Duże złe wilki - ulubiony film Tarantino (recenzja)
Swoją drogą, zawsze mnie ciekawiło na ile ten "najlepszy film" był w pełni świadomym i samodzielnym wyborem pana Q.T., a na ile sprytną zagrywką marketingową pejsatych. Wszak o lepszej promocji swojego filmu chyba nie mogli pomarzyć, jestem pewien że co najmniej 90% osób (w tym i ja) dowiedziało się o "Wilkach", kiedy wszystkie serwisy filmowe trąbiły o tej liście Schi... Quentina. A skoro robi się z tego takie wydarzenie, to znalezienie się na jej szczycie jest bez wątpienia nie lada kąskiem dla każdego filmowca.
A sam film jest dobry, ale miał potencjał na bycie bardzo dobrym albo i lepiej. Zaczyna się świetnie, niestety od momentu
spoiler start
przeniesienia akcji do piwnicy
spoiler stop
napięcie gdzieś się ulatnia i film zaczyna nieco nużyć (ale tylko troszeczkę).
Obstawiam 70% marketingu i 30% szczerego zachwytu pana QT. Jego opinia jest na każdym bannerze, plakacie i okładce - zapewne nie zrobił tego z czystej dobroci swego serduszka :) Tak czy siak, film trafił mnie w odpowiednie miejsce.