Jestem właśnie w połowie gry i, nie powiem, gra mi sie przyjemnie ale świadomym jest że swojego czasu gra była opatrzona swojego rodzaju kultem, z czym on się wiąże? Bo chyba nie z innowacyjnością. W prawdzie graczem jetem od 10 lat więc okresu premierowego gry nie pamiętam ale obiektywnie patrząc...nie znajduje w niej nic takiego co można by uznać za kamień milowy.
Samo to, że minęło prawie 15 lat, a Tobie gra się przyjemnie, powinno Ci pokazać jak dobra to gra.
Nie wiem. Ale dla mnie to najlepszy FPS ever za to, że ma:
- bardzo zróżnicowanych przeciwników
- bardzo dobry level design
- nietypowy sposób narracji intrygującej fabuły
- zajebiste spluwy
- różnorodny gameplay
- niezłe AI
- dużo ciekawych modów i dodatków - Opposing Force, który jest prawdopodobnie najlepszym expansion packiem ever, CS, TFC
- prosty w obsłudze edytor poziomów
Jak się gra 15 lat po premierze gdzie od tego czasu wyszło morze gier to i faktycznie można mieć takie odczucia (subiektywne, a nie obiektywne). Trzeba było zagrać na premierze gdzie to wszystko było nowością.
Bez przesady gra wyszła 14 lat temu a ty tego posta piszesz dzisiaj więc się nie dziw.
Przy jedynce tez miałem podobne odczucia, niby wszystko fajnie ale jakoś tak... Za to HL2 i oba epizody (zwłaszcza drugi!) zajmują czołówkę mojej listy gier które sa wieczne i niezawodnie zajebiste - obok Mafii, Max Paynea, SW: KotOR, Wolfenstein: Enemy territory, Dragon Age, Gothiców, Risena i Stalkerów.
W HL nie grałem, HL2 mnie nudziło i w ogóle nie zainteresowało, za to Black Mesa była ciekawa.
Gra zadebiutowała w czasach, gdy wzorem pierwszoosobowej strzelaniny były twory Kłejkopodobne, podchodzące do sprawy w sposób najprostszy z możliwych - ciągłej sieczki. Na tle tego typu produktów Half-Life był czymś zupełnie innym. Oferował fabułę, interakcję z bohaterami niezależnymi, a przede wszystkim zagadki na poziomie wyższym niż "znajdź niebieski klucz do niebieskich drzwi". Trudno dziś po tylu latach oczekiwać cudów od gry, na której później wzorowało się wielu. Gdybyś zagrał w odpowiednim czasie, to byś to zrozumiał. Nawet w kwestiach czysto strzelankowych Half-Life ustanawiał nowe standardy, jak choćby konieczność znalezienia alternatywnych sposobów na likwidację bossów, a nie ograniczających się do zasady: ładuj ile fabryka dała, starając się przeżyć.
To że nie masz pojęcia co jest takiego innowacyjnego w tej grze oddaje jej największy możliwy hołd, bo niemal wszystko co było w niej nowe i niezwykłe jest dzisiaj standardem w FPSach. W czasie jej premiery normą byli przeciwnicy biegnący w twoją stronę na hurra bez żadnego ładu i składu, bronie lewitujące parę metrów na ziemią, zero npcetów, zazwyczaj brak jakiejkolwiek narracji, a co dopiero narracji tak prowadzonej jak ta w HL, zero historii i fabuły, brak hitboxów, bohater przemieszczający się po planszy z prędkością samochodu (i to bez żadnych strafe jumpów/ bunny hopów/ dodge jumpów), dodaj do tego jeszcze fizyczne puzzle. Większość tych elementów występowała oczywiście wcześniej w różnych innych grach ale nigdy w FPSie. Można rzucić odważne stwierdzenie, że Half Life był pierwszym poważnym realistycznym shooterem, i o ile jego dzisiejszych potomków (czyli prawie wszystkie współczesne fpsy z CoDami i BFami na czele) darzę niewyobrażalną pogardą to Half Life'a uwielbiam.
Taka jest już kolej rzeczy. Wychodzi gra, która zawiera wiele nowatorskich, ale świetnie działających elementów, czym powoduje zachwyt graczy, a także twórców gier, którzy wykorzystują te rozwiązania w następnych grach. Z biegiem lat formuła jest dopracowywana i udoskonalana, a oryginał pozostaje bez zmian.
Dlatego też jeśli ktoś zacznie grać po latach w taki rewolucyjny na swe czasy tytuł może nie zobaczyć nic nadzwyczajnego.
Na podobnej zasadzie działa zachwyt dzisiejszymi tytułami. Młodsi gracze zachwycają się współczesnymi grami AAA, podczas gdy starsi uważają je co najwyżej za przeciętne. Dla młodszych jest to po prostu pierwszy kontakt z pewnymi rozwiązaniami, które są obecne w branży od lat.
Trzeba było zagrać od razu po premierze to byś na to patrzał nieco inaczej. To był naprawdę przełom w grach typu FPS, a i dziś w pierwszego Half-Life'a gra się bardzo przyjemnie. Choć teraz to jednak lepiej od razu odpalić Black Mese.
Rick24
Co ma wspolnego z tym tematem Twoja wypowiedz?
/edit/
O, widze, ze wyedytowales... :/
W 1998 roku Half-Life na spółkę z Unreal zaprezentowały po prostu ogromny przeskok w grach FPP. Dla ówczesnych graczy kontakt z tymi grami powodował opad szczeny. Unreal powalał światem, grafiką i wielkimi levelami, a HL fabułą i rozwiązaniami technicznymi.
Dziś jest ciężko się tym zachwycać bo przez 14 lat powstała masa gier oferująca wiele więcej.
A i tak największym przeżyciem dla mnie było odpalenie Quake 2 na Voodoo 2. Przejście z pikseli na rozmyte tekstury i efekty świetlne to był po prostu szok.
A i tak największym przeżyciem dla mnie było odpalenie Quake 2 na Voodoo 2. Przejście z pikseli na rozmyte tekstury i efekty świetlne to był po prostu szok.
Ja tak miałem z Need for Speed 3: Hot Pursuit. Pierwotnie grałem na sprzęcie, który grę odpalał, ale nie oferował wodotrysków, po zmianie grafiki oniemiałem z wrażenia. Gra wtedy wygląda tak cudnie, że już nic nigdy potem mnie tak nie sponiewierało graficznie.
W half life nie grałem, także się nie wypowiem, wybacz za ten offtop.
Ja od siebie proponuje zagrać w inne FPS'y z tamtego okresu. Będziesz miał porównanie.