Chce zalozyc sobie aparat na zeby samoligaturujący u jednego ortodonty a wszystkie wizyty kontrolne (ustawienia etc) u innego by zaoszczedzic koszta - da sie tak zrobic czy wszystko musi byc robione u jednego specjalisty?
Dlaczego u jednego, przemawiaja za tym jakies przeslanki medyczne?
Przede wszystkim to jest niekomfortowe też dla drugiego lekarza. I zanim zlecą się eksperci od kwestii finansowych, to tak po prostu jest. No, i straszne cwaniactwo. I co rozumiesz przez "zaoszczędzić koszta"? Dokładnego cennika nikt ci nie poda, wszystko zależy od sytuacji, to są kwoty orientacyjne.
I co to za oszczędność? Dokonaj po prostu wyboru, to nie jest sklep, a kwestia zdrowotna.
Szczerze? Nie ma co oszczędzać na wizytach u ortodonty. W wieku między 10 a 14 rokiem życia nosiłam stały aparat na zęby, ortodonta tani, w efekcie 2 lata po ściągnięciu aparatu wszystkie zęby były na nowo wykrzywione. Do tego, przez źle ściągnięty aparat miałam zniszczone... 13 zębów! Teraz jestem w trakcie drugiego podejścia, oczywiście już u innego ortodonty, nie dość, że zapowiada się, że po 2 latach będę miała już ściągnięty aparat to widzę zasadniczą różnicę w leczeniu, poczynając od tego, że mam ciasną szczękę i koniecznością było usunięcie czterech zębów.
Zacznijmy od tego, że wielu ortodontów po prostu nie zgadza się na "przejmowanie" pacjentów, albo kosi ich drożej, niż "swoich". Nie wiem, czy wynika to z solidarności zawodowej, czy może po prostu nie lubią się "bawić w cudzej piaskownicy", ale co najmniej troje moich znajomych spotkało się z taką sytuacją, kiedy na różnych etapach swojego życia przeprowadzali się i nie mieli możliwośći chodzić do "starego" ortodonty.
Ortodonta u ktorego chce zalozyc jest renomowany i ten u ktorego chcec miec wizyty kontrolne rowniez wiec nie jest to oszczednosc na jakosci.
Co do oszczednosci to mieszkam poza Polska i orto w Polsce zalozy mi aparat za +/- 4k (wliczajac przelot, hotel etc).
Cena gdzie obecnie mieszkam to okolo 15k.
Zacznijmy od tego, że wielu ortodontów po prostu nie zgadza się na "przejmowanie" pacjentów, albo kosi ich drożej, niż "swoich".
Spotkalem sie z czyms takim, jest to dla mnie bardzo dziwne ale nie jest przypadkiem tak, ze samo zalozenie aparatu jest tylko poczatkiem a cala praca i nastawianie odbywa sie wlasnie przez wizyty kontrolne?
15k :o To wole mieć krzywe zęby :|
A ten ortodonta to jedyny na kontynencie, że tyle bierze ? Co ty w Afryce mieszkasz ? :|
Właśnie, co to za państwo?
W takim wypadku, kiedy jesteś obcokrajowcem to myślę, że to nie problem. Bo moim zdaniem to głównie kwestia moralna, a wyjaśnisz przecież, że miałeś zakładane gdzie indziej, bo się przeprowadziłeś. Zresztą, to nawet różnica państw.
Panstwo to UK, ale nie jest tez wykluczone, ze przeprowadze sie do innego w czasie nastawiania.
Regis
Jest to całkiem proste - koncepcja leczenia jednego ortodonty może różnić się od koncepcji drugiego - później wygląda to tak, że cały plan leczenia, nakreślony przez ortodontę, który założył aparat, musi z góry przyjąć ortodonta drugi.
Leczenie ortodontyczne jest leczeniem długoczasowym, powinno się odbywać u jednego lekarza, który ma możliwość racjonalnego prowadzenia pacjenta od punktu A do punktu Z.
Dlaczego musi przyjac plan? Tak jak pisalem wczesniej - wydaje mi sie, ze jest jedna standardowa procedura zalozenia aparatu a caly proces odbywa sie przez wizyty kontrolne, Jezeli tak nie jest to prosze mnie oswiecic a jezeli tak jest to nie robi to chyba roznicy jaki jest plan leczenia okreslony przez pierwszego skoro drugi ma pelna wolnosc przez nastepny rok lub dwa lata.
Wydaje mi sie to kompletnie dziwne, ze w jednej dzialce medycyny moga wystepowac az takie problemy, mowimy o standardej procedurze i standardowym wyniku koncowym nie moge sobie wyobrazic sytuacji w ktorej wykwalfikowana osoba moglaby spierdolic cos takiego?
Zgryzy są różne i nie ma standardowych procedur w tej kwestii, każdy może mieć w inny sposób leczone zęby. Znam trochę osób które noszą lub nosiły aparaty i np. niektórzy byli zaskoczeni pewnymi metodami które są u mnie stosowane. Nie ma jednej receptury na to.
Też się zastanawiam, czy etyka zawodowa nie pozwala im przejmować klientów. Mój były który od wielu lat już aparatu nie nosi i miał podklejony jedynie od wewnętrznej strony drut na 4 zęby który mu się odkleił, chciał iść do mojej ortodontki, żeby to naprawiła, a ona stanowczo powiedziała, że ma się zgłosić do ortodonty który go leczył, bo on odpowiada za leczenie.
milesdei
Nawet podstawowa kwestia - czyja będzie odpowiedzialność prawna, gdy Tobie przyjdzie do główki pomysł, że nie podoba Ci się efekt leczenia i chcesz wytoczyć sprawę cywilną - osoby, którą pierwotną koncepcję wymyśliła i założyła aparat, czy osoby, która prowadziła dalsze leczenie?
Pewnie większego problemu finalnie nie będzie z takim leczeniem - osobiście bym się tego nie podjął. Jak leczę to chcę pacjenta leczyć od A do Z, a nie jeden zakłada, drugi prowadzi leczenie, trzeci ściąga, a czwarty konsultuje.
Ja też nosiłem aparat, ale nigdy nie przyszło mi do głowy żeby pójść do innego lekarza, pamiętaj że lekarz który ci ten aparat zakładał wie dokładnie jaki miałeś problem ze zgryzem przed założeniem, ma wszystkie wyciski zębów i dokumentacje, a co ma drugi lekarz? Praktycznie nic i może narobić więcej szkody niż pożytku.
Jedyny raz, gdy byłem u innego ortodonty podczas trzyletniego procesu noszenia aparatu, to sytuacja, gdy jechałem z rodziną poza Wrocław. W pewnym momencie pękł stalowy drucik (nie pytajcie jak), pojechaliśmy do najbliższej placówki ortodontycznej i jakaś kobieta mi to wyciągnęła.
ma wszystkie wyciski zębów i dokumentacje, a co ma drugi lekarz?
OCzywiscie to samo, jak sie na to zdecyduje to wezme skany, plan leczenia i inne dokumenty ze soba.
Weźmy pod uwagę, że ortodoncja to specjalizacja II stopnia, do tego dość odmienna i specyficzna od reszty. Z pozostałą częścią przytoczonych argumentów się zgadzam. :)
Moja dziewczyna zmieniała ostatnio ortodonte. Dostała wyciski, pełną dokumentacje, łuk podniebienny itd. Problem pojawił się bo nikt jej nie chcial przyjąć na kontynuację leczenia. Pierwszy ortodonta założył swój plan leczenia, swoją koncepcję i inni nie chcą ryzykować że coś spieprzą po drodze.