Na uczelni mogę wybrać 2 języki, których będę się uczyć w tym semestrze: Angielski, Niemiecki, Hiszpański, Włoski, Szwedzki. Jest jeszcze parę, ale od razu je odrzuciłem.
Wiem, że na studiach nie nauczę się wiele, ale może to być impuls, aby zapisać się później na poważny kurs.
Obecnie znam Angielski na poziomie B2 (wiem, że to nie jest sensowny wyznacznik) oraz uczyłem się Niemieckiego przez 6 lat (coś tam znam, ale dukam niemiłosiernie).
Wstępna opcja jest taka, że Angielski sobie odpuszczam i szlifuję we własnym zakresie. Wybieram Niemiecki na nie za wysokim poziomie oraz hiszpański/włoski/szwedzki od 0. Nie wiem tylko, który jest bardziej perspektywiczny i nie uczy się go dość topornie.
Możecie coś poradzić bazując na własnych doświadczeniach językowo-zawodowych?
Biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą, szwedzki byłby dobrym wyborem. Z drugiej strony, nie wiadomo, jak to będzie wyglądało za parę lat. Niemiecki również byłby przydatny, o ile wiążesz naukę języka z emigracją za granicę.
Gdybym sam miał wybierać, uczyłbym się szwedzkiego i niemieckiego, a angielski we własnym zakresie.
[2]
>szwecja
>imigracja
Za 10 lat nic ze Szwecji nie zostanie.
Niemiecki i Angielski.
Gdyby ktoś z was orientował się w gospodarce międzynarodowej wiedziałby, że obecnie w gre wchodzi jedynie hiszpański
[4]
Masz rację, bo np. w firmie w której obecnie odbywam praktyki, to Hiszpanie robią od jakiegoś czasu największy ruch w sektorze automatyki, elektroniki, zarządzania energią itp.
Chyba, że chodziło Ci o coś innego.
[5]
Angielski we własnym zakresie tzn. filmy, prasa, książki. Mam też parę typowo szkolnych podręczników do Angielskiego na poziomie C1/C2.
[6]
Niestety mam do wyboru Angielski C1 lub 2 inne języki od niskiego poziomu.
Szwedzki na pierwszy rzut oka wydaje mi się ciekawy ponieważ nie jest tak oblegany ale niestety ogranicza się tylko do terytorium jednego państwa.
Możecie rozwinąć temat hiszpańskiej gospodarki? Bo ciekawe rzeczy tu piszecie, myślałem, że to jeden z krajów walczących z głębokim kryzysem. Pisząc poprzedniego posta miałem na myśli fakt, iż nikt nie wie, kiedy ta finansowa destabilizacja wielu państw się skończy. Może to kwestia roku, a może 5-10 lat?
Polaco --> znajac szwedzki, bez wiekszych problemow powinienes porozumiewac sie rowniez w Danii i Norwegii.
Znajac angielski powinienes bez wiekszych problemow porozumiewac sie w Danii, Norwegii i Szwecji ;p
Jezyk hiszpanski to nie tylko Hiszpania... calkiem spora czesc swiatowej populacji tym jezykiem sie posluguje i z pewnoscia jest on zdecydowanie lepszym wyborem niz szwedzki.
Angielski przede wszystkim. Jest bardziej praktyczny. Jako drugi wybrałbym... albo niemiecki, bo sporo w mojej okolicy niemieckich firm, albo szwedzki, ale tylko dlatego, ze niemieckiego mimo wszystko nie lubię.
Podstawa to oczywiście angielski + niemiecki, powyżej dodajesz potencjalnie potrzebne ci języki :)
Angielski + niemiecki, do tego ewentualnie ten hiszpanski nie jest takim zlym wyborem.
Na studiach proponowalbym jednak wziac ten angielski + niemiecki, ktore juz znasz i nie bedzie problemow z zaliczeniem, a innych uczyc sie po prostu we wlasnym zakresie. Uwierz mi, ze kiedy przyjdzie koncowka semestru i obudzisz sie z nozem na gardle to naprawde nie chcesz miec do tego jeszcze problemow z jezykiem ;).
Hiszpanski - cala Ameryka Płd oprocz Brazylii +Ameryka środkowa +Meksyk
Niemiecki
No i oczywiscie szlifowac angielski. Uczylem sie hiszpanskiego, francuskiego, niemieckiego i łaciny. Zdecydowanie najgorszy i najbardziej siermiezny jezyk do nauki to łacina...potem francuski. Aczkolwiek hiszpanski opiera sie troche na łacinie ale nie jest taki trudny. No i fajny :p
Co z tego, ze cala Ameryka Pld gada po hiszpansku, skoro to jedne wielkie obiboki, przekretasy i ludzie majacy obrzydliwy stosunek do zycia?
No super, nauczysz sie hiszpanskiego, to bedzie im ciebie jeszcze latwiej wydymac ;d
[8]
pewnie chodzi o to, że to co u nas jest, dzieje się bez ogłoszonego kryzysu (bezrobocie etc.) u innych oznacza - niespodzianka - kryzys.
Co do angielskiego we własnym zakresie - jeśli naprawdę masz tyle samozaparcia, aby samokształcić się na wyższym levelu, mając jeszcze do ogarniania dwa inne języki, nie mówiąc o przedmiotach kierunkowych - wielkie gratulacje ;) Skoro masz je na uczelni na wyższym poziomie, to nie jest złe, aby uczestniczyć systematycznie w zajęciach - prasa i książki to nie wszystko, bez regularnych zajęć poprawność używania języka obcego nieco się rozłazi. Uczyłam się jakichś języków na poziomie podstawowym "z ciekawości", a że po studiach przydają mi się tylko angielski i niemiecki, to reszty zapomniałam - tu masz moją odpowiedź dotyczącą wyboru.*
Ostatecznie, jeśli angielski Ci nie odpowiada, hiszpański ma sens.
*a nie, jeszcze rosyjski się przydał kilka razy, żeby rozczytać alfabet :)
Ja bym wybrał angielski + coś, tylko dlatego, że nauka 3 języków naraz jest praktycznie niemożliwa, chyba że masz mnóstwo czasu lub małe ambicje.
Ale ogólnie to jestem zwolennikiem nauki całkowicie samodzielnej. Dlatego zajęcia na studiach traktowałbym jako mało znaczący bonus.
Jeszcze warto sie dopytac, jaki te zajecia beda mialy charakter.
Na SGH mialem nauke jezyka biznesowego, czyli rozne korespondencje biznesowe, specjalistyczne slowka. Jesli u was tez bedzie angielski zwiazany z kierunkiem, to polecalbym jednak wziac udzial, bo sam sie takiego slownictwa nie nauczysz.
Sinic --> to jeszcze zalezy od celu pobytu. jak na wakacje, to w porzadku. jesli myslisz o znalezieniu pracy, sam angielski moze byc niewystarczajacy.
Polaco -> nie napisałeś o najważniejszym o kierunku studiów, oraz jakie miasto...
Bo zawsze można pójść do firmy, gdzie potrzeba wykwalifikowanego pracownika, który będzie odpowiadał za relacje z klientami np. z Czech, Węgier, Włoch, Rosji, Chin...
Wiadomo Hiszpański popularny, ale Niemcy i Rosja to nasi sąsiedzi i Polskie firmy głównie z nimi handlują...
po co komu szwedzki i włoski. angielski jest najważniejszy,to nie podlega dyskusji. niemiecki też by się przydał ale myślę że hiszpański też jest ciekawy. kto wie może zrobisz karierę w Hiszpanii lub gdzieś w Ameryce łacińskiej albo południowej :D chociaż tam to gadają chyba po portugalsku czy jakoś tak :P
[21]
Kierunek typowo humanistyczny, typowo polski, teoretycznie mało ambitny - administracja. Chciałbym nadrabiać przynajmniej znajomością języka/ów po ukończeniu tego kierunku. Oczywiście przede mną jeszcze magisterka i droga otwarta w kwestii zmiany kierunku, ale mimo wszystko w języku obcym siła. No i studiuję w Warszawie.
[22]
Szwedzki, Włoski - teoretycznie sobie pomyślałem, że znajomość takiego języka byłaby u mnie dużym plusem jeśli pracodawca poszukiwałby człowieka, aby porozumiewać się konkretnie z ludźmi z tych państw. Wiadomo po Angielsku dogadać się można, ale np. w firmie w której pracuję stawiają nacisk znajomość konkretnych języków, nie tylko Angielskiego.
Po Portugalsku mówią tylko w Brazylii.
No to bardziej inwestuj w znajomości i nie odmawiaj za często wspólnych spotkań ze znajomymi/nowo poznanymi ludźmi, bo później się okaże, że ktoś tam ma wujka który poszukuje pracownika do firmy, a jak jesteś spoko to Ciebie polecą ;)
No i praktyki/staże najlepiej płatne najlepiej w dużej znanej firmie, bądź przedsiębiorstwie.
Lepiej brzmi praktykant w biurze poselskim/w banku/ coś znanego niż pracownik biurowy w przedsiębiorstwie Kowalski i synowie ;)
Istnieje również taka możliwość, że spróbuję się dostać do Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. A tam przy rekrutacji wymagają Angielskiego na naprawdę wysokim poziomie, ale to takie marzenia/alternatywa alternatyw ;)
edit:
No i dlatego poszedłem na praktyki do centrum finansowego dużej, europejskiej firmy. Jak się poszczęści to może dostanę się niedługo na płatny staż. Obserwacja umiejętności językowych stałych pracowników zmotywowała mnie właśnie do podjęcia jakichś konkretnych kroków w kwestii kształcenia się w tym zakresie ;)
Niemieckiego
spoiler start
przyda ci się w piekle!
spoiler stop
To ty masz się uczyć tego języka, więc wybierz po prostu ten, który ci się podoba. Każdy ma jakieś atuty. Może będzie chciał właśnie gdzieś tam wyjechać albo mieć do czynienia z obywatelami państwa X?
Weźmiesz sobie jakiś, który doradzą ci inni, ale nie będziesz miał zapału i pozamiatane.
Niemiecki albo hiszpański (oczywiście obok angola). Z tej perspektywy, że Niemcy to nasz sąsiad i bardzo ważne państwo w UE, co raczej się w najbliższej przyszłości nie zmieni (chyba, że szykujesz inwazję na zachód ;)) natomiast znajomość hiszpańskiego otwiera Ci ogromne perspektywy poznawcze (większość Ameryki Łacińskiej i Środkowej, Hiszpania, USA itd.). Szwedzki ma sens, jeśli myślisz o emigracji, albo jakiejś pracy związanej z tym regionem. Poza tym - po jaką cholerę Ci szwedzki? Już miliard razy lepiej poznać rosyjski.
Dobra, przemyślałem sprawę i nie ma co udziwniać i utrudniać sobie życia. Wybieram albo Niemiecki 60h, albo Angielski 30h na poziomie C1 + Niemiecki 30h.
Przed chwilą zrobiłem sobie uczelniany test diagnostyczny z Niemieckiego i okazało się, że po ok. 3-letnim całkowitym rozbracie z tym językiem jestem mimo wszystko niemalże (górna granica punktowa A2) na poziomie B1. Nie spodziewałem się :) Ale wiadomo, liczy się faktyczna wiedza, a nie sztuczne punkty i poziomy.
Może w końcu będę mógł z pełną dumą wpisać Niemiecki do CV, a nie jak dotychczas z nutą niepewności i wstydu ;)
Do biznesu potrzebujesz angielski. W niemczech, w krajach skandynawskichi itd. wystarcza w zupelnosci angielski. Ja bym Ci polegal hiszpanski poniewaz jako, ze to jest jezyk romanski, bedziesz tez rozumial portugalczykow, wlochow a nawet troche francuskiego.
Do tego bedac np. w ameryce poludniowej nie bedziesz mial problemow z porozumiewaniem sie. Takze pol swiata masz juz odhaczone :p
Poza tym niemiecki jest blee :p
W zależności odTwojego poziomu angielskiego wzięłabym angielski - hiszpański lub hiszpański - włoski :)
Angielski i Hiszpański zdecydowanie.
Angielski i hiszpański. Angielski i niemiecki to jedno z najgorszych połączeń. Z Niemcami porozmawiasz po angielsku, z Hiszpanami i resztą już niekoniecznie. Skandynawskich w ogóle nie bierz pod uwagę, oni posługują się angielskim niemal na równi z językiem ojczystym.
Wy, zdaje się, nie rozumiecie podstawowej rzeczy związanej z niemieckim - co z tego, że mówią po angielsku, co on tam, na piknik będzie jeździł? Niemiecki warto znać, żeby czytać! Prasę, książki, dokumenty. W sytuacjach oficjalnych, np. dyplomatycznych na terenie Niemiec, żaden Niemiec nie będzie też mówił po angielsku, bo protokoły dyplomatyczne są inne. Tak trudno to zrozumieć?
Hiszpański, jak już mówiłem, ma bardzo szeroki zasięg i dlatego warto.
Już widzę jak często przeciętny Polak będzie się stykał z sytuacjami dyplomatycznymi, a nie biznesowymi czy piknikowymi właśnie.
Już widzę Coolabor, jak geniuszu :P w sytuacji biznesowej w której dostaniesz 100 stron dokumentacji po niemiecku, będziesz wykorzystywał angielski. LOL Nie każdy myśli o biznesach na telefon. Jak ktoś myśli o jakimś poważnym zaangażowaniu z sąsiadem, to niewykluczone, że wyląduje w Niemczech.
Jeśli natomiast nie myśli o sprawach biznesowych, tylko o tym co mu się przyda w codziennym życiu intelektualnym w Polsce, to miliard razy lepiej znać niemiecki i czytać niemiecką prasę (wiedzieć co dokładnie się tam dzieje), niż hiszpański i czytać prasę z Ameryki Płd. czy Półwyspu Iberyjskiego (co Polski mało dotyczy).
Podobnie w kwestiach nawet historycznych, gdyby ktoś chciał się zająć np. zgłębianiem historii IIWŚ, czy zaborów, to niemiecki mu się przyda, hiszpański niemal wcale.
Przy tym nie jestem żadnym wrogiem hiszpańskiego. Przeciwnie - w związku z jego zasięgiem wymieniłem go obok niemieckiego, jako język który warto znać. Dyskutuję tylko z całkowicie fałszywą tezą, że znajomość niemieckiego jest dla Polaka mało przydatna.
znając trzy języki:
angielski
hiszpański
rosyjski
dogadasz się biznesowo z połową świata*
*nie uwzględniam mandaryńskiego ;)
Mnie nie dziwi dokumentacja z Niemiec w języku niemieckim. Z Hiszpanii za to na pewno będzie po polsku, a co najmniej po angielsku...
Chodzi o przeciętną, cwaniaczku, sytuację, a nie o konkretne stanowiska, gdzie jest potrzebny konkretny język. Dla znających szwedzki, duński czy rumuński znajdzie się tez niemało ofert pracy, co nie oznacza, że te języki dominują za granicą ogólnie.
Coolabor --
Skąd wiesz co autor dokładnie ma na myśli? Roisz sobie? Po prostu jest całkowitą bzdurą, że znajomość niemieckiego się Polakowi [!] nie przydaje, współpraca z Niemcami (od wymian studenckich, przez fundacje, po firmy), jest ogromna. Hiszpania, to zupełnie inna para kaloszy. Poza tematami zawodowymi znajomość niemieckiego jest znacznie bardziej dla Polaka praktyczna, niż hiszpańskiego. Nawet dla dobrego zrozumienia stosunków sąsiedzkich i sytuacji w Niemczech, tego jakie nastroje tam panują, jak nas się tam odbiera. Ponadto autor zna już podstawy.
A Ty mu gadasz, że niemieckiego nie warto znać. To, że hiszpański jest językiem dominującym na świecie (ogólnie i w stosunku do niemieckiego), jest oczywiste dla ostatniego kretyna - wystarczy spojrzeć na jego zasięg.
Gdyby autor powiedział - nie zamierzam nigdzie zagrzać kąta, z Polską nie chcę mieć wiele wspólnego, nie interesuje mnie polityka i to co się dzieje w Niemczech, będę podróżował po świecie, a jeśli gdzieś osiądę i będę pracował, to na pewno nie w tym regionie, to bym mu od razu powiedział: tylko i wyłącznie hiszpański z angielskim.
Soulcatcher, po co ten chinski?:D
Kazde dziecko w Chinach, na Tajwanie, w HK i wszelkich innych miejscach, w ktorym sie porozumiewa krzaczkami, uczy sie angielskiego od najmlodszych lat. Nie lubie sie nim poslugiwac, czasami gramatyka nie gra, ale prawda jest taka, ze wiekszosc ludzi studiujacych na uniwersytetach angielskim posluguje sie lepiej lub gorzej, ale na pewno komunikatywnie i w stopniu wystarczajacym do robienia "biznesu".
Teraz przejdzmy do sedna. Zeby bialy czlowiek sie nauczyl chinskiego, to trzeba tak piec lub wiecej lat, zeby wladal nim dobrze. I to nie 5 lat 2-3 godziny w tygodniu, ale 5 lat co najmniej po 4-5 godzin dziennie.
Jakiego wynagrodzenia bedzie wymagal czlowiek po studiach, na przyklad, ekonomicznych, ktory jeszcze wlada chinskim bardzo dobrze? Na pewno nie sredniego wynagrodzenia.
Jakiego wynagrodzenia bedzie oczekiwal chinczyk po tamtejszym uniwersytecie (na ktorych sie kuje, robi projekty i pracuje od rana do nocy, wiec juz jest pewnosc ze bedzie robil od rana do nocy), ktory chinskim posluguje sie natywnie? Tyle co wszyscy, ktorzy ukonczyli uniwersytet, czyli nawet ponizej sredniej placy.
Po co wiec uczyc sie chinskiego, jak w USA maja mase emigracji, ktora swobodnie porozumiewa sie kantonskim i mandarynskim, a cala azja, ktora handluje z reszta swiata, ma mase urzednikow, ktorzy posluguja sie jezykiem angielskim i wszystko za nich zalatwia?
"Ucz sie chinskiego", to kolejny frazes powtarzany bez jakiegokolwiek zrozumienia sprawy.
Mowie to z perspektywy osoby, ktora chinskim posluguje sie na poziomie "upper intermediate". I jestem pewien, ze to umiejetnosc glowie dla pasjonatow, ludzi ktorzy chca pracowac w Azji, mimo ze godziny pracy sa dluzsze a place znacznie mniejsze
HuangKaiJie ---> z niemcami też się po angielsku dogadasz ale zawsze lepiej po niemiecku, tak samo z chiczykami
", to trzeba tak piec lub wiecej lat, zeby wladal nim dobrze. I to nie 5 lat 2-3 godziny w tygodniu, ale 5 lat co najmniej po 4-5 godzin dziennie."
Nauka zarówno niemieckiego jak i angielskiego zabiera podobną ilość czasu.
Napisałem jakich języków warto się uczyć i w jakiej kolejności.
Niemiecki
Angielski
Chiński
Czegoś nie zrozumiałeś? Nigdzie nie napisałem żeby NIE uczyć się angielskiego tylko chińskiego, napisałem żeby uczyć się Niemieckiego, Angielskiego i Chińskiego.
Bzdury, Chinczykom chodzi tylko i wylacznie o zrobienie biznesu. W tej sytuacji to oni sa strona, ktorej stawiane sa warunki i firm chinskich produkujacych towary jest znacznie wiecej, niz wynosi swiatowy popyt. Wiec to im zalezy, zeby byc jak najbardziej konkurencyjnymi.
I dla chinczykow nie liczy sie to, jakim jezykiem mowisz, ale przede wszystkim to, skad pochodzisz. Chinskie korzenie plus slaby chinski daje znacznie wieksze mozliwosci, niz biala twarz i perfekcyjny chinski.
Sprawdz prosze moje ip, naprawde wiem o czym mowie....
Jak ja kocham te wypowiedzi osob, ktore nigdy chinskiego sie nie uczyly, a juz stawiaja wyroki, jak latwo sie go nauczyc i ile czasu to zajmie:)
Prosze, poswiec codziennie godzinke na angielski i godzinke na chinski. I wtedy powiedz mi, ktorego wiecej sie nauczyles :)
Nie zrozumiales, ze nauka jezyka chinskiego nie przynosi zadnych pozytkow i w stosunku naklad wysilku do potencjalnych profitow jest totalnie nieoplacalna rzecza.
To powiedz mi prosze, dlaczego warto sie chinskiego uczyc?
HuangKaiJie
podsumowując: chińskie, nie chiński. Guanxi i w tym momencie my wszystko verstehen.
Dokladnie, 關係 to jest klucz do sukcesu. Dlatego niesamowicie mnie bawi, jak ktos mysli, ze sie nauczy chinskiego i juz bedzie kase robil :D
Jak sie nauczy chinskiego, to chinczykowi bedzie latwiej go wydymac, tyle.
PS. Forumek nie obsluguje chinskich znaczkow :(
HuangKaiJie --->
I dla chinczykow nie liczy sie to, jakim jezykiem mowisz, ale przede wszystkim to, skad pochodzisz.
Wygląda że nic na ten temat nie wiesz. Akurat Chińczycy są bardzo "wrażliwi" na punkcie swojej kultury. Poznając język najlepiej poznaje się kulturę, co daje możłiwość prowadzenia interesów tak jak robią to natywni mieszkańcy.
Nie wiem po co mam sprawdzać twoje IP. Mam 45 lat i języków uczę się od 35.
Tak gdybym mógł coś zmienić w swoim życiu to bym się włąśnie uczył chińskiego. Po 35 latahc nauki miął bym teraz w chinach wielki zarabiający miliony dolarów serwis o rozrywce, bo bym znał ich rynek, kulturę i język.
A USA konkurencja jest gigantyczna, Chiny to pole do zaorania.
Jak się ma mentalność pracownika najemnego to pewnie wystarczy znać angielski, jak się chce być przedsiębiorcą biznesmenem to trzeba znać miejscowy rynek, kulturę i język.
HuangKaiJie --->
"niesamowicie mnie bawi, jak ktos mysli, ze sie nauczy chinskiego i juz bedzie kase robil :D "
Kasę już potrafię robić, już ją zrobiłem. Znając język chiński zrobił bym jej o wiele więcej.
"Jak sie nauczy chinskiego, to chinczykowi bedzie latwiej go wydymac, tyle."
Jezu ile ty masz lat dziecko?
27, na Tajwanie mieszkam od paru lat, z Chinczykami, Tajwanczykami mam stycznosc na codzien, a od jakiegos czasu robie z nimi biznesy :)
No, i mieszkam na Tajwanie, to tak apropos "wypowiadania sie o czyms, o czym nie ma sie pojecia".
Pozdro :)
HuangKaiJie ---> to że mieszkasz na Tajwanie nie czyni cię w żadnym stopniu lepszym biznesmenem niż mieszkańca wioski w Andach. Ty rób to co podpowiada ci doświadczenie i inteligencja.
Ja każdą wolną chwilkę spędzał bym na nauce miejscowych języków i poznawaniu kultury.
W sumie, ja znam chinski, ty mowisz ze to wystarczy do zrobienia milionow.
Moge zaoferowac ci calkowita obsluge w zakresie robienia biznesu w Azji i swiadczyc uslugi translatorskie, ze strony nie tylko mojej ale tez osob poslugujacych sie biegle chinskim, angielskim i polskim. W zamian za, powiedzmy, 20% tych milionow, ktore masz pewnosc, ze zarobisz :)
Szkoda, ze takich "biznesmenow" z Koziej Wolki, ktorzy mysla ze sie naucza chinskiego, przyjada tutaj i zrobia miliony jest duzo, oj jak duzo, a odsetek przypadkow, ktore koncza sie sukcesem jest wybitnie maly....
Co do Niemieckiego, to przede wszystkim stawiam go na pierwszym miejscu (zaraz po Angielskim) gdyż znam jego podstawy. Poza tym zawsze lepiej dogadać się w Niemczech, Szwajcarii, Austrii, Lichtensteinie czy nawet Namibii ( ;)) po Niemiecku niż Angielsku.
Poza tym system prawny w Niemczech jest bardzo podobny do polskiego. Z racji tego, że studiuję administrację, znajomość Niemieckiego byłaby na pewno plusem np. gdybym starał się o pracę, która opierałaby się na współpracy polsko-niemieckiej np. w płaszczyźnie samorządowej czy jakiejkolwiek innej.
Zauważyłem, że w mojej firmie osoby zajmujące się rozliczaniem klientów z Niemiec i Austrii dogadują się po Niemiecku, a nie po Angielsku. Dania, Norwegia, Szwecja - starcza Angielski.
Chiński - arcytrudny język. Owszem da się ogarnąć podstawy, aby się dogadać czy nawet zrozumieć, ale biały człowiek nigdy nie nauczy się wydawać pewnych dźwięków, które występuję w Chińskim. Przynajmniej przeciętna osoba. Na pewno nie ja ;)
HuangKaiJie --> Spoko, mnie też masa osób przekonuje jak Bliski Wschód wygląda naprawdę, mimo że to ja tam mieszkałem parę lat :).
Przede wszystkim angielski, choć trzeba pamiętać, że para językowa angielski i niemiecki jest dosyć kłopotliwa w nauce. Nie wiem, czy nie lepiej połączyć z którymś językiem romańskim na przykład.
HuangKaiJie ---> dziękuję, nie mam potrzeby korzystać z pośrednika który chce mi zabierać 1/5 tego co zarobię, wolę zainwestować w naukę języka.
Znajomość języka nie jest wystarczającą przesłanką aby zrobić milionowy biznes ale bardzo pomaga.
Jeżeli chcesz zostać pracownikiem do końca życia to pewnie dobrze robisz, mam nadzieję że będziesz szczęśliwy i tego ci życzę.
Jak chcesz robić sam interesy to oczywiście język ci nie wystarczy ale z pewnością ci bardzo pomoże. Więc ty nie musisz się już uczyć języka, zacznij uczyć się więc zaradności i biznesu.
Ale inni języka nie znają i nie widzę powodu dla którego musiał byś ich namawiać aby się go nie uczyli.
Tak a propos, choć nie do końca: znajomość języka jest kluczowa, jeśli ktoś chce zostać tłumaczem. Oprócz tego IMO warto uczyć się języka po to, by zrozumieć coś z kultury i mentalności ludzi, wśród których chcemy się obracać.
Jakiś czas temu przekonałem się, że czasem już znajomość kilku słów (fakt, to nie było w Chinach i nie po chińsku) sprawia, że ludzie są bardziej pozytywnie nastawieni. No ale to temat na osobną opowieść.
Polaco:
Odradzam sluchania pana Cejrowskiego w takich kwestiach. W wiekszosci przypadkow wypowiada sie tak jak mu sie wydaje, a nie tak jak jest naprawde. Wszystkie dzwieki wystepujace w standardowym mandarynskim wystepuja rowniez i w jezyku polskim. Problemem moze byc pekinskie "R", ale to tez, jeden wieczor cwiczenia.
Znacznie wiekszym problem, zwlaszca dla osob majacych maly zmysl muzyczny, jest .
Zenzibar - ech, taka jest prawda, ludzie sie nasluchaja sinologow, ktorzy w Chinach byli semestr na wymianie studenckiej, albo innego "podroznika", co ma mgliste pojecie i juz zgrywaja ekspertow.
Soulcatcher -
jesli nie chcesz posrednikow, to naprawde nie masz pojecia o Chinach i sposobow, w jakim prowadzi sie tam biznes. W Chinach pieniadze zrobic latwo, trzeba tylko sie dostac do bezposredniego wytworcy. Ale przez kilkanascie lat rozwinela sie tam siec "posrednikow", ktorzy swoich kontaktow bronia jak niepoleglosci. Kluczem do sukcesu jest tylko i wylacznie dojscie do tego przedstawiciela fabryki, ktory jest ostatnim ogniwem lancucha. Ale przez to, ze koneksje sa tak wazne, to dla czlowieka z zewnatrz, nawet jak mowi po chinsku, jest to niemozliwe.
CHcialem ci oferowac uslugi na zasadzie konsultingu - nie tylko tlumaczenie, ale i koneksje, rozeznanie rynku itd.
I o czym ty do mnie rozmawiasz?:D Skad wiesz, czy gdzies pracuje, czy mam wlasny biznes, czy jeszcze cos innego?:D
I pewnie twoim pracownikom sie zrobilo bardzo milo, skoro traktujesz ich jako osoby bez ambicji i majace "mentalnosc pracownika najemnego" :)
Kierunek typowo humanistyczny, typowo polski, teoretycznie mało ambitny - administracja.
Równie humanistyczny jak i fizyka jądrowa
I tak wyszły nici z poważnego uczenia się języka na uczelni, bo okazało się, że tym semestrze język będę mieć tylko raz w tygodniu. W dodatku musiałem wybrać Niemiecki na prawie najniższym poziomie, aby nie pokrywał mi się z innymi przedmiotami. Lipa totalna, więc będę szukać jakiegoś kursu na własną rękę.
Przy okazji chciałbym się spytać czy znacie może jakieś niemieckojęzyczne strony, prasę czy stacje radiowe, z których mógłbym czerpać słownictwo?
[57]
W teorii przeważają przedmioty wywodzące się z nauk humanistyczno-społecznych. Nie ukrywam, że mam też przedmioty ekonomiczne (makro/mikroekonomia, ekonomia, ekonomika) czy ścisłe (matematyka, rachunkowość, mechanika, budownictwo, matematyka, statystyka).