Cześć,
widzicie, potrzebuję użyć metafory, która byłaby zrozumiała dla szerszego grona odbiorców. I pamiętam historie - opowiadane mi przez muzyków dawno, dawno temu - o pianinach, które stały sobie w najlepsze dziesiątki, może i setki lat w mieszkaniach w kącie, przykryte obrusami i poobkładane kryształami. I gdy w pokoju odeszły już babcie i dziadki, młode pokolenia chciały pianino z domu usunąć. I tu właśnie wkracza zasłyszana przeze mnie historia, która rzecze: starego pianina nie wolno ruszać, bo naprężone do iluś tam ton struny, mogą zerwać "stelaż" (nie wiem, jak to się nazywa?) i w konsekwencji "eksplodować" na zewnątrz, rozwalając całe mieszkanie.
Moje pytania brzmią:
- kojarzycie tę historię?
- jak się nazywa to coś w pianinie, na czym naprężone są struny?
Zapraszam do dzielenia się swoimi opowieściami :)
edytowano:
ewentualnie może chodzić tu o fortepian ;p
Nie jest to prawda. Struny z wiekiem są coraz bardziej wiotkie gdyż bardzo delikatnie ale jednak naciągają się z czasem.
Ale miła opowieść, romantyczna i nastrojowa.
Ja bym dodał że na strunach odkładają się przez lata emocje i to one wybuchają.
Wiem, że to nie prawda, ale zastanawia mnie, czy ten mit funkcjonuje. Przysiągłbym, że kiedyś widziałem to w Pogromcach mitów. Sprawdzę zaraz.
jest: http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_odcink%C3%B3w_programu_Pogromcy_mit%C3%B3w
Odcinek 12, serii 6. Hm. Chodzi jednak o fortepian.