szukam pomyslu na prace/biznes dla swojej mamy, osoba po 50tce, szanse na prace niewielkie a praca na gwalt potzrebna
jak w temacie, miasto na Śląsku, 60tys ludzi, blisko do wielu innych miast (Katowice, Rybnik, Wodzislaw, Jastrzebie)
na GOLu sa rozne szalone osoby z dziwnymi pomyslami, moze ktos ma pomysl co by mogla robic pani blisko emerytury?
ja niestety pomyslu nie mam, wspomagam mame pieniedzmi, ale widze, ze ona by wolala moc sama zarobic
nie chodzi tu o nie wiadomo jakie kokosy, okolo/ponad 1000 zl na miesiac na czysto nie bedzie zle
mozecie nie wierzyc, ale jak ktos podrzuci dobry pomysl ktory sie sprawdzi w okresie kilkumiesiecznym zafunduje pomyslodawcowi wybrana konsole stacjonarna:)
Może jakaś jadłodajnia lub cukiernia, jeśli twoja mama posiada zdolności kucharskie. Ceny nie za wysokie i na pewno znalazłoby się wielu chętnych na domowe obiadki lub coś słodkiego. U nas w mieście jest piekarnia, która swą wysoką jakością ma klientów od kilku lat.
Second hand. Jeśli mama będzie miała dobry towar to i będzie z tego dobry biznes. Teraz dużo jest tych ciuchlandów itd. Małe, duże, włoska, angielska, francuska odzież. Jak mama będzie miała pomysł to pewnie wyciągnie dużo wiecej niż 1000 zł miesięcznie.
Mieszkasz w Belgii więc możesz mamie wysyłać ekskluzywny towar niedostępny w Polsce :P Jeszcze będą klienci z Katowic przyjeżdżać :>
Smażalnia ryb. Na śląsku za dużo chyba tego nie ma. Zawsze mi tam brakowało tego co na nadmorskich miejscowościach miałem na każdym kroku. Znajoma otworzyła smażalnię w małym miasteczku, gdzieś na mazurach i dobrze jej idzie. Oferuje również dowóz na telefon i będąc tam telefony się urywały wiec myślę, ze warto zainwestować także w dostawę. Przygotowanie rybki na telefon co by klient nie czekał gdy się zjawi też się spisuje. Oczywiście napoje, piwko, sałatki jakieś, fryty to podstawa.
Czy ryzykowny to nie wiem. Znajomej się powodzi dlatego napisałem. Kebaby, pizze, fast foody itd. są na każdym kroku a z rybkami już gorzej.
Jeżeli lubi ludzi, to czemu by nie założyć szkółki gotowania? Można zawsze zawęzić target (np. do wegetarian), chociaż w tak małej mieścinie może być o to ciężko. Z drugiej strony, możliwe że jest tam sporo singli w różnym wieku, którzy na takich "kółkach zainteresowań" chętnie poznają nowe sympatie. Zależy jak daleko jest do tych większych miast i czy opłacałoby się tam jeździć raz w tygodniu, zostaje jednak jeszcze kwestia lokalu w którym wszystko miałoby się odbywać.
Zakładając że umie i lubi gotować, można jeszcze pogadać urzędami, zakładami pracy itp. o cateringu. Papu może być domowe, ale można także piec głupią pizzę i rozwozić starym gruchotem/skuterem budowlańcom, urzędasom i innym ludziom pracy, którzy nie mają gdzie/jak zjeść w trakcie zmiany. Jeżeli znalazłoby się drugą osobę do pomocy (jedna do rozwożenia, druga od gotowania i zbierania zamówień - nie zapominamy o klientach indywidualnych ;)) i chętnych na takie usługi, myślę że warto czegoś takiego spróbować.
Hishyayo Mikito - poprosze mame o obczajenie jak wyglada sytuacja w tego typu lokalach, mama kulinarne zdolnosci ma jak najbardziej...
mefek - to pewnonie jest zly pomysl, tylko skad te ciuchy brac? musze sie zainteresowac tematem:)
mariaczi - wysoce ryzykowny pomysl jak tak sobie o nim pomysle, ale na pewno ciekawy
pooh_5 - wieksze miejscowosci do 20 minut autem, do Katowic to chyba z 40 sie jedzie
o cateringu pomysle i poczytam (glownie przepisy i kwestie sanepidu)
Mama miała z 10 lat temu taki second hand i o ile pamiętam to brała w hurtowni ubrania pakowane w workach. Nówki sztuki albo najlepsze markowe ubrania to zostawiała na bok a resztę do sklepu. Wystarczy popytać ale pewnie nie będzie problemu ze znalezieniem dostawcy.
http://www.usati.pl/odziez_uzywana/poradniki/jak_otworzyc_sklep_z_odzieza_uzywana.php
Jakbyś chciał to możesz załatwić mamie dostawy ubrań z Belgii. Widzę że dużo propozycji w google wyskakuje o to zapytanie. Zawsze to jakaś innowacja i w pewien sposób magnes na klientów bo jeszcze nie widziałem z taką odzieżą sklepu :D