Właściwie poza planowanym ostatnim studyjnym albumem, jak i serią koncertów pożegnalnych (w tym w Polsce) można powiedzieć, że Judas Priest kończą działalność. Z zespołem już pożegnał się K. K. Downing (swoją drogą plakaty o "klasycznym składzie w Polsce" głupio teraz wyglądają), a pozostali muzycy planują skupić się na solowej twórczości.
Od studyjnego debiutu Judasów minęło jakieś 37 lat czyli rzec można, że to zespół wielopokoleniowy. Przy okazji tych wydarzeń chciałbym zapytać o wasze spostrzeżenia i opinie odnośnie twórczości Judas Priest.
Dodatkowo ankieta. Proponuję wybrać dwa najlepsze albumy Judas Priest. Głosujemy na dwie pozycje spośród poniższej listy:
Rocka Rolla (1974)
Sad Wings of Destiny (1976)
Sin After Sin (1977)
Stained Class (1978)
Killing Machine / Hell Bent for Leather (1979)
British Steel (1980)
Point of Entry (1981)
Screaming for Vengeance (1982)
Defenders of the Faith (1984)
Turbo (1986)
Ram It Down (1988)
Painkiller (1990)
Jugulator (1997)
Demolition (2001)
Angel of Retribution (2005)
Nostradamus (2008)
It's comin' - Meltdown; Start runnin' - Countdown
Ode mnie głosy na:
Painkiller (1990) i Angel of Retribution (2005)
Niestety twórczości zespołu z lat 70-tych dobrze nie kojarzę. "Painkiller" to wybór oczywisty, esencja angielskiego heavy metalu lat 90-tych. Głos oddałem też na "Angel Of Retribution", bo ten album jest z pewnego względu dla mnie sentymentalny. Żałuję, że brakło miejsca dla "Birtish Steel" czy "Jugulator". Generalnie odnoszę wrażenie, że Judasi jakoś małym uwielbieniem się cieszą w kraju, ale może to tylko wrażenie?
Nie chciałbym aby pożegnalny album Judasów był zbliżony do rozwiązań z Nostradamusa, który przy delikatnym sformułowaniu był dosyć średni. Grupa powinna grać przede wszystkim szybko. Bez jakichś wynurzeń.
Ja zaznaczam:
British Steel (1980) i Painkiller (1990)
Dodam że wszystkich albumów to nie znam w całości, ale te dwa cenię szczególnie jako moim zdaniem najlepsze co w Judasach siedziało. Chociaż Ram it Down też jest całkiem w porządku.
Właściwie to zespół odkryłem przy okazji szukania w necie informacji o Painkillerze w którego wtedy grałem, i z miejsca obdarzyłem płytę "Painkiller" uczuciem które żywię do dziś. Ale na koncert bez jednego członka zespołu to już się nie piszę.;)
"Planets devastated
Mankinds on its knees
A saviour comes from out the skies
In answer to their pleas''
Ja nie znam nikogo kto by znał wszystkie albumy Judas Priest. Nigdy nie spotkałem ludzi, którzy się jakoś po całości jarali muzyką Judasów, ale w sumie formy fascynacji objawiają się w różny sposób. Swoje nagrywał też Rob Halford, bodaj sześć albumów solowych, chyba nawet coś z Royem Z.
British Steel (1980) i Painkiller (1990)
Pierwsze za Breaking..., Living after..., Metal Gods a drugi za utwór tytułowy.
Swoją drogą: ciekawe, co będzie robił K.K. po odejściu?
Stained Class i Sad Wings of Destiny.
To ma takie pierdolnięcie, aż trudno uwierzyć, że zostało nagrane taki szmat czasu temu.
Choć Sin After Sin też daje radę, głównie ze względu na ten numer: http://www.youtube.com/watch?v=H_mpt8xyZVI
British Steel (1980) i Screaming for Vengeance (1982)
Cholernie trudny wybór, prawie każda płyta jest co najmniej b. dobra.
Kurk, ja znam wszystkie płyty Judasów, więc powiedz mi cześć i już kogoś takiego znasz. Wachałem się jeszcze co do Painkillera i Sad Wings of Destiny. Te cztery płyty powinny być na jednym wspólnym pierwszym miejscu. Później Rocka Rolla i Turbo i Sin After Sin oraz Angel of Retribution. Następnie reszta.
W całości podoba mi się tylko Screaming for Vengeance (1982). Nie ma na tej płycie kawałka, który by mi się nie podobał. Na pozostałych 10-11, które jakoś tam znam najwyżej połowa do mnie trafiła. Z drugim albumem będzie trudniej ponieważ na tych pozostałych płytach są kawałki genialne (np. "Victim of Changes" i "The Ripper" z Sad Wings of Destiny, "Dissident Aggressor" z Sin After Sin, "Invader" ze Stained Class, "The Sentinel" z Defenders of the Faith, z płyty Turbo nawet 4 świetne kawałki - "Turbo Lover", "Locked In", "Out In The Cold" i "Reckless"), ale zawierają też sporo średniaków. Te albumy, których nie wymieniłem w nawiasie też były niezłe, ale tylko do Ram it Down. Miały mnóstwo średniaków, które zwyczajnie mnie nudziły. Angel of Retribution też miał kilka fajnych kawałków. Tym drugim najlepszym albumem będzie raczej Rocka Rolla, ponieważ to bardzo udany debiut z pozytywnym brzmieniem (tytułowy kawałek, "Cheater"). Tak więc Rocka Rolla (1974)
Screaming for Vengeance i Painkiller
Judasów słucham od mniej więcej sześciu lat. W początkowej fazie doszło do tego, że był to praktycznie jedyny zespół jakiego słuchałem i trwało to 1,5 roku - sam się dziwie, no ale tak było. Tak jak ktoś wcześniej wspomniał - JP ma takie płyty, na których nie ma ani jednego kiepskiego kawałka np. wybrany przeze mnie Painkiller, co w przypadku innych zespołów jest rzadkością. Dodam tylko, że nie słucham dwóch płyt, na których nie ma Halforda, jakoś nie podchodzi mi inny wokal. Ogólnie to siedzę teraz w koszulce z nadrukowaną okładką Screaming for Vengeance i czekam na 10. sierpnia :). Widzimy się w Spodku \m/
PS. Fajny wątek. Pozdrawiam słuchaczy
Zdecydowanie Screaming for Vengeance oraz Jugulator
Jugulator za ciężki, ponury klimat utworów
Screaming for Vengeance za energetyczne, szybkie kawałki
Jeśli miałbym wybrać po dwa utwory z każdych tych albumów, to odpowiednio
Death Row, Cathedral Spires oraz Screaming for Vengeance, Fever
Cholera, cieszę się, że założyłem ten wątek, bo różnorodność jest ogromna. Myślałem, że wszyscy będą lecieć Painkillerami i Polsilverem, a tymczasem mamy nawiązanie do lat 70-tych, jak i ludzi, którzy znają szerzej twórczość legendy.
Jasiek ==> Skoro znasz wszystkie to może z tej perspektywy napiszesz coś o Nostradamusie? Jak oceniasz ten album? To samo odnosi się do wszystkich zaznajomionych z twórczością Judasów. Z tego co zauważyłem album zbierał skrajnie recenzje. Mnie trochę zaskoczył różnymi, hm, mało heavy metalowymi pomysłami... trochę to kontrastuje z mitem Judas Priest.
kamyk_samuraj ==> Myślisz o jakimś solowym albumie? KK chyba nie ma nic takiego w dorobku, ale też biorąc pod uwagę wiek (w październiku 60 lat!) nie wiem czy mu się będzie chciało coś takiego nagrać.
Jeśli ktoś jest zainteresowany materiałami o Judasach to można sięgnąć po ostatnie numery dwóch polskich czasopism o muzyce rockowej i metalowej.
1
W obu przypadkach wywiady.
2
Nostradamus faktycznie dostawał różne recenzje, ale chcieli nagrać coś innego no to nagrali. Mi się album podoba, chociaż oczekiwałem czegoś innego. Kilka kawałków na płycie (np. Nostradamus) jest spoko, ale jest trochę kawałków nie spoko. Osobiście nie ustawiłbym tej płyty jako najgorsze ich dzieło, na pewno jest lepsze niż Demolition. Zależy jak się podchodzi do tego krążka... Póki co, nam fanom judaszów zostaje czekać na ich ostatnią studyjną płytkę.
Co do solowych dokonań Halforda, to mam dwie płytki: Resurrection i Crucible. Obydwie wywalają z kapci, naprawdę fajne, oldschoolowe granie.
Tu kawałek z pierwszej:
http://www.youtube.com/watch?v=GX9qsQMxx04
Tu z drugiej:
http://www.youtube.com/watch?v=3KI-V04gyDM
Zenedon -> Halford wydał także Winter songs (przemilczę) oraz Made of metal
Ponadto brał udział w projekcie Fight oraz 2wo
O Chrystusie, tytułowy numer z Made of Metal to jakaś kurwa parodia. Stara ciota się starzeje skoro takie kasztany wypuszcza.
O Chrystusie, tytułowy numer z Made of Metal to jakaś kurwa parodia. Stara ciota się starzeje skoro takie kasztany wypuszcza.
Też to pierwszy raz widzę i nie mam nic więcej do dodania. Parodia.
Painkiller (1990) i Angel of Retribution (2005)
najlepszy zespół metalowy w historii, koniec i kropka. Szkoda że kończą.
Painkiller!
najlepsze kawąłki wg. mnie to: Painkiller, Demonizer, Judas Rising, Hellraider, Breaking the law, Persecution, Metal Meltdown, Freewheel burning, Night crawler.
Defenders of the Faith (1984) i Painkiller (1990)
Bardzo ciężki wybór, Judasi mają wiele świetnych płyt, ale akurat te dwie są też moimi ulubionymi. DotF to według mnie zdecydowanie ich najlepszy album z lat -80 i jeden z najbardziej niedocenionych, a Painkilera mógłbym słuchać całymi dniami i mi się nie nudzi.
Z -> poszukaj Winter Songs - kolędy w metalowej interpretacji :D Taaa - Halford trochę za bardzo popił na imprezie...
http://www.youtube.com/watch?v=5G0guGBUt9Y
A MoM - oprócz... hmm..dyskusyjnego utworu tytułowego to bardzo przyjemny krążek
W sumie kolędy w cięższym wydaniu nie muszą być chujowate: http://www.youtube.com/watch?v=pAaEnEntYII - najlepszy przykład.
Ale to Halfordowe faktycznie niezła chała:).
Painkiller i British Steel
Nie znam całej twórczości, przyznaję się bez bicia. Te dwa albumy mnie po prostu miażdżą i tyle.
Z tego co widzę do niektórych albumów Halforda lepiej się nie zbliżać.
Ranking w tej chwili wygląda następująco:
spoiler start
Painkiller - 7
British Steel - 4
Screaming for Vengeance - 4
Angel Of Retribution - 2
Jugulator - 1
Rocka Rolla - 1
Defenders of the Faith - 1
Sad Wings of Destiny - 1
Stained Class - 1
spoiler stop
Niemniej wciąż głosujemy :).
Hmmm... tylko dwa wybrać? Trudny wybór.
Screaming for Vengeance - według mnie najlepszy album. Już dwie poprzednie płyty były bardzo dobre, ale żadna nie była tak idealna. Każdy utwór jest tam jest godny polecenia.
Painkiller - Ten album po prostu rozgniata. Po paru słabszych tworach, udany powrót na szczyty. Taki powrót, że już nic tak dobrego nie nagrali później i już nigdy nie nagrają. Dla mnie to ich koniec kariery. Angel of Retribution czasem posłucham, ale to już nie to. Ogólnie nowszych płyt za bardzo nie lubię.
Polecić można także ich twórczość z lat 70, a zwłaszcza Sad Wings of Destiny, czy koncertowy album Unleashed In The East.
nienawidze tego zespolu, ale glownie ze wzgledu na obecny fanbase
niemniej jednak pozwole wam wspanialomyslnie kontynuowac dywagacje na temat tego zespolu . . .
Wyłożyłem kilka groszy na Teraz Rock. W numerze wywiad z Ianem Hillem. Pełen relatywizmów i zaprzeczaniu ostatecznym deklaracjom.
Czy ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia w temacie? :>
Sin after Sin
Ot, moj pierwszy kontakt z JP i jeden z pierwszych z "prawdziwym" metalem, bo wczesniej to Saxon, UFO czy Scorpions byly dla mnie szczytem mocnego lojenia w swoim czasie. :)
Saxon klasa, choć raczej w kategorii rzemieślniczej, ale chłopaki wiedzieli na czym polega heavy metal (zresztą wiedzą nadal, vide tegoroczny Call To Arms). Co ciekawe "Sin After Sin" Judas Priest pochodzi z 1977 roku, a więc na dwa lata przed oficjalnym debiutem Saxon... :P.
Kruk - to ja ci moze troszke przyblize realia zycia nastolatka z czasow komuny - nie bylo netu, nie bylo tej muzy w radiu, nie bylo k... niczego.
Pierwszy raz Saxon uslyszalem w I programie polskiego radia w 1981 "Princes of the night" (pamietam doskonale, bo to bylo tuz przed stanem wojennym, jakims cudem to puscili) i wtedy doslownie poczulem sie zmiadzony "jak ciezka to muzyka". SaS posluchalem w 1983, pozyczajac ja od kumpla (sie kupowalo plyty na gieldzie, gdzie kosztowaly majatek, szczegolnie dla nastolatka - mniej wiecej z pol owczesnej sredniej pensj - i sie przegrywalo na magnetofon szpulowy albo kasetowy, ja mialem kupiona na lewo high-endowa "Finezje" i budzilem powszechna zazdrosc). I dzieki temu jak dobrze poszlo w rok sie mialo z 10-20 nagranych plyt...O ile sie trafily kasety w sklepie. :) (Jedzilem po nie do Gorzowa, bo tam byla fabryka i miala sklep firmowy...)
A takie Gwiezdzne Wojny czy Poszukiwaczy Zaginionej Arki sie ogladalo mniej wiecej w 2 lata po premierze itd.
Docencie, kuzwa, czasy w ktorych zyjecie, gdy niektorzy sciagaja sobie plyty PRZED ich oficjalna premiera...
BTW: ten Saxon przypomnial mi sie po latach, znalazlem ow utwor w necie i bardzo sie usmialem, bo w pamieci mialem "sciane dzwieku" i "drapiezny wokal". No troszke od 1981 sie muzyka zmienila. :)
A ja wolałbym żyć w takich czasach, tzn. przynajmniej tak mi się wydaje :). Opis, paradoksalnie, brzmi bardzo intrygująco. Teraz w wysypie wszelakiej maści płyt, nieograniczonego dostępu i lansowania wiedzą z wikipedii ^_^ naprawdę trudno oddzielić ziarno od plew, a przede wszystkim wytworzyć poczucia odkrycia czegoś unikatowego i konsolidującego fanów muzyki. Dzisiaj, tak jak wspomniał przedmówca, premiera płyty to przede wszystkim download. W rozprawce o nowoczesności można napisać, że zżera emocje i wytwarza snobizm.
Właśnie dlatego cieszę się, że moja świadomość załapała się jeszcze do lat 90-tych. Miałem jeszcze okazję słuchać kaset magnetofonowych i żyłem w czasach bez powszechnego internetu. Takie krążki, niezależnie od współczesnego brzmienia i otoczki hiper produkcji, jak Black Album, Roots, Fear Of The Dark, Getto, Virutal XI czy The X Factor otoczone są mianem symboli wspomnieniotwórczych. Zawężone grono zespołów: Metallica, IM czy SN nie jest przypadkowe, bo u mnie w latach 90-tych dostęp do płyt był również ograniczony. Nie znałem Dream Theater, Type O Negative czy Tool.
Tym niemniej wolałbym jeszcze jakieś 10 lat do tyłu...
Point of Entry :)
Jeśli wracamy do przeszłości, to pamiętam jeszcze magię kaset magnetofonych.Prawdę mówiąc do 2003 roku nie posiadałem odtwarzacza cd w żadnym urządzeniu. Trochę później weszły mp3 i zapomniałem o kasetach, ale niedawno sąsiad podczas sprzątania piwnicy chciał wyrzucić starą wieżę stereo a ja skromnie mówiąc uratowałem ją od bezdomności i udało mi się ją uaktywnić.
Ta wieża posiada odtwarzacz płyt gramofonowych, kaseciaki i napęd CD oraz radio.
W zasadzie prawie jej nie używam, chyba że mam ochotę posłuchać swoich kaset z kilku lat wstecz; metallica, peja lub modern talking które zachomikowałem z czasów kiedy nie miałem cdeków. Wieża jest chyba niemiecka(Schneider), i myślę że pociągnie jeszcze kilka ładnych latek.
Ja mam Kenwooda z 1998 z magnetofonem i choc ze zbioru pnad 300 kaset zostalo mi z 30-50, to czasem z sentymentu odpalam cosik w tej formie.
Dziś widziałem "Painkiller" Remastered za ok 9,90 (jesli dobrze pamiętam?), ale jednak się nie skusiłem, bo do wyboru miałem Motorhead "Rock and Roll".
Co do wspomnień pamietam jak kiedyś AC/DC to był najgorszy metal jaki słyszało się, albo David Lee Roth, jak leciały w radio to było święto. Jakoś dla mnie metallica, IM przyszły później, slyszało się że jest taka kapela ale nie było po prostu dostępu do kaset.
Widzę, że Jugulator tylko ja wymieniłem ... czyżby to był aż tak zły album ?
To może teraz powspominam - początek mojej przygody z zespołem Judas Priest zaczął się od opowieści ojca o jego młodości - wspomniał wtedy, że słuchał sporo metalu, rocka i jednym z zespołów które wspominał był Judas Priest - postanowiłem sprawdzić cóż to za zespół ( a był to okres w moim życiu gdy dopiero zainteresowanie metalem kiełkowało ) - pierwszy utwór na jaki trafiłem to było bodajże Cathedral Spires z płyty Jugulator - być może dlatego tak wspominam tą płytę ? Potem wpadłem w nałóg i jedyne co było słychać u mnie w głośnikach to właśnie Judasi - po tym okresie fascynacji i odsłuchiwania przyszedł czas odpoczynku ... aby potem powracać wielokrotnie do takich utworów jak Screaming for Vengeance, Death Row, Hell bent for a Leather, wspomniane wcześniej Cathedral Spires, Ram it down i wiele innych ...
Najlepszy heavy metalowy zespół w historii muzyki!
Iron Maiden jednak jest sławniejsze i wielu ,,znawców" twierdzi że lepsze, a ja posłuchałem sobie z ciekawości płyt Ironsów tj. niby najlepsza wszechczasów ,,Number of the beast" - nic mi się nie spodobało, ,,Fear of the dark" - aby bardzo mi się podobało nagranie tytułowe, reszta to totalne chały z króciutkimi aby fajnymi solówkami.
no i potem słucham sobie kolejny raz ,,Painkillera" i wpadam w katharsis! miazha to za słabe okreslenie na tą płytę słuchaną nawet setny raz!
[38] Moim zdaniem trudno porównywać. Judas Priest to klasyczny wyspiarski heavy metal (później z licznymi wpływami speed), a Iron Maiden zdecydowanie NWOBHM, który przecież trochę zmienił w klasycznym brzmieniu brytyjskiego hm. Oba zespoły wielkie. Bez wartościowania.
A jednak w 2012 roku będzie nowa płyta!
Cieszcie się i radujcie wszyscy ,,Judasze" świata!
gotowi na dzisiejszy koncert w katowickim Spodku?!
word!!!
myślami wciąż na koncercie
U mnie jest niestety tak, że zaraz po koncercie mam wrażenie jakby skończył się wiele godzin wcześniej. Nie mniej uważam to za jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem (mam na myśli Exodusa i Judas Priest).
przeklęte wrażenie, 3dD1e! poddasz mu się a szybko zapomnisz koncert... pielęgnuj wspomnienia!
ja oglądam i słucham nagrania na Youtube. pozostaję w klimacie
Ten festiwal równie dobrze mógłby się nie odbyć gdyby nie występ Judasów. Rob za dwa tygodnie kończy 60 lat, a jest nie do zdarcia.
Ten festiwal równie dobrze mógłby się nie odbyć gdyby nie występ Judasów.
Ja bym tym bardziej przyszedł, gdyby grali tylko Exodus, Vader i Morbid Angel.
Zajebisty koncert Judasów, na lepszym pewnie w życiu już nie będę.
Reszta zespołów niestety nie w moim klimacie - niemniej nie żałuję, że czekałem od 13.00 :)