Niedługo będę zmuszony przetrawić ten film, a konkretnie pierwszą cześć (i stopniowo kolejne). Czytałem parę recenzji, opinii i niestety wszystko na to wskazuje, że raczej nie jest to ten gatunek filmowy, który specjalnie do mnie trafia. Dlatego zwracam się z prośbą do męskiej części tego forum, która miała tą przyjemność widzieć rzeczony film (filmy), o podzielenie się wrażeniami. Nie to żebym się nastawiał negatywnie.
[*] tak na wszelki wypadek... nie wiem tylko czy dla ciebie, czy dla dziewczyny :D
Kiedyś, jeszcze w gimbazie, puścili nam pierwszy film na angielskim(koniec roku, więc już nie było czego robić) i wtedy nie wiedząc o całej sadze, ani o hejcie na nią uznałem ten film za głupi. Momentem kulminacyjnym był "błyszczący Edward" i moja mina "dafuq". Całe szczęście lekcja szybko się skończyła i nie widziałem tego do końca i raczej nie zamierzam ^^
Nudy, nudy, nudy. Już lepiej obejrzyj parodię tegoż o tytule "wampiry i świry". Też niezbyt wysokich lotów, ale znacznie ciekawsze. :)
generalnie pomimo tego całego hejtu na zmierzch, muszę przyznać, że widziałem gorsze filmy,
w sumie nie wiem o co tam chodziło, ale ta siostra głównego bohatera (co miała popierdolone włosy) to fajna suka
Kristen Stewart jest hot, tylko dla niej obejrzałem wszystkie części. Nie było łatwo.
w sumie nie wiem o co tam chodziło, ale ta siostra głównego bohatera (co miała popierdolone włosy) to fajna suka
Moglbym zamiescic ten cytat w oficjalnej recenzji na łamach magazynu "Film" ?
Też przez to przechodziłem. Po 30 minutach zacząłem błagać dziewczynę żebyśmy to wyłączyli bo zasypiam. Okazało się, że spała od 10 minut... Także nie porzucaj nadziei :D
Mam to już za sobą, a czeka mnie ostatnia część w kinie. Polecam zdecydowanie ścieżkę dźwiękową. Jest po prostu rewelacyjna. Całą resztę ja, jako heteroseksualny mężczyzna, pomijam.
Na szczęście mojej żony do tego czegoś nie ciągnie. Z drugiej strony zmusiła mnie do oglądania "Jedz, Módl się, Kochaj" czy jak to tam było - nie wiem co gorsze...
[12] -> widziałem to filmidło, w szczególności ujął mnie fakt, że Julia Roberts, której do pięćdziesiątki wiele nie brakuje (w każdym razie jest dobrze po czterdziestce) gra trzydziestolatkę. Chyba, że pomyliłem filmy i aktorki ;-)