Jaka jest wasza opinia na temat edukacji domowej? Możliwość "lepszego" rozwoju? A może izolacja i potencjalne mnóstwo problemów w życiu?
Pewnie ma to swoje wady i zalety. Zdecydowanie dobrze by było zastąpić gimnazjum nauką domową - zamiast posyłać dziecko do placówki, w której może tylko zidiocieć jeszcze bardziej w towarzystwie przygłupów.
Często rodzice są bardziej kompetentni niż nauczyciele.
Poza tym, brak państwowej indoktrynacji i szkodliwego wpływu systemu nauczania.
Jak rodzic się czuje na siłach, to czemu nie.
Minus jest taki, że w szkołach nawiązuje się dużo znajomości.
Z jednej strony takie dziecko na pewno więcej wyniesie z takowych lekcji niż by miało się uczyć w szkole. Dodatkowo, można się skupić na tym czym dziecko naprawdę się interesuje co może przynieść jeszcze lepsze efekty w przyszłości.
Jednak ogromny minusem może być zbyt mocny izolacjonizm. Szkoła uczy nas samodzielności, relacji między ludzkich oraz obycia w świecie.
Po ukończeniu domowej szkoły osoba taka może nie być przygotowana do dorosłego życia.
że będę Radhę uczyć w domu
are you fuckin' serious?
Pomijając fakt że nauczanie domowe może dobrze funckjonować, to kobiecina nieźle trzaśnięta w głowę.
Zastanawiam się czy takie dziecko będzie w stanie zdać testy gimnazjalne i matury jeśli rodzice nie nauczą go schematycznego myślenia.
Ja nie mógłbym się uczyć w domu - tam milion rzeczy walczy o moją uwagę. Do tego relacja z nauczycielem-rodzicem nie motywowałaby mnie do nauki.
Ale to pewnie zależy od konkretnej osoby, ja tam miło wspominam okres szkoły i w życiu nie chciał bym tego stracić - ludzi oczywiście można poznać też na podwórku, ale specyficzna więź szkolna jednak jest silniejsza :) Wspólne wygłupy na zajęciach w podstawówce, tego by mi brakowało :)
Poza tym ja akurat miałem to szczęście, że trafiałem na kompetentnych nauczycieli i rodzice w życiu by mnie tego nie nauczyli. Bo co innego jest się nauczyć książki - dla mnie to nie problem, mogę się nauczyć dowolnej książki z dowolnego przedmiotu na pamięć, ale to chyba nie o to chodzi. Chodzi też o autorytet nauczyciela, odpowiedzi na nasze pytania, na które rodzic w życiu by nie odpowiedział.
Nie można też się zgodzić z niektórymi tezami tekstu - Dla dzieci, które uczą się w domu, każda sytuacja jest okazją do nauki. To dzieci, które uczą się w szkole po pojechaniu na wycieczkę by się nie nauczyły? Bezsensowne generalizowanie.
A notabene, babka ma ciekawe spostrzeżenia:
Staramy się jeść ekologiczną żywność, nie jemy słodyczy słodzonych cukrem, tylko miodem, stewią lub ksylitolem, cukrem uzyskiwanym z brzozy. Choć owszem, zdarza się, że czasem zjemy np. loda. Ale wtedy natychmiast widzę różnicę w zachowaniu córki.
Srogo :D
Przede wszystkim chyba jednak wartość społeczna ma znaczenie. I tak wiele można nauczyć się np. chodząc na korepetycje, ale przecież nie kontaktów międzyludzkich. ;)
Ma to swoje zalety jednak takie dziecko nie uczy się pracy w grupie, współdziałania i ogólnie relacji międzyludzkich. Zabawa na podwórku jednak nie tego nie zmieni. Później takie dziecko może mieć problem z dostosowaniem się do społeczeństwa. Jednak pod względem edukacyjnym edukacja domowa wypada dużo lepiej od szkół publicznych.
A co z kolegami koleżankami wspólnymi zabawami nauka rozwiązywania konfliktów no i gdzie WSPOMNIENIA
Za pare lat takie dziecko pojdzie w swiat, byc moze nie bedzie zle wyedukowane, ale interakcje spoleczne beda kulec i to mocno. Nie twierdze, ze dziecko ma nie miec znajomych, ale chodzi mi bardziej o poczucie jakiejs instytucjonalnosci, to jest ze jednak swiat to nie zacisze domowe, trzeba bedzie isc do pracy, do urzedu, gdziekolwiek nie bedzie mieszkac. A mnie wlasnie szkola tego nauczyla, nawet glupie lekcje z panem policjantem, ktory pokazywal jak nalezy zachowywac sie na drodze i jak reanimowac czlowieka (dzieki temu raz uratowalem jednego ...). Skoro dziecko plakalo na przerwach bo inne sie bawily, to znaczy, ze cos jest jednak nie w porzadku. Co akurat napawa mnie optymizmem to fakt, ze dziewczynka zdala egzamin z religii, wiec moze nie bedzie az tak zle.