Ech... Postanowiłem podzielić się swoimi odczuciami i w tym celu oczekuję od was reakcji, odpowiedzi czy jest to normalne ?
Jestem uczniem technikum. Jeżeli chodzi o naukę, to uczę się przeciętnie (np. z matmy 2, z angielskiego 4 itp. - przedmioty humanistyczne i ścisłe kontrastują ze sobą pod względem ocen ;) ) - mam ochotę do uczenia się tylko tych przedmiotów, które mnie interesują lub wiąże z tą dziedziną nadzieję w mojej przyszłej pracy (np. tangensów czy kutangensów nawet nie mam ochoty się uczyć, bo jestem pewien, że w życiu mi się to nie przyda) . Jednak przed nie jednym sprawdzianem (oczywiście przeglądam w domu lub przed lekcją (!) ostatnie tematy, by sobie powtórzyć materiał z ostatnich kilku lub kilkudziesięciu lekcji) pytam się kolegów czy się nauczyli. Pytając się ich, mam nadzieję, że się nie nauczyli (!), a ja sam jestem dumny, że dostałem np 3+ a oni po 1 lub dwójce. Nie wiem czy jest to zazdrość, by nie okazali się lepszymi ode mnie, czy też coś innego, czego nie potrafię określić.
Żeby nie było - jestem pilny, gdy jakieś pracę są do oddania, to oczywiście robię je na czas. Ale jeśli chodzi o naukę, oceny to jedyne na czym mi zależy, to być może opinia o mnie w oczach nauczycieli, którzy uczyli mojego starszego o 12 lat brata (są to już starsi nauczyciele, a brat chodził do tej samej szkoły co ja, więc poniekąd jestem szybko zapamiętywany przez owych nauczycieli) i nie chce, żeby mnie wytykano, że jestem słabszy od niego (swego czasu brat dostał stypendium naukowe od J. Buzka za bdb wyniki w nauce), ale resztę - mówiąc prostym językiem- sobie olewam.
Prosiłbym, by użytkownicy, którzy w odpowiedzi chcą napisać co o tym myślą, okazali się dojrzali i nie odpowiadali w ten sposób "3/10 - cool story bro" czy jakoś podobnie. Z pewnością muszę popracować nad sobą, bo czuję taką zawiść w sobie (chyba po babci :D), by inni mieli gorzej niż ja, albo jeżeli mi się coś nie udało to im też niech się nie uda.
Jeden z użytkowników tego forum nazwał mnie "nie dobrym człowiekiem" i po części miał rację. Ok, znacie mój problem i prosiłbym, byście poradzili, jak zmotywować się do nauki i czy ta "obsesja", która mnie dotyczy, dotyczy też innych ludzi, być może ktoś się z nią spotkał poprzez znajomego, lub sam miał z tym problem problem.
Normalne. Lepiej uczyć się tego co sprawia ci przyjemność i przyda się w przyszłości, a resztę aby do przodu :)
A chęć bycia lepszym od innych też jest normalna. Nam, co prawda na 3 roku studiów, mawiał profesor : Teraz to już nie ma kolega, koleżanka. Teraz to zaczyna się walka o miejsca pracy.
Normalne - nie ty pierwszy i nie ty ostatni jesteś leniwym bądź kiepskim uczniem który "perspektywicznie" wybiera sobie czego warto się uczyć.
z jednej strony rozumiem chęć współzawodnictwa, wielu ludzi coś takiego motywuje do dalszej, cięższej pracy, ale nigdy nie życzyłem źle innym tylko dlatego, że mi się powinęła noga. Dla mnie to chore i jeśli nie popracujesz nad tym to w przyszłości będziesz bardzo samotnym człowiekiem... może i z dobrą pracą ale bez przyjaciół, ba może to ewoluować do tego stopnia że sam będziesz umyślnie sabotował wysiłki swoich kolegów czy koleżanek byleby osiągnąć cel.
Oceny - w pełni normalne, ja mam dokładnie tak samo. Wychodzę z założenia, że w życiu dorosłym nie wykorzystam wiedzy z przedmiotów, które mnie nie interesują - np. chemia lub fizyka.
Co do zazdrości, by nie okazali się lepszymi ode mnie -> normalne, że ktoś chce być lepszy od innych. Ale raczej nie na twój sposób - patrz [4].
[ed.]
literówka
A ja wam powiem, że jeśli w gimnazjum/liceum nie macie konkretnego celu na taka a taka prace to należy uczyć się wszystkiego. Nie ważne, że teraz "kutangensy" :) są dla Ciebie abstrakcją. Za kilka lat może się okazać, że chcesz pracować w zawodzie gdzie matematyka nie jest najważniejsza ale jednak bez niej ani rusz.
Zawsze strasznie zazdrościłem ludziom, którzy od początku wiedzieli co chcą robić i mogli się na tym skupić i dążyć do celu.
Powinieneś raczej zadać sobie pytanie po co poszedłeś do technikum, skoro bardziej celujesz w przedmioty humanistyczne?
Lepiej przykładaj się do wszystkiego, bo teraz tylko ci się wydaje, że to ci się w życiu przyda a to nie.
nie mam ochoty się uczyć, bo jestem pewien, że w życiu mi się to nie przyda
Jeżeli chcesz iść na jakiekolwiek studia, na których będzie matematyka (pod dowolną nazwą), to lepiej zmień podejście przynajmniej do tego tematu. Lepiej nauczyć się takich rzeczy w liceum/technikum, niż na studiach - gdzie będziesz miał wiele innych (nierzadko dużo bardziej nieprzydatnych w życiu, a jednocześnie dużo trudniejszych) rzeczy do nauki.
Oczywiście wszystko zależy od tego czy planujesz iść na studia ;).
W LO uczyłem się także wybiórczo, co zaowocowało niską średnią i cieniutko zdaną ustną maturą z polskiego wykutą na pamięć w nocy przed samą maturą. Przeczytałem także tylko jedną lekturę - na szczęście, na pisemnym egzaminie z polskiego trafiłem właśnie na opisanie czegoś z tejże lektury. Uczęszczając jednak do liceum, uczyłem się także innych rzeczy niż te wymagane przeze nauczycieli. Kumple, rodzice, nauczyciele krytykowali to - ja jednak uważałem (jak się obecnie okazuje, słusznie), że postępuje dobrze. Obecnie na studiach mam dużo lepszą średnią niż w liceum i prawie wcale nie muszę się uczyć, gdyż sporo rzeczy "przestudiowałem" właśnie za czasów liceum. W przeciwieństwie do większości moich znajomych z liceum, którzy poszli na studia, mam czas by pracować (w branży, w której ) i nie mam zbyt wiele stresu związanego ze zdawaniem sesji.
Wniosek z tego taki, że o ile naprawdę wiesz czego chcesz (i jest to coś mądrego), to jest to dobre rozwiązanie.
PS. 6/10 cool story bro ;)