I nie tylko w grach.
Nawet jak są jakieś rewolucje w różnych państwach to zazwyczaj demonstrujący walczą z policją i wojskiem. W grach to samo. Jakaś epidemia, zaraza, apokalipsa i ludzie muszą łączyć się w grupki i walczyć z władzą która ma zazwyczaj pod sobą wojsko i policję. A dlaczego oni nie dążą do pojednania, do pomocy, tylko są źli?
Może mi się tylko tak wydaje, ale jednak odnoszę takie wrażenie, że tak jest.
Myślę, że wychodzisz z błędnego założenia, że policjanci i wojskowi to ci dobrzy ;)
Bo policja i wojsko to najczęściej narzędzie/aparat przemocy służący państwu a nie jego obywatelom.
lipt0n
Bo policja i wojsko to najczęściej narzędzie/aparat przemocy służący państwu a nie jego obywatelom.
żartowniś z ciebie :) Czyli wszystkie państwa na świecie mają wojsko jako aparat przemocy? No bo 99,9% krajów ma armie? Mało w tym logiki.
W większości przypadków wynika to z wizji świata, w którym jakaś niewielka grupa rządzących z takich czy innych pobudek dociska śrubę wszystkim innym starając się sprowadzić ich do roli bezmyślnych niewolników. W takich realiach wojsko i policja stają się swego rodzaju nadzorcami...
[4]
Czyli wszystkie państwa na świecie mają wojsko jako aparat przemocy? No bo 99,9% krajów ma armie? Mało w tym logiki.
Właśnie tak -wszystkie państwa na świecie mają wojsko i policję jako aparat przemocy - nawet jak jej nie stosują obecnie, to jest to aparat zabezpieczający rząd przed potencjalną przemocą ze strony obywateli
http:// [ link zabroniony przez regulamin forum ] /41823-policja-wezwie-oddzialy-wojska
EDIT ^ niezalezna jest na liście zakazanych linków? załamka -.-'
Oczywiście wojsko używane jest też do prowadzenia i przeciwdziałaniu wojen - co niespodzianka jest kolejną odmianą przemocy. Twoje poglądy są nad wyraz ciekawe, jesteś chyba pierwsza znaną mi osoba która uważa że wojsko służy do zwalczania klęsk żywiołowych, sadzeniu kwiatków i głaskaniu po główkach
Niech zgadnę -uważasz też pewnie że obywatele nie mogą posiadać broni palnej by się nie pozabijali? LOL
walczyć z władzą która ma zazwyczaj pod sobą wojsko i policję. A dlaczego oni nie dążą do pojednania, do pomocy, tylko są źli?
Walka klas
Policja i wojsko może i nie jest klasą rządzącą (do czasu he he, słyszałeś o przewrotach wojskowych czy innych Piłsudzkich?) to jest klasą BARDZO mocno uprzywilejowaną. (służby mundurowe są właśnie osobną klasą społeczną)
Nie tylko zarabiają więcej niż inne sektory państwowe - ale mają też rozliczne uprawnienia (w tym możliwość przejścia na przyspieszoną (i wysoką) emeryturę)
Tak więc mimo że policja i wojsko wywodzi się z ludu, to zwykle jest przeciwko ludowi (bo lud jest zwykle przeciwko rządowi, który trzyma masy za mordę, czy to przekupstwem, czy to szantażem)
W sytuacjach postapokaliptycznych - policja i wojsko zwykle nie działa już nawet w interesie rządu (którego zwykle nie ma) tylko w swoim własnym (jakiś generał ze skłonnością do dowodzenia zawsze się znajdzie) -co poniekąd jest dość łatwe gdy te formacje są już przeszkolone w walce, a czasem mają też dostęp do "cięższego sprzętu" (pancerze, karabiny, wozy opancerzone)
Warto wspomnieć że w niektórych grach można jednak np z policją współpracować
https://www.gry-online.pl/gry/cops-2170-the-power-of-law/z017e3#pc
czy np Paradise Cracked
https://www.gry-online.pl/gry/paradise-cracked/zac1f#pc
gdzie możemy wybrać czy sprzymierzymy się z "mafią" czy z oddziałami policji
Warto też się przez chwilę zastanowić czy np wojsko i policja "puszczone samopas" w klimatach post-apo, jest istotnie po złej stronie. To że gracz jest swoją "najsfojszą stroną" wcale nie oznacza że jest on stroną dobrą, więc fakt że dane formacje chcą cię ukatrupić, czy też dążą do swoich jakimś tam celów rozbieżnych z pomysłem gracza nie stawia ich od razu po "złej" stronie.
No chyba że nazywasz się Kali
W world war z, wojsko podejmuje trudne decyzje, ale ostatecznie służy dobru.
To dla dobra obywateli i społeczeństwa.
Taki, weźmy na to generał, trudzi się i pracuje usilnie na bezpieczeństwem, koszmary ma nawet w domu bo mu się śnią wrogowie wewnętrzni i wraże wojska. A ludzie jak wilki, szarpią go i obszczekują, a on wszystko dał żeby bezpieczniej było.
I policjanta czy żandarma też nie szanują, drogowego patrolu to już nawet dobrym słowem nie przywitają, ludzie to wilki.
"Czyli wszystkie państwa na świecie mają wojsko jako aparat przemocy? No bo 99,9% krajów ma armie? Mało w tym logiki".
To wynika z jednego elementu definicji państwa. Państwo ma monopol na przemoc - realizowany m.in. za pomocą wojska i policji. Oczywiście państwa różnią się tym w jaki sposób i w jakim zakresie z tego monopolu korzystają.
Sugerujesz, że zapomniałem pochwalić tradycyjne, somalijskie pluralizm i wolność?
[8] +1
Nie wiem, czy mowisz o filmie, czy o ksiazce - ale w tym drugim tak jest. Nie przypominam sobie sytuacji, gdzie rzad zabijal niewinnych ludzi poprzez wojsko, czy policje. Inna sprawa, ze ksiazka niezbyt mi sie podobala.
O książce mówię. Tam jednak z premedytacją stosowano taktyke, która nie zyskiwała zbyt dużego poparcia społecznego mimo wszystko.
A co do Brooksa, to książka mi się bardziej podobała od filmu. Te wywiady to jednak potęgowały klimat. Było inaczej... Tak dokumentalnie...
[1]
A skąd ta pewność, że buntownicy/rewolucjoniści są po dobrej stronie? :)
Poza tym powód jest trywialny - w większości takich gier przecież do kogoś musisz strzelać, przed kimś uciekać, itd...
Soul - oczywiście że każda policja i armia to aparat przemocy.
Policja przemocą broni porządku, armia przemocą broni ustroju państwa.
Nic w tym niezwykłego, ani zdrożnego.
A co do tematu - wojsko i policja jest najczęściej po złej stronie z przyczyn fabularnych.
Grając z armią po swojej stronie byłbyś jej częścią i gdzie tu miejsce na bohaterstwo.
Grając z armią po swojej stronie byłbyś jej częścią i gdzie tu miejsce na bohaterstwo.
Nawet będąc po stronie armii, możesz się wykazać. Jak obrońcy Alamo, czy nawiązując do dzisiejszej rocznicy Rorke's Drift
W Falloucie New Vegas - NCR - organizacja militarna była najlepszą frakcją. Więc nie zawsze tak jest :)
Runnersan - akurat Alamo to kiepski przykład.
Bo to byli czystej krwi rebelianci walczący przeciwko regularnej armii należącej do legalnej władzy tego terytorium :D
Rorke's Drift to też bitwa pomiędzy underdogami a regularną armia Zulusów. :D
pecet - akurat to jest bzdura, bo NCR w ogólnym rozrachunku nie było pozytywną frakcją.
Tak dla zabawy i zakładając prawdziwe pandemonium, a nie zamieszki z powodu nieurodzaju cebuli.
Moim zdaniem i może to zabrzmi nieco okrutnie, w wypadku apokalipsy liczyłoby się przetrwanie gatunku, a do tego nie potrzeba jest 6 miliardów ludzi. Ważne, aby przeżyli ci, którzy najwięcej wnoszą do cywilizacji. W zależności od skali i scenariusza wydarzeń, wojsko lub jego część będzie chronić wybranych, na miarę możliwości i realności wykonania przygotowanych zawczasu planów. Licząc na swoją przydatność samo ma również większe szanse na przetrwanie, dlatego przynajmniej po części pozostanie lojalne. To, czy ofiar będzie miliony, czy miliardy, nie ma w takiej sytuacji znaczenia. Tak długo jak pozostanie choć kilkaset (kilkadziesiąt?) tysięcy osób i wygaśnie początkowe zagrożenie, gatunek ocaleje. To jaka byłaby skala dewolucji cywilizacji zależałoby od tego, ilu ludzi przeżyje. W wypadku katastrofy, która dalej postępuje, na końcu zanikłyby wszelkie międzyludzkie zależności i lojalność, a przetrwanie najdłużej zależałoby od indywidualnych zdolności, na które składałyby się umiejętności przeżycia, dostępne środki i szczęście.
Nie ma co się łudzić, że w takiej sytuacji ktoś wspierałby zwykłych ludzi. Załóżmy, że bezpieczna będzie Nowa Zelandia - marne szanse, że dostanie się ktoś spoza światowych elit, które gdy tylko znalazłyby się na miejscu, zawzięcie strzegłyby swojej enklawy. Oczywiście w mniejszej skali katastrofy starano by się utrzymać jak największą ilość ludzi przy życiu, ale ponownie - w miarę możliwości troska skierowana byłaby na najbardziej przydatnych, a zarazem możliwych do uratowania. Swoją drogą wcale mnie coś takiego nie dziwi, oczywiście ze smutnym zastrzeżeniem, że przede wszystkim ocaleją najbogatsi,. Sami bowiem uważają się za najwartościowszych, skoro odnieśli sukces w wyścigu szczurów. Problem w tym, że wielu z nich jedynie dziedziczy majątki, a nie potęgę umysłu, która go stworzyła. No, ale na to nie ma chyba rady i to już inna bajka.
Dlatego istotna jest w tej kwestii perspektywa - gdyby komuś z nas udało się znaleźć w elitarnym gronie, z pewnością wojsko i policja byłyby dla niego po dobrej stronie. ;)
Bo policja i wojsko to najczęściej narzędzie/aparat przemocy służący państwu a nie jego obywatelom.
żartowniś z ciebie :) Czyli wszystkie państwa na świecie mają wojsko jako aparat przemocy? No bo 99,9% krajów ma armie? Mało w tym logiki.
niestety to oznacza ze wojsko i policja sluza panstwu jako takiemu , nie zwracaja zbyt uwagi na to czy to panstwo nie jest np. tyrania .Przyklad ZSRR gdzie milicja slepo wykonywala polecenia Stalina nie przejmujac sie ze morduja niewinnych ludzi.
Maziomir : sam sobie przeczysz.NIE najbardziej przydatnych...najbardziej bogatych i najpotezniejszych , mogliby byc na wozka inwalidzkich i nieplodni a i tak by sie zalapali na te Nowa Zelandie :)
Nie widzę gdzie sobie przeczę: najbogatsi zadbają o to, aby pośród nich nie zabrakło niezbędnych. O czym zresztą wspomniałem. Tylko nie rysowałem całej myśli zbyt rozlegle, zakładając że pewne sprawy są oczywiste. Jeśli jednak masz jakieś zastrzeżenia mogę Ci pierdzielnąć jakiś referacik.
ps. mam nadzieję, że nie mylisz najbogatszych z rządzącymi. Ich nie chciałem dorzucać do równania, bo to już w ogóle prosiłoby się o książkę SF.
graf_o--> Co do Alamo, masz rację i nie masz racji:) Pytanie jaki status miały milicje stanowe i jak do nich podchodziła prawo Meksyku.
Natomiast Rorke's Drift to jednak pokaz 24 regimentu pieszego jej królewskiej mości (a dokładnie kompani B 2 batalionu i inny regularnych jednostek imperium:) Oczywiście byli tam też rekrutowane z kolonii oddziały tubylców, no ale jednak regularna armia
graf_0 => wlasciwie to tez nie do konca tak z tym Alamo. Technicznie rzecz ujmujac to byli patrioci meksykanscy walczacy z wladza uzurpatora :)
najbogatsi zadbają o to, aby pośród nich nie zabrakło niezbędnych
Mam nadzieję, że nie mylisz najbogatszych z mądrymi ;) - ci drudzy rzeczywiście pomyślą na kilka lat wprzód, ci pierwsi chyba na jeden dzień.
Skąd ten pogląd? Ano zastanawiam się co to znaczy "najbogatszy" w obliczu globalnej katastrofy?
Przecież pieniądze będą g.. warte (stracą na wartości natychmiast), diamenty i złoto będzie g... warte - warty będzie dostęp do wody, żywności i schronienia -"policja i wojsko" będzie po stronie, która im (i może ich rodzinom) zapewni te trzy rzeczy.
Czasem mam wrażenie, że Soulcatcher mieszka w jakimś innym państwie i to chyba utopijnym.
Czader, może i lekko utopijne ale z całą pewnością szczęśliwsze niż miejsce zamieszkania większości.
Już tak w życiu jest że jedni są szczęśliwsi od innych.