Koniec roku szkolnego to i ostatni dzwonek na jakąkolwiek poprawę. Udało mi się poprawić już prawie wszystko, poza jednym. No ale...
Jak się tak naprawdę mają pierwsza i druga klasa do trzeciej? Nie potrzebujemy wtedy ocen do dostania się do liceum/technikum ani do niczego innego (no chyba, że mówimy o pasku lub nagrodzie prezydenta, ale to inna kwestia), człowiek który delikatnie mówiąc nie stawia ocen na pierwszym miejscu to i specjalnie się wtedy nie wysila, bo po co? Czy te oceny cokolwiek znaczą?
Chodzi mi tu o kuriozalną sytuację która mnie dotknęła. Dostałem 3 z j. polskiego. Pomimo, że z ocen z 3 klasy wychodzi mi lekką ręką 4 to nauczycielka brała pod uwagę oceny z pierwszej i drugiej klasy, twierdząc, że to uczciwe względem uczniów. Szkoda "czwórki" ale zgadza się. Przynajmniej jeśli ktoś pracował w poprzednich klasach to nie pójdzie to na marne. Ale dostałem również ocenę niedostateczną z fizyki. Uczyłem się, starałem no ale cóż, stało się. Dostałem tą jedynkę na koniec trzeciej pomimo tego, że w pierwszej i drugiej klasie miałem "trójkę" na koniec. I co? Jakie te trójki mają teraz znaczenie? Można powiedzieć, że trzecia klasa jest jednak ważniejsza od reszty, ale nawet jeśli to z ocen 3,3 i 1 uważam, że zasługuję przynajmniej na to 2, byle zdać.
A jak u was? Nauczyciele do oceny końcowej trzeciej klasy liczą wszystkie lata czy tylko ostatni? Bo powiedzmy sobie szczerze, jeśli ktoś jest nieambitny to równie dobrze może sobie olać (oczywiście poza przedmiotami które przydadzą się prawdopodobnie w przyszłym kierunku, tych trzeba się uczyć nawet bez ocen) i starać sie tylko w ostatniej klasie. A ja zadałem sobie sobie tyle trudu (a fizyka przychodzi mi z trudem, zwłaszcza że nauczycielka wymagająca), żeby mieć to 3 w poprzednich klasach z materiału nie mniej ważnego od obecnego i teraz i tak gówno z tego mam.
A wy co o tym myślicie?
spoiler start
BTW. Czy jest co do tego jakiś przypis, że liczą się wszystkie lata? Będe walczył o trójkę z fizyki i szukam argumentu aby jakkolwiek przekonać do siebie nauczycielkę, że jednak zasługuję.
spoiler stop
Co się będziesz uczył. Zaraz wakacje = miej wyj...ane
Edit// Tak bardziej na temat. Moim zdaniem jeśli w danym roku zasłużyłeś na daną ocenę, to taką powinieneś dostać. Co z tego, że w 1 i 2 klasie miałes 3 skoro w obecnym roku nic nie umiesz?
Co z tego, że w 1 i 2 klasie miałeś 3 skoro w obecnym roku nic nie umiesz?
Idąc w miarę logicznym rozumowaniem to mając oceny 3, 3, 1 umiem więcej całego materiału niż osoba która zda ale ma 2, 2, 2.
Poza tym ten argument obala moja nauczycielka polskiego która dała mi 3 chociaż w tym roku zasługuję na 4 twierdząc "że tak jest uczciwie względem pracy ucznia włożonej w całe gimnazjum". I z tym się zgadzam.
Tak w ogóle to mając np. ta szmatę w pierwszej czy drugiej mógłbym zdać na tak zwanym warunkowym, ale w trzeciej już nie, co też jest dziwne.
Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że jeszcze nie spotkałem z taką sytuacją, żeby ktoś opierdalał się przez kilka lat by potem zakozaczyć na świadectwie na koniec szkoły.
No niestety, ja tak.
No niestety masz rację, wszyscy mają wyjebkę na to co było wcześniej, liczy się tylko i wyłącznie ostatnia klasa.
Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że jeszcze nie spotkałem z taką sytuacją, żeby ktoś opierdalał się przez kilka lat by potem zakozaczyć na świadectwie na koniec szkoły.
Wszystko zostało już ustalone, odpowiednie przepisy regulują poszczególne kwestie, wystarczy sprawdzić albo masz rację albo nie, tyle.
W tamtym roku miałem 5 z niemieckiego jako jedna z paru osób. W tym roku mam tróje, nie chce nawet się rozwodzić jaki ten facet potrafi być czasami irytujący :/
Można rzec, że oceny z 2 pierwszych klas można sobie olać, byleby umieć. Bo jednak taki egzamin gimnazjalny mimo wszystko jest ważniejszy niż średnia i lepiej coś umieć niż nic, nawet jeśli ocena z danego przedmiotu nie jest adekwatna do wiedzy jaką posiadamy.
Szczerze powiedziawszy - martw się tym żeby ciebie do szkoły przyjęli, a nie jakimiś trójami. Ja mógłbym mieć i same dwóje, tylko żebym do szkoły sie dostał. Zresztą oceny i tak najmniej sa brane pod wuagę, liczy się ilość punktów z egzaminu i ewnetualnie oceny punktowane.
Wszystko zostało już ustalone, odpowiednie przepisy regulują poszczególne kwestie, wystarczy sprawdzić albo masz rację albo nie, tyle.
Okej, tylko gdzie? Regulamin szkoły czytałem, nie ma słowa o ocenie końcowej. Potrzebuję informacji z oficjalnego źródła która była by podstawą do odwołania się od oceny.
Napisz poprawkę z tej fizy i już.
Staram się i biegam za tym całe półrocze, ale to nie jest takie proste.
trudneżycie - Egzamin gimnazjalny napisany (i myślę, że dobrze) przedmioty punktowane zaliczone,szkoła wybrana i zgłoszenie wysłane, tylko co z tego skoro nie zdam przez jedną fizykę, której nie dość, że nie potrzebuję do niczego to jeśli dostanę się do tej szkoły którą wybrałem fizykę będę miał tylko jeden rok i to w większości powtórzenia z gimnazjum. Jeśli nie zaliczę do końca roku tej fizyki to o szkole mogę zapomnieć, to samo gdybym pisał egzamin w sierpniu.
Ogólnie rzecz biorąc, ocena na koniec zależy przede wszystkim od widzimisię nauczyciela, jego reguł, stosunków z uczniem itp. Może sobie np. wymyślić, że liczą się oceny ze wszystkich lat, ale mało jest takich, co by dał ci 2 w ostatnim roku, tylko dlatego, że w poprzednich miałeś 3, nie zdałeś materiału z tej klasy i po prostu nic wcześniejsze oceny nie dadzą przy wymagającym nauczycielu.
Do dziwnej szkoły chodzisz, u mnie zawsze pod uwagę jest brany tylko bieżący rok.
Szczerze to na początku zastanowiłbym się jak w ogóle można oblać coś w gimnazjum - nie oszukujmy się ale przecież na tym poziomie wystarczy po prostu pojawiać się w szkole, żeby wyjść przynajmniej na 4... Nie chce cię zasmucać ani nic, ale jeśli jakiś cudem dałeś radę zdobyć gorszą ocenę to ewidentnie na to zasługujesz...
[12] Wyobraź sobie, że moje gimnazjum było znacznie trudniejsze niż technikum...
Moim zdaniem na koniec gimnazjum powinno się brać pod uwagę oceny wyłącznie z 3 klasy. Nauczyciele z mojej szkoły tak właśnie postępują. Jest u mnie tylko jeden taki agent(ka), który stawia sobie na 1 miejscu kartkówki, a sprawdziany to rzecz drugorzędna(zresztą i tak idzie na łatwiznę, jako sprawdziany daje nam konkursy).
Może to i nie fair co zrobiła Tobie babka od polaka, ale z drugiej strony czy naprawdę ciężko jest poświęcić 1-2h na nauczenie się do sprawdzianu i odrobienie wszystkich lekcji? Mam tu na myśli całe 3 lata.
Odnośnie nagród od prezydenta i/lub szkoły(stypendia). Co rok byłem(w sumie nadal jestem bo rok szkolny się nie skończył) w czołówce szkolnej jeśli chodzi o wyniki w nauce i pod względem konkursów, jednak tylko za osiągnięcia z 2 klasy dostałem nagrodę od szkoły. W 1 klasie nie dostałem nic i w tym roku też lipa. Dlaczego? Bo szkoła i/lub jakiś organ zewnętrzny uznał, że jest nas zbyt wielu i wydaliby za dużo forsy, a dawanie tylko tym najlepszym z najlepszych byłoby nie fair wobec innych. :p
bo wystawianie ocen to zawsze jest gowniana sprawa, w 2. liceum mialem na polrocze chyba 5 z historii, a w drugim semestrze moje oceny to chyba 3 i 5. przy rozmowie z nauczycielka, kiedy zaproponowalem jej poprawe na ocene wyzej, dowiedzialem sie, ze na bank nie postawi mi 5 na koniec, bo ocena koncoworoczna to ocena za drugi semestr a nie za caly rok. ofc tlumaczylem jej ze mialem 5 w pierwszym polroczu, no ale mow do slupa...
ta sama babka dzien pozniej poinformowala mojego kolege, ze nie moze sie poprawiac na 4 bo mial 3 na polrocze.
nauczyciele w wiekszosci (przynajmniej ci, ktorych spotkalem jako uczen) to mendy, ktore robia wszystko tak, jak im wygodniej, niestety. ale koniec koncow, na 5 nie zaslugiwalem i moze to i dobrze, bo historii ani razu w liceum sie nie uczylem i do niczego nie byla mi potrzebna na mat-fizie (chyba ze uczenie sie odpowiedzi ze sprawdzianow, ktore zawsze mielismy od rownoleglej klasy dzien przed naszymi testami mozna uznac za uczenie sie)
Z tego co się orientuję, żaden akt prawny nie reguluje tego wprost, zrzucając ten obowiązek na wewnątrzszkolny system oceniania (każda szkoła może mieć inny).
Nie tylko u ciebie tak jest, u nas większość nauczycieli bierze pod uwagę całe 3 lata nauki, tylko że paradoksalnie w moim przypadku 2 poprzednie lata nauki fizyki pozwoliły mi teraz zdobyć pewną 3 bez żadnych popraw, bo tak zapewne była by niemagiczna dwójka.
HUtH - wiem, że tak jest, ale pomyślmy logicznie. Załóżmy, że w semestrze z jakiegoś tam przedmiotu napisałem 3 sprawdziany. Dostałem z nich 3, 3 i 1. Teoretycznie oznaczałoby to, że na 3 tematy jednego nie umiem w ogóle, no ale zdaję bez najmniejszego problemu. A teraz po prostu zwiększmy skalę tych ocen do końcowych. Wychodzi na to samo, tylko tym razem nie zdaję.
Szczerze to na początku zastanowiłbym się jak w ogóle można oblać coś w gimnazjum - nie oszukujmy się ale przecież na tym poziomie wystarczy po prostu pojawiać się w szkole, żeby wyjść przynajmniej na 4... Nie chce cię zasmucać ani nic, ale jeśli jakiś cudem dałeś radę zdobyć gorszą ocenę to ewidentnie na to zasługujesz...
To chyba ty chodziłeś albo do szkoły prywatnej albo twoja szkoła miała bardzo niski poziom. Otóż uświadamiam cię, że moja szkoła ma wysoki poziom i nie wystarczy tylko do niej chodzić. Co do ostatniego zdania, to faktycznie. W końcu od zawsze wiadomo, że oceny są w pełni adekwatne do umiejętności.
spoiler start
Jakbyś nie zrozumiał ostatniego zdania to to był sarkazm.
spoiler stop
jetix200 - Moim zdaniem na koniec gimnazjum powinno się brać pod uwagę oceny wyłącznie z 3 klasy.
Uargumentujesz to jakoś, czy opierasz się wyłącznie na tym, że w twojej szkole tak jest?
Może to i nie fair co zrobiła Tobie babka od polaka, ale z drugiej strony czy naprawdę ciężko jest poświęcić 1-2h na nauczenie się do sprawdzianu i odrobienie wszystkich lekcji? Mam tu na myśli całe 3 lata.
Moim zdaniem strasznie bzdurny argument. Każdy człowiek ma takie coś co choćby ciągle próbował to i tak mu nie wychodzi. W moim przypadku są to nauki ścisłe.
kokoju, nie obchodzi mnie gdzie mieszkasz i się uczysz ale idę tam.
Idz do wychowawczyni, dyrektora kogokolwiek. Bez sensu, że z jednego przedmiotu zaokrąglając ci w dół z powodu złych ocen w poprzednich latach, a z innego już nie. Jeżeli jest jakaś reguła w szkole, że bierze się pod uwagę oceny z poprzednich lat to musisz mieć te swoje 2 w tym roku.
Ale to jest nienormalne. Brać pod uwagę oceny z przed 3-2 lat. Przecież różne sytuacje zdarzają się, często takie na które uczeń nie ma wpływu, ale które mają wpływ na oceny ucznia. Jeszcze niech oceny z podstawówki wezmą pod uwagę..lol
Ale to jest nienormalne. Brać pod uwagę oceny z przed 3-2 lat.
Normalne może nie, ale dalej uważam, że to jest uczciwe. Bo w innym razie jaki sens mają starania z poprzednich lat?
Przecież różne sytuacje zdarzają się, często takie na które uczeń nie ma wpływu, ale które mają wpływ na oceny ucznia.
I właśnie przez taką sytuację mam jeden z fizyki. Tzn, nie zupełnie, ale sporo jedynek przez to zyskałem.
Współczuję...
W końcu od zawsze wiadomo, że oceny są w pełni adekwatne do umiejętności.
Bo są, tylko nie ze wszystkich przedmiotów. Ja jestem tępy i z przedmiotów ścisłych typu chemia, fizyka czy matematyka jeżdżę na 3 i 4 max. Piątki to wyjątkowo rzadkie zjawisko, a jak już się zdarzy to i tak psim swędem. Taki jetix rzadko dostaje oceny inne niż 6.
U mnie, zarówno w gimnazjum, jak i w liceum nie było takiej sytuacji u nikogo. Liczyły się tylko oceny z pierwszego semestru i w przypadku 3 klasy liceum dopuszczenie do matury (z matmy np. nie wystarczyło mieć 2 na semestr i 1+ na koniec, aby dopuściła do matury - ale to zależy od nauczyciela). Nie miałem zarówno ja, jak i ktoś inny sytuacji, żeby nauczyciel patrzył na 3 lata nauki. Zarówno nie było takiej sytuacji w gimnazjum, jak i w liceum. Ale to widocznie zależy od szkoły.
Masz oceny 3,3,1 odpowiednio za klasy 1,2,3, czyli idac krok po kroku:
- masz dostateczna wiedze by przejsc do klasy nr 2
- masz dostateczna wiedze by przejsc do klasy nr 3
- masz niedostateczna wiedze by skonczyc gimnazjum
Tyle
Gonsiur, zgadzam się, ale nie uważasz, że sytuacja gdy ktoś ma w pierwszych latach np. 4 i 4 a w ostatniej ma np. to 2 to nie jest trochę nieuczciwe?
A tak w ogóle, to zdałem.
To jest czałkowicie logiczne i uczciwe. Opanowałeś materiał z klasy I i II to masz 4 i 4 , nie opanowałeś/kiepsko opanowałeś w III to masz 1 lub 2...
Gonsiur, zgadzam się, ale nie uważasz, że sytuacja gdy ktoś ma w pierwszych latach np. 4 i 4 a w ostatniej ma np. to 2 to nie jest trochę nieuczciwe?
Nie jest to logiczne, bo to tylko pokazuje, że jesteś za tępy, żeby dobrze opanować materiał z III klasy.
To chyba ty chodziłeś albo do szkoły prywatnej albo twoja szkoła miała bardzo niski poziom. Otóż uświadamiam cię, że moja szkoła ma wysoki poziom i nie wystarczy tylko do niej chodzić.
Pozostaję mi tylko uśmiechnąć się z politowaniem i współczuć ciężkiego losu (zastanowiłbym się tylko co robisz w szkole, które jest dla ciebie ewidentnie za trudna, ale to inna sprawa). Tak tylko od siebie dodam, że nie chodziłem ani do szkoły prywatnej, ani mającej niski poziom - i nie mówię tego jako chwalenie się, bo zwyczajnie nie ma czym, nie znam osoby, która miała problemy w gimnazjum i liceum po minimalnym wysiłku jakim było zwykłe chodzenie do szkoły.
Co do ostatniego zdania, to faktycznie. W końcu od zawsze wiadomo, że oceny są w pełni adekwatne do umiejętności.
Bardziej niż się wydaje, a zwłaszcza w takiej dziedzinie jak fizyka ;P W każdym razie naprawdę nie wiem gdzie leży twój problem i na co liczysz, zawaliłeś, nie potrafiłeś tego co miałeś potrafić i w efekcie dostałeś to na co zasłużyłeś. Bądź mężczyzną i przyjmij konsekwencje swoich działań, nie oczekuj, że ludzie będą się nad tobą litować bo daleko w ten sposób nie zajdziesz.
To jest czałkowicie logiczne i uczciwe. Opanowałeś materiał z klasy I i II to masz 4 i 4 , nie opanowałeś/kiepsko opanowałeś w III to masz 1 lub 2
Chodzi mi o to, że nawet gdybym miał szóstki na koniec pierwszej i drugiej, ale np. dwa na koniec trzeciej to pomimo że wcześniej się tak męczyłem na te sześć to do rekrutacji i tak będzie liczyć się tylko ta dwója. Wiesz, że nierealna sytuacja, ale to tylko przykład.
a ja jak w podstawówce byłem 3 lata z rzędu dymany i nie miałem paska, jak w gimnazjum sam siebie wydymałem i nie miałem paska bo z przedmiotów typu technika, plastyka, muzyka itd które kończyły się w 1 i 2 klasie gim, miałem czwórki, a reszta polski matematyka itd same piątki to teraz kończe drugą LO i z ocen które idą mi na świadectwo wychodzi mi średnia ponad 5.2, zostaje mi 9 przedmiotów z czego odliczam religie, wf, pp, niemiecki bo będę uderzać w celujące, zostaje mi polski, matematyka, historia, wos i angielski -> przedmioty z których będę pisać maturę więc i tak będę się musiał uczyć :> misterny plan mam nadzieje że zda egzamin :>
a jeszcze co do tematu to obecnie ze wszystkich przedmiotów ktore bede mieć w 3 klasie mam średnie oscylujące w okolicach 2.2, byleby przejść, po co marnować czas.
Taka jest niesprawiedliwość, mnie najbardziej zawsze denerwowało, że większość nauczycieli brało pod uwagę tylko II semestr zupełnie nie patrząc na I
z ciekawosci spytam, macie juz wyniki egzaminu czy tak jak u mnie dopiero w piątek ?
dla mnei jest paranoją patrzeć na poprzednie lata... co to ma do rzeczy... jak ktoś nagle skoczyl kilka poziomow wyżej z ocenami to czemu go za to nie wynagrodzic ?
[25]
Gratulacje :). Co do nieuczciwosci systemu nauczania w szkole podstawowej/gimnazjalnej/sredniej to powiem tak: jesli przyjdzie ci kontynuowac nauke na jakiejs uczelni wyzszej to za nim zatesknisz (nie sa to placze wiecznie biednego studenciny, wiec mozecie schowac widly ;P).