Owe dni są oczywiście bezpłatne, bo jak twierdzą pracodawcy – muszą najpierw sprawdzić pracownika. Większość szukających zgadza się na taką formę, ponieważ jest to jedyna droga do zdobycia zatrudnienia w firmie. Jednak po kilku dniach nagle okazuje się, że o zatrudnieniu moga pomarzyć. Nie mówiąc już o braku wynagrodzenia za swoją pracę. Sytuacja powtarza się wszędzie: w sklepach odzieżowych, spożywczych, salonach operatorów telefonicznych, a przede wszystkim w lokalach gastronomicznych i dotyczy szczególnie młodych osób z niewielkim doświadczeniem zawodowym.
Dziki kraj!
Bo zle to robia. Nie powinni nazywac tego "bezplatnymi dniami probnymi" a "nieodplatnymi praktykami". Wtedy i ze 2 miesiace mozna wycisnac z leszcza, szczegolnie jak gwarantujesz wpis do CV :)
I w interesującej branży handowe..... errr growej!
Liderzy branż.
Tak sobie myślę że gdyby ktoś mnie tak zrobił w wała zapewne poznałby szybko ceny u okolicznego wulkanizatora, lakiernika samochodowego a być może i szyby musiałby powymieniać.
Taka przygoda kosztowałby go dużo więcej niż te nędzne grosze które zaoszczędził
Ja jakiś nienormalny pewnie jestem, ale jak wkręcałem się na praktyki do co lepszych firm, aby zwiększyć swoje postudenckie szanse na rynku pracy, to sam proponowałem np. 2 miesięczny nieodpłatny staż (z reguły potem coś jednak dostawałem).
Dzisiejsza młodzież strasznie roszczeniowa. Jeszcze chcą żeby im za pracę płacili. Skandal. Za moich czasów... http://www.youtube.com/watch?v=ATCWBuieTzI
Fakt, lepiej kasę przehulać na imprezki i zalanie pały w akademiku, czy też wakacyjne szaleństwo z znajomymi, zamiast przyoszczędzić i w wakacje pozapierdzielać 2 miechy, nawet za friko. Za to potem płacz i zgrzytanie zębami, że jako to, po studiach nie czekają z otwartymi rękami i nie proponują bajońskich kontraktów, jak to tak? Przecież skończyłem studia do cholery!!!
To nie chodzi o bajońskie kontrakty ledwo po studiach, bo tutaj każdy normalny wie że zaczyna się nisko. Chodzi o prosty fakt że za pracę należy się wynagrodzenie, bo inaczej jest to dymanie niewolnika.
Kocham ten sposob myslenia - "praca uszlachetnia", jak widac u niektorych tak bardzo, ze jeszcze do niej chetnie dokladaja...
Ktoś tu nie kuma, że jak dopiero zaczynasz pracę, to się uczysz i częstokroć to pracodawca poświęca czas i wysiłek na to, abyś zaczął przynosić zysk, bo do pewnego momentu i tak jest to powielanie czegoś, co etatowy pracownik musi później sprawdzić.
Oczywiście, że są rózne firmy, różne zawody, różny charakter naszych obowiązków (jak poszedłem do pracy w drukarni, to od razu dostałem kasę, składania gazet uczyć się nie trzeba). Są też jednak sytuacje, w których nawet jeśli wydaje nam się, że wypadałoby zapłacić, to może to być na dobry początek jeno dobra wola pracodawcy i moim zdaniem forma bezpłatnych praktyk/bezpłatnego stażu też jest fair. Najpierw zdobywasz widzę, aby potem móc na niej zarobić, czy to u tego pracodawcy, czy też innego.
Ale jak już wspomniałem, ja widocznie jestem jakiś nienormalny, śmiałem przecież zaniżyć studenckie pensyje i postawić małe wymagania na sam początek :>
W GRY-OnLine S.A. są zarówno płatne jak i bezpłatne praktyki.
Osobiście uważam że ktoś kto trafi do naszej firmy na np. 6 miesięczną praktykę powinien nam płacić bo nauczy się więcej niż na tych udawanych płatnych studiach.
Ktoś tu nie kuma, że jak dopiero zaczynasz pracę, to się uczysz i częstokroć to pracodawca poświęca czas i wysiłek na to, abyś zaczął przynosić zysk, bo do pewnego momentu i tak jest to powielanie czegoś, co etatowy pracownik musi później sprawdzić.
To jest tak zwana inwestycja.
[14]
oh rly czyli w golu jesteście instytucją charytatywną - zupełnie za darmo kształcicie biednych(głupich?) młodych ludzi! Na dodatek zupełnie nic z tego nie mając... Bez takich tekstów - "powinien nam płacić" - sam doskonale wiem jak wygląda "wyzysk" wszelkiej maści stażystów (i jaki jest to doskonały interes dla pracodawcy).
Praktyki to nie jest przecież zwykła praca za darmo - to świetna okazja zebrania doświadczenia i najzwyczajniej w świecie nauczenia się pracy w danym zawodzie (nikt chyba nie jest aż tak naiwny, żeby liczyć, że same studia do tego przygotują). Oczywiście nie wszystkie praktyki są przydatne a część to faktycznie próba wykorzystania studenta świeżego na rynku pracy, ale od tego człowiek ma rozum, żeby nie dać się wykorzystać.
To jest tak zwana inwestycja.
Dajmy na to, że jesteś pracodawcą. Masz dwóch aplikujących na miejsce pracy - oboje po studiach na tym samym kierunku, jeden z nich przeszedł już kilka praktyk w podobnych firmach, wie na czym ta praca polega i jego ewentualne szkolenie będzie łatwe, tanie i krótkie. Drugi natomiast ma wiedzę tylko teoretyczną, musisz go praktycznie od podstaw przeszkolić i przygotować do pracy. W którego byś zainwestował?
Przypomniała mi się oferta muve.pl :D
Tychowicz
Odpowiedź na Twoje pytanie nie jest wcale taka oczywista. Tato prowadzi całkiem sporą firemkę i nie raz dawał szansę właśnie takim świeżym głodnym wilkom, które chciały się czegoś nauczyć, bo wcześniej parę razy przyszedł taki co to już trochę tego liznął, aby po prostu odbębnić kolejne praktyki i skolekcjonować nowy wpis do CV.
Dajmy na to, że jesteś pracodawcą. Masz dwóch aplikujących na miejsce pracy - oboje po studiach na tym samym kierunku, jeden z nich przeszedł już kilka praktyk w podobnych firmach, wie na czym ta praca polega i jego ewentualne szkolenie będzie łatwe, tanie i krótkie. Drugi natomiast ma wiedzę tylko teoretyczną, musisz go praktycznie od podstaw przeszkolić i przygotować do pracy. W którego byś zainwestował?
Najpewniej tego, który podczas rozmowy przypadłby mi do gustu i wydawał się bardziej lotny. A najchętniej i tak bym wziął kogoś z polecenia.
Paudyn
Fakt, lepiej kasę przehulać na imprezki i zalanie pały w akademiku, czy też wakacyjne szaleństwo z znajomymi, zamiast przyoszczędzić i w wakacje pozapierdzielać 2 miechy, nawet za friko.
Każdy student imprezuje, zalewa palę w akademiku i wozi się ze znajomymi na wakacje?
Za to potem płacz i zgrzytanie zębami, że jako to, po studiach nie czekają z otwartymi rękami i nie proponują bajońskich kontraktów, jak to tak? Przecież skończyłem studia do cholery!!!
Czerpiesz całą tą wiedzę z demotywatorów i kwejka?
Większość moich znajomych okres wakacji spędza w pracy w Polsce lub za granicą po to żeby mieć później kasę na to żeby utrzymać się na studiach. Ewentualnie wraca do domu pomóc rodzicom. Część znajomych siedzi, lub siedziało na kredytach studenckich i kończąc studia zamiast tyrać za darmo łapią się czegokolwiek żeby te kredyty teraz spłacić. Niektórym rodzice zakręcają kureczki i też muszą iść do jakiejkolwiek pracy tylko po to, żeby móc za co opłacić czynsz i nie musieć wracać na wieś w Bieszczady gdzie perspektywy kończą się na wypasaniu owiec.
Imprezuje niewielki procent i Ci, którzy kasą nie muszą się przejmować. Ale przecież Ty wszystko wiesz lepiej.
Nie tylko studenciaki, tylko wszyscy młodzi, ci z zawodówek i techników też. Miałem kolege z zawodówki, na profilu elektryk. W wakacje miał praktyki, tyrał przez miesiąc po 8godzin na budowie, czy to upał, czy deszcz robić musiał, oczywiście rzeczy nie związane w ogóle ze swoim zawodem. Zapłacili mu za to aż 200zł :)
dziki kraj.
Bezpłatne dni nie powinny dziwić, o ile są odpowiednio ograniczone w czasie.
Na stanowiskach nie wymagających specjalistycznej wiedzy, czy jakiegokolwiek przygotowania, powinny trwać max 3 dni. Często okazuje się, ze choć dana osoba na rozmowie i w papierach wypada całkiem nieźle, to z konkretną pracą już ma problem. Albo nawet jeśli robi, to bywa, że potrafi zrazić do siebie klientów lub skłócić współpracowników. W ciągu trzech dni takie coś da się wyłapać.
Na stanowiskach specjalistycznych, gdzie proces przyuczenia do danej pracy trwa nawet kilka miesięcy, może być to bezpłatny czas, lub płatny minimalną krajową - jedynie na przeżycie. Nowa osoba na wymagających stanowiskach, często kosztuje pracodawcę grube pieniądze - nawet proste kursy organizowane przez firmę zewnętrzną potrafią kosztować po 3-5 tysięcy złotych. A do tego jeszcze mogą dojść straty spowodowane uszkodzeniem np maszyny, na której dany osobnik się uczy. W firmie, w której pracuję miesięczne straty spowodowane przez nowych pracowników liczy się w setkach tysięcy dolarów. (źle zrobiony produkt, uszkodzenia maszyn, zła organizacja pracy powodująca przestoje linii, że już nie wspomnę o cofnięciach z rynku, gdzie dochodzą ogromne koszta logistyczne lub nawet odszkodowania).
Nie wiem, na czym polegają praktyki w gry-online, ale jeśli mają charakter zbliżony do zajęć praktycznych na uczelni (tzn. wyjaśnianie konkretnych kwestii, praca maksymalnie zbliżona do rzeczywistej, tworzenie raportów i analiz do wykonanej pracy i ogólne poświęcenie uwagi praktykantowi), to koszt godziny nauki tego typu wynosi około 300-500zł + koszt materiałów.
Fett
Też byłem studentem (dziennym), łaczyłem to z pracą, podobnie jak moi znajomi, więc banialuki o biednej, uciskanej i wyzyskiwanej grupie studenckiej zachowaj sobie dla kogoś innego.
Jak któryś z kolegów musiał połączyć studia z płatną pracą (kredyt, bieda u rodziców) i chciał zostać na dziennych, to też się dało. W ekstremalnych przypadkach nawet nocnym dymaniem w magazynie/drukarni. Są prace, za które od ręki dostajesz pieniądze, ale to nie dla każdego, przecież niektórzy studenci to paniska i podejmują wyłącznie pracę umysłową za przynajminiej tysiąćpińcet.
Większość moich znajomych okres wakacji spędza w pracy w Polsce lub za granicą po to żeby mieć później kasę na to żeby utrzymać się na studiach. Ewentualnie wraca do domu pomóc rodzicom. Część znajomych siedzi, lub siedziało na kredytach studenckich i kończąc studia zamiast tyrać za darmo łapią się czegokolwiek żeby te kredyty teraz spłacić. Niektórym rodzice zakręcają kureczki i też muszą iść do jakiejkolwiek pracy tylko po to, żeby móc za co opłacić czynsz i nie musieć wracać na wieś w Bieszczady gdzie perspektywy kończą się na wypasaniu owiec.
Czyli jednak da się pracować nie za darmo, wow!!!
Nie wierzę natomiast, że nikt nie jest w stanie odłożyć nieco więcej, aby przynajmniej przez miesiąc popracować za darmo w lepszej firmie. Zwłaszcza ci od zagranicy. Sorry, moje pokolenie też to przerabiało.
Imprezuje niewielki procent i Ci, którzy kasą nie muszą się przejmować. Ale przecież Ty wszystko wiesz lepiej.
<::::: <lol>
Jeśli ostatnie napisałeś na poważnie, to tak - wiem lepiej.
Nie wierzę natomiast, że nikt nie jest w stanie odłożyć nieco więcej, aby przynajmniej przez miesiąc popracować za darmo w lepszej firmie.
Wywaliłem się razem z fotelem.
Ale ja nie piszę nic o biednej wyzyskiwanej grupie studenckiej. Ja też kończyłem studia, też dzienne, też równocześnie pracowałem i też w drukarniach i w McDonaldach. I też łapałem się różnych zajęć, "wolontariatów", kół naukowych, kursów doszkalających i innych pierdół. I ze znalezieniem pracy też problemów po studiach nie miałem (nie mam?). Napisałem tylko, że nie każdy może sobie pozwolić na pracę za darmo a Ty od razu zacząłeś elaborat o darmozjadach studentach.
Jak któryś z kolegów musiał połączyć studia z płatną pracą (kredyt, bieda u rodziców) i chciał zostać na dziennych, to też się dało. W ekstremalnych przypadkach nawet nocnym dymaniem w magazynie/drukarni. Są prace, za które od ręki dostajesz pieniądze
I co, znajdywali jeszcze czas na to, żeby robić dwumiesięczne staże za darmo?
...ale to nie dla każdego, przecież niektórzy studenci to paniska i podejmują wyłącznie pracę umysłową za przynajminiej tysiąćpińcet.
A to, to już nie wiem do czego pijesz.
Czyli jednak da się pracować nie za darmo, wow!!!
A gdzie napisałem, że się nie da? Napisałem że, ciężko pracować za darmo
Nie wierzę natomiast, że nikt nie jest w stanie odłożyć nieco więcej, aby przynajmniej przez miesiąc popracować za darmo w lepszej firmie.
Tak, zwłaszcza Ci którzy nie muszą płacić 500 zł miesięcznie za czynsz i rachunki
Zwłaszcza ci od zagranicy.
Zwłaszcza Ci od zagranicy musieli trzymać kasę na to żeby opłacić sobie czynsze, rachunki i zapchać czymś lodówkę przez następny rok
Jeśli ostatnie napisałeś na poważnie, to tak - wiem lepiej.
No to jeżeli studia spędziłeś na chlaniu w akademikach i rozbijaniu się ze znajomymi przez wakacje, to pozostaje pozazdrościć że jeszcze miałeś dodatkowo czas i pieniądze na to, żeby chodzić do pracy za darmo
Widocznie moja ekipa byla lepiej zorganizowana i miala leb na karku. Jeden z kolegow, z ktorym wyjechalem za granice musial za ta kase utrzymac i siebie i matke w rodzinnym Zamosciu, takze nie musisz mi tlumaczyc na co ona idzie. Mimo to tez dal rade wyjsc na swoje, zrobil praktyki (jedne bezplatnie, drugie za kase), potem znalazl tu robote i do dzisiaj sobie zyje w nie takiej taniej znowu Warszawie. Moze mial wieksza motywacje do dzialania, moze byl lepiej zorganizowany, nie wiem. Wiem natomiast, ze sie da, jesli komus mocno na tym zalezy.
PS. Taki maly tip, studia nie sa darmowe, ale nie sa tez obowiazkowe. Jesli kogos nie stac, niech sobie od razu da siana, skonczy technikum (szkole policealna) i idzie z marszu do pracy. Multum ludzi tak robi.
Nie zmienia to faktu, że nie każdy może sobie pozwolić na kolejne staże za darmo :)
edit.
I żeby nie toczyć flame'a - bo nie o to mi chodzi - też odrabiałem darmowe praktyki (i wbrew powszechnej opinii nie musiałem za nie płacić ;)) i do dzisiaj mnóstwo rzeczy, które mogą mi się przydać do głupiego portfolio robiłem i robię nadal za darmo.
edit2.
Taki maly tip, studia nie sa darmowe, ale nie sa tez obowiazkowe. Jesli kogos nie stac, niech sobie od razu da siana, skonczy technikum (szkole policealna) i idzie z marszu do pracy. Multum ludzi tak robi.
Nie do końca się zgodzę. Obserwuję ludzi z mojej miejscowości, którzy nie poszli na studia tylko zostali 'na prowincji'. Skończyło się na tym, że nie dość, że nie rozwinęli skrzydeł i nie poszerzyli swoich horyzontów to jeszcze w pewnym stopniu ograniczyli się bo większość znajomych jednak wyjechała do większych z miast. Duże bezrobocie i brak perspektyw spowodowała, że pracują jako, dajmy na to, parkingowi za 900zł miesięczne i cieszą się, że złapali Pana Boga za nogi. Ale to zależy i od mentalności i od środowiska w jakim się wychowało i od miejsca, w którym się żyje.
Praktyki, a pracowanie za darmo to dwie różne sprawy. Z jednego masz papier, a z drugiego nic.
raziel88ck - Za prace za darmo też dostaje się papier, na czarno raczej nikt Cię nie przyjmie... raczej. Tak czy inaczej i jedno i drugie możesz wpisać później do CV i z obu wynosisz doświadczenie.
... Gdzie są moje papiery z praktyk? :D
PS. Już wiem, gdzie są. Oddawało je się opiekunowi praktyk na studiach -_- Jedyne czym mogę udowodnić praktyki, jakie odrabiałem w trakcie studiów to wpis w indeksie podpisany jako "praktyki wakacyjne". Z jednych, bo później nagle ktoś stwierdził, że indeksy to przeżytek :P
___________
Paudyn [35] - Ja mam po prostu wrazenie, ze z roku na rok wzrasta liczba leni, ktorzy zamiast przynajmniej sprobwac zakasac rekawy, to woli sobie ponarzekac.
Ustosunkuje się za parę lat, bo jak na razie to sam dopiero co skończyłem studia ;)
Fett
Naturalnie, ze nie KAZDY. Tak jak nie kazdy jezdzi Audi ;)
Ja mam po prostu wrazenie, ze z roku na rok wzrasta liczba leni, ktorzy zamiast przynajmniej sprobwac zakasac rekawy, to wola sobie ponarzekac. Analogiczna sytuacja z gwaltownym wzrostem ilosci wszelkiego rodzaju dysmozgow, hehe.
Nigdy nie robilem za darmo i nigdy nie bede.
To czysty wyzysk i oszustwo. Tak przy okazji, pamiętam jak kiedyś kolega kierowca TIR-a został wydymany przez takiego cwanego pracodawcę. Robił u niego na czarno kursy po Europie. Umówili się "na gębę" na określoną sumę za wykonaną pracę.
Kolega zrobił parę tysięcy km, wrócił i ten palant z uśmiechem dał mu 1/3 umówionej sumy, a jak mu nie pasuje to niech spieprza w podskokach.
Kolega udał głąba, skasował jałmużnę i zgodził się na jeszcze jeden pilny kurs do Niemiec. Towar załadowany, termin napięty i szerokiej drogi.
Na parkingu w Niemczech zrobił dziurę w gumowym przewodzie z płynem chłodzącym. Poczekał aż wycieknie, by drogi nie zachlapać i ruszył pełnym gazem. Daleko nie ujechał gdyż z braku chłodzenia zatarł się silnik. Droga zablokowana, zaraz wezwano wielki holownik i jazda na płatny parking strzeżony.
Zabrał swoje rzeczy i udał się na dworzec. Stamtąd zadzwonił do pazernego ryja z informacją o zarżniętym silniku, niedostarczonym towarze, płatnym parkingu i że on sam dziękuję za współpracę, ale wraca pociągiem.
Facet miał tylko trzy ciężarówki i już nigdy się nie podniósł po zaliczeniu takich kosztów. A mógł uczciwie postępować z pracownikami.
[37] Good guys win, bad guys lose, and as always, Commies prevails!
Fett - Za kilka darmowych dni? Wątpię, aby cokolwiek dali, a jeśli już, to takim papierkiem można sobie co najwyżej rzyć podetrzeć, bo co powiesz pracodawcy? Że pracowałeś przez kilka dni za darmo i cię poprzedni pracodawca odpulił?
Nie wierzę, jak można dawać dymać się pracodawcy i jeszcze znosić to z uśmiechem na ustach...
Nie dziwne że później wymagania są takie, że człowiek w wieku 40 lat nie może znaleźć pracy w swoim fachu, bo znajdą się chętnie do dymania tego samego za darmo...
Ciekawy ma przebieg ta dyskusja. Artykuł w pierwszym poście jest o cwaniaczkach, którzy z premedytacją zatrudniają na kilkudniowe praktyki, po których nic się nie zyskuje nawet w cv. A tu nagle dyskusja o tym, czy dobrze zaplanowane praktyki w korporacji są dobrym pomysłem na start na rynku pracy;D
Ja tam nigdy praktyk bezpłatnych nie miałem, zaczynałem level wyżej - od stażu ;D