Od dłuższego czasu (6 miesięcy? może dłużej) zmagam się z czymś co nie jest dla mnie żadną szczególną dolegliwością i zdarza się chyba każdemu dość często w życiu.
Mianowicie, nie mam kataru, a jestem w stanie "pociągnąć nosem" (wiecie, ten obrzydliwy dźwięk "wciągania glutów" ;)), dodatkowo czuję, że mam jakieś śladowe ilości śluzu w nosie (czuję śluz jedynie po włożeniu palca do nosa :D), wydmuchać nosa nie mogę, bo jest tego za mało i jest tylko na ściankach.
O co chodzi i co z tym robić? :D Wczoraj trochę pobiegałem i trochę mi tego gówna z góry spłynęło i dałem radę kilka razy wydmuchać nos, ale lekko mnie to irytuje. Nosem normalnie oddycham.
Wydaje mi się, że mam po prostu "katar" (?) w zatokach, próbowałem rozgrzewania zatok i inhalacji, ale dupa :D
Macie jakieś patenty na to? Nie mam chorych zatok ani niczego takiego, i w sumie nie wiem z czego może taki stan wynikać (za suche powietrze?).
Zgoń kozy z pasieki.
Moze jakas alergia. Sam tak mam caly rok z racji chorych zatok i idzie sie przyzwyczaic ;).
Wielce prawdopodobne ze to alergia, najlepiej idz do internistyi a ten skieruje cie na dalsze badania.
Cholera, mam lekko krzywą przegrodę nosową, testy (podstawowe, ale zawsze) na alergie miałem robione i nic...
Dodatkowo jakby z tyłu w gardle czuję jak przełykam ślinę taki gęstszy śluz troszkę. Jak to alergia to idzie się jakoś tego pozbyć? Bo przegrody nie zamierzam prostować, wiem jak to wygląda i nie, dzięki ;)
* przeszukuje pierwsze posty*
Nie ma nic w stylu " na wszelki wypadek [*] ", "toczeń" albo "zamrozić i wykruszyć" ?
Nie ma, bo ja się ogólnie tym nie przejmuję, to nie jest jakiś ból, krwawienie czy inne gówna, ale zawsze mi się wydawało, że 90% ludzi ma tak i się zastanawiałem skąd :) Wiele razy słyszałem jak ktoś to wciągał nosem albo pluje melą a nie miał kataru. Przez pewien czas myślałem, że to nawet normalne.
Ja mam problem z nozdrzami, wciąż mam "zatkany nos", ciężej mi się oddycha jakby mi coś blokowało, a smarki to na pewno nie są. Nie wiem czy wybrać się z tym w końcu do specjalisty czy nie.
Ja mam przeważnie przytkane nozdrza, ale właśnie tak "na sucho". Alergię mam również, ale to akurat nie ma żadnego związku. W każdym razie przy okazji odczulania, poprosiłem moją panią doktor, żeby mi coś na to poradziła. Przebadała mnie i stwierdziła krzywą przegrodę. Już od kilku lat się waham czy brać się za to czy nie. Z jednej strony ci, co przeszli ten zabieg mówią, że potem jest lepsze życie. Z drugiej natomiast jak wiemy były przypadki ludzi, którzy już tego życia nie mieli wcale. Sama perspektywa leżenia tydzień z obolałym nosem też nie jest zachęcająca, choć może i warto się poświęcić. No nie wiem, niedługo będę kończył odczulanie, to może jeszcze z nią pogadam na ten temat.
Oprócz tego przytkania, podczas snu zwykle mi się zatyka dziurka po stronie na której akurat leżę. Jak się przekręcę na drugi bok, to grawitacja robi swoje i wszystko zjeżdża do drugiej dziurki. Też tak miewacie czy to tylko moja przypadłość?
Jak juz pisalem u mnie to alergia teraz ale z nosem walcze od kilku dobrych lat. Zaczelo sie w wojsku i nurkowania pod lodem, zapalenie zatok, leczenie, punkcja zatok. Pozniej okazalo sie, ze mam nadmiar malzowiny w nosie - operacja, praktycznie na zywca. Lekarz pod znieczuleniem miejscowym wypala pradem [!!!!] ten nadmiar skory, robi po prostu zwarcie i to zwarcie wypala skore. Czujesz swad swojego ciala - polecam. Pozniej mialem prostowana przegrode po wypadku w pracy i zlamanym nosie. Krzywo sie zroslo i musialo byc poprawione. Sam zabieg to nic w porownaniu z rekonwalescencja. I co?? Gowno mozna by powiedziec, bo jak bylo tak jest. Sredno raz dziennie musze i tak zazycz krople do nosa, bo budze sie w nocy z powodu niedroznego nosa.
Zmarnowalem czas i nerwy na te zabiegi, ktore nic nie daly. Cierpie jak cierpialem. Odradzam z wlasnego doswiadczenia.