Co ja paczę? How I Met Your Mother
Dosadnie, zwięźle i prosto z mostu. Bardzo fajnie napisane. Nieważne, że mam raczej inne zdanie i serial odbieram znacznie pozytywniej niż Ty (jednak z Friends bym tego nie porównywał, bez przesady). Dobry tekst.
no to prawdziwy męczennik z ciebie, oglądać przez 8 lat serial, który nie podoba
ja uważam to co było przytoczone - serial był zajebisty przez pierwsze 3-4 sezony, prawdziwmi nowi Freindsi
potem okazało się, że skoro zarabia kasę, to trzeba natłuc sezonów - i żeby nie pokazywac matki, musieli robić odcinki o niczym... wypełnić jakoś tą dziurę, lać wodę do momentu powrotu do tematu... i to im kompletnie nie wyszło
sezony 1-4 a 5 do końca to jakby kompetnie dwa różne seriale...
Ja też mam na razie wszystkie odcinki himym, ale ogólnie serial mi się podoba. Nie podoba mi się za to 9. sezon od początku - tylko łażą po tym hotelu i zajmują się pierdołami. A co do Friendsów - nie mogę zbytnio tych seriali porównywać, do (strach się przyznać) od jakiegoś miesiąca dopiero oglądam (oczywiście od 1. sezonu ;), ale jak na razie to zauważyłem, że himym to totalna zżyna, a oryginał jest po prostu lepszy (sarkastyczny humor Chandlera wymiata ;)
Bardzo dobry tekst. Ja jednak stanę w obronie tego serialu - może dlatego, że mam do niego sentyment? W każdym razie oglądam go odkąd pojawił się w ramówce CC i dobrze mi z tym. Od pierwszego odcinka poczułem ogromną sympatię do bohaterów, nawet Teda, choć przyznam, że bywa irytujący. To bardzo zabawny sitcom, z wieloma fajnymi patentami typu zaburzenia chronologii, fantazje bohaterów (uwielbiam piosenkę Barneay o miłości do garniturów), ale też potrafiący skłonić do smutku i refleksji, niczym rasowy dramat (śmierć ojca Marshalla choćby, czy próba jaką poddana została przyjaźń Barneya i Teda)
Ostatnio zacząłem oglądać Przyjaciół i przyznaję, że w tym serialu jest coś więcej, zwłaszcza zabawniejsze i ciekawsze postaci... ale HIMYM i tak jest wysoko w moim rankingu. Jednak najlepszym serialem komediowym wszech czasów (choć to nie sitcom) moim zdaniem zawsze pozostanie Scrubs.
serial niewątpliwie strasznie mdły... mnie się przejadł bardzo szybko i wolę po raz setny obejrzeć Przyjaciół niż serial w którym głownym bohaterem jest koleś, który praktycznie w każdym odcinku przeżywa rozterki miłosne... tak Ted mówię o tobie.
9 sezon jest po prostu niepotrzebny. Serial powinien się skończyć na sezonie 8 ślubem Barneya z Robin i tyle. A tak robi się odcinki o niczym po prostu, bo jakoś trzeba te 22 epizody wymęczyć.
jason segel - dobry aktor...
wyborne.
Jason Segel to taki (obecny) Nicholas Cage komedii, ten drugi w odroznieniu mial jednak pare rol dobrych w ktorych rzeczywiscie widac aktorstwo. Segel gra u Apatowa i tyle.