Witam bo to mój pierwszy post :)
Dziś miała miejsce kolizja, w której brałem pośrednio udział - byłem poszkodowanym. Mianowicie sytuacja wyglądała następująco: jechałem za samochodem X, który podejmował manewr skręcania w lewo ale nie ustąpił pierwszeństwa motocykliście. Motocyklista uderzył w samochód X i wpadł na mój samochód lekko wgniatając zderzak. Nikomu nic się nie stało. Policja przyjechała, wykonała co miała wykonać. Najgorsze (dla mnie, bo inni mają większe zmartwienia)) jest to, że to samochód pożyczony od ojca i on jest jego właścicielem. Nie chciałbym aby się dowiedział o tym wgnieceniu (co by się nie stresował). Czy jeśli będę chciał pokryć koszty naprawy z ubezpieczenia sprawcy kolizji to ojciec się dowie o tym? (Raczej tak bo to on jest właścicielem?) Czy jeśli pokryje koszty z własnej kieszeni (wydatek 100-200 zł u znajomego mechanika) to nie dowie się? Chciałbym oszczędzić nerwów i mi i ojcu :)
Bądź mężczyzną! Miałeś jaja żeby ukraść samochód to teraz bierz to na klatę!
Nic nie kradłem :) Zapłata za szkodę - czy to nie wzięcie tego na klatę?
Jak nie kradłeś to jaki problem? Przecież wgniecenie nie nastąpiło z Twojej winy i po co masz płacić jeżeli może to zrobić winny.
Czy jeśli pokryje koszty z własnej kieszeni (wydatek 100-200 zł u znajomego mechanika) to nie dowie się?
z takim pytaniem Panie kolego do wróżki zapraszam bo skąd mamy wiedzieć czy Twój ojciec się dowie? jeśli mechanik wykona sprawnie swoją pracę tak, że nie będzie widocznych śladów jakiejkolwiek ingerencji to pewnie nie dowie się.
jeśli chodzi o płacenie z ubezpieczenia to wydaje mi się, iż jest potrzebny właściciel lub współwłaściciel by dokonać wszelkich formalności ale to tylko moje domysły:)
Fett ---> owszem ale sprawa rozchodzi się jedynie o "wiedzę" ojca, oszczędzenie nerwów, tłumaczenia itd.
domin12 --> pozostawiam sprawę wizualną po wykonaniu roboty mechanika w oddali. Bardziej mi chodzi o papierkową robotę z ubezpieczeniem. Bo to chyba ojciec musiałby jako właściciel załatwiać formalności?
ojciec lub współwłaściciel pojazdu jeśli takowy jest. jeśli naprawiasz we własnym zakresie to oczywiście nie ma spraw papierkowych lecz mając możliwość sfinansowania tego przez ubezpieczyciela lepiej przyznaj się:) pieniądze na naprawę wypłaci ubezpieczalnia więc i tak zero wkładu własnego a kraksa nie była z Twojej winy.
do tego ojciec się ucieszy, bo w zależności od samochodu, ubezpieczyciel powinien wycenić naprawę na co najmniej 400zł. Ja za rysę na błotniku dostałem 430zł, ale nawet tego nie robiłem, bo rysa jest płytka i nie ma zagrożenia, że zacznie rdzewieć, tym bardziej, że samochód warty jest 4000zł, więc na wartości za wiele już przez tę rysę nie stracił :P
Ja tam bym próbował ojcu wmówić, że to już było i nie ja to zrobiłem jak koszt naprawy 100-200 zł to co to za uszkodzenie jak samo lakierowanie zderzaka z 300zł.
Mam pytanie: czy muszę zgłaszać szkodę do ubezpieczalni czy też mogę pozostawić sprawę bez echa?
Dziś w garażu odgiąłem zderzak i praktycznie nic nie widać po wgnieceniu. Jeśli bym nie zgłosił szkody do TUW to skutkowałoby tym, że ojciec się nie dowie. Czy może się mylę? Mogą dzwonić do mojego ojca z TUW jeśli nie zgłoszę szkody? Niby jest jakaś notka na policji ale ona chyba nie wysyła żadnych papierów do TUW?
Robiąc to gdzieś po mechanikach znajomych w piwnicy robisz krzywdę i sobie i ojcu.
Robiąc to gdzieś po mechanikach znajomych w piwnicy robisz krzywdę i sobie i ojcu.
Krzywdę w postaci...?