książka, albo - to już w ogóle - poezja (a szczególnie starsza) potrafi człowieka sprowadzić na odpowiedni poziom. Widzi wówczas jaka jest przepaść między językiem ojczystym, a obcym, jaka jest przepaść rozumienia.
A gimbusy zrozumieją tekst w grze komputerowej, prostym serialu, czy portaliku i myślą, że coś wiedzą. A pewnie problem miałyby już nawet z New York Times'em (co zresztą mogą sobie sprawdzić, czytując co dzień reportaże).
Zwykła gazetka amerykańska, drodzy słuchacze, nic specjalnego (po prostu nie jakiś prymitywny językowo portalik):
Uważam podobnie, jak alpha_omega.
Żeby móc się porozumieć na poziomie martwego jeża, rzeczywiście wystarczy około miesiąc nauki. Tak obecnie wygląda mój francuski. Z podstawowym słownictwem złożonym z około 400 słów dogadam się z każdym i wszędzie, ale chociażby swobodna dyskusja na temat wydarzeń politycznych, krytyka przeczytanych książek itd. itp. to zupełna paraliza z mojej strony.
Z angielskim też mam kontakt już od wielu dobrych lat i tutaj już jest dużo lepiej. Mogę już swobodnie w tym języku wykładać w swojej dziedzinie (co akurat nie jest trudne, bo słownictwo zawodowe przyswaja się błyskawicznie w każdym języku), swobodnie żartować, rozmawiać o czym zechcę - lepiej lub gorzej, zależnie od dziedziny i sytuacji. Mimo tego, nie jestem nawet w połowie drogi do poziomu, jaki sobie wyznaczyłem. Mimo codziennej praktyki, czasem przytrafiają mi się sytuacje, że zablokuje się na 2 sekundy w poszukiwaniu odpowiedniego synonimu, żeby nie operować ziemniaczanym słownictwem cały czas.
Na samym początku warto poznać podstawy gramatyki, nauczyć się 3-4 podstawowych czasów i dużo praktykować - proste filmy bez napisów, chociażby jakieś videoblogi w dziedzinie, którą dobrze zna się w ojczystym języku. Jak byłem nastolatkiem, to South Park zdziałał cuda ^^. Ewentualnie jakieś filmy akcji - w żadnym wypadku komedie polityczne, bo się zniechęcisz.
Warto też zapisać się na jakimś zagranicznym forum, by wyrobić sobie jakąś biegłość w pisaniu i płynność przelewania myśli na ekran, zmuszać się do używania synonimów itd. itp.
Wisienką na torcie jest naturalnie kontakt z native speakerami. Ja od paru lat nieustannie mam w robocie Amerykanów i chyba właśnie rozmowy z nimi najbardziej oszlifowały mój język. Podobnie jak poprzednicy, codzienne sytuacje życiowe sprowadzają moje ego na odpowiedni poziom. Ostatnio nieco bardziej wkręciłem się w gotowanie i uświadomiłem sobie, jak skretyniałe mam słownictwo w tej dziedzinie i jak zapewne skretyniałe jest moje słownictwo w wielu innych dziedzinach.
Zabawne, że akurat wspomniałeś gotowanie. Bo ostatnio na tym temacie tłumaczyłem znajomemu, dlaczego uważam za wartość czytanie anglojęzycznych książek, dlaczego uważam, że to czegoś uczy. Chodziło właśnie o to, że możesz przeczytać setki artykułów prasowych, ale nie znajdziesz tam tematu: krojenia, siekania, tarcia, mielenia, obtaczania, tłuczenia, w kostkę, w gwiazdkę, na zimno, na ciepło, podpiec, przypiec, podgotować, ugotować itd. ;) W sumie ja się nie znam na tym nawet po polsku, ale przynajmniej się domyślam. A w literaturze? Szok.
alpha_omega, szkoda tylko, że autor tematu od 3 lat nie zagląda na to forum...
Mało mnie to obchodzi :D
Fajnie poczytać takie krytyczne opinie dla odmiany od wszechobecnej w internecie bufonady, gdzie prawie każdy kto potrafi sobie odpalić gierkę po angielsku, złożyć zamówienie na amazonie czy zrozumieć dowcip na 9gagu uważa, że angielski ma w małym palcu. A potem jak obcokrajowiec na mieście o coś zapyta to głowa w drugą stronę i udaje, że nie słyszy.
LingLing to naprawdę spoko aplikacja. Słyszalem, że już niedługo wyjdzie wersja na iOS, co mnie bardzo cieszy, bo mam iPada, a do tej pory musiałem korzystać z telefonu.
Uczę się dość intensywnie, bo w pracy w której rozmawiam codziennie od 4 lat, będąc zarazem zdany na komunikację w tym języku w każdej ważnej sprawie od lat 9. Tyle samo nie mam już polskiej telewizji i oglądam jedynie programy i filmy po angielsku. W mojej pracy komunikacja jest jednym z najważniejszych aspektów. I dopiero teraz widzę jak mój angielski jest ciągle słaby. Oczywiście rozmawiam płynnie i oglądam filmy z 90% zrozumieniem treści, ale stan taki osiągałem powoli, z roku na rok dodając niewielki postęp, a ciągle popełniam charakterystyczne błędy niedouczenia (angielskiego nie uczyłem się w szkole), poznaję nowe słownictwo, a co najważniejsze - używam nowych zwrotów w praktyce. Jeśli więc ktoś mówi ci, że nauczysz się języka w parę miesięcy, to albo jest geniuszem poza możliwością mojego zrozumienia, albo nie ma pojęcia o czym mówi, a jego znajomość języka to klasyczne: umiem angielski, zanim człowiek po raz pierwszy wyjedzie do kraju z tym językiem i zobaczy, że nawet nie wie czego jeszcze nie umie.
Mazio oprocz tego ze watek cmentarny to + :)
Od przyjazdu na wyspy odstawilem wszystkie zrodla medialne w jezyku polskim (oprocz tego forum oczywiscie :p) bo po przekroczeniu granicy zdalem sobie sprawe ze moj angielski to tak naprawde angielski Kalego.
Jezyk potrzebny do pracy w pewnym zakresie slownictwa i stylistyki mozna opanowac swietnie dosc szybko. Osobiscie wiekszy problem mialem z jezykiem "zwyklych ludzi", tak aby swobodnie poruzmiewac sie na kazdej plaszczyznie zycia z osobami dla ktorych angielski jest jezykiem ojczystym. Swobodnie na tyle aby umowic sie na randke czy stworzyc zwiazek, gdzie nie ma niedomowien z uwagi na bariere jezykowa. Ciezko jest pokazac swoj character takim jaki jest w innym jezyku niz ojczysty, przynajmniej to zaobserwowalem na sobie i ludziach ktorych znam.
Klasyk, nigdy nie patrzę na datę pierwszego posta. Zapominam. I pewnie się już nie nauczę. Ale dzięki.
Moi drodzy - mamy dobre wieści - w ciągu 7 dni będzie dostępna wersja na iOS pod tym linkiem:
https://itunes.apple.com/us/app/lingling-learn-english/id878035089?ls=1&mt=8
Również w ciągu 2 miesięcy planujemy wydanie wersji na Windows Phone we wszystkich językach - więc jak ktoś potrzebuje dla siebie lub znajomych to będzie gotowe :).
Zapraszam też na oficjalną stronę http://www.joinlingling.com/pl/ Aplikacja do nauki angielskiego - tam znajdziecie wszystkie informacje jak używać tego programu
Planujemy też wprowadzenie wersji tematycznych - macie jakieś specjalne życzenia?
szybko nigdy nie działa,szybcy wściekli mogą szybko walnąć w kalendarz! Nauka Języka to proces,który został
już zrujnowany na poziomie podstawowej szkoły,gdzie nasi belfrowie nie widzą do końca jak ludzi nauczyć
konwersacji...dlatego jak osiołki jedziemy za granice i nie umiemy sie dogadac.Przede wszyskim jeżeli już jesteśmy dorośli i mamy te 20-kilka lat to nie jest jestsze tragedia i można usiasc i podszkolić angielski.Co działa? - otóż przede wszystkim powinnismy przynajmniej 2-3 razy w tygodniu widziec sie z lektorem po godzince-efekty widac juz po 3-4 miesiacach takiego cyklu.Kolejna metoda to dobry e-larning,jedyny który moge polecic io sam go sprawdziłem i wiem,że daje progres to Bell's.Wszystko nam dają online i uczymy sie wtedy kiedy mamy internet,trzeba po prostu byc wytrwałym ,daje linka : www.bellsenglishcourse.pl
[link]
Nauka angielskiego może trwać niestety nawet kilka lat - wszystko zależy od tego, w jaki sposób zamierzasz się uczyć, jakie są twoje predyspozycje, umiejętności, itd, itd.Na pewno najszybciej nauczysz sie języka, chodząc na zajęcia do szkoły językowej, na jakieś kursy językowe lub prywatne lekcje. Taka jest prawda. Z lepszych szkół językowych polecam Empik School, a więcej informacji o szkole znajdziesz na stronie: www.empikschool.com/
Udział w kursie – nawet tym najlepszym – nie zawsze gwarantuje zrozumienia obcej mowy na poziomie, jaki by nas satysfakcjonował. Wynika to z faktu, że język, który poznajemy w szkole albo na kursie jest językiem literackim, często w mowie potocznej przekształcanym przez samo życie. Jeśli zależy Ci na właściwym rozumieniu obcej mowy pomoże Ci w tym oferta portalu [link] dzięki której poznasz 1000 najpopularniejszych słów używanych w mowie potocznej w języku angielskim lub niemieckim.