Niedawno przeglądałem stronę Artura Hajzera na wikipedii przy okazji czytania szczegółów na temat wyprawy z początków tego roku, w której zginęło dwóch polskich himalaistów. Czas na kolejne ofiary?
Oby nic im się nie stało - ale to ryzykowny sport i WSZYSCY uczestnicy muszą sobie doskonale zdawać sprawę jak mało trzeba, żeby już nigdy nie wrócili... Ale oczywiście media zrobią aferę, bo po ostatnim to nośny temat i kasa zawsze się przyda.
Nikt ich nie zmusza do wyjścia. Robią to, ponieważ sprawia im to radość, każdy ma świadomość istniejącego ryzyka. Ma ochotę wychodzić - niech idzie, co nam do tego?
Montera, zadanie takiego pytania jakie pojawiło się w twoim poście jest skrajnym idiotyzmem, naprawdę.
Z tego co podaje tvn24 to odnaleziono Marcina Kaczkana, ale niestety nie ma kontaktu z Arturem Hajzerem.
I właśnie wspinaczki wysokogórskie są jednym z najniebezpieczniejszych sportów na świecie, a nie jakieś głupie skoki Bauungera czy jak mu tam było. Artur kiedyś w "Innym punkcie widzenia" mówił, że myśli o zakończeniu tych wypraw bo jak powiedział "Patrząc ile lat już bezpiecznie wchodzę i schodzę z gór i nic mi się nie stało, statystyki mówią, że jak dalej będę kontynuował wspinaczki to prawdopodobnie zginę[...]"
Oby obaj wrócili....
No niestety, takie wspinaczki są bardzo niebezpieczne, trzeba mieć jaja żeby tam wejść. Sport dla najtwardszych.
Hmm... ostatnio za dużo niestety złych wiadomości się przewija o polskich himalaistach....