Gadżety rowerowe są dziś niepotrzebne, ostatecznie smartfon i zegarek w zupełności mi wystarczają
Smartfon przyczepiony do roweru - zniszczy to optykę aparatu od drgań. Jak już to polecam stary telefon.
Ja to w ogóle nie wiem, jak kiedyś ludzie jeździli na rowerach. Bez smartfonów, zegarków? Absurd jakiś.
Zakładając, że jeżdżąc na rowerze naprawdę potrzebuje się komputera pokładowego (a nie szpanuje nim, sprawdzając, jaką najkrótszą drogą można dojechać z domu do pracy albo ulubionej budki z kebabem ^_-), to korzystanie w tym celu wyłącznie ze smartfona grozi prędzej czy później odkryciem, że siedzi się w samym środku niczego z rozładowaną baterią. Albo trzeba pilnie zadzwonić i ups, 5% zostało...
Ja właśnie po jednej takiej przykrej akcji stwierdziłem, że smartfon niech sobie siedzi bezpiecznie w plecaku albo w kieszeni na piersi, a do nawigacji wezmę co innego. Z drugiej strony nie uśmiechało mi się też wydawanie grubej kasy na komputery pokładowe z overkillem funkcji. I co? Okazuje się, że za 200-300 zł już można znaleźć coś do rzeczy - u mnie padło na Sigmę ROX 4.0, ale komuś może przypasować coś innego. Trzeba tylko oduczyć się myślenia w rodzaju "tylko garmin i nic innego".
Dzieciakowi kupilem Coospo, jakas chinszczyzna za 45 funtow, ale gps szybki i dosc dokladny, jest wszystko co trzeba bt, synchronizacja z apkami, na 12 latka nawet za duzo, powiedzialbym.
A kamerka lepiej kupic jakies DJI osmo czy cos podobnego przynajmniej bedzie i jakosc i wytrzymalosc.
Ja akurat mam to szczęście, że komputerek wbudowany mam w kierownicę i nie zaburza optyki roweru. Posiada wszystko, co potrzebuję, więc smartfon i inne "zawieszki" nie mają racji bytu. Przy starym rowerze miałem jednak jakiegoś Garmina i sprawdzał się idealnie.