Nie jestem specem od fantasy, ale lubię czasem poczytać coś, co pobudzi mi krew, każe zakrzyknąć Hell Yeah i strzelić największego kafara prosto w ryj. Szczęk zbroi, mur tarcz, krew, pot i poświęcenie i przede wszystkim moc emocji, tych najprostszych.
Kończę czytać teraz świetną serię Roberta Wegnera o meekhańskim pograniczu i to jest piękny przykład.
Podobnych emocji dostarczały mi także książki Davida Gemmella - szczególnie jego cykl Grecki oraz cykl Trojański. Czytałem oczywiście czarną kompanie oraz niezwykłą powieść "Władcy samotności" (Parke Godwin, Marvin Kaye) i to chyba tyle.
Znacie jakieś inne powieści, które dostarczają takich wrażeń?
Kończę czytać teraz świetną serię Roberta Wegnera o meekhańskim pograniczu i to jest piękny przykład.
Uuuu, no to koniecznie "Malazańska księga poległych" Eriksona. Wegner chwilami bardzo go przypomina (pamiętasz opowiadanie "najlepsze, jakie można kupić" albo "wszyscy jesteśmy meekhańczykami"? Erikson pisze właśnie tak).
To 10-tomowe najbardziej epic z epic fantasy.
no właśnie wiedziałem, że ktoś tym rzuci i przy całej sympatii dla bohatera książek, które czytywałem mając lat naście, to jednak to nie jest już to - w szczególności spod pióra Howarda. O ile wciąż pamiętam opisy typu - "i krwawy czerep potoczył się po posadce", to jednak fabularne zawiązanie intrygi już trąci myszką. :) Ale klasyka, to klasyka.
Zapomniałem o jeszcze jednym świetnym autorze - Bernard Cornwell. Jego powieści historyczne wręcz ociekają zajebistością.