Tak mnie na małe refleksje naszło.
Rok szkolny się zaczął. Facebookowe spotty i mini gieły zapełniają się ogłoszeniami w stylu "sprzedam prezentację maturalną z polskiego na temat xy, ocenianą na 20/20" itp. Zwłaszcza jedno ogłoszenie zwróciło moją uwagę. Osoba reklamowała się tym, że pisze wysoko oceniane prace z polskiego na dowolny temat wraz z bibliografią i odpowiedziami na ewentualne możliwe pytania - odwala większość roboty za maturzystę któremu zostaje jedynie wykuć na blaszkę tekst. Na końcu dodała, że jej prace są wysoko oceniane bo jest nauczycielem.
I w głowie szybko rodzi się pytanie - czy to w ogóle legalne? Można tak nauczycielowi?
Mnie to krew zalała. Nauczyciel zamiast kształcić i wychowywać młodzież sam pokazuje, że wszystko można mieć za pieniądze. Brak jakiejkolwiek moralności - przecież takie osoby nie nadają się do bycia nauczycielem.
Przecież matura to banalna rzecz - wystarczy odrobina czasu i wysiłku. I dalej co? Dyplom po studiach też sobie kupi?
Pamiętam jak mój kumpel zapisał się na korepetycje z polskiego do nauczyciela m.in. po to żeby uzyskać pomoc w pisaniu pracy maturalnej. Skończyło się na tym, że gość przez 2 spotkania dyktował pracę maturalną koledze, którego rola sprowadziła się tylko do pisania ze słuchu... Mało tego: na maturze egzaminował go ten sam pan nauczyciel. To jest dopiero patologia.
Pewnie, że nie. A bądź świnią i zgłoś to na Polizei. Nie no szczerze ja bym zgłosił no halo żeby jakiś fiut (albo fiutka) zarabiał na pracach swoich uczniów.
Nie wiem czy legalna ale wiem, że bez tego pewnie bym nie miał matury :D
Myślę, że dla kogoś kto się tym interesuje(i ogólnie dla humanistów) prezentacja jest banalnie prosta. Mówienie na temat który człowieka zajmuje jest zawsze proste. Dla mnie, osoby który w swoim szkolnym żywocie przeczytał jedynie Akademię Pana Kleksa oraz Dzieci z Bullerbyn i nigdy nie dostał wyższej oceny z języka polskiego niż 3 byłoby to problemem ponieważ było jak zwykle - na ostatnią chwilę. Więc zapłaciłem za pracę na wybrany przeze mnie temat. Samą naukę tych 5 kartek A4 również źle wspominam ale jakoś wydukałem z tego co pamiętam na 8 punktów. Jakoś nie czuję się gorszy od człowieka znającego środki stylistyczne i inne rzeczy na blaszkę.
@Dym14
Nie pier*** mi tu człowieku. Ja z Polskiego to zawsze na 2/3 wychodziłem na koniec roku. Prace maturalną zacząłem pisać tydzień przed maturą, zajęło mi to w sumie z 4-5h, przeczytałem streszczenia lektur i bez problemu zdałem na 18/20. Jak pracę napiszesz sam to zawsze możesz improwizować bo mniej albo więcej wiesz o co chodzi. Trzeba być leniem do potęgi żeby kupić pracę maturalną.
Ja tam do ustnej matury przygotowywałem się z 3-4 dni (z polskiego).
W 1. dzień "pożyczenie" sobie gotowych stron dot. mojego tematu z internetu (dosłownie słowo w słowo "Ctrl + C" i "Ctrl + V" i drukuj ;) a w pozostałe kucie na blachę. I w ten sposób maturę z Polskiego (która nie jest mi kompletnie do niczego potrzebna) zdałem na 16 punktów. Sam się dziwie :p
Tak, wiem że jestem niedobry. Niektórzy się nalatali po bibliotekach i przygotowywali 2 miesiące, a ja wszystko zerżnąłem z internetu wydrukowałem, wypowiedziałem co było napisane i zdałem maturę na 80% :)
edit. Nikogo do tego nie zachęcam oczywiście. Róbta jak chceta :D
@Dym14
Z tym, że praca maturalna to nie środki stylistyczne i inne rzeczy na blaszkę. Ja opowiadałem o Gwiezdych Wojnach, Grze o Tron, Władcy Pierścieni, o Metrze 2033. Pracę napisałem w kilka godzin, prezentację multimedialną robiłem w dzień egzaminu. I zdałem na 18/20.
Głupotą jest wybrać sobie temat, który człowieka nie interesuje i później narzekać, że trzeba było zwrócić uwagę na to i tamto, co dla kogoś obeznanego jest oczywiste, a dla laika jest w zasadzie niezauważalne.
Ja swoją prezentacje zacząłem nieśmiało robić 2 dni przed terminem. Książek nie czytałem, z dwóch na cztery to nawet nie znałem. Poszukałem w necie różnych pomocy. Troszkę ctrl +c, ctrl + v, dopisałem swoje myśli, zakończenie i początek. Parę razy poczytałem ważniejsze fragmenty i 20/20. Pytania były banalne i większość ogarniętych forumowiczów by na nie teraz odpowiedziało ;) Chciałem zrobić prezentacje maturalną porządnie i dużo wcześniej, ale wiadomo - lenistwo.
Hehe pamiętam jak sam przygotowywałem się do swojej prezentacji dotyczącej ekranizacji dzieł Szekspira. Przypadkiem wybierając filmy na których miałem się opierać znalazłem gotową już prezentację o temacie cholernie podobnym do mojego. :P
Wystarczyło porobić odpowiednie korekty i moja prezentacja wykonała się praktycznie sama. ;)
Z tego co zauważyłem im trudniejszy temat się wybierze, tym lepiej. Z pozoru łatwe i oklepane typowo polonistyczne tematy są najtrudniejsze. Nauczyciele wtedy dobrze wiedzą o czym się mówi i mogą nas zagiąć lub łatwo wytknąć błąd przez co trzeba porządnie się wykuć. A gdy taka nauczycielka nie wie o czym gadamy, ma problem nawet zadaniem końcowych pytań.
kong
No i o czym tu chcesz dyskutować, skoro z poważnego tematu - i poważnego problemu zrobił się festiwal miałkości i żenady na zasadzie "a ja to skopiowałem swoją prezentację z neta", "a ja robiłem prezentację na dwie minuty przed maturą", "a ja jestem leniwy i fajny hehe".
No ale co ja tam wiem, swoją prezentację robiłam 3 miesiące, sama wymyśliłam temat, sama grzebałam w książkach spoza kanonu, ba, nawet spoza literatury pięknej, bo się podpierałam podręcznikami medycznymi.. i 18/20. A było trzasnąć coś na kolanie i mieć 21/20. Jestem skończoną frajerką!
Ja tam swoją prezentacje pisałem dzień przed. Przeczytałem streszczenia i 30% dostałem. Totalna olewka bo polski do niczego się nie liczy.
To, że nauczyciele piszą pracę to nic nowego, ale pisanie dla swoich uczniów i to jeszcze za pieniądze jest już niemoralne.
Legion 13
Nie pierdolę Ci tu a jedynie zaznaczam swoje 3 grosze w tym temacie. Masz absolutną rację co do większego pola manewru gdy prezentację napisze się samemu i również pewnie zgodzilibyśmy się w temacie, że jak się chce to można. Różnica polega jednak na tym, że Ty robisz to co musisz a ja nie - to co mnie nie interesuje zlecam innym, mądrzejszym.
Kameo
Mój brak wiedzy z zakresu języka polskiego nie pozwalał mi na znalezienie odpowiednich elementów w rzeczach które mnie interesują i na których mogłaby się opierać prezentacja. Obawiam się, że takich nie ma bo raczej nic z tematu matematyki, statystyki czy programowania nie nadaje się do prezentacji. Nie wybrałem sobie też tematu całkiem "z czapy". Nie pamiętam dokładnie ale wiązało się to z użytymi środkami artystycznego wyrazu w tekstach piosenek wrocławskiego podziemia. Nie musiałem mieć nawet kartki z tekstami bo wszystkie znałem na pamięć.
Szczerze - przy obecnym kształcie matury to nie ma znaczenia. Sam przesadziłem i wziąłem sobie temat typowo językowy (chociaż przyznaje, było to całkiem ciekawe), ale i tak dwa porządne wieczory roboty + trochę czytania wystarczyły na 20/20. Przy tak banalnej maturze nie ma co ścigać jednostek oszukujących, zresztą jak chcą płacić to właściwie tylko ich strata - wystarczą pewnie z dwie godziny, żeby wyrobić minimum do zdania.
Ale o czym rozmowa - za rok już to nie będzie miało kompletnie żadnego znaczenia. Poczytajcie sobie o formacie nowej matury ustnej.
Ja miałem swój temat, z grubsza porównanie eposów rycerskich z fantasy. Celowo wybrałem mało znane rzeczy, żeby komisja nie znała - jak gdzieś pojadę za daleko to i tak nic się nie zorientuje. Tekstów wszelakich prezentacji czy topiców z założenia nie piszę, na pewno nie jak wypracowanie do wykucia a blachę. Tu miałem niecałe pół strony a4 "notatek". Jak się mówi o temacie, którym się interesuje, to więcej nie trzeba. No i o samych eposach też było mało w porównaniu z fantasy i przez to miałem "jedynie" 17 punktów z tego co pamiętam.
A kupowanie prac uważam za szczyt lenistwa.
Megera_ - takie wątki zazwyczaj mają to do siebie, że po 2-3 postach zmienia się temat :)
A mi wyrazie chodziło o NAUCZYCIELI SPRZEDAJĄCYCH PRACE MATURALNE - to jest dla mnie chore i o tym był temat. Jak już pisałem nauczyciel powinien jak sama nazwa zawodu wskazuje NAUCZAĆ a nie sprzedawać. Za swoją pracę pobiera pieniądze więc dla mnie jest to po prostu cholernie niemoralne sprzedawać swoją wiedzę po godzinach pisząc gotowce. Jak taki łebas będzie później funkcjonował w społeczeństwie skoro sam nauczyciel nauczył go tego, że wszystko można sobie kupić.
A tym czasem temat zszedł na inną drogę ;[
kong123 --> W dzisiejszym świecie wszystko jest na sprzedaż. Wiedza nie jest tu żadnym wyjątkiem. Jedyną kwestią pozostaje cena. Zresztą zawsze tak było i pewnie zawsze tak będzie.
Akurat "trochę" ze środowiskiem nauczycieli mam do czynienia. Walka o godziny? Składanie godzin z kilku szkół? Normalka.
Brak etatu po macierzyńskim? Norma.
Kombinowanie, żeby dołączyć do klasy kilka osób niepełnosprawnych, żeby zrobić dodatkowy etat w "klasie integracyjnej"? Tak też się robi.
Gdybym był nauczycielem i został postawiony w takiej sytuacji, że i tak nie ma w szkole dla mnie miejsca - to to taki sam sposób na zarobek jak każdy. Każdy musi jeść, a "powołanie" to bujda, albo i tak się kończy po 5 latach.
To może być związane z mniejszym zapotrzebowaniem rynku na zawód nauczyciela..
Czy to moralne? Pewnie nie. Ale kogo obchodzi moralność jak kasy nie ma.
Dla mnie sam fakt, ze wiedzialem jaki bedzie mnie egzaminowac nauczyciel i poszedlem do niego zeby zapytac o pare rzeczy zwiazanych z prezentacja juz bylo troche nieuczciwe. Ale to to jest przesada. W sumie co sie dziwic, nauczyciel tez chce sie dorobic, a sam dobrze wie, ze taka prezentacja nic czlowieka nie nauczy
Ja tam nauczyciela rozumiem. Wychodzi z założenia, że jak ktoś jest idiotą i nie potrafi w domu napisać prostej pracy, to i tak się niczego nie nauczy. W takim razie, dlaczego na idiocie nie zarobić?
<---- Kupować pracę maturalną
Przecież zeby zdać wystarczyłoby na kolanie to zrobić poprzedniego dnia. Na 20/20 przysiąść ze dwa tygodnie wcześniej O_o Płacić za to?
Co do nauczycieli sprzedających prace - Jest popyt, jest podaż. Tak, jest to nielegalne, ale niewiele to zmienia, bo wszyscy zyskują i nikt nikogo nie będzie kapował czy szukał dowodów na to że praca została kupiona.
Dym14 ---> Dla mnie, osoby który w swoim szkolnym żywocie przeczytał jedynie Akademię Pana Kleksa oraz Dzieci z Bullerbyn. Jakoś nie czuję się gorszy od człowieka znającego środki stylistyczne i inne rzeczy na blaszkę.
To wiele tłumaczy. Ale od kiedy wykształcenie stało się towarem a nie osiągnięciem to już nic mnie nie dziwi. Nawet matura zdana przez osobę która przez swoje dotychczasowe życie książkę miała aż dwukrotnie w łapie.
bisfhcrew ---> Totalna olewka bo polski do niczego się nie liczy.
jeśli zamierzasz machać łopatą przez całe życie to faktycznie nie ma to znaczenia
Czy to moralne? Pewnie nie. Ale kogo obchodzi moralność jak kasy nie ma.
Nie wierzę że ktoś może w ten sposób rozumować.
moze mi ktos napisac jak teraz wyglada matura z polskiego? Nie wiem czemu ale mam nieodparte wrazenie ze ja dluzsze wypracowania to pod koniec podstawowki pisalem kiedy ciotka przygotowywala mnie do egzaminow do liceum. No i napewno przed matura bylo sporo wkuwania i niekonczacy sie zbior lektur ktore @mogly@ sie pjawic w temacie. 4-5 dni przygotowan do matury? za moich ujowszych czasow to pewnie nawet plusa do 2 bym nie mial.
dasintra --> Znam sporo osób, które w szkole średniej praktycznie nie przeczytały żadnej książki, a mimo to dostały się na dobre studia i całkiem dobrze sobie na nich radzą. Także z tą łopatą to bym nie przesadzał...
Drackula - Chyba nie rozumiesz co to jest prezentacja maturalna i ustna matura z polskiego.
dasintra
Na mojej półce stoi ponad 40 tytułów(które oczywiście przeczytałem przynajmniej raz). Wszystkie jednak do czegoś służą. Z jednej poznasz podstawy C++, z drugiej nauczysz się bazy danych MySQL, z kolejnej poznasz koncepcje Javy Enterprise Edition a z jeszcze innej ugotujesz sobie pyszny obiad. Jeżeli dalej nie wiesz o czym mówię to powiem wprost: mam gdzieś kogo na boku posuwał Zenon Ziembiewicz, nie interesuje mnie historia Wokulskiego i podejrzewam, że już teraz domyślasz się koło czego lata mi, kim są i co robią Gerwazy i Jacek Soplica.
Do łopaty? Mam wrażenie, że piszesz o osobach które właśnie czytają te książki. To bardzo piękne i w ogóle, taki inteligentny i oczytany młody człowiek. Problem w tym, że kończy czytać te bzdety i idzie studiować turystykę, socjologię, europeistykę czy kulturoznawstwo(bez obrazy jak ktoś tam idzie z powołania).
[29] no i dlatego pytam. Bo jak to jest, dostaje temat, ide pisze sobie rosprawke i potem na ustnej prezentuje? Toz to poziom trudnosci szkoly podstawowej a nie matury.
Drackula - Nie mam pytań jeśli w podstawówce tworzyłeś długie wypowiedzi ustne na dany temat poparte bibliografią i cytatami oraz prezentacją multimedialną i prezentowałeś to przed komisją, a następnie odpowiadałeś na pytania dotyczące samej pracy, jak i książek na których praca się opierała. Doktorat też w podstawówce robiło się za twoich czasów?
Owszem, w życiu potem wiele osób prezentuje znacznie trudniejsze materiały w znacznie większym gronie widzów przy znacznie większym stresie, ale matura dla większości jest pierwszą taką sytuacją. Jakiekolwiek porównanie tego do podstawówki to abstrakcja.
Dym - Bzdury jakie wypisujesz są aż trudne do skomentowania.
dasintra
jeśli zamierzasz machać łopatą przez całe życie to faktycznie nie ma to znaczenia
Jak ktoś później wybiera kierunki na których patrzą na polski, to faktycznie już bardziej opłaca się machać łopatą.
no moja podstawowka miala 8 klas i w 8mej pisalem prace po kilkanascie stron, owszem bez bibliografii i tym podobnych ale jednak, nawet mimo tego ze w piorze nigdy lotny nie bylem.
A tego co piszesz to obecna matura to taki easy mode, przugotuj sie i idz zdaj, zero stresa, wszystko podane jak na tacy, zero niespodzianek. faktycznie nie trzeba sie przygotowywac, wystarczy kupic gotowca z instrukcja obslugi.
Drackula - A tego co piszesz to obecna matura to taki easy mode
Chyba rozmawiasz z kimś innym niż ze mną.
Owszem, matura z perspektywy czasu nie jest trudna. Tak samo jak z perspektywy czasu zdanie prawa jazdy to banał, testy gimnazjalne czy podstawówkowe to żart, a pierwszy dzień w przedszkolu to najprzyjemniejszy moment życia. Co nie zmienia czasu że w momencie w którym ją piszesz jest trudna, materiału jest dużo, nie masz zielonego pojęcia jakie pytania ci się trafią, nie znasz klucza, a w którymś dniu matury masz zaprezentować i obronić swoją pracę z języka polskiego na dosyć szeroki temat.
Masz 18 lat a masz pisać egzaminy które odcisną piętno na całym twoim przyszłym życiu. Co w tym jest trudnego do zrozumienia? Aż taki jesteś stary czy po prostu próbujesz wydawać się aż taki stary?
Przestaję rozumieć o co ci chodzi kompletnie. Osoba potrafią prezentować i występować przed publiką, rozgarnięta i inteligentna zda maturę ustną z prezentacją napisaną na kolanie. Nie zmienia to faktu że dużej części osób sprawia to duże trudności.
I nie, nie popieram kupowania prezentacji - przecież pisałem o tym wcześniej, więc o co chodzi w "faktycznie nie trzeba sie przygotowywac, wystarczy kupic gotowca z instrukcja obslugi."
Zresztą - przecież kupowanie prac zaliczeniowych czy magisterskich istniało za twoich czasów w bardzo dużej mierze, więc nie wiem co cię tak dziwi w kupowaniu prac na maturę - dopiero to odkryłeś czy co?
pisze ze z mojego punktu widzenia jest to easy mode; dostajesz temat, robisz z tego tematu prezentacje i potem dostaniesz jakies pytania z materialu ktory obejmuje twoja prezentacja/zakres materialu.
Owszem ma to swoje zalecty, wymaga to uczniow wykazania jakiejs inicjatywy, ale z drugiej strony nie ma wymogu uczenia sie materialu od starozytnosci do nowozytnosci.
ale z drugiej strony nie ma wymogu uczenia sie materialu od starozytnosci do nowozytnosci.
Przecież od tego jest cała reszta matury, czyli średnio kolejne 4 egzaminy czy ile tam teraz jest obowiązkowych. Dlatego nie wiem o czym piszesz - prezentacja maturalna to jest jedynie ustna część egzaminu z polskiego O_o
Oczywiście, że legalne. Nikt nie mówi, że osoba kupująca ma to wykorzystać na maturze. W szkolnych bibliotekach nawet są
książki z gotowymi pracami na popularne tematy.
A jak ktoś ma kupić pracę to niech lepiej kupi od nauczyciela, który chce dorobić, niż kogoś innego.
Ja książki wypożyczyłem miesiąc przed maturą i leżały. prezentację robiłem w czwartek wieczorem, w pt od 8 się uczyłem a o 12 maturka. 10/20. Słabo, ale jak widziałem jak inni poświęcają mnóstwo godzin, żeby zrobić głupią prezentację, która
do niczego się nie liczy i nie jest potrzebna to swierdziłem, że mi szkoda czasu. I dobrze na tym wyszedłem ;)
a mimo to dostały się na dobre studia i całkiem dobrze sobie na nich radzą.
Zapewne przyczyna tkwi w tym że to z czym mamy obecnie do czynienia nie ma ze studiowaniem wiele wspólnego. Nie jest to zresztą wyłącznie moja opinia, lecz prywatne zdanie większości pracowników szkół wyższych. Ich opinii ta temat 'studiującej młodzieży' nie będę cytować. Zresztą o czym my wogóle mówimy, skoro pięcioletnie studia na zajmującej trzecie miejsce w rankingu szkół ekonomicznych w Polsce, nie licząc ekonometrii, matmy i statystyki przebiega się wyłącznie na samych testach, do których podchodzić można X razy? Baa, nawet podręczników nie potrzeba bo materiał na egazminach i zaliczeniach obejmuje jedynie to co znajduje się na moodlach? Jeden z profesorów powiedział mi zresztą że dawno temu zrezygnował z egazminów ustnych, bo musiałby wyrzucić z pałą większość grupy, a na to uczelnia nie może sobie pozwolić, ponieważ w dzisiejszych czasach student to poprostu pieniądz bez którego nawet publiczne szkoły nie przetrwają. Z tej przyczyny tolerują, baaa promuje się ten stan miernoty tylko po to aby uczelnie miały kasę a państwo mogło szczycić się niesamowicie wysokim wskaźnikiem scholaryzacji. Później okazuje się że na rynku pracy mamy 30% bezrobotnych absolwentów.
Gdzież te czasy, kiedy przez egazminy wstępne na dany kierunek przechodził co dziesiąty szczęśliwiec, rocznik zaczynało 250 studentów, po pierwszej sesji zostałało około nieco ponad 150 a magistrami na koniec zostawała może setka, przy czym panowie którzy mieli nieszczęście odpaść dostawali bileciki do jednostek wojskowych? I nie, na tym kierunku nie patrzyli na moje oceny z polskiego.