Kwestia granic prawa autorskiego w internecie czasami jest bardzo cienka i nie zawsze wiadomo, gdzie ona przebiega. Dowodem na to jest panika, jaką wywołał tekst "Dziennika Gazety Prawnej" o ściganiu za ściąganie filmów z internetu. A co z serwisami, które zamiast ściągania oferują bezpłatny lub opłacany SMS-ami dostęp do filmów z poziomu przeglądarki?
Jak wiemy ściąganie nie jest nielegalne, nielegalne jest udostępnianie bez wiedzy i zgody autorów oraz właścicieli praw autorskich.
Jednak oglądając filmy online w serwisach jak [link] [link] , [link] nie pobieramy filmu na swój dysk. Jak więc ma się tu kwestia prawna?
Prawnicy zapewniają jednak, że nie ma podstaw do tego, żeby kogokolwiek pociągać do odpowiedzialności za samo oglądanie filmów online.
Z prawnego punktu widzenia naruszeniem nie będzie też sama czynność oglądania filmu, ponieważ zapoznawanie się z utworem co do zasady nie jest zastrzeżone monopolem prawnoautorskim.