Fatalny błąd; użytkownik wysyłał bitcoiny warte 1,5 mln dolarów na zły adres
Gdy Fogle zauważył na swoim koncie nagły przypływ gotówki, skontaktował się z jej właścicielem w celu zwrotu. Oczywiście nie zamierzał tego robić bezinteresownie i udało mu się wynegocjować dla siebie wynagrodzenie w wysokości 50 tys. dolarów.
Obraz buraka do potęgi.
No nie? Jak już menda to trzeba było konkretnie. Albo połowa zostaje u mnie , albo nie wraca do ciebie nic :D
Nie rozumiem, koles przeslal na ZLY adres bitcoin (w zalozeniu anonimowy, nie do znalezienia) 1,5mln dolcow.
Gdyby wlasciciel tego adres mial w dupie wszystko i byl burakiem, to by NIC nie oddal, a ten co mu wyslal to moglby co najwyzej sobie poplakac, bo nie odzyskalby kasy
To ty
A po całej operacji oddania kasy zazdrościć i z zawiścią pluć, że pewnie ukradł.
Gość wynegocjował 50 000 dolców. Qrwa Panowie, wynegocjował. Więc zakładam, że coś mu jednak zaproponowano, ale dobrej duszyczce pewnie było za mało, bo jak to... oddałem 1,5 miliona, to mi się teraz należy. Guano mu się należy! Dla mnie burak i tyle w temacie.
Sama transakcja wygląda jednak dość nietypowo, bo o ile można zrozumieć, że bohater historii pomylił się przy wpisywaniu adresu, to camper twierdzi, że całą kwotę przesłał w trzech transakcjach, więc nie wiadomo dlaczego nie wyłapał błędu.
No to niezly Brain damage.
Obstawiam, że chodzi tutaj wylacznie o rozgłos. Stąd robienie z siebie totalnego morona.
No tak , ale to by było zbyt proste. Bo łatwo można by było sprawdzić ich powiązania wcześniej.
Nie sądzę by ktos sobie przesyłał 1,5 MLD by wyprac 50k.
Mogło tu chodzić o coś innego.
Z drugiej strony te info to zawszę są z dupy. Jak koleś który wyrzucił do śmietnika dysk warty chyba 500 mln , już nie pamiętam sumy. Chciał przekopywac całe wysypisko śmieci ale mu właściciel nie chciał pozwolić.