Witam Wszystkich. Dziś spotkało mnie małe nieszczęście i wina spadła na mnie ( tak Policja uznała ) - dostając 250 zł. mandatu i 6 punktów karnych.
Opiszę sytuację umieszczając obrazek - droga granatową strzałką skierowana jest pod dużą , stromą górę.
Mój samochód kolor zielony. Jadąc pod górę samochód mi zgasł , wtedy na drodze nie było samochodu różowego oraz czarnego , próbując odpalić samochód włączyłem się do ruchu bardzo powoli na pierwszym biegu (będąc na 3 kropce zielonej byłem w ruchu już na pierwszym biegu ) , wtedy w tym samym czasie jechał z nad przeciwka z góry , samochód koloru czarnego i w tym samym momencie , gdy ja bylem na 3 kropce (zielonej ) , różowy samochód był na 12 kropce ( różowej ) , obok mnie na lewym pasie drogi , w tym samym czasie czarny samochód zjeżdżał z górki . Uszkodzenia samochodu mam z przodu po lewej stronie + przedni migacz , natomiast samochód z którym się niby zderzyłem to kolor różowy, ma zarysowany tył po prawej stronie. Różowy samochód mnie wyprzedzał bardzo szybko, z przypuszczalną prędkością 40-70 km na godzinę , natomiast ja po starcie około 5 km/h. Uważam że jeśli mi samochód zgasł , a startując pod górę , samochód różowy ma prawo zwolnić widząc mnie oraz jadący samochód z nad przeciwka. - za mną różowy samochod przypuszczał ,że samochód mi zgasł ( tak mówił Policji ). Wina spadła na mnie że nie popatrzyłem w lusterka ,kiedy gdy ruszałem nie było nikogo , dopiero po starcie na 3 kropce doszło do początkowej akcji zdarzenia. Na 5,6 kropce doszło do kolizji.
Czyja to wina bo jestem winny.
On zwalił na mnie winę gdy mi samochód zgasł powinienem migacz włączyć ( tak powiedział ) , gdy startowałem zaczął mnie wyprzedzać. Mam nadzieję że da się to wyjaśnić , bo jutro z braćmi dwoma jadę na komisariat .
Rozowy wyprzedzal cie pod gorke i zeby uniknac czolowki za szybko wrcil na swoj pas zahaczajac cie tylem? I Policja uznala cie winnym? Pytanie za 100 punktow - kto byl kierowca rozowego? Polityk czy ksiadz?
Jesli tak to wygladalo to w zyciu bym tego mandatu nie przyjal.
Popracuj proszę nad swoją polszczyzną, bo ten opis nie trzyma się kupy składniowo i logicznie. Twoja wina, że dałeś sobie wcisnąć mandat - teraz już nic nie zrobisz i możesz co najwyżej pomstować pod nosem. No ale oczywiście warto mieć naukę na przyszłość oraz przestrogę dla innych. Sytuacja dość dziwna, bo zasadniczo w twoim zachowaniu trudno się doszukać znamion wykroczenia (jaka była podstawa prawna mandatu?), a z drugiej strony trudno się oprzeć wrażeniu, że coś schrzaniłeś. Nasuwa mi się takie pytanie: jak ci się udało "zgasić auto"? Zatrzymałeś się i próbowałeś ruszyć? (jak tak, to dlaczego?) Nie ma to co prawda znaczenia dla rozstrzygnięcia problemu, ale po prostu jestem ciekaw jak to możliwe. Natomiast może mieć znaczenie pytanie: jakim cudem można ruszać tak, że startując nie ma nikogo na horyzoncie, a będąc metr dalej już się jest wyprzedzanym?
Z perspektywy przepisów włączałeś się do ruchu i powinieneś był ustąpić pierwszeństwa uczestnikom ruchu. Ale z drugiej strony na czym miałoby polegać ustąpienie pierwszeństwa komuś, kto nas wyprzedza i na dodatek chowa się w panice na prawy pas? Jego wina, bo nie upewnił się o możliwości omijania/wyprzedzania i nie zachował należytej ostrożności. Zresztą uszkodzenia jakie opisujesz są przecież typowe dla zajechania drogi. Dochodzimy więc do sprzeczności: jak można zajechać drogę pojazdowi włączającemu się do ruchu vs. jak można ustąpić pierwszeństwa (w myśl litery prawa, a nie rozumieniu potocznym - odsyłam do ustawy) komuś, kto wyprzedzał i zmienia właśnie pas?
EDIT:
On zwalił na mnie winę gdy mi samochód zgasł powinienem migacz włączyć
Kompletna bzdura świadcząca o nieznajomości przepisów przez tamtego gościa (w czym - niestety - nie odstaje od 95 % populacji kierowców).
Ktoś wyżej słusznie przytoczył zakaz wyprzedzania przy dojeżdżaniu do wierzchołka wzniesienia (który służy zapobieżeniu właśnie takim sytuacjom). Można również zastosować zakaz wyprzedzania na skrzyżowaniu o ile to było skrzyżowanie (bo ta boczna dróżka zapewne jest osiedlową drogą wewnętrzną/dojazdem do obiektów/bloków).
Tak na szybko opisuje temat , bo kładę się spać za chwilę. Nie kieruję się teraz polszczyzną , nie mam głowy dziś do normalnego myślenia ;)
Cyniczny Rewolwerowiec <--- różowym samochodem jechał przedstawiciel PROVIDENT :)
EDIT : poczytam jutro na Wasze porady. Dzięki za kilka dobrych słów i pomocy której szukam.
Dobrze że dostałeś mandat
Różowy samochód mnie wyprzedzał bardzo szybko, z przypuszczalną prędkością 40-70 km na godzinę
Strasznie zapierdalał, no nie dało się zobaczyc w lusterkach. Wbijcie sobie do łbów że w lusterko patrzy sie do samego końca.
Sprawa jest prosta - gość chciał cię wyminąć, a ty w tym momencie zacząłeś przyspieszać. Za to nie powinieneś dostać mandatu, a porządny łomot. Kiedyś podobnym sposobem jakaś głupia pinda prawie zabiła mnie i kumpla.
Nie doczytałem w 1szej chwili.
Imo jego wina jeśli była linia ciagla na podjeździe pod gorke + skrzyzowanie, a ty zajmowales caly pas. W takiej sytuacji nie wlaczales się do ruchu ponieważ nikt nie miał prawa cie wymijać i generalnie mogles mieć w dupie lewe lusterko. To trochę tak jakbys miał rzucic okiem w prawe czy przypadkiem ktoś cie nie wyprzedza chodnikiem:) Szerokosc pasa ma spore znaczenie i jaka jego czesc zajmowales stojąc na dupie.
Nie mam nic do ludzi wyprzedzających z lamaniem 20 przepisów o ile robia to z jakakolwiek odpowiedzielnoscia. Ten co cie wyprzedzal to zwykly debil.
Generalnie za mało danych.
On pewnie zaczął cię omijać jak jeszcze stałeś. Jak ruszyłeś to biedny nie miał miejsca i musiał cie zawadzić. Nie wolno przyśpieszać jak ktoś cię wyprzedza.
Sprawa jest prosta - gość chciał cię wyminąć, a ty w tym momencie zacząłeś przyspieszać. Za to nie powinieneś dostać mandatu, a porządny łomot. Kiedyś podobnym sposobem jakaś głupia pinda prawie zabiła mnie i kumpla.
Trzeba być strasznym ciamajdą, żeby nie zdążyć wyprzedzić kogoś kto dopiero rusza z jedynki, no chyba, że autor wątku ma Bugatti Veyrona i w 3 sekundy do setki wyciąga...
Druga sprawa trzeba być debilem żeby wyprzedzać kogokolwiek pod górkę.
Dobrze że dostałeś mandat
Różowy samochód mnie wyprzedzał bardzo szybko, z przypuszczalną prędkością 40-70 km na godzinę
Strasznie zapierdalał, no nie dało się zobaczyc w lusterkach. Wbijcie sobie do łbów że w lusterko patrzy sie do samego końca.
Wbij sobie do łba, że nie wyprzedza się w miejscu niebezpiecznym. Naprawdę strasznie trudno nie zapierdalać, zwolnić i wyprzedzić za górką, normalnie 2 godziny w plecy...
@Tester28
Mogłeś nie przyjmować mandatu, wina dla mnie ewidentnie po stronie różowego. Teraz będziesz miał problem z tym cokolwiek zrobić.
Edit:
Różowy przecież ewidentnie na trzeciego wyjechał...
wismerin - Trzeba być strasznym ciamajdą, żeby nie zdążyć wyprzedzić kogoś kto dopiero rusza z jedynki, no chyba, że autor wątku ma Bugatti Veyrona i w 3 sekundy do setki wyciąga...
To jest tylko spojrzenie na sytuację z perspektywy jednej osoby, pamiętaj. Podejrzewam że przez 10 sekund autor nie toczył się 1-5 km/h na jedynce, a po prostu w momencie kiedy zaczął się już manewr wyprzedzania stojącego pojazdu ten ruszył zwyczajnie co spowodowało że różowy musiał się chować przed czarnym.
Dlatego też jeśli tak sytuacja wyglądała ze strony różowego - że wyprzedzał samochód stojący, który podczas jego manewru ruszył i zablokował mu zjazd i możliwość zakończenia manewru wyprzedzania - autor jest winny, ewentualnie winę ponieśliby obaj.
I PS: Wyprzedzania, czy raczej - ominięcia - stojącego pojazdu możesz dokonać w miejscu niedozwolonym.
Teemoray - W przypadku omijania masz rację, jedynie kiedy nie można wykonać takiego manewru to omijanie pojazdu na pasach lub na przejeździe kolejowym.
W tym przypadku a przynajmniej tak jak twierdzi autor ruszając, w tyle nie było żadnego pojazdu i Tester już jechał. W takim przypadku manewr różowego podpina się już pod wyprzedzanie a co za tym idzie gość podpinał się pod odpowiednie przepisy.
No sorry ale gdy widzę z naprzeciwka samochód to czekam aż sobie przejedzie i dopiero wtedy wykonuję manewr wyprzedzania/omijania. Jeśli znowu nie widział z naprzeciwka samochodu to znaczy, że wyprzedzał prawie przy wierzchołku wzniesienia co jest super niebezpieczne nawet podczas wyprzedzania rowerzysty...
Tester28 przejechał może z max 3 metry i gość jeśli przy czymś takim się nie zmieścił to znaczy, że wyprzedzał praktycznie na styk.
Edit:
Tester, podaj nazwę tych ulic i miejscowość aż z ciekawości chwiałbym na zumi obaczyć jak to wygląda. ;]
W tym przypadku a przynajmniej tak jak twierdzi autor ruszając, w tyle nie było żadnego pojazdu i Tester już jechał.
Jak mówię - spojrzenie jednej strony. Podejrzewam że tester nie spojrzał w lusterko i tyle.
Możnaby jednoznacznie osądzać dopiero jakby się wysłuchało też drugiej strony - policja miała taką możliwość i zarządziła winę autora, więc podejrzewam że z perspektywy różowego tester ruszył mu podczas omijania i zagrodził drogę zjazdu. To czy sam manewr omijania był prawidłowy czy nie - inna sprawa.
Trzeba być ciamajdą, żeby samochód ci zgasł. Albo skodziarzem, ale to na jedno w sumie wychodzi.
...powiedział mistrz kierownicy któremu nigdy samochód nie zgasł ;]
I tak już nic nie zrobisz bo nasze debilne prawo nie przewiduje odwołania się od przyjętego mandatu (tzn. można ale tylko wtedy jeśli został nałożony za coś co nie jest karalne).
Wniosek: należy zawsze na spokojnie przeanalizować czy faktycznie to my jesteśmy winni a jeśli uważamy, że nie to nie przyjmować mandatu.
Oczywiście łatwo powiedzieć - trudniej zrobić.
[9]
Nie no, wypowiadaja się tu ludzie którzy nie odróżniają wymijania od omijania i wyprzedzania, nuthin to do here.
@Espenlund
Biorąc pod uwagę, że autor wątku jak sam mówi już jechał, to różowy wykonywał manewr wyprzedzania którego nie miał prawa wykonać.
Autor wątku stał na swoim pasie i niezaleznie czy zatrzymał się ze względu na to że zgasł silnik czy przebiegł mu przed maską pies, różowy nie miał prawa go wyprzedzać.
Zaczne od tego że nie chce nigdy spotkac niektórych osób z tego wątku na drodze. Według opisu autora "rózowy" samochód musiał już rozpocząc manewr omijania zanim autor ruszył, nie zwracając uwagi na to co się dzieje wokól i spowodował zagrożenie za co dostał słuszny mandat. Dobrze że ten rózowy to nie był motocykl, bo wtedy by było "omgomg 150 na godzine jechal wariat nie widzialem".
Nie zmienia to faktu że ten "różowy" powinien bardziej uważać na takie sytuacje na drodze, dla własnego bezpieczeństwa. Ja zawsze zwalniam jak widze że ktoś sie "mota", bo czasem takie akcje odchodzą że nie mogę uwierzyć.
I jeszcze taki mały test na to czy warto dalej dyskutować - czy linia podwójna ciągła oznacza zakaz wyprzedzania/omijania?
EspenLund --> http://prawojazdykursanta.pl/pl/news/blog/omijanie-na-podwojnej-ciaglej-2570
Przepisy są w tej kwestii jasne - jeśli jest podwójna ciągła, to nie masz prawa jej przekroczyć. Oczywiście w sytuacji pojawienia się "zawalidrogi" (wypadek, usterka itp.) przepis ten jest kuriozalny - bo niby co masz zrobić? zawrócić też nie możesz, bo to też wiąże się z przejechaniem przez linię - ale jeśli mówimy tylko o przepisach, to sprawa jest jasna.
Kolejny smerf ważniak, co to tylko przepisy mu w głowie. Później widać jak to się przekłada na rzeczywistość, choćby po wjechaniu na polską autostradę...
Dokładnie, nie masz prawa jej przekroczyć, ale nie jest zakazem wyprzedzania. Zepsułeś całą zabawę i wyjasniłeś doskonale na czym to wsyzstko polega :D. A egzaminy egzaminami, zawsze sie trafi jakaś pizda ktoremu żona nie daje i musi odreagować uwalajac kilku zdających na takich bzdurach.
[24]
<-
Ale o co chodzi? Z tego co pamiętam jak mnie uczyli wyprzedzanie na wzniesieniu jest zabronione bo nie ma widoczności, tak więc różowy kolega nie miał prawa Cie wyprzedzać. Jeżeli się mylę to mnie poprawcie bo chętnie się dowiem.
Naruto - Mylisz się. Różowy nie wykonywał manewru wyprzedzania. Wykonywał manewr omijania.
Tak zakładam.
"próbując odpalić samochód włączyłem się do ruchu bardzo powoli na pierwszym biegu..."
Tak więc już w ruchu był, manewr omijania wykonuje się na stojącym pojeździe/przedmiocie, a on już był w ruchu, tak mi się wydaje przynajmniej.
A koleś juz rozpoczał manewr omijania, który przeistoczył się w manewr wyprzedzania dopiero jak autor zaczął "bardzo powoli" ruszać.
nie bardzo widze jak mozna sie toczyc na jedynce pod duza gorke, wiec stawiam worek kartofli ze stales w miejscu w momencie kiedy rozowy zaczal wykonywac manewr omijania. co wygralem?
Wywnioskowałem po wypowiedziach Waszych , że wina leży po obu stronach - różowy samochód ( prawdopodobnie ) chciał ominąć mnie , przyspieszając nagle , aby mnie wyprzedzić gdy już w ruchu byłem ( myśląc że zdąży ) , ja pakując się pod jego tył , mogłem wcześniej w tym czasie włączyć awaryjne światła , a on widząc moją sytuację miał prawo zwolnić widząc że po mojej stronie jest coś nie tak. Ewentualnie przy moim manewrze , gdy byłem w ruchu , przy wyprzedzaniu chciał uniknąć zderzenia , wciskając się wykorzystując mój błąd który nie był całkowicie błędnym ruchem. Ponieważ stojąc i ruszając pod stromą górę "JA" będąc tyłem do różowego który był rozpędzony , miałem utrudnioną jazdę startując gwałtownie z ręcznego , patrząc w tył , niż on rozpędzony widzący mnie od pierwszego widoku (od przodu ) , mógł zwolnić i zachować ostrożność , co hamulec pod górę działa szybciej niż po drodze prostej. Łatwiej zahamować niż przyśpieszyć. Uważam , że popełniłem błąd przyznając się do mandatu i powinienem poszukać szczegółowych argumentów. Dziękuję za pomoc - sprawy już nie poruszam .
miałem utrudnioną jazdę startując gwałtownie z ręcznego , patrząc w tył
driving: level hard
Wszystko sprowadza się do tego jak wyglądało miejsce zdarzenia i czy autor poruszał się przed próbą wykonania manewru przez różowego.
Tylko jeszcze jedno małe spostrzeżenie, nawet gdyby koleś zaczął ruszać w momencie kiedy różowy go omija nie sądzicie, że ma to stosunkowo małe znaczenie? Jak szybko rozpędzacie auto z jedynki na dodatek pod górkę? Jadąc 50 km/h to praktycznie bez znaczenia czy coś się porusza z prędkością 5 km/h czy stoi w miejscu.
Facet wyprzedzał/omijał na styk nie biorąc pod uwagę, że z naprzeciwka nadjeżdża auto, które jest bardzo blisko.
I wątpię aby była tam podwójna ciągła, wtedy na 100 % mandat dostałby różowy bez żadnego gadania.
O czym tu w ogole dyskutowac? Autor watku wymusil pierwszenstwo, wlaczajac sie do ruchu bez nalezytego upewnienia sie czy nic nie jedzie, tyle. Skoro zmusil auto z tylu do gwaltownych manewrow w celu jego wyminiecia, to wymuszenie jest ewidentne.
Biorąc pod uwagę poziom zdolności przelewania myśli na klawiaturę u założyciela wątku, równie dobrze mógł ruszać z góry i zderzyć się z kimś czołowo.
Tester wina leży tylko po Twojej stronie. Włączałeś się do ruchu w momencie gdy koleś już Cię omijał. Gdybyś nie ruszył z miejsca i ustąpił pierwszeństwa (a masz taki obowiązek włączając się do ruchu) to do kolizji by nie doszło.
I wątpię aby była tam podwójna ciągła, wtedy na 100 % mandat dostałby różowy bez żadnego gadania.
Nawet jakby była to omijający mógłby co najwyżej dostać mandat za najechanie na podwójną ciągłą, sprawcą nadal byłby autor wątku.
Jeszcze ciekawszy przypadek oglądałem ostatnio:
http://www.ipla.tv/Stop-drogowka-odcinek-76/vod-5696493
od 11:20
Tester wina leży tylko po Twojej stronie. Włączałeś się do ruchu w momencie gdy koleś już Cię omijał. Gdybyś nie ruszył z miejsca i ustąpił pierwszeństwa (a masz taki obowiązek włączając się do ruchu) to do kolizji by nie doszło.
Jest tylko jedno zasadnicze ale, osoba wykonująca manewr omijania ma obowiązek upewnić się czy z drugiej strony coś nie jedzie. Jak dla mnie źle ocenił sytuację i powinien być co najmniej współwinny wypadkowi.
Jeszcze ciekawszy przypadek oglądałem ostatnio:
http://www.ipla.tv/Stop-drogowka-odcinek-76/vod-5696493
od 11:20
Pamiętam, że kiedyś ktoś wrzucił na forum filmik z bardzo podobnej sytuacji tyle, że jakiś gość wyprzedzał cały korek a jakiś facet z lewej mu wyjechał.
Też chyba wyszło, że winny był facet, który włączał się do ruchu z bocznej drogi.
Jest tylko jedno zasadnicze ale, osoba wykonująca manewr omijania ma obowiązek upewnić się czy z drugiej strony coś nie jedzie. Jak dla mnie źle oceniła sytuację i powinna być co najmniej współwinna wypadkowi.
Dlaczego źle oceniła sytuację? Przecież tamten zdążyłby go ominąć, gdyby ten nie ruszył.
Wismerin --> Tyle, ze tamten gosc zostal do wykonania tego manewru zmuszony przez wytaczajacego sie zawalidroge, mial do wyboru albo go gwaltownie ominac albo gwaltownie za nim zahamowac - czyli nastapilo ewidentne wymuszenie pierwszenstwa, ktore bylo pierwotna przyczyna wszystkiego, co stalo sie pozniej.
Pamiętam, że kiedyś ktoś wrzucił na forum filmik z bardzo podobnej sytuacji tyle, że jakiś gość wyprzedzał cały korek a jakiś facet z lewej mu wyjechał.
Też chyba wyszło, że winny był facet, który włączał się do ruchu z bocznej drogi.
Dokladnie tak, bo wlaczyl sie do ruchu nie upewniwszy sie wystarczajaco dokladnie czy NIKOMU nie przeszkodzi. Dokladnie jak tutaj autor watku.
Dlaczego źle oceniła sytuację? Przecież tamten zdążyłby go ominąć, gdyby ten nie ruszył.
Nie uważasz, że gdybanie w takiej sytuacji mija się z celem? Równie dobrze można wziąć to z drugiej strony i powiedzieć, że nawet gdyby zielony nie ruszał się w ogóle, wystarczyło by aby samochód z naprzeciwka jechał o te ok. 5 km/h szybciej i cała sytuacja wyglądała by identycznie.
Prowadząc auto trzeba myśleć a nie jechać na pałę byle jak najszybciej.
Edit:
Wysiak ---> Zawali droga czy nie, masz niestety obowiązek do zachowani bezpiecznej odległości od auta przed tobą. Zdecydowana większość stłuczek w których ktoś komuś wjedzie w dupę kończy się winą po stronie tego, który komuś wjechał.
Wismerin -->
Zawali droga czy nie, masz obowiązek do zachowani bezpiecznej odległości od auta przed tobą.
Nie, w przypadku aut wlaczajacych sie do ruchu to przede wszystkim one maja obowiazek zrobienia tego w taki sposob, by nie wymusic koniecznosci zmiany predkosci ani kierunku jazdy u aut, ktore juz sie w ruchu znajduja. W przeciwnym razie mozna byloby wyjezdzac sobie z bocznych drozek w dowolnym momencie, chocby prosto pod kola innych aut, i tlumaczyc, ze to tamci 'powinni zachowac bezpieczna odleglosc'.
Nie uważasz, że gdybanie w takiej sytuacji mija się z celem? Równie dobrze można wziąć to z drugiej strony i powiedzieć, że nawet gdyby zielony nie ruszał się w ogóle, wystarczyło by aby samochód z naprzeciwka jechał o te ok. 5 km/h szybciej i cała sytuacja wyglądała by identycznie.
Owszem, i w przypadku gdyby Tester po prostu stal sobie na srodku pasa to najprawdopodobniej nadal on bylby uznany za sprawce tego wypadku:) Bo nie mozna sobie ot tak stawac w dowolnym miejscu na drodze. Jakies pol roku temu kumpel mial podobna sytuacje w nocy na niemieckiej autobahnie, jakis geniusz zostawil zaparkowane na pasie auto (bez swiatel, trojkata, niczego), i zniknal - cala wina zostala przyznana na jego konto.
Wysiak ---> Tak, masz całkowitą rację co do włączania się do ruchu z bocznych dróg lub poboczy. Tutaj jednak sprawa wygląda trochę inaczej.
Raz samochód znajdował się już na tej drodze a nie wyjeżdżał z podporządkowanej i o wymuszeniu manewru omijania nie możemy tutaj mówić. Dwa różowy widząc problemy auta przed sobą powinien zachować szczególną ostrożność a co robi? Omija/wyprzedza na pałę i to na dodatek pod górkę. Pół biedy jakby wierzchołek wzniesienia był daleko, gorzej jak był 20 metrów dalej. Dlatego też chciałem zobaczyć to skrzyżowanie ale autor chyba się wstydzi je pokazać. ;]
Wismerin --> No fakt, przydaloby sie to miejsce dokladnie zobaczyc, ale jak dla mnie to nawet z tego rysunku z pierwszego posta wyglada, jakby autor zatrzymal sie na wylocie jakiejsc bocznej drogi, i stamtad wlasnie wytaczal sie na ta glowna, idaca prosto:) I chociaz de facto nie wyjezdzal z tamtej bocznej drogi, to dla auta rozowego moglo to dokladnie tak wygladac.
Też się zastanawiałem na tym obrazkiem ale z tekstu wynika w zasadzie coś innego. :P
Biorąc pod uwagę obrazek wygląda to tak jakby w czasie jazdy zgasło mu auto (co jest najdziwniejsze w tym wszystkim, chociaż może ma coś zjebanego z autem) i wjechał lekko w tamtą ulicę aby spokojnie zapalić silnik (co też mnie zastanawia gdyż lajtowo można było odpalić ponownie na luzie ;]). W takiej sytuacji mógł już wymusić pierwszeństwo i mandat byłby zasłużony.
Sprawa jest prosta po zapaleniu silnika nalezy sprawdzic w lusterkach czy mozna wlaczyc sie do ruchu a nie zachowywac sie jak bezmyslna owca.
Autor pewnie byl spanikowany "bo auto zgaslo", ale to tym bardziej dziala na jego niekorzysc.
[44] --> [zerknięcie w szklaną kulę] mi to wygląda na świerzego kierowcę któremu zgasło bo nie zredukował na czas biegu, spanikował nieco i zbyt wiele uwagi poświęcił ponownemu odpaleniu samochodu oraz samemu manewrowi ruszania pod wzniesienie i mu umskło że trzeba zajrzeć w lusterka i migacz wrzucić jak się włącza do ruchu...
Jeszcze ciekawszy przypadek oglądałem ostatnio:
http://www.ipla.tv/Stop-drogowka-odcinek-76/vod-5696493
od 11:20
Przecież to jest jakiś piramidalny absurd. Gdyby kierowca autobusu wjechał na środek skrzyżowania i całe zablokował, to wtedy by było idealnie. A tak, dziad jadący pod prąd, omijający (żeby nie było czepiania :) autobus na przejściu dla pieszych, w dodatku przed skrzyżowaniem, jest niewinny spowodowania kolizji. I jeszcze ten nadęty buc milicyjny, który przed kamerą pozuje na kolejne wcielenie kapitana Żbika...
Mnie również po przeczytaniu wątku przyszło na myśl, że jego autor to świeży kierowca, który nie bardzo jeszcze kuma o co chodzi. No, ale cóż. Człowiek uczy się na błędach.
przede wszystkim autor watku kreci, najpierw napisal ze TOCZYL sie pod gorke jak mu samochod zgasl (czyli niby byl caly czas w ruchu), a potem mu sie "wymkslo" ze ruszal z recznego. EOT z mojej strony.
A wy widzę dalej swoje.
Nie ma znaczenia to, że autorowi wątku samochód zgasł, ani to że właśnie ruszył.
Kierujący różowym samochodem jest winny całemu zdarzeniu.
1. Jadąc za kimś masz zachować bezpieczną odległość - gdyby taką posiadał to by wyhamował. Powiedźcie "eksperci" co miałby zrobić kierującym różowym samochodem gdyby z przeciwka jechał nieprzerwany sznur samochodów? Opcję są dwie - wbił by się w (.) zielonemu lub mógłby uciekać na prawo zabijając przechodniów na chodniku.
2. Teraz rozważamy dojazd do wzniesienia. Jak wiadomo w takim przypadku nie można wyprzedzać - więc nawet jeśli zielony już się toczył to było to wyprzedzanie. Czyli znów wina po stronie różowego.
3. Omijanie. Złamanie podstawowej zasady kodeksu drogowego czyli zachowania szczególnej ostrożności.
Kwestia włączanie się do ruchu. W momencie gdy ruszał pojazd zielony to pojazd różowy już go ominął. Dlaczego zatem twierdzicie, że wina jest po stronie Testera28? Tester28 miał przewidzieć, że kierującym pojazdem różowym nagle wróci na jego pas, zajedzie mu drogę i doprowadzi do zderzenia?
Sprawa jest prosta różowy jechał za szybko i nie był w stanie wyhamować więc nie zwracając uwagi na warunki na drodze (wzniesienie) postanowił ominąć/wyprzedzić (nie ma to znaczenia) pojazd zielony. W tym momencie z naprzeciwka pojawił się pojazd czarny i pojazd różowy ratował się ucieczką na swój pas ruchu.
Co robimy gdy po wyprzedzaniu/omijaniu wracamy na swój pas ruchu? Używamy p. lusterka żeby się upewnić czy mamy miejsce aby na pas wrócić, a w tym wypadku pojazd różowy takiego miejsca nie miał. Miał wybór: zderzenie czołowe z pojazdem czarnym lub powrót na swój pas nie upewniając się czy będzie to bezpieczne.
Co do autora wątku i kwestii włączanie się do ruchu. W momencie gdy ruszał pojazd zielony to pojazd różowy już go ominął. Dlaczego zatem twierdzicie, że wina jest po stronie Testera28? Tester28 miał przewidzieć, że kierującym pojazdem różowym nagle wróci na jego pas, zajedzie mu drogę i doprowadzi do zderzenia?
PierwszyWolnyJestZajety --> Fajne teorie, ale na szczescie policjanci na miejscu lepiej orientowali sie w przepisach, i slusznie uznali wine autora watku.
[52] Jakie teorie - to są przepisy Kodeksu Drogowego.
Patrząc na Twój poprzedni komentarz to zaliczyłem rotfla zastanawiać się kto ci wydał prawo jazdy.
Do całego zdarzenia by nie doszło gdyby kierujący samochodem różowym znał te przepisy.
Czy potraktujemy zdarzenie jako omijanie lub wyprzedzanie w obu przypadkach winny jest kierowca różowego pojazdu bo to jego manewry doprowadziły do kolizji.
To powiedz "ekpercie" gdzie tu jest wina autora wątku?
Zastanow sie lepiej kto tobie je wydal (o ile w ogole), bo jak widac twoje interpretacje przepisow sa daleko bardziej oddalone od rzeczywistosci i prawdziwego zycia, niz moje.
To powiedź "ekpercie" gdzie tu jest wina autora wątku?
Pisalem to juz pare razy, do tego omijania czy wymijania kierowca rozowego samochodu zostal zmuszony przez autora watku, ktory wymusil na nim pierwszenstwo - i to byla pierwotna przyczyna calego zdarzenia.
Nic nie wskazuje, zeby rozowy samochod zlamal jakiekolwiek przepisy, jechal najwyrazniej przepisowo (z zawrotna predkoscia 40-70 wg autora watku, czyli mozna smialo przyjac, ze w okolicach 50).
Nie mial jak 'zachowac bezpiecznej odleglosci od pojazdu poprzedzajacego', bo przede wszystkim autor watku go nie poprzedzal - wlaczal sie tylko do ruchu.
Jesli wyprzedzal na wzniesieniu, to tylko dlatego, ze mial do wyboru wlasnie zrobic albo to, albo wjechac w tylek autorowi watku, ktory znalazl sie na zajmowanym przez niego pasie - ewidentne wymuszenie pierwszenstwa.
Ciekawym bardzo, jakie doświadczenie w kierowaniu pojazdami (ewentualnie ile lat posiadają prawo jazdy) mają osoby piszące o braku winy autora wątku. Z tego co się orientuję, optujący za winą autora wysiak i Zendon jakiś staż za kółkiem mają. A oponenci? :)
P.S. Z moich fusów wychodzi wina autora ;) Brak doświadczenia i oceny sytuacji na drodze spowodowały małą kolizję. Na szczęście nie stało się nic poważnego, więc niech będzie to lekcją dla autora.
Wyobraźcie sobie sytuacje...
Jedziecie samochodem i widzicie, że ktoś stoi na waszym pasie, więc trzeba go ominąć. Z naprzeciwka jedzie samochód ale oceniacie, że przy obecnej prędkości i odległości od samochodu z naprzeciwka zdążycie wykonać ten manewr bezpiecznie, więc co robicie? Omijacie. Kierowca z Providenta nie mógł przewidzieć, że kierowca który stał na środku drogi zacznie przyśpieszać nie upewniając się czy nie jest przypadkiem wyprzedzany! Równie dobrze autor wątku mógł nagle zacząć skręcać nagle w lewo, na to samo by wyszło. Samochód wyprzedzany nie powinien przyśpieszać i to jest ewidentnie jego wina.
Jeszcze jedno, nawet jeśli autor wątku zaczął przyśpieszać nim drugi kierowca zaczął go wyprzedzać to gdyby spojrzał we wsteczne lusterko i zobaczył nadjeżdżający samochód ze sporą prędkością powinien dla zdrowego rozsądku wstrzymać się przez chwile z ruszaniem, a usprawiedliwianie się jakimś gwałtownym ruszaniem z ręcznego pod górkę jest śmieszne, tak ciężko wtedy spojrzeć w lusterko?!
[54] autora watku, ktory wymusil na nim pierwszenstwo
Ahhhahhhaaa. Wymusił na nim pierwszeństwo. Czym? Tym, że mu silnik zgasł?
Napisałem. Czy ty i tobie podobni są ślepi? Masz ZACHOWAĆ BEZPIECZNĄ ODLEGŁOŚĆ. Gdyby taką posiadał to by wyhamował, a zamiast tego mógł doprowadzić do czołowego zderzenia z czarnym pojazdem.
Mam nadzieje wysiak, że kiedyś będziesz za kimś jechał i ktoś przyhamuje bo mu kot wyskoczy na drogę a ty mu (.) wjedziesz. Wtedy się od drogówki dowiesz co to jest bezpieczna odległość.
[56] oceniacie
Jak w przepisach takie coś jak ocenianie możliwości wykonania manewru? Ty jako kierujący masz mieć pewność, że manewry które wykonujesz nie stanowaią zagrożenia dla innych uczestników ruchu.
Wyprzedzanie/omijania na wzniesieniu jest odpowiednio: wykroczenia/wymaga zachowania szczególnej ostrożności.
Autor wątku napisał, że gdy ruszał pojazd różowego juz za nim nie było był on już w trakcie wyprzedzania/omijania.
Przepis mówi tylko o gwałtownym przyspieszaniu gdy ktoś nas wtprzedza.
PierwszyWolny --> Dopiero co tlumaczylem, ze zachowanie bezpiecznej odleglosci odnosi sie do sytuacji gdy za kims jedziesz, a nie gdy ktos nagle wymusza na tobie pierwszenstwo, wtaczajac ci sie pod kola. A wine w opisywanej sytuacji to wlasnie drogowka wytlumaczyla autorowi watku. Wbrew twoim teoriom.
Mam prawo jazdy od 1999 roku, dobre kilkaset tysiecy km w roznych krajach przejechane, i nie mialem nigdy na koncie ani jednego punktu karnego. A ty?
PierwszyWolnyJestZajęty => Nie kłóć się z wysiem, to jest bot który się bzyka w regulaminowym tempie.
IMO obaj winni - jeden bo ruszył a drugi bo się nie upewnił czy może wykonać bezpiecznie manewr.
[58] To szkoda, że ci je wydali bo jesteś potencjanym zagrożeniem na drodze tak jak kierujący pojazdem różowym.
Przeczytaj jeszcze raz dokładnie pierwszy komentarz.
bardzo powoli na pierwszym biegu (będąc na 3 kropce zielonej byłem w ruchu już na pierwszym biegu )
Pojazd jechał, ale powoli. Wolno mu? Wolno. Nie ma tu włączenia do ruchu bo to już nastąpiło. Czytacie, a sami nie rozumiecie co czytacie.
gdy ja bylem na 3 kropce (zielonej )
Kolejne zdanie o tym, że pojazd zielony się PORUSZAŁ.
różowy samochód był na 12 kropce ( różowej ) , obok mnie na lewym pasie drogi
OBOK, a nie za nim. OBOK czyli WYPRZEDZANIE.
Nie może być mowy o gwałtownym przyspieszaniu w momencie gdy ktoś nas wyprzedza, a my dopiero co ruszyliśmy pod górke i mamy astronomiczną prędkość 5 km/h.
Dziękuję. Dobranoc.
zmienial zeznania Zmieniał zeznania bo mu zrobiliście mętlik w głowie i człowiek juz sam nie wiedział jak to wyglądało.
PierwszyWolny --> No tak to opisal, tylko pozniej troche zmienial zeznania. No i przede wszystkim szkoda - z punktu widzenia glownie twoich teorii - ze drogowka, ktora byla na miejscu, widziala to inaczej.
Dobranoc.
PS. W ogole bardzo smieszne jest to, ze jednoczesnie wymyslasz jakies wlasne interpretacje sytuacji na drodze, ktore sa kompletnie niezgodne z interpretacja policji drogowej, ktora widziala miejsce zdarzenia bezposrednio po wypadku, i jednoczesnie 'grozisz' mi spotkaniami z ta policja, i probujesz sobie i mi wmawiac, ze wiesz co WTEDY by oni stwierdzili. Jak to teraz mlodzi mowia - smiechowe.
Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie: co miałby zrobić kierujący różowym samochodem gdyby z przeciwka jechał nieprzerwany sznur samochodów?
Czekam na odpowiedź, która będzie zgodna z przepisami ruchu.
Mam prawo jazdy od 1999 roku, dobre kilkaset tysiecy km w roznych krajach przejechane, i nie mialem nigdy na koncie ani jednego punktu karnego. A ty?
Ja mam od 2000 i też nigdy nie miałem ani jednego punktu karnego, ale ja nie "jeżdzę na zderzaku" bo wiem, że może zdarzyć się wszystko z tym co jest przede mną.
Mialby do wyboru albo proby zahamowania za zielonym i ewentualne wjechanie mu w tylek, albo omijanie z prawej strony, albo cokolwiek innego. Cokolwiek jednak by sie stalo, NADAL i w dokladnie taki sam sposob i z tego samego powodu bylaby to wina auta zielonego - bo bezposrednia przyczyna czegokolwiek byloby wymuszenie przez niego pierwszenstwa podczas wlaczania sie do ruchu.
ale ja nie "jeżdzę na zderzaku" bo wiem, że może zdarzyć się wszystko z tym co jest przede mną.
Wspaniale, gratulacje. Ja tez tak nie jezdze, i tak samo kierowca auta rozowego tak nie jezdzil, nie zrobil tam nic niewlasciwego - tak przynajmniej uwaza policja drogowa po ogledzinach miejsca zdarzenia, przykre, ze sie z nimi nie zgadzasz, ale to glownie twoj problem.
W ramach cwiczenia logicznego moze teraz ty sprobujesz wymyslic wyjasnienie tej sytuacji oraz decyzji drogowki o przyznaniu winy autorowi watku, ale w taki sposob by bylo to zgodne z rzeczywistoscia i z tym, co naprawde zaszlo, a nie tylko z tym, co tobie sie na temat tej sytuacji wydaje zza monitora?
A ty jak katarynka - nie było wymuszenia pierwszeństwa przy włączeniu się do ruchu bo pojazd już był w ruchu (wolnym bo wolnym, ale w ruchu).
Po pierwsze, policja byla innego zdania. Po drugie, sugerujesz, ze jesli ktos wyjedzie na twoj pas z predkoscia 5km/h kiedy jedziesz rozpedzony, to nie bedzie to wymuszenie pierwszenstwa - chyba, ze sie tam zatrzyma? WOW, odwazne teorie:)
Tester dostał mandat bo jak ktoś zauważył ma problem z wysławianiem się. Przy drogówce użył zwrotu "ruszyłem" "włączyłem się się do ruchu", a policjanci jak to zwykle bywa nie przeanalizowali sytuacji tylko tak samo jak tobie w ich mózgach utkwiła informacja o "włączeniu", więc skoro się włączył się do ruchu to wymusił pierwszeństwo. Mało ważne było dla nich to, że sławne "włączenie się" do ruchu nastąpiło zanim pojawił się pojazd różowy.
Ohohoho, fajno, dostajemy coraz wiecej informacji ze szklanej kuli! Skad wiesz co Tester policjantom na miejscu powiedzial, i co 'utkwilo w ich mozgach'? A moze jednak dla odmiany cos bazujacego na znanych faktach, a nie tylko wlasnych domyslach i zalozeniach?:D No chyba ze jednak wlasnie podajesz fakty - w takim razie czy moglbys podac mi wyniki na szostke nastepnej kumulacji Lotto? Przyznaje, nie pogardzilbym taka informacja:D
A zreszta, jak dla mnie EOT - nie ma co tego ciagnac, chyba, ze dowiemy sie jakichs nowych szczegolow, bo poki co fakty sa oczywiste, i wina stwierdzona przez obecna na miejscu policje, nie ma o czym wiecej filozofowac.
wymuszenie przez niego pierwszenstwa podczas wlaczania sie do ruchu
A ty jak katarynka - nie było wymuszenia pierwszeństwa przy włączeniu się do ruchu bo pojazd już był w ruchu (wolnym bo wolnym, ale w ruchu).
Różowemu nie chciało się hamować (lub raczej jechał za szybko i by nie dał rady) i podjął błędną i niezgodą z przepisami decyzję o wyprzedzaniu.
Tester dostał mandat bo jak ktoś zauważył ma problem z wysławianiem się. Przy drogówce użył zwrotu "ruszyłem" "włączyłem się się do ruchu", a policjanci jak to zwykle bywa nie przeanalizowali sytuacji tylko tak samo jak tobie w ich mózgach utkwiła informacja o "włączeniu", więc skoro się włączył się do ruchu to wymusił pierwszeństwo. Mało ważne było dla nich to, że sławne "włączenie się" do ruchu nastąpiło zanim pojawił się pojazd różowy.
PierwszyWolnyJestZajęty
Jestem ciekawy kogoś byś winił w takiej sytuacji: samochód A rozpoczał manewr wyprzedzania, ale jeszcze nie znalazł się na wysokości samochodu B, nastepnie samochód B włącza kierunkowskaz i skręca w lewo, zajeżdżając drogę A.
I jeszcze jedna sytuacja - samochód A porusza się z prędkościa 90km/h, samochód B wyjeżdża z drogi podporzadkowanej, samochód A musi zwolnić do 50km/h bo samochód B jakoś nie przejawia chęci do przyspieszania. Jest wymuszenie?
Podobno masz prawo jazdy od 2000 roku - ciekaw jestem czy to tylko kwestia posiadania czy aktywnego uzywania.
Ja nadal się zastanawiam o jakim "włączaniu się do ruchu" tutaj mówicie. Gość nie wyjeżdzał ani z pobocza, ani z żadnej zatoczki ani tym bardziej bocznej drogi. Po prostu stanął na środku swojego pasa którym sie poruszał i powód tego zatrzymania jest nieistotny. Równie dobrze musiał np. hamować przed pieszym/psem który mu wybiegł przed maską. Zatrzymał się na chwilę i rusza dalej - gdzie wy tu macie włączanie się do ruchu?
Jak dla mnie kierowca różowego po prostu zobaczył wolno toczące się na pasie auto (bo autor pisał że juz ruszył) i jak ostatni kretyn bez zastanowienia i jakiegokolwiek pomyślunku zamiast zwolnic i zobaczyc dlaczego jedzie wolno od razu zaczął wyprzedzać, niespecjalnie przejmując się tym że jedzie pod górkę. A że miał więcej szczęścia niz rozumu i auto wyjeżdżające znad górki było dalej niz bliżej to ma tylko ubity bok, a nie kolację ze świętym Piotrem.
Oczywiście zakładam że to co mówi autor jest prawdą, bo w internetowego detektywa bawić się nie zamierzam.
samochód A rozpoczał manewr wyprzedzania, ale jeszcze nie znalazł się na wysokości samochodu B, nastepnie samochód B włącza kierunkowskaz i skręca w lewo, zajeżdżając drogę A.
Przeczytałeś cały wątek? Bo odpowiedź na to pytanie już udzieliłem.
Nie utrudnia i nie przerywa się komuś wyprzedzania.
Szkoda, że twój przykład jest z (.) bo autor tematu nie zrobił NIC co by ten manewr utrudniło. A wiesz dlaczego? Bo w systuacji opisanej w temacie zgodnie z Kodeksem Drogowym pojazd różowy nie mógł wykonać wyprzedzania.
Obowiązkiem kierującego pojazdem różowym było zahamowanie i jechanie za pojazdem zielonym do końca wzniesienia (choćby to było te 5 km/h).
samochód A porusza się z prędkościa 90km/h, samochód B wyjeżdża z drogi podporzadkowanej, samochód A musi zwolnić do 50km/h bo samochód B jakoś nie przejawia chęci do przyspieszania. Jest wymuszenie?
Sytuacje jest równocześnie złożona i banalna.
Po pierwsze co to znaczy wyjeżdza? Stoi i się nie porusza czy już jest na skrzyżowaniu i się porusza? Obowiązkiem B jest ustąpić pierwszeństwa. Teoretycznie B powinien stać przed skrzyżowaniem tak długo aż jego wjazd na skrzyżowanie nie wpłynie na ruch innych pojazdów. Z przyczyn oczywistych jest to niewykonalne. Tak czy inaczej B musi kiedyś skręcić, a na wielu drogach ruch jest praktycznie ciągły. Jednak w takim przypadku cała wina jeśli doszłoby do kolizji spadnie na kierującego B.
Jest jednak takie coś jak kultura jazdy, której niestety nie uczą na kursach. Albo ktoś ją ma (bo np. przejął od rodziców) albo jest zwykłym burakiem, który uważa tak jak ty - mam pierwszeństwo więc na bok wszystkie leszcze.
Czyżby nikt nigdy nie umożliwił ci w centrum miasta wyjazdu z podporządkowanej i skrętu w lewo?
Czy jeśli dojeżdzasz do skrzyżowania mając pierwszeństwo (i przypominam, że i tak masz obowiazek zachować ostrożność) nigdy nie zwalniasz jeśli widzisz, że na podporządkowanej korek jak sam s. i jeśli lekko nie przyhamujesz to ci biedni ludzie nigdy nie skręcą?
Nie da się na każdym skrzyżowaniu zamontować sygnalizacji świetlnej. Kierowanie pojazdem po drodze publicznej wymaga trochę pomyślunku i kultury bo jazda w 100% zgodnie z przepisami - stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu (i nie ważne jak głupio czy śmiesznie to brzmi).
albo jest zwykłym burakiem, który uważa tak jak ty - mam pierwszeństwo więc na bok wszystkie leszcze
Sam jesteś burak, kmiocie. Ja o chlebie, ty o niebie, życzę sobie żebym nigdy nie musiał cię spotkać na drodze.
[68] Czyli jednak mam rację - całkowity brak kultury jazdy.
Pewnie należysz do tych co się człowiek nad nimi lituje, żeby w końcu skręcił w lewo bo za nim 30 samochodów, a ten uparcie stoi bo "pewnie chce żeby była moja wina, ja wyjadę on przyspieszy i z mojego OC pójdzie na naprawę tego starego Golfa".
Ale ja się temu nie dzwię. Przecież u nas trzeba było medialnej akcji na cały kraj aby ludziom wytłumaczyć na czym polega jazda "na suwak" i dlaczego powinna być ona obowiązkiem kierowcy.
Nie no, nie wierze własnym oczom. O czym ty w ogóle piszesz? Zostawiam cie wysiakowi i ide umrzeć ze śmiechu :D
CynicznyRewolwerowiec --> Problem w tym, ze de facto nie znamy prawdziwych okolicznosci tego zdarzenia, wiemy tylko to, co przedstawila nam jedna strona, choc nawet z obrazku w pierwszym poscie wyglada, jakby autor watku zjechal i zatrzymal sie nie na srodku pasa, a co najmniej na poboczu (o ile jest tam pobocze), a moze i nawet w wylocie bocznej drogi - w zwiazku z czym ruszajac i wracajac na glowny pas niewatpliwie wlaczal sie do ruchu. My tego nie wiemy, bo tego nie widzielismy - ale do takiego wlasnie wniosku najwyrazniej doszli policjanci z drogowki, orzekajac jego wine, ktorzy tam na miejscu byli, obejrzeli miejsce i porozmawiali z oboma stronami zdarzenia - i z braku innych dowodow mi ich wniosek wystarcza, nie widze podstaw, by im nie wierzyc.
Masz ty siły wysiak jeszcze?
Wismerin <-- popatrz na ZUMI - miasto Szczawnica. Pod górkę ul. św.Krzyża - na teren osiedla osiedle 20-lecia.
Góra ma kąt nachylenia około 60 stopni
EDIT:
Co do Prawa jazdy mam od 1997 roku i jeżdżę bez wypadkowo ;)
<-- Góra ma kąt nachylenia około 60 stopni
Najlepiej zaznacz konkretne miejsce, i wrzuc link, albo przynajmniej napisz z jaka ulica jest to skrzyzowanie. Choc szczerze mowiac nie widze tam miejsca, ktore by odpowiadalo rysunkowi.
Swoja droga nie wiem co myslec o kierowcy, ktory ma prawo jazdy od 16 lat, i gasi samochod bez powodu na srodku drogi, a ruszenie pod gore z recznego (co w tamtych czasach bylo obowiazkowym elementem egzaminu na prawko) stanowi dla niego wyzwanie.
[65] Pierwsza sytuacja ktorą podales:
Skoro samochod B SKRECA tzn, ze w poblizu musi byc skrzyzowanie a przed skrzyzowaniami nie wyprzedza sie i nie wazne czy to jedzie dziadek na rowerze 10 km/ h czy ferrari...Wiec ewidentna wina kierowcy A i kazdy policjant tak by to ocenil.
Puff puff, a gdzie napisałem że na oznaczonym skrzyżowaniu? To już sie nie skręca w innych miejscach?
qverty - Najczęściej policja daje winę obopólna.Bo ciężko ocenić czy wyprzedzający nie zachował wystarczającej uwagi, nie ma dowodów kiedy B włączył kierunkowskaz, czy też czy to B wogóle nie spojrzał w lusterko.
A co do skrzyżowania - takie wypadki są najczęściej przy zjeździe na posesję w lewo. To nie są skrzyżowania.
[65] - co do drugiej sytuacji, może się włączyć do ruchu nawet jeśli ten z tyłu musi zwolnić do 50kmh, o ile są to manewry bezpieczne, a hamowanie nie musi być nagłe.
Bo niektóre pojazdy szybciej nie pojadą, i inne będą ZAWSZE musiały zmienić swoją prędkość.
[74] Tester - pod górę 60 stopni nie podjedzie ŻADEN samochód, ani nawet czołg.
Dobra graf, pisałem o sytuacji w której kapelusznik w samochodzie który pociągnie te 90km/h wyjeżdża w takim momencie że nikt nie musiałby hamować gdyby żwawo rozpędził sie do tych 90km/h, jednak pan kapelusznik rozpędza się jakby prowadził załadowaną cieżarówkę.
A z tymi 60 stopniami to pojechał :D
Espenlund - on musi sie żwawo rozpędzić, albo ty śmiało zahamować. Obie te rzeczy auta potrafią.
Nie uważam aby wolny start był wykroczeniem, ale na pewno jest niewłaściwą techniką jazdy. Bo POWINIEN przyspieszyć, ale nie sądze aby prawo do do tego zmuszało.
Nie jest wykroczeniem wolny start, oczywiscie że nie (uważam że przez to sa korki równiez, ale to temat na osobna dyskusję). Tyle że jeśli ten wolny start powoduje że musze zwolnić to jest to wymuszenie pierwszeństwa. Ale tak było, jest i będzie, ja bardziej jestem ciekaw co z ta 60 stopniową "górką" :D
Tzn panowie (i drogi autorze), całej sytuacji by nie było gdyby zielony poczekał ze startem pod górkę, aż różowy go ominie. I wtedy się włączył do ruchu. Z tego wątku wynika że ruszał z ręcznego (pod 60 stopni? Najs :D) i albo miał różowego w martwym polu, albo najzwyczajniej "zerwał" pod górę i nie spojrzał w lusterka zakręcony sytuacją z tym że auto zgasło.
Nie było mnie tam, sytuacji nie widziałem ze strony pana z Providenta (choć doświadczenie mi podpowiada że młodzi przedstawiciele handlowi w autach służbowych do najrozsądniejszych kierujących często nie należą...), ale z tego opisu tu - przychyliłbym się do decyzji drogówki. Sorry Tester.
Cyniczny Rewolwerowiec [66] (i po części także wysiak et al.)
Włączanie się do ruchu następuje w momencie ruszania po zatrzymaniu/postoju niewynikającym z warunków ruchu ani przepisów - nie musi być żadnego wyjeżdżania z zatoczki czy z bocznej drogi. Samo zatrzymanie się "ot tak, bez powodu" sprawia, że ruszając będziemy się włączać do ruchu.
PierwszyWolnyJestZajęty
Wypowiadasz się bardzo stanowczo i autorytarnie a w wielu miejscach ujawniasz nieznajomość przepisów lub bardzo pobieżną i powierzchowną ich znajomość ("co wiem, to wiem, a resztę sobie dopowiem bo 'wydaje mi się, że...' ").
Omijanie. Złamanie podstawowej zasady kodeksu drogowego czyli zachowania szczególnej ostrożności.
Przy omijaniu kodeks nie nakazuje zachowania szczególnej ostrożności.
a w tym wypadku pojazd różowy takiego miejsca nie miał. Miał wybór: zderzenie czołowe z pojazdem czarnym lub powrót na swój pas nie upewniając się czy będzie to bezpieczne.
Niezależnie od tego czy się upewnił, czy nie, to była jego jedyna rozsądna opcja - co miał poradzić jak stojący pojazd nagle ruszył i zablokował możliwość bezpiecznego powrotu? Iść na czołówkę?
Wymusił na nim pierwszeństwo. Czym? Tym, że mu silnik zgasł?
Tym, że ruszał po zatrzymaniu, czyli włączał się do ruchu - co nakładało na niego obowiązek ustąpienia pierwszeństwa. A to z kolei oznaczało, że miał "powstrzymać się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do..." (odsyłam do ustawy)
Masz ZACHOWAĆ BEZPIECZNĄ ODLEGŁOŚĆ. Gdyby taką posiadał to by wyhamował, a zamiast tego mógł doprowadzić do czołowego zderzenia z czarnym pojazdem.
A kto powiedział, że nie zachował i nie zdążyłby się zatrzymać za nim? Ty też widząc stojący samochód dojeżdżasz powolutku do jego tylnego zderzaka, zatrzymujesz się, myślisz co by tu zrobić, po czym powoli wytaczasz się zza niego i rozpoczynasz omijanie?
Przepis mówi tylko o gwałtownym przyspieszaniu gdy ktoś nas wtprzedza.
Nie. Mówi po prostu o przyspieszaniu - jakimkolwiek, niekoniecznie gwałtownym.
Autor wątku napisał, że gdy ruszał pojazd różowego juz za nim nie było był on już w trakcie wyprzedzania/omijania.
Napisał też, że wzniesienie miało 60 stopni nachylenia :]
Szkoda, że twój przykład jest z (.) bo autor tematu nie zrobił NIC co by ten manewr utrudniło. A wiesz dlaczego? Bo w systuacji opisanej w temacie zgodnie z Kodeksem Drogowym pojazd różowy nie mógł wykonać wyprzedzania.
Ale omijać już mógł, więc co miał zrobić, gdy zielony nagle ruszył, kiedy różowy był już w trakcie manewru? Hamować gwałtownie? Zresztą różnica między staniem a jazdą z - jak to określiłeś - zawrotną prędkością 5 km/h jest z perspektywy jadącego z tyłu samochodu bardzo symboliczna - nadal chcesz na tej podstawie rozróżniać jaki manewr wykonywał?
Wydaje mi się, że z uwagi na trudności komunikacyjne autora wątku oraz tendencję do wyolbrzymiania faktów (bądź po prostu trudność w miarodajnej ich ocenie wywołana stresem) czynią tę dyskusję bezcelową. Bo również dobrze mógł jeszcze stać jak pojawił się pojazd różowy, jak i już jechać. Mógł przejechać 0,5 metra i jechać 3 km/h, a mógł ruszyć z kopyta 20 km/h i przejechać metrów 10.
No nie wiem panowie, jak dla mnie ewidentna wina różowego.
Nie wiem co ma do tematu patrzenie w lusterka, skoro zielony pewnie nawet nie widział czarnego auta w momencie ruszania, tak jak nie widział go i różowy, jakim trzeba być kretynem, żeby wyprzedzać w takim miejscu?
Jak dla mnie to przedstawiciel Providenta to typowy polski kierowca, zero wyobraźni, zero tolerancji na błędy innych, swoją drogą jak się kogoś wyprzedza i nagle widać auto lecące z przeciwka to się depcze hamulec a nie dodaje gazu i wpycha na prawy pas... A jak ktoś stoi, albo się toczy 5 km/h to się go nie wyprzedza/wymija nie mając 100% pewności, że nic nie leci z przeciwka...
Staż za kółkiem: 7 lat.
Nie wiem co ma do tematu patrzenie w lusterka, skoro zielony pewnie nawet nie widział czarnego auta w momencie ruszania, tak jak nie widział go i różowy, jakim trzeba być kretynem, żeby wyprzedzać w takim miejscu?
Wat? To ma do tematu patrzenie w lusterka że po prostu zielony wymusił pierwszeństwo. Pojadę 100km/h na ograniczeniu do 50km/h i ktoś mi wymusi pierwszeństwo to również będzie jego wina (ew. zostanę współwinnym).
I bardzo chętnie zobaczyłbym to miejsce.
[85]
<-
Masz ZACHOWAĆ BEZPIECZNĄ ODLEGŁOŚĆ. Gdyby taką posiadał to by wyhamował, a zamiast tego mógł doprowadzić do czołowego zderzenia z czarnym pojazdem.
A kto powiedział, że nie zachował i nie zdążyłby się zatrzymać za nim? Ty też widząc stojący samochód dojeżdżasz powolutku do jego tylnego zderzaka, zatrzymujesz się, myślisz co by tu zrobić, po czym powoli wytaczasz się zza niego i rozpoczynasz omijanie?
Akurat tutaj tak właśnie powinien zrobić tym bardziej, że musiał widzieć iż z naprzeciwka nadjeżdża samochód. Druga sprawa nie wiem jak Ty ale gdy ja dojeżdżam do auta, które nagle się zatrzymało z niewiadomych powodów staje za nim i gdy ten nie rusza dopiero wtedy go omijam. Chyba, że sytuacja ma miejsce w bezpiecznym miejscu i mam PEWNOŚĆ, że z naprzeciwka nic nie jedzie oraz nie spowoduję jakiegokolwiek zagrożenia.
Równie dobrze zielonemu mógł wyskoczyć dzieciak, który przebiega przez ulicę, on się zatrzymał Ty go omijasz i przejeżdżasz dzieciaka. Co z tego, że nie miał prawa tam przebiegać jak i tak pozbawiłeś kogoś życia.
Autor wątku napisał, że gdy ruszał pojazd różowego juz za nim nie było był on już w trakcie wyprzedzania/omijania.
Napisał też, że wzniesienie miało 60 stopni nachylenia :]
Możemy bazować tylko na tym co napisał autor wątku chyba, że odnajdziesz faceta w różowym lub policjanta, który wypisał mandat.
Z całej sytuacji jaką przedstawił autor dla mnie jasno wynika, że różowy nie zachował należytej ostrożności wyjeżdżając na trzeciego i nie ważne czy tam stało auto, szła kolumna pieszych czy przeprowadzali roboty drogowe.
Powinien się zatrzymać i poczekać a czarne auto przejedzie. A jeśli zapierdzielał tak szybko, że nawet nie dał rady się zatrzymać, no cóż to już w ogóle nie mam pytań. Droga jak widać jest położona niedaleko osiedla, na której na 100% jest ograniczenie do 50.
Cały problem sytuacji jest taki, że autor nie potrafił przedstawić swojej racji i przez co dostał mandat, dla mnie nie zasłużony. Zapewne przed gościem tłumaczył się jak to mu auto zgasło tamten to wykorzystał i się wybronił.
Wat? To ma do tematu patrzenie w lusterka że po prostu zielony wymusił pierwszeństwo. Pojadę 100km/h na ograniczeniu do 50km/h i ktoś mi wymusi pierwszeństwo to również będzie jego wina (ew. zostanę współwinnym).
Kiedyś jadąc A4 w stronę Katowic przede mną jechało Tico (był to czas kiedy na autostradach max prędkość wynosiła 130) jadąc prawym pasem. W lusterku widziałem zbliżające się audi zapierdzielające jak się okazało powyżej 200 km/h przez co wolałem poczekać do wyprzedzania aż przejedzie. Tico jednak nie zaczekało i wjechało na lewy pas a kilka sekund później gość w audi był już w dupie tego drugiego.
Nikomu nic się nie stało i jako, że byłem świadkiem poczekałem do przyjazdu policji, która orzekła, że winę ponosi chłopak z audi gdyż jechał zdecydowanie za szybko. Facet z Tico tłumaczył się, że Audi było daleko i sądził iż może bez problemu zmienić pas ruchu nie powodując zagrożenia.
I bardzo chętnie zobaczyłbym to miejsce.
Też bym chciał zobaczyć to miejsce ale do Szczawnicy mam 200 km i niezbyt uśmiecha mi się jechać. :P
Chyba, że zrobimy jakiś GOLowy wypad w celu rozwikłania ogromnej tajemnicy kolizji. ;]
[88] Druga sprawa nie wiem jak Ty ale gdy ja dojeżdżam do auta, które nagle się zatrzymało z niewiadomych powodów staje za nim i gdy ten nie rusza dopiero wtedy go omijam. Chyba, że sytuacja ma miejsce w bezpiecznym miejscu i mam PEWNOŚĆ, że z naprzeciwka nic nie jedzie oraz nie spowoduję jakiegokolwiek zagrożenia.
Równie dobrze zielonemu mógł wyskoczyć dzieciak, który przebiega przez ulicę, on się zatrzymał Ty go omijasz i przejeżdżasz dzieciaka. Co z tego, że nie miał prawa tam przebiegać jak i tak pozbawiłeś kogoś życia.
Brawo. Jak widać są jeszcze kierowcy, którzy myślą na drodze.
Widzicie "znawcy", Wismerin jest w stanie się zatrzymać. Dlaczego? Bo zachowuje bezpieczną odległość względem prędkości z którą się porusza.
Pewnie zaraz ktoś ci odpowie, że przepisowo powinno się rozsmarować na asfalcie psa albo dziecko bo przecież "nie powinno ich tam być".
Zatrzymujecie sie za kazdym autem, ktore zobaczycie zaparkowane z boku drogi, ktorego kierowca zjechal na pobocze odcedzic kartofelki?:D
Bo tyle w tej sytuacji mogl co najwyzej wiedziec rozowy - nikt sie przed nim gwaltownie nie zatrzymywal ani nie hamowal z niewiadomych powodow, gosc jechal sobie spokojnie, i po minieciu zakretu zobaczyl auto zaparkowane na poboczu. Auto, ktore niestety znienacka zaczelo wyjezdzac z powrotem na droge.
Wismerin -->
Wysiak, napisałem w jakich okolicznościach powinno się zatrzymać i upewnić się czy dasz radę dalej jechać.
No to mowie, w tym przypadku okolicznosci byly zupelnie inne.
Ale przecież autor był cały czas na drodze, o poboczu nie ma żadnej wzmianki.
Tego czy w ogole jest tam jakies pobocze, tego nie wiadomo, bo autor niestety unika odpowiedzi. Ale z obrazka wynika ze byl na skraju drogi albo wrecz na wylocie drogi z boku.
Wysiak, napisałem w jakich okolicznościach powinno się zatrzymać i upewnić się czy dasz radę dalej jechać.
A jeśli traktujesz jazdę samochodem jak wyścig formuły 1 wolę Cię nie spotkać na drodze. ;]
Edit:
Ale przecież autor był cały czas na drodze, o poboczu nie ma żadnej wzmianki.
@wysiak
Skąd założenie, że on stał na poboczu? Stał na środku swojego pasa i różowy nie miał żadnych informacji po co on tam stoi. Jak juz pisałem równie dobrze mógł się zatrzymać przed przebiegającym psem.
Do tego dochodzi fakt, że było to wzniesienie i różowy lekkomyślnie zaczął go omijać/wyprzedzać/whatever. Co by było, gdyby samochód z naprzeciwka był 50 metrów bliżej?
I tak, jak widzę samochód stojący na moim pasie (nie na poboczu) i do tego nie mam widoczności co jest przed nim z powodu wzniesienia czy jakiegokolwiek innego to najpierw hamuję i dopiero potem podejmuję decyzje co zrobić.
Znikad nie wynika, ze stal na srodku pasa, jedyne co wiemy, to to, co nam autor zdradzil - to co widac na rysunku, oraz to co napisal, np ze "bardzo powoli (nie patrzac w lusterka) wlaczyl sie do ruchu". Stojac na srodku swojego pasa, przy ruszaniu ani nie 'wlaczamy sie do ruchu', ani nie ma wtedy specjalnej potrzeby patrzenia w lusterka.
Rozumiem, ze autor ma problemy z wyslawianiem sie, a gorka ma nachylenie 60 stopni. ALE nie widze powodu dla ktorego mialbym wszystkie watpliwosci rozstrzygac na jego korzysc, i wszystkie zalozenia robic tak, by bylo korzystne dla niego, jak wy to robicie - szczegolnie, ze drogowka, ktora byla na miejscu i wiedziala wiecej, niz my wiemy, uznala jego wine.
Wysiak inaczej, dopóki autor jednoznacznie nie stwierdzi czy stał na poboczu czy na środku drogi nie ma sensu dyskutować gdyż jak widać każdy mówi o czymś innym. :P
@PierwszyWolnyJestZajęty
No niestety jak widać mamy ciche przyzwolenie społeczne na wyprzedzanie na pałę... :(
Edit:
Wysiak, każdy może się mylić, ja, Ty nawet drogówka i nie stwierdzam na jego korzyść za wszelką cenę a najzwyczajniej widzę iż w całej sytuacji jest poszkodowanym.
Wismerin --> Tak naprawde nie ma znaczenia czy stal na poboczu, czy nie - jesli policja, ktora badala ta sprawe majac duzo lepsze informacje, niz my mamy, uznala, ze rozowy mial prawo goscia w tej sytuacji ominac, to najwyrazniej mial takie prawo.
I owszem, kazdy sie moze mylic, jednak uwazam, ze policjanci z drogowki, ktorzy takich ocen dokonuja zawodowo i ktorzy byli miejscu, maja duzo lepsze szanse prawidlowej oceny zdarzenia, niz internetowi eksperci, sluchajacy tylko jednej strony. I to oni uznali, ze jednak jest winnym, a nie poszkodowanym.
EspenLund, tzn. jak stoję na środku ulicy i coś jedzie za mną to nie mogę zacząć ruszać, bo wymuszę pierwszeństwo? Na jakiej zasadzie?
Tutaj mówimy o jakichś ułamkach sekund, i naprawdę nie ma fizycznej możliwości (bez obrazu z monitoringu) ustalenia gdzie były pozostałe auta, kiedy autor tematu startował z miejsca. Z tego co napisał już jechał, gdy był wyprzedzany... I ja mu wierzę.
wysiak, obrazek trochę niezbyt "pro", ale biorąc pod uwagę okoliczności, raczej stał na środku drogi, jechał pod górkę, raczej nie da się przewidzieć tego, że Ci zgaśnie auto, jeszcze nie spotkałem się z na tyle ogarniętym kierowcą, żeby po zgaśnięciu silnika jeszcze się usunął z drogi.
A co do opinii panów policjantów to bardzo różnie bywa, pewnie koleś od Providenta był bardziej wyszczekany a autor tematu zahukany dał sobie na łeb wejść. Wbrew pozorom to nie UK i tutaj bardzo często bywa tak, że prawo ma drugorzędne znaczenie (znam dwa przypadki, w jednym sam byłem pasażerem, kiedy policja próbowała ewidentnie zrzucić całą winę na młodszego kierowcę, bo przecież jak drugi jeździ 20 lat bez stłuki to nie może być jego wina). Jak masz jeszcze auto o sportowym charakterze, kubełki, jakieś naklejki to w ogóle jesteś w dupie...
Co nie zmienia faktu, że masz rację i sam też bardziej wierzę ich opinii, niż forumowym ekspertyzom pisanym na podstawie zeznań jednej strony.
do przyjazdu policji, która orzekła, że winę ponosi chłopak z audi gdyż jechał zdecydowanie za szybko. Facet z Tico tłumaczył się, że Audi było daleko i sądził iż może bez problemu zmienić pas ruchu nie powodując zagrożenia
Nigdy bym sobie nie dał wcisnąć całej winy w takiej sytuacji.
b212
Jak stoisz na środku ulicy i ja cie omijam, to nie, nie masz prawa się ruszać.
http://www.youtube.com/watch?v=bGcTsG6zxZs
Ja myślę, że to jest wina różowego, ale przy kilku założeniach (zakładam, że tak to wyglądało, tester musiałby potwierdzić)
Brakuje nam kilku informacji: Czy zielony stał na środku pasa czy nie (zakładam, że tak), czy była podwójna ciągła, jak stroma była góra i jak daleko było do wierzchołka.
Jakkolwiek, by nie było, z opisu wynika, że niezależnie czy zielony by ruszał, czy nie (0-5 km/h nie robi tu żadnej różnicy) to różowy:
- wyprzedzał w niedozwolonym miejscu
- nawet gdyby zielony stał w miejscu to manewr wyprzedzania by się nie powiódł (nie wydaje mi się to logiczne że taka prędkość miała znaczenie, nie wyprzedza się "na styk")
Po prostu różowy postanowił wyprzedzić stojący/wolno poruszający się pojazd mimo braku odpowiedniej widoczności.
Pytanie zasadnicze: Czy uważacie, że do kolizji nie doszłoby, gdyby zielony stał w miejscu?
Oczywiście, jeśli zielony stał na poboczu/z prawej strony jezdni, to jego wina jest bezsporna. Również jeśli nie jest tak jak mówi, i przyśpieszył bardzo gwałtownie.
Pytanie zasadnicze: Czy uważacie, że do kolizji nie doszłoby, gdyby zielony stał w miejscu?
No przecież sam napisał, że zderzyli się na 6 kropce to chyba logiczne, że tamten by spokojnie go ominął. Klucz jest w tym, że stał i włączał się do ruchu. Policji nie obchodzi wtedy czy tamten jechał przez podwójną ciągłą, pasy, czy 200 km/h. Włączając się do ruchu masz ustąpić wszystkim, którzy już w tym ruchu się znajdują, niezależnie czy jadą zgodnie z przepisami czy nie.
ronn - A jakie znaczenie ma to czy zielony stał na środku pasa, czy przy krawędzi?
[99] że stał i włączał się do ruchu.
A ci nadal swoje. Nie było orły żadnego włączenie się do ruchu.
[95] policjanci z drogowki, ktorzy takich ocen dokonuja zawodowo i ktorzy byli miejscu, maja duzo lepsze szanse prawidlowej oceny zdarzenia
Bo przecież byli na miejscu zdarzenia i je widzieli na żywo.
Policjanci podejmowali decyzję posiadając dokładnie takie same informacje jak my: czyli czerpali je z tego co im powiedzieli kierowcy.
Pewnie jeszcze powiesz, że obaj kierowcy po kontakcie zatrzymali się w sekundę? Jak znam życie to popełnili podstawowy błąd czyli zjechali z pasa, aby nie tamować ruchu.
I tak jak napisał b212: koleś od Providenta był bardziej wyszczekany a autor tematu zahukany dał sobie na łeb wejść.
[101] weź może zapisz się na jakieś kursy doszkalające bo strach myśleć, że jeżdżą takie egzemplarze po drogach.
Nie było orły żadnego włączenie się do ruchu.
http://kodeks-drogowy.org/ruch-drogowy/ruch-pojazdow/wlaczanie-sie-do-ruchu
Art. 17
1. Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego (...)
2. Kierujący pojazdem, włączając się do ruchu, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz ustąpić pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu.
Jak znam życie to popełnili podstawowy błąd czyli zjechali z pasa, aby nie tamować ruchu.
http://kodeks-drogowy.org/ruch-drogowy/porzadek-i-bezpieczenstwo-ruchu-na-drogach/przepisy-porzadkowe
Art. 44
Kierujący pojazdem w razie uczestniczenia w wypadku drogowym jest obowiązany:
(...)
3. niezwłocznie usunąć pojazd z miejsca wypadku, aby nie powodował zagrożenia lub tamowania ruchu, jeżeli nie ma zabitego lub rannego;
[102] A czemu całości nie zacytowałeś?
na drogę z nieruchomości, z obiektu przydrożnego lub dojazdu do takiego obiektu, z drogi nie będącej drogą publiczną oraz ze strefy zamieszkania (D-41),
na drogę z pola lub na drogę twardą z drogi gruntowej,
na jezdnię z pobocza, z chodnika lub z pasa ruchu dla pojazdów powolnych (D-14),
na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów (C-13), z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów (P-11),
pojazdem szynowym - na drogę z zajezdni lub na jezdnię z pętli.
Jest tutaj gdzieś pozycja mówiąca o zgaśnięciu silnika na wzniesieniu będąc w ruchu już na drodze?
1000 razy już było powtarzane: samochód już jechał, a nie stał - wy macie problemy z czytaniem ze zrozumieniem?
Przepisy przepisami, a życie życiem. Nie raz już były takie przypadki, że zgodnie z przepisami usuniesz pojazd, a potem policja stwierdzi, że oni nie wiedzą jak doszło do kolizji bo pojazdy zostały przestawione (już nawet nie wspomnę o tym, że mogą być problemy z ubezpieczeniem).
Jest tutaj gdzieś pozycja mówiąca o zgaśnięciu silnika na wzniesieniu będąc w ruchu już na drodze?
Tak. Jest to "zatrzymanie się niewynikające z warunków lub przepisów ruchu drogowego". Po cholerę miałem resztę cytować jak ta sytuacja podchodzi właśnie pod to.
Będziemy się bawić w cytaty? Proszę bardzo:
przy omijaniu zachować bezpieczny odstęp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszyć prędkość
Potrzebna jest większa czcionka? ZMNIEJSZYĆ PRĘDKOŚĆ, a nie wyprzedzać/omijać na wzniesieniu żeby tylko nie zwolnić.
Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy:
ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu;
Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu
Zabrania się wyprzedzania pojazdu silnikowego jadącego po jezdni:
przy dojeżdżaniu do wierzchołka wzniesienia;
I po raz 10 tłumacze inteligentnym inaczej, że autor tematu był już w ruchu gdy pojawił się amochód, który doprowadził do zderzenia.
przy omijaniu zachować bezpieczny odstęp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszyć prędkość
A jaka tu niby była potrzeba zmniejszenia prędkości? Szerokość drogi była chyba wystarczająca aby bezpiecznie go ominąć bez zwalniania.
Reszta o wyprzedzaniu a z tego co pokracznie tłumaczył autor to różowy rozpoczął już omijanie zanim on ruszył więc o wyprzedzaniu nie ma mowy. Nie ma nigdzie przepisów zakazujących omijania na wzniesieniu.
I po raz 10 tłumacze inteligentnym inaczej, że autor tematu był już w ruchu gdy pojawił się amochód, który doprowadził do zderzenia.
Tak spod ziemi wyskoczył. Prawda taka, że autor bardziej się na ręcznym hamulcu skupiał niż na lusterkach. On przetoczył się trzy kropki i nagle magicznie tamten pojawił się na jego wysokości.
[106] A jaka tu niby była potrzeba zmniejszenia prędkości? Szerokość drogi była chyba wystarczająca aby bezpiecznie go ominąć bez zwalniania.
Ty i tobie podobni naprawdę jesteści "inni". A dojazd do wzniesienia to co?
Kodeks drogowy nie przewiduje sytuacji, które nie są z nim niezgodne.
Podano elegancki przykład: ktoś zahamował bo na jezdnię za piłką wbiegło dziecko, a ty zamiast wyhamować (co powinieneś bez problemu zrobić dostosowywując prędkość i odległość do pojazdu przed tobą) postanawiasz go ominąć nie zastanawiając się nad tym czemu pojazd przed tobą zahamował. W konsekwencji zabijasz dzieciaka bo nie myślisz nad tym co robisz.
Podano elegancki przykład: ktoś zahamował bo na jezdnię za piłką wbiegło dziecko, a ty zamiast wyhamować (co powinieneś bez problemu zrobić dostosowywując prędkość i odległość do pojazdu przed tobą) postanawiasz go ominąć nie zastanawiając się nad tym czemu pojazd przed tobą zahamował. W konsekwencji zabijasz dzieciaka bo nie myślisz nad tym co robisz.
Kolejny raz powtarzam, ma sie to nijak do opisywanej sytuacji, bo przed tym rozowym NIKT NIE ZAHAMOWAL, on sie po prostu zblizal do zaparkowanego pojazdu. Tez jestes z tych, co sie zatrzymuja za kazdym autem, ktorego kierowca poszedl w krzaki sie odpryskac?
Gosc wyjechal zza zakretu, zobaczyl zaparkowane auto, ocenil sytuacje, stwierdzil ze jest wystarczajaco duzo miejsca i czasu by je ominac (i mial CALKOWITA RACJE, co wynika jednoznacznie z opisu w pierwszym poscie), po czym rozpoczal manewr. Niestety nie przewidzial, ze ten zaparkowany, zamiast umozliwic mu wykonanie manewru, przesunie sie do przodu i zamknie mu droge powrotu na pas. Wina jest jednoznaczna, i policja tez nie miala watpliwosci - tylko niektorzy tutaj chyba mineli sie z powolaniem, powinni zostac pisarzami fantasy, albo co..
Podano elegancki przykład: ktoś zahamował bo na jezdnię za piłką wbiegło dziecko
Podano też elegancką odpowiedź:
http://www.youtube.com/watch?v=bGcTsG6zxZs
Nie wiem tylko w jaki sposób ten chwytający za serce przykład ma umniejszyć winę autora wątku za spowodowanie kolizji. I o co chodzi z tym zachowaniem bezpiecznej odległości, bo przewinęło się już to kilka razy. Bezpiecznej odległości od stojącego auta? Parkujesz też 20 metrów od innych pojazdów aby zachować bezpieczną odległość od nich?
Browar Drinker --> No ba. Bo przeciez gdyby taki zaparkowany z nerwow i roztargnienia wrzucil wsteczny zamiast jedynki, i ruszyl do tylu - to na pewno bylaby nasza wina, bo przeciez 'nie zachowalismy bezpiecznej odleglosci'. Przeciez to oczywiste.
PierwszyWolnyJestZajęty
Zgrabnie odszedłeś od tematu w poście 105, kiedy okazało się że browar drinker ma rację.
Powiedz mi czego tutaj nie rozumiesz:
1. Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego (...)
Drogowy januszu. Słyszę czasem podobnych tobie jak sie pluja przez CB, ostatnio jeden taki próbował zabłysnąc i zjebał drugiego gościa za to że, uwaga, wyprzedził go z prawej strony na drodze z trzema pasami ruchu w jedną stronę :D. Róznica między nim a tobą jest tylko taka, że tamten się uciszył jak go wysmiano
PierwszyWolnyJestZajęty to jakiś starszy brat Testera? Taki któremu dla odmiany pozwalano chodzić na lekcje języka polskiego?
Testerowi zgasło auto, jadący za nim ocenił sytuację i go ominął. Tester zachował się jak święta krowa i zwyczajnie nie obadał sytuacji na drodze w lusterku. Ruszył jakby był jedynym użytkownikiem drogi. Dla gdybaczy - gdyby omijał go tir wyładowany po brzegi, to tester nie miałby dziś czasu na pisanie tych głupot, bo zajęty byłby ganianiem za aniołkami, albo co najmniej zwiedzaniem oiomu.
Wzniesienie i cała reszta ma tutaj marginalne znaczenie, to samo stałoby się na prostej jak drut drodze, bo jak się nie patrzy w lusterka, to się zwyczajnie nacina na przygody.
[113] ocenił sytuację
Błędnie czym mógł doprowadzić do czołowego zderzenia.
Niestety kierowcy w tym temacie dzielą się na dwie grupy:
a) tych, którzy w tym przypadku nawet zatrzymaliby się za autorem wątku bo myślą na drodze
b) osoby, które stwarzają zagrożenie na drodze bez zastanowienia omijając/wyprzedzając dojeżdżając do wzniesienia niosąc tym sposobem śmierć na drogach.
Dalej nie rozumie, co za kołek. Tu nie chodzi o to czy ten manewr był bezpieczny czy nie, chodzi o sam fakt że tak czy owak było to wymuszenie! Jeszcze pięknie nas posegregował :D
To tylko twoje widzimisie, że ocenił błędnie. Według ciebie powinien się za nim zatrzymać, następny też, i kolejny, a w końcu stałoby ich tam 50.
Oczyma wyobrazni ujrzalem zaparkowane na srodku pustkowia auto, ktorego kierowca poszedl na grzyby, a za nim kolejke czekajacych godzinami takich "myslacych kierowcow", oczywiscie kazdy w bezpiecznej odleglosci nie blizej niz 20 metrow od poprzednika. Bo prawdziwy "myslacy kierowca" NIGDY nie omija stojacego samochodu, jako ze decyzja o omijaniu bylaby na pewno bledna!
Tymczasem, wracajac do rzeczywistosci i sytuacji ktorej dotyczy watek - drogowka na miejscu zdarzenia doszla do wniosku, ze decyzja rozowego byla prawidlowa. Pisze to po raz juz nie wiem ktory.
wysiak --> widać, że policjanci obecni na miejscu wypadku również należą do grupy niosącej śmierć na drogach.
Proste.
Dokładnie, JP100%, psiarnia na kółkach niosąca śmierć niewinnym, niepotrafiącym opanować auta na wzniesieniu.
Mutant --> No ale na wzniesieniu o nachyleniu 60 stopni wcale nie jest tak latwo opanowac auto...:(
Mówicie tutaj ciągle o braku pierwszeństwa, że zielony nie miał prawa ruszać a ja się pytam skąd wy to bierzecie?
Fakt przy włączaniu się do ruchu należy ustąpić pierwszeństwa innym pojazdom jednak teraz przejdźmy do samej definicji ustąpienia pierwszeństwa.
Ustąpienie pierwszeństwa - ustąpieniem pierwszeństwa nazywamy powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, a pieszego – do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku.
I teraz pytanie do was, jakim sposobem zielony mógł stojąc przed różowym w jakikolwiek sposób zmusić go do zmiany kierunku, pasa ruchu lub istotnej zmiany prędkości?
Przejdźmy jednak do tego co pisze sam autor wątku:
próbując odpalić samochód włączyłem się do ruchu bardzo powoli na pierwszym biegu
(...)
kiedy gdy ruszałem nie było nikogo
Jak dla mnie to jednoznacznie opisuje, że różowy nie mógł w żaden sposób wykonywać manewru omijania/wyprzedzania gdyż wtedy nawet nie był w polu widzenia zielonego.
Jeśli autor miał na myśli co innego niech w końcu sprostuje swoją wypowiedź.
Ale załóżmy, że autor ruszył dopiero wtedy kiedy różowy zaczął go omijać. Pytanie do was jak szybko idzie wam powolne ruszanie autem szczególnie pod górkę, 2 sekundy, 3?
Dajmy na to, że różowy jechał z prędkością 50 km/h co daje nam ok. 14 m/s. Pytanie jest następujące, jakim magicznym sposobem ruszanie zielonego mogło mieć znaczący wpływ na kolizję? Ile mógł przejechać 2 metry? W tym czasie gdyby z naprzeciwka nic nie jechało różowy mógł go minąć 5 razy z palcem w tyłku ale jednak coś z naprzeciwka jechało i czy zielony stał czy jechał te 5 km/h to nie ma znaczenia bo różowy wyprzedzał na styk. Nawet nie wiadomo czy auto z naprzeciwka nie musiało hamować.
Cały czas mówicie, że zielony nie powinien ruszać a nie przejmujecie się tym, że różowy w ogóle nie powinien omijać/wyprzedzać.
Oczyma wyobrazni ujrzalem zaparkowane na srodku pustkowia auto, ktorego kierowca poszedl na grzyby, a za nim kolejke czekajacych godzinami takich "myslacych kierowcow", oczywiscie kazdy w bezpiecznej odleglosci nie blizej niz 20 metrow od poprzednika. Bo prawdziwy "myslacy kierowca" NIGDY nie omija stojacego samochodu, jako ze decyzja o omijaniu bylaby na pewno bledna!
Z dwojga złego wolę tych „myślących kierowców” niż szaleńców wyprzedzających na trzeciego. ;]
I skoro wyobrażasz już sobie inne rzeczywistości proszę Cię wyobraź sobie gdyby wszyscy jeździli jak szaleńcy. Na ulicach trzeba było by jeździć czołgiem aby przetrwać a piesi musieliby się poruszać kanałami. ;)
I na koniec sprawa policjantów. Policja to też ludzie z swoimi problemami i gorszymi dniami. Każdy może się mylić, tak jak napisałem Wysiakowi wcześniej, nawet Ci, którzy przepisy mają w małym paluszku.
Dla mnie tutaj ewidentnie autor tematu dał sobie wejść na głowę, gostek z providenta przekrzyczał go a słaba znajomość przepisów i brak pewności siebie jeszcze spotęgowały cały efekt.
W zasadzie to tak jakby przyszedł do was „majster”w celu położenia kafelek. Po pracy okazuje się, że kafelki są chu**** położone, krzywo i odpadają a wy na to tylko tyle: No cóż trudno, w końcu chłop ma doświadczenie i najwyraźniej to tak ma wyglądać.
W końcu jest masa spraw, które kończą się w sądzie na korzyść oskarżonego. Czasami nawet sami policjanci sprawy kierują do sądów bo nie mają pojęcia kto zawinił.
gdyby mnie spotkała taka sytuacja jeśli rzeczywiście tak to wyglądało, mandatu bym nie przyjął i sprawa potoczyła by się dalej w sądzie.
Dlaczego nie możesz zrozumieć, że nie możesz ruszać kiedy jesteś omijany, ani zwiększać prędkości kiedy jesteś wyprzedzany?
Między bajki można wsadzić słowa Testera, że kiedy ruszał, w lusterkach nic nie było, w tym przypadku różowy musiałby cisnąć niczym bolid formuły 1. Po prostu nie patrzył w lustra, zapewne się wkurwił, że mu zgasło i nerwowo próbował zapalić i jechać dalej.
@Mutant z Krainy OZ
Nigdzie nie napisałem, że można ruszać lub przyspieszać w czasie wyprzedzania. Cały czas staram się wam wytłumaczyć, że różowy jest co najmniej tak samo winny jak zielony jeśli nie całkowicie winny. Napisałem wcześniej, że według opisu wygląda to tak, że Tester już jechał a dopiero wtedy gość go wyprzedzał i napiszę raz jeszcze, dopóki Tester nie stwierdzi nagle czegoś innego, nie pojawi się tu kierowca różowego przecząc jego historyjce nie widzę powodu dla, którego miałbym snuć jakieś insynuacje.
Nikogo z nas tam nie było i opieramy się cały czas na opisie Testera, jeśli kłamie aby podbudować sobie ego, cóż równie dobrze możemy wtedy podyskutować sobie o inwazji kosmitów i każdy będzie mógł sobie dodać coś od siebie. ;)
Swoją drogą autor i tak już ma głęboko cały wątek.
edit. niewazne
ostatnio jeden taki próbował zabłysnąc i zjebał drugiego gościa za to że, uwaga, wyprzedził go z prawej strony na drodze z trzema pasami ruchu w jedną stronę
Bo poza miastem takie manewry to idiotyzm.
Idiotą jest ten, kto doprowadza do sytuacji, że możliwe jest wyprzedzenie go z prawej strony poza terenem zabudowanym na jednokierunkowej jezdni.
Wismerin według opisu wynika, że różowy osiąga prędkość co najmniej dźwięku, bo najpierw go nie ma, a kiedy Tester pokonał trzy metry jest już przed nim.
Gdyby patrzył w lusterka i nie ruszył się z miejsca, nic by się nie stało, bo różowy by się przed nim zdążył schować. To jest tylko Testera wina, że zachował się jak król szosy i nie dał się ominąć/wyprzedzić. Wyprzedzający wyszedłby bez szwanku gdyby nie roztargnienie autora.
Co do tych ciężarówek, to ja dodam jeszcze swoje 3 grosze. Skoro gościa cokolwiek wyprzedzało z prawej, to oznacza, że on sam jakiś czas wcześniej powinien był zmienić pas na prawy. Może przepisy ruchu drogowego się zmieniły przez ostatnie 12 lat, bo tyle mam prawko, ale z tego co pamiętam, to obowiązkiem kierującego jest jechać najbliższej prawej krawędzi jezdni. Jazda środkowym pasem, gdy na prawym jest pusto, to naruszenie art. 16, ust. 4 Prawo o Ruchu Drogowym. W sumie, dla mnie każdy, kto daje się wyprzedzać z prawej strony to idiota, wyłączając tylko tych co chcą skręcić w lewo lub sytuacje gdy na drodze jest korek.
Zenedon - kopę lat! Pozdrawiam
@Mutant z Krainy OZ
Ale skąd wiesz czy np. wcześniej nie było zakrętu lub innego wzniesienia przez co różowy mógł być poza zasięgiem wzroku zielonego?
I druga sprawa gdy widzisz niepewną sytuację, dziwnego gościa, który stoi na środku drogi oraz z naprzeciwka nadjeżdżające auto, które jest już dosyć blisko, wyprzedzasz na chama czy raczej zatrzymujesz się i czekasz aż auto przejedzie upewniając się, że możesz bez problemu ominąć przeszkodzę?
@Wozu
Najgorsi są Ci, którzy traktują jazdę autostradą/ekspresówką jak wyścig formuły 1 i żeby tylko poruszać się do przodu wyprzedzają raz prawą raz lewą. Byle by tylko być o kilka samochodów dalej w całym sznurze aut.
Znowu zawalidrogi co to na autostradzie jadą ciągle lewym 120 potrafią człowieka tak wkurzyć, że szkoda gadać...
Ale skąd wiesz czy np. wcześniej nie było zakrętu lub innego wzniesienia przez co różowy mógł być poza zasięgiem wzroku zielonego?
To działa w obie strony, wtedy różowy nie widziałby zielonego i mógłby mu co najwyżej przygrzmocić w dupę. Skoro różowy widział zielonego to ten drugi też go musiał widzieć, tyle że nie kontrolował sprawy w lusterkach.
Co do drugiego pytania, nie ma sensu gdybać co bym zrobił a czego nie, jakby Tester zachował się jak należy, to różowy by przejechał i nic by się nie stało.
Oczywiście gdyby różowy nie zdecydował się na ten manewr to też by do niczego nie doszło, ale winny jest Tester i tyle w temacie. Nie chce mi się więcej na ten temat pisać.
To działa w obie strony, wtedy różowy nie widziałby zielonego i mógłby mu co najwyżej przygrzmocić w dupę.
To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że różowy był kompletnym młotkiem, który w ogóle nie myśli podczas jazdy co prowadzi do takich sytuacji:
http://www.maxior.pl/film/174542/niespodzianka-za-wzniesieniem
Ale tak masz rację, ja mam swoje zdanie, Ty masz swoje i raczej już się nie damy przekonać do przeciwnej opinii.
Cóż z mojej strony temat wyczerpany, nie mam już nic więcej do dodania ale dziękuję za dyskusję. ;)
Zenedon - kopę lat! Pozdrawiam
Ha! Czołem :) Nie wiedziałem, że się jeszcze udzielasz na tym forum. Pozdrowienia.
CMHQ jeszcze działa, czy już definitywnie zdechło?