Jak uważacie. Który język na świecie jest najłatwiejszy do nauczenia się, wymowy, pisania itd. ?
Bzdura, bezsprzecznie jest to angielski. Wszystkie języki romańskie (hiszpański, włoski, francuski) mają zdecydowanie trudniejszą gramatykę.
Z angielskim masz styczność przez cały czas, w filmach, grach, na ulicy często, przez co jesteś z nim osłuchany i nauczenie się nie sprawia większych problemów.
angielski nie jest latwiejszym jezykiem, jest powszechniejszym jezykiem co automatycznie sprawia, ze jestesmy w nim bardziej zasluchani
gramatyke ma trudniejsza, o fonetyce nawet nie wspominam
tak przy okazji, jak już ten wątek widzę, co myślicie o hiszpańskim? kiedyś bardzo chciałem się nauczyć, ale zapału oczywiście brakło :D
Creo qué español es un idioma muy bonito ;]
Uczyłem się hiszpańskiego niecałe dwa lata i muszę stwierdzić, że dobra znajomość angielskiego mocno mi to ułatwiła. W gramatyce sporo jest podobieństw a i w słownictwie częściowo też (skoro się wywodzi z łaciny :D).
Nie wydaje mi się, żeby był to trudny język do nauki - raczej jest na poziomie angielskiego. Ma oczywiście swoje ciekawostki, które ciężko załapać z początku, ale ja przynajmniej miałem dobrą nauczycielkę ;)
Zmobilizuj się, znajdź szkołę językową albo jakiś dobry kurs i ucz się, bo język jest bardzo fajny, ŁADNY w brzmieniu (nie to, co niemiecki :D) i nie brzmi lalusiowato (jak np. francuski :D). No, i całkiem sporo świata mówi po hiszpańsku :)
EDIT: Kicha, GOL nie lubi hiszpańskich wężyków :D
Angielski. Jeżeli nie uczysz się pod kątem czysto formalnym, to nie ma żadnych skomplikowanych struktur, a czasy to żaden problem.
Dla Polaka to chyba slawny jezyk slaski. W zasadzie Polak rozumie go bez uczenia sie (za wyjatkiem paru germanizmow). Jezeli chodzi o mowe, skladnie, fleksje, fonetyke i takie tam, to podstawy przy odrobinie wysilku mozna opanowac w miesiac...
P.S. w CV od razu na starcie mozesz sobie dopisac znajomosc jednego jezyka obcego wiecej - jezyka slaskiego.
;)
P.S. gdy kiedys Malopolanie, Wielkopolanie, Kujawiacy i gorale pojda ta sama droga co Slazacy to juz w ogole bedziesz mogl o sobie mowic, ze jestes wielojezyczny...
P.S. 2 Rumuni maja podobna radoche z tzw jezykiem moldawskim (a raczej na odwrot, patrzac na to od strony historycznej).
Dla Polaka to chyba slawny jezyk slaski. W zasadzie Polak rozumie go bez uczenia sie (za wyjatkiem paru germanizmow).
Nie wiem, z jakim odłamem śląskiego obcujesz, ale ja ,mieszkając w Gliwicach, pod Katowicami, czyli w samym sercu śląska nie rozumiem tego języka. Jeżeli nie mówimy o odłamie, którego używa teraz młodzież (czyli praktycznie jedyne co robią, to zmieniają intonację i szyk zdania, czasami dodają do wyrazów specyficzne końcówki) to uwierz mi, że bez nauki albo wychowania w tym środowisku ze Ślązakiem nie pogadasz.
I śląski to jeden wielki germanizm ;)
Dla Polaka? Dowolny. Nasz otwór gębowy jest przystosowany do wydawania większości występujących w obcych językach dźwięków, a gramatykę i zasady mamy na tyle kosmiczne, że niemal każde udziwnienie wcale nas dziwić nie powinno. Słowiańskie języki łyknąć powinien każdy, kto potrafi się dostatecznie dobrze posługiwać mową ojczystą - rosyjski jest banalny po nauczeniu się alfabetu, w czeskim jedyna trudność to to, że nie da się nic powiedzieć bez obsmarkania się ze śmiechu co trzy słowa.
Dla tych, którzy znają wystarczająco szekspirowszczyznę, polecić można natomiast afrikaans - to właściwie angielski/holenderski dla debili, z uproszczoną gramatyką, bez cudów, odmian i reszty germańskich dupereli.
polecić można natomiast afrikaans - to właściwie angielski/holenderski dla debili, z uproszczoną gramatyką, bez cudów, odmian i reszty germańskich dupereli.
I ma przekozackie brzmienie :P
Angielski zdecydowanie nie jest najłatwiejszym językiem. No chyba, że ktoś ma na myśli udawanie, że się mówi po angielsku, używając jedynie basic-a. To może tak. Ale co to za znajomość, pfffff...
Prosiłbym wszystkich forumowiczów, którzy twierdzą, że angielski jest łatwy do przeczytania dowolnego artykułu z BBC na głos i wrzucenie nagrania na forum. Lubię się pośmiać.
Yoghurt, a Ty przypadkiem nie studiowałeś anglistyki? Mój dobry kumpel miał właśnie afrikaans na UAM, ale nie wspominał tego nigdy z wielkim entuzjazmem (coś tam wspominał, że nawet jak ogarnie ten język, to nie będzie mógł go użyć, bo biali mówią jakoś inaczej a czarni by go zatłukli, dziwne te RPA ;)).
No chyba, że ktoś ma na myśli udawanie, że się mówi po angielsku, używając jedynie basic-a. To może tak. Ale co to za znajomość, pfffff...
Taka, jaka posiada na oko przynajmniej polowa rodowitych Anglikow?
A tu wysiak ma rację, tak się stawia za wzór Brytoli a muszę przyznać, że po krótkim pobycie w Anglii całkowicie straciłem wiarę w brytyjski, który słyszałem chyba tylko w telewizji. Coś strasznego. Czułem się jak na jakimś Śląsku, ale bardziej na północ.
Co prawda, to prawda. Niestety nie mam doświadczeń osobistych, ale słyszałem opowieści z pierwszej ręki filologa + nagrania tubylców z tamtego wyjazdu. Znajomość angielskiego na przedmieściach Yorku mnie rozwaliła :|
ja sie uczylem kilku jezykow, ale najprzyjemniej i najlawiej mi wchodzil angielski, ale takie uczenie sie w Polsce to jest w sume malo warte, widze to za kazdym razem jak rozmawiam z brytolami i musze sie glowic co do mnie mowia przez te ich akcenty
na drugim miejscu niemiecki, bo jak znasz angielski to juz leci latwo, hiszpanski tez byl ok, ale szybko mi sie znudzil (bo uczyla mnie trzepnieta meksykanka)
masakra byl francuski, ucieklem szybko
chciałbym się nauczyć włoskiego i w sumie się przymierzam, bo widzę, że wbrew pozorom jest mało popularny u ludzi mojego pokolenia, a to może być atut na rynku pracy + hobbystycznie żeby mieć jak najwięcej wieści o Interze ;)
Najważniejsze są predyspozycje pacjenta chcącego się nauczyć danego języka. Nie ma "łatwy - trudny". Koleżanka naumiała się, i to b. dobrze...węgierskiego, który jest tak odmienny w naszym obszarze kulturowym /rosyjski, czeski czy "jugosłowiański" są dla nas w miarę zrozumiałe. Pomijam pismo - cyrylicę. Jako ciekawostkę dodam, że żona
U Thanta, 3. sekretarza generalnego ONZ, będąc wiele lat w Stanach...nie nauczyła się słowa po angielsku.
dla nas polakow zdecydowanie jezyki z grupy j. slowianskich. Osobiscie obstawialbym czeski - zrozumiemy 80% nie majac z tym jezykiem nic wspolnego. Wymowa, akcent, artykulacja sa bardzo podobne wiec nie stwarzaja zadnego problemu.
Angielski jest popularny, mamy z nim stycznosc praktycznie caly czas, kazdy nawet bez nauki jezyka cos tam rozumie czy nawet potrafi powiedziec "hello". Wydaje sie wiec jezykiem latwym - jednak takim nie jest. Owszem gramatyka nie jest skomplikowana jednak wymowa, fonetyka i akcent dla slowian to prawie mission impossible.
Według mnie będzie to czeski i słowacki.
Kiedyś stary Słowak zaczepił mnie w pociągu i gadał przez całą podróż po słowacku. Nigdy wcześniej się z tym językiem nie spotkałem, ale mniej więcej wiedziałem o co mu chodzi.
W drugiej kolejności obstawiałbym języki południowe - chorwacki, słoweński.
Może założyciel posta powinien zmienić temat na: "Który język jest dla Was najłatwiejszy?" albo "Który język jest najłatwiejszy dla Polaków?"
Nie ma języka, który byłby najłatwiejszy jednocześnie dla każdej z narodowości.
Każdy język, którego będziesz chciał się nauczyć będzie łatwy. Ale tak ogólnie, to angielski jest bardzo łatwy, bo jesteś nim otoczony.
Rosyjski.
IMHO angielski jest trudny ze względu na frazeologię. Jest ona dużo bardziej rozbudowana niż polska. Ponadto, rozpowszechnił się po dużej części świata -- poza Metropolią i Stanami są jeszcze choćby wersje: gaelicka, kanadyjska, australijsko-nowozelandzka, afrykańskie (liberyjska, kenijska i południowoafrykańska) oraz azjatyckie. Każda z nich ma własną frazeologię. A idź Pan z tym w cholerę! :)
Tak naprawdę, tylko basic English jest prosty.
Może założyciel posta powinien zmienić temat na: "Który język jest dla Was najłatwiejszy?" albo "Który język jest najłatwiejszy dla Polaków?"
Zgadzam się :/
Myślałam, że chodzi o trudność w opanowaniu języka na poziomie rozumienia materiałów w danym języku i jako takiego swobodnego porozumiewania się nim. Co do akcentów polecam film : http://www.youtube.com/watch?v=dABo_DCIdpM&list=FLY8TQxTKHVt9KB4fwqo55Ag&index=10 i uwierzcie, że duża część brytyjczyków sama nie garnie swoich akcentów.
Co tam jeszcze było... phrasal verbs. Nie potrzebujesz ich na co dzień. Większość anglojęzycznych ludzi używa tylko kilkunastu podstawowych.
b212 - jak tylko dorwę się do mikrofonu z wielką chęcią przeczytam nawet dziesięć artykułów.
Owszem gramatyka nie jest skomplikowana jednak wymowa, fonetyka i akcent dla slowian to prawie mission impossible.
Czyli prosty, ale jednak nie. Pokażcie mi jeżyk, który dla każdej osoby na świecie jest tak samo prosty w wymowie. Jest to skrajnie tendencyjny argument, który w ogóle nie powinien się tutaj pojawić.
Btw przekonanie, że jeżeli potrafisz angielski to będziesz potrafić niemiecki jest jednym wielkim bullshitem. Niemiecki jest dla mnie nie do przejścia z jego gramatyką, a angielski umiem płynnie.
Na swiecie? Indonezyjski zapewne bedzie dla kazdego najlatwiejszy, ale kto by sie go chcial uczyc ;)
Dla Polaka czeski i slowacki to oczywiscie jezyki ktorych uczyc sie nie trzeba skoro wiekszosc slow jest niemal identyczna wiec tak w ogole to kazdy Polak zna 3 jezyki od urodzenia, chociaz moze niezbyt idealnie ;)
Angielska gramatyka wcale nie jest łatwa. Chyba zę na poziomie "podmiot+orzeczenie+dopełnienie". IMHO.
nie wiem co prawda jak prymitywnie mówią przeciętni brytole, ale to co piszą w internecie chyba rozumieją, a to wcale nie jest zawsze takie hop-siup.
Stawiałbym właśnie na włoski/hiszpański. No i dla nas, Słowian, słowiańskie - ale dla obcokrajowca rosyjski to będzie masakra nie tylko przez "alfabet'".
a gramatykę i zasady mamy na tyle kosmiczne, że niemal każde udziwnienie wcale nas dziwić nie powinno
Dlatego łacine opanowujemy w lot. Płynie, w mowie. :P
Dość łatwy jest włoski. Łatwe są również niektóre języki GBE i Bantu, z tego co mi wiadomo.
A od pewnego momentu każdy język jest naprawdę prosty, kwestia predyspozycji.
Co prawda zawsze mogą być jakieś haczyki - np. chiński nie jest trudny, gramatyka występuje tam homeopatycznie ale ilość homofonów i pismo znacząco podnoszą poprzeczkę.
B2 -> Yoghurt, a Ty przypadkiem nie studiowałeś anglistyki? Mój dobry kumpel miał właśnie afrikaans na UAM, ale nie wspominał tego nigdy z wielkim entuzjazmem (coś tam wspominał, że nawet jak ogarnie ten język, to nie będzie mógł go użyć, bo biali mówią jakoś inaczej a czarni by go zatłukli, dziwne te RPA ;))
Zdarzyło mi się studiować. A kolega niech się nie dziwi, ze czarni by go zatłukli - są czarni, cokolwiek do nich powiesz uznają za rasistowską zaczepkę i po wzięciu cię na buty zabiorą ci telefon, choćbyś im cytował Martina Luthera Kinga.
Pietrus -> Płynie, w mowie.
Znaczy się że panta rei?
A i BTW włoski nie jest językiem łatwym. Dlaczego uważacie, że JEST?
articoli, preposizioni i rodzajniki i przyimki to rzeczy, których obcokrajowiec się nigdy nie nauczy w 100%. Dodatkowo mamy 8 czasów w tym 5 (!) czasów przeszłych, używanie tego płynnie to też lata wprawy :)
Ogólnie angielski idzie ładnie do poziomu FCE a włoski nawet niższego a potem już nie jest ani trochę kolorowo. Sam się jakiś czas uczyłem Esperanto i jest to z wiadomych względów bardzo łatwy i fajny język, ale... jakie ja miałem trudności, żeby się po nim przesiąść na naukę angielskiego :) Co 5 sekund zadawałem sobie pytanie "PO CO" :)
Ogarnięcie angielskiego na poziomie CPE jest dużo łatwiejsze, niż włoskiego na takim samym, naprawdę znam sporo osób, które mówią niemal jak Brytyjczycy czy Amerykanie, ale jeśli chodzi o Włoski - nie znam chyba nikogo takiego. Dodam, że w samych Włoszech obowiązuje coś koło 20 podstawowych (!) dialektów, które się różnią od siebie bardziej, niż szkocki i west coast USA ;p
Możliwe. Ale mnie tam wystarczy angielski przedimek i przyimki, naprawdę włoskie mogą byc głupsze? No wiem, że dodatkowo są rodzajniki...
articoli, preposizioni i rodzajniki i przyimki to rzeczy, których obcokrajowiec się nigdy nie nauczy w 100%
Podobnie jak z rodzajnikami w angielskim.
articoli, preposizioni i rodzajniki i przyimki to rzeczy, których obcokrajowiec się nigdy nie nauczy w 100%
W każdym języku znajdziesz coś takiego. Z tymi czasami bez przesady - w angielskim jest ich więcej, a schemat czasów w języku włoskim jest dość prosty i logiczny. Musisz tylko pamiętać, że remoto używa się na południu jako standardowego czasu przeszłego, gdy na północy poza słowem pisanym wyszedł z użycia.
Dialekty? Zależy, czy chcesz się uczyć języka z wszystkimi dialektami. Takich języków chińskich wyróżnia się kilka, do tego kilkadziesiąt dialektów. Insza inszość, że sycylijski brzmi IMO lepiej, niż włoski toskański. Kwestia gustu.
Do tego włoski używa stosunkowo niewielu słów - to też jest ułatwienie. Brak rodzaju nijakiego - kolejne ułatwienie.
Z drugiej strony np. w japońskim masz Keigo, język uprzejmości. Opanowanie wszystkich jego prawideł to wyższa szkoła jazdy, zwłaszcza że ciężko znaleźć sensowne odpowiedniki w obecnych językach europejskich.
Tak czy inaczej z języków europejskich włoski jest dość łatwy, może najłatwiejszy do opanowania.
Takich języków chińskich wyróżnia się kilka, do tego kilkadziesiąt dialektów.
Chiny to i tak nic w porownaniu do Indii.
Smiesznie czasami bywa, gdy mieszkaniec jednego stanu nie moze sie odnalezc w innej okolicy (czesto kilkadziesiat km dalej), bo miejscowi (jak czesto bywa) olali obowiazek stawiania 'uniwersalnych' znakow drogowych (hindi + ewentualnie jezyk lokalny), i wszystkie nazwy miejscowosci i odleglosci zdecydowali sie napisac we wlasnym alfabecie.
Owszem - w Indiach jest kilkaset języków. Z tym, że w Chinach też jest więcej niż jeden, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę.
Nieźle poszatkowana jest też Papua - Nowa Gwinea.
Ale to wszytko i tak pikuś w porównaniu z Afryką. Tam przeciętnie w jednym kraju w użyciu jest IIRC ponad 20 języków, nie licząc języków europejskich.
Oczywiście, że włoski jest najłatwiejszy - wystarczy napchać sobie do ust makaronu i mieć sprawne ręce - wtedy wystarczy tylko wykrzykiwać bełkotliwie polskie słowa w przypadkowej kolejności (co trzecie plując) i wymachiwać łapami jak epileptyk z parkinsonem, a każdy Włoch nas zrozumie.
Z japońskim też sprawa jest prosta - należy cały czas wrzeszczeć i charczeć, przypadkowo dobierając dowolne sylaby. Powiedzcie sobie na przykład szybko "alamakota" gardłowym głosem, nieco przeciągając ostatnie "a" - zależnie od tego, jak głośno wypowiecie ów zlepek, osiągniecie różne efekty. "Alamakota" wypowiedziane japońskim szeptem (około 80 decybeli) uwiedzie każdą licealistkę, natomiast podnosząc nieco tonację kupicie bilet na shinkansen.
Haya-> Masz rację, zapomniałem, że powinienem zapisać "alamakota" w japońskiej fonetyce. Przepraszam zatem laików językowych i tłumaczę, że aby poderwać licealistkę lub kupić bilet na pociąg, należy wycharczeć coś, co powinno zabrzmieć w przybliżeniu "arumakota". Tylko pamiętajcie, zejście głosem poniżej 75dB w Japonii oznacza zniewagę i natychmiastowe skazanie niekulturalnego gaijina na oglądanie lokalnych programów rozrywkowych przez tydzień.