Książki w świecie gier, czyli wciąż rynkowa nisza
Nic dziwnego, że słabo się sprzedają. Nie ma chyba nic gorszego w świecie książek niż te pisane na podstawie filmów czy gier.
Takie "fanowskie" wydania są głównie dla zapalonych wielbicieli danej gry.
Sam lubię bardzo np. Assassin's Creed, ale w życiu by mi na myśl nie przeszło, by kupić jakaś książkę na podstawie tej gry. Jest cała masa genialnych tytułów, których jeszcze nie przeczytałem i pewnie nigdy nie przeczytam wszystkich, dlatego uważam, że szkoda czasu na przeciętną literaturę.
Na szczęście w drugą stronę jest już odrobinę lepiej. Może przez to, że np. te trzy gry, które podałeś oparte są na naprawdę porządnych książkach, zwłaszcza Stalker.
Jednak też jak bardzo kocham tę serię - nie ma ona porównania do książki Strugackich albo jej ekranizacji nakręconej przez Tarkowskiego.
PS. Nadal czekam na grę na podstawie "Pikniku na skraju drogi", która skupi się na odkrywaniu tajemnic zony zamiast na strzelaniu do mutantów i bandytów.
@ GameSkate - jest dokładnie jak piszesz. :) Dla mnie "Piknik..." Strugackich to jedna z najlepszych książek jakie w życiu czytałem. Niesamowicie wciąga i porusza, ma cięzki klimat i jest taka... dziwna
spoiler start
w szczególności ten "żywy trup", kto czytał, ten wie
spoiler stop
Zakończenie (jak i cały epilog) mocne i naprawdę świetne.
PS. Nadal czekam na grę na podstawie "Pikniku na skraju drogi", która skupi się na odkrywaniu tajemnic zony zamiast na strzelaniu do mutantów i bandytów.
Możliwe do zrealizowania, ale chyba tylko niezależne studio mogłoby się tego podjąć. Znając kickstartera jest na to szansa. I fakt, książka jest lepsza od serii gier (chociaż jak wiemy gra to miks książki i wydarzeń z '86), niemniej gry też wspominam bardzo miło.
Nie przypominam sobie dobrej książki na kanwie gier ani systemów. Rzeczywiście słabo w tym zakresie,
Spróbowałem Metro2033 i była równie fascynująca co lektury szkolne czyli wcale.
Czytałem fragmenty „Strony bólu", dziwne to to i może ma jakiś potencjał. W tym szaleństwie chyba jest metoda...
Nie wiem czy to można zaliczyć ale książki w uniwersum Warhammera 40k są niezłe, zarówno duchy Gaunta jak i Eisenhorna.
Niestety muszę czekać kilka kolejnych lat na uzupełnienie kolekcji bo stary wydawca wywalił kitę a nowy się nie śpieszy z wydaniem...
SpecShadow - Najpierw była książka Metro 2033, dopiero potem gra :) Tak czy owak książka faktycznie była taka sobie.
Z takich "growych" czytadeł zaliczyłem w sumie tylko StarCrafta - takie sobie. Lekkie, szybkie, ale bezpłciowe. Tylko dla fanów uniwersum. Podobnie miałem z Warhammer Fantasy, czyli cykl o Gotreku i Felixie. Wszystkie na jedno kopyto. Może pierwsza część była zjadliwa, z każdą następną coraz bardziej kręciłem nosem.
Takie ksiazki to raczej kupa, jak te na podstawie Warcrafta, Baldura czy Tormenta. A o Warhammerze to przeciez na podstawie bitewniaka, gier niewiele wyszlo z Fantasy Battle na kompa.
Co jak co ale Metro 2033 wspominam bardzo dobrze. Wręcz nie mogłem się od niej oderwać (chociaż wcześniej leżała rok na półce w oczekiwaniu na lepsze czasy) :).
Nie polecam nikomu książki Guild Wars: Duchy Askalonu (mimo tego, że jestem w połowie). Sztampowa, nudna i przewidywalna.
Kupowałbym książki z uniwersum gier, gdyby kosztowały za grosze, dziś jeśli książka równa się cenie gry -to wybór jest jasny.
„Wniebowstąpienie Przeznaczenia”
Rozumiem, że chodziło o Destiny Ascension?
Abstrahując od tematu, tak się zastanawiam, jak w krajach, w których posługuje się na co dzień językiem angielskim, ludzie wytrzymują/reagują na nazwy, które w dokładnym przełożeniu na język polski nie da się patrzeć?
Nie wiem czy to można zaliczyć ale książki w uniwersum Warhammera 40k
Niezbyt, bo nawet gdyby nie bylo gier komputerowych te ksiazki i tak by powstaly. Zreszta swiat 40k w duzej mierze opiera sie wlasnie na fluffie/historyjkach - oprocz ksiazek sa doslownie setki jesli nie tysiace roznych opowiadan itp.
@ Matekso - jak się trochę postarasz, to kupisz tanio. Ta książka "Miasto w Przestworzach" jako kontynuacja Obliviona - którą z całego serca mogę wszystkim fanom fantastyki polecić - jest do dostania w okolicach 7 zł i to chyba nawet w paru miejscach. Sam kupiłem przy premierze za jakieś 28 zł, ale byłem pewny, że kupuję produkt sprawdzony (czytałem fragmenty i recenzje).
@ Ksionim - tak. Nie dość, że brzmi to poniekąd głupio, to jeszcze tłumaczenie na siłę wszystkich nazw własnych uważam za porażkę na całej linii. Dlaczego nikt tego nie skonsultował z EA Polska, które zajmuje się tłumaczeniem Mass Effectów? Dlaczego to wszystko nie może być spójne? Pewnie chodziło tylko o łatwy zarobek dla wydawnictwa.
@ kamilp5 - pewnie tak, jak u nas. Na przykład: Dziki Gon z wiedźmina - ot, nazwa własna, wydaje się dziwna i na pierwszy rzut oka trudna do wytłumaczenia, ale nie zareagowałem na nią gorzej jak na samego "wiedźmina" właśnie, słowo raczej rzadko spotykane (o ile wiem na pewno nie przez Sapkowskiego wymyślone).